Wpisy archiwalne w kategorii
test
Dystans całkowity: | 783.86 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 40:15 |
Średnia prędkość: | 22.92 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 173 (95 %) |
Maks. tętno średnie: | 167 (89 %) |
Liczba aktywności: | 31 |
Średnio na aktywność: | 39.19 km i 1h 17m |
Więcej statystyk |
ProgresLab siódme poty
Sobota, 2 grudnia 2017 Kategoria test, trenażer, ze zdjęciami
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:28 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Trenażer | Aktywność: Jazda na rowerze |
Jak się powiedziało A to teraz trzeba powiedzieć B i C :)
B to były pomiary masy ciała u Darka w ProgresLab. Darek potraktował mnie nieco z grubej rury - z całej z nim konsultacji w pamięć zapadło mi głównie to, że jestem gruba i leniwa ;) To, że jestem gruba to akurat wiedziałam ale powiedziane prosto w oczy i prosto z mostu i tak zabolało. A faktem jest, że od 2014 roku, gdzie byłam najlżejsza w mojej historii ścigania się, kilogramy powoli przybywały i od dolnego piku w czerwcu 2014 do listopada tego roku niepostrzeżenie przybyło ich aż 8!!!
Nie dziwota, że coraz gorzej ciągnę pod górę.
Ale leniwa...? No coż, Darek mi to uświadomił - faktycznie, nie zawracam sobie zbytnio głowy przygotowywaniem posiłków, jem co popadnie, zazwyczaj gotowe ze sklepu albo zapycham się chlebem. Mało wartościowe to i mało zbilansowane.
Na tym badaniu, które odbyło się 13 października, pomiary wskazały 73,7kg oraz 27% tłuszczu. Załamka.
Dziś miało się okazać, czy dieta, którą Darek mi po tamtym badaniu zaaplikował, działa. Do pomiaru przystąpiłam z lekkim zdenerwowaniem, bo na mojej wadze domowej nie bardzo widać było różnicę na przestrzeni tego 1,5 miesiąca, ale wyniki dzisiejszego pomiaru były dobre: waga 2,5kg w dół, tłuszcz 2% w dół. Uff.
C to był test wydolnościowy.
Nie ukrywam, że od rana stresowałam się przebiegiem i wynikiem testu, jednak uspokoiłam się po dokonaniu pomiarów ciała. Chwila rozgrzewki, już całkiem spokojnie, potem Darek założył mi maskę Dartha Vadera. Na początek dwa głębokie wdechy, pomiar poboru tlenu i jedziemy. Test był testem tzw. progresywnym. Rozpoczęłam od 100W i co trzy minuty a obciążenie było zwiększane co 3 minuty o 20W. Kręciłam stabilnie nieco powyżej 95rpm, dość długo bez większych problemów, tylko zaczęłam się ostro pocić mimo nawiewu. Darek co jakiś czas pobierał mi krew z palca i mierzył stężenie mleczanu we krwi oraz litościwie ocierał pot z czoła.
Schody zaczęły się przy 220W, już było ciężko. Przy 240W Darek zagrzewał mnie do dalszej jazdy ale mimo mojej wielkiej chęci dojechania tego odcinka do końca, kadencja zaczęła już spadać a oddech i tętno gwałtownie przyspieszyły. Nie dałam rady dojechać pełnych 3 minut na 240W, niestety. Jedak wynik testu jest dobry, FTP wyszło 185W, co jest o 9 więcej niż w listopadzie zeszłego roku.
Choć nie udało mi się dotrwać tych ostatnich 3 minut, i tak jestem zadowolona. Po pierwsze z tego, że udało się coś zrzucić na masie a po drugie z tego, że test poszedł dobrze. Nie ulega wątpliwości, że praca z Łukaszem (Mizu Cycling) w bieżącym roku dała dobre efekty i zapewne, gdyby nie moja demotywacja i wzrost wagi, sezon byłby o wiele bardziej udany.
