kanteleblog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(19)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kantele.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2012

Dystans całkowity:716.34 km (w terenie 152.00 km; 21.22%)
Czas w ruchu:38:18
Średnia prędkość:20.35 km/h
Maks. tętno maksymalne:174 (96 %)
Maks. tętno średnie:165 (91 %)
Liczba aktywności:27
Średnio na aktywność:31.15 km i 1h 25m
Więcej statystyk

praca

Wtorek, 10 kwietnia 2012 Kategoria dojazdy, ze zdjęciami
Km: 9.30 Km teren: 0.00 Czas: 00:28 km/h: 19.93
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: 168168 ( 93%) HRavg 145( 80%)
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Scott Scale 70 Aktywność: Jazda na rowerze
Leniłam się przez trzy dni. Nie miałam rozpisanych treningów, ze względu na święta. I postanowiłam naprawdę nic nie robić bo od powrotu z Alp na okrągło jestem podziębiona. Na przemian katar, kaszel, bolące gardło i tak w kółko. Więc nie wychodziłam na dwór (w miarę możliwości), nie pociłam się i łykałam witaminy.

Ale dzisiaj już nie wytrzymałam i pojechałam do pracy na Szkocie bo muszę trochę pojeździć na nowej sztycy i siodle przed zawodami.


Siodło trochę za bardzo pochylone ale nie mogłam go podregulować w garażu pod pracą bo mój klucz ma zbyt szeroką rączkę i nie da się manipulować śrubą :( Więc popołudniowy trening będę musiała zrobić zjeżdżając do przodu ;)
Zimno, koło zera. Ale zapowiadają ponad 10 stopni na dzisiaj więc ubrałam się mocno na cebulkę.

praca

Piątek, 6 kwietnia 2012 Kategoria dojazdy
Km: 9.51 Km teren: 0.00 Czas: 00:29 km/h: 19.68
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: 163163 ( 90%) HRavg 138( 76%)
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: b'twin Triban 3 (sprzedany) Aktywność: Jazda na rowerze
W tym tygodniu to moja jedyna jazda do pracy na rowerze. Ale popołudniowy trening na Agrykoli więc to najlepsze możliwe wyjście. Ale aura jest taka, że po prostu mi się nie chce. A to, że mi się nie chce, świadczy o tym jak bardzo jest niefajnie ;)

biedne pawie

Piątek, 6 kwietnia 2012 Kategoria trening
Km: 29.26 Km teren: 0.00 Czas: 01:34 km/h: 18.68
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: 167167 ( 92%) HRavg 140( 77%)
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: b'twin Triban 3 (sprzedany) Aktywność: Jazda na rowerze
Dawno nie miałam tak hardkorowego treningu. Naprawdę, byłam po nim solidnie zmęczona. W dodatku zapomniałam zabrać ze sobą picia :(
O ile zwykle muszę się naprawdę mocno powstrzymywać, żeby tętno trzymać w ryzach, o tyle dzisiaj po treningu miałam tak zmęczone nogi, że do domu snułam się jak mucha w smole.
Na rozgrzewkę dojazd do Łazienek i pokręcenie się po parkowych ścieżkach. Ze trzech ochroniarzy zwróciło mi uwagę, że "tu nie wolno rowerem" ale miałam słuchawki więc udawałam, że ich nie słyszę.
Po parkowych alejkach szwendają się pawie. Biedne, taka zimnica, a to przecież ptaki z ciepłych krajów. Mnie nie było najcieplej, a co dopiero im.
Trening na Agrykoli, trochę podjazdów. Równolegle ze mną trenował również jakiś harpagan-biegacz. Tyle czasu co ja robiłam podjazdów, to on robił podbiegi. Oczywiście jemu szło wolniej ale za to on podbiegał całą Agrykolę, a ja tylko fragment (zgodnie z wytycznymi Jacka).

