Wpisy archiwalne w miesiącu
Kwiecień, 2011
Dystans całkowity: | 773.64 km (w terenie 156.00 km; 20.16%) |
Czas w ruchu: | 55:08 |
Średnia prędkość: | 16.93 km/h |
Maksymalna prędkość: | 41.00 km/h |
Suma podjazdów: | 942 m |
Maks. tętno maksymalne: | 179 (99 %) |
Maks. tętno średnie: | 162 (90 %) |
Suma kalorii: | 40246 kcal |
Liczba aktywności: | 39 |
Średnio na aktywność: | 23.44 km i 1h 24m |
Więcej statystyk |
buraczane buraki
Sobota, 30 kwietnia 2011 Kategoria ze zdjęciami, bieganie
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:47 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ciężki trening. Marek przeziębiony więc musiałam biegać sama :( Skorzystałam z tego, że jesteśmy w Siedlcach i przebiegłam się nad Zalew. Wokół zalewu trzy kółeczka i powrót.
Plan:
20 min rozgrzewka
gimnastyka
2x4km OWB2 x 8 min przerwy
rozbieganie
Rozgrzewka spoko, w tempie 6:08, mogłabym tak biec i biec.
Pierwsze szybsze 4 km jeszcze jakoś - chociaż jak zwykle za szybko zaczęłam i musiałam po 2 km zrobić chwilę oddechu. Tempo na początku niezłe, około 05:30 a potem spadło i średnia z tego odcinka wyrównała się do 06:04.
Drugie 4 km to już masakra. Licznik zatrzymał się w połowie drugiego kilometra i nie chciał się ruszyć. Prawie co 500 metrów odpoczynek a średnia 06:39.
Nie pomagał kompletny brak kultury osiłów siedzących z browarem dookoła Zalewu. Komentarze, docinki, przedrzeźniania. Aż mi się zrobiło smutno :(
Żałowałam, że nie jestem CheEvarą, bo ta to by im pewnie tak odpowiedziała, że by im w pięty poszło ;)
Parę fotek podczas odpoczynku między powtórzeniami
I jedna przy powrocie, kwitnącej magnolii nie mogłam przepuścić:
Wyszedł mi najdłuższy trening biegowy jaki do tej pory zdarzyło mi się zrobić. Obawiam się, że może to mieć negatywny wpływ na wtorkowe zawody w Sierpcu. Ale w końcu to nie ja jestem trenerem.
14,65 km / 1:46:45
hr: 159/173
KOW: 6
obciążenie: 762
Plan:
20 min rozgrzewka
gimnastyka
2x4km OWB2 x 8 min przerwy
rozbieganie
Rozgrzewka spoko, w tempie 6:08, mogłabym tak biec i biec.
Pierwsze szybsze 4 km jeszcze jakoś - chociaż jak zwykle za szybko zaczęłam i musiałam po 2 km zrobić chwilę oddechu. Tempo na początku niezłe, około 05:30 a potem spadło i średnia z tego odcinka wyrównała się do 06:04.
Drugie 4 km to już masakra. Licznik zatrzymał się w połowie drugiego kilometra i nie chciał się ruszyć. Prawie co 500 metrów odpoczynek a średnia 06:39.
Nie pomagał kompletny brak kultury osiłów siedzących z browarem dookoła Zalewu. Komentarze, docinki, przedrzeźniania. Aż mi się zrobiło smutno :(
Żałowałam, że nie jestem CheEvarą, bo ta to by im pewnie tak odpowiedziała, że by im w pięty poszło ;)
Parę fotek podczas odpoczynku między powtórzeniami
I jedna przy powrocie, kwitnącej magnolii nie mogłam przepuścić:
Wyszedł mi najdłuższy trening biegowy jaki do tej pory zdarzyło mi się zrobić. Obawiam się, że może to mieć negatywny wpływ na wtorkowe zawody w Sierpcu. Ale w końcu to nie ja jestem trenerem.