Mimo wszystko uważam, że zmiana warunków treningowych była mi potrzebna. Już po pierwszej rozmowie z Wojtkiem Marcjoniakiem poczułam przypływ nadziei i determinacji. Miejmy nadzieję, że ten nastrój się utrzyma ;)
B to były pomiary masy ciała u Darka w ProgresLab. Darek potraktował mnie nieco z grubej rury - z całej z nim konsultacji w pamięć zapadło mi głównie to, że jestem gruba i leniwa ;) To, że jestem gruba to akurat wiedziałam ale powiedziane prosto w oczy i prosto z mostu i tak zabolało. A faktem jest, że od 2014 roku, gdzie byłam najlżejsza w mojej historii ścigania się, kilogramy powoli przybywały i od dolnego piku w czerwcu 2014 do listopada tego roku niepostrzeżenie przybyło ich aż 8!!!
Nie dziwota, że coraz gorzej ciągnę pod górę.
Ale leniwa...? No coż, Darek mi to uświadomił - faktycznie, nie zawracam sobie zbytnio głowy przygotowywaniem posiłków, jem co popadnie, zazwyczaj gotowe ze sklepu albo zapycham się chlebem. Mało wartościowe to i mało zbilansowane.
Na tym badaniu, które odbyło się 13 października, pomiary wskazały 73,7kg oraz 27% tłuszczu. Załamka.
Dziś miało się okazać, czy dieta, którą Darek mi po tamtym badaniu zaaplikował, działa. Do pomiaru przystąpiłam z lekkim zdenerwowaniem, bo na mojej wadze domowej nie bardzo widać było różnicę na przestrzeni tego 1,5 miesiąca, ale wyniki dzisiejszego pomiaru były dobre: waga 2,5kg w dół, tłuszcz 2% w dół. Uff.
C to był test wydolnościowy.
Nie ukrywam, że od rana stresowałam się przebiegiem i wynikiem testu, jednak uspokoiłam się po dokonaniu pomiarów ciała. Chwila rozgrzewki, już całkiem spokojnie, potem Darek założył mi maskę Dartha Vadera. Na początek dwa głębokie wdechy, pomiar poboru tlenu i jedziemy. Test był testem tzw. progresywnym. Rozpoczęłam od 100W i co trzy minuty a obciążenie było zwiększane co 3 minuty o 20W. Kręciłam stabilnie nieco powyżej 95rpm, dość długo bez większych problemów, tylko zaczęłam się ostro pocić mimo nawiewu. Darek co jakiś czas pobierał mi krew z palca i mierzył stężenie mleczanu we krwi oraz litościwie ocierał pot z czoła.
Schody zaczęły się przy 220W, już było ciężko. Przy 240W Darek zagrzewał mnie do dalszej jazdy ale mimo mojej wielkiej chęci dojechania tego odcinka do końca, kadencja zaczęła już spadać a oddech i tętno gwałtownie przyspieszyły. Nie dałam rady dojechać pełnych 3 minut na 240W, niestety. Jedak wynik testu jest dobry, FTP wyszło 185W, co jest o 9 więcej niż w listopadzie zeszłego roku.
Choć nie udało mi się dotrwać tych ostatnich 3 minut, i tak jestem zadowolona. Po pierwsze z tego, że udało się coś zrzucić na masie a po drugie z tego, że test poszedł dobrze. Nie ulega wątpliwości, że praca z Łukaszem (Mizu Cycling) w bieżącym roku dała dobre efekty i zapewne, gdyby nie moja demotywacja i wzrost wagi, sezon byłby o wiele bardziej udany.
Mimo wszystko uważam, że zmiana warunków treningowych była mi potrzebna. Już po pierwszej rozmowie z Wojtkiem Marcjoniakiem poczułam przypływ nadziei i determinacji. Miejmy nadzieję, że ten nastrój się utrzyma ;)
test FTP
Wtorek, 15 sierpnia 2017 Kategoria >50 km, dojazdy, test, trening
Km: | 71.46 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:04 | km/h: | 23.30 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Rano czułam się trochę zdechła, nie chciało mi się kręcić zbytnio.
Na pierwszym odcinku, po rozgrzewce, nie mogłam się wkręcić na wyższe tętno. Za mocno zaczęłam (jak zwykle) i ledwo starczyło mi pary na te 5 minut. Po odpoczynku trochę było lepiej ale rozpędu nie starczyło mi na całą dwudziestkę - dość szybko odpadłam i nie mogłam utrzymać mocy, nawet 190 było mi trudno trzymać. Odczucie z testu - słabe ale jakoś się tego spodziewałam.
