Wpisy archiwalne w kategorii
bieganie
Dystans całkowity: | 198.57 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 71:52 |
Średnia prędkość: | 18.50 km/h |
Maksymalna prędkość: | 47.60 km/h |
Suma podjazdów: | 2926 m |
Maks. tętno maksymalne: | 177 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 172 (92 %) |
Suma kalorii: | 10523 kcal |
Liczba aktywności: | 66 |
Średnio na aktywność: | 28.37 km i 1h 05m |
Więcej statystyk |
i po deszczu
Piątek, 5 listopada 2010 Kategoria bieganie, dojazdy, trening, trening siłowy
Km: | 21.52 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:17 | km/h: | 16.77 |
Pr. maks.: | 40.60 | Temperatura: | °C | HRmax: | 169169 ( 96%) | HRavg | 129( 73%) |
Kalorie: | 1388kcal | Podjazdy: | 522m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Coraz cieplej. Czyżby wiosna nadchodziła? :) Dzisiaj rano była lekka mżawka, ale taka nieinwazyjna. Lubię taką mżawkę bo zupełnie nie przeszkadza jechać a jakoś od razu ruch pieszo-rowerowy mniejszy... :) W drodze do pracy miałam wplecywind i trudno mi było trzymać 2 strefę tętna :) Za to przy powrocie się wyrównało.
kat: E2
kadencja 84/125
KOW: 2
obciążenie: 154
Po powrocie ćwiczenia siłowe:
przysiad z obciążeniem 2x20
sprężyna (ściąganie do klatki piersiowej) 2x20 na każdą rękę
step z obciążeniem 2x20 na każdą nogę
pompki 1x15 + 1x10
wspięcia na palcach bez obciążenia 2x20 (ależ to masakryczne ćwiczenie!)
wiosłowanie na stojąco 2x20
brzuszki ze skrętem 2x20
KOW 4
obciążenie: 200
Potem jeszcze bieganie:
5 km // 33:40
HR 160/173
KOW: 5
obciążenie: 165
suma obciążeń 519
kat: E2
kadencja 84/125
KOW: 2
obciążenie: 154
Po powrocie ćwiczenia siłowe:
przysiad z obciążeniem 2x20
sprężyna (ściąganie do klatki piersiowej) 2x20 na każdą rękę
step z obciążeniem 2x20 na każdą nogę
pompki 1x15 + 1x10
wspięcia na palcach bez obciążenia 2x20 (ależ to masakryczne ćwiczenie!)
wiosłowanie na stojąco 2x20
brzuszki ze skrętem 2x20
KOW 4
obciążenie: 200
Potem jeszcze bieganie:
5 km // 33:40
HR 160/173
KOW: 5
obciążenie: 165
suma obciążeń 519
jeszcze ciepło
Środa, 3 listopada 2010 Kategoria trening siłowy, bieganie, dojazdy, trening
Km: | 20.38 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:10 | km/h: | 17.47 |
Pr. maks.: | 43.20 | Temperatura: | °C | HRmax: | 170170 ( 97%) | HRavg | 133( 76%) |
Kalorie: | 1247kcal | Podjazdy: | 680m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Znów próba utrzymania się w konkretnej strefie tętna :) Dzisiaj poszło lepiej, a to z powodu założonego innego typu treningu, a mianowicie wytrzymałościówki. Mój standardowy sposób jeżdżenia jest zbliżony do tego właśnie rodzaju treningu (choć średnie tętno zwykle mam nieco wyższe). Zdarzyło mi się parę razy przekroczyć tę strefę zarówno w górę, jak i w dół, to ogólny bilans wyszedł dużo lepiej niż wczorajszy.
Dzisiaj równie cieplutko jak wczoraj. Nawet pozbyłam się ocieplaczy na buty.
