Wpisy archiwalne w kategorii
trening
Dystans całkowity: | 30825.36 km (w terenie 1180.74 km; 3.83%) |
Czas w ruchu: | 1795:05 |
Średnia prędkość: | 19.55 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.20 km/h |
Suma podjazdów: | 23423 m |
Maks. tętno maksymalne: | 186 (103 %) |
Maks. tętno średnie: | 167 (91 %) |
Suma kalorii: | 108933 kcal |
Liczba aktywności: | 1173 |
Średnio na aktywność: | 32.38 km i 1h 31m |
Więcej statystyk |
podjazdy
Piątek, 16 maja 2014 Kategoria trening
Km: | 23.96 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:14 | km/h: | 19.43 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
s2
Środa, 14 maja 2014 Kategoria trening
Km: | 44.39 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:44 | km/h: | 25.61 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
dojazd, rozgrzewka, powrót - czasówka Gassy
Sobota, 10 maja 2014 Kategoria >50 km, trening
Km: | 60.16 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:38 | km/h: | 22.85 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
zimno, mokro, ble
Czwartek, 8 maja 2014 Kategoria trening
Km: | 18.48 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:50 | km/h: | 22.18 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Rano nie pojechałam do pracy rowerem bo ICM i wszelkie inne autorytety zapowiadały, że ma lać cały dzień. WQRW bo przez cały dzień nie spadła ani kropla, w dodatku było bardzo fajnie i ciepło. Oczywiście mega ulewa przyszła tuż przed tym, zanim wylazłam na rower wieczorem. Przyszła i zlała Przyczółkową i okolice. I mam w nosie, że były dwie tęcze bo zrobiło się okropnie zimno. I mokro w tyłek. Więc zrobiłam sobie tylko małą pętelkę przez Przyczółkową, z planowanych 2h wyszło 51 minut. Jedyne co dobre to wracając zaliczyłam myjnię, bo w końcu kiedyś trzeba było umyć Stradę.
Widziałam za to po drodze Cyklona w kasku czasowym, jak się później okazało, był to Łukasz. Śmieszne te kaski, ale jutrzejsza czasówka zobowiązuje. Ciekawe, swoją drogą, ile naprawdę taki kask daje przy amatorskim sciganiu.
Widziałam za to po drodze Cyklona w kasku czasowym, jak się później okazało, był to Łukasz. Śmieszne te kaski, ale jutrzejsza czasówka zobowiązuje. Ciekawe, swoją drogą, ile naprawdę taki kask daje przy amatorskim sciganiu.
czasówka przed czasówką
Środa, 7 maja 2014 Kategoria test, trening
Km: | 44.01 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:47 | km/h: | 24.68 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wczoraj nie jeździłam, za to postanowiłam sprawdzić, czy moje kolana po długiej przerwie już nadają się do biegania. Przebiegłam sobie kółko wokół okolicznych bloków - i nic. Zachęcona więc, porozciągałam się chwilkę i ruszyłam na drugie kółko. Niestety, po 50 metrach lewe kolano powiedziało "stop". Wygląda na to, że muszę się z bieganiem jednak pożegnać :(
Na pocieszenie, wcześniej tego dnia, po powrocie z pracy zastałam w domu to:

:D
Jest to zaległy prezent na imieniny. Zaległy, bo imieniny miałam w lutym i chciałam ten kask przymierzyć w Plusie, gdzie obiecali, że dostawa kasków będzie na przełomie lutego/marca. Więc czekałam cierpliwie. Niestety, kasków nie było i nie było i nie było i nie było... wreszcie dotarły w połowie kwietnia ;) Okazało się jednak, że nie ma wśród nich upatrzonego przeze mnie modelu WIT-R. Ale kazali jeszcze poczekać więc jeszcze poczekałam... gdy WIT-R dojechał, po przymiarce stwierdziłam z przykrością, że rozmiar M jest za duży. Dosłownie o 1 cm w obwodzie. Szlag! W plusie powiedzieli, że mogą zamówić S ale będzie dopiero po długi weekendzie majowym. Znając sytuację z dostawami, postanowiłam nie czekać i zamówiłam go sama. Na Ibeju. O stówę drożej. Ale trudno.
