zlało mnie
Środa, 1 czerwca 2016 Kategoria >50 km, trening, ze zdjęciami
Km: | 53.42 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:29 | km/h: | 21.51 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Przyznam, że nie zajrzałam na prognozę pogody i zupełnie nie spodziewałam się takiej aury po południu.
Wyjeżdżając z pracy liczyłam na to, że może przewieje te chmury ale nic z tego ;)
Oczywiście zlało mnie w najdalszym możliwym punkcie trasy, kiedy "szybki odwrót' nie był możliwy :)
Zanim zdążyłam wyschnąć, zlało mnie drugi raz ;)
W sumie to nawet było przyjemne bo było bardzo ciepło i deszcz też był ciepły. Najgorsze jest w takim zlaniu to, że trzeba wszystko potem płukać, czyścić i myć rower :)
Wyjeżdżając z pracy liczyłam na to, że może przewieje te chmury ale nic z tego ;)
Oczywiście zlało mnie w najdalszym możliwym punkcie trasy, kiedy "szybki odwrót' nie był możliwy :)
Zanim zdążyłam wyschnąć, zlało mnie drugi raz ;)
W sumie to nawet było przyjemne bo było bardzo ciepło i deszcz też był ciepły. Najgorsze jest w takim zlaniu to, że trzeba wszystko potem płukać, czyścić i myć rower :)
wożę się po mieście
Poniedziałek, 30 maja 2016 Kategoria dojazdy, trening, ze zdjęciami
Km: | 22.08 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:26 | km/h: | 15.40 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Zainspirowana moim własnym skojarzeniem, tj. skojarzeniem zdjęcia Zająca w przyczepce z sobotniego wypadu do Kabat z kawałkiem Kaliber 44 postanowiłam się dziś ja powozić po mieście.
Pobłąkałam się więc w dość nietypowych, jak na mnie, okolicach, cykając przy tym parę fotek :)
Warsaw Spire... i kolejne szklane domy powstają w okolicy.
Ściana północna ;)
Stara gazownia na ul. Prądzyńskiego. Przykro mi, że tymi pięknymi budynkami nikt się nie zajmie. Stoją i niszczeją od wielu lat.
Pobłąkałam się więc w dość nietypowych, jak na mnie, okolicach, cykając przy tym parę fotek :)
Warsaw Spire... i kolejne szklane domy powstają w okolicy.
Ściana północna ;)
Stara gazownia na ul. Prądzyńskiego. Przykro mi, że tymi pięknymi budynkami nikt się nie zajmie. Stoją i niszczeją od wielu lat.
PM MTB XC Kazura
Niedziela, 29 maja 2016 Kategoria wyścigi, ze zdjęciami
Km: | 3.67 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:23 | km/h: | 9.57 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 740 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wściekły upał, ostry atak kataru siennego i bardzo wymagająca trasa pokonały mnie dzisiaj. Mocny katar, wata w głowie, szczypiące oczy męczyły mnie tuż przed startem, mimo łyknięcia proszka antyhistaminowego. Już na pierwszym okrążeniu myślałam, że wyzionę ducha i moje serducho powiedziało stanowcze "yyyytam". Mimo dopingu ze strony Zakiego i Darka, po pierwszej rundzie zeszłam z trasy.
Ponieważ niedługo jechałam to i zdjęć niewiele, ale jak przewiniecie ten wpis do końca, to znajdziecie tam link do videorelacji z jedynego przejechanego przeze mnie okrążenia :)
Za to zdjęcia, zrobione przez Zakiego, dobrze pokazują, dlaczego męczył mnie katar...
A tutaj videorelacja:
Ponieważ niedługo jechałam to i zdjęć niewiele, ale jak przewiniecie ten wpis do końca, to znajdziecie tam link do videorelacji z jedynego przejechanego przeze mnie okrążenia :)
Za to zdjęcia, zrobione przez Zakiego, dobrze pokazują, dlaczego męczył mnie katar...
