miesiąc drobnych wyrzeczeń
Piątek, 11 maja 2012 Kategoria dojazdy, trening
Km: | 22.47 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:10 | km/h: | 19.26 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 160160 ( 88%) | HRavg | 133( 73%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: b'twin Triban 3 (sprzedany) | Aktywność: Jazda na rowerze |
Od badań wydolnościowych, które miały miejsce około miesiąc temu, próbuję chudnąć. Nie stosuję żadnych wyćwirów typu dieta Dukana. Staram się jeść racjonalnie, żeby mój organizm miał co spalać. Najlepsza prawdę mówiąc jest dieta NŻT. Staram się ją stosować ale to trudne bo jest tyle pokus dookoła.
Mój organizm potrzebuje około 2600 kcal dziennie (biorąc pod uwagę podstawową przemianę materii i kalorie spalane podczas treningów). Postanowiłam zatem ograniczyć ilość do około 2000 kcal. Właściwie polega to na niewielkich wyrzeczeniach. Na przykład, zamiast codziennie pić piwo wieczorem, to piję co dwa dni ;) Staram się nie podżerać wieczorami (po 21wszej) - to jest chyba najtrudniejsze. Ale jeśli już koniecznie muszę, to zamiast 3 kanapek na słodko podjadam jogurt z musli. Zamiast majonezu Babuni w pracy używam majonezu light, i takie tam - drobiazgi. Ale na drobiazgach te około 600 kcal zyskuję.
Owszem, mam kryzysy. Na przykład gdy jedziemy z Markiem do Siedlec, to Marka Mama zawsze ma mnóstwo frykasów do podjadania. I np. po ostatnim pobycie w Siedlcach (w ostatni weekend kwietnia) przytyłam wszystko, co udało mi się schudnąć i musiałam zacząć od nowa.
W ostatni weekend w Olsztynie, przed zawodami, udało mi się zwalczyć pokusę obżarcia się na kolację, którą przygotował mój Wujek i tylko dlatego teraz mogę powiedzieć: 4 kg w dół :D:D
Dzisiaj rano waga pokazała 67,1 kg :) Czyli do osiągnięcia założonej wagi w pierwszym etapie zostały mi jeszcze 2 kg.
Jednak znów jadę do Siedlec, trzymajcie kciuki za moją silną wolę, haha ;)
Z powodu tego, co zobaczyłam na wadze, do pracy jechało mi się jak na skrzydłach. Chociaż, być może to z powodu wiatru w plecy... ;)
Przy powrocie miało być 1h spokojnej jazdy w pierwszej strefie tętna w miarę możliwości z uwzględnieniem zmian nachylenia.
Jazda w pierwszej strefie jest strasznie trudna bo trzeba jechać dość wolno a przy każdym przyspieszeniu tętno natychmiast wskakuje do drugiej strefy. Nie umiem tak jeździć. Zmiany nachylenia to była Agrykola a potem Fosa i Rodowicza.
Nie dojeździłam jednak pełnej godziny bo trochę mi było dzisiaj nie na rękę gdyż wieczorem szłam na koncert. Więc wyszło około 40 minut tylko. Ale ponieważ to miała być z założenia jazda regeneracyjna to uznałam, że skrócenie jej nie zaszkodzi.
Mój organizm potrzebuje około 2600 kcal dziennie (biorąc pod uwagę podstawową przemianę materii i kalorie spalane podczas treningów). Postanowiłam zatem ograniczyć ilość do około 2000 kcal. Właściwie polega to na niewielkich wyrzeczeniach. Na przykład, zamiast codziennie pić piwo wieczorem, to piję co dwa dni ;) Staram się nie podżerać wieczorami (po 21wszej) - to jest chyba najtrudniejsze. Ale jeśli już koniecznie muszę, to zamiast 3 kanapek na słodko podjadam jogurt z musli. Zamiast majonezu Babuni w pracy używam majonezu light, i takie tam - drobiazgi. Ale na drobiazgach te około 600 kcal zyskuję.
Owszem, mam kryzysy. Na przykład gdy jedziemy z Markiem do Siedlec, to Marka Mama zawsze ma mnóstwo frykasów do podjadania. I np. po ostatnim pobycie w Siedlcach (w ostatni weekend kwietnia) przytyłam wszystko, co udało mi się schudnąć i musiałam zacząć od nowa.
W ostatni weekend w Olsztynie, przed zawodami, udało mi się zwalczyć pokusę obżarcia się na kolację, którą przygotował mój Wujek i tylko dlatego teraz mogę powiedzieć: 4 kg w dół :D:D
Dzisiaj rano waga pokazała 67,1 kg :) Czyli do osiągnięcia założonej wagi w pierwszym etapie zostały mi jeszcze 2 kg.
Jednak znów jadę do Siedlec, trzymajcie kciuki za moją silną wolę, haha ;)
Z powodu tego, co zobaczyłam na wadze, do pracy jechało mi się jak na skrzydłach. Chociaż, być może to z powodu wiatru w plecy... ;)
Przy powrocie miało być 1h spokojnej jazdy w pierwszej strefie tętna w miarę możliwości z uwzględnieniem zmian nachylenia.
Jazda w pierwszej strefie jest strasznie trudna bo trzeba jechać dość wolno a przy każdym przyspieszeniu tętno natychmiast wskakuje do drugiej strefy. Nie umiem tak jeździć. Zmiany nachylenia to była Agrykola a potem Fosa i Rodowicza.
Nie dojeździłam jednak pełnej godziny bo trochę mi było dzisiaj nie na rękę gdyż wieczorem szłam na koncert. Więc wyszło około 40 minut tylko. Ale ponieważ to miała być z założenia jazda regeneracyjna to uznałam, że skrócenie jej nie zaszkodzi.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!