Wpisy archiwalne w miesiącu
Luty, 2012
Dystans całkowity: | 76.60 km (w terenie 13.30 km; 17.36%) |
Czas w ruchu: | 24:59 |
Średnia prędkość: | 15.90 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 174 (96 %) |
Maks. tętno średnie: | 165 (91 %) |
Liczba aktywności: | 33 |
Średnio na aktywność: | 9.58 km i 0h 45m |
Więcej statystyk |
pompujemy
Piątek, 24 lutego 2012 Kategoria trening, trening siłowy
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:15 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
16 + 21 + 15 + 15 + 42
nieco śmielej
Piątek, 24 lutego 2012 Kategoria dojazdy
Km: | 9.33 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:39 | km/h: | 14.35 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 153153 ( 85%) | HRavg | 128( 71%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: b'twin Triban 3 (sprzedany) | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wracałam nieco już śmielej bo chodniki podeschły. Wypracowałam sobie trochę wygodniejsze hamowanie w górnym chwycie. Był nawet moment, gdy odważyłam się jechać ze 28km/h (!). No i pod koniec trasy spróbowałam jechać w dolnym chwycie. Okazało się, że jest to o wiele wygodniejsze niż chwyt górny... Zaskoczka :)
Triban rozdziewiczony
Piątek, 24 lutego 2012 Kategoria dojazdy
Km: | 9.18 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:42 | km/h: | 13.11 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 155155 ( 86%) | HRavg | 131( 72%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: b'twin Triban 3 (sprzedany) | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wczorajsze zdarzenie komunikacyjne tak mnie wkurzyło, że postanowiłam dzisiaj pojechać do pracy rowerem "choćby żabami z nieba padało". Poza tym... no trzeba było w końcu po raz pierwszy przelecieć Tribana.
Ale może najpierw opowiem co mnie tak wkurzyło :)
Otóż, gdy wracałam z pracy (Centrum), nastąpiła awaria metra. Cośtamcośtam zasilanie. Metro kursowało tylko do Politechniki a potem dopiero od Stokłos do Kabat, co mnie zupełnie nie urządzało :) Wysiadłam zatem z metra i potuptałam na jedyny jadący w interesującą mnie okolicę autobus (210). Nieważne, że jeździ co pół godziny. Nieważne, że jedzie na Ursynów 46 minut (!). Nieważne, że przyjechał krótki. Nawet nie wepchnęło się do niego tak strasznie dużo ludzi i udało mi się nawet mieć miejsce siedzące.
Problem powstał dwa przystanki dalej, czyli przy stacji Metro Politechnika. Otóż, do tego krótkiego, kursującego co pół godziny autobusu wcisnęła się kolejna porcja ludzi z metra. Niestety, drzwi nie chciały się zamknąć. W związku z tym kilka osób uwiesiło się na drzwiach i postanowiło "nie odpuścić". W autobusie rozpoczęła się najpierw rozmowa, potem dyskusja, potem gorąca dyskusja, potem awantura z przeklinaniem. Wiszący na drzwiach byli twardzi - nawet któraś z wiszących na drzwiach pań stwierdziła, że jak ona nie pojedzie to nikt nie pojedzie.
Kierowca wykazał się cierpliwością. Postanowił przeczekać aferę i zobaczyć co z niej wyniknie. Wyłączył silnik i czekał.
Awantura trwała około 10, może 15 minut. Całkiem długo, można było liczyć że wkrótce pojawi się kolejne 210 :)
Na szczęście w międzyczasie uruchomiono autobusy zastępcze i na nasz nieszczęsny przystanek na raz podjechały aż trzy, w tym dwa zupełnie puste. Więc nastąpił szybki szturm z 210 do M-ki. Przy czym - co ciekawe - wiszący na drzwiach ludzie postanowili na nich wisieć dalej więc było trudno wyjść z autobusu!
Wróciłam do domu zła, zmęczona, zmarznięta i o pół godziny później niż zwykle.
Zła byłam jeszcze z tego powodu, że chciałam pójść po powrocie na chwilkę chociaż na rower "za dnia". Niestety, nie udało się to.
Dlatego dzisiaj pojechałam rowerem. O.
