Wpisy archiwalne w miesiącu
Sierpień, 2012
Dystans całkowity: | 57.83 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 33:04 |
Średnia prędkość: | 13.55 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 158 (87 %) |
Maks. tętno średnie: | 137 (76 %) |
Liczba aktywności: | 15 |
Średnio na aktywność: | 11.57 km i 2h 12m |
Więcej statystyk |
za darmo ale za to bez przerzutki
Środa, 29 sierpnia 2012 Kategoria dojazdy
Km: | 9.30 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:00 | km/h: | 9.30 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: rower z Veturilo | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś znów wypożyczenie bezbolesne ale z błędami aplikacji. Otóż, najpierw aplikacja powiedziała, że wybrany rower jest niedostępny. Gdy zrobiłam "cofnij cofnij" poinformowała mnie, że rower zwrócono. Potem natomiast podała mi kod do jego odblokowania. No to odblokowałam i pojechałam. Tzn. pojechałam to dość eufemistyczne określenie na to co faktycznie robiłam na rowerze... bo nie dało się jechać szybciej niż 10 km/h ze względu na niedziałającą przerzutkę, która w dodatku była ustawiona na najmiększe przełożenie ;) Można było jechać tylko wolno (przy założeniu, że kadencja powyżej 100) albo bardzo wolno ;)
Już po przejechaniu odcinka Centrum - Pl. Konstytucji żałowałam, że jednak go nie odstawiłam i nie wzięłam innego ale już nie chciało mi się wracać.
Po doturlaniu się do stacji Stokłosy i odstawieniu roweru okazało się, że nie da się go zwrócić ;) Bo nie jest wypożyczony. Aplikacja poinformowała mnie, że był wypożyczony przez 50 sekund i nie naliczono mi opłaty :) Przynajmniej to dobre, jako rekompensata za tę mękę ;)
Już po przejechaniu odcinka Centrum - Pl. Konstytucji żałowałam, że jednak go nie odstawiłam i nie wzięłam innego ale już nie chciało mi się wracać.
Po doturlaniu się do stacji Stokłosy i odstawieniu roweru okazało się, że nie da się go zwrócić ;) Bo nie jest wypożyczony. Aplikacja poinformowała mnie, że był wypożyczony przez 50 sekund i nie naliczono mi opłaty :) Przynajmniej to dobre, jako rekompensata za tę mękę ;)
Veturilo bezboleśnie
Wtorek, 28 sierpnia 2012 Kategoria dojazdy
Km: | 9.30 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:45 | km/h: | 12.40 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: rower z Veturilo | Aktywność: Jazda na rowerze |
Powrót z pracy rowerkiem z wypożyczalni. Tym razem skorzystałam z aplikacji Nextbike na telefon do wypożyczania rowerów i okazało się, że jest bardzo praktyczna. Bez kolejki do panelu sterowania, bez konieczności zapamiętywania lub zapisywania różnych numerków, szybko i bezboleśnie. I za pierwszym podejściem. W dodatku można sobie skorzystać z mapki, z informacji czy na danej stacji są rowery...
Niestety, wypożyczony rower okropnie stukał przy pedałowaniu co nieco zakłóciło tę idylle ;)
Niestety, wypożyczony rower okropnie stukał przy pedałowaniu co nieco zakłóciło tę idylle ;)
Hala Gąsienicowa
Sobota, 25 sierpnia 2012 Kategoria wędrówki piesze
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:05 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wczoraj zrobiliśmy sobie dzień wolnego. Cały dzień właściwie siedzieliśmy sobie na Równi Krupowej i się leniliśmy. Wieczorem zaliczyliśmy znów Aquapark.
Dzisiaj za to postanowiliśmy wdrapać się na Halę Gąsienicową przez Skupniów Upłaz. Po całotygodniowym upale dziś pogoda idealna bo temperatura nieco spadła i na niebie pojawiło się trochę chmur. Szło się wspaniale i lekko a widoczność była oszałamiająca.
Widok ze Skupniów Upłazu
Już prawie na przełęczy między Kopami. W górze Giewont a w dole Dolina Jaworzynki
Kwiatków ciąg dalszy - dziewięcsił bezłodygowy
Dzwonek alpejski
Zwykła kosodrzewina
Z przełęczy pod Kopami widok na Skupniów Upłaz
Wierzbówka kiprzyca
Ten czubek po prawej to Kościelec
Hala Gąsienicowa skąpana w wierzbówce
More kwiatas
Zejście Dol. Suchej Wody. Nie jest taka znów sucha.