W każdym razie wczoraj dotarł i dziś postanowiłam go przewietrzyć.
Nie planowałam żadnych hec dzisiaj ale wymyśliłam, że pojadę sobie obejrzeć trasę Czasówki w Gassach. Sama sobie robię na tej trasie czasówkę od czasu do czasu ale akurat w odwrotnym kierunku. Więc postanowiłam ją obejrzeć, żeby znaleźć optymalną linię przejazdu, sprawdzić czy nie ma dziur po drugiej stronie drogi itd.
Ale przecież, skoro już jadę na trasę czasówki, w sobotę ewentualnie mam wziąć udział w tym wydarzeniu a w niedzielę pojechać na ŻTC w Mińsku to wypadałoby dziś zrobić mocniejszy trening. A co, zrobię sobie nieplanowaną 20-minutówkę na tej trasie dzisiaj.
Zrobiłam :) Jechało mi się świetnie, poprawiłam swój najlepszy wynik z sierpnia zeszłego roku wykręcając przez 20 minut średnią 34,2 km/h. Znaczy nowy kask = +1 do aerodynamiki ;)
Za to przy powrocie załapałam mega bombę. Ciekawe, bo dopiero po około 35 minutach od czasówki. Nie jechałam zbyt szybko, raczej spokojnie i rekreacyjnie więc trochę mnie zdziwiła ta bomba. Ale prawdopodobnie był to efekt choróbska, które cały czas nieco mnie trzyma (codziennie rano boli mnie gardło i takie tam). Ale to była taka bomba, że aż mi się nogi zaczęły trząść a pikawa zaczęła skakać jak przed pierwszym seksem. Niestety, ponieważ nie planowałam czasówki tylko lekką jazdę to nie wzięłam ze sobą nic dla podreperowania zasobów glikogenu. Więc ledwo dotoczyłam się do domu, hehe.
Tak czy siak, zadowolona jestem, że poprawiłam wynik. Nie liczę na pudło w Gassach bo po tamtej trasie jeżdżą panny mocniejsze niż ja, ale jest fajnie.
Na pocieszenie, wcześniej tego dnia, po powrocie z pracy zastałam w domu to:

:D
Jest to zaległy prezent na imieniny. Zaległy, bo imieniny miałam w lutym i chciałam ten kask przymierzyć w Plusie, gdzie obiecali, że dostawa kasków będzie na przełomie lutego/marca. Więc czekałam cierpliwie. Niestety, kasków nie było i nie było i nie było i nie było... wreszcie dotarły w połowie kwietnia ;) Okazało się jednak, że nie ma wśród nich upatrzonego przeze mnie modelu WIT-R. Ale kazali jeszcze poczekać więc jeszcze poczekałam... gdy WIT-R dojechał, po przymiarce stwierdziłam z przykrością, że rozmiar M jest za duży. Dosłownie o 1 cm w obwodzie. Szlag! W plusie powiedzieli, że mogą zamówić S ale będzie dopiero po długi weekendzie majowym. Znając sytuację z dostawami, postanowiłam nie czekać i zamówiłam go sama. Na Ibeju. O stówę drożej. Ale trudno.
W każdym razie wczoraj dotarł i dziś postanowiłam go przewietrzyć.
Nie planowałam żadnych hec dzisiaj ale wymyśliłam, że pojadę sobie obejrzeć trasę Czasówki w Gassach. Sama sobie robię na tej trasie czasówkę od czasu do czasu ale akurat w odwrotnym kierunku. Więc postanowiłam ją obejrzeć, żeby znaleźć optymalną linię przejazdu, sprawdzić czy nie ma dziur po drugiej stronie drogi itd.
Ale przecież, skoro już jadę na trasę czasówki, w sobotę ewentualnie mam wziąć udział w tym wydarzeniu a w niedzielę pojechać na ŻTC w Mińsku to wypadałoby dziś zrobić mocniejszy trening. A co, zrobię sobie nieplanowaną 20-minutówkę na tej trasie dzisiaj.
