ślisko-kleisto i brudno
Sobota, 18 lutego 2012 Kategoria biegówki, trening
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:56 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 168168 ( 93%) | HRavg | 146( 81%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Na powitanie dnia okazało się, że w bloku nie ma wody. Szybki skok na dół klatki - awaria, woda zamknięta "aż do usunięcia awarii". Czyli do nie wiadomo kiedy. No to drugi szybki skok do Żabki. W Żabce ponoć pięciolitrowe baniaki zostały wykupione w 10 minut ;) No więc musiałam się zadowolić kilkoma 1,5 litrowymi butelkami.
Śniadanko i samotnie do LK na biegówki. Po Marka minie było widać, że nie ma ochoty, więc nawet go nie namawiałam.
Dzisiaj odwilż. Prawie +3 stopnie, ale liczyłam na to, że jednak w lesie jest chłodniej i śnieg nadal tam leży.
Wychodząc zauważyłam, że Wodociągi i Kanalizacja podstawiły beczkowóz - a zatem awaria jest dość poważna i może się okazać, że nie będę miała się jak umyć po treningu. Trudno.
Dzisiaj miałam pierwszy w życiu trening biegówkowy z konkretną rozpiską.
Zaczęłam spokojnie, żeby wyczuć śnieg. No... jest ciekawie. Tam, gdzie są założone i wyjeżdżone ślady jest ślisko jak piorun. Tam gdzie jest nierozjeżdżony śnieg jest kleisto i narty nie chcą jechać. Całkiem nieźle za to się jechało w miejscach, gdzie piesi udeptali ścieżkę.
Rozgrzewkę i powtórzenia zrobiłam na głównych traktach a potem skoczyłam sobie na singla. Tam się jechało najprzyjemniej - przede wszystkim nie było przeszkadzaczy. Spotkałam tam tylko jednego rowerzystę.
Na głównych szlakach pełno ludzi. O dziwo, rowerzystów (jadących) spotkałam w sumie tylko dwóch. Jednego prowadzącego rower. Biegaczy kilku. Pełno spacerowiczów i zatrzęsienie narciarzy różnej maści. Powolnych, szybkich, całkiem szybkich. Klasycznych, łyżwowych trochę mniej.
Po powtórzeniach wycyrklowałam tak, żeby dojechać do około 2h. Wydaje się, że jest to moja górna granica wytrzymałościowa, jeśli chodzi o biegówki. Po koniec takiego dwugodzinnego biegania jestem już tak zmęczona, że mam tendencję do tracenia równowagi. Niestety, w tym roku nie było zbytnio okazji, żeby więcej pobiegać bo nie było śniegu. I wygląda na to, że zaraz znów nie będzie.
Ostatnio obejrzałam kolejne dwa filmiki instruktażowe:
Bezkrok:
I jednokrok
&feature=related
Wydaje się, że bezkrok wykonuję całkiem prawidłowo. Niestety, jest on bardzo męczący i długo nie mogę tak jechać.
Jednak jednokrok jest zupełnie czym innym niż to, co wydawało mi się, że nim jest. Nie wiem jak się nazywa i czy w ogóle istnieje oficjalnie, taki krok, który ja czasem wykonuję i dotychczas uważałam go za jednokrok. Jednak prawdziwy jednokrok jest cholernie trudny! Próbowałam go powtórzyć, ale nie umiem się zsynchronizować ;) No cóż, może jeszcze przyjdzie na to czas...
Ale ogólnie było mi fajnie, jak zwykle zmęczyłam się ostro, ale lubię to.
Oczywiście w domu okazało się, że wody nadal nie ma... i plotka blokowa głosi, że ma nie być aż do poniedziałku! A niech to... nie cierpię nie móc umyć włosów!
ok. 15 min rozgrzewka
1 min x 2 min x 10
rozjazd do około 2h.
12,88 km / 1:56:05
Śniadanko i samotnie do LK na biegówki. Po Marka minie było widać, że nie ma ochoty, więc nawet go nie namawiałam.
Dzisiaj odwilż. Prawie +3 stopnie, ale liczyłam na to, że jednak w lesie jest chłodniej i śnieg nadal tam leży.
Wychodząc zauważyłam, że Wodociągi i Kanalizacja podstawiły beczkowóz - a zatem awaria jest dość poważna i może się okazać, że nie będę miała się jak umyć po treningu. Trudno.
Dzisiaj miałam pierwszy w życiu trening biegówkowy z konkretną rozpiską.
Zaczęłam spokojnie, żeby wyczuć śnieg. No... jest ciekawie. Tam, gdzie są założone i wyjeżdżone ślady jest ślisko jak piorun. Tam gdzie jest nierozjeżdżony śnieg jest kleisto i narty nie chcą jechać. Całkiem nieźle za to się jechało w miejscach, gdzie piesi udeptali ścieżkę.
Rozgrzewkę i powtórzenia zrobiłam na głównych traktach a potem skoczyłam sobie na singla. Tam się jechało najprzyjemniej - przede wszystkim nie było przeszkadzaczy. Spotkałam tam tylko jednego rowerzystę.
Na głównych szlakach pełno ludzi. O dziwo, rowerzystów (jadących) spotkałam w sumie tylko dwóch. Jednego prowadzącego rower. Biegaczy kilku. Pełno spacerowiczów i zatrzęsienie narciarzy różnej maści. Powolnych, szybkich, całkiem szybkich. Klasycznych, łyżwowych trochę mniej.
Po powtórzeniach wycyrklowałam tak, żeby dojechać do około 2h. Wydaje się, że jest to moja górna granica wytrzymałościowa, jeśli chodzi o biegówki. Po koniec takiego dwugodzinnego biegania jestem już tak zmęczona, że mam tendencję do tracenia równowagi. Niestety, w tym roku nie było zbytnio okazji, żeby więcej pobiegać bo nie było śniegu. I wygląda na to, że zaraz znów nie będzie.
Ostatnio obejrzałam kolejne dwa filmiki instruktażowe:
Bezkrok:
I jednokrok
&feature=related
Wydaje się, że bezkrok wykonuję całkiem prawidłowo. Niestety, jest on bardzo męczący i długo nie mogę tak jechać.
Jednak jednokrok jest zupełnie czym innym niż to, co wydawało mi się, że nim jest. Nie wiem jak się nazywa i czy w ogóle istnieje oficjalnie, taki krok, który ja czasem wykonuję i dotychczas uważałam go za jednokrok. Jednak prawdziwy jednokrok jest cholernie trudny! Próbowałam go powtórzyć, ale nie umiem się zsynchronizować ;) No cóż, może jeszcze przyjdzie na to czas...
Ale ogólnie było mi fajnie, jak zwykle zmęczyłam się ostro, ale lubię to.
Oczywiście w domu okazało się, że wody nadal nie ma... i plotka blokowa głosi, że ma nie być aż do poniedziałku! A niech to... nie cierpię nie móc umyć włosów!
ok. 15 min rozgrzewka
1 min x 2 min x 10
rozjazd do około 2h.
12,88 km / 1:56:05
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!