kanteleblog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(19)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kantele.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

wycieczki i inne spontany

Dystans całkowity:9732.82 km (w terenie 896.47 km; 9.21%)
Czas w ruchu:559:53
Średnia prędkość:18.34 km/h
Maksymalna prędkość:62.35 km/h
Suma podjazdów:7812 m
Maks. tętno maksymalne:179 (96 %)
Maks. tętno średnie:157 (84 %)
Suma kalorii:29597 kcal
Liczba aktywności:349
Średnio na aktywność:30.23 km i 1h 36m
Więcej statystyk

Czy to już wiosna?

Sobota, 30 stycznia 2016 Kategoria trening, wycieczki i inne spontany, ze zdjęciami
Km: 48.34 Km teren: 0.00 Czas: 02:21 km/h: 20.57
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: KTM Strada 2000 Aktywność: Jazda na rowerze
Przedwczoraj zaliczyłam glebę na lodzie w lesie. Wczoraj też zaliczyłam glebę, o wiele bardziej bolesną, na asfalcie. Wydawało mi się, że jest tylko wilgotno na zakręcie. Nie było. Rower uciekł mi spod tyłka jakby dostał poprzecznych kółek, nie zdążyłam nawet powiedzieć "o". Dawno tak boleśnie się nie walnęłam + jeszcze zaliczyłam lekki szlifek.
Całą pozostałą cześć dnia chłodziłam kolano ale i tak obawiałam się, czy będę mogła dziś ruszać nogą. Na szczęście chłodzenie pomogło, dziś mogłam ruszać nogą choć jakiekolwiek dotknięcie jest bolesne. Choć przesuwanie się napiętego na kolanie materiału spodni było męką, poszłam jednak dziś na rower. No bo jak tu nie pójść, kiedy full lampa i 6 stopni na termometrze?
Ptaki śpiewają, słonko przygrzewa, gdyby nie wmordewind - byłoby idealnie ;)
Chyba przez ostatnie lenistwo odzwyczaiłam się od takich dystansów, dzisiejsza jazda + silny wiatr mocno mnie zmęczyły.




Zabaw Virb'em ciąg dalszy

Niedziela, 27 grudnia 2015 Kategoria ze zdjęciami, trening, wycieczki i inne spontany
Km: 43.06 Km teren: 0.00 Czas: 01:53 km/h: 22.86
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: KTM Strada 2000 Aktywność: Jazda na rowerze
W zasadzie to aura wczoraj i dziś nie sprzyjała robieniu zdjęć. Buro, ponuro, wilgotno. Dobrze, że nie pada chociaż ;)
Dziś zdjęć zrobiłam zdecydowanie mniej i spośród nich wyrzuciłam zdecydowanie więcej ;)



Wreszcie wiem, skąd wzięło się nazwisko mojego Małżonka ;)


Znów dziś wcześniej obczajoną trasą z segmentami Stravy i znów z odbiegnięciem od założonego planu ;)
Z Siedlec do Zbuczyna, stamtąd na Choję. Po drodze zaliczyłam miejscowość rodową ;) Wyjechałam tamtędy na trasę do Siedlec ale nie chciałam za bardzo nią jechać więc znów zakręciłam w stronę Pruszyna ale niedaleko bo stamtąd wróciłam znów do tej trasy i dalej już znanym kawałkiem przez Stok Lacki do Siedlec.

Pierwsze zabawy Virb'em na nowej trasie

Sobota, 26 grudnia 2015 Kategoria ze zdjęciami, trening, wycieczki i inne spontany
Km: 33.25 Km teren: 0.00 Czas: 01:40 km/h: 19.95
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: KTM Strada 2000 Aktywność: Jazda na rowerze
Dostałam pod choinkę kamerę Garmin Virb :) W Wigilię nie było zbytnio okazji się nią pobawić, w pierwszy dzień Świąt była objazdówka po rodzinach więc dopiero mogłam się pobawić wieczorem - kręciłam i fociłam głównie w domu u Teściów ;)
Dziś wreszcie mogłam wypróbować kamerę w terenie. Niestety, w zestawie nie było uchwytu na kierownicę ani na kask rowerowy. Jest tylko uchwyt do przyklejenia na płaskie/względnie płąskie powierzchnie (np. kask narciarski) więc kręciłam i fociłam z ręki.
Po przebraniu i drobną zabawą Picasą, ostało się kilka fotek :)

Moje pierwsze prawdziwe "selfi" - dwa światy.


