Wpisy archiwalne w miesiącu
Grudzień, 2011
Dystans całkowity: | 498.05 km (w terenie 81.00 km; 16.26%) |
Czas w ruchu: | 40:23 |
Średnia prędkość: | 18.17 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 168 (93 %) |
Maks. tętno średnie: | 140 (77 %) |
Liczba aktywności: | 38 |
Średnio na aktywność: | 20.75 km i 1h 03m |
Więcej statystyk |
metoda na rozgrzanie
Piątek, 23 grudnia 2011 Kategoria trening, dojazdy
Km: | 22.27 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:16 | km/h: | 17.58 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 163163 ( 90%) | HRavg | 128( 71%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Szefowa wypuściła nas ciut wcześniej z pracy, fajnie - można było zobaczyć jeszcze kawałek dnia. Zrobiło się jednak jakoś nieprzyjemnie. Mimo tego że było sporo cieplej niż rano (na plusie) to było bardzo zimno. Wysoka wilgotność i wiatr. Jednak p. Jacek mi dzisiaj zafundował trening, podczas którego rozgrzałam się cała, włącznie z twarzą ;) Po pół godzinie dojazdu do Przyczółkowej miałam powtórzenia na wysokiej kadencji 5x 1min x 15sek. Te 15-sekundowe przerwy to w zasadzie żadne przerwy czyli w zasadzie prawie ciurkiem 5 minut zasuwania z kadencją ponad 100. Naprawdę może się zrobić ciepło.
kadencja 81/119
KOW: 4 (304)
kadencja 81/119
KOW: 4 (304)
jechać, czy nie jechać?
Piątek, 23 grudnia 2011 Kategoria dojazdy
Km: | 9.25 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:29 | km/h: | 19.14 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 150150 ( 83%) | HRavg | 132( 73%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Rano miałam, przyznam, pewną rozterkę czy jechać bikiem czy nie.
Ale rozważyłam wszystkie "za" i "przeciw" i doszłam do wniosku, że jednak pojadę, bo:
1) zaplanowany trening mogę zrobić bezpośrednio po pracy, nie muszę w tym celu wracać do chaty i się przebierać ani wyciągać trenażera (na czym by się pewnie skończyło bo wieczorem jak już wrócę do domu to zimowa aura z reguły działa na mnie demotywująco pod względem wyjścia na trening na dwór)
2) wczoraj nie jechałam rowerem :]
3) robiąc trening bezpośrednio po pracy zaoszczędzam czas - nie będę musiała piec szarlotki po nocy
No i to był dobry wybór bo bezwietrzna pogoda, nawet przy ujemnej temperaturze, jest bardzo przyjemna na poranną przejażdżkę i dobrze działa na rozbudzenie.
Ale rozważyłam wszystkie "za" i "przeciw" i doszłam do wniosku, że jednak pojadę, bo:
1) zaplanowany trening mogę zrobić bezpośrednio po pracy, nie muszę w tym celu wracać do chaty i się przebierać ani wyciągać trenażera (na czym by się pewnie skończyło bo wieczorem jak już wrócę do domu to zimowa aura z reguły działa na mnie demotywująco pod względem wyjścia na trening na dwór)
2) wczoraj nie jechałam rowerem :]
3) robiąc trening bezpośrednio po pracy zaoszczędzam czas - nie będę musiała piec szarlotki po nocy
No i to był dobry wybór bo bezwietrzna pogoda, nawet przy ujemnej temperaturze, jest bardzo przyjemna na poranną przejażdżkę i dobrze działa na rozbudzenie.
wieczorna masakra biegowa
Środa, 21 grudnia 2011 Kategoria bieganie, trening
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
No, wydawało mi się, że "skipy" to pikuś jest. Tym bardziej, że niedużo. A tu okazało się, że
- skip C robię nieprawidłowo (kopię się po prostu w poślady piętami zamiast unosić nogę jak bocian i dociągać piętę do pośladka od dołu) - to się okazało już po powrocie do domu
- skip A jest naprawdę ciężki; pierwsze powtórzenie jeszcze jakoś ale przy kolejnych już miałam problem żeby wysoko unosić kolano
Potem rytmy 200metrowe, które mnie po prostu zmasakrowały. Rozbieganie biegłam wzdłuż metra i po planowych około 2 km dobiegłam już tylko do najbliższej stacji metra i podwiozłam się do domu (chociaż stamtąd do domu może z kilometr). Zresztą, zrobiło mi się zimno.
