Wpisy archiwalne w kategorii
dojazdy
Dystans całkowity: | 26235.53 km (w terenie 204.30 km; 0.78%) |
Czas w ruchu: | 1360:35 |
Średnia prędkość: | 19.28 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.20 km/h |
Suma podjazdów: | 35782 m |
Maks. tętno maksymalne: | 172 (97 %) |
Maks. tętno średnie: | 148 (83 %) |
Suma kalorii: | 141746 kcal |
Liczba aktywności: | 1193 |
Średnio na aktywność: | 21.99 km i 1h 08m |
Więcej statystyk |
praca
Poniedziałek, 16 marca 2015 Kategoria dojazdy
Km: | 20.88 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:10 | km/h: | 17.90 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 740 | Aktywność: Jazda na rowerze |
praca
Poniedziałek, 9 marca 2015 Kategoria dojazdy
Km: | 19.37 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:53 | km/h: | 21.93 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
buda
Niedziela, 8 marca 2015 Kategoria dojazdy
Km: | 6.42 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:22 | km/h: | 17.51 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 740 | Aktywność: Jazda na rowerze |
buda
Piątek, 6 marca 2015 Kategoria dojazdy
Km: | 6.29 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:21 | km/h: | 17.97 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 740 | Aktywność: Jazda na rowerze |
praca
Poniedziałek, 23 lutego 2015 Kategoria dojazdy, trening
Km: | 20.90 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:01 | km/h: | 20.56 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
buda
Piątek, 16 stycznia 2015 Kategoria dojazdy, ze zdjęciami
Km: | 13.80 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:50 | km/h: | 16.56 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Będąc na spacerze z Zającem, zajrzałam dziś, z głupia frant, do Mojego Ulubionego Sklepu Rowerowego żeby się spytać, czy oby nie słychać jakichś wieści na temat mojej nowej ramy. I otóż, okazało się, że akurat przyjechała :)
Rama wygląda tak:
... i waży tyle, co kilo mąki. No, może półtora.
Nastąpił u mnie mega ślinotok i drżenie kończyn ;)
Niestety, dziś już nie dałam rady przytachać do Plusa mojego roweru. Za to wieczorem pojechałam nim na zajęcia a wracając urządziłam mu myjnię - bo takiego syfnego po ostatnich wypadach w Kabaty, przecież nie dam.
Rama wygląda tak:
... i waży tyle, co kilo mąki. No, może półtora.
Nastąpił u mnie mega ślinotok i drżenie kończyn ;)
Niestety, dziś już nie dałam rady przytachać do Plusa mojego roweru. Za to wieczorem pojechałam nim na zajęcia a wracając urządziłam mu myjnię - bo takiego syfnego po ostatnich wypadach w Kabaty, przecież nie dam.
praca
Środa, 14 stycznia 2015 Kategoria dojazdy
Km: | 20.89 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:10 | km/h: | 17.91 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
dlaczego gdy jest zimno, spada średnia?
Sobota, 6 grudnia 2014 Kategoria dojazdy, trening
Km: | 12.30 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:42 | km/h: | 17.57 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Zastanawialiście się kiedyś nad tym przedziwnym zjawiskiem?
Wydawałoby się, że gdy jest chłodniej, organizm się nie przegrzewa i powinien mieć większą wydajność. A tymczasem jest wręcz przeciwnie - gdy robi się zimno, na tych samych trasach i z tym samym poziomem wysiłku, średnie treningowe znacząco nam spadają.
Składa się na to kilka czynników, dotyczących zarówno nas samych, tj. naszego organizmu, jak i sprzętu.
Z powodu niższej temperatury smar w różnych komponentach roweru gęstnieje, co wytwarza większe opory pracy całego mechanizmu - łożysk, trybów, łańcucha na zębatkach itd. Dlatego warto się zastanowić nad innym smarem, takim przeznaczonym specjalnie do zastosowań zimowych. Warto też zadbać o częste czyszczenie napędu z błota i piachu - inaczej wszystko nam się zatrze.
Część z nas stosuje w zimie inne opony - bardziej przyczepne, z innej mieszanki, z bardziej agresywnym bieżnikiem. To generuje większe opory toczenia. Również wilgoć i piach sypany przez służby drogowe na szosy powoduje trudniejszą jazdę. Gdy jest mokro, zakładamy błotniki, co zwiększa nieco masę roweru.
Ubrania, jakie zakładamy są grubsze i krępują ruchy. Trudniej jest w grubych portkach albo w kilku warstwach, uzyskać tę samą kadencję i prędkość z tego powodu też spada. Większa ilość ubrań zwiększa także naszą masę. Prawdopodobnie też wiele osób ciut przybiera na wadze w okresie jesienno-zimowym. A jak wiadomo - trudniej się przepycha większy ciężar ;)
Największy problem chyba jednak leży w pracy ludzkiego organizmu. Trudniej jest się rozgrzać, a gdy już się rozgrzejemy, temperatura naszych mięśni szybko spada gdy tylko zwolnimy lub zatrzymamy się. Dlatego nogi pracują bardziej opornie i ciężko. Gdy jedziemy pod wiatr, zimne igiełki kłują nas w policzki, gile w nosie zamarzają, oczy łzawią a palce u rąk i stóp nam marzną i utrudniają manewrowanie biegami i pedałowanie. Czasem mamy na twarzy kominiarkę, co utrudnia swobodne oddychanie. Gdy zwolnimy, robi się nieco znośniej. Paradoksalnie, wolniejsza jazda w niektórych sytuacjach powoduje, że jest nam cieplej.