Sprawdziłam sobie wcześniej, gdzie w okolicy ludzie jeżdżą (czytaj: sprawdziłam, gdzie są segmenty na Stravie) i wybrałam wariant przez Stok Lacki - Pruszyn i Błogoszcz. Z Błogoszczy miałam odbić do Siedlec ale tak mi się przyjemnie jeździło, że pojechałam dalej i zrobiłam jeszcze małą zahaczkę o Topórek ;) Zamknęłam pętle w Stoku Lackim. Zepsułam tym samym możliwość zdobycia QOM na całej pętli Pruszyn ;) Ale trasa była za krótka ;P











Jupi, zjechałam!

Środa, 2 grudnia 2015 Kategoria trening, wycieczki i inne spontany, ze zdjęciami
Km: 18.42 Km teren: 0.00 Czas: 02:00 km/h: 9.21
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Scott Scale 740 Aktywność: Jazda na rowerze
Tak się złożyło, że miałam dziś wychodne. Wychodne od męża, wychodne od Zająca i dzień pracy w domu ;)
Chciałam się wybrać GDZIEŚ. Chciałam, żeby ktoś mi pokazał pętle na WAT albo może Szczebel w Kampinosie ale nie znalazłam chętnych. W sumie nie dziwota, normalni ludzie pracują ;)



Na szczęście na Czarka przed pracą można liczyć. Co prawda czasu nie było żeby jechać "GDZIEŚ" bo dla Czarka jest to krótki czas ukradziony spomiędzy słodkiego snu i rozpoczęcia dnia pracy ;) więc "tylko" Kabaty. Ale ten dzisiejszy wypad do Kabat był jednym z przyjemniejszych, jakie mnie spotkały.
Aura była dość łaskawa, chłodno co prawda (3 stopnie) ale przynajmniej bez deszczu. A w lesie też i wiatr nie był mocno odczuwalny.



Pokręciliśmy się z Czarkiem po fragmencie singla na skarpie nad ul. Gąsek i przypadkiem zahaczyliśmy o zjazd, który do tej pory uznawałam za niezjeżdżalny. Oczywiście dla mnie nie zjeżdżalny, bo widziałam innych, którzy radzili sobie na tym zjeździe doskonale. Mnie natomiast tutaj paraliżował zawsze zestaw: wystające korzenie, wyjeźdżona rynna i ostry zakręt ze stromizną tuż przed drzewem. Robiłam wcześniej kilka podejść ale zawsze zatrzymywałam się przed pierwszą trudnością - sekcją korzeni.



Czarek sobie tam zjechał, ja zjechałam łatwiejszym zjazdem w pobliżu ale Czarek postawił sobie za zadanie, że zjadę ten zjazd i ja ;) Najpierw dokładnie sobie ten zjazd obejrzeliśmy i omówiliśmy kilka kwestii: możliwe tory jazdy, kiedy hamować (i dlaczego nie na drzewie), co się może zdarzyć jeśli... oraz czego się w tym zjeździe boję.



Potem Czarek pokazał mi, jak się to zjeżdża. Hm, to było tak szybkie, że trudno było się dokładnie przyjrzeć ;) Ale postanowiłam, że spróbuję. Pierwsza próba znów zakończyła się zatrzymaniem przed korzeniami. Przy drugiej i trzeciej spróbowałam pojechać po wewnętrznej ale jeden raz zahamowałam na cienkim drzewku wewnątrz zakrętu a drugi raz zatrzymałam się na drzewie ("a mówiłem, żeby nie hamować na drzewie!").



Po ponownych oględzinach newralgicznego miejsca zjechałam nieco innym torem jazdy i... udało się! Gdy znalazłam się na dole, tętno chyba miałam większe niż na podjeździe ;) Poprawiłam jeszcze trzy razy, za każdym razem starając się wcisnąć heble nieco później przed zakrętem. Mój strach gdzieś przepadł i za każdym razem już udało mi się bez problemu zjechać na sam dół, za każdym razem nieco płynniej.