Total około 15km z czego:
ok 6km bieg
5x 50m x 50m skip C
przerwa na siku w oszronionych chaszczach koło LK ;)
5x 50m x 50m skip A
ok 1km bieg w poszukiwaniu ścieżki, którą z Kabackiej można się przedostać w pobliże zajezdni metra
10x 200m x 200m rytmy
ok 3km bieg
HR 151/166
KOW: 7
- skip C robię nieprawidłowo (kopię się po prostu w poślady piętami zamiast unosić nogę jak bocian i dociągać piętę do pośladka od dołu) - to się okazało już po powrocie do domu
- skip A jest naprawdę ciężki; pierwsze powtórzenie jeszcze jakoś ale przy kolejnych już miałam problem żeby wysoko unosić kolano
Potem rytmy 200metrowe, które mnie po prostu zmasakrowały. Rozbieganie biegłam wzdłuż metra i po planowych około 2 km dobiegłam już tylko do najbliższej stacji metra i podwiozłam się do domu (chociaż stamtąd do domu może z kilometr). Zresztą, zrobiło mi się zimno.
Total około 15km z czego:
ok 6km bieg
5x 50m x 50m skip C
przerwa na siku w oszronionych chaszczach koło LK ;)
5x 50m x 50m skip A
ok 1km bieg w poszukiwaniu ścieżki, którą z Kabackiej można się przedostać w pobliże zajezdni metra
10x 200m x 200m rytmy
ok 3km bieg
HR 151/166
KOW: 7
pierwsza jazda po śniegu
Środa, 21 grudnia 2011 Kategoria dojazdy
Km: | 19.21 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:05 | km/h: | 17.73 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 160160 ( 88%) | HRavg | 137( 76%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Przymusowa, dodać należy, jazda po śniegu.
Dzisiaj nie zamierzałam jechać rowerem do pracy ale metro spłatało mi figla i się zepsuło. Po spędzeniu 20 minut w zatłoczonym 136, którym w tym czasie przejechałam ze skrzyżowania Herbsta/Dunikowskiego do Metra Ursynów (jakieś 500m) postanowiłam wyindywidualizować się z rozentuzjazmowanego tłumu.
Doszłam do wniosku, że jadąc do pracy rowerem (nawet biorąc pod uwagę konieczność wrócenia w tym celu do domu) spóźnię się równie dużo, co jadąc komunikacją miejską. Przy tym rower ma tę przewagę, że jedzie się w dużo bardziej humanitarnych warunkach, bez tłoku, torebek wbijających się w bok i łokci szturchających w oko.
A zatem - pierwsza w tym roku jazda po cieniutkiej warstwie śniegu, którego troszkę wczoraj napadało i się (o dziwo) nie rozpuścił.
Dzisiaj nie zamierzałam jechać rowerem do pracy ale metro spłatało mi figla i się zepsuło. Po spędzeniu 20 minut w zatłoczonym 136, którym w tym czasie przejechałam ze skrzyżowania Herbsta/Dunikowskiego do Metra Ursynów (jakieś 500m) postanowiłam wyindywidualizować się z rozentuzjazmowanego tłumu.
Doszłam do wniosku, że jadąc do pracy rowerem (nawet biorąc pod uwagę konieczność wrócenia w tym celu do domu) spóźnię się równie dużo, co jadąc komunikacją miejską. Przy tym rower ma tę przewagę, że jedzie się w dużo bardziej humanitarnych warunkach, bez tłoku, torebek wbijających się w bok i łokci szturchających w oko.
A zatem - pierwsza w tym roku jazda po cieniutkiej warstwie śniegu, którego troszkę wczoraj napadało i się (o dziwo) nie rozpuścił.
dwukrotne przyspieszenie
Wtorek, 20 grudnia 2011 Kategoria dojazdy, trening
Km: | 35.76 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:55 | km/h: | 18.66 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 166166 ( 92%) | HRavg | 127( 70%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Chyba p. Jacek postanowił się za mnie "wziąć" bo rozpisuje mi coraz bardziej wymagające treningi. Dzisiaj jazda w narastającym tempie, 2x20min. Przy drugim razie pogoda się zmieniła. Zaczęło wiać i zaczął sypać drobny śnieżek. Prawdę mówiąc nie było to przyjemne. Termometr w liczniku pokazywał +2,5 stopnia ale w odczuciu był niezły mróz. Wracając do domu musiałam jeszcze zahaczyć o Tesco (bo w mojej okolicy w 6 zwiedzonych przeze mnie sklepach nie można kupić mąki krupczatki!) i to było złe. Bo w Tesco ostygłam. Powrót stamtąd był naprawdę męczarnią. Było mi zimno, palce mi zgrabiały mimo tego, że byłam w Chibach i byłam spięta tym zimnem tak, że aż mnie to zmęczyło. Naprawdę z ulgą wreszcie weszłam do bloku i ucieszyłam się, że Marek przygotował obiad.
