Wpisy archiwalne w miesiącu
Listopad, 2010
Dystans całkowity: | 519.70 km (w terenie 69.00 km; 13.28%) |
Czas w ruchu: | 43:24 |
Średnia prędkość: | 15.03 km/h |
Maksymalna prędkość: | 43.20 km/h |
Suma podjazdów: | 6884 m |
Maks. tętno maksymalne: | 176 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 140 (79 %) |
Suma kalorii: | 27373 kcal |
Liczba aktywności: | 30 |
Średnio na aktywność: | 22.60 km i 1h 26m |
Więcej statystyk |
Bieg Niepodległości
Czwartek, 11 listopada 2010 Kategoria trening, zawody biegowe, ze zdjęciami
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:04 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzisiaj miało być 20 km spokojnie na rowerze, ale z uwagi na Bieg Niepodległości zmiana planu (uzgodniona z trenerem), czyli 10 km na piechotę ;)
Rano piękna pogoda, słonko zagląda przez okna a termometr pokazuje ponad 10 stopni. Ubieram się tylko w koszulkę biegową i biorę wiatrówkę do założenia "po".
Jak wychodzimy z metra, niestety słonka już nie ma i jest dość chłodno. Trochę się martwię, że będzie mi zimno podczas biegu, a Marek zakłada kurtkę pod białą koszulkę z numerem.
Szukamy najpierw Jurka, który ma dzisiaj biec pierwszą w życiu "dychę". Niestety, nie widać go. Nie wiemy jakiego koloru ma koszulkę, a nie wziął ze sobą telefonu.
Po chwili rezygnujemy i szukamy Krzycha, który stoi gdzieś w sektorze "45 minut" - mamy dla niego zapomnianego Garmina, przekazanego przez Bożenkę.
Chwilę rozmawiamy po czym udajemy się do swojego sektora ("60 minut").
Lekka rozgrzewka. Ubieram się i rozbieram z kurtki bo nie wiem czy biec w kurtce, czy bez.
Start ze skrzyżowania JPII/Stawki. Na początku ślimacze tempo - trochę idziemy, trochę biegniemy. Rozbieram się z kurtki i biegnę z nią w ręku.
Stawka rozkręca się dopiero na linii startu, tu zaczynamy biec.
Pierwsze 5 km biegnie mi się wspaniale. Podbiegu przy Centralnym prawie nie zauważam. Na chwilę ginie mi gdzieś Marek, który robi zdjęcia "żywej fladze".
Po drugiej stronie ulicy niedługo widać pierwszych rolkarzy. Mijamy też dwóch zawodników na handbike'ach a po jakimś czasie pierwszych biegaczy.
Gdzieś tam Marek też widzi mojego trenera :)
Gdzieś dalej, w coraz bardziej gęstniejącym tłumie miga nam Krzychu. Kibicujemy mu i machamy.
Zawrotka na Rakowieckiej.
Po 6 km dopada mnie kryzys, muszę dość mocno zwolnić, ale już są widoki na życiówkę. Oby utrzymać tempo.
Siły odzyskuję, gdy widzę zawodnika na wózku inwalidzkim, biegnącego poprzez odpychanie się od ziemi zdeformowanymi nogami. Ludzie na kładce przy BN'ie klaszczą i krzyczą. Respect.
Ale co, on może tak, a ja wymiękam? Niedoczekanie.
W okolicach skrzyżowania z Trasą Łazienkowską Marek znajduje gdzieś wzrokiem Jurka, doganiamy go. Przez chwilę rozmawiamy, ale Jurek nie bardzo ma ochotę gadać. Jest zmęczony. Zostawiamy go i biegniemy dalej własnym tempem.
Po drugiej stronie widać już tylko niedobitki idące lub biegnące spacerowym tempem oraz "twardzieli": dość wiekowego jegomościa, zawodnika o kulach... Wszyscy im kibicują, biją brawo.