Wracając skoczyłam do jednego z moich ulubionych sklepów ;) i zamówiłam koło do trenażera. Trudno. Nie będę się p... z oponą za każdym razem jak chcę pojeździć w domu...
kat: E2
kadencja 86/118
KOW: 2
obciążenie: 140
Po powrocie trochę ćwiczeń siłowych:
przysiad z obciążeniem 2x20
sprężyna (ściąganie do klatki piersiowej) 2x15 na każdą rękę
step z obciążeniem 2x20 na każdą nogę
pompki 1x10 + 1x5 (więcej nie dałam rady)
wspięcia na palcach bez obciążenia 2x20
wiosłowanie na stojąco 2x20
brzuszki ze skrętem 2x20 (o rety ale będę miała po tym zakwas)
KOW 4
obciążenie: 240
Dzisiaj jeszcze mała przebieżka - test nogi. Miało być małe kółeczko wokół bloku, ale biegło mi się tak dobrze, że postanowiłam zrobić chociaż "piąteczkę"
5,08 km // 31:16
HR 165/176
KOW: 4
obciążenie: 120
suma obciążeń 500
Dzisiaj równie cieplutko jak wczoraj. Nawet pozbyłam się ocieplaczy na buty.
Wracając skoczyłam do jednego z moich ulubionych sklepów ;) i zamówiłam koło do trenażera. Trudno. Nie będę się p... z oponą za każdym razem jak chcę pojeździć w domu...
kat: E2
kadencja 86/118
KOW: 2
obciążenie: 140
Po powrocie trochę ćwiczeń siłowych:
przysiad z obciążeniem 2x20
sprężyna (ściąganie do klatki piersiowej) 2x15 na każdą rękę
step z obciążeniem 2x20 na każdą nogę
pompki 1x10 + 1x5 (więcej nie dałam rady)
wspięcia na palcach bez obciążenia 2x20
wiosłowanie na stojąco 2x20
brzuszki ze skrętem 2x20 (o rety ale będę miała po tym zakwas)
KOW 4
obciążenie: 240
Dzisiaj jeszcze mała przebieżka - test nogi. Miało być małe kółeczko wokół bloku, ale biegło mi się tak dobrze, że postanowiłam zrobić chociaż "piąteczkę"
5,08 km // 31:16
HR 165/176
KOW: 4
obciążenie: 120
suma obciążeń 500
Biegnij Warszawo
Niedziela, 3 października 2010 Kategoria zawody biegowe, bieganie
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Miałam nie biec, bo noga.
Jeszcze w sobotę przed południem miałam nie biec. Ale przecież nie mogę nie biec :) Muszę mieć medal :D Poza tym pogoda taka piękna, aż szkoda by było nie pobiec.
W sobotę noga zamilkła, widać podziela moje zdanie :) No to jednak biegnę.
Rano jest chłodno. Ubieram się w koszulkę termiczną z długim rękawem i koszulkę Biegnij Warszawo na wierzch. W zapasie mam kurtkę. Podczas biegu przyczepię ją na "nosidełku" do bidon na pasku.
Na miejscu pełno ludzi, wesoła atmosfera, wszyscy w niebieskich i zielonych koszulkach, krzyczą, biegają, rozgrzewka, żarty, rozmowy :) Głównie wspominki innych biegów :)
Nie robię za bardzo rozgrzewki bo się boję ruszać nogi. Po dojściu z metra na miejsce imprezy noga zaczyna pobolewać. Nie przyznaję się do tego Markowi, przecież nie mogę nie biec. Gdzieś pod Tojami spotykamy kolegę Marka z pracy, "Harpagana" Michała :) Harpagan biega ultramaratony średnio raz w tygodniu, dlatego nazywam go Harpaganem :) Dzisiaj biegnie ze swoją córeczką w wózku. Witamy się tylko i Michał gdzieś leci, chyba już na start.
Stajemy z Markiem dość daleko od linii startu, więc jak bieg się rozpoczyna to jeszcze tylko idziemy, nie biegniemy. Robi się zadziwiająco ciepło, myślę o zdjęciu koszulki spod spodu ale w końcu rezygnuję z tego. Nie mam co z nią zrobić. Potem tego żałuję bo się robi naprawdę dobrze ciepło.
Biegnę zachowawczo, powoli - nie zamierzam dzisiaj bić życiówki, poza tym boję się, że noga mi przeszkodzi ukończyć bieg. Doganiamy jednak Michała, który wcześniej wystartował. Biegnie z wózkiem a obok jego mama. Chyba pierwszy jej bieg dzisiaj. Planują dobiec w 1:50. Chwilę biegniemy razem, rozmawiamy, ale oni biegną naprawdę wolno więc za jakiś czas wracamy do własnego tempa.
