Wpisy archiwalne w miesiącu
Wrzesień, 2010
Dystans całkowity: | 670.78 km (w terenie 113.00 km; 16.85%) |
Czas w ruchu: | 35:50 |
Średnia prędkość: | 18.72 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.20 km/h |
Suma podjazdów: | 7238 m |
Maks. tętno maksymalne: | 175 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 164 (94 %) |
Suma kalorii: | 30440 kcal |
Liczba aktywności: | 22 |
Średnio na aktywność: | 30.49 km i 1h 37m |
Więcej statystyk |
zepsuty Garmin + piękna pogoda = Konstancin i Piaseczno
Czwartek, 16 września 2010 Kategoria dojazdy, trening, wycieczki i inne spontany
Km: | 45.00 | Km teren: | 3.00 | Czas: | 02:17 | km/h: | 19.71 |
Pr. maks.: | 46.60 | Temperatura: | °C | HRmax: | 157157 ( 90%) | HRavg | 135( 77%) |
Kalorie: | 1337kcal | Podjazdy: | 212m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wczoraj ładowałam Garmina. Dzisiaj rano odpalam a on... nic. Przerażenie... czyżby się zepsuł po wczorajszym deszczu? Jak ja będę bez niego jeździć i biegać?
Refleksja:
Uzależniłam się od gadżetu...
Tak to jest, dopóki człowiek nie ma to nie jest mu potrzebny. A jak już się przyzwyczai to bez tego jak bez ręki. Tak samo jest z telefonem - nigdzie się prawie bez niego nie ruszam. Nie wyobrażam sobie jazdy bez jakiegokolwiek licznika. I bez licznika kadencji też już nie. Tragedia...
Ale nic to, google knows all. Soft reset i Garmin odpalił. Uff... :)
Z tej radości oraz z powodu faktu, iż udało mi się wcześniej uciec z pracy, postanowiłam trasę powrotną wydłużyłam o Konstancin i Piaseczno.
Lubię trasę z Wilanowa do Konstancina. Piękna, szeroka asfaltowa droga dla pieszych i rowerów, o tej porze dnia prawie zerowy ruch.
W Konstancinie postanowiłam w ramach treningu jazdy terenowej przejechać przez wszystkie błotne kałuże jakie znalazłam na trasie :) Nogi miałam po tej operacji bardziej brudne niż po maratonie w Piasecznie (!).
Za to trasy z Konstancina do Piaseczna nie polecam. Wąska, bardzo ruchliwa, pełno TIRów i kiepskie pobocze.
Tak w ogóle to wcale nie chciałam jechać przez Piaseczno, tylko z Konstancina odbić na Powsin i Lasek Kabacki, ale oczywiście zabłądziłam :)
Zapis częściowo z Sigmy (trasa do pracy) a częściowo z Garmina (powrót), więc dane tylko z trasy powrotnej.
kadencja 80/115
KOW: 3
Z założenia jutro i pojutrze odpoczywam przed Bemowskim Biegiem Przyjaźni bo zamierzam pobić życiówkę :)
W związku z tym trzeba było iść biegać dzisiaj. Nie chciało mi się strasznie. Rzuciłam sobie nawet kostką i wyszło, że mam nie iść... ale po chwili stwierdziłam, że jednak pójdę.
Biegło mi się trochę gorzej niż ostatnio.
8,06 km / 54:13 / HR 153/169
KOW: 5
obciążenie: 3x 137 + 5x 54 = 544
Edit: O, po wpisaniu tej wyprawy przesunęłam się na 501 miejsce w ogólnej statystyce na Bikestats :) Muszę się postarać to załapię się do pierwszej 500 :D
Refleksja:
Uzależniłam się od gadżetu...
Tak to jest, dopóki człowiek nie ma to nie jest mu potrzebny. A jak już się przyzwyczai to bez tego jak bez ręki. Tak samo jest z telefonem - nigdzie się prawie bez niego nie ruszam. Nie wyobrażam sobie jazdy bez jakiegokolwiek licznika. I bez licznika kadencji też już nie. Tragedia...
Ale nic to, google knows all. Soft reset i Garmin odpalił. Uff... :)
Z tej radości oraz z powodu faktu, iż udało mi się wcześniej uciec z pracy, postanowiłam trasę powrotną wydłużyłam o Konstancin i Piaseczno.