kadencja 77/123
KOW: 6 (690)
kadencja 77/123
KOW: 6 (690)
praca
Wtorek, 20 grudnia 2011 Kategoria dojazdy
Km: | 9.31 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:28 | km/h: | 19.95 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 157157 ( 87%) | HRavg | 135( 75%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ciemno... ale od dzisiaj dzień będzie coraz dłuższy. Chłodno ale sucho i chyba bezwietrznie. No to rowerek.
WKK
Niedziela, 18 grudnia 2011 Kategoria trening
Km: | 32.09 | Km teren: | 26.00 | Czas: | 02:07 | km/h: | 15.16 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 158158 ( 87%) | HRavg | 128( 71%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzisiejszy trening był bardzo intensywny w porównaniu do kilku poprzednich. Najpierw rundka wokół lasu - singielek nadal jest jeszcze przejezdny, ot ciutkę wilgotny jedynie. Potem kilka pętli na znanej trasie przy parku linowym.
Harpagani zrobili 5, ja zrobiłam 4 ale za to z intensywnością i zaangażowaniem takim, jakbym zrobiła 6 ;) Nogi mnie trochę bolały po wczorajszym biegu ale miałam wrażenie mocy. Wszystkie podjazdy bez problemów. A nawet Zjazd Złamanego Piszczela Krzyśka za każdym razem pokonany. Zresztą chyba wszyscy dzisiaj z niego zjeżdżali - pierwszy szok po kraksie Krzyśka minął. Aczkolwiek jak przy pierwszym podejściu Olaf się tam dzisiaj wyglebił to pierwsze pytanie Błażeja brzmiało: "Nic sobie nie złamałeś?"
Oczywiście nie zjeżdżam tylko parszywego zjazdu przy barierkach. Jak go kiedyś zjadę to postawię wszystkim browara :)
Frekwencja dopisała, chyba dlatego, że był to ostatni trening w tym roku. Niestety, czeka nas przerwa w treningach zorganizowanych aż do kwietnia.
kadencja 74/117
KOW: 6 (762)
Harpagani zrobili 5, ja zrobiłam 4 ale za to z intensywnością i zaangażowaniem takim, jakbym zrobiła 6 ;) Nogi mnie trochę bolały po wczorajszym biegu ale miałam wrażenie mocy. Wszystkie podjazdy bez problemów. A nawet Zjazd Złamanego Piszczela Krzyśka za każdym razem pokonany. Zresztą chyba wszyscy dzisiaj z niego zjeżdżali - pierwszy szok po kraksie Krzyśka minął. Aczkolwiek jak przy pierwszym podejściu Olaf się tam dzisiaj wyglebił to pierwsze pytanie Błażeja brzmiało: "Nic sobie nie złamałeś?"
Oczywiście nie zjeżdżam tylko parszywego zjazdu przy barierkach. Jak go kiedyś zjadę to postawię wszystkim browara :)
Frekwencja dopisała, chyba dlatego, że był to ostatni trening w tym roku. Niestety, czeka nas przerwa w treningach zorganizowanych aż do kwietnia.
kadencja 74/117
KOW: 6 (762)
Zimowy Bieg Górski Falenica
Sobota, 17 grudnia 2011 Kategoria bieganie, zawody biegowe, ze zdjęciami
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:08 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Przyznam, że trochę się obawiałam tego biegu, bo już na wstępie p. Jacek mnie postraszył, że "bardzo ciężki" jest, potem to samo powiedziała Basia a potem, tuż przed startem, Ela.
Można się zestresować, nie?
Okazało się jednak, że nie było tak strasznie. Co prawda było ciężko i męcząco ale do przebycia ;)
Zaczęłam powolutku ale trochę przesadziłam. Zorientowałam się w pewnym momencie, że biegnę ostatnia więc przyspieszyłam, żeby chociaż kilka osób było jednak za mną.
