Wpisy archiwalne w kategorii
trening
Dystans całkowity: | 30825.36 km (w terenie 1180.74 km; 3.83%) |
Czas w ruchu: | 1795:05 |
Średnia prędkość: | 19.55 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.20 km/h |
Suma podjazdów: | 23423 m |
Maks. tętno maksymalne: | 186 (103 %) |
Maks. tętno średnie: | 167 (91 %) |
Suma kalorii: | 108933 kcal |
Liczba aktywności: | 1173 |
Średnio na aktywność: | 32.38 km i 1h 31m |
Więcej statystyk |
zdewastowana
Czwartek, 14 lutego 2013 Kategoria trening siłowy, trening
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Postanowiłam "się wziąć" i wzięłam się na tyle skutecznie, że chyba będę miała zakwasy. Ćwiczonka delikatne i nie za dużo ale jednak przesadziłam z ilością przysiadów. Moja forma po ciąży jest kompletnie zdewastowana, nie byłam w stanie podnieść się do końca przy brzuszkach a tzw. damskie pompki okazały się cięższe niż się spodziewałam. Ćwiczenia robiłam z przerwami na cyca więc nie wiem dokładnie ile zajęły ale chyba nie więcej niż 15 minut.
Pseudo-brzuszki, damskie pompki, przysiady na pełnych stopach i skłony do wyprostu, wszystko 3 x 10.
Pseudo-brzuszki, damskie pompki, przysiady na pełnych stopach i skłony do wyprostu, wszystko 3 x 10.
idealnie
Czwartek, 12 lipca 2012 Kategoria dojazdy, trening
Km: | 33.15 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:39 | km/h: | 20.09 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 162162 ( 90%) | HRavg | 130( 72%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: b'twin Triban 3 (sprzedany) | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po dwóch dniach z mdłościami (znowu) dziś dzień przerwy więc wskoczyłam chętnie na rower, bo aura wprost wymarzona do jazdy. Niewielki wietrzyk i przyjemna temperatura. Ze względu na niewykonanie planu treningowego we wtorek i środę, dziś zrobiłam trening trochę mocniejszy niż zaplanowany. Miało być 30 min w narastającym tempie z czego ostatnie 10 min w drugiej strefie. Nie lubię takich treningów bo trzeba zaczynać jazdę okropnie wolno, żeby faktycznie była końcówka w 2 strefie. Ale zrobiłam mocniej, zaczęłam w górnym zakresie pierwszej, kolejne 10 min było w dolnym zakresie drugiej, ostatnie 10 minut w górnym zakresie drugiej przy czym na końcówce leciałam już na maksa.
Fajnie mi się dzisiaj jechało.
Nie wiem, czy nie powinnam zawiesić chwilowo współpracy z Jackiem bo z rozpisanych treningów więcej nie wykonuję niż wykonuję :(
kadencja 77/103
Fajnie mi się dzisiaj jechało.
Nie wiem, czy nie powinnam zawiesić chwilowo współpracy z Jackiem bo z rozpisanych treningów więcej nie wykonuję niż wykonuję :(
kadencja 77/103
gdy wisisz na kierownicy a tchawica mówi "dzień dobry"...
Niedziela, 8 lipca 2012 Kategoria trening
Km: | 23.22 | Km teren: | 15.00 | Czas: | 01:10 | km/h: | 19.90 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 168168 ( 93%) | HRavg | 135( 75%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
... to znaczy, że to był mocny trening.
W czwartek trening mi nie wyszedł z powodu fochów Skociny. W piątek i sobotę odpuściłam, ze względu na upał i niezbyt dobre samopoczucie. Dzisiaj jednak jest nieco chłodniej więc postanowiłam odrobić zaległy wczorajszy trening.
W lesie naprawdę jest przyjemnie, lekki wiaterek i w odczuciu temperatura jest komfortowa. Tylko nie można się zatrzymywać bo zaraz komary dopadają.
Odwaliłam interwały i jeszcze chwilę się pokręciłam po lesie dla złapania oddechu. Dziś było intensywnie.
