Traktor Chaosu, błędne światełka i komarowa wyżerka
Środa, 11 czerwca 2014 Kategoria >50 km, trening
Km: | 52.84 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:58 | km/h: | 26.87 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Powrót do korzeni. Tzn. po dwóch miesiącach samodzielnego układania sobie planu treningowego i braku bata nad moją głową (co powodowało dość częstą zmianę planów treningowych, przeważnie na "wolne"...), odpuściłam i pokajałam się przed Jackiem ;) Przyjął mnie z otwartymi ramionami jak córę marnotrawną i dzisiaj miałam pierwszy zaplanowany przez Jacka trening. Godzinka w narastającym tempie <3 Wyszłam dość późno bo jeszcze miałam wizytę u lekarza, ale może i dobrze bo przestało być gorąco.
Po dość długim okresie bimbania dzisiaj wreszcie coś konkretnego i fajnie mi się jechało. Oczywiście pojechałam na pętlę Gassy.
Po drodze musiałam się zatrzymać w okolicach wału bo się zorientowałam, że coś mi się telepie. Telepał się koszyk na bidon. Zaczęłam go dokręcać ale najwyraźniej coś się stało z gwintem bo śrubka ni cholery nie chciała zaskoczyć. A tu coraz więcej komarów się zlatywało i bardziej się opędzałam od nich niż dokręcałam. Sprawy nie ułatwiał mi kompletnie zardzewiały McGyverowy klucz (chyba dawno do niego nie zaglądałam a torebce podsiodłowej się parę razy dostało ze strumienia wody). Komarów w pewnym momencie było tyle, że dostałam prawie ataku paniki, średnie zagęszczenie komarów na mnie - 1 komar/cm2. W końcu, wkurzona i zestresowana tymi komarami, odkręciłam obie śrubki, wyciągnęłam mocowanie pompki i przykręciłam koszyk bezpośrednio. Dopiero wtedy śrubka załapała.
Uff. pojechałam dalej, strzepując z siebie jeszcze te komary, które się przyssały i nie odpadły przy ostrym starcie ;)
Przy drugiej pętelce zrobiło się już prawie całkiem ciemno. Że aura była fajna to na trasie wielu rowerzystów i spacerowiczów (co się nie ulękli komarów albo wyszli nieświadomi zagrożenia) i tylko różnej maści światła i światełka świeciły i mrugały. Jedno czerwone światło, które jakiś czas majaczyło przede mną, było dość ciekawe bo było nisko i majtało się na boki. W głowę zachodziłam, co to może być ale dopiero jak dojechałam blisko to zobaczyłam, że to rolkarz ze światełkiem na kostce, haha :)
Ostatni, najszybszy odcinek, kończyłam już przy całkowitej ciemności. Dobrze, że mam mocną lampę ale i ona nie wszystko widzi. Na przykład, w pewnym momencie zauważyłam przed sobą delikatną poświatę z białego światła, potem długo długo nic i za tą poświatą, najczarniejszą z czarnych czarną plamę czegoś. Podjeżdżałam coraz bliżej i za poświatą pojawił się traktor ale za tym traktorem nadal widniała najczarniejsza z czarnych czarna plama czegoś. Zaintrygowana trochę straciłam rytm. Pomyślałam, że to może przyczepa ale byłam już dość blisko i nadal nie widać było nawet konturu tego czegoś. Dopiero około 2 metry od tej czerni wydało się, że to drugi traktor. Nie miał świateł i był tak czarny, że wsysał chyba wszystkie resztki światła jakie były w okolicy. Normalnie upiór, Traktor Chaosu.
Niby człowiek wie, że to tylko traktor, ale postarałam się go minąć jak tylko mogłam najszybciej... ;)
Po dość długim okresie bimbania dzisiaj wreszcie coś konkretnego i fajnie mi się jechało. Oczywiście pojechałam na pętlę Gassy.
Po drodze musiałam się zatrzymać w okolicach wału bo się zorientowałam, że coś mi się telepie. Telepał się koszyk na bidon. Zaczęłam go dokręcać ale najwyraźniej coś się stało z gwintem bo śrubka ni cholery nie chciała zaskoczyć. A tu coraz więcej komarów się zlatywało i bardziej się opędzałam od nich niż dokręcałam. Sprawy nie ułatwiał mi kompletnie zardzewiały McGyverowy klucz (chyba dawno do niego nie zaglądałam a torebce podsiodłowej się parę razy dostało ze strumienia wody). Komarów w pewnym momencie było tyle, że dostałam prawie ataku paniki, średnie zagęszczenie komarów na mnie - 1 komar/cm2. W końcu, wkurzona i zestresowana tymi komarami, odkręciłam obie śrubki, wyciągnęłam mocowanie pompki i przykręciłam koszyk bezpośrednio. Dopiero wtedy śrubka załapała.
Uff. pojechałam dalej, strzepując z siebie jeszcze te komary, które się przyssały i nie odpadły przy ostrym starcie ;)
Przy drugiej pętelce zrobiło się już prawie całkiem ciemno. Że aura była fajna to na trasie wielu rowerzystów i spacerowiczów (co się nie ulękli komarów albo wyszli nieświadomi zagrożenia) i tylko różnej maści światła i światełka świeciły i mrugały. Jedno czerwone światło, które jakiś czas majaczyło przede mną, było dość ciekawe bo było nisko i majtało się na boki. W głowę zachodziłam, co to może być ale dopiero jak dojechałam blisko to zobaczyłam, że to rolkarz ze światełkiem na kostce, haha :)
Ostatni, najszybszy odcinek, kończyłam już przy całkowitej ciemności. Dobrze, że mam mocną lampę ale i ona nie wszystko widzi. Na przykład, w pewnym momencie zauważyłam przed sobą delikatną poświatę z białego światła, potem długo długo nic i za tą poświatą, najczarniejszą z czarnych czarną plamę czegoś. Podjeżdżałam coraz bliżej i za poświatą pojawił się traktor ale za tym traktorem nadal widniała najczarniejsza z czarnych czarna plama czegoś. Zaintrygowana trochę straciłam rytm. Pomyślałam, że to może przyczepa ale byłam już dość blisko i nadal nie widać było nawet konturu tego czegoś. Dopiero około 2 metry od tej czerni wydało się, że to drugi traktor. Nie miał świateł i był tak czarny, że wsysał chyba wszystkie resztki światła jakie były w okolicy. Normalnie upiór, Traktor Chaosu.
Niby człowiek wie, że to tylko traktor, ale postarałam się go minąć jak tylko mogłam najszybciej... ;)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!