Oczywiście, daleko mi do skilla Czarka ale zawsze jakiś postęp ;)



A tak wygląda cały przejazd.
Filmik

Czarek za to fachowo na zjeździe (innym) wygląda tak:




Jak patrzę, jak On jeździ, to czuję się jak wypierdek mamuta. Serio.

s2 Siedlce

Niedziela, 15 listopada 2015 Kategoria trening, wycieczki i inne spontany
Km: 32.40 Km teren: 0.00 Czas: 01:23 km/h: 23.42
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: KTM Strada 2000 Aktywność: Jazda na rowerze

s2 Mińsk - Siedlce

Sobota, 14 listopada 2015 Kategoria >50 km, dojazdy, trening, wycieczki i inne spontany
Km: 60.72 Km teren: 0.00 Czas: 02:03 km/h: 29.62
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: KTM Strada 2000 Aktywność: Jazda na rowerze

s2

Piątek, 30 października 2015 Kategoria trening, wycieczki i inne spontany
Km: 23.69 Km teren: 0.00 Czas: 01:30 km/h: 15.79
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Scott Scale 740 Aktywność: Jazda na rowerze

Scott Test Tour

Niedziela, 25 października 2015 Kategoria recenzje, testy, wycieczki i inne spontany, ze zdjęciami
Km: 20.02 Km teren: 0.00 Czas: 01:47 km/h: 11.23
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
Gdybym powiedziała, że nie jeździłam nigdy na rowerze z pełnym zawieszeniem, skłamałabym. Jednak tamten rower... to był koszmarnie ciężki makrokesz zarąbany bratu wiele lat temu. Wówczas jeszcze moja cykloza była w powijakach, jeździłam głównie po mieście, tzn. traktowałam rower jak środek transportu. Fullem nie cieszyłam się długo bo rodzice odebrali mi go jadąc z bratem na wakacje ;) Więc raczej nie miałam możliwości odkryć zalet fulla (o ile ten makrokesz w ogóle je miał). Inna historia to fakt, że od tego właśnie zdarzenia zaczęła się moja rowerowa pasja (wcześniej jeździłam na Wigry 3 i jazda na góralu przez te kilka tygodni spodobała mi się na tyle, że kupiłam swój pierwszy górski rower, ze sztywnym widelcem, Giant Campus - potem poszło już lawinowo).

(fot. Piotr Kład FotoSpontan)


Nie miałam zbyt wielkiego wyboru rowerów na Scott Test Tour. W moim rozmiarze (S) było ich niewiele, fulle dwa: Genius i Spark. Z tego co pamiętałam, Genius jest do zastosowań bardziej grawitacyjnych, natomiast Spark przeznaczony jest do wyścigów XC i maratonów MTB. Wybrałam więc Spark 730 jako bliższy mojemu profilowi jazdy.



Na testy stawiła się spora reprezentacja mojego teamu - oprócz mnie był Bartek i Szymon a wczoraj na Sparku jeździł też Łukasz.
Zanim ruszyliśmy, trzeba było poczekać po pierwsze aż wszyscy uczestnicy podpiszą swoje cyrografy wypożyczenia sprzętu oraz aż wszystkie rowery zostaną odpowiednio przygotowane (np. zostaną do nich przykręcone odpowiednie pedały, wedle życzenia ridera).

(fot. Szymon Cygan Klub Kolarski Cyklon)


W związku z tym, w międzyczasie, mogłam "pokręcić się" na Sparku po okolicznych chodnikach. Pierwsze wrażenie... dość dziwne. Rower dość krótki w porównaniu do mojego, kierownica wysoko i baaaaardzo szeroka. Ups, jak na kozie.

(fot. Piotr Kład FotoSpontan)


W każdym razie miałam chwilę na to, żeby przyzwyczaić się do roweru. Inni również to robili bo przesiadka na inny rower to tak samo jak przesiadka do cudzego samochodu. Nie wiesz, gdzie co jest i nie umiesz jeździć ;)

(fot. Szymon Cygan Klub Kolarski Cyklon)



(fot. Piotr Kład FotoSpontan)


Gdy już wreszcie wszystko zostało podpisane, przykręcone i wyregulowane, ruszyliśmy w stronę Lasu Kabackiego trasą prowadzącą singlem u podnóża Skarpy Ursynowskiej. Te pierwsze kilometry ujawniły mi podstawowe różnice pomiędzy Sparkiem a moim Scale'em. Po pierwsze, tylne zawieszenie powoduje, że nierówności nie czuje się prawie wcale. Co ciekawe, nie miałam odczucia bujania, którego się spodziewałam. Co więcej, uczucie bujania jest o wiele wyraźniejsze na moim rowerze gdy mam niedopompowaną oponę z tyłu ;)
Obsługa manetki blokady amortyzatorów jest instynktowna (chociaż podczas wstępnych oględzin roweru w ogóle jej nie zauważyłam i musiał mi ją pokazać palcem mechanik, być może to dlatego, że była po lewej stronie, podczas gdy w moim rowerze jest po prawej). Manetka ma kilka możliwości ustawienia zawieszenia: oba amortyzatory odblokowane, zablokowany tył, oba zablokowane i ustawienie pośrednie, którego... nie zarejestrowałam.

