Wpisy archiwalne w miesiącu
Listopad, 2010
Dystans całkowity: | 519.70 km (w terenie 69.00 km; 13.28%) |
Czas w ruchu: | 43:24 |
Średnia prędkość: | 15.03 km/h |
Maksymalna prędkość: | 43.20 km/h |
Suma podjazdów: | 6884 m |
Maks. tętno maksymalne: | 176 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 140 (79 %) |
Suma kalorii: | 27373 kcal |
Liczba aktywności: | 30 |
Średnio na aktywność: | 22.60 km i 1h 26m |
Więcej statystyk |
Biegi na nartach czas zacząć
Wtorek, 30 listopada 2010 Kategoria biegówki, trening, trenażer
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:37 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Trenażer | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ojjjj posypało, posypało... Wczoraj było bardzo wietrznie i nieprzyjemnie więc myśl o biegówkach wywietrzała mi wczoraj z głowy jak tylko wyszłam z pracy :) I tak, dotarcie z Metra Ursynów na Okaryny (na piechotę) do mojego trenera było wyczynem heroicznym ale utwierdziło mnie w przekonaniu, że trzeba poczekać aż przestanie wiać ;)
Za to dzisiaj... dzisiaj jest wspaniale, spokojnie, mroźno i jeszcze troszeczkę białego puchu dosypało.
Miałam zaplanowane podjazdy ale z dobrze poinformowanych źródeł otrzymałam informację, że Agrykola zasypana... więc podjazdy przeniosłam na "dmuchaną lalę", poprzedzając godzinką na biegówkach w ramach rozgrzewki. Oczywiście, żeby nie iść daleko, obskoczyłam "Smródkę" dookoła, ale dzisiaj prawie aż do samego domu dotarłam na nartach (dróżki osiedlowe nie są zbyt dobrze odśnieżone.
Biegówki: 4,78 km // 1:08:46 (taaak, wiem, że wolno się poruszam na tym...)
HR 136/165
KOW: 3
obciążenie: 204
Trenażer:
Kat: F1
10x 500m (5-tka na manetce + przełożenie 2x4 ) + 500m odpoczynku (za wyjątkiem ostatniego powtórzenia, po którym 25 min rozjazd)
HR 111/148
kadencja 55/73
KOW: 6
obciążenie: 432
a zapis z Garmina wygląda jak dzieło szalonego artysty:
suma obciążeń: 636
Za to dzisiaj... dzisiaj jest wspaniale, spokojnie, mroźno i jeszcze troszeczkę białego puchu dosypało.
Miałam zaplanowane podjazdy ale z dobrze poinformowanych źródeł otrzymałam informację, że Agrykola zasypana... więc podjazdy przeniosłam na "dmuchaną lalę", poprzedzając godzinką na biegówkach w ramach rozgrzewki. Oczywiście, żeby nie iść daleko, obskoczyłam "Smródkę" dookoła, ale dzisiaj prawie aż do samego domu dotarłam na nartach (dróżki osiedlowe nie są zbyt dobrze odśnieżone.
Biegówki: 4,78 km // 1:08:46 (taaak, wiem, że wolno się poruszam na tym...)
HR 136/165
KOW: 3
obciążenie: 204
Trenażer:
Kat: F1
10x 500m (5-tka na manetce + przełożenie 2x4 ) + 500m odpoczynku (za wyjątkiem ostatniego powtórzenia, po którym 25 min rozjazd)
HR 111/148
kadencja 55/73
KOW: 6
obciążenie: 432
a zapis z Garmina wygląda jak dzieło szalonego artysty:
suma obciążeń: 636
a kto mówił, że jak jest śnieg to nie ma błota?
Niedziela, 28 listopada 2010 Kategoria trening
Km: | 27.92 | Km teren: | 20.00 | Czas: | 02:17 | km/h: | 12.23 |
Pr. maks.: | 32.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 162162 ( 92%) | HRavg | 134( 76%) |
Kalorie: | 1588kcal | Podjazdy: | 185m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
... no właśnie, kto? Oczywiście nie wzięłam kasy na myjnię... Spodziewałam się, że w Lasku Kabackim leży śnieg. No i leży, owszem... ale poza trasami ;)
No dobra, na trasach też go trochę jest, ale głównie przykrywa błotko :)
Po przejechaniu około 20 rowerów, już nie przykrywa a błotko jest ładnie rozjeżdżone ;)
W każdym razie, wbrew twierdzeniu pewnego pana z nartami, którego spotkaliśmy jadąc do Lasku, nie są to warunki na odkurzenie biegówek :)
Najpierw dość łagodna rozgrzewka, można było się przyjrzeć, jaki piękny jest Lasek Kabacki jak go trochę śnieg przyprószy. Z atrakcji - podjazd i zjazd z niewielkiego wału przy "parkowni" metra. Zjazd wywołał u mnie małą konsternację, bo był lekko błotnisty - ale dał się zjechać. Do tej pory omijałam ten zjazd obojętnie jako "niezjeżdżalny" (!)
Dzisiaj dla kontrastu od poprzedniego treningu, było dość lajtowo. Chociaż nie zabrakło wyzwań - na przykład rundka po okropnie błotnistym singletracku z akcentem na jednej z głównych dróg Lasku w postaci gigantycznej, śliskiej, błotnistej, nieomijalnej kałuży.
Za pierwszym razem Szef Błażej poprowadził peleton bokiem, objeżdżając tę kałużę zakosami po równie atrakcyjnym błotku. Tu, niestety zeszłam z roweru i to był błąd. Do obu butów nalało mi się wody, co zdopingowało mnie, żeby już więcej nie zejść z roweru podczas tego treningu. I udało mi się. Straszną kałużę pokonałam jeszcze dwa razy, centralnie przez środek (aby uniknąć zakosów i konieczności zejścia z roweru).
Z pozostałych atrakcji - przejazd przez śliski ośnieżony mostek na kanałku, zjazd z lekko zakręcającej górki, przejazd przez kanałek i zaraz potem podjazd. Okazało się, że to bułka z masłem :)
Na rozjeździe, kiedy już się cieszyłam, że nie zaliczyłam żadnej gleby... zaliczyłam glebę ;) Uślizgnęło mi się tylne koło i ryms. Coś mi chrupnęło oO Ale nic mnie nie boli, więc chyba nic poważnego ;)
Dzisiaj myjnia to był MUS. Na szczęście Krzychu miał piątkę do pożyczenia ;)
Po opłukaniu roweru na myjni okazało się, że śnieg bardzo ładnie wyczyścił moje oponki - kolor prawie wrócił do fabrycznej bieli ;)
Koło myjni spotkałam Tomskiego, który rozpoznał mnie po rowerze :D
bilans:
- zejść z roweru podczas rundek: 2, z czego jedno spowodowane wywrotką kolegi jadącego przede mną
- woda w butach: 2 ;)
- gleb: 1, niegroźna
- wyczyszczone oponki :D
- bananów na twarzy: 1 (ale za to od ucha do ucha)
Było FANTASTYCZNIE, chcę jeszcze raz ;)
Tu filmik dzięki uprzejmości kolegów:
KLIK!
kat: S5
kadencja 79/121
KOW: 4
obciążenie 308
No dobra, na trasach też go trochę jest, ale głównie przykrywa błotko :)
Po przejechaniu około 20 rowerów, już nie przykrywa a błotko jest ładnie rozjeżdżone ;)
W każdym razie, wbrew twierdzeniu pewnego pana z nartami, którego spotkaliśmy jadąc do Lasku, nie są to warunki na odkurzenie biegówek :)
Najpierw dość łagodna rozgrzewka, można było się przyjrzeć, jaki piękny jest Lasek Kabacki jak go trochę śnieg przyprószy. Z atrakcji - podjazd i zjazd z niewielkiego wału przy "parkowni" metra. Zjazd wywołał u mnie małą konsternację, bo był lekko błotnisty - ale dał się zjechać. Do tej pory omijałam ten zjazd obojętnie jako "niezjeżdżalny" (!)
Dzisiaj dla kontrastu od poprzedniego treningu, było dość lajtowo. Chociaż nie zabrakło wyzwań - na przykład rundka po okropnie błotnistym singletracku z akcentem na jednej z głównych dróg Lasku w postaci gigantycznej, śliskiej, błotnistej, nieomijalnej kałuży.
Za pierwszym razem Szef Błażej poprowadził peleton bokiem, objeżdżając tę kałużę zakosami po równie atrakcyjnym błotku. Tu, niestety zeszłam z roweru i to był błąd. Do obu butów nalało mi się wody, co zdopingowało mnie, żeby już więcej nie zejść z roweru podczas tego treningu. I udało mi się. Straszną kałużę pokonałam jeszcze dwa razy, centralnie przez środek (aby uniknąć zakosów i konieczności zejścia z roweru).
Z pozostałych atrakcji - przejazd przez śliski ośnieżony mostek na kanałku, zjazd z lekko zakręcającej górki, przejazd przez kanałek i zaraz potem podjazd. Okazało się, że to bułka z masłem :)
Na rozjeździe, kiedy już się cieszyłam, że nie zaliczyłam żadnej gleby... zaliczyłam glebę ;) Uślizgnęło mi się tylne koło i ryms. Coś mi chrupnęło oO Ale nic mnie nie boli, więc chyba nic poważnego ;)
Dzisiaj myjnia to był MUS. Na szczęście Krzychu miał piątkę do pożyczenia ;)
Po opłukaniu roweru na myjni okazało się, że śnieg bardzo ładnie wyczyścił moje oponki - kolor prawie wrócił do fabrycznej bieli ;)
Koło myjni spotkałam Tomskiego, który rozpoznał mnie po rowerze :D
bilans:
- zejść z roweru podczas rundek: 2, z czego jedno spowodowane wywrotką kolegi jadącego przede mną
- woda w butach: 2 ;)
- gleb: 1, niegroźna
- wyczyszczone oponki :D
- bananów na twarzy: 1 (ale za to od ucha do ucha)
Było FANTASTYCZNIE, chcę jeszcze raz ;)
Tu filmik dzięki uprzejmości kolegów:
KLIK!
kat: S5
kadencja 79/121
KOW: 4
obciążenie 308
Gdzie koła poniosą
Sobota, 27 listopada 2010 Kategoria trening, wycieczki i inne spontany, ze zdjęciami, >50 km
Km: | 57.19 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:37 | km/h: | 15.81 |
Pr. maks.: | 30.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 2129kcal | Podjazdy: | 271m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Na dzisiaj zaplanowany miałam rozjazd 60 km. Gdzie by tu pojechać, żeby tyle wyszło, a jednocześnie żeby móc w miarę szybko wrócić, gdyby się okazało, że jest okropnie zimno... niezły dylemat. Po namyślę uznałam, że pojadę w stronę Powsina a potem będę się zastanawiać co dalej. I tak jechałam, gdzie koła poniosą... zwiedziłam różne okoliczne wioski wokół Konstancina, byłam nad Wisłą, w Kępie Potockiej zwiedziłam Vettenfall, obejrzałam z bliska elektrociepłownię Siekierki, skręciłam na Wilanów i wróciłam przez Lasek Kabacki.
Na początku było mi całkiem przyjemnie, zwłaszcza w Lasku Kabackim. Po trzydziestym km jednak zaczęłam się zastanawiać, czy nie skrócić wycieczki i nie dokończyć treningu na trenażerze. Zatem zaczęłam wracać. I tak wracałam trochę naokoło, że w Lasku Kabackim zrobiło się 50 km. Całe szczęście, że zabrałam ze sobą nieprzewiewną kurtkę i rękawice narciarskie :) Było mi ciepło, tylko palce u stóp mi zmarzły z lekka...
Zima idzie
Mazowieckie krajobrazy
Elektrociepłownia Siekierki. To oni zabrali słońce! Foto z komórki bo aparat odmówił współpracy na tym zimnie :)
A po drodze:
- jechał przede mną samochodem koleś i tak głośno łupał muzą, że zagłuszał mi moją, której słuchałam przez słuchawki
- widziałam całkiem sporo rowerzystów, niektórzy nawet machali
- widziałam TABUNY biegaczy, zwłaszcza w Lasku Kabackim
- jakiś koleś lansował się przede mną ze dwa kilometry na Scale 30... kurczę, chyba wiedział, jak mnie zdenerwować ;) śmieszne jednak było to, że jechał w kasku narciarskim czy snowboardowym i w goglach... przynajmniej w uszy mu nie było zimno :) ale mi też nie było zimno w uszy bo sobie założyłam buffa jak komin na głowę i szyję :)
- znowu zgubiłam cholerną blaszkę od cholernego pedału spd... jak babcię kocham, na nowy sezon kupuję Cranki.
KAT: E2
kadencja 81/112
KOW: 6
obciążenie 1302
Na początku było mi całkiem przyjemnie, zwłaszcza w Lasku Kabackim. Po trzydziestym km jednak zaczęłam się zastanawiać, czy nie skrócić wycieczki i nie dokończyć treningu na trenażerze. Zatem zaczęłam wracać. I tak wracałam trochę naokoło, że w Lasku Kabackim zrobiło się 50 km. Całe szczęście, że zabrałam ze sobą nieprzewiewną kurtkę i rękawice narciarskie :) Było mi ciepło, tylko palce u stóp mi zmarzły z lekka...
Zima idzie
Mazowieckie krajobrazy
Elektrociepłownia Siekierki. To oni zabrali słońce! Foto z komórki bo aparat odmówił współpracy na tym zimnie :)
A po drodze:
- jechał przede mną samochodem koleś i tak głośno łupał muzą, że zagłuszał mi moją, której słuchałam przez słuchawki
- widziałam całkiem sporo rowerzystów, niektórzy nawet machali
- widziałam TABUNY biegaczy, zwłaszcza w Lasku Kabackim
- jakiś koleś lansował się przede mną ze dwa kilometry na Scale 30... kurczę, chyba wiedział, jak mnie zdenerwować ;) śmieszne jednak było to, że jechał w kasku narciarskim czy snowboardowym i w goglach... przynajmniej w uszy mu nie było zimno :) ale mi też nie było zimno w uszy bo sobie założyłam buffa jak komin na głowę i szyję :)
- znowu zgubiłam cholerną blaszkę od cholernego pedału spd... jak babcię kocham, na nowy sezon kupuję Cranki.
KAT: E2
kadencja 81/112
KOW: 6
obciążenie 1302
bieganie
Piątek, 26 listopada 2010 Kategoria bieganie, trening, trening siłowy
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:20 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Bardzo dobrze i lekko mi się dzisiaj biegło. Aura była bardzo przyjemna. Chłodno (ciut poniżej 0) ale bezwietrznie i sucho. Baaaardzo fajnie.
5,30 km / 34:38 / HR 155/173
z tego pod koniec 500m w tempie 4,54, HR 167
KOW: 7
obciążenie 245
potem trochę siłki - dzisiaj zwiększyłam ilość serii do 3, za to zmniejszyłam ilość powtórzeń, żeby nie dowalić sobie od razu na starcie...
przysiad z obciążeniem 15+25+25
sprężyna (ściąganie do klatki piersiowej) 10+15+15 na każdą rękę
step z obciążeniem 15+25+25 na każdą nogę
pompki 3x10, ostatnie powtórzenie w ostatniej serii już mi nie wyszło... nie podniosłam się ;)
wspięcia na palcach bez obciążenia 3x15
wiosłowanie na stojąco 3x17
brzuszki ze skrętem 3x20
KOW: 4
obciążenie 180
suma obciążeń 425
5,30 km / 34:38 / HR 155/173
z tego pod koniec 500m w tempie 4,54, HR 167
KOW: 7
obciążenie 245
potem trochę siłki - dzisiaj zwiększyłam ilość serii do 3, za to zmniejszyłam ilość powtórzeń, żeby nie dowalić sobie od razu na starcie...
przysiad z obciążeniem 15+25+25
sprężyna (ściąganie do klatki piersiowej) 10+15+15 na każdą rękę
step z obciążeniem 15+25+25 na każdą nogę
pompki 3x10, ostatnie powtórzenie w ostatniej serii już mi nie wyszło... nie podniosłam się ;)
wspięcia na palcach bez obciążenia 3x15
wiosłowanie na stojąco 3x17
brzuszki ze skrętem 3x20
KOW: 4
obciążenie 180
suma obciążeń 425
wieczorny deszcz ze śniegiem
Środa, 24 listopada 2010 Kategoria dojazdy, trening
Km: | 20.03 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:14 | km/h: | 16.24 |
Pr. maks.: | 35.50 | Temperatura: | °C | HRmax: | 155155 ( 88%) | HRavg | 117( 66%) |
Kalorie: | 751kcal | Podjazdy: | 215m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po pracy w pierwszym odruchu chciałam pojechać bezpośrednio do domu a trening odwalić na trenażerze, ale po namyśle doszłam do wniosku, że nie jest tak źle. Troszkę kropiło ale nie było bardzo obrzydliwie ;)
Jak dojechałam do Św. Opatrzności, Opatrzność postanowiła zmusić mnie do powrotu do domu - przez ładnych kilkanaście minut zacinał ohydny deszcz ze śniegiem ale postanowiłam go zignorować. Dokończyłam trening przy okazji zauważając, że zima w tym roku tradycyjnie zaskakuje drogowców - ani jednej piaskarki. A na noc zapowiadali temperatury bliskie zera czy też nawet ujemne... Jutro będzie faaaajna szklanka...
kat.: E2
kadencja: 83/115
KOW: 3
obciążenie 222
Jak dojechałam do Św. Opatrzności, Opatrzność postanowiła zmusić mnie do powrotu do domu - przez ładnych kilkanaście minut zacinał ohydny deszcz ze śniegiem ale postanowiłam go zignorować. Dokończyłam trening przy okazji zauważając, że zima w tym roku tradycyjnie zaskakuje drogowców - ani jednej piaskarki. A na noc zapowiadali temperatury bliskie zera czy też nawet ujemne... Jutro będzie faaaajna szklanka...
kat.: E2
kadencja: 83/115
KOW: 3
obciążenie 222
do pracy
Środa, 24 listopada 2010 Kategoria dojazdy
Km: | 9.52 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:33 | km/h: | 17.31 |
Pr. maks.: | 30.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 157157 ( 89%) | HRavg | 135( 76%) |
Kalorie: | 469kcal | Podjazdy: | 300m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Rano mocno wiało, ale na horyzoncie jakby się przejaśniało, no to wyszłam z rowerem. Pod blokiem okazało się, że jednak jakieś krople nieco kapią i przez myśl mi przeszło, żeby jednak pojechać metrem. Jednak zdecydowałam się pojechać rowerem. Deszczyk próbował mnie nastraszyć, w pewnym momencie nawet dość ostro padało, ale tylko przez chwilę. Potem chmury się przewiały i deszcz poleciał straszyć kogo innego. Do pracy dojechałam sucha.
KOW: 4
kadencja 87/116
obciążenie 132
KOW: 4
kadencja 87/116
obciążenie 132
powtórzenia i wiatr
Wtorek, 23 listopada 2010 Kategoria trening
Km: | 30.17 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:28 | km/h: | 20.57 |
Pr. maks.: | 33.10 | Temperatura: | °C | HRmax: | 161161 ( 91%) | HRavg | 136( 77%) |
Kalorie: | 1147kcal | Podjazdy: | 108m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Rano lało, więc odpuściłam sobie jechanie rowerem do pracy. Obawiałam się, że spędzę popołudniowy trening na trenażerze, ale na szczęście pogoda się poprawiła i mogłam po pracy wyjść na rower. W planie były powtórzenia 3x 3km wysokiej kadencji + 2 km niskiej ale w 2 strefie tętna. Pojechałam w stronę Gocławia i kawałek Wałem Miedzeszyńskim. Powrót tą samą trasą.
rozgrzewka 5,83 km
powt. 1: kad. 100/118, HR 153/161, śr. pr. 27,2 km/h
powt. 2: kad. 105/111, HR 157/160, śr. pr. 25,6 km/h
potw. 3: kad. 106/110, HR 156/161, śr. pr. 25,7 km/h
rozjazd 9,34 km - wracało mi się okropnie. Miałam wmordewind, w dodatku zaczęło padać. Zmęczone nogi nie chciały kręcić a oczy łzawiły od wiatru, bleh... Uprzyjemniłam sobie powrót przejeżdżając przez znajome błotko, które zrobiło mi niespodziankę... ochlapując mnie od stóp do głów ;)
W domu gorąca kąpiel i pod kocyk. Sen mnie zmorzył jak tylko zamknęłam oczy i w zasadzie, z przerwą na obiad jak Marek wrócił, przespałam cały wieczór. Wstałam tylko po to, żeby umyć zęby i położyć się spać ;)
kat: nie wiem, sprawdzę u Friela później ;)
[edit: sprawdziłam, nie ma takiej kategorii u Friela ;)
nazwijmy to zatem po prostu powtórzeniami kadencji - K]
kadencja 85/128
KOW: 5
obciążenie 440
rozgrzewka 5,83 km
powt. 1: kad. 100/118, HR 153/161, śr. pr. 27,2 km/h
powt. 2: kad. 105/111, HR 157/160, śr. pr. 25,6 km/h
potw. 3: kad. 106/110, HR 156/161, śr. pr. 25,7 km/h
rozjazd 9,34 km - wracało mi się okropnie. Miałam wmordewind, w dodatku zaczęło padać. Zmęczone nogi nie chciały kręcić a oczy łzawiły od wiatru, bleh... Uprzyjemniłam sobie powrót przejeżdżając przez znajome błotko, które zrobiło mi niespodziankę... ochlapując mnie od stóp do głów ;)
W domu gorąca kąpiel i pod kocyk. Sen mnie zmorzył jak tylko zamknęłam oczy i w zasadzie, z przerwą na obiad jak Marek wrócił, przespałam cały wieczór. Wstałam tylko po to, żeby umyć zęby i położyć się spać ;)
kat: nie wiem, sprawdzę u Friela później ;)
[edit: sprawdziłam, nie ma takiej kategorii u Friela ;)
nazwijmy to zatem po prostu powtórzeniami kadencji - K]
kadencja 85/128
KOW: 5
obciążenie 440
praca
Poniedziałek, 22 listopada 2010 Kategoria dojazdy
Km: | 18.18 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:03 | km/h: | 17.31 |
Pr. maks.: | 35.90 | Temperatura: | °C | HRmax: | 161161 ( 91%) | HRavg | 140( 79%) |
Kalorie: | 1142kcal | Podjazdy: | 487m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Poranna temperatura średnio zachęcała dzisiaj do jazdy, ale ubrałam się cieplej i wio :) Było rześko. Szybki sprincik do pracy jednak mnie rozgrzał i przyjechałam nawet dość mocno zgrzana. Szkoda, że w pracy nie mamy prysznica, ale umywalka też styknie.
Wrócić z pracy udało mi się tuż przed zimnym, nieprzyjemnym deszczem.
kadencja 87/132
KOW: 5
obciążenie 315
Wrócić z pracy udało mi się tuż przed zimnym, nieprzyjemnym deszczem.
kadencja 87/132
KOW: 5
obciążenie 315
trening z WKK
Niedziela, 21 listopada 2010 Kategoria trening
Km: | 25.89 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 02:29 | km/h: | 10.43 |
Pr. maks.: | 35.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 166166 ( 94%) | HRavg | 139( 78%) |
Kalorie: | 1421kcal | Podjazdy: | 409m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pogoda jest dla nas łaskawa. Znowu frekwencja dopisała, było ze 20 osób. Krzysiek się nie pojawił dzisiaj (!) ale za to pojawił się Zetinho :)
Dzisiejszy trening w porównaniu do poprzednich, na których byłam, był ekstremalnie trudny. Nie było żadnych ćwiczeń technicznych, tylko samo XC i to w wydaniu, którego Maja Włoszczowska by się chyba nie powstydziła. Niestety, większość zjazdów i podjazdów była kompletnie nie na moim poziomie... :( A w głowie jest zbyt dużo ograniczeń, żeby jednak spróbować. Chociaż jakiśtam swój ogranicznik znów pokonałam, zjeżdżając jeden zjazd, którego się bałam, za pierwszym razem zrobiłam to wręcz z wrzaskiem ;)
Coraz lepiej za to radzę sobie w błocie (na płaskim... lub niezbyt stromym) :)
Nikt chyba dzisiaj nie robił zdjęć :(
Olałam myjnię, bo była kolejka - trudno, Marek będzie musiał znieść trochę błotka na rowerze.
Wracałam do domu podskakując na rowerze przez całą drogę ;)
kat: S5
kadencja 73/155 (!?)
KOW: 5
obciążenie 745
Dzisiejszy trening w porównaniu do poprzednich, na których byłam, był ekstremalnie trudny. Nie było żadnych ćwiczeń technicznych, tylko samo XC i to w wydaniu, którego Maja Włoszczowska by się chyba nie powstydziła. Niestety, większość zjazdów i podjazdów była kompletnie nie na moim poziomie... :( A w głowie jest zbyt dużo ograniczeń, żeby jednak spróbować. Chociaż jakiśtam swój ogranicznik znów pokonałam, zjeżdżając jeden zjazd, którego się bałam, za pierwszym razem zrobiłam to wręcz z wrzaskiem ;)
Coraz lepiej za to radzę sobie w błocie (na płaskim... lub niezbyt stromym) :)
Nikt chyba dzisiaj nie robił zdjęć :(
Olałam myjnię, bo była kolejka - trudno, Marek będzie musiał znieść trochę błotka na rowerze.
Wracałam do domu podskakując na rowerze przez całą drogę ;)
kat: S5
kadencja 73/155 (!?)
KOW: 5
obciążenie 745
truchcik
Sobota, 20 listopada 2010 Kategoria bieganie, trening
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:17 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Przedśniadaniowe bieganie z Markiem. Strasznie ciężko mi się dzisiaj biegło ale chyba za szybko zaczęliśmy...
5,07 // 31:51
HR 162/175
KOW: 7
obciążenie 224
I trochę siłówki:
przysiad z obciążeniem 2x30
sprężyna (ściąganie do klatki piersiowej) 2x20 na każdą rękę
step z obciążeniem 2x30 na każdą nogę
pompki 2x15 z krótką przerwą co 5
wspięcia na palcach bez obciążenia 2x20
wiosłowanie na stojąco 2x22
brzuszki ze skrętem 2x26
KOW 4
obciążenie: 180
suma obciążeń 404
5,07 // 31:51
HR 162/175
KOW: 7
obciążenie 224
I trochę siłówki:
przysiad z obciążeniem 2x30
sprężyna (ściąganie do klatki piersiowej) 2x20 na każdą rękę
step z obciążeniem 2x30 na każdą nogę
pompki 2x15 z krótką przerwą co 5
wspięcia na palcach bez obciążenia 2x20
wiosłowanie na stojąco 2x22
brzuszki ze skrętem 2x26
KOW 4
obciążenie: 180
suma obciążeń 404