Cóż mi rzec :) Tak długo do pracy rowerem to chyba jeszcze nigdy nie jechałam ;) Zwykle zajmuje mi to poniżej 30 minut. Tribanem jechałam około 42 minuty ale złożyło się na to kilka okoliczności.
Przede wszystkim czuję się na nim niepewnie.
Raz, że nie umiem jeździć w dolnym chwycie, gdzie przy naciśnięciu klamek hamulec dużo lepiej reaguje. Więc jechałam w górnym, naciskając podczas hamowania górne części klamek. Niestety, hamowanie w tym wydaniu jest mało efektywne. W dodatku bolą od tego dłonie.
Dwa, że cienkie, prawie łyse oponki, mają tendencję do ześlizgiwania się z mokrych krawędzi płytek chodnikowych oraz przypadkowych resztek lodu, co mnie trochę stresuje.
Poza tym było strasznie mokro a ja nie mam błotników, więc musiałam zwalniać przed każdą większą kałużą :)
A, no i... chyba muszę jednak zainwestować w SPD bo ciągle mi się buty ślizgały, co mnie nieco irytowało :) W dodatku odruch ciągnięcia pedału jednak już jakiś mam, co też nie pomaga ;)
Ale i tak jechało mi się fajnie, przede wszystkim gęba mi się cieszyła, że wreszcie wyszłam na rower ;)
Mam całkiem mokry tyłek. Całe szczęście, że w pracy mam do przebrania wszystko, włącznie ze skarpetami!
Pierwsze wrażenia z jazdy:
Rower jest dość stabilny, nawet przy uślizgach koła na fragmentach lodu, daje się dość łatwo opanować. Jest jednocześnie stosunkowo zwrotny, ciasne zakręty nie są niemożliwe :) Przerzutki chodzą gładko, przynajmniej w tym zakresie w jakim je wykorzystałam - z przodu środek i młynek, z tyłu nie wiem bo nie patrzę na wskaźniki tylko jadę na czuja - ale raczej były niskie biegi bo nie jechałam szybko. Przerzutki daje się obsługiwać tylko w górnym chwycie.
Klamki hamulcowe są dość daleko od baranka i nie są regulowalne. Dla męskiej dłoni pewnie to nie będzie problem ale dla mnie jest bo ledwo sięgam palcami do klamek. Hamulce są moim zdaniem niezłe, przy dolnym chwycie jest bardzo przyzwoita moc hamowania. Przy górnym (naciskanie górnej części klamek) jest słabo.
Carbonowy widelec dość fajnie tłumi drgania, ale dłonie mnie bolały bo nie jestem przyzwyczajona do ułożenia ich inaczej niż na prostej kierownicy (w rowerze MTB).
Rower jest dość długi, musiałam przesunąć siodło maksymalnie do przodu. Prawdopodobnie będę też musiała zmienić mostek na krótszy.
Sądzę, że jak się przyzwyczaję do niego, zwłaszcza do jazdy w dolnym chwycie, to będzie super :)
Było mi dość wygodnie, pozycja nie jest tak strasznie nachylona (jak przesunęłam siodło do przodu to się okazało, że jest całkiem ok pod tym względem). Zdjęłam sobie rano daszek z kasku bo sądziłam, że przy głowie nachylonej tak nisko daszek będzie zasłaniał, ale chyba niepotrzebnie. Muszę się przejechać z daszkiem następnym razem i zobaczyć jak jest.
Ale może najpierw opowiem co mnie tak wkurzyło :)
Otóż, gdy wracałam z pracy (Centrum), nastąpiła awaria metra. Cośtamcośtam zasilanie. Metro kursowało tylko do Politechniki a potem dopiero od Stokłos do Kabat, co mnie zupełnie nie urządzało :) Wysiadłam zatem z metra i potuptałam na jedyny jadący w interesującą mnie okolicę autobus (210). Nieważne, że jeździ co pół godziny. Nieważne, że jedzie na Ursynów 46 minut (!). Nieważne, że przyjechał krótki. Nawet nie wepchnęło się do niego tak strasznie dużo ludzi i udało mi się nawet mieć miejsce siedzące.
