Wpisy archiwalne w kategorii
new gear
Dystans całkowity: | 118.62 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 06:39 |
Średnia prędkość: | 17.84 km/h |
Liczba aktywności: | 5 |
Średnio na aktywność: | 23.72 km i 1h 19m |
Więcej statystyk |
praca
Wtorek, 22 września 2015 Kategoria dojazdy, new gear, ze zdjęciami
Km: | 19.61 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:01 | km/h: | 19.29 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś po przygodach z dętkami i oponami wreszcie pierwszy raz na nowych oponach.
Wyglądają czadowo ;)
Wyglądają czadowo ;)
s1 + sprinty
Sobota, 18 kwietnia 2015 Kategoria new gear, trening
Km: | 19.75 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:04 | km/h: | 18.52 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 740 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Nowe opony założone - Rocket Ron Evo
Przebieg Continentali 590 km
Przebieg Continentali 590 km
the day we made contact
Poniedziałek, 2 lutego 2015 Kategoria trening, new gear, test, ze zdjęciami
Km: | 23.03 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:34 | km/h: | 14.70 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 740 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Strasznie dużo wątków na raz mam do poruszenia w tym wpisie, więc zacznę chronologicznie. ;)
W weekend Zając miał dwie imprezy urodzinowe. Urodziny miał co prawda we środę (już drugie! ależ ten czas leci...) ale impreza proszona (z udziałem dzieci sąsiadów oraz samych sąsiadów) odbyła się w sobotę. W niedzielę była druga impreza, rodzinna, z udziałem pysznego tortu ;)
Zając z prezentem urodzinowym od Starych. W ciągu godziny zdążył złamać obcęgi i wyjąć szybkę z gogli ochronnych... ;)
Na niedzielę był zaplanowany test FTP (nie wykonałam go tydzień temu bo się rozchorowałam) a ja popełniłam przed testem tyle grzechów (świadomie), że znów zastanawiałam się, czy ten test robić. W sobotę dość późno zrobiłam trening (tuż przed wizytą sąsiadów), obżarłam się niemiłosiernie czipsami, czekoladkami, szarlotką, dipem czosnkowym. Wypiłam też półtora piwa (co jak na moje ostatnie przypadki styczności z tym trunkiem jest ilością wprost zatrważającą). Z uwagi na późny trening sobotni, test musiałam zrobić w niedzielę również po południu lub wieczorem (żeby między treningiem a testem była około doba odpoczynku) więc przed testem obżarłam się dodatkowo tortem (bo wizyta u Dziadków była z kolei w porze obiadowej). Przez te dwa dni mało piłam, w dodatku w sobotę na obiad zjadłam niesprawdzoną kupną zupę. W sobotę w nocy w efekcie obżarstwa ganiało mnie do kibla więc źle spałam i odwodniłam się nieco.
No po prostu, głupota bezdenna ;)
Mimo to, przystępując do testu w niedzielę wieczorem czułam się dobrze i pewnie. Czułam, że będzie dobrze. Podczas rozgrzewki czułam, że mam moc ;)
Test poszedł dobrze. Przy pięciominutówce pojechałam trochę zachowawczo i wzrost od poprzedniego wyniósł zaledwie 4 waty ale przy dwudziestominutówce już pojechałam na maksa i byłam lepsza o 7 watów. Zadowolona jestem chociaż zastanawiam się, czy gdyby nie te wszystkie "grzeszki" to nie byłoby jeszcze lepiej... Ale tego nie dowiem się nigdy ;)
W sobotę też dowiedziałam się, że czeka mnie nagroda za udany test... zadzwonił do mnie Czarek z Plusa i poinformował mnie, że w poniedziałek do odbioru będzie mój nowy rowerek <3
Dziś po pracy zatem popędziłam do Plusa odebrać moje cacko a wieczorem nie było opcji "nie chce mi się", po prostu musiałam iść chociaż chwilę pokręcić po lesie.
Zimno, ciemno ale do domu całkiem blisko. Obiecuję, że lepsze zdjęcie będzie wkrótce.
Na razie trudno mi jest opisać swoje wrażenia z jazdy. Na pewno jest inaczej. Tamten był na kołach 26, ten jest na 27'5. Ma inną geometrię, inny amortyzator, inne opony. Muszę go trochę do siebie "poprzesuwać", może pójść na BGFit (który nieodmiennie polecam) no i pojeździć w dzień. Bo w nocy, po oblodzonych ścieżkach, nie można się za bardzo rozbujać.