Na ostatnim kilometrze staram się przyspieszyć. Nie ma oczywiście mowy o sprincie na finiszu, ale i tak ostatni kilometr jest sporo szybszy, niż poprzednie.
Dobiegam w 1:03:26 (netto) - znowu życiówka. Chyba wystarczy życiówek na ten rok ;)
Odbieram medal, próbuje się dopchnąć do stoiska z wodą, strasznie chce mi się pić. Uff...
A kurtka w czasie biegu była zupełnie niepotrzebna.
Dzwonimy do Krzycha, który już dawno dobiegł. Przez jakiś czas czekamy razem na Jurka, ale nie możemy go wypatrzeć. Ponieważ robi się nam już zimno, postanawiamy się ewakuować...
kat: E2
HR 164/178
KOW: 7
obciążenie: 420
Rano piękna pogoda, słonko zagląda przez okna a termometr pokazuje ponad 10 stopni. Ubieram się tylko w koszulkę biegową i biorę wiatrówkę do założenia "po".
Jak wychodzimy z metra, niestety słonka już nie ma i jest dość chłodno. Trochę się martwię, że będzie mi zimno podczas biegu, a Marek zakłada kurtkę pod białą koszulkę z numerem.
Szukamy najpierw Jurka, który ma dzisiaj biec pierwszą w życiu "dychę". Niestety, nie widać go. Nie wiemy jakiego koloru ma koszulkę, a nie wziął ze sobą telefonu.
Po chwili rezygnujemy i szukamy Krzycha, który stoi gdzieś w sektorze "45 minut" - mamy dla niego zapomnianego Garmina, przekazanego przez Bożenkę.
Chwilę rozmawiamy po czym udajemy się do swojego sektora ("60 minut").
Lekka rozgrzewka. Ubieram się i rozbieram z kurtki bo nie wiem czy biec w kurtce, czy bez.
Start ze skrzyżowania JPII/Stawki. Na początku ślimacze tempo - trochę idziemy, trochę biegniemy. Rozbieram się z kurtki i biegnę z nią w ręku.
Stawka rozkręca się dopiero na linii startu, tu zaczynamy biec.
Pierwsze 5 km biegnie mi się wspaniale. Podbiegu przy Centralnym prawie nie zauważam. Na chwilę ginie mi gdzieś Marek, który robi zdjęcia "żywej fladze".
Po drugiej stronie ulicy niedługo widać pierwszych rolkarzy. Mijamy też dwóch zawodników na handbike'ach a po jakimś czasie pierwszych biegaczy.
Gdzieś tam Marek też widzi mojego trenera :)
Gdzieś dalej, w coraz bardziej gęstniejącym tłumie miga nam Krzychu. Kibicujemy mu i machamy.
Zawrotka na Rakowieckiej.
Po 6 km dopada mnie kryzys, muszę dość mocno zwolnić, ale już są widoki na życiówkę. Oby utrzymać tempo.
Siły odzyskuję, gdy widzę zawodnika na wózku inwalidzkim, biegnącego poprzez odpychanie się od ziemi zdeformowanymi nogami. Ludzie na kładce przy BN'ie klaszczą i krzyczą. Respect.
Ale co, on może tak, a ja wymiękam? Niedoczekanie.
W okolicach skrzyżowania z Trasą Łazienkowską Marek znajduje gdzieś wzrokiem Jurka, doganiamy go. Przez chwilę rozmawiamy, ale Jurek nie bardzo ma ochotę gadać. Jest zmęczony. Zostawiamy go i biegniemy dalej własnym tempem.
Po drugiej stronie widać już tylko niedobitki idące lub biegnące spacerowym tempem oraz "twardzieli": dość wiekowego jegomościa, zawodnika o kulach... Wszyscy im kibicują, biją brawo.
Na ostatnim kilometrze staram się przyspieszyć. Nie ma oczywiście mowy o sprincie na finiszu, ale i tak ostatni kilometr jest sporo szybszy, niż poprzednie.