10x 1 min na maksa x 30 sek
kadencja 78/107
W czwartek trening mi nie wyszedł z powodu fochów Skociny. W piątek i sobotę odpuściłam, ze względu na upał i niezbyt dobre samopoczucie. Dzisiaj jednak jest nieco chłodniej więc postanowiłam odrobić zaległy wczorajszy trening.
W lesie naprawdę jest przyjemnie, lekki wiaterek i w odczuciu temperatura jest komfortowa. Tylko nie można się zatrzymywać bo zaraz komary dopadają.
Odwaliłam interwały i jeszcze chwilę się pokręciłam po lesie dla złapania oddechu. Dziś było intensywnie.
10x 1 min na maksa x 30 sek
kadencja 78/107
rower ma własne zdanie
Czwartek, 5 lipca 2012 Kategoria dojazdy, trening
Km: | 34.43 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:57 | km/h: | 17.66 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 152152 ( 84%) | HRavg | 119( 66%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś w planie był trening terenowy. Zastanawiałam się nad nim bo upał był niemiłosierny. Na Przyczółkowej, na słonku, termometr w liczniku doszedł do 39 stopni. W lesie trochę lepiej bo "tylko" 29.
Pojechałam na łatwiejszą część rundy z ostatniego treningu WKK, na którym byłam. Jednak rower nie życzył sobie dzisiaj jazdy w terenie. Po ostatniej regulacji przerzutek (które ciągle nie działały tak jak powinny) okazało się, że redukcja z tyłu na największą zębatkę powoduje zeskoczenie łańcucha na najmniejszą z przodu. I przeskakiwanie. Dotychczas nie było z tym problemu. Niestety, to nie było jednorazowe tylko powtarzalne. Przejechałam więc tę rundę tylko raz.
Zresztą zniechęciły mnie totalnie potworne, zmutowane komary. Zwykle nie siadają na jadącym rowerzyście, ale dzisiaj chyba były strasznie wygłodniałe bo zupełnie się nie przejmowały tym, że jadę i dziabały mnie aż do wyjechania z lasu.
Z przerzutkami skoczyłam do Plusa, bo po 3krotnej nieefektywnej regulacji w Bikemanie trzeba było pójść gdzie indziej. W Plusie poszli po rozum do głowy i dokręcili kasetę i przesmarowali linki. Poszłam na pobliską góreczkę i okazało się, że działa bez zarzutu. Wróciłam więc do Plusa i zameldowałam, że jest OK.
Pomyślałam sobie, że na tej góreczce nie ma komarów więc co prawda jakiegoś mega terenu na niej nie ma, ale można trochę poćwiczyć krótkie ostre podjazdy z wystającymi kamykami. Niestety, przy pierwszej próbie czegokolwiek... zerwał się łańcuch.
Najwyraźniej rower dał mi do zrozumienia, że jemu ten upał nie odpowiada i on się męczyć nie zamierza...
kadencja 76/112
Pojechałam na łatwiejszą część rundy z ostatniego treningu WKK, na którym byłam. Jednak rower nie życzył sobie dzisiaj jazdy w terenie. Po ostatniej regulacji przerzutek (które ciągle nie działały tak jak powinny) okazało się, że redukcja z tyłu na największą zębatkę powoduje zeskoczenie łańcucha na najmniejszą z przodu. I przeskakiwanie. Dotychczas nie było z tym problemu. Niestety, to nie było jednorazowe tylko powtarzalne. Przejechałam więc tę rundę tylko raz.
Zresztą zniechęciły mnie totalnie potworne, zmutowane komary. Zwykle nie siadają na jadącym rowerzyście, ale dzisiaj chyba były strasznie wygłodniałe bo zupełnie się nie przejmowały tym, że jadę i dziabały mnie aż do wyjechania z lasu.
