kanteleblog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(19)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kantele.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2012

Dystans całkowity:540.53 km (w terenie 179.94 km; 33.29%)
Czas w ruchu:31:01
Średnia prędkość:18.90 km/h
Maks. tętno maksymalne:175 (97 %)
Maks. tętno średnie:160 (88 %)
Liczba aktywności:29
Średnio na aktywność:21.62 km i 1h 04m
Więcej statystyk

takie tam, po singlu

Sobota, 30 czerwca 2012 Kategoria trening, wycieczki i inne spontany
Km: 28.20 Km teren: 20.00 Czas: 01:43 km/h: 16.43
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: 146146 ( 81%) HRavg 116( 64%)
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Scott Scale 70 Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś zadana "spokojna jazda" a chęć spora więc postanowiłam pokręcić się po lesie. Udało mi się nawet namówić Marka, żeby mi potowarzyszył.
Upał był niemiłosierny ale na szczęście w lesie okazało się być dość przyjemnie. Pokręciliśmy się trochę po głównych ścieżkach, potem zaciągnęłam Marka na singla, pokazując mu miejsca, gdzie trzeba skakać z rowerem przez zwalone drzewa ;) Pewnie nie był zachwycony bo jego rower jest "ciut" cięższy niż mój. Ale cierpiał w milczeniu ;)
Gdy wracaliśmy do domu ścieżką przy KEN, w okolicach metra Natolin natknęliśmy się na miłych państwa, promujących swoją restaurację w ten sposób, że częstowali przejeżdżających rowerzystów pyszną lemoniadą :D To był strzał w dziesiątkę w tym upale.

kadencja 70/160

odpuszczam

Piątek, 29 czerwca 2012 Kategoria >50 km, dojazdy, trening
Km: 50.33 Km teren: 4.00 Czas: 02:26 km/h: 20.68
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: 157157 ( 87%) HRavg 123( 68%)
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: b'twin Triban 3 (sprzedany) Aktywność: Jazda na rowerze
Po rozważeniu wszelkich za i przeciw postanowiłam jednak sobie odpuścić resztę Mazovii. Chyba nie ma co ryzykować. Nawet przy ostrożnej jeździe, prawdopodobieństwo wypadku (niekoniecznie z powodu mojego błędu) jest zbyt duże. Co widać było na Gwieździe Mazurskiej (gleba w piasku i mega siniec na boku kolana - noga mnie boli jeszcze teraz). Co oczywiście nie stoi na przeszkodzie, żeby sobie po prostu jeździć na rowerze ;)

Dzisiaj miałam naprawdę ogromną ochotę sobie pojeździć. W planie spokojna jazda tylko z dwuminutowym akcentem więc postanowiłam przetestować nową ścieżkę na wale wiślanym. Faktycznie, jest fajna, mocno ubita - bez problemu daje się jechać kolarką. Ale jest krótka.
Zrobiłam sobie trochę dłuższą rundę z pracy, wzdłuż Wisły, przez Kępę Obórską, Obórki i Okrzeszyn ale potem nie wracałam przez Kabaty tylko jeszcze okrężną trasą Przyczółkową i koło Św. "Opaczności".
Na Antoniewskiej jak zwykle atrakcje w postaci potwornie zniszczonej, klasycznej sześciokątnej płyty chodnikowej. Ze dwa kilometry. Myślę, że ten odcinek można z powodzeniem nazwać "Piekłem Południa (Warszawy) i przepuścić tędy jakiś wyścig kolarski ;)
Wzdłuż Wisły za to coraz więcej asfaltu. Jeszcze został jeden paskudny kawałek z płyt betonowych, którym kolarką jedzie się naprawdę... niekomfortowo oraz, za przejazdem kolejowym, trochę dziurawego szutru (ale to i tak "pikuś" w porównaniu do Antoniewskiej). Ciekawe, kiedy tu też położą asfalt.

