kanteleblog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(19)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kantele.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

trening

Dystans całkowity:30825.36 km (w terenie 1180.74 km; 3.83%)
Czas w ruchu:1795:05
Średnia prędkość:19.55 km/h
Maksymalna prędkość:53.20 km/h
Suma podjazdów:23423 m
Maks. tętno maksymalne:186 (103 %)
Maks. tętno średnie:167 (91 %)
Suma kalorii:108933 kcal
Liczba aktywności:1173
Średnio na aktywność:32.38 km i 1h 31m
Więcej statystyk

chora i niewyspana s3->s4 / przymusowo na góralu

Środa, 18 czerwca 2014 Kategoria trening
Km: 44.31 Km teren: 0.00 Czas: 01:46 km/h: 25.08
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Scott Scale 70 Aktywność: Jazda na rowerze

bynajmniej nie lekko

Poniedziałek, 16 czerwca 2014 Kategoria dojazdy, trening
Km: 20.23 Km teren: 0.00 Czas: 00:53 km/h: 22.90
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: KTM Strada 2000 Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś miało być do 90 minut lekkiego rozjazdu. Niestety, Zając dał popalić w nocy i gdy o 6:15 zadzwonił budzik, mój zmęczony mózg zanegował rzeczywistość. Obudziłam się o 08:30, "lekko" spóźniona do pracy. Więc w stronę "do" wyszły sprinty (z postojami na światłach). Dobrze, że chociaż z wiatrem. W stronę "od" też szybko bo chciałam jak najszybciej zwolnić Mamę z dyżuru z Zającem.

PolandBike Nadarzyn - objazd trasy, rozgrzewka, rozjazd

Niedziela, 15 czerwca 2014 Kategoria trening
Km: 1.98 Km teren: 0.00 Czas: 00:26 km/h: 4.57
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Scott Scale 70 Aktywność: Jazda na rowerze

wywrotki przy prędkości zero i małe kółka

Czwartek, 12 czerwca 2014 Kategoria trening
Km: 4.52 Km teren: 0.00 Czas: 00:44 km/h: 6.16
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Scott Scale 70 Aktywność: Jazda na rowerze
Trening techniki jazdy - stójki (dwie gleby zaliczone) i ciasne zakręty

Traktor Chaosu, błędne światełka i komarowa wyżerka

Środa, 11 czerwca 2014 Kategoria >50 km, trening
Km: 52.84 Km teren: 0.00 Czas: 01:58 km/h: 26.87
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: KTM Strada 2000 Aktywność: Jazda na rowerze
Powrót do korzeni. Tzn. po dwóch miesiącach samodzielnego układania sobie planu treningowego i braku bata nad moją głową (co powodowało dość częstą zmianę planów treningowych, przeważnie na "wolne"...), odpuściłam i pokajałam się przed Jackiem ;) Przyjął mnie z otwartymi ramionami jak córę marnotrawną i dzisiaj miałam pierwszy zaplanowany przez Jacka trening. Godzinka w narastającym tempie <3  Wyszłam dość późno bo jeszcze miałam wizytę u lekarza, ale może i dobrze bo przestało być gorąco.

Po dość długim okresie bimbania dzisiaj wreszcie coś konkretnego i fajnie mi się jechało. Oczywiście pojechałam na pętlę Gassy.
Po drodze musiałam się zatrzymać w okolicach wału bo się zorientowałam, że coś mi się telepie. Telepał się koszyk na bidon. Zaczęłam go dokręcać ale najwyraźniej coś się stało z gwintem bo śrubka ni cholery nie chciała zaskoczyć. A tu coraz więcej komarów się zlatywało i bardziej się opędzałam od nich niż dokręcałam. Sprawy nie ułatwiał mi kompletnie zardzewiały McGyverowy klucz (chyba dawno do niego nie zaglądałam a torebce podsiodłowej się parę razy dostało ze strumienia wody). Komarów w pewnym momencie było tyle, że dostałam prawie ataku paniki, średnie zagęszczenie komarów na mnie - 1 komar/cm2. W końcu, wkurzona i zestresowana tymi komarami, odkręciłam obie śrubki, wyciągnęłam mocowanie pompki i przykręciłam koszyk bezpośrednio. Dopiero wtedy śrubka załapała.
Uff. pojechałam dalej, strzepując z siebie jeszcze te komary, które się przyssały i nie odpadły przy ostrym starcie ;)

Przy drugiej pętelce zrobiło się już prawie całkiem ciemno. Że aura była fajna to na trasie wielu rowerzystów i spacerowiczów (co się nie ulękli komarów albo wyszli nieświadomi zagrożenia) i tylko różnej maści światła i światełka świeciły i mrugały. Jedno czerwone światło, które jakiś czas majaczyło przede mną, było dość ciekawe bo było nisko i majtało się na boki. W głowę zachodziłam, co to może być ale dopiero jak dojechałam blisko to zobaczyłam, że to rolkarz ze światełkiem na kostce, haha :)

