Wpisy archiwalne w kategorii
wycieczki i inne spontany
Dystans całkowity: | 9732.82 km (w terenie 896.47 km; 9.21%) |
Czas w ruchu: | 559:53 |
Średnia prędkość: | 18.34 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.35 km/h |
Suma podjazdów: | 7812 m |
Maks. tętno maksymalne: | 179 (96 %) |
Maks. tętno średnie: | 157 (84 %) |
Suma kalorii: | 29597 kcal |
Liczba aktywności: | 349 |
Średnio na aktywność: | 30.23 km i 1h 36m |
Więcej statystyk |
ciąganie po sądach
Czwartek, 15 marca 2012 Kategoria wycieczki i inne spontany
Km: | 25.30 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:41 | km/h: | 15.03 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 174174 ( 96%) | HRavg | 130( 72%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: b'twin Triban 3 (sprzedany) | Aktywność: Jazda na rowerze |
Rano miałam temperaturę ale nie wytrzymałam - za oknem takie śliczne słonko - wprost grzechem byłoby nie pójść na rower.
Korzystam więc ze zwolnienia i załatwiam rowerem różne sprawy :)
Dzisiaj byłam w sądzie na Solidarności, załatwić wykreślenie hipoteki mojego mieszkania :)
Zeszło mi się sporo czasu tam. Tak trochę w jednym okienku, trochę w drugim, tu opłata, tam wniosek, tu złe okienko... I przesterczałam tam chyba ze 2 godziny. Ale załatwiłam.
Wracając zafundowałam Tribanowi myjnię, należało się ;)
W drodze do sądu zrobiłam dość żwawym tempem podjazd na Belwederskiej, wracając zaś - na ul. Fosa/Nowoursynowskiej i potem Anody. Wyszło na to, że albo przerwa od treningów albo osłabienie chorobowe. Tętno skacze jak głupie, chociaż to żadne podjazdy. Eh, trzeba będzie wrócić szybko do formy przed pierwszymi zawodami.
Korzystam więc ze zwolnienia i załatwiam rowerem różne sprawy :)
Dzisiaj byłam w sądzie na Solidarności, załatwić wykreślenie hipoteki mojego mieszkania :)
Zeszło mi się sporo czasu tam. Tak trochę w jednym okienku, trochę w drugim, tu opłata, tam wniosek, tu złe okienko... I przesterczałam tam chyba ze 2 godziny. Ale załatwiłam.
Wracając zafundowałam Tribanowi myjnię, należało się ;)
W drodze do sądu zrobiłam dość żwawym tempem podjazd na Belwederskiej, wracając zaś - na ul. Fosa/Nowoursynowskiej i potem Anody. Wyszło na to, że albo przerwa od treningów albo osłabienie chorobowe. Tętno skacze jak głupie, chociaż to żadne podjazdy. Eh, trzeba będzie wrócić szybko do formy przed pierwszymi zawodami.
spacer Tribana
Środa, 14 marca 2012 Kategoria ze zdjęciami, wycieczki i inne spontany
Km: | 10.77 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:36 | km/h: | 17.95 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 164164 ( 91%) | HRavg | 145( 80%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: b'twin Triban 3 (sprzedany) | Aktywność: Jazda na rowerze |
Jestem na zwolnieniu, hura :)
Czuję się co prawda nie najlepiej, cały czas mam temperaturę, katar po pas i takie tam, ale przecież nie mogłam nie wyjść na chwilę na rower, trzeba było przetestować nowe siodło.
O takie:

Zresztą i tak musiałam wyjść, bo skarbówka mnie ściga - musiałam pojechać do US więc uznałam, że na rowerze będzie szybciej.
Z okna nie było widać, ale jak już zjechałam z rowerem na dół to okazało się, że jest lekka mżawka. Przez chwilę zastanawiałam się, czy jednak nie zawrócić, ubrać się w normalne ciuchy i pojechać ZTMem. Ale nie, przecież nie zostawię tak nowego siodła bez wypróbowania.
W sumie nie było najgorzej. Troszkę nieprzyjemnie było przy powrocie, bo mżawka była w twarz. Ale nie było zimno. W US też nienajgorzej ;) Wszystko załatwione.