ok. 30 min rozgrzewka
podjazdy 200m x 20
sprinty 500 m zakończone podjazdem 100m x 4
ok 25 min rozjazd

kadencja 69/127

ciemność, widzę ciemność

Środa, 4 kwietnia 2012 Kategoria trening
Km: 46.46 Km teren: 0.00 Czas: 02:10 km/h: 21.44
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: 164164 ( 91%) HRavg 126( 70%)
Kalorie: kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
Nie pojechałam rano rowerem bo siąpiło. Może i dobrze, bo jak wracałam z pracy to nie tylko siąpiło ale nawet nieźle lało. Nawet miałam pewne obawy, że dzisiejszy trening przyjdzie mi zrobić na manekinie.
Ale na szczęście rozpogodziło się i można było wyjść.
Jednak zanim wyszłam to dooglądałam końcówkę wyścigu dookoła Flandrii. Piękna walka na finiszu pomiędzy Boonen'em i Pozzato. A Ballan najzwyczajniej w świecie odpuścił końcówkę, chociaż mógł powalczyć o złoto. oO Szok. I w tym szoku wyszłam pojeździć na kolarce ;)

Trening w okolicach Okrzeszyna ma swoje zalety, zwłaszcza w ciągu dnia. Przede wszystkim, nie ma tam zbyt dużego ruchu - zarówno samochodowego jak i pieszo/wózko/rowerowego. Po drugie - jest pętla, na której można wykonać trening nawet z dużą prędkością, bez zawrotek. Co prawda jest na niej parę zakrętów, przy których trzeba trochę zwolnić i w niektórych miejscach dziury w asfalcie, ale to nie przeszkadza za bardzo.
Niestety, wady też są. Po pierwsze, dojazd i powrót zajmują sporo czasu (z pracy około 15 km, z domu około 10 km). Przed treningiem to nie jest problem, bo człowiek jest wypoczęty. Ale po treningu, gdy już ma dość, mozolny powrót do domu - jeszcze często pod wiatr - jest niezbyt przyjemny. Po drugie, na pętli jest parę zakrętów, przy których trzeba trochę zwolnić i w niektórych miejscach dziury w asfalcie ;) Po trzecie, ta niedogodność zdecydowanie staje się bardziej wydatna jak jest ciemno a jeszcze bardziej wydatna jak się jest na kolarce ;)
Końcówka dzisiejszego treningu odbywała się w takich właśnie warunkach. Miałam co prawda lampkę ale ta lampka to raczej mrugacz dla innych użytkowników drogi - żeby mnie było widać. Nie oświetla nawierzchni w ogóle. Dlatego raz czy dwa wpadłam w jakąś większą dziurę, co nie było zbyt przyjemne :)
Natomiast sam trening był bardzo przyjemny :):) W miarę ciepło, niezbyt duży wiatr. Ja - zregenerowana po dwudniowym rowerowym lenistwie.


rozgrzewka
narastające tempo (kolejno 4-3-2-3-4 km) x 5 min
rozjazd

kadencja 79/106
#

najszybszy kilometr w życiu

Wtorek, 3 kwietnia 2012 Kategoria bieganie, trening
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: 00:49 km/h: 0.00
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: 171171 ( 95%) HRavg 154( 85%)
Kalorie: kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
Dzisiaj trening biegowy, niezbyt ekstremalny. Marek koniecznie chciał iść na "stadion" i biegać po bieżni więc potruchtaliśmy w tamtą stronę. Biegło mi się dzisiaj super fajnie. Aura była przyjemna, nie za ciepło, nie za zimno, wiatr zdecydowanie zelżał więc było OK. Zaplanowane były 3 1-kilometrowe odcinki w OWB2 z przerwami. I naprawdę, jestem w szoku, jak dobrze mi się te odcinki biegło. Zrobiłam chyba najszybszy kilometr biegowy w swojej dotychczasowej "karierze", bo pierwsze OWB2 było w tempie 05:11! Pozostałe dwa niewiele wolniej :)

