Wpisy archiwalne w kategorii
dojazdy
Dystans całkowity: | 26235.53 km (w terenie 204.30 km; 0.78%) |
Czas w ruchu: | 1360:35 |
Średnia prędkość: | 19.28 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.20 km/h |
Suma podjazdów: | 35782 m |
Maks. tętno maksymalne: | 172 (97 %) |
Maks. tętno średnie: | 148 (83 %) |
Suma kalorii: | 141746 kcal |
Liczba aktywności: | 1193 |
Średnio na aktywność: | 21.99 km i 1h 08m |
Więcej statystyk |
praca
Środa, 3 sierpnia 2011 Kategoria dojazdy
Km: | 9.25 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:28 | km/h: | 19.82 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 157157 ( 87%) | HRavg | 128( 71%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
E takie tam, do pracy. Nic ciekawego.
latanie po Przyczółkowej
Środa, 3 sierpnia 2011 Kategoria dojazdy, trening
Km: | 45.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:57 | km/h: | 23.08 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 169169 ( 93%) | HRavg | 131( 72%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzisiaj w planie interwały. Po niedzielnych zawodach i wczorajszym "pod górkę" treningu WKK przeczuwałam, że będzie ciężko. 4x1 min x 10. Miałam tylko nadzieję, że na Przyczółkowej wiatr będzie z boku. Na szczęście tak było. Ciut mocniejszy co prawda przy jeździe w jedną stronę, ale w sumie interwały wyszły dość równe.
Na Przyczółkowej, po ostatnich ulewach mega kałuża jeszcze nie wyschła. Dlatego dwa pierwsze interwały były z interwałem... w postaci powolnego przejechania przez bajorko. Potem już robiłam zawrotki przed kałużą, coby trening był przyzwoity.
Przy którymś powtórzeniu przyczepił mi się na koło starszy pan na kolarce. Jechał za mną ciurkiem całe 4 minuty a jak zwolniłam na przerwę to mijając mnie pokiwał z aprobatą głową i stwierdził "Nieźle" ;) Hm, miło to słyszeć od szosowca, nawet (a może tym bardziej) jeśli jest leciwy.
kadencja 79/120
KOW: 7 (819)
Na Przyczółkowej, po ostatnich ulewach mega kałuża jeszcze nie wyschła. Dlatego dwa pierwsze interwały były z interwałem... w postaci powolnego przejechania przez bajorko. Potem już robiłam zawrotki przed kałużą, coby trening był przyzwoity.
Przy którymś powtórzeniu przyczepił mi się na koło starszy pan na kolarce. Jechał za mną ciurkiem całe 4 minuty a jak zwolniłam na przerwę to mijając mnie pokiwał z aprobatą głową i stwierdził "Nieźle" ;) Hm, miło to słyszeć od szosowca, nawet (a może tym bardziej) jeśli jest leciwy.
kadencja 79/120
KOW: 7 (819)
ucieczka do metra
Wtorek, 2 sierpnia 2011 Kategoria dojazdy
Km: | 14.89 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:46 | km/h: | 19.42 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 160160 ( 88%) | HRavg | 106( 58%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzisiaj trochę mniejsza ilość kaemów w drodze do- i z pracy a to z powodu showerku, który złapał mnie rano. Na szczęście blisko metra. Mogłam co prawda przeczekać, ale z deszczem to nigdy nie wiadomo, kiedy przestanie. Więc wolałam przejechać się 2 stacje z rowerem żeby się nie spóźnić do pracy. Jak wylazłam z metra w Centrum to już nie padało. Powrót ekstraszybki bo z wiatrem. No i z wiatrem się fajnie zalicza łuk łączący Puławską z Dol. Służewiecką, strasznie to lubię :D:D
męki piekielne czyli wymiana klocków
Poniedziałek, 1 sierpnia 2011 Kategoria dojazdy
Km: | 33.81 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:41 | km/h: | 20.09 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 144144 ( 80%) | HRavg | 118( 65%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Rower dzisiaj piszczał niemiłosiernie, myślałam, że się wścieknę więc wieczorem zabrałam się za delikatne ogarnięcie roweru. Delikatne tylko bo jutro trening WKK, który na pewno będzie błotny więc dzisiaj nie warto jakoś specjalnie czyścić roweru.
Przy okazji pierwszy raz w życiu sama wymieniłam klocki od tarczówek. Wcale to nie jest takie proste, jakby się wydawało.