A tutaj videorelacja:
Zając stróż
Sobota, 28 maja 2016 Kategoria trening, wycieczki i inne spontany, ze zdjęciami
Km: | 17.03 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:24 | km/h: | 12.16 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 740 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Zając zażądał dziś wywiezienia do lasu więc wpadłam na genialny pomysł, żeby go do tego lasu wywieźć ;)
Szybki skok po przyczepkę do Plusa i jedziemy :)
"Normalnie o tej porze - wożę się po mieście
Normalnie o tej porze - raz lepiej raz gorzej
Normalnie o tej porze - wożę się jak bożek
Normalnie o tej porze - raz lepiej, raz gorzej"
Zającowi w przyczepce bardzo się podobało, tym razem nawet nie zasnął ;)
Zającu mały, stróżu mój,
Ty na straży mojego s1 stój ;)
Zając jest świetnym strażnikiem tempa. Po pierwsze, przyczepka z Zającem swoje ważą, więc automatycznie jedzie się wolniej, a ponadto z przyczepką trzeba uważać - na krawężniki, korzenie, wyboje, przejazdy pomiędzy np. słupkami albo drzewami.
Jadąc z nim, bardzo się pilnuję, żeby jednak nie wychodzić z tempa "baba z mlekiem".
Szybki skok po przyczepkę do Plusa i jedziemy :)
"Normalnie o tej porze - wożę się po mieście
Normalnie o tej porze - raz lepiej raz gorzej
Normalnie o tej porze - wożę się jak bożek
Normalnie o tej porze - raz lepiej, raz gorzej"
Zającowi w przyczepce bardzo się podobało, tym razem nawet nie zasnął ;)
Zającu mały, stróżu mój,
Ty na straży mojego s1 stój ;)
Zając jest świetnym strażnikiem tempa. Po pierwsze, przyczepka z Zającem swoje ważą, więc automatycznie jedzie się wolniej, a ponadto z przyczepką trzeba uważać - na krawężniki, korzenie, wyboje, przejazdy pomiędzy np. słupkami albo drzewami.
Jadąc z nim, bardzo się pilnuję, żeby jednak nie wychodzić z tempa "baba z mlekiem".
test FTP powtórka
Czwartek, 26 maja 2016 Kategoria >50 km, test, trening, ze zdjęciami
Km: | 75.53 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:08 | km/h: | 24.11 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po teście mleczanowym i czasówce dzień później powstała niespójność wyników. Test wykazał próg FTP na 165W natomiast czasówka - 200W (na innym mierniku mocy). Po korespondencji z Prezesem oraz z osobą opisującą test została podjęta decyzja o sprawdzeniu wskazań miernika mocy, na którym był robiony test, ze względu na zaniżone wyniki również innych osób robiących test na tym mierniku. Po porównaniu okazało się, że coś nie halo było z tym miernikiem... ;)
Łukasz postanowił, że wobec tego trzeba by zrobić normalny test FTP żeby potwierdzić wynik z czasówki. Po kilku dniach odpoczynku zatem miałam zrobić dziś test. To miał być pierwszy test w terenie i na PowerTapie (dotychczas robiłam na trenażerze z pomiarem mocy - bez możliwości zapisu tego, niestety).
Przyznam szczerze... stresowałam się tym testem. Po pierwsze czułam ciśnienie na rezultat. Bardzo chciałam, żeby wynik z czasówki się potwierdził bo to o wiele wyższy wynik, niż wszystkie uzyskane dotychczas o tej porze roku. Po drugie, stresowałam się czy wszystko zagra, czy na trasie nie będzie przeszkadzajek, czy nie będzie za duży wmordewind... czy dobrze rozplanowałam na trasie odcinki "zapierniczające" żeby nie trafić w takim odcinku na remont mostka na Jeziorce i tak dalej i tak dalej.
Rozgrzewką był dojazd do Roso. Stamtąd ruszyłam pierwszy odcinek, 5 minut jazdy na maksa. Zaczęłam strasznie mocno i po minucie nieco zdechłam ale dojechałam do końca tego odcinka. W końcu to tylko 5 minut. Trochę mnie jednak zmartwiło, że tak się spaliłam i bałam się, że nie zdzierżę dwudziestominutówki. W ciągu 10 minut odpoczynku pomiędzy szybkimi odcinkami chciałam, żeby tętno spadło do s1 ale ni cholery nie chciało. Nawet przy braku pedałowania nie chciało. To zmartwiło mnie jeszcze bardziej.