Dobiegam w 1:03:26 (netto) - znowu życiówka. Chyba wystarczy życiówek na ten rok ;)
Odbieram medal, próbuje się dopchnąć do stoiska z wodą, strasznie chce mi się pić. Uff...
A kurtka w czasie biegu była zupełnie niepotrzebna.
Dzwonimy do Krzycha, który już dawno dobiegł. Przez jakiś czas czekamy razem na Jurka, ale nie możemy go wypatrzeć. Ponieważ robi się nam już zimno, postanawiamy się ewakuować...
kat: E2
HR 164/178
KOW: 7
obciążenie: 420
wieczorny trening
Środa, 10 listopada 2010 Kategoria trening
Km: | 38.60 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:07 | km/h: | 18.24 |
Pr. maks.: | 31.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 146146 ( 82%) | HRavg | 116( 65%) |
Kalorie: | 1362kcal | Podjazdy: | 93m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Oprócz tego, że sama spróbowałam rozpisać sobie plan treningowy, to zdecydowałam się jednak oddać w ręce profesjonalisty :)
Skonfrontowałam swój plan (dość koślawy) z planem na najbliższe dwa tygodnie, który dzisiaj dostałam od trenera :D i wyszło, że wcale mój plan nie był taki beznadziejny, jak mi się wydawało :) Przynajmniej te najbliższe dwa tygodnie :)
Ilość godzin mniej więcej ta sama, rodzaj ćwiczeń podobny. Natomiast plan jest bardzo szczegółowo rozpisany na każdy dzień (w przeciwieństwie do mojego).
Miałam dzisiaj odpoczywać, ale według otrzymanego planu mam trening :)
No to niech tak będzie...
Dość ciepło, bezwietrznie, bardzo przyjemna pogoda.
Dopiero na rozjeździe zrobiło mi się zimno więc minimalnie skróciłam go z planowanych 40 km
15 km rozgrzewka;
2x 5km w strefie 2 + 2km w strefie 1
rozjazd
kat: E1/E2
kadencja 79/104
KOW: 3
obciążenie: 381
Skonfrontowałam swój plan (dość koślawy) z planem na najbliższe dwa tygodnie, który dzisiaj dostałam od trenera :D i wyszło, że wcale mój plan nie był taki beznadziejny, jak mi się wydawało :) Przynajmniej te najbliższe dwa tygodnie :)
Ilość godzin mniej więcej ta sama, rodzaj ćwiczeń podobny. Natomiast plan jest bardzo szczegółowo rozpisany na każdy dzień (w przeciwieństwie do mojego).
Miałam dzisiaj odpoczywać, ale według otrzymanego planu mam trening :)
No to niech tak będzie...
Dość ciepło, bezwietrznie, bardzo przyjemna pogoda.
Dopiero na rozjeździe zrobiło mi się zimno więc minimalnie skróciłam go z planowanych 40 km
15 km rozgrzewka;
2x 5km w strefie 2 + 2km w strefie 1
rozjazd
kat: E1/E2
kadencja 79/104
KOW: 3
obciążenie: 381
pada? nie pada :)
Wtorek, 9 listopada 2010 Kategoria bieganie, dojazdy, trening, trening siłowy
Km: | 18.96 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:14 | km/h: | 15.37 |
Pr. maks.: | 36.80 | Temperatura: | °C | HRmax: | 151151 ( 85%) | HRavg | 120( 68%) |
Kalorie: | 1344kcal | Podjazdy: | 300m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wczorajszy Fervex wieczorny podziałał i dzisiaj czułam się całkiem dobrze. Przed wyjściem z domu upewniłam się tylko, że nie pada :)
Po 10 minutach jazdy zaczęło kropić. O nie...! Na szczęście tylko pogroziło :) Potem, w ciągu dnia było piękne słoneczko, szkoda, że zanim wyszłam z pracy, zrobiło się już ciemnawo... :(
Po południu lekki chłodek, więc trochę szybciej wracałam do domu, niż jechałam do pracy. Zajrzałam po drodze do Bikemana i do Plusa. Dowiedziałam się, że mam uszkodzony gwint od dolnej śrubki w goleni amora :( Na szczęście nie przeszkadza to w jeździe, ale trzeba będzie powoli rozejrzeć się za nowym amorkiem albo dać do serwisu... A poza tym odebrałam koło do trenażera.
