Wpisy archiwalne w kategorii
trening
Dystans całkowity: | 30825.36 km (w terenie 1180.74 km; 3.83%) |
Czas w ruchu: | 1795:05 |
Średnia prędkość: | 19.55 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.20 km/h |
Suma podjazdów: | 23423 m |
Maks. tętno maksymalne: | 186 (103 %) |
Maks. tętno średnie: | 167 (91 %) |
Suma kalorii: | 108933 kcal |
Liczba aktywności: | 1173 |
Średnio na aktywność: | 32.38 km i 1h 31m |
Więcej statystyk |
miesiąc drobnych wyrzeczeń
Piątek, 11 maja 2012 Kategoria dojazdy, trening
Km: | 22.47 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:10 | km/h: | 19.26 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 160160 ( 88%) | HRavg | 133( 73%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: b'twin Triban 3 (sprzedany) | Aktywność: Jazda na rowerze |
Od badań wydolnościowych, które miały miejsce około miesiąc temu, próbuję chudnąć. Nie stosuję żadnych wyćwirów typu dieta Dukana. Staram się jeść racjonalnie, żeby mój organizm miał co spalać. Najlepsza prawdę mówiąc jest dieta NŻT. Staram się ją stosować ale to trudne bo jest tyle pokus dookoła.
Mój organizm potrzebuje około 2600 kcal dziennie (biorąc pod uwagę podstawową przemianę materii i kalorie spalane podczas treningów). Postanowiłam zatem ograniczyć ilość do około 2000 kcal. Właściwie polega to na niewielkich wyrzeczeniach. Na przykład, zamiast codziennie pić piwo wieczorem, to piję co dwa dni ;) Staram się nie podżerać wieczorami (po 21wszej) - to jest chyba najtrudniejsze. Ale jeśli już koniecznie muszę, to zamiast 3 kanapek na słodko podjadam jogurt z musli. Zamiast majonezu Babuni w pracy używam majonezu light, i takie tam - drobiazgi. Ale na drobiazgach te około 600 kcal zyskuję.
Owszem, mam kryzysy. Na przykład gdy jedziemy z Markiem do Siedlec, to Marka Mama zawsze ma mnóstwo frykasów do podjadania. I np. po ostatnim pobycie w Siedlcach (w ostatni weekend kwietnia) przytyłam wszystko, co udało mi się schudnąć i musiałam zacząć od nowa.
W ostatni weekend w Olsztynie, przed zawodami, udało mi się zwalczyć pokusę obżarcia się na kolację, którą przygotował mój Wujek i tylko dlatego teraz mogę powiedzieć: 4 kg w dół :D:D
Dzisiaj rano waga pokazała 67,1 kg :) Czyli do osiągnięcia założonej wagi w pierwszym etapie zostały mi jeszcze 2 kg.
Jednak znów jadę do Siedlec, trzymajcie kciuki za moją silną wolę, haha ;)
Z powodu tego, co zobaczyłam na wadze, do pracy jechało mi się jak na skrzydłach. Chociaż, być może to z powodu wiatru w plecy... ;)
Przy powrocie miało być 1h spokojnej jazdy w pierwszej strefie tętna w miarę możliwości z uwzględnieniem zmian nachylenia.
Jazda w pierwszej strefie jest strasznie trudna bo trzeba jechać dość wolno a przy każdym przyspieszeniu tętno natychmiast wskakuje do drugiej strefy. Nie umiem tak jeździć. Zmiany nachylenia to była Agrykola a potem Fosa i Rodowicza.
Nie dojeździłam jednak pełnej godziny bo trochę mi było dzisiaj nie na rękę gdyż wieczorem szłam na koncert. Więc wyszło około 40 minut tylko. Ale ponieważ to miała być z założenia jazda regeneracyjna to uznałam, że skrócenie jej nie zaszkodzi.
