Wpisy archiwalne w miesiącu
Czerwiec, 2013
Dystans całkowity: | 494.30 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 22:13 |
Średnia prędkość: | 22.25 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 177 (95 %) |
Maks. tętno średnie: | 166 (89 %) |
Liczba aktywności: | 15 |
Średnio na aktywność: | 32.95 km i 1h 28m |
Więcej statystyk |
daleko ale blisko
Czwartek, 27 czerwca 2013 Kategoria wycieczki i inne spontany, >50 km
Km: | 50.22 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:59 | km/h: | 25.32 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 167167 ( 89%) | HRavg | 142( 76%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pół nocy nie spałam i poważnie zastanawiałam się, czy w ogóle iść na rower. Ale w końcu poszłam - to jedna z ostatnich okazji przed operacją, żeby pójść pokręcić. Nie miałam pomysłu gdzie pojeździć więc postanowiłam sprawdzić, czy pewna droga prowadzi do Konstancina, jak mi się zdawało. Prowadzi. W ogóle, to jakiś czas temu jeszcze wydawało mi się, że do Konstancina jest dość daleko, ale okazało się, że jest całkiem blisko. Przez Okrzeszyn i Opacz. Z powrotem, najkrótszą drogą, jeszcze bliżej, dlatego zawróciłam na Okrzeszyn i zrobiłam tak jeszcze jedną pętelkę.
Zimno dziś, dobrze chociaż, że nie pada. Poza tym przez to niewyspanie bomba dopadła mnie po półtorej godzinie i ledwo doturlałam się do chaty.
Zimno dziś, dobrze chociaż, że nie pada. Poza tym przez to niewyspanie bomba dopadła mnie po półtorej godzinie i ledwo doturlałam się do chaty.
veturilem
Środa, 26 czerwca 2013 Kategoria wycieczki i inne spontany
Km: | 6.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:18 | km/h: | 20.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: rower z Veturilo | Aktywność: Jazda na rowerze |
Do przychodni i nazad. Ohydna pogoda. Zimno, wieje a siąpić zaczęło akurat jak wsiadłam na rower. W obie strony tak. Co za złośliwość.
A tak przy okazji, zauważyłam, że robią brakujący kawałek ścieżki spod wiaduktu Doliny Służewieckiej do północnej nowej części KEN. W końcu. Tylko czemu robią ją akurat w miejscu, gdzie jest dołek i notorycznie po ulewach stoi tam woda? Ech.
A tak przy okazji, zauważyłam, że robią brakujący kawałek ścieżki spod wiaduktu Doliny Służewieckiej do północnej nowej części KEN. W końcu. Tylko czemu robią ją akurat w miejscu, gdzie jest dołek i notorycznie po ulewach stoi tam woda? Ech.
duszny przegląd KTMa
Wtorek, 25 czerwca 2013 Kategoria wycieczki i inne spontany
Km: | 42.31 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:45 | km/h: | 24.18 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 171171 ( 91%) | HRavg | 148( 79%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wypad na Gocław na przegląd gwarancyjny nowej szosy. Wczoraj trzeba było jechać bo była ładna pogoda, ale nie pojechałam. Więc dziś, ryzyk-fizyk, bo od rana cały czas lało z małymi przerwami. Jednak udało się dojechać bez deszczu, tylko tyle co KTM usyfił się od mokrej nawierzchni. Do Marcelego najkrótszą trasą. Potem czekanie na rower, które spędziłam u Taty na kawie.
Potem zrobiło się strasznie duszno. Wracałam przez Okrzeszyn i sądziłam, że na ścieżce na Wale będzie przewiew, ale nie było. Było lepko i paskudnie. Prawdę mówiąc znośnie zrobiło się jak zjechałam z Wału.
Ostatnie dwa tygodnie to był jakiś koszmar. W ogóle nie chciało mi się jeździć, zmagałam się z brakiem motywacji i ciągłym niewyspaniem. Z tego wszystkiego napisałam Jackowi, żeby mi już nie pisał treningów przed operacją.