Z przerzutkami skoczyłam do Plusa, bo po 3krotnej nieefektywnej regulacji w Bikemanie trzeba było pójść gdzie indziej. W Plusie poszli po rozum do głowy i dokręcili kasetę i przesmarowali linki. Poszłam na pobliską góreczkę i okazało się, że działa bez zarzutu. Wróciłam więc do Plusa i zameldowałam, że jest OK.
Pomyślałam sobie, że na tej góreczce nie ma komarów więc co prawda jakiegoś mega terenu na niej nie ma, ale można trochę poćwiczyć krótkie ostre podjazdy z wystającymi kamykami. Niestety, przy pierwszej próbie czegokolwiek... zerwał się łańcuch.
Najwyraźniej rower dał mi do zrozumienia, że jemu ten upał nie odpowiada i on się męczyć nie zamierza...
kadencja 76/112
niespodzianki
Wtorek, 3 lipca 2012 Kategoria dojazdy, trening
Km: | 32.58 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:41 | km/h: | 19.35 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 147147 ( 81%) | HRavg | 122( 67%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po czterech dniach spokoju, mdłości powróciły. Wczorajszy dzień był paskudny, ledwo go przetrwałam. Ale dziś rano znów nie było problemu więc zebrałam się na rower.
W planie tylko "spokojna jazda" ale wybrałam się Skociną a nie Trybanem. A to z tego powodu, że ostatnio nie mogę nosić soczewek. Moja pani alergolog zabroniła mi w czasie ciąży brać leki antyalergiczne i mam bardzo podrażnione oczy.
Nie mogę nosić soczewek a zatem też nie mam jak założyć ciemnych okularów. Gdy jadę szosówką pozycja jest bardziej pochylona i nie zakładam daszka, żeby nie musieć mocno zadzierać głowy do góry i słońce bardzo mocno razi.
A zatem banalny powód, dla którego męczę dzisiaj górala to... daszek przy kasku ;)
Jechało mi się dobrze, pomijając niespodzianki w postaci kolejnej fazy remontu torowiska na Marszałkowskiej, aż do samej pracy. Ale największą niespodzianką był zjazd do garażu pod pracą.
Ma on to do siebie, że jest wyłożony kostką, przy czym kostka jest uformowana w garby w kształcie litery V (taki system antypoślizgowy) więc przy zjeździe do garażu ostro trzęsie.
No i na tych kilku metrach wytrzęsło mnie tak, że naprawdę niewiele brakowało, a musiałabym sprzątać...
Na szczęście zgięcie się w pół i głębokie oddychanie pomogło.
Powrót standardowo okrężną trasą przez LK, bez przygód :)
Niestety, nie udało mi się jechać w 1 strefie bo przez sporą część trasy był wiatr przeciwny a straszny upał nie ułatwiał sprawy.
kadencja 81/112
W planie tylko "spokojna jazda" ale wybrałam się Skociną a nie Trybanem. A to z tego powodu, że ostatnio nie mogę nosić soczewek. Moja pani alergolog zabroniła mi w czasie ciąży brać leki antyalergiczne i mam bardzo podrażnione oczy.
Nie mogę nosić soczewek a zatem też nie mam jak założyć ciemnych okularów. Gdy jadę szosówką pozycja jest bardziej pochylona i nie zakładam daszka, żeby nie musieć mocno zadzierać głowy do góry i słońce bardzo mocno razi.
A zatem banalny powód, dla którego męczę dzisiaj górala to... daszek przy kasku ;)
Jechało mi się dobrze, pomijając niespodzianki w postaci kolejnej fazy remontu torowiska na Marszałkowskiej, aż do samej pracy. Ale największą niespodzianką był zjazd do garażu pod pracą.
Ma on to do siebie, że jest wyłożony kostką, przy czym kostka jest uformowana w garby w kształcie litery V (taki system antypoślizgowy) więc przy zjeździe do garażu ostro trzęsie.
No i na tych kilku metrach wytrzęsło mnie tak, że naprawdę niewiele brakowało, a musiałabym sprzątać...
Na szczęście zgięcie się w pół i głębokie oddychanie pomogło.