Mój organizm potrzebuje około 2600 kcal dziennie (biorąc pod uwagę podstawową przemianę materii i kalorie spalane podczas treningów). Postanowiłam zatem ograniczyć ilość do około 2000 kcal. Właściwie polega to na niewielkich wyrzeczeniach. Na przykład, zamiast codziennie pić piwo wieczorem, to piję co dwa dni ;) Staram się nie podżerać wieczorami (po 21wszej) - to jest chyba najtrudniejsze. Ale jeśli już koniecznie muszę, to zamiast 3 kanapek na słodko podjadam jogurt z musli. Zamiast majonezu Babuni w pracy używam majonezu light, i takie tam - drobiazgi. Ale na drobiazgach te około 600 kcal zyskuję.
Owszem, mam kryzysy. Na przykład gdy jedziemy z Markiem do Siedlec, to Marka Mama zawsze ma mnóstwo frykasów do podjadania. I np. po ostatnim pobycie w Siedlcach (w ostatni weekend kwietnia) przytyłam wszystko, co udało mi się schudnąć i musiałam zacząć od nowa.
W ostatni weekend w Olsztynie, przed zawodami, udało mi się zwalczyć pokusę obżarcia się na kolację, którą przygotował mój Wujek i tylko dlatego teraz mogę powiedzieć: 4 kg w dół :D:D
Dzisiaj rano waga pokazała 67,1 kg :) Czyli do osiągnięcia założonej wagi w pierwszym etapie zostały mi jeszcze 2 kg.
Jednak znów jadę do Siedlec, trzymajcie kciuki za moją silną wolę, haha ;)
Z powodu tego, co zobaczyłam na wadze, do pracy jechało mi się jak na skrzydłach. Chociaż, być może to z powodu wiatru w plecy... ;)
Przy powrocie miało być 1h spokojnej jazdy w pierwszej strefie tętna w miarę możliwości z uwzględnieniem zmian nachylenia.
Jazda w pierwszej strefie jest strasznie trudna bo trzeba jechać dość wolno a przy każdym przyspieszeniu tętno natychmiast wskakuje do drugiej strefy. Nie umiem tak jeździć. Zmiany nachylenia to była Agrykola a potem Fosa i Rodowicza.
Nie dojeździłam jednak pełnej godziny bo trochę mi było dzisiaj nie na rękę gdyż wieczorem szłam na koncert. Więc wyszło około 40 minut tylko. Ale ponieważ to miała być z założenia jazda regeneracyjna to uznałam, że skrócenie jej nie zaszkodzi.
szalone tętno
Środa, 9 maja 2012 Kategoria bieganie, trening
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:59 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 165165 ( 91%) | HRavg | 148( 82%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trening biegowy, pierwszy raz według stref tętna.
Jacek zapowiedział pracę w tlenie więc zaplanował rytmy w strefie poniżej progu mleczanowego.
No i dupa bo kompletnie nie umiem się wpasować w tę strefę.
Albo było za wolno i tętno nie dochodziło do 3 strefy albo było za szybko i wyskakiwało do 4 a potem, w przerwie, nie chciało spaść.
Dopiero pod sam koniec wypracowałam sobie tempo, jakim powinnam biec.
Trening był dość lekki ale jakiś taki... męczący.
rozgrzewka ok 4 km strefa 2
rytmy (100m x 100m + 200m x 200m) x 5 strefa 3
rozbieganie ok 2 km
Jacek zapowiedział pracę w tlenie więc zaplanował rytmy w strefie poniżej progu mleczanowego.
No i dupa bo kompletnie nie umiem się wpasować w tę strefę.
Albo było za wolno i tętno nie dochodziło do 3 strefy albo było za szybko i wyskakiwało do 4 a potem, w przerwie, nie chciało spaść.
Dopiero pod sam koniec wypracowałam sobie tempo, jakim powinnam biec.