"Akcent" dzisiaj bezproblemowo, jeśli chodzi o tętno. Wkręcenie się do 3 strefy nie stanowiło żadnego problemu, jednak do czwartej nie zdążyłam (akcent krótki, 2 minuty), choć było blisko. Najwyraźniej mój organizm trochę odżył po przerwie no i samopoczucie się poprawiło (dziś drugi dzień z rzędu bez mdłości).

kadencja 76/110

dość tego! :)

Czwartek, 28 czerwca 2012 Kategoria dojazdy
Km: 32.14 Km teren: 0.00 Czas: 01:35 km/h: 20.30
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: 165165 ( 91%) HRavg 128( 71%)
Kalorie: kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
Od piątku (czyli prawie od tygodnia) nie ruszyłam roweru. Przede wszystkim z powodu niezbyt dobrego samopoczucia, momentami wręcz fatalnego. Np. wczoraj cały dzień było mi niedobrze i jadąc do pracy musiałam na moment wysiąść z metra żeby nie "fajtnąć" a po południu z tego powodu nie poszłam na trening WKK :(

Dzisiaj za to odmiana - pierwszy dzień od prawie tygodnia, kiedy czuję się dobrze. Niespodzianka!

Niespodzianka też była gdy wlazłam rano na wagę. +2kg. No ale czego można się spodziewać, gdy od tygodnia się kompletnie nic nie robi (w sensie treningi, czy choćby jedynie transport na rowerze), za to je się zdecydowanie więcej niż dotychczas. Obcy w brzuchu zdecydowanie się za bardzo rządzi moim apetytem.

Pogoda za oknem zachęcająca, samopoczucie dobre więc niejako automatycznie wskoczyłam dzisiaj w ciuchy rowerowe.
Po tej kilkudniowej przerwie rano jechało mi się trochę ciężkawo, ale bardzo przyjemnie. W dodatku temperatura idealna na rower.

Postanowiłam już, że odpuszczam sobie Uphill Śnieżka. Z przykrością, ale rozsądek mi mówi, żeby sobie darować. Poważnie zastanawiam się, czy sobie również nie darować reszty Mazovii. Trudno, nie będzie generalki. Ale chyba finalnie zdecyduję przed Kozienicami, które są w przyszły weekend.

bieganie? chyba nie

Niedziela, 24 czerwca 2012 Kategoria bieganie, trening
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: 00:16 km/h: 0.00
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: 164164 ( 91%) HRavg 134( 74%)
Kalorie: kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
Mój organizm bardzo wyraźnie daje mi do zrozumienia, że on nie chce się przemęczać. Jeszcze rower jakoś ujdzie, bo nie jest tak męczący. Ale bieganie? Co to, to nie.
Dziś w planie był trening, który uważam za lekki - 4 km rozgrzewki, potem rytmy 10x 100m x 100m i 1 km rozbiegania.
Niestety, jak tylko zaczęłam przebierać nogami, tętno skoczyło do 4 strefy i nie chciało spaść. Jak mam w takich warunkach zrobić rytmy w 3 strefie?
Próbowałam biec jak najwolniej ale po około kilometrze dopadła mnie tak straszliwa kolka, że w ogóle nie mogłam biec. Więc trochę szłam, trochę biegłam aż w końcu się poddałam i wróciłam do domu spacerem.

przyjemnie

Piątek, 22 czerwca 2012 Kategoria trening
Km: 31.88 Km teren: 0.00 Czas: 01:36 km/h: 19.92
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: 145145 ( 80%) HRavg 118( 65%)
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: b'twin Triban 3 (sprzedany) Aktywność: Jazda na rowerze
Z rana było dość chłodno, około 17 stopni. Ale parno. Coś się zanosiło. Dojechałam do pracy cała zziajana. Jednak rozlazło się w ciągu dnia i po południu powietrze zelżało. Było trochę cieplej, ale dużo przyjemniej niż rano. Fajnie mi się jechało z pracy - w dodatku przez większą część trasy z wiatrem.
Dziś tylko lekka jazda regeneracyjna więc to, że jadę z wiatrem bardzo mi odpowiadało.

kadencja 75/110

WKK z komarami

Środa, 20 czerwca 2012 Kategoria trening
Km: 21.05 Km teren: 13.00 Czas: 02:04 km/h: 10.19
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: 157157 ( 87%) HRavg 119( 66%)
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Scott Scale 70 Aktywność: Jazda na rowerze
Cieszyłam się, jeszcze niedawno, że nie mam dolegliwości związanych z ciążą - tzn. tak zwanych "mdłości porannych". Poza pewnym delikatnym permanentnym zmęczeniem i rozkojarzeniem nic mi nie dolegało.
Ale przyszła kryska na Matyska. Ostatnich parę dni jest bardzo niesympatyczne. Ciągle jest mi niedobrze a zmęczenie jest takie, że rano nie chce mi się nawet jechać do pracy na rowerze a od godz. 13tej same mi się oczy zamykają, zasypiam na blacie biurka i kompletnie nie nadaję się do pracy. Przy okazji przekonałam się, że "poranne" mdłości są "poranne" tylko z nazwy.

Dziś pojechałam do pracy metrem a czułam się tak, że prawie wysiadłam z metra w trakcie, żeby zaczerpnąć nieco powietrza. Masakra.

Po południu zastanawiałam się poważnie, czy iść na trening WKK. Treningi zaczęły się już kilka tygodni temu jednak ze względu na różne wizyty u lekarzy nie mogłam w nich uczestniczyć. Dlatego bardzo chciałam iść. Nie tylko ze względu na sam trening ale również z powodów towarzyskich. Czułam się nie za dobrze, ale zdecydowałam się jednak pójść. W końcu daleko z Kabat do domu nie mam - w razie czego zawsze mogę przerwać trening i wrócić.

Na początek pewna konsternacja bo zastępca Błażeja przyjechał na kolarce... i zaproponował trening szosowy. Chyba nie bardzo to odpowiadało uczestnikom bo skończyło się na tym, że zastępca Błażeja się oddalił a trening poprowadził Michał, który jest niezłym harpaganem i bardzo dobrze jeździ w terenie. I bardzo dobrze, nowe, świeże i entuzjastyczne podejście do treningu :)
Podobało mi się, że Michał jeździł razem ze słabszymi i wyjaśniał jak optymalnie podjechać/zjechać, tor jazdy, technikę itd.
Miało to jednak swoje złe strony. A mianowicie dość długie przystanki, żeby wysłuchać instrukcji oraz po przejechaniu odcinka - oczekiwanie na resztę grupki. Efekt... zeżarły nas komary. Ja, niestety, zapomniałam zastosować przed wyjściem oprysk a nie było akurat w pobliżu Krzyśka (który jak się okazało podczas Gwiazdy Mazurskiej, ściąga komary skuteczniej ode mnie) bo jeździł pętlę swoim tempem, nie czekając na resztę maruderów.

Grana była pętla stanowiąca połączenie dwóch znanych mniejszych pętli, z pewnymi modyfikacjami. O ile pierwsza część, w "wąwozie" jak zwykle sprawiła mi pewne problemy o tyle druga część, po drugiej stronie ścieżki, w zasadzie żadnych (poza jednym wrednym korzeniem). Jednak jeździło mi się nie za dobrze. Czułam się zdechła i brzuch mnie bolał (chyba mój żołądek nie potraktował zbyt poważnie ogórkowo-pomidorowej sałatki, którą zjadłam przed wyjściem z domu), ale wytrwałam do końca treningu.

Było w sumie fajnie i cieszę się, że jednak byłam na treinngu.

Trening trochę mnie ożywił ale nie za długo. Po powrocie do domu zasnęłam na kanapie i obudziłam się o 23ciej tylko po to, żeby przenieść się do sypialni ;)


kadencja 69/113

lekko ale ciężko

Wtorek, 19 czerwca 2012 Kategoria dojazdy, trening
Km: 27.50 Km teren: 0.00 Czas: 01:16 km/h: 21.71
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: 149149 ( 82%) HRavg 113( 62%)
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: b'twin Triban 3 (sprzedany) Aktywność: Jazda na rowerze
Na moją prośbę Jacek rozpisał mi na ten tydzień naprawdę lekkie treningi. I dobrze, bo chyba bym nie zniosła serii powtórzeń w 3 strefie.
Więc na dzisiaj spokojna jazda zakończona tylko 2-minutowym akcentem.
Bardzo starałam się na ten akcent wkręcić chociaż do tej 3 strefy ale mi się nie udało, nawet po wrzuceniu na blat.

Wieczorem relaks na basenie a potem nasmarowanie Skociny po niedzielnym błotku maratonowym.

kadencja 76/99

sio, do domu!

Wtorek, 19 czerwca 2012 Kategoria dojazdy
Km: 9.29 Km teren: 0.00 Czas: 00:29 km/h: 19.22
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: 147147 ( 81%) HRavg 120( 66%)
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: b'twin Triban 3 (sprzedany) Aktywność: Jazda na rowerze
Och, ciężko się dzisiaj jechało do pracy. Silny wiatr bardzo starał się zagnać mnie nazad do domu, ale jakoś dotarłam do pracy.
Ktoś na Al. Niepodległości potrącił wiewiórkę, ruda kita leżała na krawężniku :( Szkoda zwierzątka. Ale skąd ona się tam wzięła w ogóle?

upał

Poniedziałek, 18 czerwca 2012 Kategoria dojazdy
Km: 24.78 Km teren: 0.00 Czas: 01:21 km/h: 18.36
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: 144144 ( 80%) HRavg 110( 61%)
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: b'twin Triban 3 (sprzedany) Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś upał był od rana. Niby tylko 19 stopni a niebo zasnute, ale duchota dawała się we znaki już o 7 rano. Po południu za to zrobiło się okropnie gorąco. Prawdę mówiąc, na samą myśl o wyjściu z pracy robiło mi się gorąco. Ale wyszłam. I w sumie nie było tak najgorzej - jechałam sobie spokojnie, starając się nie przekraczać tętna 120. Przy takim tempie to nawet wmordewind tak nie przeszkadza. Po wczorajszych zawodach w Lublinie dzisiaj, o dziwo, jechało mi się całkiem dobrze. No, a przynajmniej lepiej w porównaniu do zeszłego tygodnia.
Jednak gdy pisałam do Jacka z zapisami zeszłotygodniowego treningu, poprosiłam go żeby mi trochę w tym tygodniu zluzował.
Całe szczęście, że nie mam w ten weekend żadnych zawodów.

Merida Mazovia MTB Marathon Lublin - dramat na dwóch kołach

Niedziela, 17 czerwca 2012 Kategoria wyścigi, ze zdjęciami
Km: 27.00 Km teren: 24.00 Czas: 01:23 km/h: 19.52
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: 167167 ( 92%) HRavg 146( 81%)
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Scott Scale 70 Aktywność: Jazda na rowerze
Dzisiejsze zawody to kompletna klapa. Cały tydzień czułam się zdechła i miałam ochotę nie jechać do żadnego Lublina. Jak to mówią, pierwsza myśl jest najlepsza, powinnam była sobie odpuścić ale postanowiłam jednak pojechać bo musiałam jeszcze zaliczyć co najmniej 3x dystans Mega żeby się liczyć w generalce.

Jedziemy do Lublina we trójkę. Janek, Piotr i ja. W aucie jest gorąco, nie ma klimy. Ale rano to jeszcze pół biedy. Jakoś to znosimy.
Dojeżdżamy na miejsce z pewnym zapasem więc nauczona doświadczeniem idę zobaczyć początek trasy. Już na objeździe jest mi ciężko - początek po asfalcie pod górkę a potem wmordewind. Asfalt nie za długi, bardzo szybko wjeżdża się do lasu - tu trzeba uważać, żeby nie złapać gumy bo jest trochę błotka, w którym tapla się pokruszony gruz.

Upał jest dziś niemiłosierny, na szczęście sektory startowe są między drzewami więc się tego mocno nie odczuwa. Mimo wszystko, zamiast na trasę mam ochotę wjechać do Zalewu Zembrzyckiego, obok którego jest miasteczko maratonowe.

W sektorze rozmawiam z kilkoma osobami. Widzę, że jest dziś wyjątkowo silna reprezentacja mojej płci. Zwykle w sektorze widzę kilka kobiet, dzisiaj jest ich co najmniej kilkanaście. Niektóre wciskają się bardziej do przodu, ale ja sobie stoję z tyłu sektora. Wiem, że będzie mi się dzisiaj źle jechało i nie ma sensu się ustawiać na początku i blokować wszystkich szybszych.
Mój zamiar jest taki, żeby przejechać ten maraton, po prostu odbębnić do generalki. Bez nastawiania się na wynik.

Start następuje ciut wcześniej, niż było w planie. Jadę sobie niespiesznie, na asfalcie nie gnam, trzymam się grupy z tyłu.

Po starcie wyjechałam z obiektywu (zdjęcie z galerii Patrycji B)



Po wjeździe do lasu trasa robi się wąska. Już widzę pierwszych gumołapaczy na początkowym gruzowym odcinku.
Im dalej w las tym więcej błota, kolein i kałuż. Stawka nie zdążyła się rozciągnąć na początkowym odcinku i w związku z tym jest bardzo tłoczno i niebezpiecznie. Błoto, koleiny, wąska droga - bardzo łatwo o kolizję.

Jedzie mi się bardzo źle, w dodatku się stresuję, żeby się nie wywrócić. Właściwie to teraz mogę już nawet napisać dlaczego.

Otóż, jestem w ciąży. :):):)

Lekarz co prawda nie zabronił mi trenować, nawet zalecił. Nie zabronił też się ścigać, ale kategorycznie zabronił się wywracać :) Dlatego już w Toruniu jechałam dość asekuracyjnie.

Jakieś 2 cm wzrostu


Dlatego jadę ostrożnie i z lekkimi obawami. Na piątym kilometrze jest mi już tak źle i noga tak kompletnie nie chce kręcić, że mam ochotę zawrócić i zgłosić "DNF". Dochodzę jednak do wniosku, że niech chociaż będzie z tego jakiś pożytek.

Na 7 kilometrze podejmuję decyzję że się nie ścigam i potraktuję to jak trening jazdy w terenie. Maja Włoszczowska kiedyś powiedziała, że "najgorszy wyścig jest lepszy niż najlepszy trening" i tak to traktuję. Decyduję się zamiast na Mega, skręcić na Fit. Dalej jadę już dość spokojnie, bez napinania się i trochę mi się poprawia ale noga nie podaje zupełnie. Makabra.
W dodatku nowe koło wydaje mi się wiotkie. Nie wiem, czy to kwestia ogólnej mojej złej dyspozycji, czy faktycznie jest wiotkie. Muszę je potestować.

Wszyscy mnie wyprzedzają. Młodzi, starzy, chudzi, grubi, mamy z dziećmi, babcie z wózkami i paniusie z psami ;) Ale się nie przejmuję zanadto. Po prostu sobie jadę spacerowo nieledwie. Gdzieś około 20-go kilometra mija mnie Marysia Lipowiecka i próbuje mnie dopingować, ale ja już nie mam ochoty jej gonić.

Jadę spacerowo


Trochę sił wydobywam z siebie jedynie na kawałku asfaltu, gdzie wyprzedzam kilka osób, i potem już dopiero na mecie, gdzie staram się, żeby przynajmniej finisz był w dobrym stylu ;)

Staram się, żeby finisz był w dobrym stylu


Za metą spotykam Norberta z jeszcze jednym znajomym z treningów WKK. Też skręcili na Fit z powodu upału. Za chwilę dojeżdża jeszcze Arek, który dość mocno nadrobił dystans bo zmylił trasę i z tego powodu zgłosił DNF.
Gdy stoimy w kolejce do myjki podchodzi Marysia. Sprawdziła online wyniki i jestem chyba szósta. Hm, dziwne.

Dystans 27 km, czas 01:23:21
Miejsce K3 6/20, open 23/57.
Strata do 1 w kategorii ok. 12 min.
Wziąwszy pod uwagę to, jak beznadziejnie jechałam, to całkiem niezłe miejsce w kategorii i rating też niezgorszy 85,4%. Ale to tylko świadczy że albo wszystkim się źle jechało (pewnie przez ten upał) albo że na Fit jeżdżą cieniasy ;) Ale skoro nawet znajome wycinaki skręciły na Fit z powodu upału, to musiało być ogólnie źle.

Niestety, ten "występ" nie liczy mi się do generalki więc nadal mam 3x do zaliczenia.

Moich towarzyszy podróży jeszcze nie widać, oni jadą Mega. W międzyczasie trochę się opłukuję i wpycham w siebie makaron z warzywkami grillowanymi (całkiem niezły) i mnóstwo ciasta. Gdy w końcu pojawiają się, okazuje się, że mają naprawdę dobre czasy. Piotr coś około 02:02 a Jasiek ze 12 minut dłużej (zmiana przedziurawionej dętki), na dystansie 57 km. Szacun.

Skoro już są, to zbieramy się do domu. W aucie potworny upał i dopada mnie zmęczenie. Czuję się jakbym nie przejechała Fit tylko Giga. W domu zasypiam na meczu Holandia-Portugalia ;)

#
kadencja 72/110

kategorie bloga

Moje rowery

KTM Strada 2000 24420 km
Scott Scale 740 6502 km
Scott Scale 70 18070 km
b'twin Triban 3 (sprzedany) 2423 km
Scott Scale 80 (skradziony) 507 km
Giant Rincon (sprzedany) 9408 km
Trenażer 51 km
rower z Veturilo 323 km

szukaj

archiwum