kanteleblog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(19)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kantele.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

wędrówki piesze

Dystans całkowity:14.50 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:54:46
Średnia prędkość:4.83 km/h
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:7.25 km i 1h 49m
Więcej statystyk

TdPa po pakiet

Czwartek, 3 sierpnia 2017 Kategoria wędrówki piesze
Km: 4.50 Km teren: 0.00 Czas: 01:00 min/km: 13:20
Pr. maks.: Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Aktywność: Chodzenie
z kwatery powolny spacerek (upał, nie chciało mi się szybciej) na piechotę do Termy po pakiet startowy i powrót. 

Tour de Pologne - kibicowanie na Głodówce

Czwartek, 3 sierpnia 2017 Kategoria wędrówki piesze, ze zdjęciami
Km: 10.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:00 km/h: 5.00
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Aktywność: Wędrówka
Oj, jakbym wiedziała, że do premii dzisiejszego etapu Tour de Pologne na Głodówce jest taki kawał, to bym jednak podjechała rowerem! Chyba z godzinę lazłam tu na piechotę :) Jakoś w dodatku nie pomyślałam, żeby coś zjeść przedtem więc ratowałam się po drodze w bacówce serkami ;)
Niestety, akurat premia na Głodówce nie jest zbyt spektakularna. Podjazd z Zakopanego do Głodówki to dla kolarzy zawodowych nie jest żadne wyzwanie i czołówka do premii dojechała w tempie, jak na moje oko, około 30 km/h więc ani nie było okazji im się przyjrzeć ani zdjęcia za bardzo nie powychodziły :)
A pan w niebieskobiałym kolarskim wdzianku, który przedstawił mi się jako tata znanego kolarza, Piotra Formickiego, jakoś niechcący znalazł się w kadrze ;)
 




Karpacz dzień 5 - na Śnieżkę z Zającem

Czwartek, 7 sierpnia 2014 Kategoria wędrówki piesze, ze zdjęciami
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Aktywność: Wędrówka
Dziś postanowiliśmy poleźć na Śnieżkę. Trudno, odstoimy swoje w tej kolejce do wyciągu. Nie odstanie dwa dni temu było błędem, jak się okazało - bo dziś kolejka wielokrotnie dłuższa. Optymistyczny pan z poczatku kolejki powiedział nam, że stoi około 45 minut więc uznaliśmy, że to akceptowalne. Niestety, Pan źle ocenił czas stania - my staliśmy półtorej godziny. Zając w międzyczasie zdążył być marudny, głodny, śpiący, zajął się kamykami, zajął się łażeniem po schodach... przeszedł chyba wszystkie możliwe fazy nastroju. W końcu jednak siedliśmy na upragnione krzesełka.
Zając jechał na moich kolanach, poza moim rękami, dodatkowo był zabezpieczony zapiętym wokół nas obojga moim swetrem. Ale nie kręcił się zbytnio. Jazda na wyciągu, chociaż dość długa (kilkanaście minut), bardzo mu się podobała. Rozglądał się i zaciekawiony co chwilę pytał "co to".
Ponieważ sama "wyprawa" na Kopę była dłuższa niż zakładaliśmy, siedliśmy na chwilę w barze na górze, żeby coś zjeść i nakarmić Zająca. W międzyczasie zaczął kropić deszczyk ale po chwili zastanowienia uznaliśmy, że nie rozpuścimy się i poszliśmy.

Trochę kropi ale nie na tyle, żeby zakładać worki foliowe


Na Śnieżkę szliśmy o wiele krócej niż podawała mapa. Deszcz przestał kropić i nawet wyszło słońce. Zając zasnął w nosidle ale nie bardzo było gdzie go położyć na trawie tym razem bo było mokro. Więc szłam z nim śpiącym. Spał zaledwie pół godziny ale przespał większość trasy z Kopy na Śnieżkę.
Na Śnieżce masa ludzi, ciężko było znaleźć miejsce na zewnątrz. W restauracji jednak udało nam się wyhaczyć miejsce przy oknie. Zamówiliśmy sobie co nieco a Zając hasał dookoła.

Obadanie trasy przed Uphill Śnieżka



Jednak trochę nam się zeszło na wędrówce w obie strony i na zjazd krzesełkami przyszliśmy zaledwie 20 minut przed zamknięciem wyciągu.