Potem zrobiło się strasznie duszno. Wracałam przez Okrzeszyn i sądziłam, że na ścieżce na Wale będzie przewiew, ale nie było. Było lepko i paskudnie. Prawdę mówiąc znośnie zrobiło się jak zjechałam z Wału.
Ostatnie dwa tygodnie to był jakiś koszmar. W ogóle nie chciało mi się jeździć, zmagałam się z brakiem motywacji i ciągłym niewyspaniem. Z tego wszystkiego napisałam Jackowi, żeby mi już nie pisał treningów przed operacją.
coffeeride bez coffee
Piątek, 21 czerwca 2013 Kategoria wycieczki i inne spontany, >50 km
Km: | 50.33 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:10 | km/h: | 23.23 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 165165 ( 88%) | HRavg | 131( 70%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziadkowie zabrali dziś Zająca więc rzuciłam hasło na Fejsie ale niestety, nie było chętnych na coffeeride. Odezwał się jedynie Arek, ale tylko pomarudził, że gorąco i nie zdecydował się mi towarzyszyć.
W sumie rozumiem brak chętnych. Upał niemiłosierny, przejażdżka w samym środku dnia, kiedy upał jest najgorszy a w dodatku w dzień roboczy, kiedy wolne (od pracy) mają tylko bezrobotni i matki na macierzyńskim ;-)
Pojechałam zatem sama. Z braku towarzystwa zrezygnowałam z kawy gdzieś w trasie i z zapędzania się w dalsze rejony. Pokręciłam tylko po standardowych trasach na Okrzeszynie i wróciłam sporo wcześniej niż zamierzałam.
W sumie rozumiem brak chętnych. Upał niemiłosierny, przejażdżka w samym środku dnia, kiedy upał jest najgorszy a w dodatku w dzień roboczy, kiedy wolne (od pracy) mają tylko bezrobotni i matki na macierzyńskim ;-)
Pojechałam zatem sama. Z braku towarzystwa zrezygnowałam z kawy gdzieś w trasie i z zapędzania się w dalsze rejony. Pokręciłam tylko po standardowych trasach na Okrzeszynie i wróciłam sporo wcześniej niż zamierzałam.
Passo di Agricola
Środa, 19 czerwca 2013 Kategoria wycieczki i inne spontany
Uczestnicy
Km: | 24.85 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:30 | km/h: | 16.57 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 177177 ( 95%) | HRavg | 136( 73%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
W związku z Fejsową ustawką wyrwałam się z domu wieczorem na Agrykolę. Faktycznie, zgodnie z doniesieniami okazało się, że na Agry położyli całkiem nowy asfalt. Jednak jego jakość musi być naprawdę marna bo widać, że już dziury były łatane.
Spora ekipa się zebrała, pełen przekrój - począwszy od rasowych szosowców, poprzez kolarzy górskich, rowerzystów w bawełnianych koszulkach i szortach a zakończywszy na pannie w zwiewnej kiecce na mieszczuchu.
Ze znajomych stawił się Norbert i Krzysiek.
Zrobiłam kilka niezobowiązujących podjazdów, pogadałam i gdy zaczęło się ściemniać a komary zaczęły dawać się we znaki, uciekliśmy z Krzyśkiem do domu.
Spora ekipa się zebrała, pełen przekrój - począwszy od rasowych szosowców, poprzez kolarzy górskich, rowerzystów w bawełnianych koszulkach i szortach a zakończywszy na pannie w zwiewnej kiecce na mieszczuchu.
Ze znajomych stawił się Norbert i Krzysiek.
