Wpisy archiwalne w kategorii
trening
Dystans całkowity: | 30825.36 km (w terenie 1180.74 km; 3.83%) |
Czas w ruchu: | 1795:05 |
Średnia prędkość: | 19.55 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.20 km/h |
Suma podjazdów: | 23423 m |
Maks. tętno maksymalne: | 186 (103 %) |
Maks. tętno średnie: | 167 (91 %) |
Suma kalorii: | 108933 kcal |
Liczba aktywności: | 1173 |
Średnio na aktywność: | 32.38 km i 1h 31m |
Więcej statystyk |
Święta Katarzyna - dzień 6 - Pasmo Klonowskie
Sobota, 25 lipca 2015 Kategoria trening, ze zdjęciami, wycieczki i inne spontany
Km: | 37.34 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:01 | km/h: | 18.52 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 740 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś miało być długo lekko i przyjemnie. Nie bardzo miałam pomysł na trasę więc googlnęłam sobie i trafiłam tutaj.
Mapkę ściągnęłam na telefon, choć trasa wydawała się prosta.
Ze Świętej Katarzyny ruszyłam w dół do Bodzentyna, gdzie odbiłam w lewo i potem znów w lewo skosem od głównej drogi - na Psary. Odtąd czekała mnie głównie dość długa wspinaczka. Nie ukrywam, że w pewnym momencie miałam tej wspinaczki dość, tym bardziej, że trasa wiodła po odsłoniętym terenie, w niezłym upale. Jednak fajnie mi się tędy jechał. Trochę widoków, bardzo spokojna, nieruchliwa szosa a podjazd co prawda nieustępliwy ale niezbyt stromy ani wymagający.

Trochę lepiej mi się zaczęło jechać, gdy wjechałam między drzewa, na szosę prowadzącą przez Pasmo Klonowskie. Kusiło mnie trochę, żeby nieco zboczyć na chwilę z trasy w lewo i zjechać do Centrum Łączności Satelitarnej (cokolwiek to jest) ale gdy pomyślałam, że będę musiała potem podjechać ten naprawdę bardzo stromy kawałek asfaltu, to odechciało mi się. Po chwili zastanowienia ruszyłam więc dalej. Tu zasadniczo kończył się podjazd. Droga ciągnęła się "granią" Pasma Klonowskiego, czasem w górę, czasem w dół ale nie mogłam nią jechać zbyt długo bo dotarłabym do S7-ki a tego nie chciałam ;)

Zjechałam więc z grani na boczną drogę przez Klonów i tutaj dopiero zaczęły się widoki! W zasadzie co chwilę zatrzymywałam się i patrzyłam, cyknęłam kilka fotek ale wybrałam tylko najlepsze.


Stąd czekał mnie super szybki i dość kręty zjazd do Brzezinek. Jadąc, miałam ochotę robić "WZIUUUUU!" oraz "ŁIIIIIIII!" ;)
Z Brzezinek bocznymi drogami do Ciekot, tam jeszcze pokręciłam się trochę po polu ;) i wróciłam do domu.
Mapkę ściągnęłam na telefon, choć trasa wydawała się prosta.
Ze Świętej Katarzyny ruszyłam w dół do Bodzentyna, gdzie odbiłam w lewo i potem znów w lewo skosem od głównej drogi - na Psary. Odtąd czekała mnie głównie dość długa wspinaczka. Nie ukrywam, że w pewnym momencie miałam tej wspinaczki dość, tym bardziej, że trasa wiodła po odsłoniętym terenie, w niezłym upale. Jednak fajnie mi się tędy jechał. Trochę widoków, bardzo spokojna, nieruchliwa szosa a podjazd co prawda nieustępliwy ale niezbyt stromy ani wymagający.

Trochę lepiej mi się zaczęło jechać, gdy wjechałam między drzewa, na szosę prowadzącą przez Pasmo Klonowskie. Kusiło mnie trochę, żeby nieco zboczyć na chwilę z trasy w lewo i zjechać do Centrum Łączności Satelitarnej (cokolwiek to jest) ale gdy pomyślałam, że będę musiała potem podjechać ten naprawdę bardzo stromy kawałek asfaltu, to odechciało mi się. Po chwili zastanowienia ruszyłam więc dalej. Tu zasadniczo kończył się podjazd. Droga ciągnęła się "granią" Pasma Klonowskiego, czasem w górę, czasem w dół ale nie mogłam nią jechać zbyt długo bo dotarłabym do S7-ki a tego nie chciałam ;)

Zjechałam więc z grani na boczną drogę przez Klonów i tutaj dopiero zaczęły się widoki! W zasadzie co chwilę zatrzymywałam się i patrzyłam, cyknęłam kilka fotek ale wybrałam tylko najlepsze.