Mimo niefajnej aury, ja często wolę wyjść i pokręcić na dworze, niż męczyć się na trenażerze ;)
Dzisiaj jednak, po porannej jeździe na zajęcia i wieczornym powrocie z zajęć, w warunkach niepewności nawierzchni (wilgotno i temperatura koło 0 stopni), gdy jechałam spięta na maksa (bałam się wywrotki i zniszczenia laptopa, którego miałam w plecaku), zdecydowałam się "odbębnić" trening jednak w domu... ;)
Wydawałoby się, że gdy jest chłodniej, organizm się nie przegrzewa i powinien mieć większą wydajność. A tymczasem jest wręcz przeciwnie - gdy robi się zimno, na tych samych trasach i z tym samym poziomem wysiłku, średnie treningowe znacząco nam spadają.
Składa się na to kilka czynników, dotyczących zarówno nas samych, tj. naszego organizmu, jak i sprzętu.
Z powodu niższej temperatury smar w różnych komponentach roweru gęstnieje, co wytwarza większe opory pracy całego mechanizmu - łożysk, trybów, łańcucha na zębatkach itd. Dlatego warto się zastanowić nad innym smarem, takim przeznaczonym specjalnie do zastosowań zimowych. Warto też zadbać o częste czyszczenie napędu z błota i piachu - inaczej wszystko nam się zatrze.
Część z nas stosuje w zimie inne opony - bardziej przyczepne, z innej mieszanki, z bardziej agresywnym bieżnikiem. To generuje większe opory toczenia. Również wilgoć i piach sypany przez służby drogowe na szosy powoduje trudniejszą jazdę. Gdy jest mokro, zakładamy błotniki, co zwiększa nieco masę roweru.
Ubrania, jakie zakładamy są grubsze i krępują ruchy. Trudniej jest w grubych portkach albo w kilku warstwach, uzyskać tę samą kadencję i prędkość z tego powodu też spada. Większa ilość ubrań zwiększa także naszą masę. Prawdopodobnie też wiele osób ciut przybiera na wadze w okresie jesienno-zimowym. A jak wiadomo - trudniej się przepycha większy ciężar ;)
Największy problem chyba jednak leży w pracy ludzkiego organizmu. Trudniej jest się rozgrzać, a gdy już się rozgrzejemy, temperatura naszych mięśni szybko spada gdy tylko zwolnimy lub zatrzymamy się. Dlatego nogi pracują bardziej opornie i ciężko. Gdy jedziemy pod wiatr, zimne igiełki kłują nas w policzki, gile w nosie zamarzają, oczy łzawią a palce u rąk i stóp nam marzną i utrudniają manewrowanie biegami i pedałowanie. Czasem mamy na twarzy kominiarkę, co utrudnia swobodne oddychanie. Gdy zwolnimy, robi się nieco znośniej. Paradoksalnie, wolniejsza jazda w niektórych sytuacjach powoduje, że jest nam cieplej.
Mimo niefajnej aury, ja często wolę wyjść i pokręcić na dworze, niż męczyć się na trenażerze ;)
Dzisiaj jednak, po porannej jeździe na zajęcia i wieczornym powrocie z zajęć, w warunkach niepewności nawierzchni (wilgotno i temperatura koło 0 stopni), gdy jechałam spięta na maksa (bałam się wywrotki i zniszczenia laptopa, którego miałam w plecaku), zdecydowałam się "odbębnić" trening jednak w domu... ;)
oponowy chochlik - wypędzony
Piątek, 5 grudnia 2014 Kategoria dojazdy, new gear, trening
Km: | 37.95 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:04 | km/h: | 18.36 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Odebrałam koło z Plusa koło, wydaje się, że teraz powinno być OK. Ponoć stara opaska była źle dobrana lub założona i mogła przycinać dętkę.
Wieczorem miałam zajęcia a w planie jeszcze dość długi trening, dlatego, mimo bardzo nieprzyjaznej aury, zdecydowałam się pojechać na zajęcia rowerem i potem "odbębnić zadane" bezpośrednio po zajęciach. Po wczorajszej jeździe byłam już psychicznie i fizycznie przygotowana do tego, że jest diablo zimno i nieprzyjemnie. Oczywiście diablo zimno i nieprzyjemnie było gdy jechało się pod wiatr, natomiast z wiatrem było całkiem miło. W sumie zmarzłam dopiero pod koniec treningu. Tak czy owak, sezon na zamarzanie gila w nosie uważam za rozpoczęty ;)
Z izolowaniem nogi dziś poszło jakoś łatwiej niż dotychczas. Nie znaczy to, oczywiście, że było płynnie i lekko, o nie. Było tylko trochę mniej kanciasto niż wcześniej. Prawdopodobnie męczenie mnie minutowymi, powtarzanymi trzykrotnie, odcinkami, ma jakiś sens.