Powrót standardowo okrężną trasą przez LK, bez przygód :)
Niestety, nie udało mi się jechać w 1 strefie bo przez sporą część trasy był wiatr przeciwny a straszny upał nie ułatwiał sprawy.
kadencja 81/112
takie tam, po singlu
Sobota, 30 czerwca 2012 Kategoria trening, wycieczki i inne spontany
Km: | 28.20 | Km teren: | 20.00 | Czas: | 01:43 | km/h: | 16.43 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 146146 ( 81%) | HRavg | 116( 64%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś zadana "spokojna jazda" a chęć spora więc postanowiłam pokręcić się po lesie. Udało mi się nawet namówić Marka, żeby mi potowarzyszył.
Upał był niemiłosierny ale na szczęście w lesie okazało się być dość przyjemnie. Pokręciliśmy się trochę po głównych ścieżkach, potem zaciągnęłam Marka na singla, pokazując mu miejsca, gdzie trzeba skakać z rowerem przez zwalone drzewa ;) Pewnie nie był zachwycony bo jego rower jest "ciut" cięższy niż mój. Ale cierpiał w milczeniu ;)
Gdy wracaliśmy do domu ścieżką przy KEN, w okolicach metra Natolin natknęliśmy się na miłych państwa, promujących swoją restaurację w ten sposób, że częstowali przejeżdżających rowerzystów pyszną lemoniadą :D To był strzał w dziesiątkę w tym upale.
kadencja 70/160
Upał był niemiłosierny ale na szczęście w lesie okazało się być dość przyjemnie. Pokręciliśmy się trochę po głównych ścieżkach, potem zaciągnęłam Marka na singla, pokazując mu miejsca, gdzie trzeba skakać z rowerem przez zwalone drzewa ;) Pewnie nie był zachwycony bo jego rower jest "ciut" cięższy niż mój. Ale cierpiał w milczeniu ;)
Gdy wracaliśmy do domu ścieżką przy KEN, w okolicach metra Natolin natknęliśmy się na miłych państwa, promujących swoją restaurację w ten sposób, że częstowali przejeżdżających rowerzystów pyszną lemoniadą :D To był strzał w dziesiątkę w tym upale.
kadencja 70/160
odpuszczam
Piątek, 29 czerwca 2012 Kategoria >50 km, dojazdy, trening
Km: | 50.33 | Km teren: | 4.00 | Czas: | 02:26 | km/h: | 20.68 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 157157 ( 87%) | HRavg | 123( 68%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: b'twin Triban 3 (sprzedany) | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po rozważeniu wszelkich za i przeciw postanowiłam jednak sobie odpuścić resztę Mazovii. Chyba nie ma co ryzykować. Nawet przy ostrożnej jeździe, prawdopodobieństwo wypadku (niekoniecznie z powodu mojego błędu) jest zbyt duże. Co widać było na Gwieździe Mazurskiej (gleba w piasku i mega siniec na boku kolana - noga mnie boli jeszcze teraz). Co oczywiście nie stoi na przeszkodzie, żeby sobie po prostu jeździć na rowerze ;)
Dzisiaj miałam naprawdę ogromną ochotę sobie pojeździć. W planie spokojna jazda tylko z dwuminutowym akcentem więc postanowiłam przetestować nową ścieżkę na wale wiślanym. Faktycznie, jest fajna, mocno ubita - bez problemu daje się jechać kolarką. Ale jest krótka.
Zrobiłam sobie trochę dłuższą rundę z pracy, wzdłuż Wisły, przez Kępę Obórską, Obórki i Okrzeszyn ale potem nie wracałam przez Kabaty tylko jeszcze okrężną trasą Przyczółkową i koło Św. "Opaczności".