W weekend Zając miał dwie imprezy urodzinowe. Urodziny miał co prawda we środę (już drugie! ależ ten czas leci...) ale impreza proszona (z udziałem dzieci sąsiadów oraz samych sąsiadów) odbyła się w sobotę. W niedzielę była druga impreza, rodzinna, z udziałem pysznego tortu ;)
Zając z prezentem urodzinowym od Starych. W ciągu godziny zdążył złamać obcęgi i wyjąć szybkę z gogli ochronnych... ;)
Na niedzielę był zaplanowany test FTP (nie wykonałam go tydzień temu bo się rozchorowałam) a ja popełniłam przed testem tyle grzechów (świadomie), że znów zastanawiałam się, czy ten test robić. W sobotę dość późno zrobiłam trening (tuż przed wizytą sąsiadów), obżarłam się niemiłosiernie czipsami, czekoladkami, szarlotką, dipem czosnkowym. Wypiłam też półtora piwa (co jak na moje ostatnie przypadki styczności z tym trunkiem jest ilością wprost zatrważającą). Z uwagi na późny trening sobotni, test musiałam zrobić w niedzielę również po południu lub wieczorem (żeby między treningiem a testem była około doba odpoczynku) więc przed testem obżarłam się dodatkowo tortem (bo wizyta u Dziadków była z kolei w porze obiadowej). Przez te dwa dni mało piłam, w dodatku w sobotę na obiad zjadłam niesprawdzoną kupną zupę. W sobotę w nocy w efekcie obżarstwa ganiało mnie do kibla więc źle spałam i odwodniłam się nieco.
No po prostu, głupota bezdenna ;)
Mimo to, przystępując do testu w niedzielę wieczorem czułam się dobrze i pewnie. Czułam, że będzie dobrze. Podczas rozgrzewki czułam, że mam moc ;)
Test poszedł dobrze. Przy pięciominutówce pojechałam trochę zachowawczo i wzrost od poprzedniego wyniósł zaledwie 4 waty ale przy dwudziestominutówce już pojechałam na maksa i byłam lepsza o 7 watów. Zadowolona jestem chociaż zastanawiam się, czy gdyby nie te wszystkie "grzeszki" to nie byłoby jeszcze lepiej... Ale tego nie dowiem się nigdy ;)
W sobotę też dowiedziałam się, że czeka mnie nagroda za udany test... zadzwonił do mnie Czarek z Plusa i poinformował mnie, że w poniedziałek do odbioru będzie mój nowy rowerek <3
Dziś po pracy zatem popędziłam do Plusa odebrać moje cacko a wieczorem nie było opcji "nie chce mi się", po prostu musiałam iść chociaż chwilę pokręcić po lesie.
Zimno, ciemno ale do domu całkiem blisko. Obiecuję, że lepsze zdjęcie będzie wkrótce.
Na razie trudno mi jest opisać swoje wrażenia z jazdy. Na pewno jest inaczej. Tamten był na kołach 26, ten jest na 27'5. Ma inną geometrię, inny amortyzator, inne opony. Muszę go trochę do siebie "poprzesuwać", może pójść na BGFit (który nieodmiennie polecam) no i pojeździć w dzień. Bo w nocy, po oblodzonych ścieżkach, nie można się za bardzo rozbujać.
oponowy chochlik - wypędzony
Piątek, 5 grudnia 2014 Kategoria dojazdy, new gear, trening
Km: | 37.95 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:04 | km/h: | 18.36 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Odebrałam koło z Plusa koło, wydaje się, że teraz powinno być OK. Ponoć stara opaska była źle dobrana lub założona i mogła przycinać dętkę.
Wieczorem miałam zajęcia a w planie jeszcze dość długi trening, dlatego, mimo bardzo nieprzyjaznej aury, zdecydowałam się pojechać na zajęcia rowerem i potem "odbębnić zadane" bezpośrednio po zajęciach. Po wczorajszej jeździe byłam już psychicznie i fizycznie przygotowana do tego, że jest diablo zimno i nieprzyjemnie. Oczywiście diablo zimno i nieprzyjemnie było gdy jechało się pod wiatr, natomiast z wiatrem było całkiem miło. W sumie zmarzłam dopiero pod koniec treningu. Tak czy owak, sezon na zamarzanie gila w nosie uważam za rozpoczęty ;)
Z izolowaniem nogi dziś poszło jakoś łatwiej niż dotychczas. Nie znaczy to, oczywiście, że było płynnie i lekko, o nie. Było tylko trochę mniej kanciasto niż wcześniej. Prawdopodobnie męczenie mnie minutowymi, powtarzanymi trzykrotnie, odcinkami, ma jakiś sens.