Trening był dość lekki ale jakiś taki... męczący.
rozgrzewka ok 4 km strefa 2
rytmy (100m x 100m + 200m x 200m) x 5 strefa 3
rozbieganie ok 2 km
faceci lecą na rowerzystki
Wtorek, 8 maja 2012 Kategoria dojazdy, trening
Km: | 42.43 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:57 | km/h: | 21.76 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 160160 ( 88%) | HRavg | 130( 72%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Zastanawiałam się, przed wyjściem z pracy, czy założyć długi rękaw. Zdecydowałam, że nie założę jednak, bo wyglądało na to, że jest dość ciepło. I faktycznie. W porównaniu do poranka, było bardzo przyjemne ciepełko - temperatura idealna.
Dojazd na Okrzeszyn i tam interwały z wysoką kadencją. Przyznam, że ciężko się w ciągu 30 sekund wkręcić do czwartej strefy tętna. Naprawdę musiałam się ostro nakombinować a po zakończonym treningu nogi miałam jak z ołowiu. Przez dłuższy czas po zakończeniu kręciłam z kadencją bliską 60 ;)
Podczas powrotu, już na dojeździe do LK, dogonił mnie jakiś biker i zasapany zagadnął, jak dojedzie... no właśnie - sam nie umiał powiedzieć gdzie chce dojechać. Coś tam gadał o jakimś krzyżu więc wysnułam przypuszczenie, że chodzi mu o miejsce katastrofy lotniczej. Jednak nie. Ponieważ jego opowieści o tym, gdzie chce dojechać były dość mętne, uznałam, że próbuje nawiązać znajomość. I faktycznie, za chwilę Tomek (bo tak się przedstawił) zmienił temat - zapytał mnie o imię, zapytał gdzie jadę i wyraził zdziwienie, że do domu ;) Próbował mnie namówić na wspólną jazdę ale mu powiedziałam, że narzeczony na mnie czeka i życzyłam mu miłej jazdy.
No cóż, to miłe, że jeszcze ktoś mnie podrywa ;) Z podbudowanym EGO ruszyłam dalej, na myjnię i do Bikemana oddać Skocinkę na przegląd.
rozgrzewka
3 serie interwałów 30 sek x 20 sek x 10, przerwy 3 min.
rozjazd
kadencja 82/113
Dojazd na Okrzeszyn i tam interwały z wysoką kadencją. Przyznam, że ciężko się w ciągu 30 sekund wkręcić do czwartej strefy tętna. Naprawdę musiałam się ostro nakombinować a po zakończonym treningu nogi miałam jak z ołowiu. Przez dłuższy czas po zakończeniu kręciłam z kadencją bliską 60 ;)
Podczas powrotu, już na dojeździe do LK, dogonił mnie jakiś biker i zasapany zagadnął, jak dojedzie... no właśnie - sam nie umiał powiedzieć gdzie chce dojechać. Coś tam gadał o jakimś krzyżu więc wysnułam przypuszczenie, że chodzi mu o miejsce katastrofy lotniczej. Jednak nie. Ponieważ jego opowieści o tym, gdzie chce dojechać były dość mętne, uznałam, że próbuje nawiązać znajomość. I faktycznie, za chwilę Tomek (bo tak się przedstawił) zmienił temat - zapytał mnie o imię, zapytał gdzie jadę i wyraził zdziwienie, że do domu ;) Próbował mnie namówić na wspólną jazdę ale mu powiedziałam, że narzeczony na mnie czeka i życzyłam mu miłej jazdy.
No cóż, to miłe, że jeszcze ktoś mnie podrywa ;) Z podbudowanym EGO ruszyłam dalej, na myjnię i do Bikemana oddać Skocinkę na przegląd.
rozgrzewka
3 serie interwałów 30 sek x 20 sek x 10, przerwy 3 min.
rozjazd
kadencja 82/113
treningowycieczka
Wtorek, 1 maja 2012 Kategoria >50 km, trening, wycieczki i inne spontany
Km: | 59.49 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:15 | km/h: | 18.30 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 148148 ( 82%) | HRavg | 118( 65%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: b'twin Triban 3 (sprzedany) | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wczoraj padło ze strony Krzyśka sakramentalne "Kręcimy coś jutro?". Jasne, coś można skręcić ;)
Najpierw jednak musiałam "odwalić" trening. Dzisiaj na tapecie podjazdy. Nie chciało mi się jechać na Agrykolę, bo to wydłużyłoby trening i opóźniło przejażdżkę z Krzyśkiem i Markiem więc postanowiłam zaryzykować ul. Orszady. Jeżdżą tam co prawda auta ale tylko w jedną stronę (pod górę i z reguły wolniej niż rower bo jest dużo hopek) więc nie powinno to sprawiać problemu.