Przy okazji miałam jedną z niewielu okazji posłuchać swojego roweru. Kupiłam kilka dni temu czapkę pod kask z windstopperem na uszach. Wypróbowałam ją wczoraj i byłam bardzo zawiedziona bo nawiało mi w uszy tak samo jakbym miała buffa. Ale dziś postanowiłam zaeksperymentować i pojechałam bez słuchawek. I to był strzał w dziesiątkę. Czapka dziś porządnie przylegała do głowy i ściśle obejmowała uszy. Nic mi nie nawiało a uszy nie zmarzły. No i przy okazji posłuchałam roweru. A w rowerze niedawno czyściłam i smarowałam napęd, nie było okazji się nigdzie utytłać ostatnio bo było sucho, więc napęd wydawał tylko cichy szmer kulek w łożyskach. Miodzio ;)
Wieczorem miałam zajęcia a w planie jeszcze dość długi trening, dlatego, mimo bardzo nieprzyjaznej aury, zdecydowałam się pojechać na zajęcia rowerem i potem "odbębnić zadane" bezpośrednio po zajęciach. Po wczorajszej jeździe byłam już psychicznie i fizycznie przygotowana do tego, że jest diablo zimno i nieprzyjemnie. Oczywiście diablo zimno i nieprzyjemnie było gdy jechało się pod wiatr, natomiast z wiatrem było całkiem miło. W sumie zmarzłam dopiero pod koniec treningu. Tak czy owak, sezon na zamarzanie gila w nosie uważam za rozpoczęty ;)
Z izolowaniem nogi dziś poszło jakoś łatwiej niż dotychczas. Nie znaczy to, oczywiście, że było płynnie i lekko, o nie. Było tylko trochę mniej kanciasto niż wcześniej. Prawdopodobnie męczenie mnie minutowymi, powtarzanymi trzykrotnie, odcinkami, ma jakiś sens.
Przy okazji miałam jedną z niewielu okazji posłuchać swojego roweru. Kupiłam kilka dni temu czapkę pod kask z windstopperem na uszach. Wypróbowałam ją wczoraj i byłam bardzo zawiedziona bo nawiało mi w uszy tak samo jakbym miała buffa. Ale dziś postanowiłam zaeksperymentować i pojechałam bez słuchawek. I to był strzał w dziesiątkę. Czapka dziś porządnie przylegała do głowy i ściśle obejmowała uszy. Nic mi nie nawiało a uszy nie zmarzły. No i przy okazji posłuchałam roweru. A w rowerze niedawno czyściłam i smarowałam napęd, nie było okazji się nigdzie utytłać ostatnio bo było sucho, więc napęd wydawał tylko cichy szmer kulek w łożyskach. Miodzio ;)
na jednym zaoszczędzisz, na drugim stracisz
Czwartek, 6 listopada 2014 Kategoria dojazdy, serwis
Km: | 21.15 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:58 | km/h: | 21.88 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
W poprzednim wpisie cieszyłam się, że zaoszczędziłam na mierniku mocy (nie kupując go). Niestety, moje hobby to jednak droga sprawa.
Przed wyjazdem oddałam Scotta do pełnego przeglądu posezonowego.
Serwis amora ponad 400 zł, wymiana supportu, naprawa przedniej piasty, wymiana linek i innych drobiazgów - cały serwis kosztował mnie prawie 900 zł. W dodatku okazało się, że mam pękniętą główkę ramy. Szkoda, że to nie wyszło przed serwisem, zaoszczędzone na nim pieniądze oraz pieniądze z niekupionego PowerTapa wydałabym na nowy rower ;)
Przegląd pełny Scott
Przegląd amora, wymiana supportu, naprawa przedniej piasty, wymiana zacisków, odtłuszczenie tarcz, wypalanie klocków, wymiana linki i pancerza przerzutki tylnej, czyszczenie wszystkiego z błotnego syfu, regulacja - przebieg roweru 17922.
Przed wyjazdem oddałam Scotta do pełnego przeglądu posezonowego.
Serwis amora ponad 400 zł, wymiana supportu, naprawa przedniej piasty, wymiana linek i innych drobiazgów - cały serwis kosztował mnie prawie 900 zł. W dodatku okazało się, że mam pękniętą główkę ramy. Szkoda, że to nie wyszło przed serwisem, zaoszczędzone na nim pieniądze oraz pieniądze z niekupionego PowerTapa wydałabym na nowy rower ;)
Przegląd pełny Scott
Przegląd amora, wymiana supportu, naprawa przedniej piasty, wymiana zacisków, odtłuszczenie tarcz, wypalanie klocków, wymiana linki i pancerza przerzutki tylnej, czyszczenie wszystkiego z błotnego syfu, regulacja - przebieg roweru 17922.