Lubię trasę z Wilanowa do Konstancina. Piękna, szeroka asfaltowa droga dla pieszych i rowerów, o tej porze dnia prawie zerowy ruch.
W Konstancinie postanowiłam w ramach treningu jazdy terenowej przejechać przez wszystkie błotne kałuże jakie znalazłam na trasie :) Nogi miałam po tej operacji bardziej brudne niż po maratonie w Piasecznie (!).
Za to trasy z Konstancina do Piaseczna nie polecam. Wąska, bardzo ruchliwa, pełno TIRów i kiepskie pobocze.
Tak w ogóle to wcale nie chciałam jechać przez Piaseczno, tylko z Konstancina odbić na Powsin i Lasek Kabacki, ale oczywiście zabłądziłam :)
Zapis częściowo z Sigmy (trasa do pracy) a częściowo z Garmina (powrót), więc dane tylko z trasy powrotnej.
kadencja 80/115
KOW: 3
Z założenia jutro i pojutrze odpoczywam przed Bemowskim Biegiem Przyjaźni bo zamierzam pobić życiówkę :)
W związku z tym trzeba było iść biegać dzisiaj. Nie chciało mi się strasznie. Rzuciłam sobie nawet kostką i wyszło, że mam nie iść... ale po chwili stwierdziłam, że jednak pójdę.
Biegło mi się trochę gorzej niż ostatnio.
8,06 km / 54:13 / HR 153/169
KOW: 5
obciążenie: 3x 137 + 5x 54 = 544
Edit: O, po wpisaniu tej wyprawy przesunęłam się na 501 miejsce w ogólnej statystyce na Bikestats :) Muszę się postarać to załapię się do pierwszej 500 :D
praca
Środa, 15 września 2010 Kategoria dojazdy
Km: | 18.34 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:03 | km/h: | 17.47 |
Pr. maks.: | 34.10 | Temperatura: | °C | HRmax: | 154154 ( 88%) | HRavg | 133( 76%) |
Kalorie: | 964kcal | Podjazdy: | 380m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Deszcz pokrzyżował moje plany. Zamierzałam z pracy wrócić przez Konstancin ale jak wyszłam z pracy to akurat się rozpadało. Co prawda za chwilę przestało, ale zdążyło mnie zmoczyć. Ponieważ nie miałam ochoty po mokremu robić wycieczki bo perspektywą było przeziębienie (tym bardziej, że już czuję, że coś mnie łapie), to odpuściłam i wróciłam do chaty najkrótszą drogą. Zresztą byłam strasznie głodna a w domu czekało spaghetti... :)
kadencja 82/120
KOW: 2
obciążenie: 2 x 63 = 126
kadencja 82/120
KOW: 2
obciążenie: 2 x 63 = 126
praca + Agrykola + bieganie
Wtorek, 14 września 2010 Kategoria dojazdy, trening, bieganie
Km: | 36.56 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:47 | km/h: | 20.50 |
Pr. maks.: | 46.40 | Temperatura: | °C | HRmax: | 165165 ( 94%) | HRavg | 144( 82%) |
Kalorie: | 1570kcal | Podjazdy: | 303m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ależ świetnie się jeździ z czystym napędem... cichutko, płynnie... rower sam jedzie. Niestety, po 3 dniu jeżdżenia w nowych spodenkach okazało się, że pampers jest zbyt duży, marszczy się i ociera :( Nie mam za bardzo komu oddać tych spodenek...