Z 10 km tego wyszło dzisiaj. I to była chyba w odczuciu najlżejsza wycieczka, choć wydawałoby się, że wcale nie. Jeszcze wieczorem pożegnalna wizyta w Aquaparku.
Dzisiaj za to postanowiliśmy wdrapać się na Halę Gąsienicową przez Skupniów Upłaz. Po całotygodniowym upale dziś pogoda idealna bo temperatura nieco spadła i na niebie pojawiło się trochę chmur. Szło się wspaniale i lekko a widoczność była oszałamiająca.
Widok ze Skupniów Upłazu
Już prawie na przełęczy między Kopami. W górze Giewont a w dole Dolina Jaworzynki
Kwiatków ciąg dalszy - dziewięcsił bezłodygowy
Dzwonek alpejski
Zwykła kosodrzewina
Z przełęczy pod Kopami widok na Skupniów Upłaz
Wierzbówka kiprzyca
Ten czubek po prawej to Kościelec
Hala Gąsienicowa skąpana w wierzbówce
More kwiatas
Zejście Dol. Suchej Wody. Nie jest taka znów sucha.
Z 10 km tego wyszło dzisiaj. I to była chyba w odczuciu najlżejsza wycieczka, choć wydawałoby się, że wcale nie. Jeszcze wieczorem pożegnalna wizyta w Aquaparku.
Dol. Chochołowska
Czwartek, 23 sierpnia 2012 Kategoria wędrówki piesze
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:39 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Łydki i stopy prawie przeszły więc zrobiliśmy dzisiaj równie łagodny spacer co wczoraj ale dłuższy. Prawie 16 km, zakończone wprost przewspaniałą szarlotką ze śmietaną i jagodami w schronisku na Polanie Chochołowskiej, gdzie - o dziwo - nie było kolejki.
Nie dam się zabić, ale to jest chyba konwalia
Uroki Chochołowskiej w pełnej krasie
Na Polanie Chochołowskiej
Złapałam fazę kwiatkową ale większości nie umiem zidentyfikować :(
Goryczka trójeściowa
Wieczorem, tradycyjnie już, basen.
Nie dam się zabić, ale to jest chyba konwalia
Uroki Chochołowskiej w pełnej krasie
Na Polanie Chochołowskiej
Złapałam fazę kwiatkową ale większości nie umiem zidentyfikować :(
Goryczka trójeściowa
Wieczorem, tradycyjnie już, basen.
tym razem to już naprawdę tylko spacer?
Środa, 22 sierpnia 2012 Kategoria wędrówki piesze
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:17 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dobra, dzisiaj to już naprawdę należy nam się odpoczynek... więc... Dolina Kościeliska - prawie płaska w końcu więc to będzie delikatny spacer.
Jakoś wcześniej nie zwróciłam uwagi na tych kolegów
W Kościeliskiej są wyjątkowo omszałe kamyki
Na Ornaku dzikie tłumy. Nie chciało nam się stać w kolejce po szarlotkę więc opędzlowaliśmy ciasteczka, które miałam w plecaku
Chyba tojad mocny
Wąwozem Kraków wracając przeszliśmy się ale tylko do jaskini - nie chciałam przez nią łazić będąc z brzuchem, bo pamiętałam, że ma pewne trudniejsze fragmenty
Pierwiosnek maleńki
I wyszło prawie 12 km łażenia znowu.
Wieczorem znów Aquapark.
Jakoś wcześniej nie zwróciłam uwagi na tych kolegów
W Kościeliskiej są wyjątkowo omszałe kamyki
Na Ornaku dzikie tłumy. Nie chciało nam się stać w kolejce po szarlotkę więc opędzlowaliśmy ciasteczka, które miałam w plecaku
Chyba tojad mocny
Wąwozem Kraków wracając przeszliśmy się ale tylko do jaskini - nie chciałam przez nią łazić będąc z brzuchem, bo pamiętałam, że ma pewne trudniejsze fragmenty
Pierwiosnek maleńki
I wyszło prawie 12 km łażenia znowu.
Wieczorem znów Aquapark.
