Wpisy archiwalne w kategorii
dojazdy
Dystans całkowity: | 26235.53 km (w terenie 204.30 km; 0.78%) |
Czas w ruchu: | 1360:35 |
Średnia prędkość: | 19.28 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.20 km/h |
Suma podjazdów: | 35782 m |
Maks. tętno maksymalne: | 172 (97 %) |
Maks. tętno średnie: | 148 (83 %) |
Suma kalorii: | 141746 kcal |
Liczba aktywności: | 1193 |
Średnio na aktywność: | 21.99 km i 1h 08m |
Więcej statystyk |
PowerTap - podsumowanie
Wtorek, 4 listopada 2014 Kategoria dojazdy, recenzje, testy
Km: | 21.80 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:10 | km/h: | 18.69 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Tydzień przymusowej przerwy od roweru (wyjazd służbowy) chyba dobrze mi zrobił. Dziś do pracy jechało mi się lekko i przyjemnie.
W trakcie mojej nieobecności zrobiła się straszna kolejka do klubowego sprzętu, czyli koła z pomiarem mocy. Chciałam je dłużej potestować ale cóż, testy wydolnościowe kolegów z klubu są ważniejsze niż moja chęć zabawy tym gadżetem.
Po moim powrocie z pracy, w Bikemanie panowie przełożyli mi kasetę z powrotem na moje koło a wieczorem po koło z PowerTapem przyjechał Rafał. No i tyle zabawy.
Niemniej jednak, chyba wypada podsumować te kilka dni (zdecydowanie niewystarczające) testów.
Najgorzej z tego wszystkiego wypadł komputerek Joule 1.0. Dla moich celów absolutnie niezbędne jest podświetlenie ekranu, którego tenże nie posiada. Trenuję najczęściej późnym wieczorem i trening bez podświetlenia nie ma najmniejszego sensu. Poza tym ekran Joule jest mało czytelny - informacje na nim są "naćkane" małym drukiem (za wyjątkiem wartości "głównej" (moc, prędkość, tętno), którą można wybrać na każdym z trzech ekranów. Pozostałe informacje też można wybrać ale w ograniczonym zakresie. Konfiguracja komputerka odbywa się przez program na PC i jest dość prosta. Komputerek nie posiada GPS, rejestruje kilometry i prędkość na podstawie czujnika na kole. Dla mnie to wada bo lubię sobie obejrzeć trasę i pochwalić się nią np. na Stravie ;) Na początku miałam problem z chwilowym pokazywaniem mocy (wahania rzędu +/- 20 Watów) ale okazało się, że trzeba było ustawić uśrednienie pokazywanej mocy chwilowej na dłuższy czas (10 sekund) - dzięki Marcin za podpowiedź. Zaletą komputerka (ale nie wiem, czy to nie jest czasem zaleta wszystkich urządzeń działających na ANT+) jest błyskawiczne parowanie wszystkich czujników (piasta, pulsometr, czujnik prędkości/kadencji). Trwa to kilka sekund, po rozpoczęciu jazdy. Paruje je jednak za każdym razem - nie da się tego zrobić na stałe. Czasem podczas jazdy komputerek gubi połączenie i musi szukać na nowo czujników. Komputerek jest kompatybiliny z Garminowym czujnikiem tętna oraz prędkości/kadencji. Być może rozsądną alternatywą byłby któryś Garmin z ANT+ (niestety, mój Forerunner 305 jest za stary żeby to obsługiwać).
Program na PC, PowerAgent, też wypada w moich oczach słabo. Zgrywanie z Joule jest mało intuicyjne, trzeba naprawdę podumać, żeby dojść gdzie to się robi i jak. Pokazuje wiele różnych analiz treningu, m. in. słupki z procentowym czasem w strefie - dla porównania obok siebie można zobaczyć strefy mocy i strefy tętna - co jest fajne. Brakuje mi jednak wykresów liniowych wartości mocy/tętna w czasie. Program wolno się ładuje, dane wolno się zgrywają (ale to już kwestia indywidualnej cierpliwości zawodnika...). Po wyeksportowaniu zapisu do tcx i wgraniu na GarminConnect/Stravę/Endo wartości prędkości pokazuje totalnie z dupy (może ja nie umiałam czegoś ustawić... ale 758 km/h to mi się nie zdarza jeździć).
Piasta - wersja, która jest w klubowym kole to wersja do roweru górskiego. Jest o wiele większa i cięższa niż szosowa. Mój rower po dzisiejszej zamianie koła na normalne, zrobił się nagle strasznie lekki ;) Poza tym piasta ta jest też szersza. Miałam spory problem z zamocowaniem koła z piastą do mojego roweru, w przytrzymaniu rozgiętych tylnych wideł roweru musiał mi pomóc mąż. Dodatkowo, do wymiany baterii w piaście, jak się okazało, jest potrzebny specjalny klucz.
A teraz coś o samym treningu. Nie było tego zbyt wiele ale już po tych kilku treningach mogę powiedzieć, że trening z mocą jest dla hardkorów :) Bo jest tak: masz zadaną jazdę w zakresie mocy od-do. Jedziesz pierwszą minutę, drugą, trzecią... tętno zaczyna lecieć w górę, jest ze strefę wyżej niż ta zasrana strefa mocy... a Ty jeszcze masz dwie minuty. Dobra, może wytrzymasz. Ufff, przerwa. Odpoczywasz i już czujesz zniechęcenie na myśl o kolejnym interwale. Ale nic, jedziesz kolejny. Jedna minuta, druga... trzecia... tym razem jest gorzej, tętno leci już dwie strefy wyżej. Dobra, udaje się dokończyć. Odpoczywasz. Trzeci interwał, już na samą myśl bolą Cię płuca, ale jedziesz. Pierwsza minuta, druga... tętno wylata poza wszelkie standardy, ledwo dajesz radę trzecią minutę, przy czwartej wymiękasz.
