Wpisy archiwalne w miesiącu
Lipiec, 2011
Dystans całkowity: | 895.11 km (w terenie 216.00 km; 24.13%) |
Czas w ruchu: | 56:48 |
Średnia prędkość: | 17.22 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 177 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 161 (89 %) |
Liczba aktywności: | 42 |
Średnio na aktywność: | 28.87 km i 1h 21m |
Więcej statystyk |
praca
Wtorek, 19 lipca 2011 Kategoria dojazdy
Km: | 18.12 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:54 | km/h: | 20.13 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 152152 ( 84%) | HRavg | 127( 70%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Nie chce mi się nic wpisywać, zresztą nic ciekawego się nie działo :) Tyle dobrego, że pogoda dzisiaj dopisuje.
A nie, przepraszam, zadzwonili z Plusa, że manetka od blokady amora do odbioru, naprawiona. I że gratis i w promocji. Co za miły człowiek z tego Darka, to kolejna rzecz, którą mi w ramach "hobbystycznego dłubania" naprawia gratis :) Chyba muszę mu kupić browara albo co?
A nie, przepraszam, zadzwonili z Plusa, że manetka od blokady amora do odbioru, naprawiona. I że gratis i w promocji. Co za miły człowiek z tego Darka, to kolejna rzecz, którą mi w ramach "hobbystycznego dłubania" naprawia gratis :) Chyba muszę mu kupić browara albo co?
pompujemy
Poniedziałek, 18 lipca 2011 Kategoria trening siłowy, trening
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:10 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
8 + 9 + 7 + 7 + 20
Znowu mi się strasznie ciężko robiło te pompki. Co jest, kurde. Ostatnie trzy tygodnie w zasadzie tylko odpoczywałam, zarówno od roweru jak i od ćwiczeń (oprócz pompek, które robię regularnie) więc powinnam być rześka i wypoczęta, a tu dupa. Dobrze, że chociaż te 20 w końcowej serii udało mi się zrobić bo to jednak mimo wszystko świadczy o tym, że robię postępy ;)
Znowu mi się strasznie ciężko robiło te pompki. Co jest, kurde. Ostatnie trzy tygodnie w zasadzie tylko odpoczywałam, zarówno od roweru jak i od ćwiczeń (oprócz pompek, które robię regularnie) więc powinnam być rześka i wypoczęta, a tu dupa. Dobrze, że chociaż te 20 w końcowej serii udało mi się zrobić bo to jednak mimo wszystko świadczy o tym, że robię postępy ;)
wybuch
Poniedziałek, 18 lipca 2011 Kategoria dojazdy
Km: | 32.13 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:57 | km/h: | 16.48 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 150150 ( 83%) | HRavg | 121( 67%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wczoraj jak wychodziliśmy z Markiem na rower, mój bike wydał mi się jakiś strasznie ciężki. Pomyślałam sobie, że może po piątkowym "moczeniu skarpetek" do opon nabrało się wody. Nie wiem czy to w ogóle jest możliwe, ale wieczorem po wycieczce, postanowiłam to sprawdzić. Okazało się, że faktycznie jest woda ale w tak minimalnych ilościach, że nie powinno to wpływać na wagę roweru. Chyba mam jakieś omamy mięśniowe ;)
Przy okazji zmieniłam opony na stare, a nowe umyłam i odstawiłam do wyschnięcia. W tylnym kole założyłam nową dętkę. Od początku wydawała mi się jakaś dziwna, nie chciała się dobrze ułożyć, nie chciała napompować, w dodatku pompka stacjonarna z Lidla za dziewiętnaściedziewięćdziesiątdziewięć chyba się popsuła, a konkretnie manometr. Pokazuje jakieś bzdurne wartości. Ja pompuję do maksa a to mi pokazuje 2 bary, niemożliwe. No nic, napompowałam "na oko" i na chwilę weszłam do pokoju z balkonu, gdzie zostawiłam koło.
Po chwili słyszymy... BUM! Przez chwilę sądziliśmy, że ktoś nam wrzucił petardę na balkon. Ale nie, to tylko dętka. Dziura taka, że szwadron wojska by wszedł, ale opona - o dziwo - cała.
No nic, kolejnej dętki nie pompowałam już tak mocno.