Zrobiłam :) Jechało mi się świetnie, poprawiłam swój najlepszy wynik z sierpnia zeszłego roku wykręcając przez 20 minut średnią 34,2 km/h. Znaczy nowy kask = +1 do aerodynamiki ;)
Za to przy powrocie załapałam mega bombę. Ciekawe, bo dopiero po około 35 minutach od czasówki. Nie jechałam zbyt szybko, raczej spokojnie i rekreacyjnie więc trochę mnie zdziwiła ta bomba. Ale prawdopodobnie był to efekt choróbska, które cały czas nieco mnie trzyma (codziennie rano boli mnie gardło i takie tam). Ale to była taka bomba, że aż mi się nogi zaczęły trząść a pikawa zaczęła skakać jak przed pierwszym seksem. Niestety, ponieważ nie planowałam czasówki tylko lekką jazdę to nie wzięłam ze sobą nic dla podreperowania zasobów glikogenu. Więc ledwo dotoczyłam się do domu, hehe.
Tak czy siak, zadowolona jestem, że poprawiłam wynik. Nie liczę na pudło w Gassach bo po tamtej trasie jeżdżą panny mocniejsze niż ja, ale jest fajnie.
Kazurka
Niedziela, 4 maja 2014 Kategoria trening
Km: | 22.53 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:23 | km/h: | 16.29 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
No to mnie rozłożyło. Bynajmniej nie z powodu ostatniej wycieczki, na której zmarzłam jak sto diabłów. Ewidentnie przypętał się do nas jakiś wirus. Najpierw była upojna noc z Zającem, ze środy na czwartek, który to Zając dostał takiego gila, że normalnie można by było z niego upleść linę i zejść po niej na parter z naszego 9 piętra. Budził się co chwilę więc ze snu - nici. Mimo wszystko, chociaż zmęczona, to zupełnie niechora - poszłam na czwartkowy trening grupowy (o tym było w tym wpisie).
Tego dnia po południu Marek dostał wysokiej temperatury i czuł się fatalnie. Mnie za to dopadło dopiero w piątek - rozbolało mnie gardło i również dostałam mega gila. Dlatego w piątek pokręciłam tylko lekko na trenażerze. Pokręciłam bo jeszcze miałam nadzieję, że nie będę musiała rezygnować z niedzielnego udziału w maratonu w Sandomierzu.
Niestety, w sobotę było gorzej więc poprosiłam o przepisanie opłaty startowej i zawiadomiłam Krzycha, że nie jadę z nimi. W sobotę była słaba pogoda a poza tym czułam się na tyle kiepsko, że odpuściłam jakikolwiek sport - poza uganianiem się za Zającem po domu. No i sprzątnęłam w moim mieszkaniu po ostatnim najemcy.
Tak przy okazji, może ktoś szuka kawalerki do wynajęcia na Ursynowie? :)
Dziś czułam się nieco lepiej. Trochę byłam zła, że odwołałam akcję Sandomierz i to mi przez cały dzień psuło humor. Żeby zatem nie truć się tym, po południu w końcu - mimo gila ciągu dalszego - postanowiłam się ruszyć na jakiś rower. Przekręciłam po singlu w lesie, złapałam trochę błotka a potem pojechałam na Kazurkę poćwiczyć podjazdy.
Kilka razy podjechałam sobie po ścieżkach z czwartkowego treningu a potem kilka razy wdrapałam się na pumptracka. Przy okazji poprawiłam sobie humor. Bo po górnej pętli pumptracku jeździły na hardtailach jakieś dwa młokosy (tak na oko ze 10-12 lat) i podśmiewały się ze mnie, że sapię - po którymś z kolei podjeździe. Zauważyłam jednak, że w pewnym momencie zjechali obaj na sam dół i próbowali podjechać moją ścieżką. Nie udało im się dojechać do 1/3 więc chyba nabrali trochę respektu i potem już się nie śmiali ;)
Wróciłam w każdym razie do domu w o wiele lepszym nastroju.