14,65 km / 1:46:45
hr: 159/173
KOW: 6
obciążenie: 762
kiełbaska :)
Piątek, 29 kwietnia 2011 Kategoria ze zdjęciami, trening
Km: | 34.26 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:57 | km/h: | 17.57 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 165165 ( 91%) | HRavg | 123( 68%) |
Kalorie: | 1566kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzisiaj miało być spokojne 40 minut, wyszło trochę więcej... ale spokojnie ;)
Trening zakończony zeżarciem dwóch kiełbasek w kiełbaskowni koło parku w Powsinie i zapiciem piwkiem. Mniami :)
Na Wilanowie chyba musiało dzisiaj nieźle lać, choć siedząc w pracy nie zauważyłam żeby lało również w cetrum. Ścieżka mokra, trawa świeżozielona, że aż oczy bolą.
A konikom deszcz nie przeszkadzał
kadencja 83/118
KOW: 2
obciążenie: 234
Trening zakończony zeżarciem dwóch kiełbasek w kiełbaskowni koło parku w Powsinie i zapiciem piwkiem. Mniami :)
Na Wilanowie chyba musiało dzisiaj nieźle lać, choć siedząc w pracy nie zauważyłam żeby lało również w cetrum. Ścieżka mokra, trawa świeżozielona, że aż oczy bolą.
A konikom deszcz nie przeszkadzał
kadencja 83/118
KOW: 2
obciążenie: 234
wieczorna przejażdżka
Czwartek, 28 kwietnia 2011 Kategoria wycieczki i inne spontany
Km: | 17.74 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:15 | km/h: | 14.19 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 895kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Miałam już dzisiaj nigdzie nie jeździć, siedzieć w domu i czytać gazetkę albo coś... w końcu dzień odpoczynkowy do czegoś zobowiązuje. Ale Marek chciał się wybrać po coś do znajomych a przy okazji zahaczyć o jeszcze jedno miejsce więc w końcu zdecydowałam się Mu towarzyszyć. A zatem niezbyt szybka rundka po mieście, kulturnie chodniczkami i bez tratowania pieszych ;)
koci transporterek
Czwartek, 28 kwietnia 2011 Kategoria dojazdy
Km: | 18.54 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:10 | km/h: | 15.89 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 149149 ( 82%) | HRavg | 116( 64%) |
Kalorie: | 1459kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Do pracy dzisiaj standardowo. Natomiast z pracy zdecydowanie nieortodoksyjnie. Albowiem jechałam z zawieszonym na kierownicy kocim transporterkiem. Nawet nie było to szczególnie niekomfortowe, gdyż koci transporterek (bez kota w środku) jest dość lekki a duży uchwyt pozwala na wygodne zawieszenie transporterka na kierownicy tak, żeby się nie obijał i nie bujał.
Problem stanowiła tylko duża powierzchnia tego pudła, która łapała wszelkie, zwłaszcza zaś boczne, podmuchy wiatru. W związku z tym nie podjęłam się jechania z tym ustrojstwem ulicą, zaś jechanie chodnikiem wymagało pewnych umiejętności balansowania. No i tempo musiałam mocno zredukować... ;)
Problem stanowiła tylko duża powierzchnia tego pudła, która łapała wszelkie, zwłaszcza zaś boczne, podmuchy wiatru. W związku z tym nie podjęłam się jechania z tym ustrojstwem ulicą, zaś jechanie chodnikiem wymagało pewnych umiejętności balansowania. No i tempo musiałam mocno zredukować... ;)
jak ja te ćwiczenia dzisiaj zrobię...?
Środa, 27 kwietnia 2011 Kategoria trening siłowy, trening
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:00 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po dzisiejszym mocnym treningu miałam według planu jeszcze ćwiczenia siłowe.