Miały być tylko Kalatówki
Wtorek, 21 sierpnia 2012 Kategoria wędrówki piesze
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:42 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dwa dni łażenia i powinniśmy sobie byli dzisiaj odpuścić, odpocząć. Ale szkoda nam było na to czasu więc postanowiliśmy zrobić jeszcze lżejszą wycieczkę. I znów nie wyszło. Miały być Kalatówki, opcjonalnie - przy dobrym samopoczuciu - Hala Kondratowa - i powrót tą samą trasą. Jednak szło mi się tak przecudownie i lekko, że namówiłam Marka na powrót Ścieżką nad Reglami przez Dolinę Białego. Tym bardziej, że ten odcinek Ścieżki uważam za najciekawszy i chciałam nim przejść.
A więc wyszło dziś prawie 12 km.
W tej kolejce nie staliśmy. A była ona jeszcze dłuższa niż na zdjęciu widać
W drodze na Kondratową - udało mi się zidentyfikować ten kwiatek jako goryczkę krótkołodygową
Na Kondratowej było nieprzyjemnie. Przede wszystkim śmierdziało szambem a po drugie było pełno much. Niewątpliwe ten drugi fakt był powiązany z pierwszym. Więc o ile pierwotnie planowaliśmy szarlotkę w schronisku, postanowiliśmy wrócić na Kalatówki i zafundować sobie szarlotkę tam.
Szarlotka z panoramą z Kalatówek
Odsiedziawszy sobie chwilę, ruszyliśmy na Ścieżkę.
Dolina Białego ze Ścieżki nad Reglami
Schodzimy
Na krzyżówce z Doliną spotkaliśmy bardzo ciekawskiego liska
Zejście Doliną Białego dało nam się we znaki. Przy wchodzeniu jakoś się nie odczuwa tej stromizny, ale schodzenie to katorga. Wieczorem nawet nie chciało nam się już iść na basen.
A więc wyszło dziś prawie 12 km.
W tej kolejce nie staliśmy. A była ona jeszcze dłuższa niż na zdjęciu widać
W drodze na Kondratową - udało mi się zidentyfikować ten kwiatek jako goryczkę krótkołodygową
Na Kondratowej było nieprzyjemnie. Przede wszystkim śmierdziało szambem a po drugie było pełno much. Niewątpliwe ten drugi fakt był powiązany z pierwszym. Więc o ile pierwotnie planowaliśmy szarlotkę w schronisku, postanowiliśmy wrócić na Kalatówki i zafundować sobie szarlotkę tam.
Szarlotka z panoramą z Kalatówek
Odsiedziawszy sobie chwilę, ruszyliśmy na Ścieżkę.
Dolina Białego ze Ścieżki nad Reglami
Schodzimy
Na krzyżówce z Doliną spotkaliśmy bardzo ciekawskiego liska
Zejście Doliną Białego dało nam się we znaki. Przy wchodzeniu jakoś się nie odczuwa tej stromizny, ale schodzenie to katorga. Wieczorem nawet nie chciało nam się już iść na basen.
Małe zakopiańskie dolinki
Poniedziałek, 20 sierpnia 2012 Kategoria wędrówki piesze
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:00 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po wczoraj łydki bolały nas niemiłosiernie więc dzisiaj postanowiliśmy zrobić naprawdę lajtowy spacer. Znowu nam nie wyszło, bo co prawda trasa była o wiele łagodniejsza ale czasowo wyszło podobnie jak wczoraj. Przełaziliśmy około 8 km. Piechotą z Dworców przez Las Białego doszliśmy do Drogi pod Reglami a potem Drogą, odwiedzając po drodze małe dolinki - Ku Dziurze i Za Bramką. Tej drugiej jeszcze nie widziałam i wydała mi się naprawdę urokliwa, zwłaszcza jeśli chodzi o ukształtowanie dna strumienia, które właściwie na całej długości doliny jest kaskadowe i jest na nim dużo małych progów. Zakończyliśmy trasę przy ul. Krzeptówki, skąd wróciliśy busikiem.
Zieleń aż kłuła w oczy
Upał był tego dnia, ale większość trasy przebiegała w cieniu
To już coraz rzadszy widok
Wieczorem znowu Aquapark.
Zieleń aż kłuła w oczy
Upał był tego dnia, ale większość trasy przebiegała w cieniu
To już coraz rzadszy widok
Wieczorem znowu Aquapark.