Rano, jak jechałam do pracy, miałam uczucie miękkości pod tyłkiem. Nie lubię tego stanu, więc wracając podpompowałam jednak trochę. Wówczas poczułam, że mam dość mocne bicie góra dół. Szlag, nie chce mi się ręczną pompką tego poprawiać. Dojechałam na takim bujającym kole do Plusa (w całkiem ostrym deszczu zresztą), gdzie zostawiłam zepsutą manetkę od amortyzatora do naprawy, i wróciłam do chaty. Miałam wieczorem zająć się tym kołem (spuścić powietrze, pougniatać i napompować) ale tak mi się dobrze grało BF2BC2, że zapomniałam ;)
Przy okazji zmieniłam opony na stare, a nowe umyłam i odstawiłam do wyschnięcia. W tylnym kole założyłam nową dętkę. Od początku wydawała mi się jakaś dziwna, nie chciała się dobrze ułożyć, nie chciała napompować, w dodatku pompka stacjonarna z Lidla za dziewiętnaściedziewięćdziesiątdziewięć chyba się popsuła, a konkretnie manometr. Pokazuje jakieś bzdurne wartości. Ja pompuję do maksa a to mi pokazuje 2 bary, niemożliwe. No nic, napompowałam "na oko" i na chwilę weszłam do pokoju z balkonu, gdzie zostawiłam koło.
Po chwili słyszymy... BUM! Przez chwilę sądziliśmy, że ktoś nam wrzucił petardę na balkon. Ale nie, to tylko dętka. Dziura taka, że szwadron wojska by wszedł, ale opona - o dziwo - cała.
No nic, kolejnej dętki nie pompowałam już tak mocno.
Rano, jak jechałam do pracy, miałam uczucie miękkości pod tyłkiem. Nie lubię tego stanu, więc wracając podpompowałam jednak trochę. Wówczas poczułam, że mam dość mocne bicie góra dół. Szlag, nie chce mi się ręczną pompką tego poprawiać. Dojechałam na takim bujającym kole do Plusa (w całkiem ostrym deszczu zresztą), gdzie zostawiłam zepsutą manetkę od amortyzatora do naprawy, i wróciłam do chaty. Miałam wieczorem zająć się tym kołem (spuścić powietrze, pougniatać i napompować) ale tak mi się dobrze grało BF2BC2, że zapomniałam ;)
treningowycieczka
Niedziela, 17 lipca 2011 Kategoria >50 km, wycieczki i inne spontany, trening, dojazdy
Km: | 51.75 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:06 | km/h: | 16.69 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 151151 ( 83%) | HRavg | 101( 56%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Miałam dzisiaj do zrobienia długi spokojny trening więc wymyśliłam, że można połączyć przyjemne z pożytecznym i pójść na rower z Markiem. Trochę pojeździliśmy. Najpierw na Gocław, gdzie odwiedziliśmy moich rodziców i napiliśmy się pysznej kawy, którą robi mój Tata. Nie zabawiliśmy tam długo, żeby nie musieć jeździć po ciemku.
Wracając, odbiliśmy na Wał Zawadowski i wałem dalej pojechaliśmy w stronę Kępy Okrzewskiej. Po drodze widać, jak wysoko stoi Wisła po ostatnich deszczach. W niektórych miejscach podchodzi prawie pod wał, ale sam wał i tereny po jego drugiej stronie - suche. Myślę jednak, że mieszkańcy tych okolic muszą mieć stresujące życie.
Minąwszy Kępę Okrzewską w Obórkach odbiliśmy na Bielawę i dalej w stronę Ogrodu Botanicznego w Powsinie. Asfaltem dojechaliśmy aż do Chyliczek, żeby nie powielać znanej nam trasy przez Kabaty i do Kabat dojechaliśmy przez Julianów. W Lasku Kabackim pokazałam Markowi niektóre miejsca, gdzie trenujemy z WKK.
Stamtąd prostą drogą KEN-em do domku.
kadencja 76/115
KOW: 2 (372)
Wracając, odbiliśmy na Wał Zawadowski i wałem dalej pojechaliśmy w stronę Kępy Okrzewskiej. Po drodze widać, jak wysoko stoi Wisła po ostatnich deszczach. W niektórych miejscach podchodzi prawie pod wał, ale sam wał i tereny po jego drugiej stronie - suche. Myślę jednak, że mieszkańcy tych okolic muszą mieć stresujące życie.
Minąwszy Kępę Okrzewską w Obórkach odbiliśmy na Bielawę i dalej w stronę Ogrodu Botanicznego w Powsinie. Asfaltem dojechaliśmy aż do Chyliczek, żeby nie powielać znanej nam trasy przez Kabaty i do Kabat dojechaliśmy przez Julianów. W Lasku Kabackim pokazałam Markowi niektóre miejsca, gdzie trenujemy z WKK.
Stamtąd prostą drogą KEN-em do domku.
kadencja 76/115
KOW: 2 (372)
pompujemy
Piątek, 15 lipca 2011 Kategoria trening siłowy, trening
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:10 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
14 + 16 + 13 + 13 + 22
Dzisiaj jakoś słabo mi się te pompki robiło. Zdechło jakoś tak.