2 km rozgrzewka
1 km OWB2 x 4 min x 3 (05:11, 05:14, 05:15)
ok. 2 ok rozbieganie

tuning

Wtorek, 3 kwietnia 2012 Kategoria wycieczki i inne spontany, ze zdjęciami
Km: 5.00 Km teren: 0.00 Czas: 00:20 km/h: 15.00
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Scott Scale 70 Aktywność: Jazda na rowerze
Przyznam się, nie jeździłam od niedzieli. Z prostego powodu. Tak się poobcierałam na zawodach, że nawet nie miałam ochoty patrzeć na siodło, a co dopiero siedzieć na nim. Ale w końcu trzeba było zafundować rowerkowi myjnię po zawodach więc dzisiaj ruszyłam tyłek. Przy okazji chciałam zajechać do Airbike w paru sprawach. Towarzyszył mi Krzysiek, chociaż lojalnie go uprzedziłam przedtem, że wycieczka ze mną będzie ekstremalnie krótka ;)
Na szczęście otarcia trochę "przyschły" więc mogłam dzisiaj jechać, choć bardzo ostrożnie opierałam się na siodle.
Po myjni, w Airbiku, musieliśmy trochę odczekać - jak zwykle przy początku sezonu pracownicy sklepów rowerowych są mocno zajęci. Gdy tak czekaliśmy, pojawił się Janek. Podobno tylko tutaj można było kupić suport do jego kolarki.
Gdy w końcu jeden z pracowników zwolnił się, dowiedziałam się, że owszem - do mojej nowej sztycy jak najbardziej można zamontować upatrzone przeze mnie siodło (była wątpliwa kwestia średnicy prętów, które w tym siodle mają owalny przekrój 7/8mm). Korzystając zatem z okazji, poprosiłam o zamontowanie sztycy i siodła (za które oczywiście zapłaciłam, a sztycę dostałam wcześniej w prezencie od Marka), czym dodałam mojemu roweru trochę wartości. Uf!


Wracało mi się dużo lepiej na tym siodle, niż na poprzednim. Zupełnie nie odczuwałam na nim dyskomfortu w tych miejscach, gdzie były otarcia. Chociaż wydaje się dość twarde, w porównaniu do analogicznego siodła, które mam w kolarce (jedyna różnica to tytanowe a nie carbonowe pręty w siodle w kolarce)
Ciekawe, ale to chyba jakaś autosugestia...

Merida Mazovia MTB Otwock - pełen przekrój

Niedziela, 1 kwietnia 2012 Kategoria wyścigi, ze zdjęciami
Km: 42.28 Km teren: 41.00 Czas: 02:23 km/h: 17.74
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: 174174 ( 96%) HRavg 165( 91%)
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Scott Scale 70 Aktywność: Jazda na rowerze
Cholerka, co to były za zawody. Takich jeszcze nie przeżyłam. Rowerowo oczywiście, bo biegowo zdarzyło się... i to nawet w tym roku.
Zimno. Naprawdę zimno. Błędem było wylezienie z ciepłego auta tak wcześnie i stanie w sektorze pół godziny. Ale ja już taka jestem... muszę być wcześniej.

Przy ustawianiu siodła po transporcie, pierwsze co, to wjeżdżam w psią kupę :) Już gdzieś to przerabiałam, w Nowym Dworze w sezonie 2010. Psia kupa na szczęście.

Sterczę w tym sektorze (czwartym). Obok marzną Marek i Krzysiek. Krzysiek dzisiaj przyjechał towarzysko, bo z wielkim żelastwem w nodze byłoby mu się trudno ścigać. W sektorze odnajduję wzrokiem Beatę z pokrewnego teamu (Świat Rowerów). Machamy do siebie. Obok sektora stoi też Daniel, kapitan mojego teamu. Po jakimś czasie dołącza do nas jeszcze Tomek. W oddali widzę Che. Mocno wieje a od czasu do czasu zawiewa śniegiem.