Sarnia Skała
Niedziela, 19 sierpnia 2012 Kategoria wędrówki piesze
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:05 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pierwszy dzień urlopu. Chcieliśmy zacząć od delikatnego łażenia, żeby się nie skasować zaraz na starcie :) Uznaliśmy, że wdrapanie się na Ścieżkę nad Reglami przez Dolinę Białego, zahaczenie o Sarnią Skałę i zlezienie Doliną Strążyską będzie delikatne. Nie było... o czym świadczy przeczłapany przez nas dystans, zaledwie około 7 km :)
Wdrapaliśmy się Doliną Białego
Na Sarniej Skale jak zwykle pełno turystek w klapkach ale jak zwykle też piękne widoki. A poza tym pogryzła mnie latająca mrówka.
Tego pana chyba nie trzeba nikomu przedstawiać
Całe Zakopane jak na dłoni
Z Polany Strążyskiej jak zwykle urzekający widok
Siklawica
Wieczorem, dla relaksu, Aquapark. Ale bolące łydki, zwłaszcza po zejściu Ścieżką nad Reglami do Polany Strążyskiej, mocno dały nam się we znaki i po basenie ledwo leźliśmy, trochę obawialiśmy się następnego dnia.
Wdrapaliśmy się Doliną Białego
Na Sarniej Skale jak zwykle pełno turystek w klapkach ale jak zwykle też piękne widoki. A poza tym pogryzła mnie latająca mrówka.
Tego pana chyba nie trzeba nikomu przedstawiać
Całe Zakopane jak na dłoni
Z Polany Strążyskiej jak zwykle urzekający widok
Siklawica
Wieczorem, dla relaksu, Aquapark. Ale bolące łydki, zwłaszcza po zejściu Ścieżką nad Reglami do Polany Strążyskiej, mocno dały nam się we znaki i po basenie ledwo leźliśmy, trochę obawialiśmy się następnego dnia.
Veturilo przygód ciąg dalszy
Piątek, 17 sierpnia 2012 Kategoria dojazdy
Km: | 9.30 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:43 | km/h: | 12.98 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: rower z Veturilo | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzisiaj znów wróciłam do domu rowerem z wypożyczalni. Tym razem potrzebne były dwa podejścia. Za pierwszym razem po odblokowaniu rower nie chciał wyjść z uchwytu jednak to była przyczyna czysto mechaniczna. Dziś już wiedziałam czego się spodziewać i jazda była dużo mniej stresujaca niż wczoraj
moje boje czyli mój pierwszy raz z Veturilo
Czwartek, 16 sierpnia 2012 Kategoria dojazdy
Km: | 9.30 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:45 | km/h: | 12.40 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: rower z Veturilo | Aktywność: Jazda na rowerze |
W końcu, po kilkudniowych perturbacjach, Veturilo aktywowało moje konto. Dla potomności, perturbacje te i dalsze - związane z wypożyczeniem - opiszę ;)
Otóż, zarejestrowałam się. Wszystko pięknie, dane, konto, cyk - załatwione, e-mail z potwierdzeniem założenia konta jest.
Po rejestracji system poinformował mnie, że trzeba zapłacić 10 zł "opłaty inicjalnej". Można to było zrobić kartą lub przelewem. Super. No to karta.
Najpierw zwykła Visa do konta - przy płatności trzeba podać pełen numer karty i kod CSV co mnie trochę zdziwiło. Dawno co prawda nie dokonywałam płatności kartą ale wydawało mi się, że zwykle przy płatności chcą tylko część numeru karty. Ale może nie pamiętam - wiec podałam wszystko a tu bach "Operator odrzucił transakcję".
Hm, dobra, w końcu napisane było, że płatności można dokonać kartą kredytową a nie debetową. No, OK to wzięłam drugą. Cyk cyk - dokładnie ten sam komunikat.
Lekkie zdziwko no ale obie to Visy, może operator ma jakiś problem. No to login do banku - zrobiłam przelew według danych podanych na stronie Veturilo. Jako tytuł płatności podany jest jakiś numer - jak rozumiem, to numer do identyfikacji mnie w systemie. Zadowolona, czekam na e-maila z potwierdzeniem aktywacji konta.
I tak czekam. Jeden dzień, drugi, trzeci... W czwartym dniu zirytowałam się i wysłałam e-maila z pytaniem "o co cho". Dostałam automatyczną odpowiedź, iż Veturilo łaskawie rozpatrzy mój problem w ciągu 21 dni. No szok lekki, przyznam.