Sezon na kichanie seriami po 5 minut oraz wysypkę na kolanach po każdej jeździe, uważam za otwarty ;)
Minęłam remontowany mostek na Jeziorce i jeszcze chwilę próbowałam uspokoić tętno ale nie dało rady. Po 10 minutach odpoczynku przyszedł czas na odcinek właściwy. Start na prostej wzdłuż wału do Gassów, potem w prawo przez Czernidła i Łęg, znów w prawo do Ciszycy i wracamy na wał. Trasa czasówki Łurzyckie Ściganie, trasa czasówki Kross Road Tour i wreszcie - moja #wciążtasamapętla ;) Trasa, którą znam na pamięć, mogę prawie z zamkniętymi oczami jechać bo znam rozkład wszystkich dziur w asfalcie.
Ten odcinek to było te ważne 20 minut, z których brana jest średnia do wyliczenia progu FTP.
Też zaczęłam za mocno ale czas tego mocnego początku był zdecydowanie krótszy. Watomierz pokazywał sporo powyżej 200W przez pierwszą połowę ale powoli ta wartość spadała. W drugiej połowie przeważały wartości poniżej 200W, i też coraz mniej i zaczęłam się wkurzać na siebie, że nie potrafię od początku równo jechać, że spieprzyłam ten test i że FTP nie wyjdzie 200W tylko znacznie mniej.
Na końcówce pętli miałam niespodziankę w postaci trzech czy czterech aut, które jechały w stronę znanego wszystkim okolicznym kolarzom miejsca przy wale, w którym zawsze parkują samochody a ich pasażerowie udają się na wał i nad Wisłę.
Droga wąska, samochody jechały dość wolno a ja, skulona na lemondce zapierniczałam ile jeszcze sił w nogach mi zostało i i byłam coraz bliżej.
I cud się stał. Każdy z kierowców uprzejmie zjechał na prawą stronę drogi, abym mogła go wyminąć. Oczywiście nie obyło się bez drobnych zwolnień, bo tam naprawdę jest wąsko i nie chciałam się wbić ani w samochód ani w wał. Więc trzeba było na moment zejść z lemondki na baranka, dla lepszej kontroli roweru. Niemniej jednak, byłam szczerze zaskoczona takim zachowaniem - zwłaszcza znając historię jak to jeden kolarz musiał się ratować ucieczką na pole, żeby nie zostać staranowanym przez auto. Mam jednak podejrzenia, że tym razem to kierowcy, widząc mnie pędzącą z tyłu, postanowili ratować się ucieczką na pole, żeby nie zostać staranowanymi przez rower ;)
Oprócz tego, w miejscu "parkingu" pełno łazików - Bożocielnych rowerzystów stojących z rowerami w poprzek, rolkarzy, wypakowujących z samochodów leżaki i kosze piknikowe... a ja po prostu prułam tamtędy, co jakiś czas wrzeszcząc "uwaga" albo "z drogi" ;) Udało się w nikogo nie wbić, uff.
Lepszej pogody na test nie można było sobie wymarzyć :D
Wreszcie koniec. Przyznam, że nie czułam się tak spruta jak po czasówce. Może mogłam to pojechać mocniej, chociaż nie sądzę. W każdym razie Garmin, złośliwie, nie chciał mi pokazać średniej mocy z tego odcinka. Tzn. mogłabym to zobaczyć po zakończeniu i zapisaniu treningu, być może też po ustawieniu odpowiedniego pola na ekranie, ale postanowiłam tego nie robić tylko się wyluzować a wynik zobaczyć w domu :)
Wyluzowałam się skutecznie. Jeżdżąc w sumie 3 godziny z okładem, nakręcając 75km i zaliczając kilka okolicznych hopek. Jeździło mi się super i nawet nie czułam się szczególnie zmęczona.
W domu sprawdziłam wyniki :) FTP wyszło 199W a więc prawie tak samo jak na czasówce, uff... ;)
Łukasz postanowił, że wobec tego trzeba by zrobić normalny test FTP żeby potwierdzić wynik z czasówki. Po kilku dniach odpoczynku zatem miałam zrobić dziś test. To miał być pierwszy test w terenie i na PowerTapie (dotychczas robiłam na trenażerze z pomiarem mocy - bez możliwości zapisu tego, niestety).
Przyznam szczerze... stresowałam się tym testem. Po pierwsze czułam ciśnienie na rezultat. Bardzo chciałam, żeby wynik z czasówki się potwierdził bo to o wiele wyższy wynik, niż wszystkie uzyskane dotychczas o tej porze roku. Po drugie, stresowałam się czy wszystko zagra, czy na trasie nie będzie przeszkadzajek, czy nie będzie za duży wmordewind... czy dobrze rozplanowałam na trasie odcinki "zapierniczające" żeby nie trafić w takim odcinku na remont mostka na Jeziorce i tak dalej i tak dalej.