Tego dnia po południu Marek dostał wysokiej temperatury i czuł się fatalnie. Mnie za to dopadło dopiero w piątek - rozbolało mnie gardło i również dostałam mega gila. Dlatego w piątek pokręciłam tylko lekko na trenażerze. Pokręciłam bo jeszcze miałam nadzieję, że nie będę musiała rezygnować z niedzielnego udziału w maratonu w Sandomierzu.
Niestety, w sobotę było gorzej więc poprosiłam o przepisanie opłaty startowej i zawiadomiłam Krzycha, że nie jadę z nimi. W sobotę była słaba pogoda a poza tym czułam się na tyle kiepsko, że odpuściłam jakikolwiek sport - poza uganianiem się za Zającem po domu. No i sprzątnęłam w moim mieszkaniu po ostatnim najemcy.
Tak przy okazji, może ktoś szuka kawalerki do wynajęcia na Ursynowie? :)
Dziś czułam się nieco lepiej. Trochę byłam zła, że odwołałam akcję Sandomierz i to mi przez cały dzień psuło humor. Żeby zatem nie truć się tym, po południu w końcu - mimo gila ciągu dalszego - postanowiłam się ruszyć na jakiś rower. Przekręciłam po singlu w lesie, złapałam trochę błotka a potem pojechałam na Kazurkę poćwiczyć podjazdy.
Kilka razy podjechałam sobie po ścieżkach z czwartkowego treningu a potem kilka razy wdrapałam się na pumptracka. Przy okazji poprawiłam sobie humor. Bo po górnej pętli pumptracku jeździły na hardtailach jakieś dwa młokosy (tak na oko ze 10-12 lat) i podśmiewały się ze mnie, że sapię - po którymś z kolei podjeździe. Zauważyłam jednak, że w pewnym momencie zjechali obaj na sam dół i próbowali podjechać moją ścieżką. Nie udało im się dojechać do 1/3 więc chyba nabrali trochę respektu i potem już się nie śmiali ;)
Wróciłam w każdym razie do domu w o wiele lepszym nastroju.
Trening z grupą z Fejsa
Czwartek, 1 maja 2014 Kategoria trening
Uczestnicy
Km: | 28.53 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:32 | km/h: | 11.26 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Miałam dziś robić tlen ale wreszcie jest okazja, żeby potrenować technikę w grupie. Fundacja Teraz Twój Ruch od dawna już organizuje otwarte treningi MTB ale dotychczas nie udało mi się na żaden dotrzeć. Tym razem jednak start niedaleko (park Morskie Oko) i 1 maja więc wszyscy w domu, mogę zostawić Zająca z tatą i iść.
Dotarłam na miejsce zbiórki piętnaście minut przed czasem ale sporo ludzi już było na miejscu. Dowiedziałam się, że jedziemy na Kazoorę. Zanim jednak grupa się ogarnęła i dotarła na Kazoorę, minęła godzina z okładem - gdybym wiedziała, to stawiłabym się na Kazurce, godzinę później.
Z ciekawostek, to trening prowadził znajomy, Norbert, który na miejsce zbiórki przyjechał Veturilem bo górak mu się zepsuł. Z większych ciekawostek, to prowadząc grupę na Veturilu zapierniczał tak, że część grupy nie nadążała.
Na szczęście postanowił nas nie zawstydzać jeżdżąc Veturilem po Kazurce i trening prowadził stacjonarnie ;-)
Na górce kilka razy wdrapaliśmy się i zjechaliśmy pumptrackiem, potem trenowaliśmy dwa podjazdy obok, gdzie trzeba było balansowac rozkładem dociążenia kół, żeby podjechać je w całości. Mnie udało się to przy którymś z kolei podejściu ale byli i tacy, którym się nie udało wcale. Podjazdy wyglądały niewinnie ale wcale nie były takie proste.
Trening trwał ze dwie godziny (razem z dojazdem i powrotem) a zrobiłam zaledwie 28,5 km, nieźle ;-)
Dotarłam na miejsce zbiórki piętnaście minut przed czasem ale sporo ludzi już było na miejscu. Dowiedziałam się, że jedziemy na Kazoorę. Zanim jednak grupa się ogarnęła i dotarła na Kazoorę, minęła godzina z okładem - gdybym wiedziała, to stawiłabym się na Kazurce, godzinę później.
