Karpacz dzień 5 - na Śnieżkę z Zającem
Czwartek, 7 sierpnia 2014 Kategoria wędrówki piesze, ze zdjęciami
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Wędrówka |
Dziś postanowiliśmy poleźć na Śnieżkę. Trudno, odstoimy swoje w tej kolejce do wyciągu. Nie odstanie dwa dni temu było błędem, jak się okazało - bo dziś kolejka wielokrotnie dłuższa. Optymistyczny pan z poczatku kolejki powiedział nam, że stoi około 45 minut więc uznaliśmy, że to akceptowalne. Niestety, Pan źle ocenił czas stania - my staliśmy półtorej godziny. Zając w międzyczasie zdążył być marudny, głodny, śpiący, zajął się kamykami, zajął się łażeniem po schodach... przeszedł chyba wszystkie możliwe fazy nastroju. W końcu jednak siedliśmy na upragnione krzesełka.
Zając jechał na moich kolanach, poza moim rękami, dodatkowo był zabezpieczony zapiętym wokół nas obojga moim swetrem. Ale nie kręcił się zbytnio. Jazda na wyciągu, chociaż dość długa (kilkanaście minut), bardzo mu się podobała. Rozglądał się i zaciekawiony co chwilę pytał "co to".
Ponieważ sama "wyprawa" na Kopę była dłuższa niż zakładaliśmy, siedliśmy na chwilę w barze na górze, żeby coś zjeść i nakarmić Zająca. W międzyczasie zaczął kropić deszczyk ale po chwili zastanowienia uznaliśmy, że nie rozpuścimy się i poszliśmy.
Trochę kropi ale nie na tyle, żeby zakładać worki foliowe
Na Śnieżkę szliśmy o wiele krócej niż podawała mapa. Deszcz przestał kropić i nawet wyszło słońce. Zając zasnął w nosidle ale nie bardzo było gdzie go położyć na trawie tym razem bo było mokro. Więc szłam z nim śpiącym. Spał zaledwie pół godziny ale przespał większość trasy z Kopy na Śnieżkę.
Na Śnieżce masa ludzi, ciężko było znaleźć miejsce na zewnątrz. W restauracji jednak udało nam się wyhaczyć miejsce przy oknie. Zamówiliśmy sobie co nieco a Zając hasał dookoła.
Obadanie trasy przed Uphill Śnieżka
Jednak trochę nam się zeszło na wędrówce w obie strony i na zjazd krzesełkami przyszliśmy zaledwie 20 minut przed zamknięciem wyciągu.
Zając jechał na moich kolanach, poza moim rękami, dodatkowo był zabezpieczony zapiętym wokół nas obojga moim swetrem. Ale nie kręcił się zbytnio. Jazda na wyciągu, chociaż dość długa (kilkanaście minut), bardzo mu się podobała. Rozglądał się i zaciekawiony co chwilę pytał "co to".
Ponieważ sama "wyprawa" na Kopę była dłuższa niż zakładaliśmy, siedliśmy na chwilę w barze na górze, żeby coś zjeść i nakarmić Zająca. W międzyczasie zaczął kropić deszczyk ale po chwili zastanowienia uznaliśmy, że nie rozpuścimy się i poszliśmy.
Trochę kropi ale nie na tyle, żeby zakładać worki foliowe
Na Śnieżkę szliśmy o wiele krócej niż podawała mapa. Deszcz przestał kropić i nawet wyszło słońce. Zając zasnął w nosidle ale nie bardzo było gdzie go położyć na trawie tym razem bo było mokro. Więc szłam z nim śpiącym. Spał zaledwie pół godziny ale przespał większość trasy z Kopy na Śnieżkę.
Na Śnieżce masa ludzi, ciężko było znaleźć miejsce na zewnątrz. W restauracji jednak udało nam się wyhaczyć miejsce przy oknie. Zamówiliśmy sobie co nieco a Zając hasał dookoła.
Obadanie trasy przed Uphill Śnieżka
Jednak trochę nam się zeszło na wędrówce w obie strony i na zjazd krzesełkami przyszliśmy zaledwie 20 minut przed zamknięciem wyciągu.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!