Wiedziałam, że trzeba wyjąć przetyczkę. Ale jak? Sądziłam, że to sprężynuje więc najpierw kombinowałam jak by to wyjąć obracając na boki. Potem dopiero wpadłam na to, żeby obejrzeć nową przetyczkę z kupionego zestawu klocków i okazało się, że po prostu trzeba ją odgiąć a po włożeniu zagiąć nazad.
No dobra, jak wyjęłam przetyczkę to chwilę mi zajęło wykombinowanie, że teraz mam wyjąć blaszkę blokującą a nie klocki. Potem bez problemu wyjęłam prawy klocek, całkiem już zjedzony, jednak lewy klocek się uparł i nie chciał wyjść. No to jak go tak, siak, łapą, pazurem, obcążkami, ni cholery nie idzie. Dobra, wreszcie wpadłam na to, że może trzeba zdjąć koło.
Oczywiście nie mam stojaka więc po zdjęciu koła postawiłam rower delikatnie na przerzutce. Mam nadzieję, że taki krótki epizod życia jej jako podpórki jej nie zaszkodził. Oczywiście klocek ni cholery nie chciał dalej wyjść. W końcu wkurzona obróciłam rower do góry nogami i sam wypadł.
No dobra, wydawało mi się, że najtrudniejsza część już za mną, ale okazało się, że wcale nie.
Włożyłam jeden klocek. Drugi nie chce wejść. Próbowałam włożyć oba naraz. Ni diabła. W rozpaczy wreszcie złożyłam oba klocki razem i razem z blaszką blokującą próbowałam wcisnąć na raz. Klik. Wskoczyło.
Ale teraz najlepsze. Zero przerwy między klockami. Wykombinowałam, że jeśli przecież poprzednie klocki były zjedzone to tłoczek nie odchodził do końca bo nie miał na czym. I w związku z tym po wyjęciu klocków tak został.
No dobra, teoria ładna, ale jak ja wsadzę koło jak nie ma miejsca na tarczę?
Skrob, skrob... dobra, poszłam po pilnik. Za gruby. Skrob, skrob... to może nożyk mały. OK, wlazł. Ale jak wyjmuję to klocki zbiegają się znowu. No to dobra, wsadzam nożyk, potem wsadzam pilnik. Trochę się rozepchnęły. Ale co dalej, bo nadal za mało miejsca na tarczę. Gmeru, gmeru, trochę porozpychałam pilnikiem, nieco bardziej się rozeszły. Przydałoby się coś grubszego. Skrob, skrob. Nożyczki? Marek cośtam mruczy, że jest z tymi nożyczkami związany emocjonalnie... więc uważam. Dobra jest, wlazły, rozepchnęły całkiem dobrze, chyba wystarczy.
Jeszcze trochę siłowania z kołem, regulacja... UFFFFFFF, SUKCES! Działa!
Powinnam dodać jeszcze pół godziny do dzisiejszego czasu bo mniej więcej tyle mi to zajęło... :)
Przy okazji pierwszy raz w życiu sama wymieniłam klocki od tarczówek. Wcale to nie jest takie proste, jakby się wydawało.
Wiedziałam, że trzeba wyjąć przetyczkę. Ale jak? Sądziłam, że to sprężynuje więc najpierw kombinowałam jak by to wyjąć obracając na boki. Potem dopiero wpadłam na to, żeby obejrzeć nową przetyczkę z kupionego zestawu klocków i okazało się, że po prostu trzeba ją odgiąć a po włożeniu zagiąć nazad.
No dobra, jak wyjęłam przetyczkę to chwilę mi zajęło wykombinowanie, że teraz mam wyjąć blaszkę blokującą a nie klocki. Potem bez problemu wyjęłam prawy klocek, całkiem już zjedzony, jednak lewy klocek się uparł i nie chciał wyjść. No to jak go tak, siak, łapą, pazurem, obcążkami, ni cholery nie idzie. Dobra, wreszcie wpadłam na to, że może trzeba zdjąć koło.
Oczywiście nie mam stojaka więc po zdjęciu koła postawiłam rower delikatnie na przerzutce. Mam nadzieję, że taki krótki epizod życia jej jako podpórki jej nie zaszkodził. Oczywiście klocek ni cholery nie chciał dalej wyjść. W końcu wkurzona obróciłam rower do góry nogami i sam wypadł.
No dobra, wydawało mi się, że najtrudniejsza część już za mną, ale okazało się, że wcale nie.
Włożyłam jeden klocek. Drugi nie chce wejść. Próbowałam włożyć oba naraz. Ni diabła. W rozpaczy wreszcie złożyłam oba klocki razem i razem z blaszką blokującą próbowałam wcisnąć na raz. Klik. Wskoczyło.