Problem powstał dwa przystanki dalej, czyli przy stacji Metro Politechnika. Otóż, do tego krótkiego, kursującego co pół godziny autobusu wcisnęła się kolejna porcja ludzi z metra. Niestety, drzwi nie chciały się zamknąć. W związku z tym kilka osób uwiesiło się na drzwiach i postanowiło "nie odpuścić". W autobusie rozpoczęła się najpierw rozmowa, potem dyskusja, potem gorąca dyskusja, potem awantura z przeklinaniem. Wiszący na drzwiach byli twardzi - nawet któraś z wiszących na drzwiach pań stwierdziła, że jak ona nie pojedzie to nikt nie pojedzie.
Kierowca wykazał się cierpliwością. Postanowił przeczekać aferę i zobaczyć co z niej wyniknie. Wyłączył silnik i czekał.
Awantura trwała około 10, może 15 minut. Całkiem długo, można było liczyć że wkrótce pojawi się kolejne 210 :)
Na szczęście w międzyczasie uruchomiono autobusy zastępcze i na nasz nieszczęsny przystanek na raz podjechały aż trzy, w tym dwa zupełnie puste. Więc nastąpił szybki szturm z 210 do M-ki. Przy czym - co ciekawe - wiszący na drzwiach ludzie postanowili na nich wisieć dalej więc było trudno wyjść z autobusu!
Wróciłam do domu zła, zmęczona, zmarznięta i o pół godziny później niż zwykle.
Zła byłam jeszcze z tego powodu, że chciałam pójść po powrocie na chwilkę chociaż na rower "za dnia". Niestety, nie udało się to.
Dlatego dzisiaj pojechałam rowerem. O.
Cóż mi rzec :) Tak długo do pracy rowerem to chyba jeszcze nigdy nie jechałam ;) Zwykle zajmuje mi to poniżej 30 minut. Tribanem jechałam około 42 minuty ale złożyło się na to kilka okoliczności.
Przede wszystkim czuję się na nim niepewnie.
Raz, że nie umiem jeździć w dolnym chwycie, gdzie przy naciśnięciu klamek hamulec dużo lepiej reaguje. Więc jechałam w górnym, naciskając podczas hamowania górne części klamek. Niestety, hamowanie w tym wydaniu jest mało efektywne. W dodatku bolą od tego dłonie.
Dwa, że cienkie, prawie łyse oponki, mają tendencję do ześlizgiwania się z mokrych krawędzi płytek chodnikowych oraz przypadkowych resztek lodu, co mnie trochę stresuje.
Poza tym było strasznie mokro a ja nie mam błotników, więc musiałam zwalniać przed każdą większą kałużą :)
A, no i... chyba muszę jednak zainwestować w SPD bo ciągle mi się buty ślizgały, co mnie nieco irytowało :) W dodatku odruch ciągnięcia pedału jednak już jakiś mam, co też nie pomaga ;)
Ale i tak jechało mi się fajnie, przede wszystkim gęba mi się cieszyła, że wreszcie wyszłam na rower ;)
Mam całkiem mokry tyłek. Całe szczęście, że w pracy mam do przebrania wszystko, włącznie ze skarpetami!
Pierwsze wrażenia z jazdy:
Rower jest dość stabilny, nawet przy uślizgach koła na fragmentach lodu, daje się dość łatwo opanować. Jest jednocześnie stosunkowo zwrotny, ciasne zakręty nie są niemożliwe :) Przerzutki chodzą gładko, przynajmniej w tym zakresie w jakim je wykorzystałam - z przodu środek i młynek, z tyłu nie wiem bo nie patrzę na wskaźniki tylko jadę na czuja - ale raczej były niskie biegi bo nie jechałam szybko. Przerzutki daje się obsługiwać tylko w górnym chwycie.
Klamki hamulcowe są dość daleko od baranka i nie są regulowalne. Dla męskiej dłoni pewnie to nie będzie problem ale dla mnie jest bo ledwo sięgam palcami do klamek. Hamulce są moim zdaniem niezłe, przy dolnym chwycie jest bardzo przyzwoita moc hamowania. Przy górnym (naciskanie górnej części klamek) jest słabo.
Carbonowy widelec dość fajnie tłumi drgania, ale dłonie mnie bolały bo nie jestem przyzwyczajona do ułożenia ich inaczej niż na prostej kierownicy (w rowerze MTB).
Rower jest dość długi, musiałam przesunąć siodło maksymalnie do przodu. Prawdopodobnie będę też musiała zmienić mostek na krótszy.