Zrobiłam kilka niezobowiązujących podjazdów, pogadałam i gdy zaczęło się ściemniać a komary zaczęły dawać się we znaki, uciekliśmy z Krzyśkiem do domu.
lepiej
Wtorek, 18 czerwca 2013 Kategoria trening
Km: | 47.42 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:51 | km/h: | 25.63 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 165165 ( 88%) | HRavg | 133( 71%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
W niedzielę odpuściłam kolejny trening, nie zrobiłam go też w poniedziałek. Za to w niedzielę polazłam na piechotę do GM i z powrotem a w poniedziałek polazłam na piechotę do LK i wróciłam. Nie powiem, kawał lezienia.
Dzisiaj czułam się lepiej więc z chęcią poszłam na rower. Dzisiejszy trening dość lekki więc nie spinałam się zanadto.
Wracając minęłam chyba dość zmęczonego szosowca, który skwapliwie usiadł mi na koło - tym razem zatem to ja miałam okazję kogoś poholować. Nie jechaliśmy jakoś szczególnie szybko, ale najwyraźniej mu to odpowiadało.
Przyczółkową jechaliśmy już obok siebie, rozmawiając. Namawiał mnie na udział w grupowych jazdach z Wilanowa lub Rosochatej. Ja pewnie z chęcią bym się przyłączyła ale nie bardzo mam jak bo w wyjściach na rower jestem mocno uzależniona od Zająca.
Dzisiaj czułam się lepiej więc z chęcią poszłam na rower. Dzisiejszy trening dość lekki więc nie spinałam się zanadto.
Wracając minęłam chyba dość zmęczonego szosowca, który skwapliwie usiadł mi na koło - tym razem zatem to ja miałam okazję kogoś poholować. Nie jechaliśmy jakoś szczególnie szybko, ale najwyraźniej mu to odpowiadało.
Przyczółkową jechaliśmy już obok siebie, rozmawiając. Namawiał mnie na udział w grupowych jazdach z Wilanowa lub Rosochatej. Ja pewnie z chęcią bym się przyłączyła ale nie bardzo mam jak bo w wyjściach na rower jestem mocno uzależniona od Zająca.
wycieczkowo z Małżem
Sobota, 15 czerwca 2013 Kategoria wycieczki i inne spontany
Km: | 32.45 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:48 | km/h: | 18.03 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 152152 ( 81%) | HRavg | 98( 52%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Miałam zrobić trening przedwczoraj, przełożyłam na wczoraj a wczoraj stwierdziłam, że nie chce mi się. Ostatnie dni przyniosły jakiś makabryczny atak alergii więc smarkam i kicham dalej niż widzę. Zając nie daje mi się rano wyspać. Jedno nałożyło się z drugim i czułam się tak zmęczona, że nie miałam ochoty w ogóle iść na rower. W dodatku nie mam nastroju bo trochę się stresuję czekającą mnie operacją.
Dzisiaj jednak mamy z Małżem wychodne. Zając zdeponowany u Dziadków i można coś porobić dla siebie więc w ramach rekompensaty za olany trening wyciągnęłam dziś Marka na rower.
Wycieczka niezbyt szybka i niezbyt długa ale bardzo przyjemna. Czasem trzeba się po prostu przejechać na rowerze.
Dzisiaj jednak mamy z Małżem wychodne. Zając zdeponowany u Dziadków i można coś porobić dla siebie więc w ramach rekompensaty za olany trening wyciągnęłam dziś Marka na rower.
Wycieczka niezbyt szybka i niezbyt długa ale bardzo przyjemna. Czasem trzeba się po prostu przejechać na rowerze.
guma
Wtorek, 11 czerwca 2013 Kategoria trening
Km: | 33.82 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:20 | km/h: | 25.37 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 167167 ( 89%) | HRavg | 142( 76%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś trening szedł mi jakoś ciężko od samego początku. Na Okrzeszynie wiało jak w kieleckiem i wcale nie chciało mi się kręcić. W dodatku w środku ostatniego powtórzenia złapałam gumę. Oczywiście nie miałam ze sobą ani dętki ani łatek. Na szczęście dziurka nie była zbyt wielka i powietrze wolno schodziło. Zajrzałam na przystanek ale najbliższy autobus był dopiero za jakieś 45 minut więc zdecydowałam ruszyć się rowerem do metra. Po drodze musiałam kilka razy pompować koło ale jakoś dotarłam do Kabat.