Dupa, siadasz, padasz, płaczesz, nie dajesz rady, tętno nie daje skończyć treningu.
Trzeba być naprawdę ostrym zawodnikiem, żeby trenować na mocy. Ja nie jestem więc pozostanę przy treningu na HR ;) Tym samym zaoszczędziłam mnóstwo pieniędzy...;)
W trakcie mojej nieobecności zrobiła się straszna kolejka do klubowego sprzętu, czyli koła z pomiarem mocy. Chciałam je dłużej potestować ale cóż, testy wydolnościowe kolegów z klubu są ważniejsze niż moja chęć zabawy tym gadżetem.
Po moim powrocie z pracy, w Bikemanie panowie przełożyli mi kasetę z powrotem na moje koło a wieczorem po koło z PowerTapem przyjechał Rafał. No i tyle zabawy.
Niemniej jednak, chyba wypada podsumować te kilka dni (zdecydowanie niewystarczające) testów.
Najgorzej z tego wszystkiego wypadł komputerek Joule 1.0. Dla moich celów absolutnie niezbędne jest podświetlenie ekranu, którego tenże nie posiada. Trenuję najczęściej późnym wieczorem i trening bez podświetlenia nie ma najmniejszego sensu. Poza tym ekran Joule jest mało czytelny - informacje na nim są "naćkane" małym drukiem (za wyjątkiem wartości "głównej" (moc, prędkość, tętno), którą można wybrać na każdym z trzech ekranów. Pozostałe informacje też można wybrać ale w ograniczonym zakresie. Konfiguracja komputerka odbywa się przez program na PC i jest dość prosta. Komputerek nie posiada GPS, rejestruje kilometry i prędkość na podstawie czujnika na kole. Dla mnie to wada bo lubię sobie obejrzeć trasę i pochwalić się nią np. na Stravie ;) Na początku miałam problem z chwilowym pokazywaniem mocy (wahania rzędu +/- 20 Watów) ale okazało się, że trzeba było ustawić uśrednienie pokazywanej mocy chwilowej na dłuższy czas (10 sekund) - dzięki Marcin za podpowiedź. Zaletą komputerka (ale nie wiem, czy to nie jest czasem zaleta wszystkich urządzeń działających na ANT+) jest błyskawiczne parowanie wszystkich czujników (piasta, pulsometr, czujnik prędkości/kadencji). Trwa to kilka sekund, po rozpoczęciu jazdy. Paruje je jednak za każdym razem - nie da się tego zrobić na stałe. Czasem podczas jazdy komputerek gubi połączenie i musi szukać na nowo czujników. Komputerek jest kompatybiliny z Garminowym czujnikiem tętna oraz prędkości/kadencji. Być może rozsądną alternatywą byłby któryś Garmin z ANT+ (niestety, mój Forerunner 305 jest za stary żeby to obsługiwać).
Program na PC, PowerAgent, też wypada w moich oczach słabo. Zgrywanie z Joule jest mało intuicyjne, trzeba naprawdę podumać, żeby dojść gdzie to się robi i jak. Pokazuje wiele różnych analiz treningu, m. in. słupki z procentowym czasem w strefie - dla porównania obok siebie można zobaczyć strefy mocy i strefy tętna - co jest fajne. Brakuje mi jednak wykresów liniowych wartości mocy/tętna w czasie. Program wolno się ładuje, dane wolno się zgrywają (ale to już kwestia indywidualnej cierpliwości zawodnika...). Po wyeksportowaniu zapisu do tcx i wgraniu na GarminConnect/Stravę/Endo wartości prędkości pokazuje totalnie z dupy (może ja nie umiałam czegoś ustawić... ale 758 km/h to mi się nie zdarza jeździć).
Piasta - wersja, która jest w klubowym kole to wersja do roweru górskiego. Jest o wiele większa i cięższa niż szosowa. Mój rower po dzisiejszej zamianie koła na normalne, zrobił się nagle strasznie lekki ;) Poza tym piasta ta jest też szersza. Miałam spory problem z zamocowaniem koła z piastą do mojego roweru, w przytrzymaniu rozgiętych tylnych wideł roweru musiał mi pomóc mąż. Dodatkowo, do wymiany baterii w piaście, jak się okazało, jest potrzebny specjalny klucz.
A teraz coś o samym treningu. Nie było tego zbyt wiele ale już po tych kilku treningach mogę powiedzieć, że trening z mocą jest dla hardkorów :) Bo jest tak: masz zadaną jazdę w zakresie mocy od-do. Jedziesz pierwszą minutę, drugą, trzecią... tętno zaczyna lecieć w górę, jest ze strefę wyżej niż ta zasrana strefa mocy... a Ty jeszcze masz dwie minuty. Dobra, może wytrzymasz. Ufff, przerwa. Odpoczywasz i już czujesz zniechęcenie na myśl o kolejnym interwale. Ale nic, jedziesz kolejny. Jedna minuta, druga... trzecia... tym razem jest gorzej, tętno leci już dwie strefy wyżej. Dobra, udaje się dokończyć. Odpoczywasz. Trzeci interwał, już na samą myśl bolą Cię płuca, ale jedziesz. Pierwsza minuta, druga... tętno wylata poza wszelkie standardy, ledwo dajesz radę trzecią minutę, przy czwartej wymiękasz.