Czuję się co prawda nie najlepiej, cały czas mam temperaturę, katar po pas i takie tam, ale przecież nie mogłam nie wyjść na chwilę na rower, trzeba było przetestować nowe siodło.
O takie:

Zresztą i tak musiałam wyjść, bo skarbówka mnie ściga - musiałam pojechać do US więc uznałam, że na rowerze będzie szybciej.
Z okna nie było widać, ale jak już zjechałam z rowerem na dół to okazało się, że jest lekka mżawka. Przez chwilę zastanawiałam się, czy jednak nie zawrócić, ubrać się w normalne ciuchy i pojechać ZTMem. Ale nie, przecież nie zostawię tak nowego siodła bez wypróbowania.
W sumie nie było najgorzej. Troszkę nieprzyjemnie było przy powrocie, bo mżawka była w twarz. Ale nie było zimno. W US też nienajgorzej ;) Wszystko załatwione.
spacer Scotta
Wtorek, 13 marca 2012 Kategoria wycieczki i inne spontany
Km: | 4.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:20 | km/h: | 12.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Jakieś choróbsko mnie dopadło po powrocie z Dolomitów. Więc odpuściłam trening w niedzielę i w poniedziałek nie pojechałam rowerem do pracy. Jednak sezon startów się niedługo zaczyna więc trzeba zadbać o Scotta, traktowanego ostatnio nieco po macoszemu.
Kopnęłam się zatem najpierw na myjnię i w końcu zostawiłam rower w Plusie na serwis. Przy okazji skoczyłam do Airbika odebrać siodło zamówione do Tribana. Jak większość dokupionych już do niego komponentów, podnosi ono w znaczący sposób wartość tego roweru :) Jednak siodło przymierzałam przy BGFit i było cudownie wygodne a poza tym ładne. No i nadaje sens istnieniu durnego białego mostka (wstawionego również po BGFit), który pasuje do całości jak wół do karety.
Tak tęskniłam za wyjściem na rower i tak mi było przyjemnie, że naprawdę się zastanawiałam, czy gnać do Plusa żeby zdążyć przed zamknięciem, czy też olać serwis i pojeździć sobie. Uznałam jednak, że skoro jestem chora to chyba nie ma co chojrakować.
W Plusie oczywiście okazało się, że sezon rowerowy już się rozpoczął i termin zaproponowany przez Darka nieco mnie zszokował. Poniedziałek.
Ale no dobra, skoro jestem chora to i tak nie będę jeździć. A jakby co, mam Tribana.
Kopnęłam się zatem najpierw na myjnię i w końcu zostawiłam rower w Plusie na serwis. Przy okazji skoczyłam do Airbika odebrać siodło zamówione do Tribana. Jak większość dokupionych już do niego komponentów, podnosi ono w znaczący sposób wartość tego roweru :) Jednak siodło przymierzałam przy BGFit i było cudownie wygodne a poza tym ładne. No i nadaje sens istnieniu durnego białego mostka (wstawionego również po BGFit), który pasuje do całości jak wół do karety.
Tak tęskniłam za wyjściem na rower i tak mi było przyjemnie, że naprawdę się zastanawiałam, czy gnać do Plusa żeby zdążyć przed zamknięciem, czy też olać serwis i pojeździć sobie. Uznałam jednak, że skoro jestem chora to chyba nie ma co chojrakować.
W Plusie oczywiście okazało się, że sezon rowerowy już się rozpoczął i termin zaproponowany przez Darka nieco mnie zszokował. Poniedziałek.
Ale no dobra, skoro jestem chora to i tak nie będę jeździć. A jakby co, mam Tribana.
BG Fit - rower jak zatankowany maluch
Poniedziałek, 27 lutego 2012 Kategoria wycieczki i inne spontany, fitting, recenzje, testy
Km: | 5.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:20 | km/h: | 15.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
W zeszłym roku robiłam sobie BG Fit Scale'a i choć wydałam na to trochę kasy, to naprawdę było warto. Po kupnie Tribana postanowiłam nie przyzwyczajać się do jego oryginalnej pozycji tylko od razu zrobić BG Fit i przyzwyczajać się już do prawidłowej. W dodatku, w pakiecie zeszłorocznego BG Fit miałam możliwość ustawienia dwóch rowerów, więc postanowiłam ją wykorzystać.