Na Antoniewskiej jak zwykle atrakcje w postaci potwornie zniszczonej, klasycznej sześciokątnej płyty chodnikowej. Ze dwa kilometry. Myślę, że ten odcinek można z powodzeniem nazwać "Piekłem Południa (Warszawy) i przepuścić tędy jakiś wyścig kolarski ;)
Wzdłuż Wisły za to coraz więcej asfaltu. Jeszcze został jeden paskudny kawałek z płyt betonowych, którym kolarką jedzie się naprawdę... niekomfortowo oraz, za przejazdem kolejowym, trochę dziurawego szutru (ale to i tak "pikuś" w porównaniu do Antoniewskiej). Ciekawe, kiedy tu też położą asfalt.
"Akcent" dzisiaj bezproblemowo, jeśli chodzi o tętno. Wkręcenie się do 3 strefy nie stanowiło żadnego problemu, jednak do czwartej nie zdążyłam (akcent krótki, 2 minuty), choć było blisko. Najwyraźniej mój organizm trochę odżył po przerwie no i samopoczucie się poprawiło (dziś drugi dzień z rzędu bez mdłości).
kadencja 76/110
Dzisiaj miałam naprawdę ogromną ochotę sobie pojeździć. W planie spokojna jazda tylko z dwuminutowym akcentem więc postanowiłam przetestować nową ścieżkę na wale wiślanym. Faktycznie, jest fajna, mocno ubita - bez problemu daje się jechać kolarką. Ale jest krótka.
Zrobiłam sobie trochę dłuższą rundę z pracy, wzdłuż Wisły, przez Kępę Obórską, Obórki i Okrzeszyn ale potem nie wracałam przez Kabaty tylko jeszcze okrężną trasą Przyczółkową i koło Św. "Opaczności".
Na Antoniewskiej jak zwykle atrakcje w postaci potwornie zniszczonej, klasycznej sześciokątnej płyty chodnikowej. Ze dwa kilometry. Myślę, że ten odcinek można z powodzeniem nazwać "Piekłem Południa (Warszawy) i przepuścić tędy jakiś wyścig kolarski ;)
Wzdłuż Wisły za to coraz więcej asfaltu. Jeszcze został jeden paskudny kawałek z płyt betonowych, którym kolarką jedzie się naprawdę... niekomfortowo oraz, za przejazdem kolejowym, trochę dziurawego szutru (ale to i tak "pikuś" w porównaniu do Antoniewskiej). Ciekawe, kiedy tu też położą asfalt.
"Akcent" dzisiaj bezproblemowo, jeśli chodzi o tętno. Wkręcenie się do 3 strefy nie stanowiło żadnego problemu, jednak do czwartej nie zdążyłam (akcent krótki, 2 minuty), choć było blisko. Najwyraźniej mój organizm trochę odżył po przerwie no i samopoczucie się poprawiło (dziś drugi dzień z rzędu bez mdłości).
kadencja 76/110
bieganie? chyba nie
Niedziela, 24 czerwca 2012 Kategoria bieganie, trening
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:16 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 164164 ( 91%) | HRavg | 134( 74%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Mój organizm bardzo wyraźnie daje mi do zrozumienia, że on nie chce się przemęczać. Jeszcze rower jakoś ujdzie, bo nie jest tak męczący. Ale bieganie? Co to, to nie.
Dziś w planie był trening, który uważam za lekki - 4 km rozgrzewki, potem rytmy 10x 100m x 100m i 1 km rozbiegania.
Niestety, jak tylko zaczęłam przebierać nogami, tętno skoczyło do 4 strefy i nie chciało spaść. Jak mam w takich warunkach zrobić rytmy w 3 strefie?
Próbowałam biec jak najwolniej ale po około kilometrze dopadła mnie tak straszliwa kolka, że w ogóle nie mogłam biec. Więc trochę szłam, trochę biegłam aż w końcu się poddałam i wróciłam do domu spacerem.
Dziś w planie był trening, który uważam za lekki - 4 km rozgrzewki, potem rytmy 10x 100m x 100m i 1 km rozbiegania.
Niestety, jak tylko zaczęłam przebierać nogami, tętno skoczyło do 4 strefy i nie chciało spaść. Jak mam w takich warunkach zrobić rytmy w 3 strefie?