Dupa, siadasz, padasz, płaczesz, nie dajesz rady, tętno nie daje skończyć treningu.
Trzeba być naprawdę ostrym zawodnikiem, żeby trenować na mocy. Ja nie jestem więc pozostanę przy treningu na HR ;) Tym samym zaoszczędziłam mnóstwo pieniędzy...;)
do PowerTapa podejście kolejne
Wtorek, 28 października 2014 Kategoria dojazdy, wycieczki i inne spontany, recenzje, testy
Km: | 26.08 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:19 | km/h: | 19.81 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po konsultacji z Prezesem, ustawiłam w Joule uśrednianie pokazywanej mocy bieżącej na 10 sekund. I naprawdę poprawiło to sytuację. Wskazania wreszcie przestały szaleć. Owszem, skaczą o kilka watów ale na tyle niewiele, że można mniej więcej zawierzyć temu, co pokazuje licznik. Sprawdziłam to jadąc dziś do pracy i wracając. Chciałam zrobić zadany trening w plenerze, wracając z pracy, ale na tyle szybko zrobiło się ciemno, że musiałam zmienić plany. Zrobiłam sobie zatem ciut dłuższą rundę niż zwykle a trening postanowiłam zrobić na trenażerze.
Podczas treningu pojawił się kolejny problem, a właściwie powtórzył. Tętno wzrasta dużo szybciej, niż wskazywałyby to wskazania mocy. Przy pierwszym odcinku z narastającym tempem (10 minut od ok. 120 do 180 Watów czyli przejście z s1 do górnej granicy s2) średnie tętno już wylądowało w s3. Przy kolejnym odcinku (5 minut od ok. 180 do 210 Watów czyli od s2 do górnej granicy s3) średnie tętno było w s4. Przy ostatnim odcinku do 230 Watów nie wyrobiłam zadanych 10 minut, po minucie zdechłam. Już to przerobiłam na podobnym treningu wcześniej, ale sądziłam że to wina mojego samopoczucia.
Prawdę powiedziawszy, nie wiem co to oznacza :):) Czy jestem za cienka na trenowanie z mocą? Czy może rodzaj treningów jest niedostosowany do treningu z mocą? Nie wiem, naprawdę. Bez specjalisty ani rusz :)
Tymczasem jednak, wysłałam zgłoszenie na konkurs Oxygencycling, w którym można wygrać roczny plan treningowy. I dostałam się do półfinału. Czekam co dalej. Gdybym się dostała to może specjalista mi powie, o co chodzi w tym pomiarze mocy...?
Podczas treningu pojawił się kolejny problem, a właściwie powtórzył. Tętno wzrasta dużo szybciej, niż wskazywałyby to wskazania mocy. Przy pierwszym odcinku z narastającym tempem (10 minut od ok. 120 do 180 Watów czyli przejście z s1 do górnej granicy s2) średnie tętno już wylądowało w s3. Przy kolejnym odcinku (5 minut od ok. 180 do 210 Watów czyli od s2 do górnej granicy s3) średnie tętno było w s4. Przy ostatnim odcinku do 230 Watów nie wyrobiłam zadanych 10 minut, po minucie zdechłam. Już to przerobiłam na podobnym treningu wcześniej, ale sądziłam że to wina mojego samopoczucia.
Prawdę powiedziawszy, nie wiem co to oznacza :):) Czy jestem za cienka na trenowanie z mocą? Czy może rodzaj treningów jest niedostosowany do treningu z mocą? Nie wiem, naprawdę. Bez specjalisty ani rusz :)
Tymczasem jednak, wysłałam zgłoszenie na konkurs Oxygencycling, w którym można wygrać roczny plan treningowy. I dostałam się do półfinału. Czekam co dalej. Gdybym się dostała to może specjalista mi powie, o co chodzi w tym pomiarze mocy...?
praca - rodzice - dom
Poniedziałek, 27 października 2014 Kategoria dojazdy
Km: | 30.56 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:30 | km/h: | 20.37 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
akcja "wymiana baterii" i wizyta w Cyklonie
Niedziela, 26 października 2014 Kategoria dojazdy, recenzje, testy, trening, wycieczki i inne spontany, >50 km
Km: | 54.62 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:23 | km/h: | 22.92 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ze względów rodzinnych miałam nie uczestniczyć w dzisiejszym spotkaniu klubowym podsumowującym sezon. Ale konieczność wymiany baterii w piaście, a co za tym idzie, konieczność przejechania się do Cyklona spowodowała, że postanowiłam jednak wziąć udział w tym spotkaniu. W wyniku spotkania dowiedziałam się z kolei, że cośtam trzeba pozmieniać w ustawieniach Joule, konkretnie czas, w którym pokazywana moc jest uśredniana, żeby pokazywał moc bardziej stabilnie. Łobaczym...