Dzisiaj jakoś słabo mi się te pompki robiło. Zdechło jakoś tak.
skarpetki dwukrotnie moczone
Piątek, 15 lipca 2011 Kategoria dojazdy, trening, ze zdjęciami
Km: | 32.95 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:45 | km/h: | 18.83 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 153153 ( 85%) | HRavg | 124( 68%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzisiaj wreszcie p. Jacek (i pogoda) pozwolili mi trochę pojeździć.
Do pracy standardowo, najkrótszą trasą. Po nocnej burzy było bardzo mokro, ale na szczęście nie zamoczyłam butów. Tylko skarpetki, ochlapane od jezdni, w tej części, która wystawała z butów :) Dobrze, że profilaktycznie zawiozłam kiedyś skarpetki na zmianę do pracy ;)
Powrót okrężną drogą przez Wilanów. A tam napotkałam na swej drodze prawdziwą powódź. Na odcinku Wilanowskiej od Sobieskiego do Przyczółkowej wylał kanałek. I zrobiło się jeziorko na "trakcie" pieszorowerowym. Było dość rozległe, ale wyglądało na płytkie więc postanowiłam je przejechać na rowerku. W jednej trzeciej długości jednak okazało się, że nie jest wcale takie płytkie. Przy pedałowaniu zamaczałam przednią część buta. I skarpetki zamoczyłam oczywiście :) Tym razem w środku. Potem już było mi wszystko jedno i przejeżdżałam przez wszystkie kałuże na trasie. Zresztą pod koniec jeszcze trochę pokropił mnie deszczyk (niegroźnie).
Ale fajnie mi się jechało :)
Powódź
kadencja 84/120
KOW: 2 (210)
Do pracy standardowo, najkrótszą trasą. Po nocnej burzy było bardzo mokro, ale na szczęście nie zamoczyłam butów. Tylko skarpetki, ochlapane od jezdni, w tej części, która wystawała z butów :) Dobrze, że profilaktycznie zawiozłam kiedyś skarpetki na zmianę do pracy ;)
Powrót okrężną drogą przez Wilanów. A tam napotkałam na swej drodze prawdziwą powódź. Na odcinku Wilanowskiej od Sobieskiego do Przyczółkowej wylał kanałek. I zrobiło się jeziorko na "trakcie" pieszorowerowym. Było dość rozległe, ale wyglądało na płytkie więc postanowiłam je przejechać na rowerku. W jednej trzeciej długości jednak okazało się, że nie jest wcale takie płytkie. Przy pedałowaniu zamaczałam przednią część buta. I skarpetki zamoczyłam oczywiście :) Tym razem w środku. Potem już było mi wszystko jedno i przejeżdżałam przez wszystkie kałuże na trasie. Zresztą pod koniec jeszcze trochę pokropił mnie deszczyk (niegroźnie).
Ale fajnie mi się jechało :)
Powódź
kadencja 84/120
KOW: 2 (210)
praca
Środa, 13 lipca 2011 Kategoria dojazdy
Km: | 19.50 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:57 | km/h: | 20.53 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 147147 ( 81%) | HRavg | 121( 67%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzisiaj już nie jechało mi się tak fajnie jak wczoraj, jakieś nogi zmęczone - może po wczorajszym WKK.
Po powrocie z pracy odwiedziłam Bikemana i Plusa. W Bikemanie na szczęście od ręki wymienili mi kółeczka od przerzutki i klocki z przodu. Za to w Plusie musiałam zostawić na godzinkę rower, żeby p. Darek mógł zobaczyć o co chodzi z niedziałającą manetką. Jak się okazało, sprawa jest poważniejsza niż tylko przeczyszczenie czy tam wymiana linki i pancerzyka. Coś się wyrobiło w manetce i nie działa prawidłowo. Najprawdopodobniej z powodu zasyfienia pomaratonowego. Chociaż to dziwne, bo nie używałam w trakcie zawodów i potem aż do wczoraj. P. Darek cośtam poczyścił, cośtam oszlifował i jako tako działa, ale nie mógł więcej zrobić bo jedzie na zawody downhillowe. Mam przyjść w poniedziałek z tym.