Po pracy zatem ruszyłam do Airbike'a. Trochę się studio BG Fit zmieniło od zeszłego roku. W Airbiku dobudowali "pięterko", gdzie się mieści studio. Jest to o tyle fajne, że jest tam kameralnie i zdecydowanie bardziej prywatnie niż poprzednio. W dodatku dokupili kamery i program do fittingu. Gorzej, że rower trzeba "wtaszczyć" po schodach - co nie jest uciążliwe w przypadku lekkiej szosówki, ale w przypadku np. fulla MTB może być już gorzej.
Poprzedni rower był ustawiany na "oko" i z pomiarami. Triban był ustawiany dodatkowo z filmowaniem mojej sylwetki podczas jazdy - z przodu i z boku. Dzięki temu można było dokładnie prześledzić zmiany oraz prawidłowość pracy nóg i ułożenia ciała. Filmiki zresztą dostałam na pendrivie jak o nie poprosiłam.
Sądziłam, że całość potrwa krócej niż poprzednio. Trwała ciut krócej, ale naprawdę niewiele. Spędziłam w Airbiku około 4h. Najpierw zamontowaliśmy SPDki. Postanowiłam od razu je kupić bo sądzę, że połowa braku stabilności wynika z faktu, że mam ochotę ciągnąć pedał, czego nie mogę zrobić nie mając SPD.
I znów - kręcenie - zmiana - kręcenie - zmiana - kręcenie - zmiana... przeplatane pogadankami na różne tematy.
Zmiany w rowerze wydają się nieznaczne - tak jak podejrzewałam - do wymiany mostek (na o wiele krótszy i o większym wzniosie) i opcjonalnie siodło. Ustawienie klamkomanetek zostało poprawione (wyrównane, bo jedna była niżej od drugiej a w dodatku lewa była skręcona do wewnątrz). Resztę sama wcześniej ustawiłam sobie już instynktownie - prawie idealnie.
Zamontowane komponenty (pedały i nowy mostek) znacząco zwiększają wartość roweru :) Zupełnie jak z tym maluchem - zatankowany jest wart ze dwa razy więcej ;)
Przymierzyłam się chyba do 4 siodeł i co prawda nie muszę siodła wymieniać, ale jedno mi się tak spodobało, że postanowiłam je kupić, chociaż jego cena jest bardzo wysoka w stosunku do ceny całego roweru :) Zostało dla mnie zamówione.
No cóż, mam nadzieję, że jutro pogoda pozwoli mi wypróbować nowe ustawienia.
Po pracy zatem ruszyłam do Airbike'a. Trochę się studio BG Fit zmieniło od zeszłego roku. W Airbiku dobudowali "pięterko", gdzie się mieści studio. Jest to o tyle fajne, że jest tam kameralnie i zdecydowanie bardziej prywatnie niż poprzednio. W dodatku dokupili kamery i program do fittingu. Gorzej, że rower trzeba "wtaszczyć" po schodach - co nie jest uciążliwe w przypadku lekkiej szosówki, ale w przypadku np. fulla MTB może być już gorzej.
Poprzedni rower był ustawiany na "oko" i z pomiarami. Triban był ustawiany dodatkowo z filmowaniem mojej sylwetki podczas jazdy - z przodu i z boku. Dzięki temu można było dokładnie prześledzić zmiany oraz prawidłowość pracy nóg i ułożenia ciała. Filmiki zresztą dostałam na pendrivie jak o nie poprosiłam.
Sądziłam, że całość potrwa krócej niż poprzednio. Trwała ciut krócej, ale naprawdę niewiele. Spędziłam w Airbiku około 4h. Najpierw zamontowaliśmy SPDki. Postanowiłam od razu je kupić bo sądzę, że połowa braku stabilności wynika z faktu, że mam ochotę ciągnąć pedał, czego nie mogę zrobić nie mając SPD.
I znów - kręcenie - zmiana - kręcenie - zmiana - kręcenie - zmiana... przeplatane pogadankami na różne tematy.