Stąd czekał mnie super szybki i dość kręty zjazd do Brzezinek. Jadąc, miałam ochotę robić "WZIUUUUU!" oraz "ŁIIIIIIII!" ;)
Z Brzezinek bocznymi drogami do Ciekot, tam jeszcze pokręciłam się trochę po polu ;) i wróciłam do domu.
Święta Katarzyna - dzień 5 (Łysica)
Piątek, 24 lipca 2015 Kategoria trening, ze zdjęciami, wycieczki i inne spontany
Km: | 13.94 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:30 | km/h: | 9.29 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 740 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Nie wiem czemu pomyślałam sobie, że wjazd na Łysicę to świetna trasa na dzisiejszy tlenowy trening ;) Nie mogłam być bardziej w błędzie.
Z Internetów wyczytałam, że rowerem nie wolno więc skorzystałam z podpowiedzi na forum MTB Cross Maraton, gdzie ktoś opisywał boczny, stary szlak na Łysicę, omijający bramę do ŚPN i punkt pobierania myta ;) Obrałam zatem ten kierunek. Tuż po wyjechaniu ze Świętej Katarzyny w stronę Krajna, zauważyłam małą ścieżkę w las w lewo. Skręciłam tam i chyba to było właśnie to miejsce, gdzie powinnam była jechać szlakiem w górę.

Wyglądało to jednak na zbyt uczęszczaną ścieżkę. Obawiając się, że jadąc tędy trafię na główny szlak na Łysicę, skręciłam w prawo. Ścieżka zdecydowanie mniej widoczna ale jednak ścieżka. Przez jakiś czas rozkoszowałam się nią, jednak gdy odbiła w górę stoku, zaczęła powoli zanikać, aż wreszcie znikła całkowicie. Nie chcąc przedzierać się po chaszczach, wróciłam, jak niepyszna, w dół, ale postanowiłam poszukać alternatywy i niedługo trafiłam na ścieżkę jadącą wzdłuż granicy lasu. Oczywiście kończyła się na polu. Zwykle takie ścieżki nie mają dalszego ciągu, jednak zauważyłam w górnej części pola "wyrwę" w lesie i postanowiłam, przed ostatecznym wycofaniem się, sprawdzić czy tam jest droga. Szczęśliwie - była.
Ostatni widok przed wjechaniem w gąszcz.

Na początek ta droga zafundowała mi podejście prawie pionowej ścianki ale dalej dało się jechać. Nawet gdzieniegdzie widać było na drzewach oznaczenia niebieskiego szlaku od Kakonina więc cieszyłam się, że dobrze jadę i parłam w górę.
Niestety, im wyżej, mało używana ścieżka stawała się coraz mniej przejezdna. Blokowały ją zwalone drzewa, suche gałęzie i wybujałe gęste krzaki. Sporą część trasy cięłam z buta. Oznaczenia szlaku gdzieś wyparowały i zaczęłam mieć wątpliwości czy aby na pewno to dobry kierunek. Na domiar złego GPS w telefonie nie chciał złapać a muchy nie chciały się odczepić. Ponieważ jednak pasmo Łysogór jest dość krótkie a między szczytami biegnie szlak turystyczny, doszłam do wniosku, że idąc w górę - muszę prędzej czy później dotrzeć do tego szlaku.
Moje myślenie okazało się być prawidłowe ;) Doszłam do głównego szlaku turystycznego w zasadzie tuż koło Łysicy (nieco na wschód od szczytu) i ostatni kawałek przejechałam. Droga od miejsca, gdzie "stacjonuję" zajęła mi około 33 minut.


Victory! ;)

Niestety, droga w dół również okazała się dla mnie w sporej części nieprzejezdna. W pobliżu szczytu prowadziła gołoborzem z głazami o średnicy prawie kół mojego roweru ;)

Dopiero po przejściu sporego kawałka dało się fragmentami jechać, bo głazy były trochę mniejsze ;)
Po przejechaniu tego odcinka ręce mi się tak trzęsły, że nie byłam w stanie zrobić ostrego zdjęcia. Zdjęcie nie oddaje trudności tego zjazdu. Kamulce były duże i wystające a od czasu do czasu dość wysokie progi drewniane, z których bałam się zjechać (dawało się je objechać bokiem, też po kamulach).