Po pracy trening na Agrykoli (x10 / 30:26)
kadencja 81/117 / KOW: 4
z Agrykoli 77 / KOW: 7
Wieczorem, mimo deszczu, wyszłam pobiegać. Planowałam 8 km ale w trakcie rozpadało się, niestety, jeszcze bardziej, więc musiałam skrócić bieganie. Zrekompensowałam sobie to trochę wchodząc po schodach do domu :)
bieganie: 6,67 km / 42:29 / HR 157/170 / KOW: 5
schody: 01:09 / HR 150/164 / KOW: 8
obciążenie: 4x77 + 7x30 + 5x42 + 8x1 = 736
Po pracy trening na Agrykoli (x10 / 30:26)
kadencja 81/117 / KOW: 4
z Agrykoli 77 / KOW: 7
Wieczorem, mimo deszczu, wyszłam pobiegać. Planowałam 8 km ale w trakcie rozpadało się, niestety, jeszcze bardziej, więc musiałam skrócić bieganie. Zrekompensowałam sobie to trochę wchodząc po schodach do domu :)
bieganie: 6,67 km / 42:29 / HR 157/170 / KOW: 5
schody: 01:09 / HR 150/164 / KOW: 8
obciążenie: 4x77 + 7x30 + 5x42 + 8x1 = 736
ucieczka spod Kopy Cwila
Poniedziałek, 13 września 2010 Kategoria dojazdy
Km: | 29.47 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:27 | km/h: | 20.32 |
Pr. maks.: | 50.60 | Temperatura: | °C | HRmax: | 166166 ( 95%) | HRavg | 142( 81%) |
Kalorie: | 1642kcal | Podjazdy: | 299m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wracając z pracy postanowiłam zmierzyć się z najtrudniejszym podjazdem, który był podczas zawodów XC na Kopie Cwila. Odważnie podjechałam pod Kopę, popatrzyłam na wyjeżdżoną po zawodach błotną ścieżkę pod górę... i zawróciłam na pięcie.
Wstyd.
Dopiero w domu stwierdziłam, że mogłam chociaż spróbować podjechać któryś z łatwiejszych podjazdów, wstyd nie byłby wtedy taki okropny :)
kadencja 83/125
Wstyd.
Dopiero w domu stwierdziłam, że mogłam chociaż spróbować podjechać któryś z łatwiejszych podjazdów, wstyd nie byłby wtedy taki okropny :)
kadencja 83/125
bieganie
Niedziela, 12 września 2010 Kategoria trening, bieganie
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Byłam popatrzeć na zawody Pucharu Mazowsza XC na Kopie Cwila. Powiem jedno. MASAKRA. Całe szczęście, że się nie zdecydowałam tam startować bo po pierwszym podjeździe bym już nie miała siły dalej jechać :)
Część to esy-floresy po Kopie i okolicznym parku a część trasy wyjeżdżała aż do tzw. "smródki" (to się chyba oficjalnie nazywa Potok Służewiecki). W części "Kopowej" trasa bardzo trudna, jeden podjazd dokładnie w osi stoku od śmieszki rowerowej, na oko jakieś 45 stopni, część podjazdów w skos stoku i po łuku. Jeden zjazd też w osi stoku, kończył się ostrym zakrętem w prawo akurat na kamulce otaczające wyschnięty stawik czy co to tam jest (tam się na moich oczach wyrypało dwóch).
Część przy "smródce" łatwiejsza ale za to bardziej mokro-błotna z dość trudnym przejazdem przez strumyk i zjazdem po schodach pod nisko zwisającym gałęziami :)
Dość długa pętla (nie wiem ile na oko ale podobno najlepsi pokonywali ją w około 20 minut)
A wieczorkiem bieganie z podbiegami
8 km / 53:03 / HR 155/170 / KOW: 5
Średnia trochę gorsza z powodu niesfornych słuchawek od odtwarzacza. Przystawałam co jakiś czas żeby je poprawić bo się majtały i słuchawka mi wypadała z ucha... :)
Poza tym wyczyściłam napęd w rowerku bo po ostatnim deszczu zaczął chrzęścić :)
obciążenie: 53*5 = 265
Część to esy-floresy po Kopie i okolicznym parku a część trasy wyjeżdżała aż do tzw. "smródki" (to się chyba oficjalnie nazywa Potok Służewiecki). W części "Kopowej" trasa bardzo trudna, jeden podjazd dokładnie w osi stoku od śmieszki rowerowej, na oko jakieś 45 stopni, część podjazdów w skos stoku i po łuku. Jeden zjazd też w osi stoku, kończył się ostrym zakrętem w prawo akurat na kamulce otaczające wyschnięty stawik czy co to tam jest (tam się na moich oczach wyrypało dwóch).