Już na pierwszym kółku zmógł mnie jeden z podbiegów. Dopóki miał w miarę nieduże nachylenie to truchtałam ale jak w pewnym momencie zrobił się trochę bardziej stromy i piaszczysty to nie dałam rady dalej biec i przeszłam do marszu. Na drugim kółku było coraz gorzej, coraz częściej marsz. Natomiast jakby trochę odżyłam na trzecim kółku i co prawda ogólnie biegłam zdecydowanie wolniej jednak raczej biegłam niż szłam.
Mam problemy z bardziej stromymi podbiegami. Dopóki jest niezbyt wielkie nachylenie to biegnę ale jak się robi stromiej to nie wyrabiam. Zauważyłam podobne zjawisko przy MTB. Długo i niezbyt stromo - mogę jechać i jechać, nawet bardzo długie kawałki. Jak się robi stromiej to szybko odpadam.
Fajnie natomiast mi się zbiegało, oczywiście musiałam uważać żeby sobie nogi nie skręcić w niektórych miejscach ale ogólnie fajnie, lekko, wydłużonym krokiem. Na zbiegach nawet mi się udało wyprzedzać (chociaż ogólnie to pewnie dobiegłam w jakimś "ogonie").
Czas z Garmina 01:08:14 ale wyłączyłam go stojąc już w kolejce do
oddania numeru więc pewnie było ciut poniżej 01:08
Oficjalny czas: 01:07:50
Na początku powolutku
Trochę taka niewyraźna już jestem :)
Skupiam się, skupiam...
Tak biegłam, że aż skóra na twarzy mi się sfałdowała ;) Wyglądam na tym zdjęciu jak własna babcia, jak to Krzychu skomentował ;)
Bieg przełajowy, suma przewyższeń ponoć 255m chociaż Garmin pokazuje tylko 90.
Dystans 9,30, czas 01:08:14
Można się zestresować, nie?
Okazało się jednak, że nie było tak strasznie. Co prawda było ciężko i męcząco ale do przebycia ;)
Zaczęłam powolutku ale trochę przesadziłam. Zorientowałam się w pewnym momencie, że biegnę ostatnia więc przyspieszyłam, żeby chociaż kilka osób było jednak za mną.
Już na pierwszym kółku zmógł mnie jeden z podbiegów. Dopóki miał w miarę nieduże nachylenie to truchtałam ale jak w pewnym momencie zrobił się trochę bardziej stromy i piaszczysty to nie dałam rady dalej biec i przeszłam do marszu. Na drugim kółku było coraz gorzej, coraz częściej marsz. Natomiast jakby trochę odżyłam na trzecim kółku i co prawda ogólnie biegłam zdecydowanie wolniej jednak raczej biegłam niż szłam.
Mam problemy z bardziej stromymi podbiegami. Dopóki jest niezbyt wielkie nachylenie to biegnę ale jak się robi stromiej to nie wyrabiam. Zauważyłam podobne zjawisko przy MTB. Długo i niezbyt stromo - mogę jechać i jechać, nawet bardzo długie kawałki. Jak się robi stromiej to szybko odpadam.
Fajnie natomiast mi się zbiegało, oczywiście musiałam uważać żeby sobie nogi nie skręcić w niektórych miejscach ale ogólnie fajnie, lekko, wydłużonym krokiem. Na zbiegach nawet mi się udało wyprzedzać (chociaż ogólnie to pewnie dobiegłam w jakimś "ogonie").
Czas z Garmina 01:08:14 ale wyłączyłam go stojąc już w kolejce do
oddania numeru więc pewnie było ciut poniżej 01:08
Oficjalny czas: 01:07:50
Na początku powolutku
Trochę taka niewyraźna już jestem :)
Skupiam się, skupiam...
Tak biegłam, że aż skóra na twarzy mi się sfałdowała ;) Wyglądam na tym zdjęciu jak własna babcia, jak to Krzychu skomentował ;)
Bieg przełajowy, suma przewyższeń ponoć 255m chociaż Garmin pokazuje tylko 90.
Dystans 9,30, czas 01:08:14
cośtam :]
Piątek, 16 grudnia 2011 Kategoria dojazdy, trening
Km: | 24.25 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:19 | km/h: | 18.42 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 161161 ( 89%) | HRavg | 133( 73%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Standardzik. Robiąc wpis w poniedziałek już nie pamiętam co dokładnie było w piątek... ;)
kadencja 80/123
KOW: 2 (158)
kadencja 80/123
KOW: 2 (158)
pompujemy
Czwartek, 15 grudnia 2011 Kategoria trening, trening siłowy
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:15 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
12 + 17 + 13 + 13 + 33