Sądzę, że jak się przyzwyczaję do niego, zwłaszcza do jazdy w dolnym chwycie, to będzie super :)
Było mi dość wygodnie, pozycja nie jest tak strasznie nachylona (jak przesunęłam siodło do przodu to się okazało, że jest całkiem ok pod tym względem). Zdjęłam sobie rano daszek z kasku bo sądziłam, że przy głowie nachylonej tak nisko daszek będzie zasłaniał, ale chyba niepotrzebnie. Muszę się przejechać z daszkiem następnym razem i zobaczyć jak jest.
do utraty tchu
Środa, 22 lutego 2012 Kategoria bieganie, trening
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 171171 ( 95%) | HRavg | 155( 86%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pierwszy od jakiegoś czasu trening biegowy. Zły. To znaczy zły samopoczuciowo. Dawno mi się tak źle nie biegło. W ogóle dziwny to był trening. Zwykle to nogi pierwsze odmawiają mi posłuszeństwa. Dzisiaj było inaczej - w nogach miałam poczucie fajnej sprężystości ale oddechowo ledwo wyrabiałam. Ciekawe, czy ten efekt w nogach jest rezultatem drobnego zwiększenia obciążenia w ćwiczeniach siłowych?
Natomiast obiektywnie rzecz biorąc, trening był dobry. Był naprawdę mocny. Dobre tempo rozgrzewki, niezłe tempo powtórzeń. Ostatnie powtórzenie setki w tempie jak na mnie wręcz nieludzkim bo 04:04 min/km. Chociaż przyznam, że chyba trochę przesadziłam bo nawet już nie do utraty tchu, a prawie do wyrzygu...
Z jednej strony, fatalny jest taki stan, gdy wracam po treningu do domu i ze zmęczenia jest mi niedobrze. Z drugiej strony, gdy osiągam taki stan to mam poczucie, że zrobiłam dobry, mocny trening. I bądź tu mądry i zinterpretuj fakty ;)
Do tego stopnia źle się czułam po treningu, że przełożone z wczoraj ćwiczenia siłowe postanowiłam sobie jednak całkiem odpuścić. Tym bardziej, że w niedzielę półmaraton więc nie ma co się forsować.
5 km rozgrzewka
5x 200m x 200m (4:33, 4:31, 4:29, 4:30, 4:25)
5x 100m x 100m (4:07, 4:24, 4:25, 4:31, 4:04)
około 2 km rozbieganie
Natomiast obiektywnie rzecz biorąc, trening był dobry. Był naprawdę mocny. Dobre tempo rozgrzewki, niezłe tempo powtórzeń. Ostatnie powtórzenie setki w tempie jak na mnie wręcz nieludzkim bo 04:04 min/km. Chociaż przyznam, że chyba trochę przesadziłam bo nawet już nie do utraty tchu, a prawie do wyrzygu...
Z jednej strony, fatalny jest taki stan, gdy wracam po treningu do domu i ze zmęczenia jest mi niedobrze. Z drugiej strony, gdy osiągam taki stan to mam poczucie, że zrobiłam dobry, mocny trening. I bądź tu mądry i zinterpretuj fakty ;)
Do tego stopnia źle się czułam po treningu, że przełożone z wczoraj ćwiczenia siłowe postanowiłam sobie jednak całkiem odpuścić. Tym bardziej, że w niedzielę półmaraton więc nie ma co się forsować.
5 km rozgrzewka
5x 200m x 200m (4:33, 4:31, 4:29, 4:30, 4:25)
5x 100m x 100m (4:07, 4:24, 4:25, 4:31, 4:04)
około 2 km rozbieganie
pompujemy
Wtorek, 21 lutego 2012 Kategoria trening, trening siłowy
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:15 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Miałam robić ćwiczenia siłowe ale po pompkach źle się poczułam (takie tam, babskie sprawy) więc postanowiłam je przełożyć na jutro.
Z pompek za to jestem coraz bardziej zadowolona. Nawet nie chodzi o ilości, tylko o większą łatwość ich wykonania. W zasadzie 20 pompek ciurkiem robię z "palcem w nosie". Kolejne 10 jest nieco ciężej, ale też bez problemu. Ciężko zaczyna się robić przy czwartej dyszce.