Trening mi dziś niezbyt wyszedł bo chciałam być jak najszybciej w domu, co eliminowało możliwość pojechania okrężną trasą i przejechania zadanego s3 na trasie bez "przeszkadzajek". Poza tym, objawiła się duża wada Joule. Brak podświetlenia. Trening wieczorno-nocny z mocą, bez możliwości patrzenia na wskaźnik mocy, jest pozbawiony sensu ;)
Mimo wszystko tak trochę zboczyłam z najprostszej drogi i pojechałam sobie Przyczółkową bo klimaty dziś były tak ciekawe, że żal było wracać do domu. Mgła kleiła się do wszystkiego, skraplała na kasku i zamarzała (TAK!) na okularach. Hmmm...
Smutno mi, bo Zająca dziś "sprzedałam" dziadkom na tydzień. Z różnych względów tak będzie dla wszystkich wygodniej. W domu pusto, ciemno, nie ma na kogo pogderać, nie ma komu dać jeść. Bu ;(
Trening mi dziś niezbyt wyszedł bo chciałam być jak najszybciej w domu, co eliminowało możliwość pojechania okrężną trasą i przejechania zadanego s3 na trasie bez "przeszkadzajek". Poza tym, objawiła się duża wada Joule. Brak podświetlenia. Trening wieczorno-nocny z mocą, bez możliwości patrzenia na wskaźnik mocy, jest pozbawiony sensu ;)
Mimo wszystko tak trochę zboczyłam z najprostszej drogi i pojechałam sobie Przyczółkową bo klimaty dziś były tak ciekawe, że żal było wracać do domu. Mgła kleiła się do wszystkiego, skraplała na kasku i zamarzała (TAK!) na okularach. Hmmm...
Smutno mi, bo Zająca dziś "sprzedałam" dziadkom na tydzień. Z różnych względów tak będzie dla wszystkich wygodniej. W domu pusto, ciemno, nie ma na kogo pogderać, nie ma komu dać jeść. Bu ;(
The Day we Made Contact czyli pierwszy raz z PowerTap
Czwartek, 23 października 2014 Kategoria dojazdy, recenzje, testy, ze zdjęciami
Km: | 21.02 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:03 | km/h: | 20.02 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wczoraj pierwszy trening z pomiarem mocy. Położyłam Zająca spać i zabrałam się za rozparcelowywanie komputerka.
Koło już przygotowane więc z tym nie musiałam robić nic.
Piastę zdążyłam już upećkać ;)
Komputerek Joule 1.0 wygląda całkiem zgrabnie.
...ale dość długą chwilę zajęło mi rozgryzienie, co on dokładnie pokazuje, gdzie i komu ;)
Zamocowanie go na kierownicy też zajęło mi sporo czasu bo dołączone do zestawu gumki okazały się mocno ciasne na moją kierę. Uf... ufff... uff... ała mój palec... no dobra, po chwili szamotania się udało. Było to tak upiardliwe, że nie mam ochoty go przesuwać bliżej mostka, chociaż powinnam, bo mam trochę mało miejsca na rękę. Ponieważ to i tak "tymczas" to trudno, przemęczę się. Mocne gumki natomiast gwarantują, że się nie będzie przesuwał ani przekręcał.
Joule ma trzy ekrany, które można sobie zdefiniować za pomocą oprogramowania PowerAgent, dostępnego na stronie CycleOps, ale póki co, nie zawracałam sobie tym głowy, wystarczyło mi, że moc pokazuje. Bardzo pozytywną cechą tego zegarka jest błyskawiczne parowanie z czujnikami (moc, kadencja, prędkość, tętno). Fajnie, że czujnik prędkości/kadencji oraz tętna Garmina są kompatybilne z ANT+ więc nie musiałam tu nic kombinować.
Na moją prośbę Jacek rozpisał mi treningi na mocy. I ten pierwszy trening polegał na tym, że miałam sobie kręcić spokojnie i co kilka minut miałam szybko przyspieszyć do 220 Watów.
Przy spokojnej jeździe porównywałam sobie wskazania trenażera i Joule. Były podobne, z tą różnicą, że przy jeździe ze stałą w miarę prędkością trenażer pokazywał dość płynnie (pokazywał cały czas mniej więcej tę samą wartość Watów, 180 +/-5), natomiast Joule skakał w tę i nazad, w jednej chwili pokazywał np. 160 Watów żeby za sekundę pokazać 200. Ciężko w takich warunkach stwierdzić, ile Watów się generuje. Przyspieszenia były jeszcze gorsze, bo przy mocniejszym depnięciu Joule skakał do 500-600 Watów. Więc w praktyce trening wykonałam patrząc na wskazania z trenażera.
Udało mi się skończyć trening przed pobudką Zająca ale zgrać zapisu treningu już nie. A to dlatego, że miałam problemy z zainstalowaniem oprogramowania.
Próbowałam najpierw na laptoku. Ściągnęłam PowerAgent. Po zainstalowaniu dostałam komunikat, że nie można odpalić czegośtamczegoś bo brak Javy w wersji co najmniej 1.7. Hę? No dobra, no to zainstaluję tę Javę. Niestety, Java nie chciała ze mną gadać bo nie podobały jej się ustawienia sieci.
Po kilku próbach zrezygnowałam z instalacji na laptopie i poszłam do PCta. Szczęściem tam poszło bez problemu. Niestety, Zając się obudził więc reszta zabawy została na wieczór.