Po około 2 km podbieg Belwederską. Przed nami widać zielony dywan z ludzi w zielonych koszulkach na podbiegu. Wygląda to świetnie.
Biegnie mi się zadziwiająco lekko i przyjemnie, noga siedzi cicho. Cały podbieg bez zatrzymania, hura! I po podbiegu dalej biegnie mi się dobrze, chociaż spodziewałam się, że "zdechnę" po tym.
Po drodze spotykamy się z imprezą towarzyszącą "Maszeruję - kibicuję" - przybijam "piątki" z kibicami wędrującymi w przeciwnym kierunku. Atmosfera jest świetna, dodaje mi skrzydeł.
Pierwszy kryzys dopada mnie około 5 kilometra, w samym centrum (koło Rotundy). Mam ochotę zwolnić, ale widzę fotografa więc nie zwalniam, żeby mieć dobre zdjęcie ;) Potem kryzys mija. Bieg już jest mocno rozciągnięty, zrobiło się luźno - łatwiej mijać i być mijanym.
Wymieniam z Markiem uwagi na temat zakorkowania Warszawy dzisiaj i tydzień temu (Maraton). Pewnie niektórzy kierowcy trafili w oba korki, muszą nienawidzić biegaczy z całego serca.
Olewam bufet bo jest przy nim taki korek, że chociaż chce mi się pić, to nie mam ochoty tam się zatrzymywać.
Tempo jest dobre, średnia 6:35. Jeśli je utrzymam to znów będzie życiówka. Podejrzewam jednak, że nie dam rady bo czuję się już mocno zmęczona.
Na Nowym Świecie robi się wąsko i ciasno - biegniemy wzdłuż straganów kiermaszu wyrobów regionalnych. Tutaj też łapie mnie kryzys, muszę na moment zwolnić. Ale już niedaleko - 3 km, 2 km. Trasa ucieka nawet nie wiadomo kiedy.
Końcowy odcinek, w dół, koło Sejmu, ostatni kilometr, pozwala mi trochę przyspieszyć, jednak nie mam już siły na finisz do mety. Nogi wiedzą swoje. Po wpadnięciu na metę jestem ledwo żywa.
Przez chwilę stoję i zipię, hiperwentylacja mnie dopadła.
Szukam wzrokiem stolików z wodą, ale są daleko! Uff, trzeba tam doczłapać... po drodze odbieram medal od chłopaka z dreadami. Ale ciężki (medal, nie chłopak). Jest też woda.
Zadowolona, zmęczona jak pies, chyba język mam do pasa :)
Jednak jest życiówka :D
1:05:58 - pobita o 1:12
HR 161/175
KOW: 9
obciążenie 9x66 = 594
Jeszcze w sobotę przed południem miałam nie biec. Ale przecież nie mogę nie biec :) Muszę mieć medal :D Poza tym pogoda taka piękna, aż szkoda by było nie pobiec.
W sobotę noga zamilkła, widać podziela moje zdanie :) No to jednak biegnę.
Rano jest chłodno. Ubieram się w koszulkę termiczną z długim rękawem i koszulkę Biegnij Warszawo na wierzch. W zapasie mam kurtkę. Podczas biegu przyczepię ją na "nosidełku" do bidon na pasku.
Na miejscu pełno ludzi, wesoła atmosfera, wszyscy w niebieskich i zielonych koszulkach, krzyczą, biegają, rozgrzewka, żarty, rozmowy :) Głównie wspominki innych biegów :)
Nie robię za bardzo rozgrzewki bo się boję ruszać nogi. Po dojściu z metra na miejsce imprezy noga zaczyna pobolewać. Nie przyznaję się do tego Markowi, przecież nie mogę nie biec. Gdzieś pod Tojami spotykamy kolegę Marka z pracy, "Harpagana" Michała :) Harpagan biega ultramaratony średnio raz w tygodniu, dlatego nazywam go Harpaganem :) Dzisiaj biegnie ze swoją córeczką w wózku. Witamy się tylko i Michał gdzieś leci, chyba już na start.
Stajemy z Markiem dość daleko od linii startu, więc jak bieg się rozpoczyna to jeszcze tylko idziemy, nie biegniemy. Robi się zadziwiająco ciepło, myślę o zdjęciu koszulki spod spodu ale w końcu rezygnuję z tego. Nie mam co z nią zrobić. Potem tego żałuję bo się robi naprawdę dobrze ciepło.