Wynik testu zasadniczo bez zmian w porównaniu do poprzedniego testu z marca.
5 min: 252
20 min: 214
Podczas testu mijałam się z Damianem, który robił interwały na pętli w przeciwnym kierunku. Po teście nie miałam pomysłu na rozjazd więc zaczęłam powoli wracać, licząc na to, że spotkam Damiana i razem coś pokręcimy - jeśli on też już skończył. Tak się stało. Z planowanego rozjazdu ~1h s1 wyszło ponad 2h s2 ;) Ale fajny dystansik poszedł no i w dobrym towarzystwie.
Na pierwszym odcinku, po rozgrzewce, nie mogłam się wkręcić na wyższe tętno. Za mocno zaczęłam (jak zwykle) i ledwo starczyło mi pary na te 5 minut. Po odpoczynku trochę było lepiej ale rozpędu nie starczyło mi na całą dwudziestkę - dość szybko odpadłam i nie mogłam utrzymać mocy, nawet 190 było mi trudno trzymać. Odczucie z testu - słabe ale jakoś się tego spodziewałam.
Wynik testu zasadniczo bez zmian w porównaniu do poprzedniego testu z marca.
5 min: 252
20 min: 214
Podczas testu mijałam się z Damianem, który robił interwały na pętli w przeciwnym kierunku. Po teście nie miałam pomysłu na rozjazd więc zaczęłam powoli wracać, licząc na to, że spotkam Damiana i razem coś pokręcimy - jeśli on też już skończył. Tak się stało. Z planowanego rozjazdu ~1h s1 wyszło ponad 2h s2 ;) Ale fajny dystansik poszedł no i w dobrym towarzystwie.
test FTP
Sobota, 25 marca 2017 Kategoria >50 km, test, ze zdjęciami
Km: | 50.36 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:06 | km/h: | 23.98 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Jak zwykle, stresowałam się testem i miałam złe przeczucia. Test miał być już jakiś czas temu ale rozchorowałam się i został odwołany. Zastanawiałam się, czy robić test dzisiaj, bo znowu coś - mam straszny katar i kaszel. Jakieś fatum chyba. W dodatku rano czułam się strasznie zdechło. Ale doszłam do wniosku, że skoro i tak idę pojeździć (bo miałam ochotę, bo pogoda była nienajgorsza więc może by tak wreszcie coś pojeździć...), to równie dobrze mogę pojeździć test.
To drugi mój test robiony w plenerze. Już po poprzednim wiem, że wolę robić testy w plenerze bo jakaś taka jest większa motywacja do dociśnięcia. Tak, jakby się jechało czasówkę. No i jest jakieś urozmaicenie, tu zakręt, tam hopka, człowiek się nie skupia tylko na liczniku ale na trasie więc czas szybciej płynie. Trenażer to nie to samo, człowiek jest cały mokry, pot spływa mu po brodzie i szczypie w oczy a serce ma chęć wyskoczyć. Łatwiej w takich warunkach o szybsze zluzowanie.
No więc test w terenie. Oczywiście na pętli w Gassach, gdzieżby indziej ;) Na trasie - dzikie tłumy szosowców. Najpierw, na przyczółkowej, minęłam dużą grupę, chyba ze 20 osób. Być może wracająca grupa Wilanów albo Airbike. Potem, już za Roso, jeszcze dwie mniejsze grupki. No i mnóstwo pojedynczych kolarzy. Od Roso mniej więcej zaczęłam test więc nie machałam nikomu.
Specjalnie przed testem nie sprawdzałam poprzednich wyników, aby się nie sugerować i nic sobie nie zakładać. Okazuje się, że o wiele mniej stresu mam podczas testu jak nie porównuję się do samej siebie.
Pierwsze 5 minut zaczęłam, jak zwykle, za mocno. A zatem po początkowej bardzo wysokiej mocy, średnia zaczęła szybko spadać i na koniec odcinka stanęło na 259 watach. Podczas odcinka odpoczynkowego przemyślałam sprawę i uznałam, że najprawdopodobniej mogę 20minutówkę pojechać w okolicach 220 watów. Starałam się więc trzymać mniej więcej tę wartość podczas głównej części testu. I prawie mi się to udało, na końcówce miałam już pewne problemy z trzymaniem tej wartości ale ostatecznie pomyliłam się zaledwie o 3 waty, końcowy wynik był 217 watów.