Ale teraz najlepsze. Zero przerwy między klockami. Wykombinowałam, że jeśli przecież poprzednie klocki były zjedzone to tłoczek nie odchodził do końca bo nie miał na czym. I w związku z tym po wyjęciu klocków tak został.
No dobra, teoria ładna, ale jak ja wsadzę koło jak nie ma miejsca na tarczę?
Skrob, skrob... dobra, poszłam po pilnik. Za gruby. Skrob, skrob... to może nożyk mały. OK, wlazł. Ale jak wyjmuję to klocki zbiegają się znowu. No to dobra, wsadzam nożyk, potem wsadzam pilnik. Trochę się rozepchnęły. Ale co dalej, bo nadal za mało miejsca na tarczę. Gmeru, gmeru, trochę porozpychałam pilnikiem, nieco bardziej się rozeszły. Przydałoby się coś grubszego. Skrob, skrob. Nożyczki? Marek cośtam mruczy, że jest z tymi nożyczkami związany emocjonalnie... więc uważam. Dobra jest, wlazły, rozepchnęły całkiem dobrze, chyba wystarczy.
Jeszcze trochę siłowania z kołem, regulacja... UFFFFFFF, SUKCES! Działa!
Powinnam dodać jeszcze pół godziny do dzisiejszego czasu bo mniej więcej tyle mi to zajęło... :)
TdP czyli jaka ze mnie pierdoła
Piątek, 29 lipca 2011 Kategoria dojazdy
Km: | 34.61 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:48 | km/h: | 19.23 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 161161 ( 89%) | HRavg | 122( 67%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wracałam dzisiaj z pracy standardową okrężną trasą, która wiodła między innymi Al. Ujazdowskimi i Belwederską.
Zdziwiła mnie duża ilość kolarzy na wypasionych szosówkach w okolicy. Zdziwiło mnie też to, że jeden z kolarzy jadących w sporej grupie miał na kasku przyczepioną kamerę. Ale no dobra, może jakiś gruppentrening jest albo wycieczka zakładowa.
Zdziwiła mnie obecność sporej ilości ludzi z kamerami. Ale no dobra, może jakiegoś oficjela ścigają w związku z raportem w sprawie Smoleńska.
Zdziwiło mnie wreszcie to, że grupa kolarzy jadąca centralnie przez środek skrzyżowania wpierdzieliła się na mnie prawie, gdy grzecznie jechałam ścieżką rowerową i usłyszałam "Excuse me!".
Jak już byłam w połowie zjazdu z Belwederskiej dopiero do mnie dotarło. Przecież TdP będzie tędy jechać w niedzielę i na pewno kolesie oglądają nasz imponujący podjazd! Ale ze mnie pierdoła. Jakby jeszcze chociaż trochę znać twarze tych kolarzy to można bym tam sporo autografów nałapać :)
A w ogóle to co za porażka - TdP będzie jechał dwa razy prawie koło mojego bloku a mnie akurat nie będzie :(
Zdziwiła mnie duża ilość kolarzy na wypasionych szosówkach w okolicy. Zdziwiło mnie też to, że jeden z kolarzy jadących w sporej grupie miał na kasku przyczepioną kamerę. Ale no dobra, może jakiś gruppentrening jest albo wycieczka zakładowa.
Zdziwiła mnie obecność sporej ilości ludzi z kamerami. Ale no dobra, może jakiegoś oficjela ścigają w związku z raportem w sprawie Smoleńska.
Zdziwiło mnie wreszcie to, że grupa kolarzy jadąca centralnie przez środek skrzyżowania wpierdzieliła się na mnie prawie, gdy grzecznie jechałam ścieżką rowerową i usłyszałam "Excuse me!".
Jak już byłam w połowie zjazdu z Belwederskiej dopiero do mnie dotarło. Przecież TdP będzie tędy jechać w niedzielę i na pewno kolesie oglądają nasz imponujący podjazd! Ale ze mnie pierdoła. Jakby jeszcze chociaż trochę znać twarze tych kolarzy to można bym tam sporo autografów nałapać :)
A w ogóle to co za porażka - TdP będzie jechał dwa razy prawie koło mojego bloku a mnie akurat nie będzie :(
LOTem bliżej
Wtorek, 26 lipca 2011 Kategoria dojazdy
Km: | 18.13 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:52 | km/h: | 20.92 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 163163 ( 90%) | HRavg | 126( 70%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Nie przejęłam się poranną mżawką i dobrze bo przestało mżyć jak tylko wyszłam z domu. Trochę zamoczyłam skarpetki, chlapiąc wodą z ulicy. Wracało mi się fantastycznie, łuk łączący Puławską z Dol. Służewiecką dosłownie przeleciałam, jak samolotem :) Wjechałam prawie cały w tempie ze 37 km/h.
praca
Poniedziałek, 25 lipca 2011 Kategoria dojazdy
Km: | 38.86 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:07 | km/h: | 18.36 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 157157 ( 87%) | HRavg | 117( 65%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Do pracy i nazad. Wczoraj nie miałam weny na opis wycieczki a dzisiaj nie mam jeszcze bardziej.