Trzeba przyznać, że było to nie lada wyzwanie, bo nogi miałam mocno zmęczone. A w barku zakwas po noszeniu roweru pod górkę na wczorajszym treningu WKK :)
Dawno poza tym nie udało mi się zrobić treningu siłowego zgodnie z wytyczonym przez p. Jacka planem. Zawsze coś. A to zapomnę, a to pójdziemy z Markiem do znajomych, a to mi się nie chce... Albo przekładam to na inny dzień albo nie robię wcale. Nieładnie.
Zmobilizowałam się jednak.
przysiad z obciążeniem 4x20 (+2x1kg)
sprężyna (ściąganie do klatki piersiowej) 4x16
step z obciążeniem 4x20 (+2x1kg)
pompki 4x11
wspięcia na palcach bez obciążenia 4x16
wiosłowanie na stojąco 4x20 (+2x1kg)
brzuszki ze skrętem 4x26
stabilizacja:
wypad z obciążeniem x5
pseudopompka na piłce rehabilitacyjnej x5
KOW: 5
obciążenie: 600
Trzeba przyznać, że było to nie lada wyzwanie, bo nogi miałam mocno zmęczone. A w barku zakwas po noszeniu roweru pod górkę na wczorajszym treningu WKK :)
Dawno poza tym nie udało mi się zrobić treningu siłowego zgodnie z wytyczonym przez p. Jacka planem. Zawsze coś. A to zapomnę, a to pójdziemy z Markiem do znajomych, a to mi się nie chce... Albo przekładam to na inny dzień albo nie robię wcale. Nieładnie.
Zmobilizowałam się jednak.
przysiad z obciążeniem 4x20 (+2x1kg)
sprężyna (ściąganie do klatki piersiowej) 4x16
step z obciążeniem 4x20 (+2x1kg)
pompki 4x11
wspięcia na palcach bez obciążenia 4x16
wiosłowanie na stojąco 4x20 (+2x1kg)
brzuszki ze skrętem 4x26
stabilizacja:
wypad z obciążeniem x5
pseudopompka na piłce rehabilitacyjnej x5
KOW: 5
obciążenie: 600
nie chciałam tego pisać ale... znów wmordewind
Środa, 27 kwietnia 2011 Kategoria trening, dojazdy
Km: | 22.48 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:10 | km/h: | 19.27 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 171171 ( 95%) | HRavg | 128( 71%) |
Kalorie: | 980kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Jak wyszłam z pracy to jeszcze było jako tako. Jednak jak dojechałam do Al. Ujazdowskich to wiedziałam już, że na Przyczółkowej będzie hardkor. A miałam zaplanowane dzisiaj 10 km z narastającą prędkością.
I faktycznie był hardkor. Zaczęłam spokojniej, od 20 km/h i zwiększałam o 1 co każdy kilometr. Przy 24 km/h już było ciężko. Im dalej, tym gorzej. Przy 26 km/h już ledwo zipałam, ale przy 27km/h przypomniałam sobie, że mogę też ciągnąć pedały (tak, tyle czasu jeżdżę w SPD a cały czas nie wyrobiłam sobie jeszcze tego nawyku) więc trochę lepiej przez chwilę było. Jednak chyba bym nie dojechała do końca tych 10 km, gdyby nie fakt, że w perspektywie miałam niedługo zakręt w Przekorną a potem następny w ul. Gąsek (i na ostatnim kilometrze jazdę z wiatrem). Ledwo dokręciłam do tej Przekornej, tu odetchnęłam nieco.