kat: E1/E2
kadencja 77/119
KOW: 2
obciążenie: 148
Po powrocie bieganie:
5,15 km // 33:13
HR 166/173
KOW: 5
obciążenie: 165
I trochę ćwiczeń:
przysiad z obciążeniem 2x20
sprężyna (ściąganie do klatki piersiowej) 2x20 na każdą rękę
step z obciążeniem 2x20 na każdą nogę
pompki 1x15 + 1x10
wspięcia na palcach bez obciążenia 2x20
wiosłowanie na stojąco 2x20
brzuszki ze skrętem 2x22
KOW 4
obciążenie: 200
suma obciążeń 513
Po 10 minutach jazdy zaczęło kropić. O nie...! Na szczęście tylko pogroziło :) Potem, w ciągu dnia było piękne słoneczko, szkoda, że zanim wyszłam z pracy, zrobiło się już ciemnawo... :(
Po południu lekki chłodek, więc trochę szybciej wracałam do domu, niż jechałam do pracy. Zajrzałam po drodze do Bikemana i do Plusa. Dowiedziałam się, że mam uszkodzony gwint od dolnej śrubki w goleni amora :( Na szczęście nie przeszkadza to w jeździe, ale trzeba będzie powoli rozejrzeć się za nowym amorkiem albo dać do serwisu... A poza tym odebrałam koło do trenażera.
kat: E1/E2
kadencja 77/119
KOW: 2
obciążenie: 148
Po powrocie bieganie:
5,15 km // 33:13
HR 166/173
KOW: 5
obciążenie: 165
I trochę ćwiczeń:
przysiad z obciążeniem 2x20
sprężyna (ściąganie do klatki piersiowej) 2x20 na każdą rękę
step z obciążeniem 2x20 na każdą nogę
pompki 1x15 + 1x10
wspięcia na palcach bez obciążenia 2x20
wiosłowanie na stojąco 2x20
brzuszki ze skrętem 2x22
KOW 4
obciążenie: 200
suma obciążeń 513
to się wybrałam... ;)
Poniedziałek, 8 listopada 2010 Kategoria dojazdy, trening
Km: | 19.13 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:30 | km/h: | 12.75 |
Pr. maks.: | 29.50 | Temperatura: | °C | HRmax: | 145145 ( 82%) | HRavg | 114( 64%) |
Kalorie: | 1456kcal | Podjazdy: | 334m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
To się wybrałam... Chyba musiałam rano spać jak wyglądałam przez okno, bo wydawało mi się, że nie pada :)
Wyszłam pod blok... No... pada... ale przecież się nie wrócę. Powrót: winda, odkluczenie drzwi, odstawienie roweru, przebranie się, zakluczenie drzwi, winda... 20 minut w plecy... Odpada. Co, ja nie pojadę? ]:-)
Oprócz tego, że zmokłam to też zmarzłam.
W pracy kaloryfer na maksa i suszymy się ;) Wszystko miałam mokre, nawet gacie. Niestety, gaci nie mogłam suszyć, bo to jedyna część garderoby, której nie miałam na przebranie. Więc trochę było mi mokro w tyłek przez jakiś czas :D
W połowie dnia zaczęło mnie boleć gardło :( Wieczorem zaczęłam kaszleć i kichać. No nic, Fervex na noc i zobaczymy, co będzie jutro...
kat: E1
kadencja 74/107
KOW: 1
obciążenie: 90
Wyszłam pod blok... No... pada... ale przecież się nie wrócę. Powrót: winda, odkluczenie drzwi, odstawienie roweru, przebranie się, zakluczenie drzwi, winda... 20 minut w plecy... Odpada. Co, ja nie pojadę? ]:-)
Oprócz tego, że zmokłam to też zmarzłam.
