Wpisy archiwalne w miesiącu
Luty, 2012
Dystans całkowity: | 76.60 km (w terenie 13.30 km; 17.36%) |
Czas w ruchu: | 24:59 |
Średnia prędkość: | 15.90 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 174 (96 %) |
Maks. tętno średnie: | 165 (91 %) |
Liczba aktywności: | 33 |
Średnio na aktywność: | 9.58 km i 0h 45m |
Więcej statystyk |
ciężko, oj ciężko
Środa, 29 lutego 2012 Kategoria bieganie, trening
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 160160 ( 88%) | HRavg | 149( 82%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Na dzisiaj lekki trening biegowy - zaledwie 5 km spokojnego biegu. A męczyłam się niemożebnie. Chyba dostałam w niedzielnym półmaratonie bardziej w kość niż się spodziewałam. Nogi nie chciały się ruszać, łydki krzyczały a głowa przez cały czas mówiła "nie chce mi się, nie chce mi się".
Co prawda po pierwszych 2 kilometrach w normalnym tempie około 06:30, chyba coś nas ugryzło w tyłek bo kolejne 3 kilometry zaczęły umykać w dużo wyższym tempie, około 06:15. Nie wiem czemu tak się stało. Być może dlatego się tak męczyłam. Ale co dziwne, i pozytywne, średnie tętno z tego biegania zaskakująco niskie, poniżej 150 - co mi się chyba jeszcze nie zdarzyło.
Co prawda po pierwszych 2 kilometrach w normalnym tempie około 06:30, chyba coś nas ugryzło w tyłek bo kolejne 3 kilometry zaczęły umykać w dużo wyższym tempie, około 06:15. Nie wiem czemu tak się stało. Być może dlatego się tak męczyłam. Ale co dziwne, i pozytywne, średnie tętno z tego biegania zaskakująco niskie, poniżej 150 - co mi się chyba jeszcze nie zdarzyło.
radość
Środa, 29 lutego 2012 Kategoria dojazdy
Km: | 13.69 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:39 | km/h: | 21.06 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 161161 ( 89%) | HRavg | 137( 76%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: b'twin Triban 3 (sprzedany) | Aktywność: Jazda na rowerze |
O ile dzisiejsza jazda do pracy była bardzo przyjemna, o tyle powrót był wprost rozkoszny. Wiatr w tę stronę nie przeszkadzał, słonko świeciło, cieplutko. Na Tribanie poczynam sobie już coraz śmielej. Ogólnie - super. Zęby mi się same szczerzyły a ludzie patrzyli na mnie jak na ufo :)
Nadłożyłam trochę drogi, zahaczając o Świątynię Opatrzności. Przy okazji spatrolowałam niedawno (z pół roku temu) zreperowany mostek na Klimczaka. Już są w nim dziury. Masakra.
Nadłożyłam trochę drogi, zahaczając o Świątynię Opatrzności. Przy okazji spatrolowałam niedawno (z pół roku temu) zreperowany mostek na Klimczaka. Już są w nim dziury. Masakra.
chciałam wiosnę no to mam
Środa, 29 lutego 2012 Kategoria dojazdy
Km: | 9.18 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:33 | km/h: | 16.69 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 159159 ( 88%) | HRavg | 139( 77%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: b'twin Triban 3 (sprzedany) | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po wczorajszym popołudniowym katakliźmie pogodowym, dzisiejszy poranek zaskoczył mnie wspaniałym słońcem. Na termometrze +2 stopnie więc ciepło. Hura!
Jednak jechało mi się słabo a to z powodu wmordewindu. Wiatr, który wczoraj wiał w stronę Centrum, dzisiaj zmienił kierunek o 180 stopni i duł masakrycznie, próbując zawrócić mnie do domu. Zmachałam się mocno, ale i tak dzisiejsza jazda wynagrodziła mi wczorajsze popołudnie z nawiązką.
Pogoda dla bogaczy... eee znaczy dla biegaczy :) Na małym kawałku Pola Mokotowskiego, który przejeżdżam (może z 500m) aż trzech biegaczy dzisiaj spotkałam :)
Jednak jechało mi się słabo a to z powodu wmordewindu. Wiatr, który wczoraj wiał w stronę Centrum, dzisiaj zmienił kierunek o 180 stopni i duł masakrycznie, próbując zawrócić mnie do domu. Zmachałam się mocno, ale i tak dzisiejsza jazda wynagrodziła mi wczorajsze popołudnie z nawiązką.