Zmiany w rowerze wydają się nieznaczne - tak jak podejrzewałam - do wymiany mostek (na o wiele krótszy i o większym wzniosie) i opcjonalnie siodło. Ustawienie klamkomanetek zostało poprawione (wyrównane, bo jedna była niżej od drugiej a w dodatku lewa była skręcona do wewnątrz). Resztę sama wcześniej ustawiłam sobie już instynktownie - prawie idealnie.
Zamontowane komponenty (pedały i nowy mostek) znacząco zwiększają wartość roweru :) Zupełnie jak z tym maluchem - zatankowany jest wart ze dwa razy więcej ;)
Przymierzyłam się chyba do 4 siodeł i co prawda nie muszę siodła wymieniać, ale jedno mi się tak spodobało, że postanowiłam je kupić, chociaż jego cena jest bardzo wysoka w stosunku do ceny całego roweru :) Zostało dla mnie zamówione.
No cóż, mam nadzieję, że jutro pogoda pozwoli mi wypróbować nowe ustawienia.
zimno sprzyja wysokiej kadencji
Niedziela, 5 lutego 2012 Kategoria trening, wycieczki i inne spontany
Km: | 15.87 | Km teren: | 8.00 | Czas: | 00:59 | km/h: | 16.14 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 157157 ( 87%) | HRavg | 139( 77%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Na biegówki nie ma zupełnie warunków. Ale takie piękne słonko, że mimo mrozu postanowiłam jednak wyjść chociaż na chwilę na rower.
Nie jeździłam długo bo zmarzły mi paluchy u stóp. W ręce za to mi było ciepło - Alaski dają radę.
W LK lód na traktach, ale rower ma zdecydowanie lepszą przyczepność, niż buty ;) Widać było, jak ludzie "tańczą".
Ogólnie to niedużo spacerowiczów, narciarza ani jednego, o dziwo również ani jednego rowerzysty. Za to sporo biegaczy. Wszyscy, jak jeden mąż, w kominiarkach. :)
Mój termometr w liczniku pokazywał -10 stopni. Więc w sumie nienajgorzej, w porównaniu do ostatnich temperatur. Jednak szybkie kręcenie było bardzo wskazane, bo kolana dość szybko stygną w takiej temperaturze (mimo trzech warstw ubrań).
kadencja 81/114
Nie jeździłam długo bo zmarzły mi paluchy u stóp. W ręce za to mi było ciepło - Alaski dają radę.
W LK lód na traktach, ale rower ma zdecydowanie lepszą przyczepność, niż buty ;) Widać było, jak ludzie "tańczą".
Ogólnie to niedużo spacerowiczów, narciarza ani jednego, o dziwo również ani jednego rowerzysty. Za to sporo biegaczy. Wszyscy, jak jeden mąż, w kominiarkach. :)
Mój termometr w liczniku pokazywał -10 stopni. Więc w sumie nienajgorzej, w porównaniu do ostatnich temperatur. Jednak szybkie kręcenie było bardzo wskazane, bo kolana dość szybko stygną w takiej temperaturze (mimo trzech warstw ubrań).
kadencja 81/114
poranek po południu
Niedziela, 1 stycznia 2012 Kategoria trening, wycieczki i inne spontany
Km: | 30.79 | Km teren: | 22.00 | Czas: | 01:51 | km/h: | 16.64 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 153153 ( 85%) | HRavg | 128( 71%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Co do zasady rano jest wtedy kiedy wstaję. A ponieważ położyłam się ok. 6 rano to poranek pierwszego dnia tego roku zaskoczył mnie kompletnie o godzinie 13.47, kiedy to do moich zaspanych uszu przebiły się delikatne odgłosy życia w mieszkaniu a do zapluszczonych oczu dotarło, że na dworze świeci piękne słonko. Po ostatnich ohydnych dniach, to słonko było naprawdę niespodzianką.
Ponieważ impreza sylwestrowa była udana ale nie zapita, to zwlokłam się z łóżka nieco raźniej niż można by się spodziewać. Resztki snu przepędziłam resztką wczorajszej sałatki ;)
Trochę mi się nie chciało iść na trening bo jeszcze bym sobie pospała ale doszłam do wniosku, że po pierwsze żal marnować tak pięknej pogody a po drugie - jak by to wyglądało gdybym zaczęła rok od olania zaplanowanego treningu?