(fot. Piotr Kład FotoSpontan)


Chociaż Spark jest od mojego Scale'a sporo cięższy, podczas jazdy nie czułam tego. Toczył się leciutko i cicho, można by było powiedzieć, że "jak gdyby to była piłeczka, nie stal" ale rower zdecydowanie stalowy nie jest, carbonowy raczej ;) Miałam za to odczucie gorszej sterowności i zwinności - być może uczucie to znikłoby gdyby skrócić tę wajhę na górze, zwaną kierownicą ;) W każdym razie rower w zakrętach wymagał wyraźnego skrętu kierownicy a szeroka kiera mi tego nie ułatwiała. W związku z tym singlem pod Skarpą nie jechało mi się zbyt dobrze

(fot. Szymon Cygan Klub Kolarski Cyklon)


Gdy jednak dojechaliśmy "na miejscówkę", tj. na tak zwane dołki przy Powsinie i tam został zarządzony czas dla testerów, dopiero ujawniły się zalety Sparka. Rower skakał po tych dołkach jak sprężynka, pozwalał zjechać stromą ściankę z korzeniem bez żadnych oporów, tylne koło było wprost przyklejone do podłoża. Na podjeździe też nie było najgorzej, rower ma bardzo dobrą przyczepność. Jedynie geometria nie jest zbyt korzystna gdyż ciężar ciała jest przesunięty w górę i przednie koło ma sporą tendencję do uciekania i myszkowania na podjazdach.

(fot. Piotr Kład FotoSpontan)





Najciekawsze było to, że dopiero pod koniec, gdy już wracaliśmy, zauważyłam, że z przodu są tylko dwie zębatki. Ale to tylko świadczy o tym, jak bardzo nie używam przedniej przerzutki... ;) Chyba powinnam rozważyć przesiadkę na korbę 1x, max 2x ;)
Muszę przyznać, że miałam sporą radochę z jazdy tym rowerem. I żałowałam, gdy okazało się, że w programie nie ma Kazurki. Szkoda wielka, bo chciałam zobaczyć jak Spark zachowuje się na torze do zjazdu, na hopkach i stolikach.
Niestety, mieliśmy ograniczony czas na testowanie. Z dużą przykrością przyszło mi oddać rower. Choć teoretycznie miałam możliwość pojechać "na drugą rundę", czułam się mocno zmęczona po wczorajszym spontanicznym intensywnym wypadzie na Kazurę i do Kabat a dziś rundka była równie intensywna - dlatego darowałam sobie.

(fot. Szymon Cygan Klub Kolarski Cyklon)



Ogólnie rzecz biorąc, jazda na Sparku podobała mi się, i to bardzo. Prawdopodobnie rozważę któregoś Sparka przy kolejnej zmianie roweru, jednak będzie on wymagał dużych zmian geometrycznych ;)

spontan

Sobota, 24 października 2015 Kategoria trening, wycieczki i inne spontany
Km: 32.27 Km teren: 0.00 Czas: 02:45 km/h: 11.73
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Scott Scale 740 Aktywność: Jazda na rowerze