Przy okazji miałam jedną z niewielu okazji posłuchać swojego roweru. Kupiłam kilka dni temu czapkę pod kask z windstopperem na uszach. Wypróbowałam ją wczoraj i byłam bardzo zawiedziona bo nawiało mi w uszy tak samo jakbym miała buffa. Ale dziś postanowiłam zaeksperymentować i pojechałam bez słuchawek. I to był strzał w dziesiątkę. Czapka dziś porządnie przylegała do głowy i ściśle obejmowała uszy. Nic mi nie nawiało a uszy nie zmarzły. No i przy okazji posłuchałam roweru. A w rowerze niedawno czyściłam i smarowałam napęd, nie było okazji się nigdzie utytłać ostatnio bo było sucho, więc napęd wydawał tylko cichy szmer kulek w łożyskach. Miodzio ;)
Wieczorem miałam zajęcia a w planie jeszcze dość długi trening, dlatego, mimo bardzo nieprzyjaznej aury, zdecydowałam się pojechać na zajęcia rowerem i potem "odbębnić zadane" bezpośrednio po zajęciach. Po wczorajszej jeździe byłam już psychicznie i fizycznie przygotowana do tego, że jest diablo zimno i nieprzyjemnie. Oczywiście diablo zimno i nieprzyjemnie było gdy jechało się pod wiatr, natomiast z wiatrem było całkiem miło. W sumie zmarzłam dopiero pod koniec treningu. Tak czy owak, sezon na zamarzanie gila w nosie uważam za rozpoczęty ;)
Z izolowaniem nogi dziś poszło jakoś łatwiej niż dotychczas. Nie znaczy to, oczywiście, że było płynnie i lekko, o nie. Było tylko trochę mniej kanciasto niż wcześniej. Prawdopodobnie męczenie mnie minutowymi, powtarzanymi trzykrotnie, odcinkami, ma jakiś sens.
Przy okazji miałam jedną z niewielu okazji posłuchać swojego roweru. Kupiłam kilka dni temu czapkę pod kask z windstopperem na uszach. Wypróbowałam ją wczoraj i byłam bardzo zawiedziona bo nawiało mi w uszy tak samo jakbym miała buffa. Ale dziś postanowiłam zaeksperymentować i pojechałam bez słuchawek. I to był strzał w dziesiątkę. Czapka dziś porządnie przylegała do głowy i ściśle obejmowała uszy. Nic mi nie nawiało a uszy nie zmarzły. No i przy okazji posłuchałam roweru. A w rowerze niedawno czyściłam i smarowałam napęd, nie było okazji się nigdzie utytłać ostatnio bo było sucho, więc napęd wydawał tylko cichy szmer kulek w łożyskach. Miodzio ;)
sidacze :D
Piątek, 10 października 2014 Kategoria dojazdy, ze zdjęciami, new gear
Km: | 18.28 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:56 | km/h: | 19.59 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
W trakcie podjazdu na Śnieżkę obiecałam sobie, że jak się zmieszczę w optymistycznej wersji czasowej to kupię sobie jakieś zajefajne buty :) No, jakaś nagroda mi się jednak należy, lepsza niż bony do kiepsko zaopatrzonego sklepu dla TRI.
Problem z butami dla mnie jest wielowątkowy i skomplikowany. Mogłabym, oczywiście, zamówić przez internet kolejną parę Shimano M086 bo mam dwie i wiem, że są dobre rozmiarowo, ale chciałabym coś o sztywniejszej podeszwie.
A jak o sztywniejszej podeszwie to raczej nie Shimano. Zaczęłam więc poszukiwania w okolicznych sklepach rowerowych. Owszem, mają tysiącpińcetstodziewińcet rodzajów butów ale 40tek z modeli, które mnie interesują - ni chusteczki. Nawet bardzo dobrze zaopatrzony w buty Airbike poległ. Mogą oczywiście zamówić ale będę musiała je kupić. A co, jeśli nie będą pasowały? Nie dam się tak wrobić, o nie.