Wieczorem siadłam i odpaliłam PowerAgent. Dość długo się uruchamia a po uruchomieniu widzimy puste tabelki, jakieś menu i zero wskazówek, co dalej. Metodą prób i błędów doszłam, że trzeba użyć menu Tools a potem Configure Device (!). W tym Configure Device jest kilka zakładek, jedna z nich pokazuje zapisane treningi. Ale tu znowu zero podpowiedzi, co zrobić, żeby je zgrać. Ponieważ był tylko jeden trening to kliknęłam na niego i kliknęłam Save. Wow, zadziałało, zgrało się do jednego z okienek do PowerAgenta. Strasznie długo się zgrywał ten jeden trening ale się zgrał.
Można sobie ten zapis obejrzeć, jakieś wykresy, które kompletnie mi nic nie mówią, ponieważ Joule 1.0 nie ma GPSa to tracka trasy brak jednak jest informacja "z koła" o odległości. Nic tam, nie wnikałam w ten zapis tylko od razu go wyeksportowałam i zgrałam na Stravę. Tam coś widać ;)
No cóż, po pierwszym kontakcie jestem nieco rozczarowana, ale zobaczymy co dalej.
Koło już przygotowane więc z tym nie musiałam robić nic.
Piastę zdążyłam już upećkać ;)
Komputerek Joule 1.0 wygląda całkiem zgrabnie.
...ale dość długą chwilę zajęło mi rozgryzienie, co on dokładnie pokazuje, gdzie i komu ;)
Zamocowanie go na kierownicy też zajęło mi sporo czasu bo dołączone do zestawu gumki okazały się mocno ciasne na moją kierę. Uf... ufff... uff... ała mój palec... no dobra, po chwili szamotania się udało. Było to tak upiardliwe, że nie mam ochoty go przesuwać bliżej mostka, chociaż powinnam, bo mam trochę mało miejsca na rękę. Ponieważ to i tak "tymczas" to trudno, przemęczę się. Mocne gumki natomiast gwarantują, że się nie będzie przesuwał ani przekręcał.
Joule ma trzy ekrany, które można sobie zdefiniować za pomocą oprogramowania PowerAgent, dostępnego na stronie CycleOps, ale póki co, nie zawracałam sobie tym głowy, wystarczyło mi, że moc pokazuje. Bardzo pozytywną cechą tego zegarka jest błyskawiczne parowanie z czujnikami (moc, kadencja, prędkość, tętno). Fajnie, że czujnik prędkości/kadencji oraz tętna Garmina są kompatybilne z ANT+ więc nie musiałam tu nic kombinować.
Na moją prośbę Jacek rozpisał mi treningi na mocy. I ten pierwszy trening polegał na tym, że miałam sobie kręcić spokojnie i co kilka minut miałam szybko przyspieszyć do 220 Watów.
Przy spokojnej jeździe porównywałam sobie wskazania trenażera i Joule. Były podobne, z tą różnicą, że przy jeździe ze stałą w miarę prędkością trenażer pokazywał dość płynnie (pokazywał cały czas mniej więcej tę samą wartość Watów, 180 +/-5), natomiast Joule skakał w tę i nazad, w jednej chwili pokazywał np. 160 Watów żeby za sekundę pokazać 200. Ciężko w takich warunkach stwierdzić, ile Watów się generuje. Przyspieszenia były jeszcze gorsze, bo przy mocniejszym depnięciu Joule skakał do 500-600 Watów. Więc w praktyce trening wykonałam patrząc na wskazania z trenażera.
Udało mi się skończyć trening przed pobudką Zająca ale zgrać zapisu treningu już nie. A to dlatego, że miałam problemy z zainstalowaniem oprogramowania.
Próbowałam najpierw na laptoku. Ściągnęłam PowerAgent. Po zainstalowaniu dostałam komunikat, że nie można odpalić czegośtamczegoś bo brak Javy w wersji co najmniej 1.7. Hę? No dobra, no to zainstaluję tę Javę. Niestety, Java nie chciała ze mną gadać bo nie podobały jej się ustawienia sieci.
Po kilku próbach zrezygnowałam z instalacji na laptopie i poszłam do PCta. Szczęściem tam poszło bez problemu. Niestety, Zając się obudził więc reszta zabawy została na wieczór.
Wieczorem siadłam i odpaliłam PowerAgent. Dość długo się uruchamia a po uruchomieniu widzimy puste tabelki, jakieś menu i zero wskazówek, co dalej. Metodą prób i błędów doszłam, że trzeba użyć menu Tools a potem Configure Device (!). W tym Configure Device jest kilka zakładek, jedna z nich pokazuje zapisane treningi. Ale tu znowu zero podpowiedzi, co zrobić, żeby je zgrać. Ponieważ był tylko jeden trening to kliknęłam na niego i kliknęłam Save. Wow, zadziałało, zgrało się do jednego z okienek do PowerAgenta. Strasznie długo się zgrywał ten jeden trening ale się zgrał.
Można sobie ten zapis obejrzeć, jakieś wykresy, które kompletnie mi nic nie mówią, ponieważ Joule 1.0 nie ma GPSa to tracka trasy brak jednak jest informacja "z koła" o odległości. Nic tam, nie wnikałam w ten zapis tylko od razu go wyeksportowałam i zgrałam na Stravę. Tam coś widać ;)
No cóż, po pierwszym kontakcie jestem nieco rozczarowana, ale zobaczymy co dalej.
akcja "moc" część druga
Wtorek, 21 października 2014 Kategoria dojazdy
Km: | 19.35 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:48 | km/h: | 24.19 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Jak zwykle we wtorek po pracy pojechałam do rodziców, żeby odebrać od nich Zająca. U rodziców już czekał na mnie licznik od PowerTapa w ładnym pokrowczyku (poprosiłam Tatę, żeby w ciągu dnia podjechał do Cyklona i odebrał) :)
Niestety, testy muszą poczekać bo raczej dziś nie będzie czasu, żeby się sprzętem pobawić.