W pracy kaloryfer na maksa i suszymy się ;) Wszystko miałam mokre, nawet gacie. Niestety, gaci nie mogłam suszyć, bo to jedyna część garderoby, której nie miałam na przebranie. Więc trochę było mi mokro w tyłek przez jakiś czas :D
W połowie dnia zaczęło mnie boleć gardło :( Wieczorem zaczęłam kaszleć i kichać. No nic, Fervex na noc i zobaczymy, co będzie jutro...
kat: E1
kadencja 74/107
KOW: 1
obciążenie: 90
trening WKK w Kabatach
Niedziela, 7 listopada 2010 Kategoria trening
Km: | 31.27 | Km teren: | 23.00 | Czas: | 02:48 | km/h: | 11.17 |
Pr. maks.: | 38.20 | Temperatura: | °C | HRmax: | 176176 (100%) | HRavg | 136( 77%) |
Kalorie: | 2032kcal | Podjazdy: | 522m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pierwszy trening w Kabatach organizowany przez Warszawski Klub Kolarski.
Pogoda dość łaskawa. W lesie mokro ale na szczęście nie padało.
Trochę obawiałam się, że będą to głupie wyścigi za prowadzącym, ale okazało się, że trening był całkiem przemyślany i ukierunkowany na różne umiejętności.
Na początek rozjazd, większe, w miarę spokojne kółko po dość płaskim terenie. Potem trening wsiadania i zsiadania w biegu na grillowej polance (zsiadanie jakoś mi idzie, za to wsiadanie w ogóle).
Później kilka rundek zawierających trochę mniej i bardziej wymagających zjazdów i kilka singletrackowych podjazdów. Tylko jeden z trzech zjazdów zjechałam bezproblemowo, pozostałe dwa, trochę trudniejsze, niestety - musiałam sprowadzić rower. Podjazdy nieco lepiej, choć przy drugiej rundzie byłam już na tyle zmęczona, że miałam problem z kontrolą tylnego koła i uślizgiwało mi się na korzeniach. Mało nie zaliczyłam upadku do rowu ;) Zresztą mam trochę zjedzony bieżnik, co pewnie też nie pozostało bez wpływu.
Powrót z Krzychem i Krzyśkiem, okrężną drogą po błotnistych singletrackach. Po drodze płukanie rowera na myjni, bo Marek by mnie nie wpuścił do domu... ;)
kat: S5
kadencja 69/121
KOW: 6
obciążenie: 1008
Edit: Niniejszym przekroczyłam docelowe 4000 km w tym roku :) Oby jak najdłużej dało się jeździć, może dobiję do 4500? :D
Pogoda dość łaskawa. W lesie mokro ale na szczęście nie padało.
Trochę obawiałam się, że będą to głupie wyścigi za prowadzącym, ale okazało się, że trening był całkiem przemyślany i ukierunkowany na różne umiejętności.
Na początek rozjazd, większe, w miarę spokojne kółko po dość płaskim terenie. Potem trening wsiadania i zsiadania w biegu na grillowej polance (zsiadanie jakoś mi idzie, za to wsiadanie w ogóle).
Później kilka rundek zawierających trochę mniej i bardziej wymagających zjazdów i kilka singletrackowych podjazdów. Tylko jeden z trzech zjazdów zjechałam bezproblemowo, pozostałe dwa, trochę trudniejsze, niestety - musiałam sprowadzić rower. Podjazdy nieco lepiej, choć przy drugiej rundzie byłam już na tyle zmęczona, że miałam problem z kontrolą tylnego koła i uślizgiwało mi się na korzeniach. Mało nie zaliczyłam upadku do rowu ;) Zresztą mam trochę zjedzony bieżnik, co pewnie też nie pozostało bez wpływu.