Faktycznie, problemu nie było. Cały trening bez przeszkadzajek. Tzn. trochę przeszkadzały hopki bo niektóre z nich są agresywne i rzucają się na rowerzystę zasuwającego 30 km/h ale jakoś to przeżyłam. Triban też. Chyba.
Pod koniec treningu zadzwoniłam do chłopaków, że kończę i żeby się zbierali :)
Trochę musiałam na nich poczekać bo Marek jeszcze spał, gdy dzwoniłam a Krzysiek musiał się po coś wrócić do chaty, ale w efekcie wyjechaliśmy coś po 11tej.
Trasa szosowa, przez Okrzeszyn, Konstancin, Bielawę i takie tam. Fajnie się jechało. W jednym miejscu postanowiłam spróbować ile wykręcę na płaskim i wyszło 49,26 (na stojąco) ale ogólnie wycieczka dość spokojna. Upał nie dawał się zbytnio we znaki podczas jazdy - tylko gdy się na chwilę zatrzymywałam to pot mnie oblewał.
rozgrzewka
podjazdy 200 m x 20
sprinty zakończone podjazdem (400 m + 100 m) x4
wycieczka
kadencja 64/109
Najpierw jednak musiałam "odwalić" trening. Dzisiaj na tapecie podjazdy. Nie chciało mi się jechać na Agrykolę, bo to wydłużyłoby trening i opóźniło przejażdżkę z Krzyśkiem i Markiem więc postanowiłam zaryzykować ul. Orszady. Jeżdżą tam co prawda auta ale tylko w jedną stronę (pod górę i z reguły wolniej niż rower bo jest dużo hopek) więc nie powinno to sprawiać problemu.
Faktycznie, problemu nie było. Cały trening bez przeszkadzajek. Tzn. trochę przeszkadzały hopki bo niektóre z nich są agresywne i rzucają się na rowerzystę zasuwającego 30 km/h ale jakoś to przeżyłam. Triban też. Chyba.
Pod koniec treningu zadzwoniłam do chłopaków, że kończę i żeby się zbierali :)
Trochę musiałam na nich poczekać bo Marek jeszcze spał, gdy dzwoniłam a Krzysiek musiał się po coś wrócić do chaty, ale w efekcie wyjechaliśmy coś po 11tej.
Trasa szosowa, przez Okrzeszyn, Konstancin, Bielawę i takie tam. Fajnie się jechało. W jednym miejscu postanowiłam spróbować ile wykręcę na płaskim i wyszło 49,26 (na stojąco) ale ogólnie wycieczka dość spokojna. Upał nie dawał się zbytnio we znaki podczas jazdy - tylko gdy się na chwilę zatrzymywałam to pot mnie oblewał.
rozgrzewka
podjazdy 200 m x 20
sprinty zakończone podjazdem (400 m + 100 m) x4
wycieczka
kadencja 64/109
pod górę i pod wiatr, czyli jak zwykle do Siedlec
Sobota, 28 kwietnia 2012 Kategoria >50 km, trening, wycieczki i inne spontany
Km: | 93.79 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:56 | km/h: | 23.84 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 160160 ( 88%) | HRavg | 140( 77%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: b'twin Triban 3 (sprzedany) | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pierwotny plan zakładał, że jedziemy z Markiem do Siedlec rowerami. Jednak mocny wiatr zniechęcił Marka do jazdy, więc pojechałam sama, a Marek autem. Pogoda była tak piękna, że aż żal byłoby gotować się w aucie, w korku.