Biegnę zachowawczo, powoli - nie zamierzam dzisiaj bić życiówki, poza tym boję się, że noga mi przeszkodzi ukończyć bieg. Doganiamy jednak Michała, który wcześniej wystartował. Biegnie z wózkiem a obok jego mama. Chyba pierwszy jej bieg dzisiaj. Planują dobiec w 1:50. Chwilę biegniemy razem, rozmawiamy, ale oni biegną naprawdę wolno więc za jakiś czas wracamy do własnego tempa.
Po około 2 km podbieg Belwederską. Przed nami widać zielony dywan z ludzi w zielonych koszulkach na podbiegu. Wygląda to świetnie.
Biegnie mi się zadziwiająco lekko i przyjemnie, noga siedzi cicho. Cały podbieg bez zatrzymania, hura! I po podbiegu dalej biegnie mi się dobrze, chociaż spodziewałam się, że "zdechnę" po tym.
Po drodze spotykamy się z imprezą towarzyszącą "Maszeruję - kibicuję" - przybijam "piątki" z kibicami wędrującymi w przeciwnym kierunku. Atmosfera jest świetna, dodaje mi skrzydeł.
Pierwszy kryzys dopada mnie około 5 kilometra, w samym centrum (koło Rotundy). Mam ochotę zwolnić, ale widzę fotografa więc nie zwalniam, żeby mieć dobre zdjęcie ;) Potem kryzys mija. Bieg już jest mocno rozciągnięty, zrobiło się luźno - łatwiej mijać i być mijanym.
Wymieniam z Markiem uwagi na temat zakorkowania Warszawy dzisiaj i tydzień temu (Maraton). Pewnie niektórzy kierowcy trafili w oba korki, muszą nienawidzić biegaczy z całego serca.
Olewam bufet bo jest przy nim taki korek, że chociaż chce mi się pić, to nie mam ochoty tam się zatrzymywać.
Tempo jest dobre, średnia 6:35. Jeśli je utrzymam to znów będzie życiówka. Podejrzewam jednak, że nie dam rady bo czuję się już mocno zmęczona.
Na Nowym Świecie robi się wąsko i ciasno - biegniemy wzdłuż straganów kiermaszu wyrobów regionalnych. Tutaj też łapie mnie kryzys, muszę na moment zwolnić. Ale już niedaleko - 3 km, 2 km. Trasa ucieka nawet nie wiadomo kiedy.
Końcowy odcinek, w dół, koło Sejmu, ostatni kilometr, pozwala mi trochę przyspieszyć, jednak nie mam już siły na finisz do mety. Nogi wiedzą swoje. Po wpadnięciu na metę jestem ledwo żywa.
Przez chwilę stoję i zipię, hiperwentylacja mnie dopadła.
Szukam wzrokiem stolików z wodą, ale są daleko! Uff, trzeba tam doczłapać... po drodze odbieram medal od chłopaka z dreadami. Ale ciężki (medal, nie chłopak). Jest też woda.
Zadowolona, zmęczona jak pies, chyba język mam do pasa :)
Jednak jest życiówka :D
1:05:58 - pobita o 1:12
HR 161/175
KOW: 9
obciążenie 9x66 = 594
praca + test nogi
Piątek, 1 października 2010 Kategoria dojazdy, trening, bieganie
Km: | 27.23 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:26 | km/h: | 19.00 |
Pr. maks.: | 47.60 | Temperatura: | °C | HRmax: | 162162 ( 93%) | HRavg | 138( 79%) |
Kalorie: | 1297kcal | Podjazdy: | 236m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Fervex pomógł. Dzisiaj czułam się już całkiem dobrze, więc powrót z pracy standardową trasą przez Agrykolę i Wilanów. O dziwo, wygląda na to, że mój rower nie może być zbyt czysty. Z obserwacji wynika, że jeździ najciszej, gdy przejadę się po deszczu i kałużach :) Napęd przestał piszczeć po ostatniej mżawce.
Po "prawie przerwie" w jeżdżeniu od niedzielnego maratonu, dzisiejszy pojedynczy podjazd pod Agrykolę był... bardzo męczący.