Powrót z Krzychem i Krzyśkiem, okrężną drogą po błotnistych singletrackach. Po drodze płukanie rowera na myjni, bo Marek by mnie nie wpuścił do domu... ;)
kat: S5
kadencja 69/121
KOW: 6
obciążenie: 1008
Edit: Niniejszym przekroczyłam docelowe 4000 km w tym roku :) Oby jak najdłużej dało się jeździć, może dobiję do 4500? :D
regeneracyjnie
Sobota, 6 listopada 2010 Kategoria trenażer
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:15 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 93 93 ( 52%) | HRavg | 76( 43%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Trenażer | Aktywność: Jazda na rowerze |
15 minut regeneracyjnie, po wczoraj.
Przy okazji sprawdziłam doświadczalnie jak mocno ściera się opona. Po 15 minutach naprawdę wolnej jazdy wokół rolki było pełno białego pyłu. Nic to, mam nadzieję, że w poniedziałek będzie już koło do trenażera ze slickiem.
Przy okazji sprawdziłam doświadczalnie jak mocno ściera się opona. Po 15 minutach naprawdę wolnej jazdy wokół rolki było pełno białego pyłu. Nic to, mam nadzieję, że w poniedziałek będzie już koło do trenażera ze slickiem.
i po deszczu
Piątek, 5 listopada 2010 Kategoria bieganie, dojazdy, trening, trening siłowy
Km: | 21.52 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:17 | km/h: | 16.77 |
Pr. maks.: | 40.60 | Temperatura: | °C | HRmax: | 169169 ( 96%) | HRavg | 129( 73%) |
Kalorie: | 1388kcal | Podjazdy: | 522m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Coraz cieplej. Czyżby wiosna nadchodziła? :) Dzisiaj rano była lekka mżawka, ale taka nieinwazyjna. Lubię taką mżawkę bo zupełnie nie przeszkadza jechać a jakoś od razu ruch pieszo-rowerowy mniejszy... :) W drodze do pracy miałam wplecywind i trudno mi było trzymać 2 strefę tętna :) Za to przy powrocie się wyrównało.
kat: E2
kadencja 84/125
KOW: 2
obciążenie: 154
Po powrocie ćwiczenia siłowe:
przysiad z obciążeniem 2x20
sprężyna (ściąganie do klatki piersiowej) 2x20 na każdą rękę
step z obciążeniem 2x20 na każdą nogę
pompki 1x15 + 1x10
wspięcia na palcach bez obciążenia 2x20 (ależ to masakryczne ćwiczenie!)
wiosłowanie na stojąco 2x20
brzuszki ze skrętem 2x20
KOW 4
obciążenie: 200
Potem jeszcze bieganie:
5 km // 33:40
HR 160/173
KOW: 5
obciążenie: 165
suma obciążeń 519
kat: E2
kadencja 84/125
KOW: 2
obciążenie: 154
Po powrocie ćwiczenia siłowe:
przysiad z obciążeniem 2x20
sprężyna (ściąganie do klatki piersiowej) 2x20 na każdą rękę
step z obciążeniem 2x20 na każdą nogę
pompki 1x15 + 1x10
wspięcia na palcach bez obciążenia 2x20 (ależ to masakryczne ćwiczenie!)
wiosłowanie na stojąco 2x20
brzuszki ze skrętem 2x20
KOW 4
obciążenie: 200
Potem jeszcze bieganie:
5 km // 33:40
HR 160/173
KOW: 5
obciążenie: 165
suma obciążeń 519
darmowe mycie roweru; brudzenie do stanu wyjściowego gratis
Czwartek, 4 listopada 2010 Kategoria trening, dojazdy
Km: | 20.67 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:24 | km/h: | 14.76 |
Pr. maks.: | 42.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 158158 ( 89%) | HRavg | 112( 63%) |
Kalorie: | 1141kcal | Podjazdy: | 300m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Rano było całkiem przyjemnie, ciepło, sucho, lekki wietrzyk. Zdziwiłam się, kiedy Marek spytał mnie w ciągu dnia, czy bardzo zmokłam.