Jadąc jeszcze przez Warszawę, na bieżąco relacjonowałam Markowi zakorkowanie trasy. W rezultacie pojechał jakimiś okropnymi objazdami :)
Trasa do Siedlec, tradycyjnie już - pod górę i pod wiatr :) Jednak jechało mi się bardzo dobrze. W drodze jeszcze zrobiłam zadany trening. Dwie rzeczy mi przeszkadzały podczas jazdy.
Pierwsza to rękawiczki. Teraz już wiem, czemu sporo szosowców jeździ bez rękawiczek. Otóż materiał rękawiczek w dolnym chwycie mocno napina się między palcami i o ile przy niezbyt długiej wycieczce nie jest to jakieś super uciążliwe, o tyle przy długiej trasie - już tak. Ale temu można było prosto zaradzić - zdjęciem rękawiczek.
Z drugą rzeczą gorzej. Moje obecne buty uciskają mnie. Uciskały mnie od samego początku, ale sądziłam że po kilku mokrych maratonach i kilku praniach się rozczłapią i przestaną. Niestety, tak się nie stało. Tu podobnie, przy krótkiej jeździe nie jest to problem ale przy długiej robi się tak uciążliwe, że aż przeszkadza jechać. I tu nie pomogło nawet wyjęcie dodatkowej wkładki, którą noszę po BGFit. Nic, tylko trzeba zainwestować w buty... :(
Gdy dotarłam na miejsce, Marka jeszcze nie było. Nie zdziwiło mnie to zbytnio, bo widziałam jakie korki są po drodze. Zresztą po drodze zajrzał jeszcze do warsztatu samochodowego więc tak naprawdę był wcześniej ode mnie - ale niewiele :)
Spiekłam sobie prawą stronę ciała - ramię, udo, policzek i ucho oraz wewnętrzną stronę lewego ramienia ;) Bo cała trasa do Siedlec przebiega na wschód i słońce ma się po prawej.
Dotarcie na miejsce zajęło mi niecałe 4h :D:D
A na miejscu czekały na mnie placki ziemniaczane :):)
1h rozgrzewka
30 min szybciej
30 min wolniej
30 min szybciej
reszta trasy :)
kadencja 82/110
Jadąc jeszcze przez Warszawę, na bieżąco relacjonowałam Markowi zakorkowanie trasy. W rezultacie pojechał jakimiś okropnymi objazdami :)
Trasa do Siedlec, tradycyjnie już - pod górę i pod wiatr :) Jednak jechało mi się bardzo dobrze. W drodze jeszcze zrobiłam zadany trening. Dwie rzeczy mi przeszkadzały podczas jazdy.
Pierwsza to rękawiczki. Teraz już wiem, czemu sporo szosowców jeździ bez rękawiczek. Otóż materiał rękawiczek w dolnym chwycie mocno napina się między palcami i o ile przy niezbyt długiej wycieczce nie jest to jakieś super uciążliwe, o tyle przy długiej trasie - już tak. Ale temu można było prosto zaradzić - zdjęciem rękawiczek.
Z drugą rzeczą gorzej. Moje obecne buty uciskają mnie. Uciskały mnie od samego początku, ale sądziłam że po kilku mokrych maratonach i kilku praniach się rozczłapią i przestaną. Niestety, tak się nie stało. Tu podobnie, przy krótkiej jeździe nie jest to problem ale przy długiej robi się tak uciążliwe, że aż przeszkadza jechać. I tu nie pomogło nawet wyjęcie dodatkowej wkładki, którą noszę po BGFit. Nic, tylko trzeba zainwestować w buty... :(
Gdy dotarłam na miejsce, Marka jeszcze nie było. Nie zdziwiło mnie to zbytnio, bo widziałam jakie korki są po drodze. Zresztą po drodze zajrzał jeszcze do warsztatu samochodowego więc tak naprawdę był wcześniej ode mnie - ale niewiele :)
Spiekłam sobie prawą stronę ciała - ramię, udo, policzek i ucho oraz wewnętrzną stronę lewego ramienia ;) Bo cała trasa do Siedlec przebiega na wschód i słońce ma się po prawej.