Ostatni, najszybszy odcinek, kończyłam już przy całkowitej ciemności. Dobrze, że mam mocną lampę ale i ona nie wszystko widzi. Na przykład, w pewnym momencie zauważyłam przed sobą delikatną poświatę z białego światła, potem długo długo nic i za tą poświatą, najczarniejszą z czarnych czarną plamę czegoś. Podjeżdżałam coraz bliżej i za poświatą pojawił się traktor ale za tym traktorem nadal widniała najczarniejsza z czarnych czarna plama czegoś. Zaintrygowana trochę straciłam rytm. Pomyślałam, że to może przyczepa ale byłam już dość blisko i nadal nie widać było nawet konturu tego czegoś. Dopiero około 2 metry od tej czerni wydało się, że to drugi traktor. Nie miał świateł i był tak czarny, że wsysał chyba wszystkie resztki światła jakie były w okolicy. Normalnie upiór, Traktor Chaosu.

Niby człowiek wie, że to tylko traktor, ale postarałam się go minąć jak tylko mogłam najszybciej... ;)

mgła

Wtorek, 3 czerwca 2014 Kategoria trening, ze zdjęciami
Km: 34.04 Km teren: 0.00 Czas: 01:31 km/h: 22.44
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: KTM Strada 2000 Aktywność: Jazda na rowerze
Ostatnio ciągle mi się nie chce. Ale się dzisiaj zmusiłam i naprawdę nie żałuję bo wycieczka wyszła cudowna. Nie dość, że super aura, prawie bez wiatru, to jeszcze po drodze widoki cudne... na wale co chwilę zatrzymywałam się, żeby robić zdjęcia :)










pachnący las

Piątek, 30 maja 2014 Kategoria trening, wycieczki i inne spontany, serwis, ze zdjęciami
Km: 24.73 Km teren: 0.00 Czas: 01:40 km/h: 14.84
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Scott Scale 70 Aktywność: Jazda na rowerze
Dobra, przyznaję się. Ostatnie kilka dni znowu się leniłam. Ale bo... deszcz padał. A mnie się nie chciało wyciągać trenażera a padał na tyle mocno że nie chciało mi się też wychodzić na dwór. Poza tym chciałam trochę pobyć z rodziną no bo ile można ciągle nie być w domu.
Ale dziś to już trzeba było pójść na rower bo w niedzielę zawody a poza tym odebrałam Szkota z serwisu z nową przerzutką i łańcuchem. Deszcz przestał padać i wyszło słonko więc wybrałam się do lasu przetestować nowe komponenty napędu.
Najpierw pojechałam sobie na starą pętelkę WKK. Mokro, ślisko, jakoś słabo mi się tam jeździło. Podłamałam się trochę, jestem beznadziejna... ale za to widziałam sarenkę. Chciałam jej zrobić zdjęcie ale schowała się za krzakami.
Podbudowałam się trochę na singlu obwodowym bo fajnie mi się go jechało. Trochę podmokły, w niektórych miejscach nieco błota ale prawie w całości przejezdny. Największe rozlewisko można ominąć asfaltem.
Jaki cudowny jest las po tych ostatnich deszczach. Zielony, że aż oczy bolą, pachnący i świeży. Cudownie!


Zakończyłam na Kazurce, podjechałam sobie ze dwa razy i wróciłam do domu.


Serwis:
Wymiana łańcucha, wymiana przedniej przerzutki
Przebieg roweru: 16895.82 km
Przebieg zużytych komponentów: nie mam pojęcia :)