14 + 19 + 14 + 14 + 35
Z pompek za to jestem coraz bardziej zadowolona. Nawet nie chodzi o ilości, tylko o większą łatwość ich wykonania. W zasadzie 20 pompek ciurkiem robię z "palcem w nosie". Kolejne 10 jest nieco ciężej, ale też bez problemu. Ciężko zaczyna się robić przy czwartej dyszce.
14 + 19 + 14 + 14 + 35
no i nie poszłam na dwór :/
Wtorek, 21 lutego 2012 Kategoria trenażer, trening
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:35 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 166166 ( 92%) | HRavg | 122( 67%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Trenażer | Aktywność: Jazda na rowerze |
Bardzo chciałam dzisiaj iść na trening na dwór. Choćby dlatego, że od tygodnia mam Tribana a poza 200m dojazdem z garażu do domu oraz kilku okrążeń po Decathlonie, nie miałam okazji na nim pojeździć. Ale wieczorem zaczął znów padać śnieg i strasznie wiało. Bałam się, że będzie za ślisko na szosówkę.
Więc znów odwaliłam trening na trenażerze...
28 min rozgrzewka
2 min akcent
5 min rozjazd
kadencja 83/100
Więc znów odwaliłam trening na trenażerze...
28 min rozgrzewka
2 min akcent
5 min rozjazd
kadencja 83/100
siłówka
Sobota, 18 lutego 2012 Kategoria trening, trening siłowy
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:15 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po pompkach rozruszałam się i postanowiłam jednak zrobić ćwiczenia siłowe.
Nawet nie robiło mi się ich tak źle - tym bardziej, że w trakcie obejrzałam sobie najpierw fragment jakiegoś pięknego, śnieżnego programu w TVP HD o heliskiingu, potem fragment jakiegoś programu o biegaczu z Kenii a potem trafiłam na powtórkę transmisji dzisiejszych biegów narciarskich w Szklarskiej :) Ekstra, mogłam pooglądać jak najlepsze biegaczki lecą jak na skrzydłach i pozazdrościć im. No i zobaczyć jak Justyna wygrywa w pięknym stylu!
Zestaw ćwiczeń CA
+ w ostatniej serii 160 (!) brzuszków, ihaa! :)
Nawet nie robiło mi się ich tak źle - tym bardziej, że w trakcie obejrzałam sobie najpierw fragment jakiegoś pięknego, śnieżnego programu w TVP HD o heliskiingu, potem fragment jakiegoś programu o biegaczu z Kenii a potem trafiłam na powtórkę transmisji dzisiejszych biegów narciarskich w Szklarskiej :) Ekstra, mogłam pooglądać jak najlepsze biegaczki lecą jak na skrzydłach i pozazdrościć im. No i zobaczyć jak Justyna wygrywa w pięknym stylu!
Zestaw ćwiczeń CA
+ w ostatniej serii 160 (!) brzuszków, ihaa! :)
pompujemy
Sobota, 18 lutego 2012 Kategoria trening, trening siłowy
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:15 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po dzisiejszym porannym treningu biegówkowym i objedzeniu się pizzą z rodzicami, wieczorem czułam się jakaś senna i nie chciało mi się robić ćwiczeń siłowych. Długo się zbierałam, żeby zacząć. Postanowiłam, że zrobię przynajmniej pompki a potem się zobaczy. Dzisiaj miałam krótki seans pompkowy bo pierwszy dzień z zestawu - najlżejszy. Jednak gładko poszło a w ostatniej serii zrobiłam aż 40 pompek. Super.
12 + 17 + 13 + 13 + 40
12 + 17 + 13 + 13 + 40
ślisko-kleisto i brudno
Sobota, 18 lutego 2012 Kategoria biegówki, trening
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:56 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 168168 ( 93%) | HRavg | 146( 81%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Na powitanie dnia okazało się, że w bloku nie ma wody. Szybki skok na dół klatki - awaria, woda zamknięta "aż do usunięcia awarii". Czyli do nie wiadomo kiedy. No to drugi szybki skok do Żabki. W Żabce ponoć pięciolitrowe baniaki zostały wykupione w 10 minut ;) No więc musiałam się zadowolić kilkoma 1,5 litrowymi butelkami.