W ogóle jestem zmęczona, źle się czuję i chce mi się spać.
Przy powrocie w Lasku Kabackim odcięło mi kompletnie prąd z niewiadomych przyczyn. Resztę trasy wlokłam się jak ostatnia nędza.
Miałam dzisiaj robić ćwiczenia ale odpuszczam.
W ogóle jestem zmęczona, źle się czuję i chce mi się spać.
Przy powrocie w Lasku Kabackim odcięło mi kompletnie prąd z niewiadomych przyczyn. Resztę trasy wlokłam się jak ostatnia nędza.
Miałam dzisiaj robić ćwiczenia ale odpuszczam.
praca
Piątek, 22 lipca 2011 Kategoria dojazdy
Km: | 9.37 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:30 | km/h: | 18.74 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 145145 ( 80%) | HRavg | 117( 65%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Strasznie dużo zależy od układu świateł jak jadę do pracy. Jadę z reguły podobnym tempem i zależnie od świateł mam czas +/- 3 minuty. To całkiem sporo.
interwały dwukrotnie moczone
Piątek, 22 lipca 2011 Kategoria dojazdy, trening
Km: | 39.20 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:57 | km/h: | 20.10 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 160160 ( 88%) | HRavg | 129( 71%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Przy powrocie z pracy interwały na Przyczółkowej. Wiatr wiał dość silny a interwały robiłam z zawrotkami. Niestety, przy układzie 3 min x 2 min Przyczółkowej starcza na 2-3 powtórzenia. Więc część powtórzeń we wmordewindzie a część z wiatrem w plecy. Przy tych pierwszych musiałam naprawdę ostro się wysilać, żeby jechać 26 km/h... Masakra.
W dodatku podczas treningu dwa razy dorwał mnie deszcz. Na szczęście nic poważnego, taki tam, showerek. Ale pokrowiec na plecak się przydał.
kadencja 81/113
KOW: 7 (819)
W dodatku podczas treningu dwa razy dorwał mnie deszcz. Na szczęście nic poważnego, taki tam, showerek. Ale pokrowiec na plecak się przydał.
kadencja 81/113
KOW: 7 (819)
superjazda do pracy
Czwartek, 21 lipca 2011 Kategoria dojazdy, wycieczki i inne spontany
Km: | 26.62 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:19 | km/h: | 20.22 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 171171 ( 95%) | HRavg | 128( 71%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wczoraj rano padało więc rano nie pojechałam rowerem. Chciałam po południu "odwalić" trening ale po drodze zajrzałam do Plusa odebrać naprawioną manetkę od amora. Montaż trwał sporo czasu bo gdzieś podziała się jakaś śrubka. No i lunęło... więc treningu nie zrobiłam, za to pobiłam rekord krótkości w dziennym dystansie. 830 metrów.
Dzisiaj za to mi się jechało wprost fantastycznie. A jeszcze fantastyczniej jechało mi się z powrotem. Po drodze (trochę nie po drodze tak naprawdę) wpadłam do Dziadków zawieźć im plecak. Dostałam kawę i lody :)
Jak wychodziłam to wyglądało, że lunie więc postanowiłam jechać prosto do domu, jednak na Ursynowie rozmyśliłam się i postanowiłam zrobić zaległy wczorajszy trening, którego nie zrobiłam z powodu wieczornej mega burzy.
Dzisiaj za to mi się jechało wprost fantastycznie. A jeszcze fantastyczniej jechało mi się z powrotem. Po drodze (trochę nie po drodze tak naprawdę) wpadłam do Dziadków zawieźć im plecak. Dostałam kawę i lody :)
Jak wychodziłam to wyglądało, że lunie więc postanowiłam jechać prosto do domu, jednak na Ursynowie rozmyśliłam się i postanowiłam zrobić zaległy wczorajszy trening, którego nie zrobiłam z powodu wieczornej mega burzy.