119 km na 119 urodziny Liege - Bostogne - Liege ;)
Sobota, 18 czerwca 2011 Kategoria >100 km, wycieczki i inne spontany
Km: | 119.08 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 05:46 | km/h: | 20.65 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Mieszane miałam trochę uczucia, żeby zaraz po zawodach biegowych wsiadać na rower i zapylać ponad 100 km ale w końcu co tam, ja nie dam rady? :)
Od biegu mniej więcej zaczęło się robić duszno i zapowiadało się na deszcz. Mimo wszystko, zdecydowaliśmy się z Markiem jechać.
Jechało się super fajnie, aura była dość przyjemna bo nie było słonka. Deszcz przez całą drogę tylko próbował straszyć, pokazując nam czarne chmury to z tej, to z tamtej strony. Polało nas jednak, i to solidnie, dopiero około 10 km od celu, ale że już było blisko to nie przejęliśmy się zbytnio.
Była to całkiem inna jazda niż poprzednia moja wyprawa rowerowa do Siedlec. Wtedy był potworny upał, jechałam we wmordewindzie, w dodatku do Siedlec jest trochę pod górkę przez cały czas. Poza tym niepotrzebnie w połowie trasy zjadłam kanapki z nutellą i przez resztę drogi bolał mnie brzuch. Ale... dość wspominek ;)
Tym razem było fajnie. Nie czułam wielkiego zmęczenia, dopiero gdzieś pod koniec trasy podjazdy zaczęły trochę dawać się we znaki.
Gorzej miał Marek, który jechał objuczony całymi naszymi bagażami. Bagażu, w sensie, ciuchów na zmianę, było mało. Niestety, akurat Markowi przypadł w weekend dyżur w pracy i tachał w związku z tym również laptopa z całym majdanem. W Siedlcach zważyliśmy jego rower z tym wszystkim i okazało się, że waży około 30 kilo, ufff!!!
Jedyny błąd jaki popełniliśmy to - wzięliśmy trochę za mało picia. Ale nie chciałam jeszcze bardziej Marka objuczać przed wyjazdem. No nic, nauczka na następny raz.
W ramach ciekawostki, wyczytałam w MR, że akurat tyle lat, co kilometrów nam wyszło, w tym roku świętuje znany wyścig Liege - Bostogne - Liege. A więc niech te 119 km będzie w tej intencji ;)
kadencja 74/100
Od biegu mniej więcej zaczęło się robić duszno i zapowiadało się na deszcz. Mimo wszystko, zdecydowaliśmy się z Markiem jechać.
Jechało się super fajnie, aura była dość przyjemna bo nie było słonka. Deszcz przez całą drogę tylko próbował straszyć, pokazując nam czarne chmury to z tej, to z tamtej strony. Polało nas jednak, i to solidnie, dopiero około 10 km od celu, ale że już było blisko to nie przejęliśmy się zbytnio.
Była to całkiem inna jazda niż poprzednia moja wyprawa rowerowa do Siedlec. Wtedy był potworny upał, jechałam we wmordewindzie, w dodatku do Siedlec jest trochę pod górkę przez cały czas. Poza tym niepotrzebnie w połowie trasy zjadłam kanapki z nutellą i przez resztę drogi bolał mnie brzuch. Ale... dość wspominek ;)
Tym razem było fajnie. Nie czułam wielkiego zmęczenia, dopiero gdzieś pod koniec trasy podjazdy zaczęły trochę dawać się we znaki.
Gorzej miał Marek, który jechał objuczony całymi naszymi bagażami. Bagażu, w sensie, ciuchów na zmianę, było mało. Niestety, akurat Markowi przypadł w weekend dyżur w pracy i tachał w związku z tym również laptopa z całym majdanem. W Siedlcach zważyliśmy jego rower z tym wszystkim i okazało się, że waży około 30 kilo, ufff!!!
Jedyny błąd jaki popełniliśmy to - wzięliśmy trochę za mało picia. Ale nie chciałam jeszcze bardziej Marka objuczać przed wyjazdem. No nic, nauczka na następny raz.
W ramach ciekawostki, wyczytałam w MR, że akurat tyle lat, co kilometrów nam wyszło, w tym roku świętuje znany wyścig Liege - Bostogne - Liege. A więc niech te 119 km będzie w tej intencji ;)
kadencja 74/100
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!