Z ciekawostek, to trening prowadził znajomy, Norbert, który na miejsce zbiórki przyjechał Veturilem bo górak mu się zepsuł. Z większych ciekawostek, to prowadząc grupę na Veturilu zapierniczał tak, że część grupy nie nadążała.
Na szczęście postanowił nas nie zawstydzać jeżdżąc Veturilem po Kazurce i trening prowadził stacjonarnie ;-)
Na górce kilka razy wdrapaliśmy się i zjechaliśmy pumptrackiem, potem trenowaliśmy dwa podjazdy obok, gdzie trzeba było balansowac rozkładem dociążenia kół, żeby podjechać je w całości. Mnie udało się to przy którymś z kolei podejściu ale byli i tacy, którym się nie udało wcale. Podjazdy wyglądały niewinnie ale wcale nie były takie proste.
Trening trwał ze dwie godziny (razem z dojazdem i powrotem) a zrobiłam zaledwie 28,5 km, nieźle ;-)
stuknij się w ten durny łeb, kobieto
Środa, 30 kwietnia 2014 Kategoria >50 km, trening
Km: | 56.09 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:05 | km/h: | 26.92 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś wyszłam wieczorem, wyluzowana, ubrana na krótko, bo termometr pokazywał ponad 17 stopni. Gdy zaczęłam jechać, pomyślałam sobie, żeby może jednak wrócić po długi rękaw ale ta myśl była ulotna, jak to u blondynek bywa z rozsądnymi myślami.
Na podwarszawskich wioskach było zimno jak cholera, ale skoro już zajechałam tak daleko, to przecież nie wrócę.
Kolejną rozsądną ulotną myślą było skrócenie treningu. Ale, no nieeee, ja mam skrócić trening? Nie ma mowy.
Rany Julek, wracając zmarzłam tak, że ręce mi spuchły a dłonie i palce kompletnie straciły zdolność ruchu.
Noooo... Jeśli będę chora to tylko na własne życzenie. Weź, ty się puknij w ten pusty łeb, kretynko.
Na podwarszawskich wioskach było zimno jak cholera, ale skoro już zajechałam tak daleko, to przecież nie wrócę.
Kolejną rozsądną ulotną myślą było skrócenie treningu. Ale, no nieeee, ja mam skrócić trening? Nie ma mowy.
Rany Julek, wracając zmarzłam tak, że ręce mi spuchły a dłonie i palce kompletnie straciły zdolność ruchu.
Noooo... Jeśli będę chora to tylko na własne życzenie. Weź, ty się puknij w ten pusty łeb, kretynko.
po teście
Niedziela, 27 kwietnia 2014 Kategoria >50 km, trening, test
Km: | 57.06 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:03 | km/h: | 27.83 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
No, nie powiem. Przed testem zeżarł mnie stres. Ostatnio mało trenowałam, miałam dołek psycho-fizyczny, po Daleszycach zrobiłam sobie nawet przerwę - to się musiało odbić na wyniku testu.
Niespodzianka, nie odbiło się, a test wyszedł lepiej, niż się spodziewałam. Wykręciłam o 9 watów więcej od wyniku poprzedniego. Bardzo jestem zadowolona. No i tym razem test poszedł bez przeszkód - nie musiałam powtarzać.
Dziś za to jeździło mi się kapitalnie, chociaż zaliczyłam przelotny deszczyk a potem przelotne oberwanie chmury, z gradem ;-)
Niespodzianka, nie odbiło się, a test wyszedł lepiej, niż się spodziewałam. Wykręciłam o 9 watów więcej od wyniku poprzedniego. Bardzo jestem zadowolona. No i tym razem test poszedł bez przeszkód - nie musiałam powtarzać.
Dziś za to jeździło mi się kapitalnie, chociaż zaliczyłam przelotny deszczyk a potem przelotne oberwanie chmury, z gradem ;-)
interwały
Środa, 23 kwietnia 2014 Kategoria trening
Km: | 34.45 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:24 | km/h: | 24.61 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Na czuja - Garmin wysiadł zaraz po wyjściu z bloku. Zarejestrowane Stravą.