Próbowałam biec jak najwolniej ale po około kilometrze dopadła mnie tak straszliwa kolka, że w ogóle nie mogłam biec. Więc trochę szłam, trochę biegłam aż w końcu się poddałam i wróciłam do domu spacerem.
przyjemnie
Piątek, 22 czerwca 2012 Kategoria trening
Km: | 31.88 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:36 | km/h: | 19.92 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 145145 ( 80%) | HRavg | 118( 65%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: b'twin Triban 3 (sprzedany) | Aktywność: Jazda na rowerze |
Z rana było dość chłodno, około 17 stopni. Ale parno. Coś się zanosiło. Dojechałam do pracy cała zziajana. Jednak rozlazło się w ciągu dnia i po południu powietrze zelżało. Było trochę cieplej, ale dużo przyjemniej niż rano. Fajnie mi się jechało z pracy - w dodatku przez większą część trasy z wiatrem.
Dziś tylko lekka jazda regeneracyjna więc to, że jadę z wiatrem bardzo mi odpowiadało.
kadencja 75/110
Dziś tylko lekka jazda regeneracyjna więc to, że jadę z wiatrem bardzo mi odpowiadało.
kadencja 75/110
WKK z komarami
Środa, 20 czerwca 2012 Kategoria trening
Km: | 21.05 | Km teren: | 13.00 | Czas: | 02:04 | km/h: | 10.19 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 157157 ( 87%) | HRavg | 119( 66%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Cieszyłam się, jeszcze niedawno, że nie mam dolegliwości związanych z ciążą - tzn. tak zwanych "mdłości porannych". Poza pewnym delikatnym permanentnym zmęczeniem i rozkojarzeniem nic mi nie dolegało.
Ale przyszła kryska na Matyska. Ostatnich parę dni jest bardzo niesympatyczne. Ciągle jest mi niedobrze a zmęczenie jest takie, że rano nie chce mi się nawet jechać do pracy na rowerze a od godz. 13tej same mi się oczy zamykają, zasypiam na blacie biurka i kompletnie nie nadaję się do pracy. Przy okazji przekonałam się, że "poranne" mdłości są "poranne" tylko z nazwy.
Dziś pojechałam do pracy metrem a czułam się tak, że prawie wysiadłam z metra w trakcie, żeby zaczerpnąć nieco powietrza. Masakra.
Po południu zastanawiałam się poważnie, czy iść na trening WKK. Treningi zaczęły się już kilka tygodni temu jednak ze względu na różne wizyty u lekarzy nie mogłam w nich uczestniczyć. Dlatego bardzo chciałam iść. Nie tylko ze względu na sam trening ale również z powodów towarzyskich. Czułam się nie za dobrze, ale zdecydowałam się jednak pójść. W końcu daleko z Kabat do domu nie mam - w razie czego zawsze mogę przerwać trening i wrócić.
Na początek pewna konsternacja bo zastępca Błażeja przyjechał na kolarce... i zaproponował trening szosowy. Chyba nie bardzo to odpowiadało uczestnikom bo skończyło się na tym, że zastępca Błażeja się oddalił a trening poprowadził Michał, który jest niezłym harpaganem i bardzo dobrze jeździ w terenie. I bardzo dobrze, nowe, świeże i entuzjastyczne podejście do treningu :)
Podobało mi się, że Michał jeździł razem ze słabszymi i wyjaśniał jak optymalnie podjechać/zjechać, tor jazdy, technikę itd.
Miało to jednak swoje złe strony. A mianowicie dość długie przystanki, żeby wysłuchać instrukcji oraz po przejechaniu odcinka - oczekiwanie na resztę grupki. Efekt... zeżarły nas komary. Ja, niestety, zapomniałam zastosować przed wyjściem oprysk a nie było akurat w pobliżu Krzyśka (który jak się okazało podczas Gwiazdy Mazurskiej, ściąga komary skuteczniej ode mnie) bo jeździł pętlę swoim tempem, nie czekając na resztę maruderów.