Zmokłam za to po południu. Na początku była to leciutka, w niczym nie przeszkadzająca mżawka. Oczywiście nie założyłam ocieplaczy na buty, bo ciepło jest przecież. Dopóki deszcz się nie rozpadał na dobre, było mi ciepło w nogi. Potem jedna spora kałuża postanowiła sprawdzić, co mam w prawym bucie. Po chwili, w lewym bucie zadomowiła się druga spora kałuża :) No cóż... ale za to widziałam prawdziwe Ferrari na Żurawiej :D
Dzisiaj bez problemu jechało mi się w zadanym tętnie. Kwestia wprawy...
Noga po wczorajszym teście mnie nie boli, hura mogę znowu biegać! :D
kat: E1
kadencja 79/105
KOW: 1
obciążenie: 84
Zmokłam za to po południu. Na początku była to leciutka, w niczym nie przeszkadzająca mżawka. Oczywiście nie założyłam ocieplaczy na buty, bo ciepło jest przecież. Dopóki deszcz się nie rozpadał na dobre, było mi ciepło w nogi. Potem jedna spora kałuża postanowiła sprawdzić, co mam w prawym bucie. Po chwili, w lewym bucie zadomowiła się druga spora kałuża :) No cóż... ale za to widziałam prawdziwe Ferrari na Żurawiej :D
Dzisiaj bez problemu jechało mi się w zadanym tętnie. Kwestia wprawy...
Noga po wczorajszym teście mnie nie boli, hura mogę znowu biegać! :D
kat: E1
kadencja 79/105
KOW: 1
obciążenie: 84
jeszcze ciepło
Środa, 3 listopada 2010 Kategoria trening siłowy, bieganie, dojazdy, trening
Km: | 20.38 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:10 | km/h: | 17.47 |
Pr. maks.: | 43.20 | Temperatura: | °C | HRmax: | 170170 ( 97%) | HRavg | 133( 76%) |
Kalorie: | 1247kcal | Podjazdy: | 680m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Znów próba utrzymania się w konkretnej strefie tętna :) Dzisiaj poszło lepiej, a to z powodu założonego innego typu treningu, a mianowicie wytrzymałościówki. Mój standardowy sposób jeżdżenia jest zbliżony do tego właśnie rodzaju treningu (choć średnie tętno zwykle mam nieco wyższe). Zdarzyło mi się parę razy przekroczyć tę strefę zarówno w górę, jak i w dół, to ogólny bilans wyszedł dużo lepiej niż wczorajszy.
Dzisiaj równie cieplutko jak wczoraj. Nawet pozbyłam się ocieplaczy na buty.
Wracając skoczyłam do jednego z moich ulubionych sklepów ;) i zamówiłam koło do trenażera. Trudno. Nie będę się p... z oponą za każdym razem jak chcę pojeździć w domu...
kat: E2
kadencja 86/118
KOW: 2
obciążenie: 140
Po powrocie trochę ćwiczeń siłowych:
przysiad z obciążeniem 2x20
sprężyna (ściąganie do klatki piersiowej) 2x15 na każdą rękę
step z obciążeniem 2x20 na każdą nogę
pompki 1x10 + 1x5 (więcej nie dałam rady)
wspięcia na palcach bez obciążenia 2x20
wiosłowanie na stojąco 2x20
brzuszki ze skrętem 2x20 (o rety ale będę miała po tym zakwas)
KOW 4
obciążenie: 240
Dzisiaj jeszcze mała przebieżka - test nogi. Miało być małe kółeczko wokół bloku, ale biegło mi się tak dobrze, że postanowiłam zrobić chociaż "piąteczkę"
5,08 km // 31:16
HR 165/176
KOW: 4
obciążenie: 120
suma obciążeń 500
Dzisiaj równie cieplutko jak wczoraj. Nawet pozbyłam się ocieplaczy na buty.