Pogoda dla bogaczy... eee znaczy dla biegaczy :) Na małym kawałku Pola Mokotowskiego, który przejeżdżam (może z 500m) aż trzech biegaczy dzisiaj spotkałam :)
niech już będzie wiosna
Wtorek, 28 lutego 2012 Kategoria trenażer, trening
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:35 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 163163 ( 90%) | HRavg | 126( 70%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Trenażer | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ja wiem. Dopiero co marudziłam, że nie ma śniegu. Ale ostatnio już się przestawiłam na tryb "wiosna" i to, co dzisiaj się działo po południu zupełnie mnie nie urządza. Chciałam zrobić dzisiejszy trening w plenerze, na Tribanie, ale się nie dało, z przyczyn oczywistych.
No to odwaliłam swoje pół godziny na trenażerze...
A w ogóle, to mam newsa :)
W tym sezonie ścigam się w barwach
25 min rozgrzewka
5 min akcent
5 min rozjazd
kadencja 87/102
No to odwaliłam swoje pół godziny na trenażerze...
A w ogóle, to mam newsa :)
W tym sezonie ścigam się w barwach
25 min rozgrzewka
5 min akcent
5 min rozjazd
kadencja 87/102
hardkor łysooponowy
Wtorek, 28 lutego 2012 Kategoria dojazdy
Km: | 5.30 | Km teren: | 5.30 | Czas: | 00:27 | km/h: | 11.78 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 159159 ( 88%) | HRavg | 131( 72%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: b'twin Triban 3 (sprzedany) | Aktywność: Jazda na rowerze |
Oż fak, czegoś takiego to się nie spodziewałam. Rano było dość fajnie, nie spodziewałam się, że może aż taki kataklizm pogodowy nastąpić. Po południu zaczęło zacinać śniegiem i to dość ostro. W dodatku nieźle wiało. Wahałam się, czy pojechać do domu na Tribanie czy też z Tribanem (metrem). Zupełnie jak opcja z tarczą czy na tarczy ;)
Gdy wyszłam z pracy stwierdziłam, że nawet nie jest tak źle. Ale akurat miejsce, gdzie wyłaniam się z garażu było osłonięte od wiatru budynkiem. Więc wsiadłam na rower i popedałowałam.
Warunki powierzchniowe wydawały się znośne, ale jechałam bardzo ostrożnie - pomna wczorajszego ostrzeżenia Wojtka Marcjoniaka, żeby oponom szosowym zbytnio nie ufać.
Jednak w okolicach Metra Pole Mokotowskie zaczęłam mieć dość śniegu zacinającego kłującymi igiełkami prosto w twarz więc z ulgą zaszyłam się w kącie ostatniego wagonu metra.
Skoro już jednak byłam w metrze to postanowiłam zajechać na moment do Aribika, gdyż musiałam oddać Wojtkowi pendrive'a, na którym nagrał mi moje filmiki z BG Fit. Poza tym czekał na mnie odłożony błotnik.
Wysiadłam na Natolinie i podjechałam do Aribika uliczką osiedlową. A raczej doślizgałam się. Bo na uliczce śnieg zdążył napadać, roztopić się po czym zamarznąć. Nawet auta tańczyły więc chyba nie muszę opisywać, co wyczyniał Triban.
Chłopaki w Airbiku zrobili duże oczy na mój widok (a konkretnie na widok osoby na szosówce w taką pogodę). Akurat napatoczył się wychodzący Wojtek więc zamieniliśmy dwa słowa. Oddałam pendrive'a, odebrałam błotnik. Kupiłam jeszcze dętkę, ot tak, dla "miecia".
Stamtąd pojechałam już bardzo ostrożnie do domu. Koło domu na uliczce numer z tańcem rowerowym powtórzył się. Naprawdę, świetny trening równowagi ;)
Gdy wyszłam z pracy stwierdziłam, że nawet nie jest tak źle. Ale akurat miejsce, gdzie wyłaniam się z garażu było osłonięte od wiatru budynkiem. Więc wsiadłam na rower i popedałowałam.
Warunki powierzchniowe wydawały się znośne, ale jechałam bardzo ostrożnie - pomna wczorajszego ostrzeżenia Wojtka Marcjoniaka, żeby oponom szosowym zbytnio nie ufać.