Ale zaraz potem zorientowałam się, że na stronie jest pole do podania swojego numeru konta, z którego idzie przelew. Więc wpisałam go.
Następnego dnia zalogowałam się i zobaczyłam, że konto jest aktywne :) A niedługo potem dostałam e-maila z informacją o aktywacji. UFFFFF!
To było we wtorek a potem była paskudna pogoda :) Dopiero dziś jest na tyle przyjemnie, że mogę wreszcie wypróbować wypożyczalnię. Po wizycie w Złotych Tarasach, gdzie zrobiłam spore zakupy ciążowe :) człapię pod Rotundę po rower. Nie stoi ich zbyt wiele. Przede mną 3 osoby a rowerów stoi 6, OK - starczy. Dwie osoby wypożyczyły rowery bez problemu. Trzecia osoba za to snuje się pod panelem i narzeka, że kodu jej nie daje. Wypróbowuje wszystkie rowery po kolei. Po 10 minutach wreszcie odjeżdża rowerem.
Moja kolejka. Czytam instrukcję, zresztą nie ma takiej potrzeby bo na ekraniku wszystko jest napisane co trzeba. Podaję swój nr telefonu i PIN. Potem trzeba podać numer roweru, który chce się wypożyczyć. Aha, no to biegnę do stojaka, zapamiętuje pierwszy z brzega, podaję. Pokazuje mi się reklama Tymbarku więc ją "skipuję" i... bach, kod do odblokowania pokazuje się ale dosłownie na ułamek sekundy - nie sposób zdążyć przeczytać wszystkich czterech cyfr. No to jeszcze raz - system pyta czy chce zwrócić rower, bo przecież już pożyczyłam :D Tak, chcę zwrócić. Próbuję wypożyczyć inny rower - ale tym razem idę po rozum do głowy i nie skipuję reklamy Tymbarku. To było słuszne, kod się wyświetla na wystarczająco długo więc idę do roweru i próbuję odblokować zamknięcie. Ni cholery nie chce zaskoczyć. W międzyczasie dwie kolejne osoby wypożyczają rowery i na stojaku zostaje już tylko mój. Podjeżdża jednak jakiś gość, który rower oddaje, więc pytam go jak to odblokować. Wyjaśnia mi, ale mimo to zamek nie chce odskoczyć. Dobra, do trzech razy sztuka - oddaję ten rower i próbuję wypożyczyć jeszcze raz - tym razem wszystko przebiega sprawnie, rower daje się odpiąć, uffff. Ciekawe, czy z oddaniem będą takie same hocki.
Dopasowuję sobie wysokość siodła, łomatko, jaka kanapa :) A rower ciężki jak nie wiem co, ile to waży, chyba z TONĘ! Druga niespodzianka to koszyk z przodu, który nie jest zamocowany do kiery tylko do wspornika więc nie skręca razem z kierownicą. Strasznie to dziwne jak się jedzie.
Pierwsze utrudnienie już w Centrum. Aby dotrzeć na ścieżkę rowerową w stronę Ursynowa, trzeba przeciągnąć to ciężkie bydlę przez przejście podziemne. Dobrze, że na niektórych schodach są metalowe "szyny". Podejrzewam, że to jakieś fragmenty instalacji dla niepełnosprawnych - do sprowadzenia roweru dość niewygodne, ale wystarczy, aby nie nosić tego słonia po schodach.
OK, wreszcie wsiadam i jadę. O dziwo, rower jedzie dość lekko jak na taki ciężar, ale rozpędzić się na nim nie idzie. Przede wszystkim z powodu masy ale też z powodu dwóch innych rzeczy - trzystopniowej przerzutki, na której maksymalne przełożenie na oko odpowiada mojemu 2x7 oraz pedałów, które nie mają kompletnie żadnych ząbków - są gładkie jak stół i buty się na nich ślizgają i zjeżdżają przy byle wyboju. Kolejną niespodziankę sprawia mi obecność kontry w pedałach. Ja mam niestety odruch, który jest bardzo zły w tym przypadku - ustawianie pedałów poziomo przy wszelkich przeszkodach, nawet tak drobnych jak przerwa w chodniku czy zjazd z krawężnika :D Ze 2 razy mało nie spadam z roweru, gdy podczas zjeżdżania z krawężnika przyhamował z tego powodu. Ufff...!
