kanteleblog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(19)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kantele.bikestats.pl

linki

Merida Mazovia MTB Piaseczno - "99% trasy jest suche"

Niedziela, 15 kwietnia 2012 Kategoria wyścigi
Km: 48.00 Km teren: 43.00 Czas: 02:42 km/h: 17.78
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: 171171 ( 95%) HRavg 160( 88%)
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Scott Scale 70 Aktywność: Jazda na rowerze
Cytat ze strony Mazovii:
"Trasa maratonu w Piasecznie na 48 godz. przed maratonem jest 99% sucha. Jedyne utrudnienie na dystansie mega i giga, to mała rzeczka pod torami, na której planujemy zbudować z palet suche przejście. Drugim utrudnieniem na dystansach fit, mega i giga, to odcinek zielonego szlaku na 8 km do mety. Są tam spore kałuże, wokół których zrobimy objazdy i jadący z uwagą rowerzyści o suchej nodze powinni je przejechać.
Nie błoto i kałuże będą więc wyzwaniem tego maratonu:)"

Ja rozumiem, wieści z trasy sprzed 2 dni - OK. Faktycznie, popadało, może się nieco różnić. Ale to coś na trasie na pewno nie było efektem lekkiego deszczyku padającego od piątku wieczór. Na pewno nie. Takie błoto nie powstaje w ten sposób. To było najzwyklejsze w świecie podmokłe błoto z podmokłych terenów i nie wierzę, że 48 godzin temu było sucho. Po prostu nie wierzę i już. I prawdę mówiąc, lepiej żeby p. Zamana nie pisał NIC o trasie, niż ma pisać coś, co jest w 100% przeciwne do prawdy. Bo prawdę mówiąc, to na trasie było 99% błota. Ot co.

Jestem koszmarnie zmęczona, uchetana i nawet mi się nie chce pisać relacji więc się streszczę.
Wspominałam już, że było błoto? Było. W dużych ilościach, po kilku minutach jazdy było już wszędzie. Na okularach, daszku, koszulce, spodniach, plecaku i w zębach.
Trasa była płaska jak stół. "Nie błoto i kałuże będą więc wyzwaniem tego maratonu:)" tak hm... No więc co miało być wyzwaniem? Płaska płaskość? Nawet złamanego korzenia na trasie nie było, na którym można było podskoczyć. Wszystko było przykryte grubą warstwą błota. Z domieszką błota. Była jedna, słownie jedna, górka. O wysokości 1 metra i długości podjazdu 2 metrów. Świetnie.
Naprawdę, w pewnym momencie po prostu zabrakło mi siły na to, żeby przejeżdżać przez mokradła. W jednym miejscu mokradła zajeżdżały gnojówką. Nie wiem jakim cudem ja cała nie zajeżdżam i mój rower nie zajeżdża gnojówką jeszcze teraz.
Był strumyk. Ponieważ przed strumykiem był ładny, długi kawałek błota to chociaż strumyk wydawał się przejezdny, nie chciało mi się wsiadać na rower żeby go przejechać i zaraz wpakować się w kolejne błoto więc przeszłam po paletach. Oczywiście suchą nogą się nie dało bo palety były częściowo zalane. A zaraz za strumykiem było błoto.
Potem było jeszcze więcej błota.
Miałam dwie przygody w trasie. Sama nie wiedziałam, czy mam się z nich śmiać, czy płakać. Pierwsza była taka, że chciałam przejechać przez dość głęboką kałużę. Niestety, coś tkwiło w dnie. Rower zatrzymał się a ja, niestety, też. Po pas w kałuży. Ha, ha, ha. Druga - zwisająca gałąź złapała mnie za dziurki w kasku i byłaby mnie po prostu zmiotła z roweru, gdyby nie fakt, że nie jechałam akurat zbyt szybko i zdążyłam zahamować. Ha, ha, ha. To było na etapie, gdy byłam już tak wściekła na to błoto, że chciało mi się płakać ze złości i przeklinać.
Zaczęłam dobrze, nie wyrwałam do przodu, jak ostatnio, i pewnie byłoby mi się super jechało gdyby nie to błoto. Próby przejechania przez większe rozlewiska zmęczyły mnie potwornie. Wciąż mam zdecydowanie mało siły i pewnie jestem za ciężka. Dobra, wiem, trzeba podjąć jakieś postanowienie.
Zaczynam od 23 kwietnia. Jeszcze nie wiem co, ale przynajmniej datę mam wyznaczoną.

Dobra, koniec tego narzekania. Przynajmniej nie jechałam 4h19min jak 2 lata temu.

Aha, no w zasadzie wypadałoby też wspomnieć, że jechałam dzisiaj pierwsze zawody na nowej sztycy i siodle i pierwszy raz pod koniec dystansu mój tyłek nie modlił się o kawałek asfaltu. Ale zastanawiam się, czy to nie był efekt myślenia jedynie o błocie... nic, następne zawody pokażą ;)

48 km (według orga 55km), czas 02:41:45
miejsce K3 6/19, open 15/35. Po końcówce zeszłego sezonu rating 86,3 już mnie nie satysfakcjonuje. Strata do pierwszej ponad 20 minut. Dawno tak słabo nie było. Jestem cholernie niezadowolona. Aha, no i nadal cholerny 7 sektor.

kadencja 77/174 (e?)
#

komentarze
Azag: nie wiem, nie miałam czasu sprawdzić.
kantele
- 22:26 czwartek, 19 kwietnia 2012 | linkuj
azaghal - w Szydłowcu to były rzeki błota ;) prawie jak w Ameryce Południowej ;)
cons
- 06:55 środa, 18 kwietnia 2012 | linkuj
Damian wiem :P Ale ponarzekac trzeba, wlasnie.
2 lata temu... prawde mowiac nie pamietam jak naprawde bylo. Pamietam tylko, ze w moich oczach to byla blotna masakra a chlopaki na mecie sie przerazili jak zobaczyli moje widmo po 4h19min ;)
kantele
- 19:17 wtorek, 17 kwietnia 2012 | linkuj
Czytałam forum Mazovii :) Ale nie sądziłam, że jest aż tak strasznie.
Zresztą nieważne, i tak bym wystartowała.
kantele
- 06:30 poniedziałek, 16 kwietnia 2012 | linkuj
Było czytać mój sobotni wpis :)
cons
- 06:17 poniedziałek, 16 kwietnia 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

kategorie bloga

Moje rowery

KTM Strada 2000 24420 km
Scott Scale 740 6502 km
Scott Scale 70 18070 km
b'twin Triban 3 (sprzedany) 2423 km
Scott Scale 80 (skradziony) 507 km
Giant Rincon (sprzedany) 9408 km
Trenażer 51 km
rower z Veturilo 323 km

szukaj

archiwum