Część przy "smródce" łatwiejsza ale za to bardziej mokro-błotna z dość trudnym przejazdem przez strumyk i zjazdem po schodach pod nisko zwisającym gałęziami :)
Dość długa pętla (nie wiem ile na oko ale podobno najlepsi pokonywali ją w około 20 minut)
A wieczorkiem bieganie z podbiegami
8 km / 53:03 / HR 155/170 / KOW: 5
Średnia trochę gorsza z powodu niesfornych słuchawek od odtwarzacza. Przystawałam co jakiś czas żeby je poprawić bo się majtały i słuchawka mi wypadała z ucha... :)
Poza tym wyczyściłam napęd w rowerku bo po ostatnim deszczu zaczął chrzęścić :)
obciążenie: 53*5 = 265
praca + Agrykola x10
Piątek, 10 września 2010 Kategoria trening, dojazdy, bieganie
Km: | 36.76 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:46 | km/h: | 20.81 |
Pr. maks.: | 45.09 | Temperatura: | °C | HRmax: | 166166 ( 95%) | HRavg | 145( 83%) |
Kalorie: | 1767kcal | Podjazdy: | 412m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Tak jak podejrzewałam, miałam rano lekkiego kaca. Ale nie przeszkodziło to w pojechaniu rowerem. Lepiej - kaca rowerem najlepiej się wypaca ;)
No i zgrały mi się znowu dwa treningi - rowerowy i biegowy.
Przy powrocie 10x Agrykola (30:33). Jeździł jeszcze jakiś młodzieniec i suszył do mnie zęby ale nie miałam czasu się zatrzymać i z nim gadać bo chciałam wykręcić dobry czas (nie udało się).
Wracając próbowałam przez pewien czas utrzymać kadencję powyżej 90. Trzeba przyznać, że to niełatwe. Nie dlatego nawet, że zmęczenie, tylko rytm się gubi po jakimś czasie. Ale nawet udawało mi się jechać przy kadencji koło 100 przez chwilę.
Próbowałam też jechać kręcąc jedną nogą, ale jest to awykonalne :) To się chyba da tylko na stacjonarnym albo na trenażerze?
Jak dojeżdżałam do domu, na podjeździe na Orszady, zmotywował mnie jakiś pan na rowerze "Noo, jak na dziewczynę, to całkiem nieźle popylasz" :) Ale jak usłyszał, że jestem po dziesięciu Agrykolach to stwierdził, że Agrykoli to on by chyba nie podjechał. Uzasadnił to swoim wiekiem :)
Ja jednak myślę, że by spokojnie podjechał bo tez nieźle popylał...
kadencja 81/118 / KOW: 5
Wieczorem znów bieganie - o dziwo - wygląda na to, że po tej Agrykoli biega mi się całkiem fajnie choć spodziewałabym się, że będzie wręcz przeciwnie
7,65 / 00:50:10 z podbiegami
HR 159/171 / KOW: 5
obciążenie: 5 x 126 + 5 x 50 = 880
No i zgrały mi się znowu dwa treningi - rowerowy i biegowy.
Przy powrocie 10x Agrykola (30:33). Jeździł jeszcze jakiś młodzieniec i suszył do mnie zęby ale nie miałam czasu się zatrzymać i z nim gadać bo chciałam wykręcić dobry czas (nie udało się).
Wracając próbowałam przez pewien czas utrzymać kadencję powyżej 90. Trzeba przyznać, że to niełatwe. Nie dlatego nawet, że zmęczenie, tylko rytm się gubi po jakimś czasie. Ale nawet udawało mi się jechać przy kadencji koło 100 przez chwilę.
Próbowałam też jechać kręcąc jedną nogą, ale jest to awykonalne :) To się chyba da tylko na stacjonarnym albo na trenażerze?
Jak dojeżdżałam do domu, na podjeździe na Orszady, zmotywował mnie jakiś pan na rowerze "Noo, jak na dziewczynę, to całkiem nieźle popylasz" :) Ale jak usłyszał, że jestem po dziesięciu Agrykolach to stwierdził, że Agrykoli to on by chyba nie podjechał. Uzasadnił to swoim wiekiem :)
Ja jednak myślę, że by spokojnie podjechał bo tez nieźle popylał...