Zadziwiająco wysoka kadencja: 88/117
KOW: 4
Boląca noga trochę odpuściła (już nie boli przy chodzeniu, tylko przy wchodzeniu po schodach) więc postanowiłam sprawdzić, czy da się biec. Niestety, boli. Nie wiem, co to będzie w niedzielę. Czarno to widzę... :(
2,89 km / 20:03
HR 146/158
KOW: 4
obciążenie: 4x 86 + 4x20 = 424
Po "prawie przerwie" w jeżdżeniu od niedzielnego maratonu, dzisiejszy pojedynczy podjazd pod Agrykolę był... bardzo męczący.
Zadziwiająco wysoka kadencja: 88/117
KOW: 4
Boląca noga trochę odpuściła (już nie boli przy chodzeniu, tylko przy wchodzeniu po schodach) więc postanowiłam sprawdzić, czy da się biec. Niestety, boli. Nie wiem, co to będzie w niedzielę. Czarno to widzę... :(
2,89 km / 20:03
HR 146/158
KOW: 4
obciążenie: 4x 86 + 4x20 = 424
Bemowski Bieg Przyjaźni
Niedziela, 19 września 2010 Kategoria zawody biegowe, ze zdjęciami, bieganie
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
No i życiówka na 5 km po raz drugi w tym roku (pierwsza była podczas Biegu Ursynowa w czerwcu).
Było chłodno i wiatr wiał, ale trasa prowadziła głównie po terenie sławnych akademików Jelonki (trochę zabudowy, trochę drzew) więc nie dawało się to zbyt mocno we znaki. Zresztą po 500m, podczas których żałowałam, że nie założyłam bezrękawnika, rozgrzałam się na tyle, żeby cieszyć się, że nie założyłam bezrękawnika :) Podczas mojego biegu (bo kobiety biegły osobno) świeciło w dodatku słoneczko.
Pierwsze laski dobiegły do mety już po 18 minutach. Ja chyba nigdy nie osiągnę takiego wyniku, ale jestem zadowolona z tego co udało mi się osiągnąć do tej pory.
Na mecie oczywiście medal :) z napisem "Wykuwamy tężyznę fizyczną narodu" :D
Ponieważ bieg był pod hasłem "Bieg przodowniczek/przodowników pracy" to w ramach pakietu startowego dostałam kartkę (kto pamięta jeszcze kartki?) na towary luksusowe, do odbioru po biegu :) Towarami luksusowymi były: szary papier toaletowy, oranżada, chałwa :) i dwie saszetki izotonika w proszku :)
W pakiecie startowym był też ładny T-shirt.
Trasa atestowana, jednak dość nieciekawa pod względem możliwości "rozwinięcia skrzydeł" - wąsko, dziurawo i dużo zakrętów. O ile w biegu kobiecym to nie było zbyt upiardliwe (bo kobiet biegło oczywiście sporo mniej), to w przypadku biegu mężczyzn bicie rekordów było raczej uniemożliwione...
Chyba nie załapałam się na fotkę z mety :(
czas brutto: 29:06 / netto: 28:57
miejsce open 91/160
HR 163/173
KOW: 8
obciążenie: 8x 29 = 232
Było chłodno i wiatr wiał, ale trasa prowadziła głównie po terenie sławnych akademików Jelonki (trochę zabudowy, trochę drzew) więc nie dawało się to zbyt mocno we znaki. Zresztą po 500m, podczas których żałowałam, że nie założyłam bezrękawnika, rozgrzałam się na tyle, żeby cieszyć się, że nie założyłam bezrękawnika :) Podczas mojego biegu (bo kobiety biegły osobno) świeciło w dodatku słoneczko.
Pierwsze laski dobiegły do mety już po 18 minutach. Ja chyba nigdy nie osiągnę takiego wyniku, ale jestem zadowolona z tego co udało mi się osiągnąć do tej pory.
Na mecie oczywiście medal :) z napisem "Wykuwamy tężyznę fizyczną narodu" :D
Ponieważ bieg był pod hasłem "Bieg przodowniczek/przodowników pracy" to w ramach pakietu startowego dostałam kartkę (kto pamięta jeszcze kartki?) na towary luksusowe, do odbioru po biegu :) Towarami luksusowymi były: szary papier toaletowy, oranżada, chałwa :) i dwie saszetki izotonika w proszku :)
W pakiecie startowym był też ładny T-shirt.