Jednak w okolicach Metra Pole Mokotowskie zaczęłam mieć dość śniegu zacinającego kłującymi igiełkami prosto w twarz więc z ulgą zaszyłam się w kącie ostatniego wagonu metra.
Skoro już jednak byłam w metrze to postanowiłam zajechać na moment do Aribika, gdyż musiałam oddać Wojtkowi pendrive'a, na którym nagrał mi moje filmiki z BG Fit. Poza tym czekał na mnie odłożony błotnik.
Wysiadłam na Natolinie i podjechałam do Aribika uliczką osiedlową. A raczej doślizgałam się. Bo na uliczce śnieg zdążył napadać, roztopić się po czym zamarznąć. Nawet auta tańczyły więc chyba nie muszę opisywać, co wyczyniał Triban.
Chłopaki w Airbiku zrobili duże oczy na mój widok (a konkretnie na widok osoby na szosówce w taką pogodę). Akurat napatoczył się wychodzący Wojtek więc zamieniliśmy dwa słowa. Oddałam pendrive'a, odebrałam błotnik. Kupiłam jeszcze dętkę, ot tak, dla "miecia".
Stamtąd pojechałam już bardzo ostrożnie do domu. Koło domu na uliczce numer z tańcem rowerowym powtórzył się. Naprawdę, świetny trening równowagi ;)
pompujemy
Wtorek, 28 lutego 2012 Kategoria trening, trening siłowy
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:15 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
18 + 22 + 16 + 16 + 40
taranowanie pijaków nie ma sensu
Wtorek, 28 lutego 2012 Kategoria dojazdy
Km: | 9.05 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:30 | km/h: | 18.10 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 159159 ( 88%) | HRavg | 141( 78%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: b'twin Triban 3 (sprzedany) | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trudno i darmo. Wczoraj był BG Fit więc dzisiaj nic nie mogło mnie powstrzymać przed pojechaniem do pracy na Tribanie i sprawdzeniem ustawień. Nawet to, że jest -5 stopni i zapowiadają śnieg i śnieg z deszczem na dzisiaj. Ojtam, najwyżej wrócę metrem :)
Ubrałam się ciepło i wio.
A więc wrażeń ciąg dalszy:
Ten rower sam jedzie! :D:D
Faktycznie, duża część mojego odczucia braku stabilności wynikała z faktu nieposiadania pedałów SPD :) Chyba już nie umiem jeździć na zwykłych. No więc to jest raz. Dwa - trochę się obawiałam, że po zmianie mostka na krótszy rower stanie się "nerwowy" ale nic takiego nie nastąpiło, a przynajmniej nie odczułam.
Trzy - podniesienie kierownicy do góry i skrócenie pozycji dało naprawdę dużo jeśli chodzi o komfort jazdy. Nawet używanie klamek hamulcowych z górnego chwytu stało się o wiele wygodniejsze.
Dojazd do pracy zajął mi w przybliżeniu mniej więcej tyle czasu, co góralem (czyli około 12 minut krócej niż w piątek). Czułam się na rowerze dzisiaj na tyle pewnie, że odważyłam się nawet przez większą część trasy jechać ulicą co mocno wpłynęło na prędkość jazdy.
W centrum za to postanowiłam staranować idiotę maszerującego ścieżką rowerową z wielką walizą na kółkach (zajmował skutecznie całą szerokość ścieżki). Jednak chociaż na mnie patrzył, zobaczył mnie dopiero jak już w niego wjechałam. Oczywiście wywaliłam się, ale miałam świadomość, że tak się stanie. Powiedziałam mu, co o nim myślę, jednak poza otrzymaniem od niego jakiejś pani lekki obyczajów, żadnej więcej reakcji nie uzyskałam.
Jak się okazało, taranowanie gościa nie miało większego sensu bo był w sztok pijany (jednak nie było tego widać z mojej perspektywy bo waliza przeszkadzała mu się zataczać).
Eh, trudno, zmarnowana wywrotka ;)
Ubrałam się ciepło i wio.
A więc wrażeń ciąg dalszy:
Ten rower sam jedzie! :D:D
Faktycznie, duża część mojego odczucia braku stabilności wynikała z faktu nieposiadania pedałów SPD :) Chyba już nie umiem jeździć na zwykłych. No więc to jest raz. Dwa - trochę się obawiałam, że po zmianie mostka na krótszy rower stanie się "nerwowy" ale nic takiego nie nastąpiło, a przynajmniej nie odczułam.