jeżdżę bo lubię, udar słoneczny mam gratis bo jestem idiotką

Sobota, 24 maja 2014 Kategoria >50 km, dojazdy, trening
Km: 93.92 Km teren: 0.00 Czas: 03:39 km/h: 25.73
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: KTM Strada 2000 Aktywność: Jazda na rowerze
Nazwałabym ten wpis "pod górę i pod wiatr czyli jak zwykle do Siedlec" ale taki wpis już był ;)
Właściwie to sporą część tego wpisu mogłabym powtórzyć :)
Wmordewind był makabryczny, cała trasa, prawie centralnie czasem trochę z boku. Słońce napier... jak dzikie a na trasie prawie nie ma cienia, poza tym wyruszyłam w najgorszej porze bo około 10 rano więc zaraz trafiłam w największy skwar. Jechało się więc dość fatalnie.
Buty uciskały mnie tak samo jak wtedy. Byłam bez rękawiczek tym razem więc ten element odpadł ale za to obtarłam się tu i ówdzie... właściwie to od ciąży obcieram się dużo częściej niż przed ciążą, pewnie tam na dole mi się trochę konstrukcja zmieniła :(
Pamiętając o tym, że poprzednio się spiekłam, posmarowałam się kremem z mocnym filtrem. Więc opaliłam się dość ładnie i niezbyt mocno, bez przypiekania (poza policzkami pod okularami bo tam nie posmarowałam).
Poza tym, gdzieś na 50tym kilometrze zaczęły mnie łapać delikatne dreszcze, kiedyś już to przerabiałam więc wiedziałam co to oznacza - udar słoneczny. Dochodzę w tym momencie do wniosku, że czasem zachowuję się kompletnie nieodpowiedzialnie, jak idiotka - bo zlekceważyłam ten objaw. Zamiast zatrzymać się gdzieś w cieniu i dużo napić to postanowiłam nie tracić czasu i jechać dalej bo przecież trzeba pobić poprzedni czas.
Pobiłam o około 17 minut ale kosztem: dreszczy, mdłości, bólu i zawrotów głowy.
Picia miałam - wydawałoby się - dużo (2 bidony i camel, razem 3 litry) - ale za mało. Ostatnie 20 km wydzielałam sobie po łyczku a i tak końcowe 10 jechałam już całkiem bez picia. Powinnam była się zatrzymać gdzieś i kupić jakieś izo.

przerwana lekcja muzyki ;)

Środa, 21 maja 2014 Kategoria trening
Km: 25.64 Km teren: 0.00 Czas: 01:02 km/h: 24.81
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Scott Scale 70 Aktywność: Jazda na rowerze
Strada w przeglądzie więc dziś wieczorna rundka na Szkocie. Ustawka z Grennem na Moście Siekierkowskim, na starcie ścieżki wzdłuż Wału Zawadowskiego.
Na dojeździe coś mi chrupało i chrempało a łańcuch przeskakiwał jak szalony więc w sumie ucieszyłam się, że Strada w przeglądzie bo dzięki temu wyszło, że wypadałoby obejrzeć napęd w Szkocie. Pomyślałam sobie, że jutro pojadę Szkotem do Marcelego a Stradę odbiorę od rodziców (Tata wczoraj zabrał ją z przeglądu od Marcelego) i wrócę na niej.
Na miejscu spotkania okazało się, że Grenn niestety nie wyrobi się i że może za około 20 minut. Meszki zaczęły mnie żreć w ciągu minuty od zatrzymania się tam więc powiadomiłam Grenna, że nie czekam i jadę. I pojechałam. A że sama to postanowiłam, że nie s2 tylko s3. Ponieważ chrempało to wrzuciłam na blat (na blacie chrempało mniej) i wio.
Wszystko było pięknie, zrobiłam sobie rundę wałem a potem w Okrzeszynie skręciłam do Bielawy i wyjechałam na Warszawską. Wymyśliłam sobie, że nie będę lecieć standardową trasą Warszawska - Drewny tylko odbiję do Prawdziwka - Las Kabacki.
Na rondzie zatrzymały mnie światła... i na starcie ze świateł trzasnął łańcuch. 
Oczywiście nie miałam ze sobą skuwacza bo nie chciało mi się go wyciągać z Camela i przekładać na jedną jazdę ;) 
Szczęście w nieszczęściu, że
1) Łańcuch trzasnął koło przystanku autobusowego
2) Autobus zaraz przyjechał
3) Że trzasnął dzisiaj a nie na zawodach w niedzielę... :)

wieczorny melanż

Poniedziałek, 19 maja 2014 Kategoria trening, ze zdjęciami
Km: 38.94 Km teren: 0.00 Czas: 01:45 km/h: 22.25
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: KTM Strada 2000 Aktywność: Jazda na rowerze
Wreszcie dziś zrobiło się naprawdę super przyjemnie i naprawdę miałam ochotę wyjść wieczorem na rower. W planie spokojna przejażdżka więc wybrałam się zobaczyć, jak wygląda Wisła przed nadciągającą falą powodziową. Wygląda mrocznie (zwłaszcza po zmroku). Woda jest o kilka metrów od wału.
A poza tym latają meszki i wpadają w oczy, gębę i pod koszulkę (przez rozpięty od góry suwak koszulki). Bleh.
Ale tak w ogóle to było super przyjemnie i jeszcze cyknęłam taką słitfocię ;)

kategorie bloga

Moje rowery

KTM Strada 2000 24420 km
Scott Scale 740 6502 km
Scott Scale 70 18070 km
b'twin Triban 3 (sprzedany) 2423 km
Scott Scale 80 (skradziony) 507 km
Giant Rincon (sprzedany) 9408 km
Trenażer 51 km
rower z Veturilo 323 km

szukaj

archiwum