Niestety, testy muszą poczekać bo raczej dziś nie będzie czasu, żeby się sprzętem pobawić.
akcja "moc"
Poniedziałek, 20 października 2014 Kategoria dojazdy, trening
Km: | 20.91 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:10 | km/h: | 17.92 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
W sobotę dokonałam przejęcia klubowego sprzętu w postaci koła z PowerTapem. Dzisiaj po pracy szybko zawlokłam to koło oraz moje koło do serwisu, żeby przełożyć kasetę. Próbowałam potem to koło klubowe wsadzić w rower ale bezskutecznie. Łukasz co prawda uprzedzał mnie, że piasta jest nieco szersza i że trzeba będzie rozciągnąć widełki, ale nie sądziłam, że aż tak.
Musiałam poczekać aż mój Małż wróci z pracy i dopiero wspólnymi siłami nam się to udało wykonać.
Niestety, testowanie sprzętu musi poczekać, bo Łukasz nie miał kompjutra klubowego odbierającego dane z PowerTapa (używał własnego) więc trzeba jeszcze ten kompjuter odebrać z Cyklona.
Ech.
Musiałam poczekać aż mój Małż wróci z pracy i dopiero wspólnymi siłami nam się to udało wykonać.
Niestety, testowanie sprzętu musi poczekać, bo Łukasz nie miał kompjutra klubowego odbierającego dane z PowerTapa (używał własnego) więc trzeba jeszcze ten kompjuter odebrać z Cyklona.
Ech.
raport koronera - Shimano M086
Wtorek, 14 października 2014 Kategoria dojazdy, ze zdjęciami, recenzje, testy
Km: | 19.06 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:51 | km/h: | 22.42 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Miałam dwie pary tych butów i ogólnie to byłam z nich całkiem zadowolona. Jak na buty dość budżetowe (250-300 zł zależnie od sklepu) to były całkiem spoko. Jednak po kilku sezonach jeżdżenia w nich - i zmiany sposobu jazdy w ogóle (mocniej, szybciej, inna kadencja, więcej terenu) zaczęłam odczuwać potrzebę, aby podeszwa w bucie SPD była sztywniejsza.
Buty całkiem wygodne. Obie pary miały jakąś przypadłość (a może to moja stopa ma przypadłość?), że przy monotonnej jeździe dłuższej niż 2,5h zaczyna mnie napierniczać kostka małego palca u prawej stopy. Co ciekawe, to zjawisko nie występuje na zawodach, prawdopodobnie inaczej naciskam na pedały na szosie a inaczej w terenie.
Butki w chwili obecnej wyglądają tak:
Para po prawej (czarna) jest starsza.
Pierwsza moja jazda w czarnych butach - 22 listopada 2009. Ostatnia regularna jazda - trudno stwierdzić, prawdopodobnie kwiecień 2012. Potem ta para służyła mi już tylko jako para "awaryjna", tzn. zakładałam je wtedy, gdy codzienna para nie wyschła po jakiejś mokrej jeździe lub myciu :)
Jeśli przyjąć, że skończyłam w nich jeździć 1 kwietnia to przebieg wyniósł około 13500 km, do tego pewnie trzeba dodać ze 200 km a może więcej, późniejszej jazdy "awaryjnej". Z tego około 1250 km przejechałam w nich na zawodach.
Kolejna para takich samych butów (złote) - od (załóżmy) 1 kwietnia 2012 do 10 października 2014. Przebieg 11406 km, na zawodach 1000 km.
Jak widać, czasowo obie pary wytrzymały mniej więcej tyle samo. Jednak druga para skończyła po mniejszej ilości km. Być może wynika to z faktu, że ten sezon obfitował w błotne masakry i po prostu buty tego nie wytrzymały.
W obu parach jeździłam we wszelkich możliwych warunkach pogodowych więc niejednokrotnie były ubłocone, przemoczone, zaśnieżone, niedoschnięte itd.
Obie pary mają podobne uszkodzenia i podobnie śmierdzą ;) Tzn. te czarne już nie śmierdzą bo z powodu rzadkiego obecnie używania wywietrzały, stojąc sobie na sucho, ale śmierdziały w trakcie częstego używania. Do tych złotych bez potrzeby nosa nie wsadzam ;)
Czarne buty mają bardziej uszkodzoną podeszwę lewego buta w miejscu, gdzie jest przestrzeń na bloki, gdyż był jeden maraton, na którym połowę dystansu jechałam bez bloku (śrubki zgubiłam...). Naciskanie na pedał bezpośrednio podeszwą spowodowało to uszkodzenie. W niczym ono jednak później nie przeszkadzało. Jak widać na zdjęciu poniżej, w obu parach te miejsca są nieco uszkodzone, co wynika z nieprecyzyjnego wpinania się w pedały albo z pedałowania - od czasu do czasu - bez wpięcia. A, no i jeszcze mocne wgniecenia na podeszwie od przykręconego bloku. To akurat przydatne bo można go przykręcić za każdym razem w idealnie dobranej pozycji, ale chyba nie świadczy dobrze o twardości podeszwy ;)
Te stópki na zdjęciu po prawej u góry to stópki Zająca, który bardzo pomagał mi przy układaniu butów do robienia fotek ;)
Obie pary mają podobne uszkodzenia na zapiętku, "opśrupana" wyściółka, widoczne na zdjęciu poniżej. W złotych bardziej. Poza tym w złotych jeszcze ta wyściółka wewnątrz jednego z butów na pięcie się chyba ugniotła i wystaje tam taka twarda część (nie widać tego ale jest wyczuwalne pod palcami). Podczas jazdy to jeszcze nie jest wyczuwalne ale pewnie niedługo by zaczęło. Poza tym w obu parach te białe elementy wyściółki bardzo szybko przestały być białe i nie dały się już doprać (w pralce nie próbowałam a mydło względnie inne detergenty + gąbka albo szczotka nie dały rady).