Śniadanko i samotnie do LK na biegówki. Po Marka minie było widać, że nie ma ochoty, więc nawet go nie namawiałam.
Dzisiaj odwilż. Prawie +3 stopnie, ale liczyłam na to, że jednak w lesie jest chłodniej i śnieg nadal tam leży.
Wychodząc zauważyłam, że Wodociągi i Kanalizacja podstawiły beczkowóz - a zatem awaria jest dość poważna i może się okazać, że nie będę miała się jak umyć po treningu. Trudno.
Dzisiaj miałam pierwszy w życiu trening biegówkowy z konkretną rozpiską.
Zaczęłam spokojnie, żeby wyczuć śnieg. No... jest ciekawie. Tam, gdzie są założone i wyjeżdżone ślady jest ślisko jak piorun. Tam gdzie jest nierozjeżdżony śnieg jest kleisto i narty nie chcą jechać. Całkiem nieźle za to się jechało w miejscach, gdzie piesi udeptali ścieżkę.
Rozgrzewkę i powtórzenia zrobiłam na głównych traktach a potem skoczyłam sobie na singla. Tam się jechało najprzyjemniej - przede wszystkim nie było przeszkadzaczy. Spotkałam tam tylko jednego rowerzystę.
Na głównych szlakach pełno ludzi. O dziwo, rowerzystów (jadących) spotkałam w sumie tylko dwóch. Jednego prowadzącego rower. Biegaczy kilku. Pełno spacerowiczów i zatrzęsienie narciarzy różnej maści. Powolnych, szybkich, całkiem szybkich. Klasycznych, łyżwowych trochę mniej.
Po powtórzeniach wycyrklowałam tak, żeby dojechać do około 2h. Wydaje się, że jest to moja górna granica wytrzymałościowa, jeśli chodzi o biegówki. Po koniec takiego dwugodzinnego biegania jestem już tak zmęczona, że mam tendencję do tracenia równowagi. Niestety, w tym roku nie było zbytnio okazji, żeby więcej pobiegać bo nie było śniegu. I wygląda na to, że zaraz znów nie będzie.
Ostatnio obejrzałam kolejne dwa filmiki instruktażowe:
Bezkrok:
I jednokrok
&feature=related
Wydaje się, że bezkrok wykonuję całkiem prawidłowo. Niestety, jest on bardzo męczący i długo nie mogę tak jechać.
Jednak jednokrok jest zupełnie czym innym niż to, co wydawało mi się, że nim jest. Nie wiem jak się nazywa i czy w ogóle istnieje oficjalnie, taki krok, który ja czasem wykonuję i dotychczas uważałam go za jednokrok. Jednak prawdziwy jednokrok jest cholernie trudny! Próbowałam go powtórzyć, ale nie umiem się zsynchronizować ;) No cóż, może jeszcze przyjdzie na to czas...
Ale ogólnie było mi fajnie, jak zwykle zmęczyłam się ostro, ale lubię to.
Oczywiście w domu okazało się, że wody nadal nie ma... i plotka blokowa głosi, że ma nie być aż do poniedziałku! A niech to... nie cierpię nie móc umyć włosów!
ok. 15 min rozgrzewka
1 min x 2 min x 10
rozjazd do około 2h.
12,88 km / 1:56:05
Śniadanko i samotnie do LK na biegówki. Po Marka minie było widać, że nie ma ochoty, więc nawet go nie namawiałam.
Dzisiaj odwilż. Prawie +3 stopnie, ale liczyłam na to, że jednak w lesie jest chłodniej i śnieg nadal tam leży.
Wychodząc zauważyłam, że Wodociągi i Kanalizacja podstawiły beczkowóz - a zatem awaria jest dość poważna i może się okazać, że nie będę miała się jak umyć po treningu. Trudno.
Dzisiaj miałam pierwszy w życiu trening biegówkowy z konkretną rozpiską.
Zaczęłam spokojnie, żeby wyczuć śnieg. No... jest ciekawie. Tam, gdzie są założone i wyjeżdżone ślady jest ślisko jak piorun. Tam gdzie jest nierozjeżdżony śnieg jest kleisto i narty nie chcą jechać. Całkiem nieźle za to się jechało w miejscach, gdzie piesi udeptali ścieżkę.