Rozgrzewką był dojazd do Roso. Stamtąd ruszyłam pierwszy odcinek, 5 minut jazdy na maksa. Zaczęłam strasznie mocno i po minucie nieco zdechłam ale dojechałam do końca tego odcinka. W końcu to tylko 5 minut. Trochę mnie jednak zmartwiło, że tak się spaliłam i bałam się, że nie zdzierżę dwudziestominutówki. W ciągu 10 minut odpoczynku pomiędzy szybkimi odcinkami chciałam, żeby tętno spadło do s1 ale ni cholery nie chciało. Nawet przy braku pedałowania nie chciało. To zmartwiło mnie jeszcze bardziej.
Sezon na kichanie seriami po 5 minut oraz wysypkę na kolanach po każdej jeździe, uważam za otwarty ;)
Minęłam remontowany mostek na Jeziorce i jeszcze chwilę próbowałam uspokoić tętno ale nie dało rady. Po 10 minutach odpoczynku przyszedł czas na odcinek właściwy. Start na prostej wzdłuż wału do Gassów, potem w prawo przez Czernidła i Łęg, znów w prawo do Ciszycy i wracamy na wał. Trasa czasówki Łurzyckie Ściganie, trasa czasówki Kross Road Tour i wreszcie - moja #wciążtasamapętla ;) Trasa, którą znam na pamięć, mogę prawie z zamkniętymi oczami jechać bo znam rozkład wszystkich dziur w asfalcie.
Ten odcinek to było te ważne 20 minut, z których brana jest średnia do wyliczenia progu FTP.
Też zaczęłam za mocno ale czas tego mocnego początku był zdecydowanie krótszy. Watomierz pokazywał sporo powyżej 200W przez pierwszą połowę ale powoli ta wartość spadała. W drugiej połowie przeważały wartości poniżej 200W, i też coraz mniej i zaczęłam się wkurzać na siebie, że nie potrafię od początku równo jechać, że spieprzyłam ten test i że FTP nie wyjdzie 200W tylko znacznie mniej.
Na końcówce pętli miałam niespodziankę w postaci trzech czy czterech aut, które jechały w stronę znanego wszystkim okolicznym kolarzom miejsca przy wale, w którym zawsze parkują samochody a ich pasażerowie udają się na wał i nad Wisłę.
Droga wąska, samochody jechały dość wolno a ja, skulona na lemondce zapierniczałam ile jeszcze sił w nogach mi zostało i i byłam coraz bliżej.
I cud się stał. Każdy z kierowców uprzejmie zjechał na prawą stronę drogi, abym mogła go wyminąć. Oczywiście nie obyło się bez drobnych zwolnień, bo tam naprawdę jest wąsko i nie chciałam się wbić ani w samochód ani w wał. Więc trzeba było na moment zejść z lemondki na baranka, dla lepszej kontroli roweru. Niemniej jednak, byłam szczerze zaskoczona takim zachowaniem - zwłaszcza znając historię jak to jeden kolarz musiał się ratować ucieczką na pole, żeby nie zostać staranowanym przez auto. Mam jednak podejrzenia, że tym razem to kierowcy, widząc mnie pędzącą z tyłu, postanowili ratować się ucieczką na pole, żeby nie zostać staranowanymi przez rower ;)
Oprócz tego, w miejscu "parkingu" pełno łazików - Bożocielnych rowerzystów stojących z rowerami w poprzek, rolkarzy, wypakowujących z samochodów leżaki i kosze piknikowe... a ja po prostu prułam tamtędy, co jakiś czas wrzeszcząc "uwaga" albo "z drogi" ;) Udało się w nikogo nie wbić, uff.