Po drodze do zejścia były jeszcze również usiane głazami schody. Tam niosłam rower na ramieniu i zatrzymała mnie jakaś pani, z którą chwilę pogawędziłam. Pytała mnie, czy zjechałam na rowerze więc odpowiedziałam, zgodnie z prawdą, że fragmentami. Pani pogratulowała mi odwagi ;)
Chociaż nie dałam rady zjechać całości to i tak byłam zadowolona, że udało mi się zjechać choć częściowo. Zjazd w dół zajął mi jakieś 27 minut czyli w sumie całość godzinę.
Ponieważ miałam dziś jeździć 1,5h to skoczyłam sobie jeszcze nad zalew w Wilkowie.
Tam byłam jakieś 40 minut temu
Z Internetów wyczytałam, że rowerem nie wolno więc skorzystałam z podpowiedzi na forum MTB Cross Maraton, gdzie ktoś opisywał boczny, stary szlak na Łysicę, omijający bramę do ŚPN i punkt pobierania myta ;) Obrałam zatem ten kierunek. Tuż po wyjechaniu ze Świętej Katarzyny w stronę Krajna, zauważyłam małą ścieżkę w las w lewo. Skręciłam tam i chyba to było właśnie to miejsce, gdzie powinnam była jechać szlakiem w górę.

Wyglądało to jednak na zbyt uczęszczaną ścieżkę. Obawiając się, że jadąc tędy trafię na główny szlak na Łysicę, skręciłam w prawo. Ścieżka zdecydowanie mniej widoczna ale jednak ścieżka. Przez jakiś czas rozkoszowałam się nią, jednak gdy odbiła w górę stoku, zaczęła powoli zanikać, aż wreszcie znikła całkowicie. Nie chcąc przedzierać się po chaszczach, wróciłam, jak niepyszna, w dół, ale postanowiłam poszukać alternatywy i niedługo trafiłam na ścieżkę jadącą wzdłuż granicy lasu. Oczywiście kończyła się na polu. Zwykle takie ścieżki nie mają dalszego ciągu, jednak zauważyłam w górnej części pola "wyrwę" w lesie i postanowiłam, przed ostatecznym wycofaniem się, sprawdzić czy tam jest droga. Szczęśliwie - była.
Ostatni widok przed wjechaniem w gąszcz.

Na początek ta droga zafundowała mi podejście prawie pionowej ścianki ale dalej dało się jechać. Nawet gdzieniegdzie widać było na drzewach oznaczenia niebieskiego szlaku od Kakonina więc cieszyłam się, że dobrze jadę i parłam w górę.
Niestety, im wyżej, mało używana ścieżka stawała się coraz mniej przejezdna. Blokowały ją zwalone drzewa, suche gałęzie i wybujałe gęste krzaki. Sporą część trasy cięłam z buta. Oznaczenia szlaku gdzieś wyparowały i zaczęłam mieć wątpliwości czy aby na pewno to dobry kierunek. Na domiar złego GPS w telefonie nie chciał złapać a muchy nie chciały się odczepić. Ponieważ jednak pasmo Łysogór jest dość krótkie a między szczytami biegnie szlak turystyczny, doszłam do wniosku, że idąc w górę - muszę prędzej czy później dotrzeć do tego szlaku.
Moje myślenie okazało się być prawidłowe ;) Doszłam do głównego szlaku turystycznego w zasadzie tuż koło Łysicy (nieco na wschód od szczytu) i ostatni kawałek przejechałam. Droga od miejsca, gdzie "stacjonuję" zajęła mi około 33 minut.


Victory! ;)

Niestety, droga w dół również okazała się dla mnie w sporej części nieprzejezdna. W pobliżu szczytu prowadziła gołoborzem z głazami o średnicy prawie kół mojego roweru ;)

Dopiero po przejściu sporego kawałka dało się fragmentami jechać, bo głazy były trochę mniejsze ;)
Po przejechaniu tego odcinka ręce mi się tak trzęsły, że nie byłam w stanie zrobić ostrego zdjęcia. Zdjęcie nie oddaje trudności tego zjazdu. Kamulce były duże i wystające a od czasu do czasu dość wysokie progi drewniane, z których bałam się zjechać (dawało się je objechać bokiem, też po kamulach).