Wyszłam dość późno bo ciut przed godz. 15-tą ale dużą część treningu mimo wszystko udało mi się zrobić jeszcze za jasnego dnia i przy nikłych promykach popołudniowego słońca. Na pierwszy rzut poszedł singiel obwodowy. Postanowiłam w końcu go zmierzyć i wyszło, że ma około 10 km począwszy mniej więcej od wjazdu do lasu z pola przy polance grillowej a skończywszy na wjeździe na wał przy metrze. Całkiem długi kawałek. Jest nadal w całości przejezdny, chociaż gdzieniegdzie pojawiło się niezobowiązujące błotko. Jeśli nadal będzie taka zima jak jest to singiel będzie przejezdny również na wiosnę ;)
Wyjazd na singiel był ratunkiem dla umysłu bo na głównych ścieżkach turlały się takie tabuny ludzi, że naprawdę trudno było przejechać!
Jak skończyłam singiel to już było ciemno więc postanowiłam nie brykać po znanych z WKK trasach tylko poćwiczyć zsiadanie z roweru w biegu. Z 15 minut temu poświęciłam. Niestety, nie mogę się nadal przemóc, żeby wsiąść w biegu (tzn. wskoczyć na siodełko).
Przy tym ćwiczeniu zrobiło mi się zimno więc wyjechałam z lasu i na małej górce pod metrem poćwiczyłam jeszcze dość intensywnie podjazdy.
Wracając zafundowałam rowerkowi noworoczne porządne mycie, aż za 7 zł ;)
kadencja 74/125
KOW: 4 (444)
Ponieważ impreza sylwestrowa była udana ale nie zapita, to zwlokłam się z łóżka nieco raźniej niż można by się spodziewać. Resztki snu przepędziłam resztką wczorajszej sałatki ;)
Trochę mi się nie chciało iść na trening bo jeszcze bym sobie pospała ale doszłam do wniosku, że po pierwsze żal marnować tak pięknej pogody a po drugie - jak by to wyglądało gdybym zaczęła rok od olania zaplanowanego treningu?
Wyszłam dość późno bo ciut przed godz. 15-tą ale dużą część treningu mimo wszystko udało mi się zrobić jeszcze za jasnego dnia i przy nikłych promykach popołudniowego słońca. Na pierwszy rzut poszedł singiel obwodowy. Postanowiłam w końcu go zmierzyć i wyszło, że ma około 10 km począwszy mniej więcej od wjazdu do lasu z pola przy polance grillowej a skończywszy na wjeździe na wał przy metrze. Całkiem długi kawałek. Jest nadal w całości przejezdny, chociaż gdzieniegdzie pojawiło się niezobowiązujące błotko. Jeśli nadal będzie taka zima jak jest to singiel będzie przejezdny również na wiosnę ;)
Wyjazd na singiel był ratunkiem dla umysłu bo na głównych ścieżkach turlały się takie tabuny ludzi, że naprawdę trudno było przejechać!
Jak skończyłam singiel to już było ciemno więc postanowiłam nie brykać po znanych z WKK trasach tylko poćwiczyć zsiadanie z roweru w biegu. Z 15 minut temu poświęciłam. Niestety, nie mogę się nadal przemóc, żeby wsiąść w biegu (tzn. wskoczyć na siodełko).
Przy tym ćwiczeniu zrobiło mi się zimno więc wyjechałam z lasu i na małej górce pod metrem poćwiczyłam jeszcze dość intensywnie podjazdy.
Wracając zafundowałam rowerkowi noworoczne porządne mycie, aż za 7 zł ;)
kadencja 74/125
KOW: 4 (444)
Figlowisko
Czwartek, 8 grudnia 2011 Kategoria wycieczki i inne spontany
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:30 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wieczorem umówiona byłam z Justyną na łyżwy na Figlowisku.
Jak zwykle, pierwsza jazda na łyżwach w sezonie trochę dała się we znaki. Stopy bolą od napięcia mięśni podeszw ;) I zakwasy w "zawiasach" od utrzymywania równowagi.
Jestem prawdę mówiąc tragicznym łyżwiarzem ale przynajmniej umiem jechać do przodu odpychając się na przemian nogami, to wystarczy żeby się dobrze bawić ;)
Na Figlowisku dzikie tłumy, nie spodziewałam się takiej frekwencji - zwłaszcza w środku tygodnia. Nie jest to wielkie lodowisko, więc tłoczno jest prawie zawsze, ale dzisiaj było bardzo tłoczno.