kadencja 81/118 / KOW: 5
Wieczorem znów bieganie - o dziwo - wygląda na to, że po tej Agrykoli biega mi się całkiem fajnie choć spodziewałabym się, że będzie wręcz przeciwnie
7,65 / 00:50:10 z podbiegami
HR 159/171 / KOW: 5
obciążenie: 5 x 126 + 5 x 50 = 880
tylko pół pracy
Czwartek, 9 września 2010 Kategoria dojazdy
Km: | 9.36 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:27 | km/h: | 20.80 |
Pr. maks.: | 32.70 | Temperatura: | °C | HRmax: | 149149 ( 85%) | HRavg | 134( 77%) |
Kalorie: | 472kcal | Podjazdy: | 63m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po wczorajszych jazdach mój tyłek dzisiaj bardzo intensywnie protestował. Nogi zresztą też. Jednak skoro już wyszłam, to przecież nie wrócę... więc olałam marudzenie różnych części ciała i pojechałam.
Na popołudnie zaplanowane było spotkanie z ludźmi z mojej poprzedniej pracy. Żeby nie wzbudzać zainteresowania w restauracji (a poza tym żeby nie było mi zimno bo temperatura niezbyt zachęcająca), na spodenki z pampersem założyłam trochę dłuższe, normalne dżinsy. Ale obstawiam, że jednak trochę dziwnie wyglądałam...
Założyłam, że nie będę pić alkoholu i wrócę do domu rowerem, ale dziewczyny mnie przekabaciły i napiłam się piwa. Niestety, to już dyskwalifikuje możliwość powrotu rowerem :) Bynajmniej nie z powodu niemożności jechania... ale z powodu możności zabrania prawa jazdy za jazdę rowerem po pijaku ;)
No cóż, do domku wróciłam z rowerem metrem.
Niestety, piwo również wyeliminowało plan pobiegania wieczorem :)
kadencja 78/104
Na popołudnie zaplanowane było spotkanie z ludźmi z mojej poprzedniej pracy. Żeby nie wzbudzać zainteresowania w restauracji (a poza tym żeby nie było mi zimno bo temperatura niezbyt zachęcająca), na spodenki z pampersem założyłam trochę dłuższe, normalne dżinsy. Ale obstawiam, że jednak trochę dziwnie wyglądałam...
Założyłam, że nie będę pić alkoholu i wrócę do domu rowerem, ale dziewczyny mnie przekabaciły i napiłam się piwa. Niestety, to już dyskwalifikuje możliwość powrotu rowerem :) Bynajmniej nie z powodu niemożności jechania... ale z powodu możności zabrania prawa jazdy za jazdę rowerem po pijaku ;)
No cóż, do domku wróciłam z rowerem metrem.
Niestety, piwo również wyeliminowało plan pobiegania wieczorem :)
kadencja 78/104
Z Azagiem przez Warszawę
Środa, 8 września 2010 Kategoria wycieczki i inne spontany
Km: | 48.10 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:42 | km/h: | 13.00 |
Pr. maks.: | 37.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 157157 ( 90%) | HRavg | 97( 55%) |
Kalorie: | 2026kcal | Podjazdy: | 572m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Jakoś tak po maratonie w Pułtusku się zgadaliśmy, że trzeba policzyć mosty w Warszawie. Słowo się rzekło, kobyłka u płota :)
Ruszyliśmy spod "Malborka" na Ursynowie i najpierw zaliczyliśmy najbliższą przeprawę, tj. most Siekierkowski. Wałem Miedzeszyńskim pojechaliśmy dalej. Ominęliśmy Trasę Łazienkowską, bo jest mało przyjazna rowerzystom. Wróciliśmy na naszą stronę mostem Poniatowskiego. Musiałam się tu pozbyć rękawów bo zrobiło mi się ciepło. Dalej kawałek trasy przebiegł Nowym Światem ale ponieważ było tam dość tłoczno to uciekliśmy w dół do Wisły. Potem most Świętokrzyski. Przy moście Śląsko Dąbrowskim, na chodniku, znaleźliśmy martwego pieska :( Chyba go ktoś samochodem potrącił, a może jakiś sk... zrzucił go z mostu...? Podjechaliśmy kawałek do ZOO i stamtąd wjechaliśmy na most. Potem moja ulubiona przeprawa z trochę technicznym podjazdem po skarpie (komu by się chciało