Gdy wreszcie już sobie wbiłam w mózg, że mam tego nie robić, jedzie mi się już całkiem fajnie. Niespiesznie, bo spiesznie się nie da, majestatycznie i dość wygodnie. Poza tym plecak mogę wsadzić do koszyka więc nic mnie nie grzeje w plecy :) Poza słonkiem. Szkoda, że toto nie ma rogów :) Za to poza kontrą jest również hamulec ręczny, co mi odpowiada. Nawet całkiem efektywny. Dojeżdżam do stacji na Ursynowie bez większych przeszkód, z jednym tylko zazipaniem się przy maleńkim podjeździe ze ścieżki pod Kopą Cwila na górę. Ale nie dziwota, ten rower waży chyba ze 20 kilo! Z oddaniem nie ma kompletnie żadnych problemów. Odstawiam, zapinam, w panelu wklikuję "zwrot" i koniec sprawy :) W domu jeszcze na wszelki wypadek loguję się na stronę i sprawdzam, czy nie mam żadnych nadmiarowych rowerów wypożyczonych ;) ale wszystko jest OK
Ogólnie, wrażenia pozytywne, choć dziwne - po tym jak jestem przyzwyczajona do kolarki i górala, jazda na mieszczuchu jest naprawdę ciekawym przeżyciem. Na długie jazdy ten rower się nie nadaje, jest dość męczący. Ale na powroty z pracy i przemieszczanie się w obrębie Ursynowa będzie fajny :)
Otóż, zarejestrowałam się. Wszystko pięknie, dane, konto, cyk - załatwione, e-mail z potwierdzeniem założenia konta jest.
Po rejestracji system poinformował mnie, że trzeba zapłacić 10 zł "opłaty inicjalnej". Można to było zrobić kartą lub przelewem. Super. No to karta.
Najpierw zwykła Visa do konta - przy płatności trzeba podać pełen numer karty i kod CSV co mnie trochę zdziwiło. Dawno co prawda nie dokonywałam płatności kartą ale wydawało mi się, że zwykle przy płatności chcą tylko część numeru karty. Ale może nie pamiętam - wiec podałam wszystko a tu bach "Operator odrzucił transakcję".
Hm, dobra, w końcu napisane było, że płatności można dokonać kartą kredytową a nie debetową. No, OK to wzięłam drugą. Cyk cyk - dokładnie ten sam komunikat.
Lekkie zdziwko no ale obie to Visy, może operator ma jakiś problem. No to login do banku - zrobiłam przelew według danych podanych na stronie Veturilo. Jako tytuł płatności podany jest jakiś numer - jak rozumiem, to numer do identyfikacji mnie w systemie. Zadowolona, czekam na e-maila z potwierdzeniem aktywacji konta.
I tak czekam. Jeden dzień, drugi, trzeci... W czwartym dniu zirytowałam się i wysłałam e-maila z pytaniem "o co cho". Dostałam automatyczną odpowiedź, iż Veturilo łaskawie rozpatrzy mój problem w ciągu 21 dni. No szok lekki, przyznam.
Ale zaraz potem zorientowałam się, że na stronie jest pole do podania swojego numeru konta, z którego idzie przelew. Więc wpisałam go.
Następnego dnia zalogowałam się i zobaczyłam, że konto jest aktywne :) A niedługo potem dostałam e-maila z informacją o aktywacji. UFFFFF!
To było we wtorek a potem była paskudna pogoda :) Dopiero dziś jest na tyle przyjemnie, że mogę wreszcie wypróbować wypożyczalnię. Po wizycie w Złotych Tarasach, gdzie zrobiłam spore zakupy ciążowe :) człapię pod Rotundę po rower. Nie stoi ich zbyt wiele. Przede mną 3 osoby a rowerów stoi 6, OK - starczy. Dwie osoby wypożyczyły rowery bez problemu. Trzecia osoba za to snuje się pod panelem i narzeka, że kodu jej nie daje. Wypróbowuje wszystkie rowery po kolei. Po 10 minutach wreszcie odjeżdża rowerem.