Po teście miałam taki atak kaszlu, że mało nie spadłam z roweru. No, mam nadzieję, że nie będę po tym chora ;)
Jestem zaskoczona i bardzo zadowolona z tego wyniku. Ogólnie cały czas mam wrażenie, że jestem nieprzygotowana do sezonu, że nie mam nogi - a pierwszy start już 2 kwietnia i to w dodatku ciężki start (Chęciny). Niemniej jednak, jest to najlepszy mój, jak dotąd, wynik testu. Jest lepszy nawet od najlepszych wyników z końca sezonu (gdzie ftp jest zawsze lepsze niż na początku sezonu). Drobnym problemem jest jednak moja waga, gdyż z powodu ostatniego doła motywacyjnego, jakoś przestałam się nią przejmować. W związku z tym watt/kg jest nienalepsze. Pora się wziąć za siebie.
W każdym razie, być może niepotrzebnie się martwiłam. Ale same cyferki jeszcze o niczym nie świadczą, tak naprawdę prawda wyjdzie na wyścigu... ;)
To drugi mój test robiony w plenerze. Już po poprzednim wiem, że wolę robić testy w plenerze bo jakaś taka jest większa motywacja do dociśnięcia. Tak, jakby się jechało czasówkę. No i jest jakieś urozmaicenie, tu zakręt, tam hopka, człowiek się nie skupia tylko na liczniku ale na trasie więc czas szybciej płynie. Trenażer to nie to samo, człowiek jest cały mokry, pot spływa mu po brodzie i szczypie w oczy a serce ma chęć wyskoczyć. Łatwiej w takich warunkach o szybsze zluzowanie.
No więc test w terenie. Oczywiście na pętli w Gassach, gdzieżby indziej ;) Na trasie - dzikie tłumy szosowców. Najpierw, na przyczółkowej, minęłam dużą grupę, chyba ze 20 osób. Być może wracająca grupa Wilanów albo Airbike. Potem, już za Roso, jeszcze dwie mniejsze grupki. No i mnóstwo pojedynczych kolarzy. Od Roso mniej więcej zaczęłam test więc nie machałam nikomu.
Specjalnie przed testem nie sprawdzałam poprzednich wyników, aby się nie sugerować i nic sobie nie zakładać. Okazuje się, że o wiele mniej stresu mam podczas testu jak nie porównuję się do samej siebie.
Pierwsze 5 minut zaczęłam, jak zwykle, za mocno. A zatem po początkowej bardzo wysokiej mocy, średnia zaczęła szybko spadać i na koniec odcinka stanęło na 259 watach. Podczas odcinka odpoczynkowego przemyślałam sprawę i uznałam, że najprawdopodobniej mogę 20minutówkę pojechać w okolicach 220 watów. Starałam się więc trzymać mniej więcej tę wartość podczas głównej części testu. I prawie mi się to udało, na końcówce miałam już pewne problemy z trzymaniem tej wartości ale ostatecznie pomyliłam się zaledwie o 3 waty, końcowy wynik był 217 watów.
Po teście miałam taki atak kaszlu, że mało nie spadłam z roweru. No, mam nadzieję, że nie będę po tym chora ;)
Jestem zaskoczona i bardzo zadowolona z tego wyniku. Ogólnie cały czas mam wrażenie, że jestem nieprzygotowana do sezonu, że nie mam nogi - a pierwszy start już 2 kwietnia i to w dodatku ciężki start (Chęciny). Niemniej jednak, jest to najlepszy mój, jak dotąd, wynik testu. Jest lepszy nawet od najlepszych wyników z końca sezonu (gdzie ftp jest zawsze lepsze niż na początku sezonu). Drobnym problemem jest jednak moja waga, gdyż z powodu ostatniego doła motywacyjnego, jakoś przestałam się nią przejmować. W związku z tym watt/kg jest nienalepsze. Pora się wziąć za siebie.