szukać ścieżki), czyli most Gdański. Zawsze jadąc nim w ciągu dnia podziwiam widoki, ale po nocy widoków nie było za bardzo. Okolice są dość ciemne. Na moście spotkaliśmy jakąś parę z fotografem - zdjęcia ślubne. Życzyliśmy im wszystkiego dobrego. Dość ciekawe miejsce na zdjęcia wybrali... takie industrialne :) Most Grota-Roweckiego olaliśmy z powodów tych samych co Trasę Łazienkowską. Wróciliśmy wzdłuż ZOO i potem Wałem do Siekierkowskiego. Zrobiło się chłodno więc przed przejazdem ubrałam się znowu w rękawy i założyłam rękawiczki z palcami (dobrze, że je wzięłam). Po przejechaniu na naszą stronę widzieliśmy zająca. Przebiegł przez ścieżkę i tyle go widzieli. Ponieważ zgodnie uznaliśmy, że wycieczka była za krótka, postanowiliśmy zaliczyć Wilanów. Odbiliśmy zatem na Czerniakowską i dalej Powsińską. Strasznie wolno jechaliśmy, chyba wszyscy byli trochę zmęczeni. Gdzieś na trasie w mało uczęszczanym zaułku jeszcze zobaczyliśmy jeża. Całkiem szybko pomykał i ukrył się gdzieś w parku. Zaliczyliśmy McDonalds przy Wilanowskiej, gdzie ja dodatkowo założyłam już nogawki. Wszystkim było już zimno, zwłaszcza jak napiliśmy się zimnej coli. Odbiliśmy w Klimczaka. Na szczęście Świątyni Opatrzności nie było widać. Tu można było wreszcie trochę przyspieszyć bo droga równa i pusta. Rozgrzaliśmy się. Orszady wjechaliśmy na górę i dalej już prostą trasą do domu.
kadencja 63/133
Ruszyliśmy spod "Malborka" na Ursynowie i najpierw zaliczyliśmy najbliższą przeprawę, tj. most Siekierkowski. Wałem Miedzeszyńskim pojechaliśmy dalej. Ominęliśmy Trasę Łazienkowską, bo jest mało przyjazna rowerzystom. Wróciliśmy na naszą stronę mostem Poniatowskiego. Musiałam się tu pozbyć rękawów bo zrobiło mi się ciepło. Dalej kawałek trasy przebiegł Nowym Światem ale ponieważ było tam dość tłoczno to uciekliśmy w dół do Wisły. Potem most Świętokrzyski. Przy moście Śląsko Dąbrowskim, na chodniku, znaleźliśmy martwego pieska :( Chyba go ktoś samochodem potrącił, a może jakiś sk... zrzucił go z mostu...? Podjechaliśmy kawałek do ZOO i stamtąd wjechaliśmy na most. Potem moja ulubiona przeprawa z trochę technicznym podjazdem po skarpie (komu by się chciało szukać ścieżki), czyli most Gdański. Zawsze jadąc nim w ciągu dnia podziwiam widoki, ale po nocy widoków nie było za bardzo. Okolice są dość ciemne. Na moście spotkaliśmy jakąś parę z fotografem - zdjęcia ślubne. Życzyliśmy im wszystkiego dobrego. Dość ciekawe miejsce na zdjęcia wybrali... takie industrialne :) Most Grota-Roweckiego olaliśmy z powodów tych samych co Trasę Łazienkowską. Wróciliśmy wzdłuż ZOO i potem Wałem do Siekierkowskiego. Zrobiło się chłodno więc przed przejazdem ubrałam się znowu w rękawy i założyłam rękawiczki z palcami (dobrze, że je wzięłam). Po przejechaniu na naszą stronę widzieliśmy zająca. Przebiegł przez ścieżkę i tyle go widzieli. Ponieważ zgodnie uznaliśmy, że wycieczka była za krótka, postanowiliśmy zaliczyć Wilanów. Odbiliśmy zatem na Czerniakowską i dalej Powsińską. Strasznie wolno jechaliśmy, chyba wszyscy byli trochę zmęczeni. Gdzieś na trasie w mało uczęszczanym zaułku jeszcze zobaczyliśmy jeża. Całkiem szybko pomykał i ukrył się gdzieś w parku. Zaliczyliśmy McDonalds przy Wilanowskiej, gdzie ja dodatkowo założyłam już nogawki. Wszystkim było już zimno, zwłaszcza jak napiliśmy się zimnej coli. Odbiliśmy w Klimczaka. Na szczęście Świątyni Opatrzności nie było widać. Tu można było wreszcie trochę przyspieszyć bo droga równa i pusta. Rozgrzaliśmy się. Orszady wjechaliśmy na górę i dalej już prostą trasą do domu.