Nie mam dziś zbyt wielkich widoków na utrzymanie tego sektora, ale spróbuję chociaż powalczyć, żeby nie spaść dalej niż do piątki.

Start jak zwykle po asfalcie, tutaj emocje biorą górę i zapierniczam zdrowo, prawie wychodzę za skalę stref tętna ;) Oczywiście nie starcza mi pary i po wjechaniu na szuter muszę zwolnić. Gdzieś po drodze przegania mnie Tomek. Poza tym przegania mnie cały czwarty sektor i chyba duża część piątego. Niedobrze.
Cały zeszły sezon jeszcze nie nabrałam nawyku kontrolowania tętna podczas zawodów.

Do około połowy jedzie mi się stosunkowo nieźle. Poza tymi, co wyprzedzili mnie na początku, raczej mnie nikt nie wyprzedza. Jednak potem zaczynam powoli odpadać bo trasa, choć nie ma zbyt wielkich przewyższeń, jest dość interwałowa. W kółko tylko podjazd-zjazd-podjazd-zjazd. Po iluś takich zaczynam tracić siły. Ze dwa razy na piaszczystym podjeździe podprowadzam rower bo nie daję rady podjechać do końca. W dodatku nawierzchnia jest trudna. Albo mokry, lepki piach albo cały czas cieniutka warstwa lekko zasysającego opony błotka. Pełno korzeni. Pojawiają się też nieco większe błota, ale z nimi radzę sobie bez większych problemów.

Na początku jedzie mi się nieźle


Miałam nadzieję, że nie będzie strumyków, ale są. Dwa. Jeden przeskakuję z rowerem, ląduję o suchych nogach. Przy drugim już mi się tak gładko nie udaje - nogi ubłocone. Gdy widzę znów gdzieś dalej gigantyczną kałużę to już mi jest wszystko jedno - przejeżdżam, ochlapując błotem, nieopatrznie zbyt blisko stojącego, osobnika z "zabezpieczenia trasy".

Warunki atmosferyczne dają do wiwatu. Najpierw świeci słońce, potem przerabiamy deszcz, grad i śnieg, który pada prawie aż do samego końca. Cały czas mocny wiatr. A śnieg w pewnym momencie pada tak intensywny, że na trasie robi się biało i trochę ślisko.

Zawodnicy też robią się biali



Pod koniec jeszcze się ścigam z jakąś dziewczyną. Jest trudno bo co ja nadrabiam na podjazdach to ona na prostym. To nietypowe bo zwykle na prostym wygrywam takie rywalizacje. Jestem naprawdę już mocno zmęczona. W końcu jednak ją gubię.

Gdy wjeżdżam na metę, nie mam ani siły ani ochoty na finisz. Zresztą nawierzchnia na stadionie jest rozciapkana i lepka - nawet trudno się rozpędzić na czymś takim. Marek z Krzyśkiem już na mnie czekają.

Chwilę po mnie wjeżdża Tomek. Gdzie ja go wyprzedziłam - nie mam zielonego pojęcia. Za moment też dojeżdża Beata - przybijam z nią piątkę. Czyli nie było tak źle, nie cały sektor mnie wyprzedził ;)

Oddaję rower w ręce Marka, który leci zająć kolejkę do myjni. Sama idę zerknąć na wyniki. No tak - w mojej kategorii Iwona i Renata mnie wyprzedziły - te panie już znam. Jest jeszcze jedna, która dojechała przede mną - tej nie znam. W domu sprawdzam - no tak, w tym roku przeszła z K2. Czyli podium nie ma. Można jechać do domu.

W międzyczasie Krzysiek ratuje mnie od przeziębienia ciepłą herbatą z termosu, o dzięki Ci! :)

Prysznic - tu spotykam Olgę - narzeka, że około 02:30 - oraz Natalię - moją kolejną nową rywalkę (ona z kolei przeszła z dystansu Fit, ale w domu sprawdzam, że dojechała po mnie).