W każdym razie, być może niepotrzebnie się martwiłam. Ale same cyferki jeszcze o niczym nie świadczą, tak naprawdę prawda wyjdzie na wyścigu... ;)
test ftp
Niedziela, 20 listopada 2016 Kategoria test, trenażer
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Trenażer | Aktywność: Jazda na rowerze |
5 min: 224 W
20 min: 185 W
20 min: 185 W
test FTP
Sobota, 23 lipca 2016 Kategoria >50 km, test, trening
Km: | 62.40 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:28 | km/h: | 25.30 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
5 min: 251
20 min: 202
FTP: 192
20 min: 202
FTP: 192
test FTP powtórka
Czwartek, 26 maja 2016 Kategoria >50 km, test, trening, ze zdjęciami
Km: | 75.53 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:08 | km/h: | 24.11 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po teście mleczanowym i czasówce dzień później powstała niespójność wyników. Test wykazał próg FTP na 165W natomiast czasówka - 200W (na innym mierniku mocy). Po korespondencji z Prezesem oraz z osobą opisującą test została podjęta decyzja o sprawdzeniu wskazań miernika mocy, na którym był robiony test, ze względu na zaniżone wyniki również innych osób robiących test na tym mierniku. Po porównaniu okazało się, że coś nie halo było z tym miernikiem... ;)
Łukasz postanowił, że wobec tego trzeba by zrobić normalny test FTP żeby potwierdzić wynik z czasówki. Po kilku dniach odpoczynku zatem miałam zrobić dziś test. To miał być pierwszy test w terenie i na PowerTapie (dotychczas robiłam na trenażerze z pomiarem mocy - bez możliwości zapisu tego, niestety).
Przyznam szczerze... stresowałam się tym testem. Po pierwsze czułam ciśnienie na rezultat. Bardzo chciałam, żeby wynik z czasówki się potwierdził bo to o wiele wyższy wynik, niż wszystkie uzyskane dotychczas o tej porze roku. Po drugie, stresowałam się czy wszystko zagra, czy na trasie nie będzie przeszkadzajek, czy nie będzie za duży wmordewind... czy dobrze rozplanowałam na trasie odcinki "zapierniczające" żeby nie trafić w takim odcinku na remont mostka na Jeziorce i tak dalej i tak dalej.
Rozgrzewką był dojazd do Roso. Stamtąd ruszyłam pierwszy odcinek, 5 minut jazdy na maksa. Zaczęłam strasznie mocno i po minucie nieco zdechłam ale dojechałam do końca tego odcinka. W końcu to tylko 5 minut. Trochę mnie jednak zmartwiło, że tak się spaliłam i bałam się, że nie zdzierżę dwudziestominutówki. W ciągu 10 minut odpoczynku pomiędzy szybkimi odcinkami chciałam, żeby tętno spadło do s1 ale ni cholery nie chciało. Nawet przy braku pedałowania nie chciało. To zmartwiło mnie jeszcze bardziej.
Sezon na kichanie seriami po 5 minut oraz wysypkę na kolanach po każdej jeździe, uważam za otwarty ;)
Minęłam remontowany mostek na Jeziorce i jeszcze chwilę próbowałam uspokoić tętno ale nie dało rady. Po 10 minutach odpoczynku przyszedł czas na odcinek właściwy. Start na prostej wzdłuż wału do Gassów, potem w prawo przez Czernidła i Łęg, znów w prawo do Ciszycy i wracamy na wał. Trasa czasówki Łurzyckie Ściganie, trasa czasówki Kross Road Tour i wreszcie - moja #wciążtasamapętla ;) Trasa, którą znam na pamięć, mogę prawie z zamkniętymi oczami jechać bo znam rozkład wszystkich dziur w asfalcie.
Ten odcinek to było te ważne 20 minut, z których brana jest średnia do wyliczenia progu FTP.
Też zaczęłam za mocno ale czas tego mocnego początku był zdecydowanie krótszy. Watomierz pokazywał sporo powyżej 200W przez pierwszą połowę ale powoli ta wartość spadała. W drugiej połowie przeważały wartości poniżej 200W, i też coraz mniej i zaczęłam się wkurzać na siebie, że nie potrafię od początku równo jechać, że spieprzyłam ten test i że FTP nie wyjdzie 200W tylko znacznie mniej.
Na końcówce pętli miałam niespodziankę w postaci trzech czy czterech aut, które jechały w stronę znanego wszystkim okolicznym kolarzom miejsca przy wale, w którym zawsze parkują samochody a ich pasażerowie udają się na wał i nad Wisłę.