Lepszej pogody na test nie można było sobie wymarzyć :D
Wreszcie koniec. Przyznam, że nie czułam się tak spruta jak po czasówce. Może mogłam to pojechać mocniej, chociaż nie sądzę. W każdym razie Garmin, złośliwie, nie chciał mi pokazać średniej mocy z tego odcinka. Tzn. mogłabym to zobaczyć po zakończeniu i zapisaniu treningu, być może też po ustawieniu odpowiedniego pola na ekranie, ale postanowiłam tego nie robić tylko się wyluzować a wynik zobaczyć w domu :)
Wyluzowałam się skutecznie. Jeżdżąc w sumie 3 godziny z okładem, nakręcając 75km i zaliczając kilka okolicznych hopek. Jeździło mi się super i nawet nie czułam się szczególnie zmęczona.
W domu sprawdziłam wyniki :) FTP wyszło 199W a więc prawie tak samo jak na czasówce, uff... ;)
mały rekordzik
Sobota, 21 maja 2016 Kategoria >100 km, dojazdy, trening, wycieczki i inne spontany, ze zdjęciami
Km: | 115.67 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:05 | km/h: | 28.33 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Miałam dziś w planie treningowym napisane "s2". Czyli dość spokojnie ale bez przesady.
Naprawdę, miałam zamiar jechać do teściów spokojnie. Nawet nie zamiar a postanowienie.
Ale jak zwykle nie wyszło.
Bo jak można jechać spokojnie, jak pogoda jest idealna, wiaterek akurat w dobrym kierunku, nogi same się kręcą a tętno udaje, że go nie ma?
...
No i pobiłam swój rekord zeszłoroczny, o którym sądziłam, że nie będę w stanie go pobić ;)
Do skrzyżowania koło Teściów w 3:03 (urwałam 4 minuty).
A jak już tam dojechałam to postanowiłam zrealizować swoje drugie postanowienie, to znaczy dokręcić do GranFondo na Stravie czyli do 115 km ;)
Takem zrobiła więc. Mała pętelka w pobliżu Siedlec w pięknych okolicznościach przyrody :)
Naprawdę, miałam zamiar jechać do teściów spokojnie. Nawet nie zamiar a postanowienie.
Ale jak zwykle nie wyszło.
Bo jak można jechać spokojnie, jak pogoda jest idealna, wiaterek akurat w dobrym kierunku, nogi same się kręcą a tętno udaje, że go nie ma?
...
No i pobiłam swój rekord zeszłoroczny, o którym sądziłam, że nie będę w stanie go pobić ;)
Do skrzyżowania koło Teściów w 3:03 (urwałam 4 minuty).
A jak już tam dojechałam to postanowiłam zrealizować swoje drugie postanowienie, to znaczy dokręcić do GranFondo na Stravie czyli do 115 km ;)
Takem zrobiła więc. Mała pętelka w pobliżu Siedlec w pięknych okolicznościach przyrody :)
eksploracja ;)
Piątek, 20 maja 2016 Kategoria trening, wycieczki i inne spontany, ze zdjęciami
Km: | 18.33 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:12 | km/h: | 15.27 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 740 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pewnie trudno uwierzyć, ale są w okolicach moich stałych tras miejsca, do których dotychczas nie zawędrowałam.
Jednym z nich jest pumptrack nad Wisłą. Dziś to nadrobiłam, pojechałam tam na kilka kółek. Jest znacznie łatwiejszy niż kazurkowy pumptrack przed renowacją (po renowacji nie wiem jaki jest bo jeszcze nie obadałam).
Choroba morska murowana ;) https://www.youtube.com/watch?v=elRTH8Sw43M
Nigdy nie zajechałam też do Portu Czerniakowskiego :) A tam jest całkiem ciekawie...
Jednym z nich jest pumptrack nad Wisłą. Dziś to nadrobiłam, pojechałam tam na kilka kółek. Jest znacznie łatwiejszy niż kazurkowy pumptrack przed renowacją (po renowacji nie wiem jaki jest bo jeszcze nie obadałam).
Choroba morska murowana ;) https://www.youtube.com/watch?v=elRTH8Sw43M
Nigdy nie zajechałam też do Portu Czerniakowskiego :) A tam jest całkiem ciekawie...
Łurzyckie Ściganie - czasówka Gassy
Niedziela, 15 maja 2016 Kategoria wyścigi, ze zdjęciami
Km: | 19.85 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:34 | km/h: | 35.03 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Nie był to za bardzo "mój" weekend.