Wszystko by było cacy gdyby nie kilku panów, którzy popisywali się jak to oni wspaniale nie jeżdżą, wykonując dzikie harce i slalom między pozostałymi. Dla takich niedzielnych, jak ja, jest to stresujące, bo wystarczy, że taki wyskoczy przed nosem i od razu można się wywalić. A on pojedzie sobie niefrasobliwie dalej. Grrr. Niestety, zawsze jak tam jestem to się trafi taki jeden czy dwóch pacanów.
Jak zwykle, pierwsza jazda na łyżwach w sezonie trochę dała się we znaki. Stopy bolą od napięcia mięśni podeszw ;) I zakwasy w "zawiasach" od utrzymywania równowagi.
Jestem prawdę mówiąc tragicznym łyżwiarzem ale przynajmniej umiem jechać do przodu odpychając się na przemian nogami, to wystarczy żeby się dobrze bawić ;)
Na Figlowisku dzikie tłumy, nie spodziewałam się takiej frekwencji - zwłaszcza w środku tygodnia. Nie jest to wielkie lodowisko, więc tłoczno jest prawie zawsze, ale dzisiaj było bardzo tłoczno.
Wszystko by było cacy gdyby nie kilku panów, którzy popisywali się jak to oni wspaniale nie jeżdżą, wykonując dzikie harce i slalom między pozostałymi. Dla takich niedzielnych, jak ja, jest to stresujące, bo wystarczy, że taki wyskoczy przed nosem i od razu można się wywalić. A on pojedzie sobie niefrasobliwie dalej. Grrr. Niestety, zawsze jak tam jestem to się trafi taki jeden czy dwóch pacanów.
krowa
Sobota, 19 listopada 2011 Kategoria trening, wycieczki i inne spontany
Km: | 26.00 | Km teren: | 18.00 | Czas: | 01:30 | km/h: | 17.33 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 160160 ( 88%) | HRavg | 129( 71%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Spokojna jazda z akcentem pod koniec.
Postanowiłam dzisiaj wyprowadzić na spacer rower Krzyśka, który stoi u mnie w chacie od jego niefortunnej wywrotki. Pod pretekstem, że chcę sprawdzić, czy po wywrotce wszystko działa i nic się nie uszkodziło. Ale tak naprawdę to chciałam sprawdzić, jak się jeździ na carbonowym rowerze ;)
Od pierwszego "pedalnięcia" zrozumiałam, co mają na myśli testerzy z BB i MR pisząc o sztywności roweru. Jest sztywny jak cholera. Nie umiem opisać na czym ta sztywność polega i czym dokładnie to się różni od mojego bika, ale tę sztywność się czuje przy każdym pokręceniu korbą. To jest naprawdę fajne wrażenie.
Z drugiej strony jednak, to jest krowa. Krowiasta krowa. Niby rozmiar mój, odległość od ziemi OK, odległość od kierownicy OK. Ale już rozumiem, dlaczego Krzysiek jeździ na niskiej kadencji zarzynając blat.
Siedziałam na nim przesunięta mocno do tyłu, w porównaniu do mojego roweru. Przy mocniejszym depnięciu przednie koło myszkowało na boki a z kolei na zakrętach na singlu rower był nieruchawy i nie chciał skręcać. Czułam się na nim niepewnie.
W dodatku rower brykał. Przejechałam przez zwalone drzewo. Podrzuciłam przednie koło... po czym tylne koło wywaliło mnie do góry, niczym rasowy kucyk. Mało nie przeskoczyłam przez kierownicę. Może to brykanie to z radości, że wyprowadziłam rower na spacer?
SRAMowski napęd 3x10. Biegi wskakują lekko ale jest problem z redukcją na kasecie. Być może to kwestia doregulowania. Przełożenia na kasecie są ciaśniej zestopniowane, pewnie jest to plus w terenie (czego nie miałam okazji sprawdzić) jednak mam wrażenie że najmniejsza zębatka nie daje takiej prędkości, jak najmniejsza u mnie (9-tka). Nie miałam jednak czasu policzyć zębów :)
Mam wrażenie, że rower się ciężko rozpędza, ale to pewnie kwestia kadencji. Ja lubię się rozkręcić na wysokiej kadencji a potem dopiero przeskoczyć na wyższe przełożenie. W rowerze Krzyśka się nie da bo rower nie sprzyja wysokiej kadencji.