Po myciu szybko się pakujemy i wio do domu - za zimno na to, żeby się jeszcze kręcić po okolicy...

Mam mieszane uczucia :) Z jednej strony jestem niezadowolona trochę, z drugiej - zadowolona.
Bo tak:
Założyłam, że się zmieszczę w 02:15h. Ale nie przewidziałam, że pogoda może tak bardzo wpłynąć na szybkość jazdy. Chyba dzisiaj były wszystkie możliwe warunki, jakie tylko można sobie wyobrazić (no, może poza burzą z piorunami). Był bardzo silny wiatr, słońce, deszcz, śnieg, grad. Nawierzchnia również - pełen przekrój: piach (w większości mokry ale wciąż sypki), błoto, kałuże, strumyki, szutry, korzenie, momentami robiło się ślisko z powodu śniegu, który zaczął pokrywać nawet trasę. W zasadzie cała trasa była lekko błotnista a w takich warunkach opony mają zdecydowanie zbyt wysoką przyczepność i jedzie się niezbyt dobrze. W dodatku gdy robi się zimno (a jak padał grad i śnieg to było dość zimno) to kolana "zamarzają" tzn. nie są tak mobilne jak powinny, co też utrudnia pedałowanie. Ubrana co prawda byłam dobrze, dodatkowa warstwa na kolanach, było mi ciepło, ale i tak jakoś stawy inaczej pracują w tej temperaturze. Profil trasy w sumie dość płaski ale mocno interwałowy - ciągła zmiana biegów - podjazd, zjazd, podjazd, zjazd - i tak w kółko. W efekcie nie wyrobiłam się w tych założonych 02:15, ani nawet w 02:20! Mój czas oficjalny to 02:22:56. Więc z czasu nie jestem zadowolona. Ale warunki były naprawdę trudne.

Jestem za to zadowolona z pozycji na mecie w kategorii, bo byłam 4 na 18 startujących pań. Dla porównania - w zeszłym roku byłam 7/18 podczas pierwszych zawodów. Wyprzedziły mnie dwie moje rywalki z poprzedniego sezonu oraz jedna nowa. Strata do najlepszej 13:45.

Pierwsze trzy panie wjechały na metę w bardzo małych odstępach (wszystkie wjechały w ciągu 1:10 min.) więc w zasadzie podobną stratę mam do całej pierwszej trójki. Z tego nie jestem zadowolona bo widać, że do czołówki muszę jeszcze trochę nadrobić. Ale znów - dla porównania: w zeszłym roku miałam stratę do pierwszej około 40 minut, a do trzeciej około 33 minuty. Więc jest postęp wręcz gigantyczny :)
W open byłam 17/45 (w zeszłym roku 34/54).
Niestety, spadłam do 7 sektora :(
Ale za to rating w kategorii doskonały 90,4% :) Gorzej w open ale Gorycka jechała... więc... eee... :)

Niezadowolona jestem bo znów wyrwałam od początku jak głupia, za szybko, źle rozłożyłam siły, poniosły mnie emocje. Zapomniałam kompletnie o kontrolowaniu tętna i w połowie wymiękłam. Ale pierwsze koty za płoty - za 2 tygodnie już będę o tym pamiętać.

No i jeszcze jedna totalna porażka... obtarłam się ostro i chwilowo nie bardzo mogę siedzieć na siodełku ;( Siodło Gianta od pół roku robi się coraz mniej wygodne, nie wiem o co chodzi - wygniotło się, czy co?

#

kadencja 82/113

kategorie bloga

Moje rowery

KTM Strada 2000 24420 km
Scott Scale 740 6502 km
Scott Scale 70 18070 km
b'twin Triban 3 (sprzedany) 2423 km
Scott Scale 80 (skradziony) 507 km
Giant Rincon (sprzedany) 9408 km
Trenażer 51 km
rower z Veturilo 323 km

szukaj

archiwum