Trzy - podniesienie kierownicy do góry i skrócenie pozycji dało naprawdę dużo jeśli chodzi o komfort jazdy. Nawet używanie klamek hamulcowych z górnego chwytu stało się o wiele wygodniejsze.
Dojazd do pracy zajął mi w przybliżeniu mniej więcej tyle czasu, co góralem (czyli około 12 minut krócej niż w piątek). Czułam się na rowerze dzisiaj na tyle pewnie, że odważyłam się nawet przez większą część trasy jechać ulicą co mocno wpłynęło na prędkość jazdy.
W centrum za to postanowiłam staranować idiotę maszerującego ścieżką rowerową z wielką walizą na kółkach (zajmował skutecznie całą szerokość ścieżki). Jednak chociaż na mnie patrzył, zobaczył mnie dopiero jak już w niego wjechałam. Oczywiście wywaliłam się, ale miałam świadomość, że tak się stanie. Powiedziałam mu, co o nim myślę, jednak poza otrzymaniem od niego jakiejś pani lekki obyczajów, żadnej więcej reakcji nie uzyskałam.
Jak się okazało, taranowanie gościa nie miało większego sensu bo był w sztok pijany (jednak nie było tego widać z mojej perspektywy bo waliza przeszkadzała mu się zataczać).
Eh, trudno, zmarnowana wywrotka ;)
BG Fit - rower jak zatankowany maluch
Poniedziałek, 27 lutego 2012 Kategoria wycieczki i inne spontany, fitting, recenzje, testy
Km: | 5.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:20 | km/h: | 15.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
W zeszłym roku robiłam sobie BG Fit Scale'a i choć wydałam na to trochę kasy, to naprawdę było warto. Po kupnie Tribana postanowiłam nie przyzwyczajać się do jego oryginalnej pozycji tylko od razu zrobić BG Fit i przyzwyczajać się już do prawidłowej. W dodatku, w pakiecie zeszłorocznego BG Fit miałam możliwość ustawienia dwóch rowerów, więc postanowiłam ją wykorzystać.
Po pracy zatem ruszyłam do Airbike'a. Trochę się studio BG Fit zmieniło od zeszłego roku. W Airbiku dobudowali "pięterko", gdzie się mieści studio. Jest to o tyle fajne, że jest tam kameralnie i zdecydowanie bardziej prywatnie niż poprzednio. W dodatku dokupili kamery i program do fittingu. Gorzej, że rower trzeba "wtaszczyć" po schodach - co nie jest uciążliwe w przypadku lekkiej szosówki, ale w przypadku np. fulla MTB może być już gorzej.
Poprzedni rower był ustawiany na "oko" i z pomiarami. Triban był ustawiany dodatkowo z filmowaniem mojej sylwetki podczas jazdy - z przodu i z boku. Dzięki temu można było dokładnie prześledzić zmiany oraz prawidłowość pracy nóg i ułożenia ciała. Filmiki zresztą dostałam na pendrivie jak o nie poprosiłam.
Sądziłam, że całość potrwa krócej niż poprzednio. Trwała ciut krócej, ale naprawdę niewiele. Spędziłam w Airbiku około 4h. Najpierw zamontowaliśmy SPDki. Postanowiłam od razu je kupić bo sądzę, że połowa braku stabilności wynika z faktu, że mam ochotę ciągnąć pedał, czego nie mogę zrobić nie mając SPD.
I znów - kręcenie - zmiana - kręcenie - zmiana - kręcenie - zmiana... przeplatane pogadankami na różne tematy.
Zmiany w rowerze wydają się nieznaczne - tak jak podejrzewałam - do wymiany mostek (na o wiele krótszy i o większym wzniosie) i opcjonalnie siodło. Ustawienie klamkomanetek zostało poprawione (wyrównane, bo jedna była niżej od drugiej a w dodatku lewa była skręcona do wewnątrz). Resztę sama wcześniej ustawiłam sobie już instynktownie - prawie idealnie.
Zamontowane komponenty (pedały i nowy mostek) znacząco zwiększają wartość roweru :) Zupełnie jak z tym maluchem - zatankowany jest wart ze dwa razy więcej ;)
Przymierzyłam się chyba do 4 siodeł i co prawda nie muszę siodła wymieniać, ale jedno mi się tak spodobało, że postanowiłam je kupić, chociaż jego cena jest bardzo wysoka w stosunku do ceny całego roweru :) Zostało dla mnie zamówione.