Trasa atestowana, jednak dość nieciekawa pod względem możliwości "rozwinięcia skrzydeł" - wąsko, dziurawo i dużo zakrętów. O ile w biegu kobiecym to nie było zbyt upiardliwe (bo kobiet biegło oczywiście sporo mniej), to w przypadku biegu mężczyzn bicie rekordów było raczej uniemożliwione...
Chyba nie załapałam się na fotkę z mety :(
czas brutto: 29:06 / netto: 28:57
miejsce open 91/160
HR 163/173
KOW: 8
obciążenie: 8x 29 = 232
praca + Agrykola + bieganie
Wtorek, 14 września 2010 Kategoria dojazdy, trening, bieganie
Km: | 36.56 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:47 | km/h: | 20.50 |
Pr. maks.: | 46.40 | Temperatura: | °C | HRmax: | 165165 ( 94%) | HRavg | 144( 82%) |
Kalorie: | 1570kcal | Podjazdy: | 303m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ależ świetnie się jeździ z czystym napędem... cichutko, płynnie... rower sam jedzie. Niestety, po 3 dniu jeżdżenia w nowych spodenkach okazało się, że pampers jest zbyt duży, marszczy się i ociera :( Nie mam za bardzo komu oddać tych spodenek...
Po pracy trening na Agrykoli (x10 / 30:26)
kadencja 81/117 / KOW: 4
z Agrykoli 77 / KOW: 7
Wieczorem, mimo deszczu, wyszłam pobiegać. Planowałam 8 km ale w trakcie rozpadało się, niestety, jeszcze bardziej, więc musiałam skrócić bieganie. Zrekompensowałam sobie to trochę wchodząc po schodach do domu :)
bieganie: 6,67 km / 42:29 / HR 157/170 / KOW: 5
schody: 01:09 / HR 150/164 / KOW: 8
obciążenie: 4x77 + 7x30 + 5x42 + 8x1 = 736
Po pracy trening na Agrykoli (x10 / 30:26)
kadencja 81/117 / KOW: 4
z Agrykoli 77 / KOW: 7
Wieczorem, mimo deszczu, wyszłam pobiegać. Planowałam 8 km ale w trakcie rozpadało się, niestety, jeszcze bardziej, więc musiałam skrócić bieganie. Zrekompensowałam sobie to trochę wchodząc po schodach do domu :)
bieganie: 6,67 km / 42:29 / HR 157/170 / KOW: 5
schody: 01:09 / HR 150/164 / KOW: 8
obciążenie: 4x77 + 7x30 + 5x42 + 8x1 = 736
bieganie
Niedziela, 12 września 2010 Kategoria trening, bieganie
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Byłam popatrzeć na zawody Pucharu Mazowsza XC na Kopie Cwila. Powiem jedno. MASAKRA. Całe szczęście, że się nie zdecydowałam tam startować bo po pierwszym podjeździe bym już nie miała siły dalej jechać :)
Część to esy-floresy po Kopie i okolicznym parku a część trasy wyjeżdżała aż do tzw. "smródki" (to się chyba oficjalnie nazywa Potok Służewiecki). W części "Kopowej" trasa bardzo trudna, jeden podjazd dokładnie w osi stoku od śmieszki rowerowej, na oko jakieś 45 stopni, część podjazdów w skos stoku i po łuku. Jeden zjazd też w osi stoku, kończył się ostrym zakrętem w prawo akurat na kamulce otaczające wyschnięty stawik czy co to tam jest (tam się na moich oczach wyrypało dwóch).