Więc szukałam sklepu, który ma na stanie lub może ściągnąć buty do przymiarki. Trochę to trwało, aż w końcu kolega Marcin podpowiedział mi, żeby się zgłosić do Wkręconych. Ponieważ mają swój sklep na Wilanowie, to nawet nie trzeba było gdzieś daleko zapylać. Nie namyślając się, któregoś dnia podjechałam tam po pracy i ustaliłam, że mogą dla mnie ściągnąć Sidacze do przymiarki <3 Przy okazji okazało się, że pracuje tam Seco więc rozmowa później toczyła się już w zupełnie przyjacielskiej atmosferze.
Seco przesłał mi propozycję dwóch modeli Sidi i jednego Speca. Speca mieli na miejscu, Sidi musieli ściągać. Wymiana i ustalenia trochę trwały,w końcu jednak ustaliliśmy, że na razie ściągnie jedne Sidacze w rozm. 40.
Po kilku dniach dostałam maila, że ściągnęli, ale rozmiar 40,5. Wątpiłam, że będą pasować - i słusznie. Okazało się też przy okazji, że tych Speców to nie ma, "coś się musiało koledze pomylić" - jak skwitował to inny pracownik sklepu. Poprosiłam o ściągnięcie jednak 40tki z SiDi.
W międzyczasie sprawa nowych butów zaczęła się robić pilna bo mój obecny obuw zaczął się nieco rozłazić ;) Raport koronera już wkrótce... ;)
Na szczęście nie zdążył się rozleźć do końca bo oto dziś Seco zadzwonił, że są 40tki do przymiarki. Więc w te pędy po wykładach poleciałam do Wkręconych. Przyznam się, że byłam święcie przekonana, że nie będą pasować - ale pasowały! Zapłaciłam za nie nawet nie wiedząc dokładnie ile płace, zupełnie mnie to nie obchodziło, taka byłam zadowolona.
Czyż nie są piękne? :]
Problem z butami dla mnie jest wielowątkowy i skomplikowany. Mogłabym, oczywiście, zamówić przez internet kolejną parę Shimano M086 bo mam dwie i wiem, że są dobre rozmiarowo, ale chciałabym coś o sztywniejszej podeszwie.
A jak o sztywniejszej podeszwie to raczej nie Shimano. Zaczęłam więc poszukiwania w okolicznych sklepach rowerowych. Owszem, mają tysiącpińcetstodziewińcet rodzajów butów ale 40tek z modeli, które mnie interesują - ni chusteczki. Nawet bardzo dobrze zaopatrzony w buty Airbike poległ. Mogą oczywiście zamówić ale będę musiała je kupić. A co, jeśli nie będą pasowały? Nie dam się tak wrobić, o nie.
Więc szukałam sklepu, który ma na stanie lub może ściągnąć buty do przymiarki. Trochę to trwało, aż w końcu kolega Marcin podpowiedział mi, żeby się zgłosić do Wkręconych. Ponieważ mają swój sklep na Wilanowie, to nawet nie trzeba było gdzieś daleko zapylać. Nie namyślając się, któregoś dnia podjechałam tam po pracy i ustaliłam, że mogą dla mnie ściągnąć Sidacze do przymiarki <3 Przy okazji okazało się, że pracuje tam Seco więc rozmowa później toczyła się już w zupełnie przyjacielskiej atmosferze.
Seco przesłał mi propozycję dwóch modeli Sidi i jednego Speca. Speca mieli na miejscu, Sidi musieli ściągać. Wymiana i ustalenia trochę trwały,w końcu jednak ustaliliśmy, że na razie ściągnie jedne Sidacze w rozm. 40.
Po kilku dniach dostałam maila, że ściągnęli, ale rozmiar 40,5. Wątpiłam, że będą pasować - i słusznie. Okazało się też przy okazji, że tych Speców to nie ma, "coś się musiało koledze pomylić" - jak skwitował to inny pracownik sklepu. Poprosiłam o ściągnięcie jednak 40tki z SiDi.
W międzyczasie sprawa nowych butów zaczęła się robić pilna bo mój obecny obuw zaczął się nieco rozłazić ;) Raport koronera już wkrótce... ;)
Na szczęście nie zdążył się rozleźć do końca bo oto dziś Seco zadzwonił, że są 40tki do przymiarki. Więc w te pędy po wykładach poleciałam do Wkręconych. Przyznam się, że byłam święcie przekonana, że nie będą pasować - ale pasowały! Zapłaciłam za nie nawet nie wiedząc dokładnie ile płace, zupełnie mnie to nie obchodziło, taka byłam zadowolona.
Czyż nie są piękne? :]