No cóż, mam nadzieję, że jutro pogoda pozwoli mi wypróbować nowe ustawienia.
Po pracy zatem ruszyłam do Airbike'a. Trochę się studio BG Fit zmieniło od zeszłego roku. W Airbiku dobudowali "pięterko", gdzie się mieści studio. Jest to o tyle fajne, że jest tam kameralnie i zdecydowanie bardziej prywatnie niż poprzednio. W dodatku dokupili kamery i program do fittingu. Gorzej, że rower trzeba "wtaszczyć" po schodach - co nie jest uciążliwe w przypadku lekkiej szosówki, ale w przypadku np. fulla MTB może być już gorzej.
Poprzedni rower był ustawiany na "oko" i z pomiarami. Triban był ustawiany dodatkowo z filmowaniem mojej sylwetki podczas jazdy - z przodu i z boku. Dzięki temu można było dokładnie prześledzić zmiany oraz prawidłowość pracy nóg i ułożenia ciała. Filmiki zresztą dostałam na pendrivie jak o nie poprosiłam.
Sądziłam, że całość potrwa krócej niż poprzednio. Trwała ciut krócej, ale naprawdę niewiele. Spędziłam w Airbiku około 4h. Najpierw zamontowaliśmy SPDki. Postanowiłam od razu je kupić bo sądzę, że połowa braku stabilności wynika z faktu, że mam ochotę ciągnąć pedał, czego nie mogę zrobić nie mając SPD.
I znów - kręcenie - zmiana - kręcenie - zmiana - kręcenie - zmiana... przeplatane pogadankami na różne tematy.
Zmiany w rowerze wydają się nieznaczne - tak jak podejrzewałam - do wymiany mostek (na o wiele krótszy i o większym wzniosie) i opcjonalnie siodło. Ustawienie klamkomanetek zostało poprawione (wyrównane, bo jedna była niżej od drugiej a w dodatku lewa była skręcona do wewnątrz). Resztę sama wcześniej ustawiłam sobie już instynktownie - prawie idealnie.
Zamontowane komponenty (pedały i nowy mostek) znacząco zwiększają wartość roweru :) Zupełnie jak z tym maluchem - zatankowany jest wart ze dwa razy więcej ;)
Przymierzyłam się chyba do 4 siodeł i co prawda nie muszę siodła wymieniać, ale jedno mi się tak spodobało, że postanowiłam je kupić, chociaż jego cena jest bardzo wysoka w stosunku do ceny całego roweru :) Zostało dla mnie zamówione.
No cóż, mam nadzieję, że jutro pogoda pozwoli mi wypróbować nowe ustawienia.
Półmaraton Wiązowski
Niedziela, 26 lutego 2012 Kategoria bieganie, zawody biegowe, ze zdjęciami
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:20 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 173173 ( 96%) | HRavg | 165( 91%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Udało się, udało! Przebiegłam cały dystans, nie szłam, nie człapałam, przebiegłam!
W dodatku zmieściłam się w limicie czasowym a nawet złamałam go o 10 minut. Poprzedni wynik o 22 minuty.
Myślałam, że umrę, ale się udało :D:D:D
Nie udało się pobiec zgodnie z planem :) Marek zmarudził trochę z dojazdem i nie zdążyliśmy na wcześniejszy start.
Pobiegliśmy zatem o standardowej godzinie, ja - trochę się stresując, czy wyrobię się w limicie. Nie chciałam być całkiem ostatnia więc trzymaliśmy się przedostatniej grupki na trasie a ta przedostatnia grupka biegła "nieco" szybciej niż założone 06:40.
Pierwsza połowa poszła gładko, pewnie dlatego, że z wiatrem no i te dwa miłe zbiegi przed zawrotką.
Po zawrotce, niestety, oklapłam. Dwa podbiegi mnie skutecznie skasowały i wmordewind wraz z gradopodobnym śniegiem nie pozwoliły mi przyspieszyć, a nawet zmusiły mnie do zwolnienia.
Ostatnie 6 km to była męka, ale cały dystans przebiegłam (zatrzymałam się po zawrotce trzy razy na picie, na moment, ale ani kawałka nie szłam). W drugiej
połowie nawet wyprzedziłam kilku słabnących zawodników.
Pod koniec zaczęły mnie łapać delikatne skurcze łydek, na szczęście nie przeszkadzały mi zbytnio (starałam się biec rozluźniając łydki).