Wczoraj robiłam test na próg mleczanowy (z pobieraniem krwi i badaniem poziomu mleczanu) i poszedł dość słabo. Tętno na progu wyszło o dobre 8 uderzeń niższe niż normalnie, moc na progu też jakoś kiepskawa. Ogólnie czułam się dość zmęczona i to nie wróżyło dobrze dzisiejszej czasówce. Mimo wszystko, miałam nadzieję, że na podium tego wyścigu załapię się po raz kolejny.
Podczas wczorajszej wizyty w Cyklonie z okazji testu, Prezes "wcisnął" mi (a ja nie opierałam się zbytnio), ostatnio mniej używane przez innych naszych zawodników, klubowe koło z pomiarem mocy, natomiast późnym wieczorem dostałam wyniki testu z opisem i zaleceniami jazdy na czasówce pod kątem mocy właśnie.
Po przeczytaniu zaleceń doszłam do wniosku, że są one dość bezsensowne. Jadąc zgodnie z wytycznymi miałabym czas zapewne w okolicy 40 minut albo więcej na 20 kilometrowej trasie a planowałam około 35 ;) Jak to skomentował Mateusz, nasz klubowy specjalista od czasówek, ta osoba, która opisywała wyniki, chyba nigdy nie jechała czasówki ;)
Postanawiam jechać jak zwykle, to znaczy głównie obserwując prędkość i tętno.
Na miejsce przyjeżdżam rowerem, tak akuracik, żeby odebrać numer startowy i zrobić rozgrzewkę (rozgrzewkę robię mniej więcej zgodnie z wytycznymi). Niestety, nie widzę nikogo od nas z klubu, co jest nieco dziwne, bo w zeszłych latach frekwencja Cyklona na tym wyścigu była całkiem niezła. Mój numer startowy jest uroczy, 69 :) Startuję chyba jako ostatnia ze wszystkich zapisanych kobiet. Kolejność startu była ustawiana według zadeklarowanego czasu, najwyraźniej ja zadeklarowałam najkrótszy (35minut) :) Osoby, które nie zadeklarowały czasu są ustawiane tak, jakby zadeklarowały 40 min więc jedzie przede mną kilka dziewczyn, które będą tajemnicą aż do ogłoszenia wyników ;)
Start z rampy. Jak zwykle, nie chcę podtrzymywania za siodło, startuję sobie sama, tradycyjnie. Muszę chyba z kimś poćwiczyć start z podtrzymania bo to z obserwacji moich wynika, że to 2-3 sekundy zysku na starcie ;)
Zaczynam dość mocno i na początku jadę nie patrząc na wskazania Garmina, dopiero gdy zaczynam czuć, że jest za mocno, zerkam. Moc grubo powyżej 200, na początku blisko 250, potem w okolicach 220. Nie mam doświadczenia ale intuicja i samopoczucie podpowiada mi, że za mocno. Tętno po pięciu minutach podobne jak na wczorajszym teście i wyżej chyba już ani dydy. Luzuję ociupinkę.
Pierwszą pętlę jedzie mi się bardzo dobrze, wyprzedzam kilkoro zawodników, którzy startowali przede mną, ale w punkcie przejazdu przez metę wychodzi około 17,5 minuty. To oznacza, że prawdopodobnie czas będzie gorszy niż zadeklarowany. Niedobrze, bo prawdę mówiąc liczyłam na to, że jednak będzie krótszy ;)
Na drugiej pętli jest mi ciężko ale jadę dość równo, wydaje mi się, że z podobną prędkością jak na pierwszej pętli, chociaż moc chyba jednak jest niższa. Może wiatr się zmienił. Tętno raczej stabilne więc staram się dalej jechać w tym rytmie. Jednak na odcinkach z wiatrem zamiast mocniej docisnąć, nieco odpuszczam. Po drodze "śmiga" mnie jeden zawodnik, w typie wagi super-ciężkiej. Obserwuję to z pewnym zdumieniem ale jednak szacun.
Na prostej wzdłuż wału powoli zaczynam tracić nadzieję na czas niższy niż 35 minut. Tym bardziej, że pod koniec jakoś wiatr zaczyna mi wiać prosto w twarz. Ostatni zakręt i krótka prosta do mety, końcówkę staram się wycisnąć z siebie wszystko co się tylko da i udaje mi się przekroczyć metę w ciągu 35 minut bez jednej sekundy ;)
Lubię cyferki, a te wyglądają fajnie. FTP z tej czasówki wyszło 200 Watów co dość mocno odbiega w górę od wczorajszego testu.