Zakończyłam mocnym akcentem w postaci podjazdu asfaltowego do Kabat (ul. Rzekotki, jaka ładna nazwa) na dość twardym przełożeniu i w dużej części na stojąco. Spaliłam sobie dokumentnie mięśnie nad kolanami, ale mi dobrze :D
kadencja: 83/119
KOW: 6
obciążenie: 420
I faktycznie był hardkor. Zaczęłam spokojniej, od 20 km/h i zwiększałam o 1 co każdy kilometr. Przy 24 km/h już było ciężko. Im dalej, tym gorzej. Przy 26 km/h już ledwo zipałam, ale przy 27km/h przypomniałam sobie, że mogę też ciągnąć pedały (tak, tyle czasu jeżdżę w SPD a cały czas nie wyrobiłam sobie jeszcze tego nawyku) więc trochę lepiej przez chwilę było. Jednak chyba bym nie dojechała do końca tych 10 km, gdyby nie fakt, że w perspektywie miałam niedługo zakręt w Przekorną a potem następny w ul. Gąsek (i na ostatnim kilometrze jazdę z wiatrem). Ledwo dokręciłam do tej Przekornej, tu odetchnęłam nieco.
Zakończyłam mocnym akcentem w postaci podjazdu asfaltowego do Kabat (ul. Rzekotki, jaka ładna nazwa) na dość twardym przełożeniu i w dużej części na stojąco. Spaliłam sobie dokumentnie mięśnie nad kolanami, ale mi dobrze :D
kadencja: 83/119
KOW: 6
obciążenie: 420
biegać, skakać...
Środa, 27 kwietnia 2011 Kategoria dojazdy
Km: | 9.47 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:29 | km/h: | 19.59 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 149149 ( 82%) | HRavg | 126( 70%) |
Kalorie: | 719kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Jak jest taka pogoda jak dzisiaj to mam ochotę "biegać, skakać, latać, pływać...", jak to śpiewał kiedyś Fronczek :)
Z poradnika młodego zielarza
Z poradnika młodego zielarza
pierwsze WKK w tym roku
Wtorek, 26 kwietnia 2011 Kategoria trening
Km: | 24.39 | Km teren: | 16.00 | Czas: | 02:05 | km/h: | 11.71 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 165165 ( 91%) | HRavg | 134( 74%) |
Kalorie: | 1595kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Hurrraaaaaa, wreszcie się doczekałam. Obawiałam się, że z zapowiedzi wznowienia treningów WKK od kwietnia wyjdą nici, ale zmieścili się w kwietniu ;)
Sporo nas dzisiaj się pojawiło, w tym naliczyłam chyba 4 dziewczyny (ze mną).
Zdjęcie, które zrobiła nam przed treningiem (edit: po treningu) Roksana (nie objęło chyba wszystkich):
Trenowaliśmy na znanej już z zeszłorocznych treningów pętelce wokół ogrodzenia parku linowego w Powsinie.
Jak zwykle, miałam problem ze zjazdami. Chociaż zjechałam jeden strasznie straszliwy, taki, że aż za pierwszym razem "kurwa!" mi się wyrwała jak zobaczyłam jego końcówkę zjeżdżając za pierwszym razem (z góry nie było widać, że końcówka zjazdu nagle "stromieje"). Dwie górki na razie jeszcze niezjeżdżalne. Jedna, to taka stromizna, że nawet nie podjęłam próby. Druga, z uskokami i zakończona przejazdem między barierkami. Zrobiłam jedno podejście, zaliczyłam glebkę (niegroźną). Drugi raz już nie próbowałam.
Nie wjechałam jednego podjazdu. Może gdyby nie był taki "zakrzaczony" to bym podjechała, ale jakoś wolałam wbiegać tam z rowerem na ramieniu.
Trening świetny, jak zwykle fantastyczna zabawa. No i jestem zadowolona, że podjazdy sprawiają mi mniejszy problem niż w zeszłym roku.
&feature=player_embedded">filmik z treningu nagrany przez bmtwo
kadencja 73/130
KOW: 5
obciążenie: 625
Sporo nas dzisiaj się pojawiło, w tym naliczyłam chyba 4 dziewczyny (ze mną).
Zdjęcie, które zrobiła nam przed treningiem (edit: po treningu) Roksana (nie objęło chyba wszystkich):
Trenowaliśmy na znanej już z zeszłorocznych treningów pętelce wokół ogrodzenia parku linowego w Powsinie.