nauka latania

Sobota, 19 września 2015 Kategoria trening, wycieczki i inne spontany, ze zdjęciami
Km: 33.77 Km teren: 0.00 Czas: 03:11 km/h: 10.61
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Scott Scale 740 Aktywność: Jazda na rowerze
Czarek od jakiegoś czasu "odgrażał się", że chce zacząć prowadzić treningi techniki jazdy. No to złapałam go za słowo i umówiłam się z nim na Kazurce :)
Grupowe szkolenia są fajne ale z reguły to trener dyktuje co trenujemy, gdzie i jak. Szkolenia indywidualne mają tę zaletę, że możesz powiedzieć trenerowi co chcesz szkolić. I tak też zrobiłam. Chciałam nauczyć się dwóch elementów (stójki oraz bezpiecznego lądowania po nieplanowanym skoku na hopce) ale czasu starczyło tylko na jeden. Trenowałam skoki na małych hopkach koło pumptracka przy Kazurce. Towarzyszyła mi Dagmara, która właśnie skończyła swój trening z Czarkiem i postanowiła również spróbować na tych hopkach.
Czarek zrobił sobie przerwę między jej a moim treningiem więc w międzyczasie najpierw pojeździlłyśmy z Dagmarą po pumptracku. Ja już miałam okazję przekonać się, że to wcale nie jest proste i wymaga więcej wysiłku niż to wygląda, kiedy się na to patrzy z boku. Kilka razy już jeździłam po tym pumptracku i niestety, do tej pory nie udaje mi się przejechać więcej niż jedną pętlę bez dopedałowywania.

Potem przeniosłyśmy się na hopki. Tutaj, zanim Czarek dotarł do nas (bo tymczasem pomagał komuś naprawić rower) najpierw zrobiłam kilka przejazdów kontrolnych. Opór przed wyskokiem na hopce miałam tak duży, że tuż przed hopką hamowałam, żeby brońcie bogowie, nie wyrzuciło mnie czasem do góry. Po kilku razach ośmieliłam się nie naciskać hamulców, ale dusiłam kierownicę na podjeździe. Miałam odczucie lekkiego wyrzucania ale, według obserwującej mnie Dagmary, ani na milimetr koła nie odrywały się od ziemi.
Gdy wreszcie Czarek do nas dołączył, od razu przy pierwszym moim przejeździe, powiedział co jest nie tak. Wduszam rower w podłoże zbyt mocno i zbyt długo. Ustawienia mojego roweru, dobre do maratonów i XC, nie pomagają. Kierownica jest bardzo nisko i ciężar jest przesunięty trochę zbyt mocno do przodu jak na jazdę grawitacyjną.
Na start Czarek zdemontował mi rogi, chwyty przesunął maksymalnie na zewnątrz oraz kazał opuścić siodło. Operacja na kierownicy miała na celu danie mi większej przestrzeni na ugięcie łokci zaś operacja siodło - ułatwienie przeniesienia ciężkości do tyłu. 
Gdy wyjaśnił mi, w którym momencie powinnam obciążyć i potem dociążyć przód roweru, od razu zaczęło być lepiej. Dodatkowo, Czarek kazał przestać mi się nachylać tak mocno nad kierownicą. Powtarzałam przejazd wielokrotnie i pod koniec wreszcie udało mi się uzyskać coś na kształt skoku, który Czarek uwiecznił na moim telefonie. ;)
https://www.facebook.com/kantele.bikestats/videos/1626094851012719/
No cóż, trudno jest nauczyć czegoś prawie czterdziestoleniej baby, trudno jest z takiej starej baby wykorzenić złe nawyki ale lepszy rydz niż nic. I tak jest znaczna poprawa w stosunku do tego, co było dwie godziny wcześniej.
Po zakończeniu treningu wjechałam jeszcze na szczyt Kazurki i dla utrwalenia zjechałam sobie głównym trackiem. Za pierwszym razem zapomniałam wszystko, co Czarek mi wkładał przez ostatnie 1,5h do głowy i ze dwa razy przejechałam się na przednim kole po stoliku. Na szczęście Czarek jeszcze nie zdążył uciec i obserwował mój przejazd. Grzecznie przypomniał mi, co mam robić ;) i drugi przejazd już był o wiele lepszy.
No cóż, trening czyni mistrza. Żeby utrwalić to, czego się dziś nauczyłam, potrzebne będzie jeszcze wiele przejazdów ;)

Po prawie dwóch godzinach na Kazurce, czułam jakiś niedosyt ale zaczęło się ściemniać więc postanowiłam wykorzystać ten czas na test jednej z lampek, którą dostałam w piątek z Plusa. Dostałam dwie lampki przednie: Mactronic Noise 02 oraz Moon X-Power 330. Wrażenia z testów wkrótce :)

kategorie bloga

Moje rowery

KTM Strada 2000 24420 km
Scott Scale 740 6502 km
Scott Scale 70 18070 km
b'twin Triban 3 (sprzedany) 2423 km
Scott Scale 80 (skradziony) 507 km
Giant Rincon (sprzedany) 9408 km
Trenażer 51 km
rower z Veturilo 323 km

szukaj

archiwum