Moja kolejka. Czytam instrukcję, zresztą nie ma takiej potrzeby bo na ekraniku wszystko jest napisane co trzeba. Podaję swój nr telefonu i PIN. Potem trzeba podać numer roweru, który chce się wypożyczyć. Aha, no to biegnę do stojaka, zapamiętuje pierwszy z brzega, podaję. Pokazuje mi się reklama Tymbarku więc ją "skipuję" i... bach, kod do odblokowania pokazuje się ale dosłownie na ułamek sekundy - nie sposób zdążyć przeczytać wszystkich czterech cyfr. No to jeszcze raz - system pyta czy chce zwrócić rower, bo przecież już pożyczyłam :D Tak, chcę zwrócić. Próbuję wypożyczyć inny rower - ale tym razem idę po rozum do głowy i nie skipuję reklamy Tymbarku. To było słuszne, kod się wyświetla na wystarczająco długo więc idę do roweru i próbuję odblokować zamknięcie. Ni cholery nie chce zaskoczyć. W międzyczasie dwie kolejne osoby wypożyczają rowery i na stojaku zostaje już tylko mój. Podjeżdża jednak jakiś gość, który rower oddaje, więc pytam go jak to odblokować. Wyjaśnia mi, ale mimo to zamek nie chce odskoczyć. Dobra, do trzech razy sztuka - oddaję ten rower i próbuję wypożyczyć jeszcze raz - tym razem wszystko przebiega sprawnie, rower daje się odpiąć, uffff. Ciekawe, czy z oddaniem będą takie same hocki.
Dopasowuję sobie wysokość siodła, łomatko, jaka kanapa :) A rower ciężki jak nie wiem co, ile to waży, chyba z TONĘ! Druga niespodzianka to koszyk z przodu, który nie jest zamocowany do kiery tylko do wspornika więc nie skręca razem z kierownicą. Strasznie to dziwne jak się jedzie.
Pierwsze utrudnienie już w Centrum. Aby dotrzeć na ścieżkę rowerową w stronę Ursynowa, trzeba przeciągnąć to ciężkie bydlę przez przejście podziemne. Dobrze, że na niektórych schodach są metalowe "szyny". Podejrzewam, że to jakieś fragmenty instalacji dla niepełnosprawnych - do sprowadzenia roweru dość niewygodne, ale wystarczy, aby nie nosić tego słonia po schodach.
OK, wreszcie wsiadam i jadę. O dziwo, rower jedzie dość lekko jak na taki ciężar, ale rozpędzić się na nim nie idzie. Przede wszystkim z powodu masy ale też z powodu dwóch innych rzeczy - trzystopniowej przerzutki, na której maksymalne przełożenie na oko odpowiada mojemu 2x7 oraz pedałów, które nie mają kompletnie żadnych ząbków - są gładkie jak stół i buty się na nich ślizgają i zjeżdżają przy byle wyboju. Kolejną niespodziankę sprawia mi obecność kontry w pedałach. Ja mam niestety odruch, który jest bardzo zły w tym przypadku - ustawianie pedałów poziomo przy wszelkich przeszkodach, nawet tak drobnych jak przerwa w chodniku czy zjazd z krawężnika :D Ze 2 razy mało nie spadam z roweru, gdy podczas zjeżdżania z krawężnika przyhamował z tego powodu. Ufff...!
Gdy wreszcie już sobie wbiłam w mózg, że mam tego nie robić, jedzie mi się już całkiem fajnie. Niespiesznie, bo spiesznie się nie da, majestatycznie i dość wygodnie. Poza tym plecak mogę wsadzić do koszyka więc nic mnie nie grzeje w plecy :) Poza słonkiem. Szkoda, że toto nie ma rogów :) Za to poza kontrą jest również hamulec ręczny, co mi odpowiada. Nawet całkiem efektywny. Dojeżdżam do stacji na Ursynowie bez większych przeszkód, z jednym tylko zazipaniem się przy maleńkim podjeździe ze ścieżki pod Kopą Cwila na górę. Ale nie dziwota, ten rower waży chyba ze 20 kilo! Z oddaniem nie ma kompletnie żadnych problemów. Odstawiam, zapinam, w panelu wklikuję "zwrot" i koniec sprawy :) W domu jeszcze na wszelki wypadek loguję się na stronę i sprawdzam, czy nie mam żadnych nadmiarowych rowerów wypożyczonych ;) ale wszystko jest OK
Ogólnie, wrażenia pozytywne, choć dziwne - po tym jak jestem przyzwyczajona do kolarki i górala, jazda na mieszczuchu jest naprawdę ciekawym przeżyciem. Na długie jazdy ten rower się nie nadaje, jest dość męczący. Ale na powroty z pracy i przemieszczanie się w obrębie Ursynowa będzie fajny :)