Po drodze do zejścia były jeszcze również usiane głazami schody. Tam niosłam rower na ramieniu i zatrzymała mnie jakaś pani, z którą chwilę pogawędziłam. Pytała mnie, czy zjechałam na rowerze więc odpowiedziałam, zgodnie z prawdą, że fragmentami. Pani pogratulowała mi odwagi ;)
Chociaż nie dałam rady zjechać całości to i tak byłam zadowolona, że udało mi się zjechać choć częściowo. Zjazd w dół zajął mi jakieś 27 minut czyli w sumie całość godzinę.
Ponieważ miałam dziś jeździć 1,5h to skoczyłam sobie jeszcze nad zalew w Wilkowie.
Tam byłam jakieś 40 minut temu

Święta Katarzyna - dzień 4
Czwartek, 23 lipca 2015 Kategoria >50 km, trening, ze zdjęciami
Km: | 52.28 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:15 | km/h: | 23.24 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 740 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś trening na 2.5h więc spróbowałam sobie opracować jakąś trasę i się jej trzymać. Wymyśliłam, że pojadę do Nowej Słupi przez Krajno i wrócę przez Bodzentyn.
Trafiłam dość dobrze z rozplanowaniem trasy. Trasa przefajna i polecam ją również szosowcom.
Najpierw całkiem spory podjazd do Krajna. Około 100m na około 3km. Stąd za to fantastyczne widoki!


Dalej zjazd do Górna. Cały czas prawie towarzyszy nam wydzielony pas rowerowy (!) i bardzo dobry asfalt. Z kolei po zakręcie w Górnie w stronę Woli Jachowej mamy co prawda ruchliwą drogę krajową ale na niej znów szerokie i ładne pobocze.Stąd odbijamy niedługo na Bieliny Kapitulne i znowu pojawia się pas rowerowy, który mamy aż do Nowej Słupi. Na tym odcinku nie brakuje znowu widoczków, droga wznosi się lekko w górę a gdzieś od Bielin prawie do Wólki Milanowskiej mamy kolejny podjazd o podobnej charakterystyce, co ten pierwszy (około 100m w górę na 3km). Po szybkiej wcześniejszej jeździe ten podjazd jest już dość męczący.


Trochę jednak zaczęłam się martwić tą chmurą na horyzoncie.

W Nowej Słupi odbijamy na Jeziorka/Bodzentyn i prawie do Bodzentyna jedziemy w dół (w moim przypadku nie było to odczuwalne bo był bardzo silny wmordewind). Tu, niestety, kończy się pas rowerowy a pobocza też brak. Widoki za to są nadal, choćby na klasztor Św. Krzyż. Niestety, pod słońce zdjęcia z telefonu nie wyszły za dobre.


Jeszcze przed Bodzentynem zaczyna się dość kiepski odcinek asfaltu ale kolarka również sobie z nim poradzi, może co najwyżej lekko trząść ;) Za Bodzentynem znów jedziemy generalnie w górę i tak aż do Świętej Katarzyny :)
Trafiłam dość dobrze z rozplanowaniem trasy. Trasa przefajna i polecam ją również szosowcom.
Najpierw całkiem spory podjazd do Krajna. Około 100m na około 3km. Stąd za to fantastyczne widoki!


Dalej zjazd do Górna. Cały czas prawie towarzyszy nam wydzielony pas rowerowy (!) i bardzo dobry asfalt. Z kolei po zakręcie w Górnie w stronę Woli Jachowej mamy co prawda ruchliwą drogę krajową ale na niej znów szerokie i ładne pobocze.Stąd odbijamy niedługo na Bieliny Kapitulne i znowu pojawia się pas rowerowy, który mamy aż do Nowej Słupi. Na tym odcinku nie brakuje znowu widoczków, droga wznosi się lekko w górę a gdzieś od Bielin prawie do Wólki Milanowskiej mamy kolejny podjazd o podobnej charakterystyce, co ten pierwszy (około 100m w górę na 3km). Po szybkiej wcześniejszej jeździe ten podjazd jest już dość męczący.


Trochę jednak zaczęłam się martwić tą chmurą na horyzoncie.

W Nowej Słupi odbijamy na Jeziorka/Bodzentyn i prawie do Bodzentyna jedziemy w dół (w moim przypadku nie było to odczuwalne bo był bardzo silny wmordewind). Tu, niestety, kończy się pas rowerowy a pobocza też brak. Widoki za to są nadal, choćby na klasztor Św. Krzyż. Niestety, pod słońce zdjęcia z telefonu nie wyszły za dobre.