Ogólnie to... kocham swój rower ;)
bez kadencji bo Krzysiek czujnika nie ma :]
KOW: 3 (270)
Postanowiłam dzisiaj wyprowadzić na spacer rower Krzyśka, który stoi u mnie w chacie od jego niefortunnej wywrotki. Pod pretekstem, że chcę sprawdzić, czy po wywrotce wszystko działa i nic się nie uszkodziło. Ale tak naprawdę to chciałam sprawdzić, jak się jeździ na carbonowym rowerze ;)
Od pierwszego "pedalnięcia" zrozumiałam, co mają na myśli testerzy z BB i MR pisząc o sztywności roweru. Jest sztywny jak cholera. Nie umiem opisać na czym ta sztywność polega i czym dokładnie to się różni od mojego bika, ale tę sztywność się czuje przy każdym pokręceniu korbą. To jest naprawdę fajne wrażenie.
Z drugiej strony jednak, to jest krowa. Krowiasta krowa. Niby rozmiar mój, odległość od ziemi OK, odległość od kierownicy OK. Ale już rozumiem, dlaczego Krzysiek jeździ na niskiej kadencji zarzynając blat.
Siedziałam na nim przesunięta mocno do tyłu, w porównaniu do mojego roweru. Przy mocniejszym depnięciu przednie koło myszkowało na boki a z kolei na zakrętach na singlu rower był nieruchawy i nie chciał skręcać. Czułam się na nim niepewnie.
W dodatku rower brykał. Przejechałam przez zwalone drzewo. Podrzuciłam przednie koło... po czym tylne koło wywaliło mnie do góry, niczym rasowy kucyk. Mało nie przeskoczyłam przez kierownicę. Może to brykanie to z radości, że wyprowadziłam rower na spacer?
SRAMowski napęd 3x10. Biegi wskakują lekko ale jest problem z redukcją na kasecie. Być może to kwestia doregulowania. Przełożenia na kasecie są ciaśniej zestopniowane, pewnie jest to plus w terenie (czego nie miałam okazji sprawdzić) jednak mam wrażenie że najmniejsza zębatka nie daje takiej prędkości, jak najmniejsza u mnie (9-tka). Nie miałam jednak czasu policzyć zębów :)
Mam wrażenie, że rower się ciężko rozpędza, ale to pewnie kwestia kadencji. Ja lubię się rozkręcić na wysokiej kadencji a potem dopiero przeskoczyć na wyższe przełożenie. W rowerze Krzyśka się nie da bo rower nie sprzyja wysokiej kadencji.
Ogólnie to... kocham swój rower ;)
bez kadencji bo Krzysiek czujnika nie ma :]
KOW: 3 (270)
po zdrowym treningu niezdrowy BigMac
Sobota, 5 listopada 2011 Kategoria wycieczki i inne spontany
Km: | 4.50 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:17 | km/h: | 15.88 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Na kolację do McDonalds ;)
Zimno się zrobiło i wietrznie. Brr.
Po dzisiejszym bieganiu boli mnie kolano :( I to całkiem ostro. Podczas jazdy na rowerze też. Mam nadzieję, że mi przejdzie do jutra bo jak pójdę na WKK?
Zimno się zrobiło i wietrznie. Brr.
Po dzisiejszym bieganiu boli mnie kolano :( I to całkiem ostro. Podczas jazdy na rowerze też. Mam nadzieję, że mi przejdzie do jutra bo jak pójdę na WKK?
myjnia :]
Wtorek, 1 listopada 2011 Kategoria wycieczki i inne spontany
Km: | 2.37 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:15 | km/h: | 9.48 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Krzysiek miał dzisiaj wpaść do mnie, zrobić test na strefy tętna na moim trenażerze. Marek jednak stwierdził, że mnie do pokoju z rowerem, brudnym po niedzielnym WKK, nie wpuści. Zatem szybki wypad na myjnię. Zresztą rowerkowi się należało... i smarowanko też.