Jak zwykle, miałam problem ze zjazdami. Chociaż zjechałam jeden strasznie straszliwy, taki, że aż za pierwszym razem "kurwa!" mi się wyrwała jak zobaczyłam jego końcówkę zjeżdżając za pierwszym razem (z góry nie było widać, że końcówka zjazdu nagle "stromieje"). Dwie górki na razie jeszcze niezjeżdżalne. Jedna, to taka stromizna, że nawet nie podjęłam próby. Druga, z uskokami i zakończona przejazdem między barierkami. Zrobiłam jedno podejście, zaliczyłam glebkę (niegroźną). Drugi raz już nie próbowałam.
Nie wjechałam jednego podjazdu. Może gdyby nie był taki "zakrzaczony" to bym podjechała, ale jakoś wolałam wbiegać tam z rowerem na ramieniu.
Trening świetny, jak zwykle fantastyczna zabawa. No i jestem zadowolona, że podjazdy sprawiają mi mniejszy problem niż w zeszłym roku.
&feature=player_embedded">filmik z treningu nagrany przez bmtwo
kadencja 73/130
KOW: 5
obciążenie: 625
studium gołębia w stanie rozkładu
Wtorek, 26 kwietnia 2011 Kategoria dojazdy
Km: | 18.05 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:57 | km/h: | 19.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 159159 ( 88%) | HRavg | 123( 68%) |
Kalorie: | 1290kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Standardowa traska do pracy. Rano jeszcze chłodno więc ubieram się co prawda już w krótkie spodenki ale na "górę" jeszcze pod krótką koszulkę wkładam termiczną z długim rękawem. Chyba jednak przesadziłam, bo w trakcie jazdy robi mi się ciut za ciepło. Pewnie jutro już pojadę bez tej dodatkowej warstwy, wiosno, przybywaj ;D
Po drodze do pracy mam okazję od tygodnia obserwować postępujący rozkład gołębia, którego ktoś musiał potrącić autem. Biedne stworzenie... Nie dość, że ktoś je potrącił to od zeszłego poniedziałku nikt nie chce go sprzątnąć.
Śmierdzieć chyba nie śmierdzi, albo ja tak szybko przejeżdżam obok, że nie czuję.
Po drodze do pracy mam okazję od tygodnia obserwować postępujący rozkład gołębia, którego ktoś musiał potrącić autem. Biedne stworzenie... Nie dość, że ktoś je potrącił to od zeszłego poniedziałku nikt nie chce go sprzątnąć.
Śmierdzieć chyba nie śmierdzi, albo ja tak szybko przejeżdżam obok, że nie czuję.
i tak oto niepostrzeżenie...
Poniedziałek, 25 kwietnia 2011 Kategoria >50 km, trening, wycieczki i inne spontany
Km: | 64.94 | Km teren: | 30.00 | Czas: | 03:43 | km/h: | 17.47 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 164164 ( 91%) | HRavg | 125( 69%) |
Kalorie: | 2397kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
... zrobiło się prawie 65 km.
W planach był co prawda trening terenowy w Kabatach, ale Krzyśkowi się nie chciało robić podjazdów bo był zmęczony po ostatnich wycieczkach. Zaproponował więc zwykłą przejażdżkę. Nie protestowałam zbytnio, bo wczoraj jeszcze miałam potworne zakwasy w łydkach po piątkowych ćwiczeniach i sobotnim bieganiu a dzisiaj dość ciężkie i zmęczone nogi.
Przy okazji obniuchałam nową maszynę Krzyśka, chwilkę się przejechałam... i... o wielkie moje zdziwienie, bo zdecydowanie wolę mój rower, choć spodziewałam się, że umrę z zazdrości jak przejadę się na Krzyśkowym Scale35.