Wracając skoczyłam do jednego z moich ulubionych sklepów ;) i zamówiłam koło do trenażera. Trudno. Nie będę się p... z oponą za każdym razem jak chcę pojeździć w domu...
kat: E2
kadencja 86/118
KOW: 2
obciążenie: 140
Po powrocie trochę ćwiczeń siłowych:
przysiad z obciążeniem 2x20
sprężyna (ściąganie do klatki piersiowej) 2x15 na każdą rękę
step z obciążeniem 2x20 na każdą nogę
pompki 1x10 + 1x5 (więcej nie dałam rady)
wspięcia na palcach bez obciążenia 2x20
wiosłowanie na stojąco 2x20
brzuszki ze skrętem 2x20 (o rety ale będę miała po tym zakwas)
KOW 4
obciążenie: 240
Dzisiaj jeszcze mała przebieżka - test nogi. Miało być małe kółeczko wokół bloku, ale biegło mi się tak dobrze, że postanowiłam zrobić chociaż "piąteczkę"
5,08 km // 31:16
HR 165/176
KOW: 4
obciążenie: 120
suma obciążeń 500
inauguracja planu treningowego
Wtorek, 2 listopada 2010 Kategoria trening, dojazdy
Km: | 18.57 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:17 | km/h: | 14.47 |
Pr. maks.: | 25.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 153153 ( 87%) | HRavg | 122( 70%) |
Kalorie: | 1277kcal | Podjazdy: | 300m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Huraaaa rower! Po póltoratygodniowej przerwie znowu rower :) Chciałam pojeździć szybko ale...
To może zabrzmi dziwnie, ale na pierwszy dzień planu treningowego zaplanowałam... relaks :)
A to z powodu weekendowego pobytu w Tatrach i lekkiego "złażenia".
Wg Friela aktywna regeneracja to jazda w 1 strefie tętna. No masakra, nie umiem tak spokojnie jechać! :)
Rano nie udało mi się utrzymać 1 strefy, dopiero pod koniec wyczaiłam, jak powinnam jechać, żeby było dobrze. Powrót z pracy już lepiej, średnie tętno z dnia spadło dobrze poniżej górnej granicy 1 strefy.
Okazało się, że spokojna jazda też może sprawiać frajdę ;)
Wieczorem próba założenia opony trenażerowej. Nie udana. Jest tak sztywna, że ni diabła nie chce wskoczyć na obręcz. Po godzinie mąk poddałam się. Idę googlać, jak to zrobić...
kat: E1
kadencja 79/106
KOW: 1
obciążenie: 77
To może zabrzmi dziwnie, ale na pierwszy dzień planu treningowego zaplanowałam... relaks :)
A to z powodu weekendowego pobytu w Tatrach i lekkiego "złażenia".
Wg Friela aktywna regeneracja to jazda w 1 strefie tętna. No masakra, nie umiem tak spokojnie jechać! :)
Rano nie udało mi się utrzymać 1 strefy, dopiero pod koniec wyczaiłam, jak powinnam jechać, żeby było dobrze. Powrót z pracy już lepiej, średnie tętno z dnia spadło dobrze poniżej górnej granicy 1 strefy.
Okazało się, że spokojna jazda też może sprawiać frajdę ;)
Wieczorem próba założenia opony trenażerowej. Nie udana. Jest tak sztywna, że ni diabła nie chce wskoczyć na obręcz. Po godzinie mąk poddałam się. Idę googlać, jak to zrobić...
kat: E1
kadencja 79/106
KOW: 1
obciążenie: 77