kadencja 63/133
praca
Środa, 8 września 2010 Kategoria dojazdy
Km: | 26.80 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:20 | km/h: | 20.10 |
Pr. maks.: | 47.90 | Temperatura: | °C | HRmax: | 156156 ( 89%) | HRavg | 136( 78%) |
Kalorie: | 1337kcal | Podjazdy: | 140m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
No i dałam wczoraj w palnik z treningiem to dzisiaj już mi się tak dobrze nie jechało. Zwłaszcza ciężko mi było na podjazdach :) Ale za to widziałam wiewiórkę na Agrykoli :)
Zresztą dzisiaj miało być i tak spokojniej bo na wieczór zaplanowana wycieczka z Azagiem "tropem mostów warszawskich"
kadencja 82/113
Zresztą dzisiaj miało być i tak spokojniej bo na wieczór zaplanowana wycieczka z Azagiem "tropem mostów warszawskich"
kadencja 82/113
praca + Agrykola
Wtorek, 7 września 2010 Kategoria dojazdy, trening, bieganie
Km: | 37.16 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:04 | km/h: | 17.98 |
Pr. maks.: | 37.16 | Temperatura: | °C | HRmax: | 167167 ( 97%) | HRavg | 140( 81%) |
Kalorie: | 1910kcal | Podjazdy: | 473m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po poniedziałkowym odpoczynku dzisiaj rower sam jechał :) Zaplanowałam na dzisiaj bieganie, ale ponieważ przestało padać przed moich wyjściem z pracy, nie mogłam sobie podarować Agrykoli (10x, 30:35). Potem powolutku i radośnie do domku standardową trasą przez Wilanów. Ciekawe, miałam wrażenie, że bardzo lekko mi się jedzie, ale tempo całościowe nie było zbyt wielkie. Kadencja też dziwnie niska jak na moje ostatnie jazdy.
kadencja 79/115 / KOW: 4
z Agrykoli 77 / KOW: 8
Wieczorem jeszcze wyszliśmy z Markiem pobiegać. Marek obawiał się, że po podjazdach na Agrykoli będę się wlokła, ale okazało się, że jest wręcz przeciwnie. Biegło mi się bardzo fajnie, lekko, całkiem szybko. Pod koniec kilka podbiegów
6,66 km / 43:19 / HR 158/167 / KOW: 5
W sumie wyszedł całkiem mocno treningowy dzień. Czuję, że łydki mam wielkie jak buły :)
Refleksja:
19/09 Bemowski Bieg Przyjaźni 5 km. Żeby złamać swoją czerwcową życiówkę musiałabym biec w średnim tempie 5:48............................... brzmi strasznie................................................ ale może jest wykonalne?
Pogoda wymarzona do biegania (chłodno) a nogi w dobrej kondycji, jak wynika z wieczornego biegania. Można spróbować... choć będzie ciężko
obciążenie: 4 x 94 + 8 x 30 + 5 x 43 = 831
kadencja 79/115 / KOW: 4
z Agrykoli 77 / KOW: 8
Wieczorem jeszcze wyszliśmy z Markiem pobiegać. Marek obawiał się, że po podjazdach na Agrykoli będę się wlokła, ale okazało się, że jest wręcz przeciwnie. Biegło mi się bardzo fajnie, lekko, całkiem szybko. Pod koniec kilka podbiegów
6,66 km / 43:19 / HR 158/167 / KOW: 5
W sumie wyszedł całkiem mocno treningowy dzień. Czuję, że łydki mam wielkie jak buły :)
Refleksja:
19/09 Bemowski Bieg Przyjaźni 5 km. Żeby złamać swoją czerwcową życiówkę musiałabym biec w średnim tempie 5:48............................... brzmi strasznie................................................ ale może jest wykonalne?
Pogoda wymarzona do biegania (chłodno) a nogi w dobrej kondycji, jak wynika z wieczornego biegania. Można spróbować... choć będzie ciężko
obciążenie: 4 x 94 + 8 x 30 + 5 x 43 = 831