Karpacz dzień 3 - Strzecha Akademicka

Wtorek, 5 sierpnia 2014 Kategoria ze zdjęciami, wędrówki piesze
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Aktywność: Wędrówka
Dziś mieliśmy wjechać wyciągiem na Kopę i stamtąd pójść na Śnieżkę. Odstraszyła nas jednak kolejka do kasy, która na oko wyglądała na pół godziny stania (jak się okazało kilka dni później, to była mała kolejka). Ruszyliśmy więc spod dolnej stacji wyciągu czarnym szlakiem, z zamiarem dotarcia do schroniska Strzecha Akademicka. Po niedługim czasie, niestety, Zając zasnął mi w nosidle. Przez chwilę zastanawialiśmy się co z tym fantem zrobić - bo w nosidle długo nie pośpi - to pewne - wracać nie bardzo mieliśmy ochotę.
Bezpośrednio po zaśnięciu Zając śpi z reguły tak mocno, że można go przekładać i się nie budzi więc znaleźliśmy kawałek szlaku, gdzie można było go położyć na trawie i zrobiliśmy "zrzut balastu".


Zając pospał gdzieś z półtorej godziny, podczas której my siedzieliśmy na drewnianych balach w pobliżu, trochę się nudząc i żałując, że nie mamy nic do czytania. Dobrze, że pogoda w miarę - chłodno trochę ale słonko pokazywało się od czasu do czasu.
Gdy Jaśnie Pan zakończył drzemkę, ruszyliśmy dalej.
Najgorszy był fragment tuż przed rozwidleniem szlaków. Nie dość, że stromy to jeszcze szuter zamienił się w wielkie, nierówne kamulce. Z każdym krokiem musiałam uważać, żeby Zając mnie nie przeważył do tyłu bo byśmy fest fiknęli. Na szczęście po rozstajach szlak złagodniał.




Kawałeczek trasy do góry Zając szedł samodzielnie i strasznie mu się podobało wchodzenie po kamieniach.




W schronisku wszyscy troje wrąbaliśmy ze smakiem obiad i zeszliśmy w dół sąsiednim szlakiem, który na szczęście okazał się o wiele łagodniejszy niż czarny.

Karpacz dzień 1 - z Zającem do Wang

Niedziela, 3 sierpnia 2014 Kategoria wędrówki piesze
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Aktywność: Wędrówka
Pierwszy dzień po przyjeździe i trzeba było wypróbować nosidło. Tzn. sprawdzaliśmy już, czy Zając w ogóle chce w tym nosidle siedzieć, będąc na Mazurach, ale to były krótkie przechadzki. Dziś zaplanowaliśmy trasę z Nadrzecznej, gdzie mieszkaliśmy, do Świątyni Wang. A potem mieliśmy się zastanowić co dalej - zależnie od naszego zmęczenia oraz zmęczenia Zająca.
Na początku Marek niósł nosidło a ja niosłam plecak z naszymi gratami. Okazało się, że tych gratów jest całkiem dużo bo nie wiedzieliśmy ile czasu nam się zejdzie więc trzeba było wziąć dla całej trójki ciuchy na różne okoliczności przyrody oraz, przynajmniej dla Zająca - jedzenie i picie na cały dzień.
Po około godzinie wędrówki pod górę w pocie czoła (i przebytym zaledwie 1,5 km) Zając zaczął jęczeć. I nie bardzo chciał przestać więc najpierw spróbowaliśmy się zamienić i ja wzięłam Zająca na plecy. Niestety, nie pomogło więc zaczęliśmy kombinować z ustawieniem nosidła (bo może mu niewygodnie). I faktycznie, po odchyleniu nosidła do tyłu Zając przestał jęczeć. Niestety, zrobiło się (mi) niewygodnie bo 12-to kilowy odważnik wisiał teraz dużo bardziej z tyłu i się dyndał z lekka, powodując większą bezwładność przenoszonej masy ;) Szło się o wiele gorzej ale gotowa byłam to znieść, oby tylko nie jęczał.
Na szczęście więcej dziś Zając nie jęczał. Doszliśmy do Wang, pokonując ze dwa czy trzy odcinki o takim nastromieniu, że poważnie zastanawiałam się, czy na nie wlezę z Zającem na plecach oraz, czy da się na nie wjechać rowerem. Ale doszliśmy.
Tu nastąpiła przerwa na drugie śniadanie, gofry i odpoczynek oraz narada co do dalszej trasy.
Skoro Zając nie jęczał to poszliśmy dalej - od Wang ul. Strażacką do Dzikiego Wodospadu. Stąd zjechaliśmy wyciągiem kanapowym, co się Zającowi wybitnie podobało. Po kolejnej przerwie na posiłek, Marek wziął Zająca na plecy i poszliśmy dalej wzdłuż Łomnicy, minęliśmy zaporę i wróciliśmy do domu ul. Rybacką a potem Nad Łomnicą.