Niestety, ten wynik nie wystarcza tym razem, żeby załapać się na podium ;) Jestem 4ta, z ponad minutową stratą do podium (to jest przepaść).
Chłodno jest, więc rozgrzewam się na huśtawce w oczekiwaniu na dekorację
Od razu po zjechaniu z trasy i złapaniu chwili oddechu robię rozjazd, żeby nie rzucić pawia. Chęć rzucenia pawia oznacza, że dałam z siebie wszystko ale tym razem bezskutecznie ;) Jak wracam, widzę kręcącego się koło OSP Gassy Mateusza. Mateusz narzeka, że z powodu awarii nowego roweru musiał startować na starym więc wynik gorszy, niż mógłby być, ale poza tym jest w świetnym nastroju (jak to Mateusz). Później pojawia się Zaki, który zaplątał się tutaj podczas odbywania treningu ;)
Wracamy kawałek we trójkę.
Bossszzzz... ależ ja jestem niewymiarowa. A może to bluza jest niewymiarowa, nie wiem. Wiem za to, że głupio jest paradować w kasku czasowym po mieście, niedzielni rowerzyści mieli niezłą polewkę ;)
Wczoraj robiłam test na próg mleczanowy (z pobieraniem krwi i badaniem poziomu mleczanu) i poszedł dość słabo. Tętno na progu wyszło o dobre 8 uderzeń niższe niż normalnie, moc na progu też jakoś kiepskawa. Ogólnie czułam się dość zmęczona i to nie wróżyło dobrze dzisiejszej czasówce. Mimo wszystko, miałam nadzieję, że na podium tego wyścigu załapię się po raz kolejny.
Podczas wczorajszej wizyty w Cyklonie z okazji testu, Prezes "wcisnął" mi (a ja nie opierałam się zbytnio), ostatnio mniej używane przez innych naszych zawodników, klubowe koło z pomiarem mocy, natomiast późnym wieczorem dostałam wyniki testu z opisem i zaleceniami jazdy na czasówce pod kątem mocy właśnie.
Po przeczytaniu zaleceń doszłam do wniosku, że są one dość bezsensowne. Jadąc zgodnie z wytycznymi miałabym czas zapewne w okolicy 40 minut albo więcej na 20 kilometrowej trasie a planowałam około 35 ;) Jak to skomentował Mateusz, nasz klubowy specjalista od czasówek, ta osoba, która opisywała wyniki, chyba nigdy nie jechała czasówki ;)
Postanawiam jechać jak zwykle, to znaczy głównie obserwując prędkość i tętno.
Na miejsce przyjeżdżam rowerem, tak akuracik, żeby odebrać numer startowy i zrobić rozgrzewkę (rozgrzewkę robię mniej więcej zgodnie z wytycznymi). Niestety, nie widzę nikogo od nas z klubu, co jest nieco dziwne, bo w zeszłych latach frekwencja Cyklona na tym wyścigu była całkiem niezła. Mój numer startowy jest uroczy, 69 :) Startuję chyba jako ostatnia ze wszystkich zapisanych kobiet. Kolejność startu była ustawiana według zadeklarowanego czasu, najwyraźniej ja zadeklarowałam najkrótszy (35minut) :) Osoby, które nie zadeklarowały czasu są ustawiane tak, jakby zadeklarowały 40 min więc jedzie przede mną kilka dziewczyn, które będą tajemnicą aż do ogłoszenia wyników ;)
Start z rampy. Jak zwykle, nie chcę podtrzymywania za siodło, startuję sobie sama, tradycyjnie. Muszę chyba z kimś poćwiczyć start z podtrzymania bo to z obserwacji moich wynika, że to 2-3 sekundy zysku na starcie ;)
Zaczynam dość mocno i na początku jadę nie patrząc na wskazania Garmina, dopiero gdy zaczynam czuć, że jest za mocno, zerkam. Moc grubo powyżej 200, na początku blisko 250, potem w okolicach 220. Nie mam doświadczenia ale intuicja i samopoczucie podpowiada mi, że za mocno. Tętno po pięciu minutach podobne jak na wczorajszym teście i wyżej chyba już ani dydy. Luzuję ociupinkę.