Rozgrzewkę i powtórzenia zrobiłam na głównych traktach a potem skoczyłam sobie na singla. Tam się jechało najprzyjemniej - przede wszystkim nie było przeszkadzaczy. Spotkałam tam tylko jednego rowerzystę.
Na głównych szlakach pełno ludzi. O dziwo, rowerzystów (jadących) spotkałam w sumie tylko dwóch. Jednego prowadzącego rower. Biegaczy kilku. Pełno spacerowiczów i zatrzęsienie narciarzy różnej maści. Powolnych, szybkich, całkiem szybkich. Klasycznych, łyżwowych trochę mniej.
Po powtórzeniach wycyrklowałam tak, żeby dojechać do około 2h. Wydaje się, że jest to moja górna granica wytrzymałościowa, jeśli chodzi o biegówki. Po koniec takiego dwugodzinnego biegania jestem już tak zmęczona, że mam tendencję do tracenia równowagi. Niestety, w tym roku nie było zbytnio okazji, żeby więcej pobiegać bo nie było śniegu. I wygląda na to, że zaraz znów nie będzie.
Ostatnio obejrzałam kolejne dwa filmiki instruktażowe:
Bezkrok:
I jednokrok
&feature=related
Wydaje się, że bezkrok wykonuję całkiem prawidłowo. Niestety, jest on bardzo męczący i długo nie mogę tak jechać.
Jednak jednokrok jest zupełnie czym innym niż to, co wydawało mi się, że nim jest. Nie wiem jak się nazywa i czy w ogóle istnieje oficjalnie, taki krok, który ja czasem wykonuję i dotychczas uważałam go za jednokrok. Jednak prawdziwy jednokrok jest cholernie trudny! Próbowałam go powtórzyć, ale nie umiem się zsynchronizować ;) No cóż, może jeszcze przyjdzie na to czas...
Ale ogólnie było mi fajnie, jak zwykle zmęczyłam się ostro, ale lubię to.
Oczywiście w domu okazało się, że wody nadal nie ma... i plotka blokowa głosi, że ma nie być aż do poniedziałku! A niech to... nie cierpię nie móc umyć włosów!
ok. 15 min rozgrzewka
1 min x 2 min x 10
rozjazd do około 2h.
12,88 km / 1:56:05
nietypowe interwały
Piątek, 17 lutego 2012 Kategoria trenażer, trening
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:50 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 164164 ( 91%) | HRavg | 116( 64%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Trenażer | Aktywność: Jazda na rowerze |
Odebrałam Tribana z serwisu i przejechałam się nim kawałek po śniegu :) Mimo cienkich oponek prawie bez bieżnika nie wywaliłam się ;) Ale też nie uprawiałam żadnej brawury na nim...
Mimo szczerej chęci pojeżdżenia na nim w plenerze, jednak trening na Scotcie wsadzonym w trenażer. Oczywiście tradycyjnie - forfun.tv i umcy umcy.
Dzisiaj nietypowe interwały bo równej długości. Zwykle odcinki szybkie i wolne są różne. No i pierwszy raz dostałam rozpiskę w jakim zakresie tętna mam to robić. Jednak oczywiście jak zwykle moja matematyka zawiodła i zamiast zrobić 10 minut tego, zrobiłam 20. Bo przecież 2min x 2min x 5 to jest 10 minut, nie?
25 min rozgrzewka
2 min z HR do 70% x 2 min z HR do 90% x 5
5 min rozjazd
kadencja 71/118
Mimo szczerej chęci pojeżdżenia na nim w plenerze, jednak trening na Scotcie wsadzonym w trenażer. Oczywiście tradycyjnie - forfun.tv i umcy umcy.
Dzisiaj nietypowe interwały bo równej długości. Zwykle odcinki szybkie i wolne są różne. No i pierwszy raz dostałam rozpiskę w jakim zakresie tętna mam to robić. Jednak oczywiście jak zwykle moja matematyka zawiodła i zamiast zrobić 10 minut tego, zrobiłam 20. Bo przecież 2min x 2min x 5 to jest 10 minut, nie?
25 min rozgrzewka
2 min z HR do 70% x 2 min z HR do 90% x 5
5 min rozjazd
kadencja 71/118