Jeszcze przed Bodzentynem zaczyna się dość kiepski odcinek asfaltu ale kolarka również sobie z nim poradzi, może co najwyżej lekko trząść ;) Za Bodzentynem znów jedziemy generalnie w górę i tak aż do Świętej Katarzyny :)
Święta Katarzyna - dzień 3
Środa, 22 lipca 2015 Kategoria trening
Km: | 39.12 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:31 | km/h: | 25.79 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 740 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wczoraj mój szanowny Małż uszkodził sobie nogę. Ponieważ nie mógł chodzić to nie mogłam go zostawić samego z Zającem. Dziś w zasadzie też nie, ale Zając poszedł bardzo wcześnie spać więc poszłam wieczorem pokręcić.
Nic ciekawego, interwały na szosie pomiędzy Świętą Katarzyną a Cedzyną... w tę i nazad. Nuda.
Nic ciekawego, interwały na szosie pomiędzy Świętą Katarzyną a Cedzyną... w tę i nazad. Nuda.
Święta Katarzyna - dzień 1
Poniedziałek, 20 lipca 2015 Kategoria trening, ze zdjęciami, wycieczki i inne spontany
Km: | 20.29 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:13 | km/h: | 16.68 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 740 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Liczę to jako dzień 1 chociaż jesteśmy na miejscu od soboty. W sobotę jeździłam jeszcze w Warszawie, rano. Po przyjechaniu - wiadomo - dzień z lekka rozwalony, rozkompresowywanie bagaży, oglądanie okolicy itp. W niedzielę z kolei pojechałam do Pińczowa na zawody. Dlatego dzisiaj jest tak naprawdę pierwszy dzień pobytu tutaj dla mnie.
Po wczorajszych zawodach dziś tylko lekkie rozkręcenie nogi - postanowiłam trochę pokręcić się po okolicy i zobaczyć co i jak.
Najpierw zjechałam w dół w stronę Bodzentyna i odbiłam w lewo na obiecująco wyglądającą asfaltową małą drogę. Niestety, skończyła się w polu ;) Zawróciłam więc i pojechałam w przeciwnym kierunku, w stronę Krajna. Po drodze znów odbiłam w ciekawą ścieżkę w las ale okazało się, że jest to tylko skrót do Krajna i znów wyjechałam na szosę. No to pojechałam nią dalej.
Po drodze, nieco zawiany lokales próbował mi wyperswadować dalszą jazdę w tym kierunku argumentując, że "tam dalej to się wieś kończy". Na moje pytanie, czy nie ma dalej żadnej drogi powiedział, że jest, tylko polna ale że dalej się nie da ;) Dopiero jak mu powiedziałam, gdzie chcę jechać to podrapał się w głowę i stwierdził "a... no, rowerem, to się da może".
No to pojechałam dalej. Faktycznie, za chwilę wieś się skończyła i wjechałam w malowniczą polną drogę.

Na rozstaju skręciłam w stronę Wilkowa i dalej było już tylko fantastycznie w dół.


Spokojnie zjechałam do Wilkowa i szosą wróciłam do Świętej Katarzyny.
Po wczorajszych zawodach dziś tylko lekkie rozkręcenie nogi - postanowiłam trochę pokręcić się po okolicy i zobaczyć co i jak.
Najpierw zjechałam w dół w stronę Bodzentyna i odbiłam w lewo na obiecująco wyglądającą asfaltową małą drogę. Niestety, skończyła się w polu ;) Zawróciłam więc i pojechałam w przeciwnym kierunku, w stronę Krajna. Po drodze znów odbiłam w ciekawą ścieżkę w las ale okazało się, że jest to tylko skrót do Krajna i znów wyjechałam na szosę. No to pojechałam nią dalej.
Po drodze, nieco zawiany lokales próbował mi wyperswadować dalszą jazdę w tym kierunku argumentując, że "tam dalej to się wieś kończy". Na moje pytanie, czy nie ma dalej żadnej drogi powiedział, że jest, tylko polna ale że dalej się nie da ;) Dopiero jak mu powiedziałam, gdzie chcę jechać to podrapał się w głowę i stwierdził "a... no, rowerem, to się da może".
No to pojechałam dalej. Faktycznie, za chwilę wieś się skończyła i wjechałam w malowniczą polną drogę.

Na rozstaju skręciłam w stronę Wilkowa i dalej było już tylko fantastycznie w dół.


Spokojnie zjechałam do Wilkowa i szosą wróciłam do Świętej Katarzyny.
MTB Cross Maraton Pińczów XC rozgrzewka
Niedziela, 19 lipca 2015 Kategoria trening
Km: | 1.77 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:11 | km/h: | 9.65 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 740 | Aktywność: Jazda na rowerze |
s1
Sobota, 18 lipca 2015 Kategoria trening
Km: | 19.34 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:01 | km/h: | 19.02 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
s2
Piątek, 17 lipca 2015 Kategoria trening
Km: | 44.68 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:48 | km/h: | 24.82 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
s2 + s4
Czwartek, 16 lipca 2015 Kategoria trening, >50 km
Km: | 50.87 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:59 | km/h: | 25.65 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
s1
Środa, 15 lipca 2015 Kategoria trening
Km: | 22.35 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:01 | km/h: | 21.98 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |