Wpisy archiwalne w kategorii
>100 km
Dystans całkowity: | 770.35 km (w terenie 20.00 km; 2.60%) |
Czas w ruchu: | 35:27 |
Średnia prędkość: | 21.73 km/h |
Maksymalna prędkość: | 35.85 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 159 (88 %) |
Maks. tętno średnie: | 120 (66 %) |
Liczba aktywności: | 7 |
Średnio na aktywność: | 110.05 km i 5h 03m |
Więcej statystyk |
mały rekordzik
Sobota, 21 maja 2016 Kategoria >100 km, dojazdy, trening, wycieczki i inne spontany, ze zdjęciami
Km: | 115.67 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:05 | km/h: | 28.33 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Miałam dziś w planie treningowym napisane "s2". Czyli dość spokojnie ale bez przesady.
Naprawdę, miałam zamiar jechać do teściów spokojnie. Nawet nie zamiar a postanowienie.
Ale jak zwykle nie wyszło.
Bo jak można jechać spokojnie, jak pogoda jest idealna, wiaterek akurat w dobrym kierunku, nogi same się kręcą a tętno udaje, że go nie ma?
...
No i pobiłam swój rekord zeszłoroczny, o którym sądziłam, że nie będę w stanie go pobić ;)
Do skrzyżowania koło Teściów w 3:03 (urwałam 4 minuty).
A jak już tam dojechałam to postanowiłam zrealizować swoje drugie postanowienie, to znaczy dokręcić do GranFondo na Stravie czyli do 115 km ;)
Takem zrobiła więc. Mała pętelka w pobliżu Siedlec w pięknych okolicznościach przyrody :)
Naprawdę, miałam zamiar jechać do teściów spokojnie. Nawet nie zamiar a postanowienie.
Ale jak zwykle nie wyszło.
Bo jak można jechać spokojnie, jak pogoda jest idealna, wiaterek akurat w dobrym kierunku, nogi same się kręcą a tętno udaje, że go nie ma?
...
No i pobiłam swój rekord zeszłoroczny, o którym sądziłam, że nie będę w stanie go pobić ;)
Do skrzyżowania koło Teściów w 3:03 (urwałam 4 minuty).
A jak już tam dojechałam to postanowiłam zrealizować swoje drugie postanowienie, to znaczy dokręcić do GranFondo na Stravie czyli do 115 km ;)
Takem zrobiła więc. Mała pętelka w pobliżu Siedlec w pięknych okolicznościach przyrody :)
Warszawa - Siedlce - rekord na najbliższe 10 lat ;)
Sobota, 20 czerwca 2015 Kategoria >100 km, dojazdy, trening
Km: | 100.10 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:30 | km/h: | 28.60 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Aura była dziś dość niepewna. ICM zapowiadał deszcz bez przerwy od około 11tej ale rodzaj chmur na niebie tego nie sugerował. Zastanawiałam się mocno, czy jechać do teściów rowerem, czy nie ale Małż stwierdził: jedź.
No to zebrałam się i pojechałam.
Dziś towarzyszyło mi na trasie niespotykane zjawisko - wplecywind. Na tej trasie jest to niezmiernie rzadkie. Zawsze gdy robię wpis o jeździe do Siedlec, to mam ochotę go zatytułować "pod górę i pod wiatr" ale tym razem nie muszę. Było pod górę, owszem (bo musiałoby nastąpić trzęsienie ziemi, żeby to się zmieniło) ale za to było z wiatrem.
Prawie cały czas jechałam w s3 ale nie czułam się jakoś bardzo zmęczona. Dopiero ostatnie 30 km trochę dało mi w kość, jak zwykle, bo tam jest nieco bardziej "interwałowo" (o ile można to tak nazwać). Do skrzyżowania koło teściów dojechałam w 3:07 ze średnią 29,6km/h. Takiej średniej to ja nigdy nie miałam na żadnej trasie (pomijając krótkie czasówki w Gassach i Opaczy). I prawdopodobnie już nigdy takiej nie będę miała, chyba że jakiś huragan mnie zawieje gdzieś... ;)
Po dojechaniu do Siedlec czułam się na tyle dobrze, że postanowiłam dokręcić do pełnej setki. Dotychczas mi się nie zdarzyło, żebym po dojechaniu na miejsce miała jeszcze siłę na dokrętkę ;)
Przy okazji wysyp QOMów ale to głównie wynika z tego, że jest deficyt kobiet na tej trasie ;)
Moc jest ;)
Cała trasa na sucho, pogoda idealna - zachmurzenie z przejaśnieniami. Akurat, żeby dobrze się jechało, żeby się nie zjarać ani nie dostać udaru ;)
No to zebrałam się i pojechałam.
Dziś towarzyszyło mi na trasie niespotykane zjawisko - wplecywind. Na tej trasie jest to niezmiernie rzadkie. Zawsze gdy robię wpis o jeździe do Siedlec, to mam ochotę go zatytułować "pod górę i pod wiatr" ale tym razem nie muszę. Było pod górę, owszem (bo musiałoby nastąpić trzęsienie ziemi, żeby to się zmieniło) ale za to było z wiatrem.
Prawie cały czas jechałam w s3 ale nie czułam się jakoś bardzo zmęczona. Dopiero ostatnie 30 km trochę dało mi w kość, jak zwykle, bo tam jest nieco bardziej "interwałowo" (o ile można to tak nazwać). Do skrzyżowania koło teściów dojechałam w 3:07 ze średnią 29,6km/h. Takiej średniej to ja nigdy nie miałam na żadnej trasie (pomijając krótkie czasówki w Gassach i Opaczy). I prawdopodobnie już nigdy takiej nie będę miała, chyba że jakiś huragan mnie zawieje gdzieś... ;)
Po dojechaniu do Siedlec czułam się na tyle dobrze, że postanowiłam dokręcić do pełnej setki. Dotychczas mi się nie zdarzyło, żebym po dojechaniu na miejsce miała jeszcze siłę na dokrętkę ;)
Przy okazji wysyp QOMów ale to głównie wynika z tego, że jest deficyt kobiet na tej trasie ;)
Moc jest ;)
Cała trasa na sucho, pogoda idealna - zachmurzenie z przejaśnieniami. Akurat, żeby dobrze się jechało, żeby się nie zjarać ani nie dostać udaru ;)
tu i ówdzie
Niedziela, 24 lipca 2011 Kategoria trening, wycieczki i inne spontany, >100 km
Km: | 103.80 | Km teren: | 15.00 | Czas: | 05:26 | km/h: | 19.10 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 159159 ( 88%) | HRavg | 120( 66%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Tak w zasadzie to miał być trening ale wyszła po prostu wycieczka. Trening miał być "w spokojnym tempie" i "co ok. 20 minut 2 minuty jazdy z wysokim tętnem" czy jakoś tak :) Nie dało się, bo po 20 minutach jazdy z Krzyśkiem już zapomniałam, że mam robić jakieś wysokie tętna ;) Więc wyszło jak wyszło
Najpierw do Czerska, ładną, niezbyt ruchliwą boczną asfaltówką, fragment wałem nad Wisłą. Tam posiedzieliśmy chwilę w obrębie ruin zamku. Przy okazji zajrzałam do obu wież, czego nie zrobiłam poprzednim razem.
Dalej miało być nazad do Góry Kalwarii i mostem na drugą stronę Wisły ale GK jakoś ominęliśmy, jadąc bocznymi drogami. Jednak most się znalazł szybko.
Z mostu po drugiej stronie szybko uciekliśmy i dalej kawał jechaliśmy wałem. Jak zrobiło się okropnie wyboiście to zjechaliśmy na pobliską szutrówkę (która nie była wcale mniej wyboista). Niestety, wkrótce szutrówka zamieniła się w asfalt i zdecydowanie skręciła w kierunku "od" Wisły. Chcieliśmy jakoś wrócić, ale dróżka wzdłuż Wisły okazała się nieco nieprzejezdna więc poszukaliśmy innej drogi. To był odcinek specjalny, dość dobrze wyposażony w błoto. O ile wcześniej rozmyślałam nad zafundowaniem roweru memu myjni, tak po tym odcinku byłam już pewna, że myjnia będzie niezbędna.
Odcinek specjalny doprowadził nas do ruchliwej otwockiej, którą dotarliśmy w szybkim tempie, jadąc na zmiany, na ścieżkę rowerową na Wale Miedzeszyńskim. Po chwili namysłu postanowiliśmy jeszcze zostać po tej stronie Wisły. Minęliśmy Most Siekierkowski i niedługo skręciliśmy na warszawską ścieżkę nadwiślańską. Niestety, fragment był zalany, trzeba było ominąć go "górą". Przy okazji spotkaliśmy Darka z Bikemana, z którym w zasadzie resztę trasy już jechaliśmy wspólnie.
Ścieżką nadwiślańską dojechaliśmy do Mostu Gdańskiego. Tam na chwilę się rozstaliśmy z Darkiem bo my myknęlismy na drugą stronę Wisły a on gdzieś znikł. Znalazł się jednak jak tylko minęliśmy Most Świętokrzyski. Dojechaliśmy razem prawie pod sam Ursynów. Tu Darek się odłączył, agrumentując, że on ma dopiero 50 km na liczniku a my już prawie 100 więc on musi jeszcze się pokręcić. My z Krzyśkiem wróciliśmy do nas koło Smródki i Kopy Cwila.
Przez całą drogę cośtam groziło z chmur. To ciemniało, to jaśniało. Na Wale Miedzeszyńskim trochę pogroziło palcem i spuściło lekki showerek, którym się jednak nie przejęliśmy. Niestety, duża część trasy we wmordewindzie, ale takie życie.
Mieliśmy dobry timing z powrotem bo całkiem nieźle lunęło niedługo po tym jak zawitałam do domu i wpakowałam w siebie 2/3 paczki makaronu ;)
Wieczorem, jak przestało padać, poczłapałam z rowerem na myjnię :)
kadencja 74/120
KOW: 4 (1304)
Najpierw do Czerska, ładną, niezbyt ruchliwą boczną asfaltówką, fragment wałem nad Wisłą. Tam posiedzieliśmy chwilę w obrębie ruin zamku. Przy okazji zajrzałam do obu wież, czego nie zrobiłam poprzednim razem.
Dalej miało być nazad do Góry Kalwarii i mostem na drugą stronę Wisły ale GK jakoś ominęliśmy, jadąc bocznymi drogami. Jednak most się znalazł szybko.
Z mostu po drugiej stronie szybko uciekliśmy i dalej kawał jechaliśmy wałem. Jak zrobiło się okropnie wyboiście to zjechaliśmy na pobliską szutrówkę (która nie była wcale mniej wyboista). Niestety, wkrótce szutrówka zamieniła się w asfalt i zdecydowanie skręciła w kierunku "od" Wisły. Chcieliśmy jakoś wrócić, ale dróżka wzdłuż Wisły okazała się nieco nieprzejezdna więc poszukaliśmy innej drogi. To był odcinek specjalny, dość dobrze wyposażony w błoto. O ile wcześniej rozmyślałam nad zafundowaniem roweru memu myjni, tak po tym odcinku byłam już pewna, że myjnia będzie niezbędna.
Odcinek specjalny doprowadził nas do ruchliwej otwockiej, którą dotarliśmy w szybkim tempie, jadąc na zmiany, na ścieżkę rowerową na Wale Miedzeszyńskim. Po chwili namysłu postanowiliśmy jeszcze zostać po tej stronie Wisły. Minęliśmy Most Siekierkowski i niedługo skręciliśmy na warszawską ścieżkę nadwiślańską. Niestety, fragment był zalany, trzeba było ominąć go "górą". Przy okazji spotkaliśmy Darka z Bikemana, z którym w zasadzie resztę trasy już jechaliśmy wspólnie.
Ścieżką nadwiślańską dojechaliśmy do Mostu Gdańskiego. Tam na chwilę się rozstaliśmy z Darkiem bo my myknęlismy na drugą stronę Wisły a on gdzieś znikł. Znalazł się jednak jak tylko minęliśmy Most Świętokrzyski. Dojechaliśmy razem prawie pod sam Ursynów. Tu Darek się odłączył, agrumentując, że on ma dopiero 50 km na liczniku a my już prawie 100 więc on musi jeszcze się pokręcić. My z Krzyśkiem wróciliśmy do nas koło Smródki i Kopy Cwila.
Przez całą drogę cośtam groziło z chmur. To ciemniało, to jaśniało. Na Wale Miedzeszyńskim trochę pogroziło palcem i spuściło lekki showerek, którym się jednak nie przejęliśmy. Niestety, duża część trasy we wmordewindzie, ale takie życie.
Mieliśmy dobry timing z powrotem bo całkiem nieźle lunęło niedługo po tym jak zawitałam do domu i wpakowałam w siebie 2/3 paczki makaronu ;)
Wieczorem, jak przestało padać, poczłapałam z rowerem na myjnię :)
kadencja 74/120
KOW: 4 (1304)
119 km na 119 urodziny Liege - Bostogne - Liege ;)
Sobota, 18 czerwca 2011 Kategoria >100 km, wycieczki i inne spontany
Km: | 119.08 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 05:46 | km/h: | 20.65 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Mieszane miałam trochę uczucia, żeby zaraz po zawodach biegowych wsiadać na rower i zapylać ponad 100 km ale w końcu co tam, ja nie dam rady? :)
Od biegu mniej więcej zaczęło się robić duszno i zapowiadało się na deszcz. Mimo wszystko, zdecydowaliśmy się z Markiem jechać.
Jechało się super fajnie, aura była dość przyjemna bo nie było słonka. Deszcz przez całą drogę tylko próbował straszyć, pokazując nam czarne chmury to z tej, to z tamtej strony. Polało nas jednak, i to solidnie, dopiero około 10 km od celu, ale że już było blisko to nie przejęliśmy się zbytnio.
Była to całkiem inna jazda niż poprzednia moja wyprawa rowerowa do Siedlec. Wtedy był potworny upał, jechałam we wmordewindzie, w dodatku do Siedlec jest trochę pod górkę przez cały czas. Poza tym niepotrzebnie w połowie trasy zjadłam kanapki z nutellą i przez resztę drogi bolał mnie brzuch. Ale... dość wspominek ;)
Tym razem było fajnie. Nie czułam wielkiego zmęczenia, dopiero gdzieś pod koniec trasy podjazdy zaczęły trochę dawać się we znaki.
Gorzej miał Marek, który jechał objuczony całymi naszymi bagażami. Bagażu, w sensie, ciuchów na zmianę, było mało. Niestety, akurat Markowi przypadł w weekend dyżur w pracy i tachał w związku z tym również laptopa z całym majdanem. W Siedlcach zważyliśmy jego rower z tym wszystkim i okazało się, że waży około 30 kilo, ufff!!!
Jedyny błąd jaki popełniliśmy to - wzięliśmy trochę za mało picia. Ale nie chciałam jeszcze bardziej Marka objuczać przed wyjazdem. No nic, nauczka na następny raz.
W ramach ciekawostki, wyczytałam w MR, że akurat tyle lat, co kilometrów nam wyszło, w tym roku świętuje znany wyścig Liege - Bostogne - Liege. A więc niech te 119 km będzie w tej intencji ;)
kadencja 74/100
Od biegu mniej więcej zaczęło się robić duszno i zapowiadało się na deszcz. Mimo wszystko, zdecydowaliśmy się z Markiem jechać.
Jechało się super fajnie, aura była dość przyjemna bo nie było słonka. Deszcz przez całą drogę tylko próbował straszyć, pokazując nam czarne chmury to z tej, to z tamtej strony. Polało nas jednak, i to solidnie, dopiero około 10 km od celu, ale że już było blisko to nie przejęliśmy się zbytnio.
Była to całkiem inna jazda niż poprzednia moja wyprawa rowerowa do Siedlec. Wtedy był potworny upał, jechałam we wmordewindzie, w dodatku do Siedlec jest trochę pod górkę przez cały czas. Poza tym niepotrzebnie w połowie trasy zjadłam kanapki z nutellą i przez resztę drogi bolał mnie brzuch. Ale... dość wspominek ;)
Tym razem było fajnie. Nie czułam wielkiego zmęczenia, dopiero gdzieś pod koniec trasy podjazdy zaczęły trochę dawać się we znaki.
Gorzej miał Marek, który jechał objuczony całymi naszymi bagażami. Bagażu, w sensie, ciuchów na zmianę, było mało. Niestety, akurat Markowi przypadł w weekend dyżur w pracy i tachał w związku z tym również laptopa z całym majdanem. W Siedlcach zważyliśmy jego rower z tym wszystkim i okazało się, że waży około 30 kilo, ufff!!!
Jedyny błąd jaki popełniliśmy to - wzięliśmy trochę za mało picia. Ale nie chciałam jeszcze bardziej Marka objuczać przed wyjazdem. No nic, nauczka na następny raz.
W ramach ciekawostki, wyczytałam w MR, że akurat tyle lat, co kilometrów nam wyszło, w tym roku świętuje znany wyścig Liege - Bostogne - Liege. A więc niech te 119 km będzie w tej intencji ;)
kadencja 74/100
Twierdza Modlin, trzecia setka w życiu :)
Niedziela, 23 sierpnia 2009 Kategoria wycieczki i inne spontany, >100 km
Km: | 100.73 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:40 | km/h: | 21.59 |
Pr. maks.: | 35.85 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
nie wiem jak to się stało, ale miałam wmordewind w obie strony :)
chyba sobie nadwyrężyłam ścięgna pod kolanami trochę... mam nadzieję, że przejdzie do maratonu ;)
średnia kadencja 70
chyba sobie nadwyrężyłam ścięgna pod kolanami trochę... mam nadzieję, że przejdzie do maratonu ;)
średnia kadencja 70
ursynów - rura - łomianki
Sobota, 18 sierpnia 2007 Kategoria wycieczki i inne spontany, >100 km
Km: | 128.18 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 06:00 | km/h: | 21.36 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
ursynów - rura - łomianki - dziekanów - łomna - palmiry - cmentarz palmiry - truskaw - mariew - wólka - zaborów a potem to już się pogubiłam... w każdym razie do błonia a potem do warszawy na wolę :) fajna wycieczka z tygryskrisem :D
Wycieczka z Woli do Twierdzy
Środa, 15 sierpnia 2007 Kategoria wycieczki i inne spontany, ze zdjęciami, >100 km
Km: | 102.79 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 06:00 | km/h: | 17.13 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wycieczka z Woli do Twierdzy Modlin z Krysią
trasa przez: Lipków - Truskaw - Cmentarz Palmiry - Palmiry - Łomna - Czosnów - Nowy Dwór Maz.
powrót przez Łomianki i dalej wzdłuż ul. Estrady w Warszawie koło zarąbistego wysypiska śmieci :)
potem jeszcze powrót z Woli na Ursynów
trasa przez: Lipków - Truskaw - Cmentarz Palmiry - Palmiry - Łomna - Czosnów - Nowy Dwór Maz.
powrót przez Łomianki i dalej wzdłuż ul. Estrady w Warszawie koło zarąbistego wysypiska śmieci :)
potem jeszcze powrót z Woli na Ursynów