Obie pary mają delikatne zniekształcenia czubka buta oraz otarcia powierzchni.
Rzepy w obu parach wyglądają okropnie ale nie straciły nic ze swej funkcjonalności. Są przyczepne na całej powierzchni i nie odpinają się.
W obu parach zrobiła się dziura w obu butach w miejscu małego palca, na styku paneli. W złotych ta dziura jest dużo większa.
Przepraszam za to niewyraźne zdjęcie ale Zając mi przeszkadzał ;)
Paski zębate wyglądają nieźle ale w prawym bucie złotej pary coś wyraźnie szwankuje. Nie wiem, czy to kwestia klamerki czy paska (bo wygląda na niezniszczony) ale szwankuje "dociąganie" zapięcia.
Więc podsumowując - w sumie całkiem niezłe buty na początek przygody z SPD. Tanie, dość wygodne, funkcjonalne, trwałe. Są dość ciężkie ale czego chcieć za taką sumę.
Z uwagi na większy stopień zniszczenia i zaśmiardnięcie oraz złe działanie klamerki, złota para, chociaż młodsza, została niniejszym zutylizowana. Niech jej zsyp lekkim będzie.
Buty całkiem wygodne. Obie pary miały jakąś przypadłość (a może to moja stopa ma przypadłość?), że przy monotonnej jeździe dłuższej niż 2,5h zaczyna mnie napierniczać kostka małego palca u prawej stopy. Co ciekawe, to zjawisko nie występuje na zawodach, prawdopodobnie inaczej naciskam na pedały na szosie a inaczej w terenie.
Butki w chwili obecnej wyglądają tak:
Para po prawej (czarna) jest starsza.
Pierwsza moja jazda w czarnych butach - 22 listopada 2009. Ostatnia regularna jazda - trudno stwierdzić, prawdopodobnie kwiecień 2012. Potem ta para służyła mi już tylko jako para "awaryjna", tzn. zakładałam je wtedy, gdy codzienna para nie wyschła po jakiejś mokrej jeździe lub myciu :)
Jeśli przyjąć, że skończyłam w nich jeździć 1 kwietnia to przebieg wyniósł około 13500 km, do tego pewnie trzeba dodać ze 200 km a może więcej, późniejszej jazdy "awaryjnej". Z tego około 1250 km przejechałam w nich na zawodach.
Kolejna para takich samych butów (złote) - od (załóżmy) 1 kwietnia 2012 do 10 października 2014. Przebieg 11406 km, na zawodach 1000 km.
Jak widać, czasowo obie pary wytrzymały mniej więcej tyle samo. Jednak druga para skończyła po mniejszej ilości km. Być może wynika to z faktu, że ten sezon obfitował w błotne masakry i po prostu buty tego nie wytrzymały.
W obu parach jeździłam we wszelkich możliwych warunkach pogodowych więc niejednokrotnie były ubłocone, przemoczone, zaśnieżone, niedoschnięte itd.
Obie pary mają podobne uszkodzenia i podobnie śmierdzą ;) Tzn. te czarne już nie śmierdzą bo z powodu rzadkiego obecnie używania wywietrzały, stojąc sobie na sucho, ale śmierdziały w trakcie częstego używania. Do tych złotych bez potrzeby nosa nie wsadzam ;)
Czarne buty mają bardziej uszkodzoną podeszwę lewego buta w miejscu, gdzie jest przestrzeń na bloki, gdyż był jeden maraton, na którym połowę dystansu jechałam bez bloku (śrubki zgubiłam...). Naciskanie na pedał bezpośrednio podeszwą spowodowało to uszkodzenie. W niczym ono jednak później nie przeszkadzało. Jak widać na zdjęciu poniżej, w obu parach te miejsca są nieco uszkodzone, co wynika z nieprecyzyjnego wpinania się w pedały albo z pedałowania - od czasu do czasu - bez wpięcia. A, no i jeszcze mocne wgniecenia na podeszwie od przykręconego bloku. To akurat przydatne bo można go przykręcić za każdym razem w idealnie dobranej pozycji, ale chyba nie świadczy dobrze o twardości podeszwy ;)
Te stópki na zdjęciu po prawej u góry to stópki Zająca, który bardzo pomagał mi przy układaniu butów do robienia fotek ;)
Obie pary mają podobne uszkodzenia na zapiętku, "opśrupana" wyściółka, widoczne na zdjęciu poniżej. W złotych bardziej. Poza tym w złotych jeszcze ta wyściółka wewnątrz jednego z butów na pięcie się chyba ugniotła i wystaje tam taka twarda część (nie widać tego ale jest wyczuwalne pod palcami). Podczas jazdy to jeszcze nie jest wyczuwalne ale pewnie niedługo by zaczęło. Poza tym w obu parach te białe elementy wyściółki bardzo szybko przestały być białe i nie dały się już doprać (w pralce nie próbowałam a mydło względnie inne detergenty + gąbka albo szczotka nie dały rady).