Część przy "smródce" łatwiejsza ale za to bardziej mokro-błotna z dość trudnym przejazdem przez strumyk i zjazdem po schodach pod nisko zwisającym gałęziami :)
Dość długa pętla (nie wiem ile na oko ale podobno najlepsi pokonywali ją w około 20 minut)
A wieczorkiem bieganie z podbiegami
8 km / 53:03 / HR 155/170 / KOW: 5
Średnia trochę gorsza z powodu niesfornych słuchawek od odtwarzacza. Przystawałam co jakiś czas żeby je poprawić bo się majtały i słuchawka mi wypadała z ucha... :)
Poza tym wyczyściłam napęd w rowerku bo po ostatnim deszczu zaczął chrzęścić :)
obciążenie: 53*5 = 265
Część to esy-floresy po Kopie i okolicznym parku a część trasy wyjeżdżała aż do tzw. "smródki" (to się chyba oficjalnie nazywa Potok Służewiecki). W części "Kopowej" trasa bardzo trudna, jeden podjazd dokładnie w osi stoku od śmieszki rowerowej, na oko jakieś 45 stopni, część podjazdów w skos stoku i po łuku. Jeden zjazd też w osi stoku, kończył się ostrym zakrętem w prawo akurat na kamulce otaczające wyschnięty stawik czy co to tam jest (tam się na moich oczach wyrypało dwóch).
Część przy "smródce" łatwiejsza ale za to bardziej mokro-błotna z dość trudnym przejazdem przez strumyk i zjazdem po schodach pod nisko zwisającym gałęziami :)
Dość długa pętla (nie wiem ile na oko ale podobno najlepsi pokonywali ją w około 20 minut)
A wieczorkiem bieganie z podbiegami
8 km / 53:03 / HR 155/170 / KOW: 5
Średnia trochę gorsza z powodu niesfornych słuchawek od odtwarzacza. Przystawałam co jakiś czas żeby je poprawić bo się majtały i słuchawka mi wypadała z ucha... :)
Poza tym wyczyściłam napęd w rowerku bo po ostatnim deszczu zaczął chrzęścić :)
obciążenie: 53*5 = 265
praca + Agrykola x10
Piątek, 10 września 2010 Kategoria trening, dojazdy, bieganie
Km: | 36.76 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:46 | km/h: | 20.81 |
Pr. maks.: | 45.09 | Temperatura: | °C | HRmax: | 166166 ( 95%) | HRavg | 145( 83%) |
Kalorie: | 1767kcal | Podjazdy: | 412m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Tak jak podejrzewałam, miałam rano lekkiego kaca. Ale nie przeszkodziło to w pojechaniu rowerem. Lepiej - kaca rowerem najlepiej się wypaca ;)
No i zgrały mi się znowu dwa treningi - rowerowy i biegowy.
Przy powrocie 10x Agrykola (30:33). Jeździł jeszcze jakiś młodzieniec i suszył do mnie zęby ale nie miałam czasu się zatrzymać i z nim gadać bo chciałam wykręcić dobry czas (nie udało się).
Wracając próbowałam przez pewien czas utrzymać kadencję powyżej 90. Trzeba przyznać, że to niełatwe. Nie dlatego nawet, że zmęczenie, tylko rytm się gubi po jakimś czasie. Ale nawet udawało mi się jechać przy kadencji koło 100 przez chwilę.
Próbowałam też jechać kręcąc jedną nogą, ale jest to awykonalne :) To się chyba da tylko na stacjonarnym albo na trenażerze?
Jak dojeżdżałam do domu, na podjeździe na Orszady, zmotywował mnie jakiś pan na rowerze "Noo, jak na dziewczynę, to całkiem nieźle popylasz" :) Ale jak usłyszał, że jestem po dziesięciu Agrykolach to stwierdził, że Agrykoli to on by chyba nie podjechał. Uzasadnił to swoim wiekiem :)
Ja jednak myślę, że by spokojnie podjechał bo tez nieźle popylał...
kadencja 81/118 / KOW: 5
Wieczorem znów bieganie - o dziwo - wygląda na to, że po tej Agrykoli biega mi się całkiem fajnie choć spodziewałabym się, że będzie wręcz przeciwnie
7,65 / 00:50:10 z podbiegami
HR 159/171 / KOW: 5
obciążenie: 5 x 126 + 5 x 50 = 880
No i zgrały mi się znowu dwa treningi - rowerowy i biegowy.
Przy powrocie 10x Agrykola (30:33). Jeździł jeszcze jakiś młodzieniec i suszył do mnie zęby ale nie miałam czasu się zatrzymać i z nim gadać bo chciałam wykręcić dobry czas (nie udało się).