Grana była pętla stanowiąca połączenie dwóch znanych mniejszych pętli, z pewnymi modyfikacjami. O ile pierwsza część, w "wąwozie" jak zwykle sprawiła mi pewne problemy o tyle druga część, po drugiej stronie ścieżki, w zasadzie żadnych (poza jednym wrednym korzeniem). Jednak jeździło mi się nie za dobrze. Czułam się zdechła i brzuch mnie bolał (chyba mój żołądek nie potraktował zbyt poważnie ogórkowo-pomidorowej sałatki, którą zjadłam przed wyjściem z domu), ale wytrwałam do końca treningu.
Było w sumie fajnie i cieszę się, że jednak byłam na treinngu.
Trening trochę mnie ożywił ale nie za długo. Po powrocie do domu zasnęłam na kanapie i obudziłam się o 23ciej tylko po to, żeby przenieść się do sypialni ;)
kadencja 69/113
Ale przyszła kryska na Matyska. Ostatnich parę dni jest bardzo niesympatyczne. Ciągle jest mi niedobrze a zmęczenie jest takie, że rano nie chce mi się nawet jechać do pracy na rowerze a od godz. 13tej same mi się oczy zamykają, zasypiam na blacie biurka i kompletnie nie nadaję się do pracy. Przy okazji przekonałam się, że "poranne" mdłości są "poranne" tylko z nazwy.
Dziś pojechałam do pracy metrem a czułam się tak, że prawie wysiadłam z metra w trakcie, żeby zaczerpnąć nieco powietrza. Masakra.
Po południu zastanawiałam się poważnie, czy iść na trening WKK. Treningi zaczęły się już kilka tygodni temu jednak ze względu na różne wizyty u lekarzy nie mogłam w nich uczestniczyć. Dlatego bardzo chciałam iść. Nie tylko ze względu na sam trening ale również z powodów towarzyskich. Czułam się nie za dobrze, ale zdecydowałam się jednak pójść. W końcu daleko z Kabat do domu nie mam - w razie czego zawsze mogę przerwać trening i wrócić.
Na początek pewna konsternacja bo zastępca Błażeja przyjechał na kolarce... i zaproponował trening szosowy. Chyba nie bardzo to odpowiadało uczestnikom bo skończyło się na tym, że zastępca Błażeja się oddalił a trening poprowadził Michał, który jest niezłym harpaganem i bardzo dobrze jeździ w terenie. I bardzo dobrze, nowe, świeże i entuzjastyczne podejście do treningu :)
Podobało mi się, że Michał jeździł razem ze słabszymi i wyjaśniał jak optymalnie podjechać/zjechać, tor jazdy, technikę itd.
Miało to jednak swoje złe strony. A mianowicie dość długie przystanki, żeby wysłuchać instrukcji oraz po przejechaniu odcinka - oczekiwanie na resztę grupki. Efekt... zeżarły nas komary. Ja, niestety, zapomniałam zastosować przed wyjściem oprysk a nie było akurat w pobliżu Krzyśka (który jak się okazało podczas Gwiazdy Mazurskiej, ściąga komary skuteczniej ode mnie) bo jeździł pętlę swoim tempem, nie czekając na resztę maruderów.
Grana była pętla stanowiąca połączenie dwóch znanych mniejszych pętli, z pewnymi modyfikacjami. O ile pierwsza część, w "wąwozie" jak zwykle sprawiła mi pewne problemy o tyle druga część, po drugiej stronie ścieżki, w zasadzie żadnych (poza jednym wrednym korzeniem). Jednak jeździło mi się nie za dobrze. Czułam się zdechła i brzuch mnie bolał (chyba mój żołądek nie potraktował zbyt poważnie ogórkowo-pomidorowej sałatki, którą zjadłam przed wyjściem z domu), ale wytrwałam do końca treningu.
Było w sumie fajnie i cieszę się, że jednak byłam na treinngu.
Trening trochę mnie ożywił ale nie za długo. Po powrocie do domu zasnęłam na kanapie i obudziłam się o 23ciej tylko po to, żeby przenieść się do sypialni ;)
kadencja 69/113