Obie pary mają delikatne zniekształcenia czubka buta oraz otarcia powierzchni.
Rzepy w obu parach wyglądają okropnie ale nie straciły nic ze swej funkcjonalności. Są przyczepne na całej powierzchni i nie odpinają się.
W obu parach zrobiła się dziura w obu butach w miejscu małego palca, na styku paneli. W złotych ta dziura jest dużo większa.
Przepraszam za to niewyraźne zdjęcie ale Zając mi przeszkadzał ;)
Paski zębate wyglądają nieźle ale w prawym bucie złotej pary coś wyraźnie szwankuje. Nie wiem, czy to kwestia klamerki czy paska (bo wygląda na niezniszczony) ale szwankuje "dociąganie" zapięcia.
Więc podsumowując - w sumie całkiem niezłe buty na początek przygody z SPD. Tanie, dość wygodne, funkcjonalne, trwałe. Są dość ciężkie ale czego chcieć za taką sumę.
Z uwagi na większy stopień zniszczenia i zaśmiardnięcie oraz złe działanie klamerki, złota para, chociaż młodsza, została niniejszym zutylizowana. Niech jej zsyp lekkim będzie.
praca
Poniedziałek, 13 października 2014 Kategoria dojazdy
Km: | 21.67 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:06 | km/h: | 19.70 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
test FTP
Niedziela, 12 października 2014 Kategoria dojazdy, test, ze zdjęciami, trenażer
Km: | 12.35 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:38 | km/h: | 19.50 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś tylko rundka na wykłady i powrót.
Po południu zaplanowany był test FTP. Spodziewałam się zastoju lub lekkiego spadku po roztrenowaniu więc wyjątkowo nie stresowałam się tym testem. Zwykle trochę się denerwuje, "żeby tylko nie wypaść gorzej niż poprzednio".
Dałam z siebie wszystko, a speedu dodały mi nowe buty ;)
Byłam pozytywnie zaskoczona wynikiem, bo nie było zastoju ani spadku, za to jeszcze był leciutki wzrost. Wykręciłam średnią 250 watów na pięciominutówce i 215 watów na dwudziestce. Mimo to mój współczynnik mocy do masy ciała spadł o 0,01 bo ostatnio trochę utyłam ;) Ale i tak jest niezły, bo wynosi 3,14 co plasuje mnie już w kategorii 3 z tej tabelki (zaczynałam treningi w listopadzie z 2,26, czyli w dolnej połowie kategorii 5 i miałam wątpliwości, czy uda mi się osiągnąć chociaż 2,5):
Czyli jest dobra baza do pracy na następny sezon :)
Chyba wypada w tym miejscu podziękować za niespodziewanie dobre efekty dwum moim wspaniałym trenerom. Adamowi Starzyńskiemu (ProCycling Promotion), z którym dobrze przepracowałam część przygotowawczą do sezonu oraz Jackowi Gardenerowi (JacekBiega), który pracował nade mną w pocie czoła przez pozostałą część sezonu.
Muszę też podziękować mojemu teamowi, Klub Kolarski Cyklon, gdyż bez wsparcia motywacyjnego teamu, a w szczeólności Prezesa, pewnie by tego wyniku nie było.
W związku z tym wynikiem naprawdę optymistycznie patrzę na przyszły rok :D
Po południu zaplanowany był test FTP. Spodziewałam się zastoju lub lekkiego spadku po roztrenowaniu więc wyjątkowo nie stresowałam się tym testem. Zwykle trochę się denerwuje, "żeby tylko nie wypaść gorzej niż poprzednio".
Dałam z siebie wszystko, a speedu dodały mi nowe buty ;)
Byłam pozytywnie zaskoczona wynikiem, bo nie było zastoju ani spadku, za to jeszcze był leciutki wzrost. Wykręciłam średnią 250 watów na pięciominutówce i 215 watów na dwudziestce. Mimo to mój współczynnik mocy do masy ciała spadł o 0,01 bo ostatnio trochę utyłam ;) Ale i tak jest niezły, bo wynosi 3,14 co plasuje mnie już w kategorii 3 z tej tabelki (zaczynałam treningi w listopadzie z 2,26, czyli w dolnej połowie kategorii 5 i miałam wątpliwości, czy uda mi się osiągnąć chociaż 2,5):
Czyli jest dobra baza do pracy na następny sezon :)
Chyba wypada w tym miejscu podziękować za niespodziewanie dobre efekty dwum moim wspaniałym trenerom. Adamowi Starzyńskiemu (ProCycling Promotion), z którym dobrze przepracowałam część przygotowawczą do sezonu oraz Jackowi Gardenerowi (JacekBiega), który pracował nade mną w pocie czoła przez pozostałą część sezonu.
Muszę też podziękować mojemu teamowi, Klub Kolarski Cyklon, gdyż bez wsparcia motywacyjnego teamu, a w szczeólności Prezesa, pewnie by tego wyniku nie było.
W związku z tym wynikiem naprawdę optymistycznie patrzę na przyszły rok :D