Dziwna geometria. Podejrzewam, że geometria 35-tki jest zbliżona do poprzedniej geometrii mojego roweru. Ja zdążyłam się jednak już przyzwyczaić do nowych ustawień po BGFit i jak wsiadłam na rower Krzyśka, to poczułam się jak na kozie... ;)
Szybko więc oddałam mu rower, niech sobie jeździ ;)
Trochę pokręciliśmy się po Kabatach, trochę po okołopowsińskich wioskach. Potem dojechaliśmy nad Wisłę i tam kawałek drogą, kawałek wałem, dotarliśmy do Trasy Siekierkowskiej. Tu skręciliśmy na Gocław, bo byłam umówiona z rodzicami. Krzysiek jechał z nadzieją, że załapie się na kanapkę u moich rodziców... ale okazało się, że pół bloku nie ma prądu i winda nie działa. Nie bardzo chciało mi się dygać z rowerem schodami na 14 piętro więc zawróciliśmy na pięcie. Po drodze przypomniałam sobie o hydrancie, gdzie oprócz uzupełnienia naszych bukłaków dopełniliśmy wielkanocnej tradycji i sowicie pooblewaliśmy się wodą. Ała, mokre, zimne :)
Obejrzeliśmy z daleka McDonalds w Wilanowie (dzikie tłumy) i najedliśmy się dopiero na Wałbrzyskiej. Potem jeszcze na zakończenie wycieczki zaliczyliśmy jeden podjazd na Kopę Cwila i Krzysiek odprowadził mnie do domu. Sam poszedł jeszcze jeździć.
kadencja: 74/120
KOW: 4
obciążenie: 892
W planach był co prawda trening terenowy w Kabatach, ale Krzyśkowi się nie chciało robić podjazdów bo był zmęczony po ostatnich wycieczkach. Zaproponował więc zwykłą przejażdżkę. Nie protestowałam zbytnio, bo wczoraj jeszcze miałam potworne zakwasy w łydkach po piątkowych ćwiczeniach i sobotnim bieganiu a dzisiaj dość ciężkie i zmęczone nogi.
Przy okazji obniuchałam nową maszynę Krzyśka, chwilkę się przejechałam... i... o wielkie moje zdziwienie, bo zdecydowanie wolę mój rower, choć spodziewałam się, że umrę z zazdrości jak przejadę się na Krzyśkowym Scale35.
Dziwna geometria. Podejrzewam, że geometria 35-tki jest zbliżona do poprzedniej geometrii mojego roweru. Ja zdążyłam się jednak już przyzwyczaić do nowych ustawień po BGFit i jak wsiadłam na rower Krzyśka, to poczułam się jak na kozie... ;)
Szybko więc oddałam mu rower, niech sobie jeździ ;)
Trochę pokręciliśmy się po Kabatach, trochę po okołopowsińskich wioskach. Potem dojechaliśmy nad Wisłę i tam kawałek drogą, kawałek wałem, dotarliśmy do Trasy Siekierkowskiej. Tu skręciliśmy na Gocław, bo byłam umówiona z rodzicami. Krzysiek jechał z nadzieją, że załapie się na kanapkę u moich rodziców... ale okazało się, że pół bloku nie ma prądu i winda nie działa. Nie bardzo chciało mi się dygać z rowerem schodami na 14 piętro więc zawróciliśmy na pięcie. Po drodze przypomniałam sobie o hydrancie, gdzie oprócz uzupełnienia naszych bukłaków dopełniliśmy wielkanocnej tradycji i sowicie pooblewaliśmy się wodą. Ała, mokre, zimne :)
Obejrzeliśmy z daleka McDonalds w Wilanowie (dzikie tłumy) i najedliśmy się dopiero na Wałbrzyskiej. Potem jeszcze na zakończenie wycieczki zaliczyliśmy jeden podjazd na Kopę Cwila i Krzysiek odprowadził mnie do domu. Sam poszedł jeszcze jeździć.
kadencja: 74/120
KOW: 4
obciążenie: 892