Pierwszą pętlę jedzie mi się bardzo dobrze, wyprzedzam kilkoro zawodników, którzy startowali przede mną, ale w punkcie przejazdu przez metę wychodzi około 17,5 minuty. To oznacza, że prawdopodobnie czas będzie gorszy niż zadeklarowany. Niedobrze, bo prawdę mówiąc liczyłam na to, że jednak będzie krótszy ;)
Na drugiej pętli jest mi ciężko ale jadę dość równo, wydaje mi się, że z podobną prędkością jak na pierwszej pętli, chociaż moc chyba jednak jest niższa. Może wiatr się zmienił. Tętno raczej stabilne więc staram się dalej jechać w tym rytmie. Jednak na odcinkach z wiatrem zamiast mocniej docisnąć, nieco odpuszczam. Po drodze "śmiga" mnie jeden zawodnik, w typie wagi super-ciężkiej. Obserwuję to z pewnym zdumieniem ale jednak szacun.
Na prostej wzdłuż wału powoli zaczynam tracić nadzieję na czas niższy niż 35 minut. Tym bardziej, że pod koniec jakoś wiatr zaczyna mi wiać prosto w twarz. Ostatni zakręt i krótka prosta do mety, końcówkę staram się wycisnąć z siebie wszystko co się tylko da i udaje mi się przekroczyć metę w ciągu 35 minut bez jednej sekundy ;)
Lubię cyferki, a te wyglądają fajnie. FTP z tej czasówki wyszło 200 Watów co dość mocno odbiega w górę od wczorajszego testu.
Niestety, ten wynik nie wystarcza tym razem, żeby załapać się na podium ;) Jestem 4ta, z ponad minutową stratą do podium (to jest przepaść).
Chłodno jest, więc rozgrzewam się na huśtawce w oczekiwaniu na dekorację
Od razu po zjechaniu z trasy i złapaniu chwili oddechu robię rozjazd, żeby nie rzucić pawia. Chęć rzucenia pawia oznacza, że dałam z siebie wszystko ale tym razem bezskutecznie ;) Jak wracam, widzę kręcącego się koło OSP Gassy Mateusza. Mateusz narzeka, że z powodu awarii nowego roweru musiał startować na starym więc wynik gorszy, niż mógłby być, ale poza tym jest w świetnym nastroju (jak to Mateusz). Później pojawia się Zaki, który zaplątał się tutaj podczas odbywania treningu ;)
Wracamy kawałek we trójkę.
Bossszzzz... ależ ja jestem niewymiarowa. A może to bluza jest niewymiarowa, nie wiem. Wiem za to, że głupio jest paradować w kasku czasowym po mieście, niedzielni rowerzyści mieli niezłą polewkę ;)
nawet w piątek 13go po deszczu wychodzi słońce ;)
Piątek, 13 maja 2016 Kategoria dojazdy, ze zdjęciami
Km: | 13.34 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:45 | km/h: | 17.79 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trochę była dziś wariacka pogoda. W ciągu dnia spadły ze dwie krótkie ulewy ale jak wyszłam z pracy to obok czarnych chmur widać było również białe ;)
W moim wielkim mieście też jest ładnie :)
W moim wielkim mieście też jest ładnie :)
tu i tam
Środa, 11 maja 2016 Kategoria trening, ze zdjęciami
Km: | 42.40 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:57 | km/h: | 21.74 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 740 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Niespodziewane spotkanie na Wale Zawadowskim
Najgorzej, jadąc tu kolarką, to przejechać od ścieżki na Wale do asfaltu w Kępie Okrzewskiej. Dołem - dziurawy szuter. Bokiem - betonowe płyty ze szczelinami a potem dziurawy szuter. Chyba najsensowniejsza jest kontynuacja wałem, po wydeptanej/wyjeżdżonej ścieżce... (na zdjęciu szuter opcja "bokiem")
Uff, wreszcie asfalt ;)
A jakoś tak mi się w Kabaty zawinęło po drodze ;)
Najgorzej, jadąc tu kolarką, to przejechać od ścieżki na Wale do asfaltu w Kępie Okrzewskiej. Dołem - dziurawy szuter. Bokiem - betonowe płyty ze szczelinami a potem dziurawy szuter. Chyba najsensowniejsza jest kontynuacja wałem, po wydeptanej/wyjeżdżonej ścieżce... (na zdjęciu szuter opcja "bokiem")
Uff, wreszcie asfalt ;)
A jakoś tak mi się w Kabaty zawinęło po drodze ;)