rozjazd i powrót z Otwocka po maratonie
Sobota, 8 czerwca 2013 Kategoria wycieczki i inne spontany
Km: | 42.28 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:19 | km/h: | 18.25 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 161161 ( 86%) | HRavg | 135( 72%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Namówiłam Krzyśka na wspólny powrót rowerami po maratonie w Otwocku. Miało być najkrótszą trasą, ale tak się fajnie jechało, że ja z kolei łatwo się dałam namówić na powrót przez Okrzeszyn. Tym bardziej, że lubię tamtędy jeździć.
Pod koniec jednak czułam, że mam w nogach sporo kilometrów (dzisiaj z całego dnia uzbierało się ich około 78). Wieczorem padłam jak zabita.
Pod koniec jednak czułam, że mam w nogach sporo kilometrów (dzisiaj z całego dnia uzbierało się ich około 78). Wieczorem padłam jak zabita.
Mazovia MTB Otwock
Sobota, 8 czerwca 2013 Kategoria wyścigi, ze zdjęciami
Km: | 20.50 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:04 | km/h: | 19.22 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 177177 ( 95%) | HRavg | 166( 89%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Było jak u Hitchcocka. Najpierw była burza a potem napięcie rosło. :-)
Rano nic nie zapowiada nadchodzącego kataklizmu. Jest ładnie, ciepło - ale nie duszno i bezwietrznie. Idealna pogoda na zawody. Prognozy z wczoraj pokazywały deszcz po południu więc jest git.
Standardowo, objazd początku trasy z Krzyśkiem- sucho, niezbyt dużo piachu, szeroko i płasko. Będzie ostro na początku ale się nie przejmuję bo po starcie w Piasecznie spadłam do 8 sektora, który nie jest jakiś strasznie ścigancki.
Idę do sektora. Rany, ja naprawdę tak wyglądam po ciąży? :(
fot. Sylwia Mazur
Na stadionie sporo błota więc po starcie strzela spod kół na początkowym kawałku asfaltu. Okulary bardzo się przydają w takich momentach.
Jadę dość mocno ale staram się nie zachetać od razu. Próbuję trochę powyprzedzać, żeby nie zostać przyblokowaną na pierwszym piachu. Gdy wjeżdżamy na szuter, zaczyna padać - najpierw lekko i przyjemnie, ale po chwili przyjemny deszczyk zamienia się w oberwanie chmury. Grzmi. Widoczność mocno spada, tym bardziej, że woda zalewa twarz. Postanawiam mimo to poćwiczyć jazdę na kole. Przeskakuję z jednego rowerzysty na drugiego, czasem poganiam prowadzącego, żeby dospawał i przeskakuję dalej. Wykorzystuję innych na maksa, nie przejmując się, że spod kół leci na mnie woda z piaskiem i drobne kamyczki. Dobrze mi się jedzie, na liczniku prawie cały czas ponad 30 a czasem nawet ponad 35.
Tempo mocno spada po wjechaniu w las bo tutaj już ścieżki zamieniły się w rwące potoki. Wszyscy próbują objechać bokiem, ja z początku też. Dopiero po chwili orientuję się, że jednak tym "potokiem" będzie lepiej jechać bo jest płytki a pod spodem twarda nawierzchnia. Jednak tu zaparowują mi całkiem okulary i muszę je zdjąć. To niestety nie pomaga bo błoto leci do oczu. Napęd już rzęzi, chociaż przejechałam zaledwie 10 km. Zaczynam się zastanawiać, czy chcę jechać Mega w takich warunkach. I tak nie walczę o generalkę więc po co zarzynać sprzęt.