Wracając próbowałam przez pewien czas utrzymać kadencję powyżej 90. Trzeba przyznać, że to niełatwe. Nie dlatego nawet, że zmęczenie, tylko rytm się gubi po jakimś czasie. Ale nawet udawało mi się jechać przy kadencji koło 100 przez chwilę.
Próbowałam też jechać kręcąc jedną nogą, ale jest to awykonalne :) To się chyba da tylko na stacjonarnym albo na trenażerze?
Jak dojeżdżałam do domu, na podjeździe na Orszady, zmotywował mnie jakiś pan na rowerze "Noo, jak na dziewczynę, to całkiem nieźle popylasz" :) Ale jak usłyszał, że jestem po dziesięciu Agrykolach to stwierdził, że Agrykoli to on by chyba nie podjechał. Uzasadnił to swoim wiekiem :)
Ja jednak myślę, że by spokojnie podjechał bo tez nieźle popylał...
kadencja 81/118 / KOW: 5
Wieczorem znów bieganie - o dziwo - wygląda na to, że po tej Agrykoli biega mi się całkiem fajnie choć spodziewałabym się, że będzie wręcz przeciwnie
7,65 / 00:50:10 z podbiegami
HR 159/171 / KOW: 5
obciążenie: 5 x 126 + 5 x 50 = 880
praca + Agrykola
Wtorek, 7 września 2010 Kategoria dojazdy, trening, bieganie
Km: | 37.16 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:04 | km/h: | 17.98 |
Pr. maks.: | 37.16 | Temperatura: | °C | HRmax: | 167167 ( 97%) | HRavg | 140( 81%) |
Kalorie: | 1910kcal | Podjazdy: | 473m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po poniedziałkowym odpoczynku dzisiaj rower sam jechał :) Zaplanowałam na dzisiaj bieganie, ale ponieważ przestało padać przed moich wyjściem z pracy, nie mogłam sobie podarować Agrykoli (10x, 30:35). Potem powolutku i radośnie do domku standardową trasą przez Wilanów. Ciekawe, miałam wrażenie, że bardzo lekko mi się jedzie, ale tempo całościowe nie było zbyt wielkie. Kadencja też dziwnie niska jak na moje ostatnie jazdy.
kadencja 79/115 / KOW: 4
z Agrykoli 77 / KOW: 8
Wieczorem jeszcze wyszliśmy z Markiem pobiegać. Marek obawiał się, że po podjazdach na Agrykoli będę się wlokła, ale okazało się, że jest wręcz przeciwnie. Biegło mi się bardzo fajnie, lekko, całkiem szybko. Pod koniec kilka podbiegów
6,66 km / 43:19 / HR 158/167 / KOW: 5
W sumie wyszedł całkiem mocno treningowy dzień. Czuję, że łydki mam wielkie jak buły :)
Refleksja:
19/09 Bemowski Bieg Przyjaźni 5 km. Żeby złamać swoją czerwcową życiówkę musiałabym biec w średnim tempie 5:48............................... brzmi strasznie................................................ ale może jest wykonalne?
Pogoda wymarzona do biegania (chłodno) a nogi w dobrej kondycji, jak wynika z wieczornego biegania. Można spróbować... choć będzie ciężko
obciążenie: 4 x 94 + 8 x 30 + 5 x 43 = 831
kadencja 79/115 / KOW: 4
z Agrykoli 77 / KOW: 8
Wieczorem jeszcze wyszliśmy z Markiem pobiegać. Marek obawiał się, że po podjazdach na Agrykoli będę się wlokła, ale okazało się, że jest wręcz przeciwnie. Biegło mi się bardzo fajnie, lekko, całkiem szybko. Pod koniec kilka podbiegów
6,66 km / 43:19 / HR 158/167 / KOW: 5
W sumie wyszedł całkiem mocno treningowy dzień. Czuję, że łydki mam wielkie jak buły :)
Refleksja:
19/09 Bemowski Bieg Przyjaźni 5 km. Żeby złamać swoją czerwcową życiówkę musiałabym biec w średnim tempie 5:48............................... brzmi strasznie................................................ ale może jest wykonalne?
Pogoda wymarzona do biegania (chłodno) a nogi w dobrej kondycji, jak wynika z wieczornego biegania. Można spróbować... choć będzie ciężko
obciążenie: 4 x 94 + 8 x 30 + 5 x 43 = 831