Dotarcie na miejsce zajęło mi niecałe 4h :D:D
A na miejscu czekały na mnie placki ziemniaczane :):)
1h rozgrzewka
30 min szybciej
30 min wolniej
30 min szybciej
reszta trasy :)
kadencja 82/110
pachnący las
Piątek, 27 kwietnia 2012 Kategoria dojazdy, trening
Km: | 43.98 | Km teren: | 20.00 | Czas: | 02:01 | km/h: | 21.81 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 163163 ( 90%) | HRavg | 136( 75%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dojazd do LK pod wiatr. Przyznam, że w Skocince brakuje mi baranka... :)
W LK niestety, pełno luda. Wiosna przyszła i euforycznie wszyscy wylegli - na nogach, na rowerach, z wózkami, z psami... polanka grillowa zadymiona tak, że nic nie widać. Ostatnie powtórzenie zepsuła mi gromadka idąca całą szerokością ścieżki.
Za to w lesie pełno wiosennych zapachów. Wilgotna ziemia, liście i to coś nieuchwytnego, co jest tylko na wiosnę.
rozgrzewka
2 min x 30 sek x 10
1 min x 30 sek x 10
rozjazd
kadencja 79/120
W LK niestety, pełno luda. Wiosna przyszła i euforycznie wszyscy wylegli - na nogach, na rowerach, z wózkami, z psami... polanka grillowa zadymiona tak, że nic nie widać. Ostatnie powtórzenie zepsuła mi gromadka idąca całą szerokością ścieżki.
Za to w lesie pełno wiosennych zapachów. Wilgotna ziemia, liście i to coś nieuchwytnego, co jest tylko na wiosnę.
rozgrzewka
2 min x 30 sek x 10
1 min x 30 sek x 10
rozjazd
kadencja 79/120
po ciemku
Środa, 25 kwietnia 2012 Kategoria bieganie, trening
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:52 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 173173 ( 96%) | HRavg | 151( 83%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Znów miałam przerwę w bieganiu, ale dzisiejszy trening nie był jakiś straszny (kto by pomyślał, w zeszłym sezonie uważałam taki trening za straszny). Po rozgrzewce pobiegliśmy z Markiem na stadion bo sądząc po odgłosach, był otwarty (mecz). Powtórzenia po bieżni. Bo nasz stadion, chociaż piłkarski, ma bieżnię ;)
Druga połowa treningu odbyła się w ciemnościach bo stadion o 22giej zamknęli i pogasili światła. Na szczęście biała farba, którą oznaczona jest krawędź wewnętrzna bieżni była bardzo dobrze widoczna więc nie było problemu, że się gdzieś zboczy ;)
Pierwszy trening w nowych bucikach i nowych spodenkach (tzw. "kolarkach do biegania")

Zdjęcia spodenków nie dam bo nie wiem jaki model ;)
rozgrzewka ok 2 km
200m x 200m x 10
rozbieganie ok 2 km
Druga połowa treningu odbyła się w ciemnościach bo stadion o 22giej zamknęli i pogasili światła. Na szczęście biała farba, którą oznaczona jest krawędź wewnętrzna bieżni była bardzo dobrze widoczna więc nie było problemu, że się gdzieś zboczy ;)
Pierwszy trening w nowych bucikach i nowych spodenkach (tzw. "kolarkach do biegania")

Zdjęcia spodenków nie dam bo nie wiem jaki model ;)
rozgrzewka ok 2 km
200m x 200m x 10
rozbieganie ok 2 km
nadrabiam zaległości (niechcący)
Wtorek, 24 kwietnia 2012 Kategoria >50 km, dojazdy, trening
Km: | 58.53 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:43 | km/h: | 21.54 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 164164 ( 91%) | HRavg | 132( 73%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: b'twin Triban 3 (sprzedany) | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzisiaj powrót trochę później niż zwykle bo po pracy miałam godzinne posiedzenie u stomatologa :) Gdyby nie to, cały trening udałoby mi się zrobić w słonecznej pogodzie. A tak, jadąc w stronę Powsina, jechałam w stronę wielkiej, czarnej chmury. Na Przyczółkowej byłam już całkiem w tej chmurze i zaczynało kropić. Doszłam zatem do wniosku, że nie ma co czekać, aż lunie i zrobiłam w tył zwrot - koło Św. Opaczności - do domu.
W połowie drogi uznałam, że chmura chyba przeszła bokiem więc postanowiłam jednak wykonać plan A, czyli dojazd na pętlę okrzeszyńską i trening.
Oczywiście, gdy tylko znalazłam się znów na Przyczółkowej, zaczęło padać. Deszcz na chwilę nawet zamienił się w grad, ale na szczęście nie trwało to długo - w zasadzie nie zdążyłam zmoknąć. Zdążyłam za to zmarznąć, bo wiatr się bardzo wzmógł. Nie chciało mi się zatrzymywać i zakładać drugiej warstwy więc zacisnęłam zęby - podczas właściwej części treningu i tak się rozgrzeję.
Faktycznie, rozgrzałam się. Wiatr bardzo mi w tym pomagał gdyż prawie wszędzie był wmordewind. W zasadzie tylko na odcinku od wału do skrzyżowania koło sklepu w Okrzeszynie był wiatr w plecy. Na pozostałej części pętli wiatr naprawdę pomagał się rozgrzać. I zmęczyć.
Za to powrót do domu to była sama przyjemność, prawie cała trasa z wiatrem. Huzia! :)
Po powrocie do domu na liczniku widniała całkiem pokaźna sumka kilosów. Z całego dnia uzbierało się prawie 70. Dychę sobie niecący dołożyłam tym deszczowym niezdecydowaniem ;)
rozgrzewka (trochę przydługa)
7 min w narastającym tempie x 1 min x 6
rozjazd
kadencja 73/119
W połowie drogi uznałam, że chmura chyba przeszła bokiem więc postanowiłam jednak wykonać plan A, czyli dojazd na pętlę okrzeszyńską i trening.
Oczywiście, gdy tylko znalazłam się znów na Przyczółkowej, zaczęło padać. Deszcz na chwilę nawet zamienił się w grad, ale na szczęście nie trwało to długo - w zasadzie nie zdążyłam zmoknąć. Zdążyłam za to zmarznąć, bo wiatr się bardzo wzmógł. Nie chciało mi się zatrzymywać i zakładać drugiej warstwy więc zacisnęłam zęby - podczas właściwej części treningu i tak się rozgrzeję.
Faktycznie, rozgrzałam się. Wiatr bardzo mi w tym pomagał gdyż prawie wszędzie był wmordewind. W zasadzie tylko na odcinku od wału do skrzyżowania koło sklepu w Okrzeszynie był wiatr w plecy. Na pozostałej części pętli wiatr naprawdę pomagał się rozgrzać. I zmęczyć.
Za to powrót do domu to była sama przyjemność, prawie cała trasa z wiatrem. Huzia! :)
Po powrocie do domu na liczniku widniała całkiem pokaźna sumka kilosów. Z całego dnia uzbierało się prawie 70. Dychę sobie niecący dołożyłam tym deszczowym niezdecydowaniem ;)
rozgrzewka (trochę przydługa)
7 min w narastającym tempie x 1 min x 6
rozjazd
kadencja 73/119
ROWER... i WIOSNA!
Piątek, 20 kwietnia 2012 Kategoria dojazdy, trening, ze zdjęciami
Km: | 36.60 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:41 | km/h: | 21.74 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 166166 ( 92%) | HRavg | 134( 74%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: b'twin Triban 3 (sprzedany) | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trening dość nieudany, ale za to przyjemność z popołudniowej jazdy ogromna.