Do rozjazdu jeszcze kawał, w sumie jedzie mi się zadziwiająco dobrze, wyprzedzam trochę ale nie szaleję. Cały czas się waham ale tuż przed rozjazdem decyduję się jednak skręcić na Fit. W międzyczasie się rozpogadza a w drugiej części trasy Fit jest całkiem sucho - jakby w ogóle nie padało.
Wjeżdżam na metę w sumie zadowolona ze swojej decyzji. Tym bardziej zadowolona, że sms z wynikami mówi, że jestem piąta. Po chwili dostaję sms od Krzyśka - on też zamiast Giga pojechał Fit.
Finisz (fot. Bogusław Lipowiecki
Myjnia, żarełko i zabieramy się do domu.
Nie jestem ujechana po dystansie Fit więc namawiam Krzyśka na powrót rowerem.
Rano nic nie zapowiada nadchodzącego kataklizmu. Jest ładnie, ciepło - ale nie duszno i bezwietrznie. Idealna pogoda na zawody. Prognozy z wczoraj pokazywały deszcz po południu więc jest git.
Standardowo, objazd początku trasy z Krzyśkiem- sucho, niezbyt dużo piachu, szeroko i płasko. Będzie ostro na początku ale się nie przejmuję bo po starcie w Piasecznie spadłam do 8 sektora, który nie jest jakiś strasznie ścigancki.
Idę do sektora. Rany, ja naprawdę tak wyglądam po ciąży? :(
fot. Sylwia Mazur
Na stadionie sporo błota więc po starcie strzela spod kół na początkowym kawałku asfaltu. Okulary bardzo się przydają w takich momentach.
Jadę dość mocno ale staram się nie zachetać od razu. Próbuję trochę powyprzedzać, żeby nie zostać przyblokowaną na pierwszym piachu. Gdy wjeżdżamy na szuter, zaczyna padać - najpierw lekko i przyjemnie, ale po chwili przyjemny deszczyk zamienia się w oberwanie chmury. Grzmi. Widoczność mocno spada, tym bardziej, że woda zalewa twarz. Postanawiam mimo to poćwiczyć jazdę na kole. Przeskakuję z jednego rowerzysty na drugiego, czasem poganiam prowadzącego, żeby dospawał i przeskakuję dalej. Wykorzystuję innych na maksa, nie przejmując się, że spod kół leci na mnie woda z piaskiem i drobne kamyczki. Dobrze mi się jedzie, na liczniku prawie cały czas ponad 30 a czasem nawet ponad 35.
Tempo mocno spada po wjechaniu w las bo tutaj już ścieżki zamieniły się w rwące potoki. Wszyscy próbują objechać bokiem, ja z początku też. Dopiero po chwili orientuję się, że jednak tym "potokiem" będzie lepiej jechać bo jest płytki a pod spodem twarda nawierzchnia. Jednak tu zaparowują mi całkiem okulary i muszę je zdjąć. To niestety nie pomaga bo błoto leci do oczu. Napęd już rzęzi, chociaż przejechałam zaledwie 10 km. Zaczynam się zastanawiać, czy chcę jechać Mega w takich warunkach. I tak nie walczę o generalkę więc po co zarzynać sprzęt.
Do rozjazdu jeszcze kawał, w sumie jedzie mi się zadziwiająco dobrze, wyprzedzam trochę ale nie szaleję. Cały czas się waham ale tuż przed rozjazdem decyduję się jednak skręcić na Fit. W międzyczasie się rozpogadza a w drugiej części trasy Fit jest całkiem sucho - jakby w ogóle nie padało.
Wjeżdżam na metę w sumie zadowolona ze swojej decyzji. Tym bardziej zadowolona, że sms z wynikami mówi, że jestem piąta. Po chwili dostaję sms od Krzyśka - on też zamiast Giga pojechał Fit.
Finisz (fot. Bogusław Lipowiecki
Myjnia, żarełko i zabieramy się do domu.
Nie jestem ujechana po dystansie Fit więc namawiam Krzyśka na powrót rowerem.