Droga wąska, samochody jechały dość wolno a ja, skulona na lemondce zapierniczałam ile jeszcze sił w nogach mi zostało i i byłam coraz bliżej.
I cud się stał. Każdy z kierowców uprzejmie zjechał na prawą stronę drogi, abym mogła go wyminąć. Oczywiście nie obyło się bez drobnych zwolnień, bo tam naprawdę jest wąsko i nie chciałam się wbić ani w samochód ani w wał. Więc trzeba było na moment zejść z lemondki na baranka, dla lepszej kontroli roweru. Niemniej jednak, byłam szczerze zaskoczona takim zachowaniem - zwłaszcza znając historię jak to jeden kolarz musiał się ratować ucieczką na pole, żeby nie zostać staranowanym przez auto. Mam jednak podejrzenia, że tym razem to kierowcy, widząc mnie pędzącą z tyłu, postanowili ratować się ucieczką na pole, żeby nie zostać staranowanymi przez rower ;)
Oprócz tego, w miejscu "parkingu" pełno łazików - Bożocielnych rowerzystów stojących z rowerami w poprzek, rolkarzy, wypakowujących z samochodów leżaki i kosze piknikowe... a ja po prostu prułam tamtędy, co jakiś czas wrzeszcząc "uwaga" albo "z drogi" ;) Udało się w nikogo nie wbić, uff.
Lepszej pogody na test nie można było sobie wymarzyć :D
Wreszcie koniec. Przyznam, że nie czułam się tak spruta jak po czasówce. Może mogłam to pojechać mocniej, chociaż nie sądzę. W każdym razie Garmin, złośliwie, nie chciał mi pokazać średniej mocy z tego odcinka. Tzn. mogłabym to zobaczyć po zakończeniu i zapisaniu treningu, być może też po ustawieniu odpowiedniego pola na ekranie, ale postanowiłam tego nie robić tylko się wyluzować a wynik zobaczyć w domu :)
Wyluzowałam się skutecznie. Jeżdżąc w sumie 3 godziny z okładem, nakręcając 75km i zaliczając kilka okolicznych hopek. Jeździło mi się super i nawet nie czułam się szczególnie zmęczona.
W domu sprawdziłam wyniki :) FTP wyszło 199W a więc prawie tak samo jak na czasówce, uff... ;)
Łukasz postanowił, że wobec tego trzeba by zrobić normalny test FTP żeby potwierdzić wynik z czasówki. Po kilku dniach odpoczynku zatem miałam zrobić dziś test. To miał być pierwszy test w terenie i na PowerTapie (dotychczas robiłam na trenażerze z pomiarem mocy - bez możliwości zapisu tego, niestety).
Przyznam szczerze... stresowałam się tym testem. Po pierwsze czułam ciśnienie na rezultat. Bardzo chciałam, żeby wynik z czasówki się potwierdził bo to o wiele wyższy wynik, niż wszystkie uzyskane dotychczas o tej porze roku. Po drugie, stresowałam się czy wszystko zagra, czy na trasie nie będzie przeszkadzajek, czy nie będzie za duży wmordewind... czy dobrze rozplanowałam na trasie odcinki "zapierniczające" żeby nie trafić w takim odcinku na remont mostka na Jeziorce i tak dalej i tak dalej.
Rozgrzewką był dojazd do Roso. Stamtąd ruszyłam pierwszy odcinek, 5 minut jazdy na maksa. Zaczęłam strasznie mocno i po minucie nieco zdechłam ale dojechałam do końca tego odcinka. W końcu to tylko 5 minut. Trochę mnie jednak zmartwiło, że tak się spaliłam i bałam się, że nie zdzierżę dwudziestominutówki. W ciągu 10 minut odpoczynku pomiędzy szybkimi odcinkami chciałam, żeby tętno spadło do s1 ale ni cholery nie chciało. Nawet przy braku pedałowania nie chciało. To zmartwiło mnie jeszcze bardziej.
Sezon na kichanie seriami po 5 minut oraz wysypkę na kolanach po każdej jeździe, uważam za otwarty ;)
Minęłam remontowany mostek na Jeziorce i jeszcze chwilę próbowałam uspokoić tętno ale nie dało rady. Po 10 minutach odpoczynku przyszedł czas na odcinek właściwy. Start na prostej wzdłuż wału do Gassów, potem w prawo przez Czernidła i Łęg, znów w prawo do Ciszycy i wracamy na wał. Trasa czasówki Łurzyckie Ściganie, trasa czasówki Kross Road Tour i wreszcie - moja #wciążtasamapętla ;) Trasa, którą znam na pamięć, mogę prawie z zamkniętymi oczami jechać bo znam rozkład wszystkich dziur w asfalcie.
Ten odcinek to było te ważne 20 minut, z których brana jest średnia do wyliczenia progu FTP.
Też zaczęłam za mocno ale czas tego mocnego początku był zdecydowanie krótszy. Watomierz pokazywał sporo powyżej 200W przez pierwszą połowę ale powoli ta wartość spadała. W drugiej połowie przeważały wartości poniżej 200W, i też coraz mniej i zaczęłam się wkurzać na siebie, że nie potrafię od początku równo jechać, że spieprzyłam ten test i że FTP nie wyjdzie 200W tylko znacznie mniej.
Na końcówce pętli miałam niespodziankę w postaci trzech czy czterech aut, które jechały w stronę znanego wszystkim okolicznym kolarzom miejsca przy wale, w którym zawsze parkują samochody a ich pasażerowie udają się na wał i nad Wisłę.
Droga wąska, samochody jechały dość wolno a ja, skulona na lemondce zapierniczałam ile jeszcze sił w nogach mi zostało i i byłam coraz bliżej.
I cud się stał. Każdy z kierowców uprzejmie zjechał na prawą stronę drogi, abym mogła go wyminąć. Oczywiście nie obyło się bez drobnych zwolnień, bo tam naprawdę jest wąsko i nie chciałam się wbić ani w samochód ani w wał. Więc trzeba było na moment zejść z lemondki na baranka, dla lepszej kontroli roweru. Niemniej jednak, byłam szczerze zaskoczona takim zachowaniem - zwłaszcza znając historię jak to jeden kolarz musiał się ratować ucieczką na pole, żeby nie zostać staranowanym przez auto. Mam jednak podejrzenia, że tym razem to kierowcy, widząc mnie pędzącą z tyłu, postanowili ratować się ucieczką na pole, żeby nie zostać staranowanymi przez rower ;)
Oprócz tego, w miejscu "parkingu" pełno łazików - Bożocielnych rowerzystów stojących z rowerami w poprzek, rolkarzy, wypakowujących z samochodów leżaki i kosze piknikowe... a ja po prostu prułam tamtędy, co jakiś czas wrzeszcząc "uwaga" albo "z drogi" ;) Udało się w nikogo nie wbić, uff.
Lepszej pogody na test nie można było sobie wymarzyć :D
Wreszcie koniec. Przyznam, że nie czułam się tak spruta jak po czasówce. Może mogłam to pojechać mocniej, chociaż nie sądzę. W każdym razie Garmin, złośliwie, nie chciał mi pokazać średniej mocy z tego odcinka. Tzn. mogłabym to zobaczyć po zakończeniu i zapisaniu treningu, być może też po ustawieniu odpowiedniego pola na ekranie, ale postanowiłam tego nie robić tylko się wyluzować a wynik zobaczyć w domu :)
Wyluzowałam się skutecznie. Jeżdżąc w sumie 3 godziny z okładem, nakręcając 75km i zaliczając kilka okolicznych hopek. Jeździło mi się super i nawet nie czułam się szczególnie zmęczona.
W domu sprawdziłam wyniki :) FTP wyszło 199W a więc prawie tak samo jak na czasówce, uff... ;)
test mleczanowy
Sobota, 14 maja 2016 Kategoria test
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Trenażer | Aktywność: Jazda na rowerze |
Test przy dużym zmęczeniu, dane wyszły nieco zafałszowane bo: tętno b. niskie (zmęczenie), zaniżone wartości mocy (coś nie halo z kołem do testów)
test FTP
Sobota, 20 lutego 2016 Kategoria test, trenażer
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
5: 168
20: 138
20: 138
test
Sobota, 28 listopada 2015 Kategoria trenażer, test
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Trenażer | Aktywność: Jazda na rowerze |