spacer

Piątek, 15 lutego 2013 Kategoria wędrówki piesze
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
Kocham państwową służbę zdrowia. Jak tylko Wojtek zostanie dopisany do mojego ubezpieczenia to moja noga w naszej przychodni nie postanie.
Z przykrością muszę stwierdzić, że rację mają hejterzy czepiający się mojego bloga. Stał się on w ciągu ostatnich kilku miesięcy kompletnie nierowerowy.
Może bym się nawet przeniosła z pisaniem gdzieś indziej, ale szkoda mi porzucać już istniejące wpisy. Poza tym liczę jednak na to, że będę mogła wkrótce znów wsiąść na rower i zacząć wpisywać kilometry. Poza tym na jakim innym blogu można rejestrować czas i kilometry (o ile takie są)?
Gdyby był jakiś blog ogólnosportowy, gdzie można rejestrować różne rodzaje aktywności, to może bym się tam przeniosła, ale nic takiego nie znalazłam.

nieudana dwukrotna próba spaceru

Czwartek, 14 lutego 2013 Kategoria wędrówki piesze
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
Coś nam dzisiaj nie wyszedł ten spacer. Za pierwszym podejściem Wojtek dopiero co obudził się z drzemki i zjadł co nieco ale najwyraźniej za mało bo marudził od samego wyjścia. Myślałam, że się ulula na spacerze ale niestety, piszczał, wiec po 15 minutach wróciliśmy do domu.
Po nakarmieniu wyszłam z nim drugi raz ale rozmarudził się chwilę po wyjściu. Jak się okazało, ściągnął sobie rękawiczki po kocykiem i było mu zimno w łapki. Po założeniu rękawiczek się uspokoił ale po chwili znowu zaczął piszczeć. Uznałam, że odkrywanie go co 5 minut żeby sprawdzić łapki nie ma sensu i wróciliśmy do domu.

na śpiąco

Środa, 13 lutego 2013 Kategoria wędrówki piesze
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
Dzisiaj Wojtek przespał cały spacer, włącznie z wizytą zapoznawcza w Plusie. Aura dziś nie za ciekawa. Niby ciepło ale jakiś taki przenikliwy wiatr. Ja aż zasłoniłam się kapturem ale Wojtek w ciepłym śpiworku i z postawioną budką wózka chyba czuł się komfortowo bo nie obudził się ani na chwilę a karczek miał ciepły.

słoneczny patrol

Wtorek, 12 lutego 2013 Kategoria wędrówki piesze
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
Grzechem byłoby dziś nie skorzystać z pięknej pogody wiec spacer trochę wydłużyłam. Wojtkowi chyba jednak było za jasno bo gdy chociaż jeden promyk słońca padł mu na buzię to się krzywił i marszczył. Starałam się go zatem zasłaniać.
Zajrzeliśmy przy okazji do Bikemana, żeby się przywitać :) Chciałam też pójść do Plusa ale Wojtek zaczął się rozkopywać i zdejmować sobie rękawiczki więc uznałam, że chyba pora wrócić do domu zanim się rozmarudzi ;)

do lekarza

Poniedziałek, 11 lutego 2013 Kategoria wędrówki piesze
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś spacer troszkę krótszy bo w zasadzie to nie był spacer tylko wizyta u doktora. Wojtuś ma jakieś problemy z oczkiem ale w państwowej służbie zdrowia zostaliśmy w zasadzie zbyci więc zdecydowaliśmy się pójść do lekarza prywatnie. Dostaliśmy kropelki do oczu a próbka wydzieliny została pobrana do badania. Jednak co prywatna wizyta to prywatna...

kategorie bloga

Moje rowery

KTM Strada 2000 24420 km
Scott Scale 740 6502 km
Scott Scale 70 18070 km
b'twin Triban 3 (sprzedany) 2423 km
Scott Scale 80 (skradziony) 507 km
Giant Rincon (sprzedany) 9408 km
Trenażer 51 km
rower z Veturilo 323 km

szukaj

archiwum