Około 14tej była burza. Obawiałam się, że jak będę wychodzić z pracy to będzie lało. Owszem, padało trochę. Ale na szczęście dość szybko przestało. Dobrze jednak, że w Tribanie mam błotniki ;)
Miałam jechać na Okrzeszyn, ale trochę mi się nie chciało więc rozpoczęłam część treningową na Przyczółkowej. To był błąd bo ciągle coś. A to auto wyjeżdżające, a to rozkopy, to, siamto, owamto. W końcu więc wcisnęłam na Garminie stop i na drugą połowę treningu przeniosłam się na pętlę Okrzeszyńską. Ta część poszła lepiej, bez przeszkadzajek.
Nogi trochę mokre bo wszędzie pełno kałuż. Jednak w trakcie treningu wyszło nawet słonko i zrobiło się bardzo przyjemnie. Wracając nawet machnęłam kilka wiosennych fotek.
Dopiero co się rozchmurzyło

Przygotowania do uprawy ziemi już prawie wszędzie zakończone

Woda po zimie jeszcze nie odparowała

Łabądek

Wieczorem szybki wypad na myjnię z obydwoma rowerami, z pomocą Marka. Obu się należało. Scotta nie myłam od niedzielnych błotnych-spa-zawodów a Tribana od 2 tygodni. Fakt, nie jeździłam na nim ostatnio ale był usyfiony bo ostatnio ciągle coś pada ;)
rozgrzewka
2min w narastającym tempie x 1min x 10
rozjazd (z akcentem w postaci podjazdu na dość twardym przełożeniu i z końcówką na stojąco na ul. Podgrzybków)
kadencja 77/107
Około 14tej była burza. Obawiałam się, że jak będę wychodzić z pracy to będzie lało. Owszem, padało trochę. Ale na szczęście dość szybko przestało. Dobrze jednak, że w Tribanie mam błotniki ;)
Miałam jechać na Okrzeszyn, ale trochę mi się nie chciało więc rozpoczęłam część treningową na Przyczółkowej. To był błąd bo ciągle coś. A to auto wyjeżdżające, a to rozkopy, to, siamto, owamto. W końcu więc wcisnęłam na Garminie stop i na drugą połowę treningu przeniosłam się na pętlę Okrzeszyńską. Ta część poszła lepiej, bez przeszkadzajek.
Nogi trochę mokre bo wszędzie pełno kałuż. Jednak w trakcie treningu wyszło nawet słonko i zrobiło się bardzo przyjemnie. Wracając nawet machnęłam kilka wiosennych fotek.
Dopiero co się rozchmurzyło

Przygotowania do uprawy ziemi już prawie wszędzie zakończone

Woda po zimie jeszcze nie odparowała

Łabądek

Wieczorem szybki wypad na myjnię z obydwoma rowerami, z pomocą Marka. Obu się należało. Scotta nie myłam od niedzielnych błotnych-spa-zawodów a Tribana od 2 tygodni. Fakt, nie jeździłam na nim ostatnio ale był usyfiony bo ostatnio ciągle coś pada ;)
rozgrzewka
2min w narastającym tempie x 1min x 10
rozjazd (z akcentem w postaci podjazdu na dość twardym przełożeniu i z końcówką na stojąco na ul. Podgrzybków)
kadencja 77/107
turlajka
Piątek, 13 kwietnia 2012 Kategoria trening
Km: | 18.70 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:58 | km/h: | 19.34 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 131131 ( 72%) | HRavg | 113( 62%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzisiaj miało być cośtamcośtam, tzn. jakiś konkret. Ale ze względu na poranne testy wydolnościowe Jacek zmienił plan i zostawił tylko 45 minut spokojnej jazdy.
Trochę tam wyszło więcej niż 45 minut ale za to było naprawdę spokojnie, dawno tak spokojnie nie jechałam ;)
Nie chciało mi się kombinować z trasą więc pojechałam sobie do Kabat i wróciłam Przyczółkową.
kadencja 73/105
Trochę tam wyszło więcej niż 45 minut ale za to było naprawdę spokojnie, dawno tak spokojnie nie jechałam ;)
Nie chciało mi się kombinować z trasą więc pojechałam sobie do Kabat i wróciłam Przyczółkową.
kadencja 73/105