Dopiero na ostatnich metrach przed metą, gdy przyspieszyłam, skurcze tak mnie chwyciły, że miałam wrażenie jakby mi się nogi na zewnątrz wyginały, ale dobiegłam. Po zatrzymaniu się za metą dość szybko minęły.
To były pierwsze moje zawody w życiu gdzie złapały mnie skurcze.
Składam to na karb nieprzyzwyczajenia do dystansu i tego, że akurat miałam "babskie dni".
Podsumowując - nie dość, że zmieściłam się w limicie, to jeszcze prawie złamałam 02:20 :) Dokładnie mój czas to 02:20:10. Trochę szkoda tych dziesięciu sekund, mogłabym mówić, że złamałam ;)
Więc pierwszy cel z tegorocznych spełniony :)
Chwilowo mam fazę "nienawidzę półmaratonu" i poważnie zastanawiam się nad odwołanie startu w Warszawskim, ale pewnie za tydzień mi przejdzie ;)
Zdjęcia z mety:
Czerwonego już nie dogonimy
Sama nie wiem, czy to grymas cierpienia, czy szczęścia
W dodatku zmieściłam się w limicie czasowym a nawet złamałam go o 10 minut. Poprzedni wynik o 22 minuty.
Myślałam, że umrę, ale się udało :D:D:D
Nie udało się pobiec zgodnie z planem :) Marek zmarudził trochę z dojazdem i nie zdążyliśmy na wcześniejszy start.
Pobiegliśmy zatem o standardowej godzinie, ja - trochę się stresując, czy wyrobię się w limicie. Nie chciałam być całkiem ostatnia więc trzymaliśmy się przedostatniej grupki na trasie a ta przedostatnia grupka biegła "nieco" szybciej niż założone 06:40.
Pierwsza połowa poszła gładko, pewnie dlatego, że z wiatrem no i te dwa miłe zbiegi przed zawrotką.
Po zawrotce, niestety, oklapłam. Dwa podbiegi mnie skutecznie skasowały i wmordewind wraz z gradopodobnym śniegiem nie pozwoliły mi przyspieszyć, a nawet zmusiły mnie do zwolnienia.
Ostatnie 6 km to była męka, ale cały dystans przebiegłam (zatrzymałam się po zawrotce trzy razy na picie, na moment, ale ani kawałka nie szłam). W drugiej
połowie nawet wyprzedziłam kilku słabnących zawodników.
Pod koniec zaczęły mnie łapać delikatne skurcze łydek, na szczęście nie przeszkadzały mi zbytnio (starałam się biec rozluźniając łydki).
Dopiero na ostatnich metrach przed metą, gdy przyspieszyłam, skurcze tak mnie chwyciły, że miałam wrażenie jakby mi się nogi na zewnątrz wyginały, ale dobiegłam. Po zatrzymaniu się za metą dość szybko minęły.
To były pierwsze moje zawody w życiu gdzie złapały mnie skurcze.
Składam to na karb nieprzyzwyczajenia do dystansu i tego, że akurat miałam "babskie dni".
Podsumowując - nie dość, że zmieściłam się w limicie, to jeszcze prawie złamałam 02:20 :) Dokładnie mój czas to 02:20:10. Trochę szkoda tych dziesięciu sekund, mogłabym mówić, że złamałam ;)
Więc pierwszy cel z tegorocznych spełniony :)
Chwilowo mam fazę "nienawidzę półmaratonu" i poważnie zastanawiam się nad odwołanie startu w Warszawskim, ale pewnie za tydzień mi przejdzie ;)
Zdjęcia z mety:
Czerwonego już nie dogonimy
Sama nie wiem, czy to grymas cierpienia, czy szczęścia
interwały
Piątek, 24 lutego 2012 Kategoria trenażer, trening
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:40 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 169169 ( 93%) | HRavg | 134( 74%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Trenażer | Aktywność: Jazda na rowerze |
Mimo nieco śmielszej popołudniowej jazdy na Tribanie, nie odważyłam się jeszcze zrobić na nim regularnego treningu w terenie. Interwały zatem odwaliłam na trenażerze ;)
10 min rozgrzewka
1 min x 1 min x 10
10 min rozjazd
kadencja 73/104
10 min rozgrzewka
1 min x 1 min x 10
10 min rozjazd
kadencja 73/104