Z Azagiem przez Warszawę
Środa, 8 września 2010 Kategoria wycieczki i inne spontany
Km: | 48.10 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:42 | km/h: | 13.00 |
Pr. maks.: | 37.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 157157 ( 90%) | HRavg | 97( 55%) |
Kalorie: | 2026kcal | Podjazdy: | 572m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Jakoś tak po maratonie w Pułtusku się zgadaliśmy, że trzeba policzyć mosty w Warszawie. Słowo się rzekło, kobyłka u płota :)
Ruszyliśmy spod "Malborka" na Ursynowie i najpierw zaliczyliśmy najbliższą przeprawę, tj. most Siekierkowski. Wałem Miedzeszyńskim pojechaliśmy dalej. Ominęliśmy Trasę Łazienkowską, bo jest mało przyjazna rowerzystom. Wróciliśmy na naszą stronę mostem Poniatowskiego. Musiałam się tu pozbyć rękawów bo zrobiło mi się ciepło. Dalej kawałek trasy przebiegł Nowym Światem ale ponieważ było tam dość tłoczno to uciekliśmy w dół do Wisły. Potem most Świętokrzyski. Przy moście Śląsko Dąbrowskim, na chodniku, znaleźliśmy martwego pieska :( Chyba go ktoś samochodem potrącił, a może jakiś sk... zrzucił go z mostu...? Podjechaliśmy kawałek do ZOO i stamtąd wjechaliśmy na most. Potem moja ulubiona przeprawa z trochę technicznym podjazdem po skarpie (komu by się chciało szukać ścieżki), czyli most Gdański. Zawsze jadąc nim w ciągu dnia podziwiam widoki, ale po nocy widoków nie było za bardzo. Okolice są dość ciemne. Na moście spotkaliśmy jakąś parę z fotografem - zdjęcia ślubne. Życzyliśmy im wszystkiego dobrego. Dość ciekawe miejsce na zdjęcia wybrali... takie industrialne :) Most Grota-Roweckiego olaliśmy z powodów tych samych co Trasę Łazienkowską. Wróciliśmy wzdłuż ZOO i potem Wałem do Siekierkowskiego. Zrobiło się chłodno więc przed przejazdem ubrałam się znowu w rękawy i założyłam rękawiczki z palcami (dobrze, że je wzięłam). Po przejechaniu na naszą stronę widzieliśmy zająca. Przebiegł przez ścieżkę i tyle go widzieli. Ponieważ zgodnie uznaliśmy, że wycieczka była za krótka, postanowiliśmy zaliczyć Wilanów. Odbiliśmy zatem na Czerniakowską i dalej Powsińską. Strasznie wolno jechaliśmy, chyba wszyscy byli trochę zmęczeni. Gdzieś na trasie w mało uczęszczanym zaułku jeszcze zobaczyliśmy jeża. Całkiem szybko pomykał i ukrył się gdzieś w parku. Zaliczyliśmy McDonalds przy Wilanowskiej, gdzie ja dodatkowo założyłam już nogawki. Wszystkim było już zimno, zwłaszcza jak napiliśmy się zimnej coli. Odbiliśmy w Klimczaka. Na szczęście Świątyni Opatrzności nie było widać. Tu można było wreszcie trochę przyspieszyć bo droga równa i pusta. Rozgrzaliśmy się. Orszady wjechaliśmy na górę i dalej już prostą trasą do domu.
kadencja 63/133
Ruszyliśmy spod "Malborka" na Ursynowie i najpierw zaliczyliśmy najbliższą przeprawę, tj. most Siekierkowski. Wałem Miedzeszyńskim pojechaliśmy dalej. Ominęliśmy Trasę Łazienkowską, bo jest mało przyjazna rowerzystom. Wróciliśmy na naszą stronę mostem Poniatowskiego. Musiałam się tu pozbyć rękawów bo zrobiło mi się ciepło. Dalej kawałek trasy przebiegł Nowym Światem ale ponieważ było tam dość tłoczno to uciekliśmy w dół do Wisły. Potem most Świętokrzyski. Przy moście Śląsko Dąbrowskim, na chodniku, znaleźliśmy martwego pieska :( Chyba go ktoś samochodem potrącił, a może jakiś sk... zrzucił go z mostu...? Podjechaliśmy kawałek do ZOO i stamtąd wjechaliśmy na most. Potem moja ulubiona przeprawa z trochę technicznym podjazdem po skarpie (komu by się chciało szukać ścieżki), czyli most Gdański. Zawsze jadąc nim w ciągu dnia podziwiam widoki, ale po nocy widoków nie było za bardzo. Okolice są dość ciemne. Na moście spotkaliśmy jakąś parę z fotografem - zdjęcia ślubne. Życzyliśmy im wszystkiego dobrego. Dość ciekawe miejsce na zdjęcia wybrali... takie industrialne :) Most Grota-Roweckiego olaliśmy z powodów tych samych co Trasę Łazienkowską. Wróciliśmy wzdłuż ZOO i potem Wałem do Siekierkowskiego. Zrobiło się chłodno więc przed przejazdem ubrałam się znowu w rękawy i założyłam rękawiczki z palcami (dobrze, że je wzięłam). Po przejechaniu na naszą stronę widzieliśmy zająca. Przebiegł przez ścieżkę i tyle go widzieli. Ponieważ zgodnie uznaliśmy, że wycieczka była za krótka, postanowiliśmy zaliczyć Wilanów. Odbiliśmy zatem na Czerniakowską i dalej Powsińską. Strasznie wolno jechaliśmy, chyba wszyscy byli trochę zmęczeni. Gdzieś na trasie w mało uczęszczanym zaułku jeszcze zobaczyliśmy jeża. Całkiem szybko pomykał i ukrył się gdzieś w parku. Zaliczyliśmy McDonalds przy Wilanowskiej, gdzie ja dodatkowo założyłam już nogawki. Wszystkim było już zimno, zwłaszcza jak napiliśmy się zimnej coli. Odbiliśmy w Klimczaka. Na szczęście Świątyni Opatrzności nie było widać. Tu można było wreszcie trochę przyspieszyć bo droga równa i pusta. Rozgrzaliśmy się. Orszady wjechaliśmy na górę i dalej już prostą trasą do domu.
kadencja 63/133
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!