Poza tym w rowerze wszystko działa dobrze po niedzieli, ale chyba jednak dobrym pomysłem byłoby zostawienie bike'a na przegląd... Może w piątek zostawię w Bikemanie bo Plus się zaraz urlopuje i ma sajgon straszny :)
Po powrocie z pracy odwiedziłam Bikemana i Plusa. W Bikemanie na szczęście od ręki wymienili mi kółeczka od przerzutki i klocki z przodu. Za to w Plusie musiałam zostawić na godzinkę rower, żeby p. Darek mógł zobaczyć o co chodzi z niedziałającą manetką. Jak się okazało, sprawa jest poważniejsza niż tylko przeczyszczenie czy tam wymiana linki i pancerzyka. Coś się wyrobiło w manetce i nie działa prawidłowo. Najprawdopodobniej z powodu zasyfienia pomaratonowego. Chociaż to dziwne, bo nie używałam w trakcie zawodów i potem aż do wczoraj. P. Darek cośtam poczyścił, cośtam oszlifował i jako tako działa, ale nie mógł więcej zrobić bo jedzie na zawody downhillowe. Mam przyjść w poniedziałek z tym.
Poza tym w rowerze wszystko działa dobrze po niedzieli, ale chyba jednak dobrym pomysłem byłoby zostawienie bike'a na przegląd... Może w piątek zostawię w Bikemanie bo Plus się zaraz urlopuje i ma sajgon straszny :)
pompujemy
Wtorek, 12 lipca 2011 Kategoria trening siłowy, trening
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:10 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
13 + 15 + 11 + 11 + 25
WKK znów zastępstwo
Wtorek, 12 lipca 2011 Kategoria trening
Km: | 20.97 | Km teren: | 13.00 | Czas: | 01:51 | km/h: | 11.34 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 159159 ( 88%) | HRavg | 119( 66%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzisiaj szłam na trening z przyjemnością. Po ostatnich 2 tygodniach, gdzie prawie wcale nie jeździłam i po niedzielnym maratonie, gdzie jechało się... co najwyżej nędznie, czuję się niewyjeżdżona. Po prostu nogi same mnie ciągnęły do Kabat.
Niestety, okazało się, że jednak ciało jest bardziej zmęczone po niedzieli niż mi się wydaje. Nawet prosty podjazd był dla mnie dzisiaj męczący a trasa, którą zafundował nam zastępca Błażeja (który wybył na Mistrzostwa Polski młodzików czy coś takiego) była w większej części biegiem z przeszkodami niż jazdą na rowerze. A tachania roweru to ja mam chwilowo dosyć. Zastępca poprowadził trening bez pomysłu, bez opracowanej trasy... generalnie było słabo. Trasa generalnie nie była pętlą (jedynie jeden mały fragment powtórzyliśmy 3 razy).
Przynajmniej jednak końcówka biegła po bardziej przyjaznym terenie, z korzeniem który na poprzednim treningu obiecałam sobie przejechać przy najbliższej okazji. Niestety, znów mi się nie udało (próbowałam, ale uślizgnęło mi się tylne koło).
kadencja 73/132
KOW: 4 (444)
Niestety, okazało się, że jednak ciało jest bardziej zmęczone po niedzieli niż mi się wydaje. Nawet prosty podjazd był dla mnie dzisiaj męczący a trasa, którą zafundował nam zastępca Błażeja (który wybył na Mistrzostwa Polski młodzików czy coś takiego) była w większej części biegiem z przeszkodami niż jazdą na rowerze. A tachania roweru to ja mam chwilowo dosyć. Zastępca poprowadził trening bez pomysłu, bez opracowanej trasy... generalnie było słabo. Trasa generalnie nie była pętlą (jedynie jeden mały fragment powtórzyliśmy 3 razy).
Przynajmniej jednak końcówka biegła po bardziej przyjaznym terenie, z korzeniem który na poprzednim treningu obiecałam sobie przejechać przy najbliższej okazji. Niestety, znów mi się nie udało (próbowałam, ale uślizgnęło mi się tylne koło).
kadencja 73/132
KOW: 4 (444)
wspomnień Szydłowca ciąg dalszy
Wtorek, 12 lipca 2011 Kategoria dojazdy
Km: | 18.18 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:53 | km/h: | 20.58 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 168168 ( 93%) | HRavg | 126( 70%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzisiaj czułam się jak nowo narodzona. Głowa odpoczęła po niedzielnym koszmarze, a ciało też wydaje się nie być zbyt zmęczone. Do pracy jechało mi się bardzo fajnie, mimo lekko przeciwnego wiatru. Droga powrotna jeszcze lepsza, zapierdzielałam ostro a łuk łączący Puławską z Dol. Służewiecką pokonałam z prędkością prawie 35 km/h, na przełożeniu 2x9. Na zjeździe na KEN dokręciłam do 42 km/h. Powrót z pracy zajął mi wszystkiego 22 minuty, co jest ewenementem totalnym bo zwykle jadę jednak bliżej pół godziny.
Jednak stwierdziłam jeszcze jedną usterkę pomaratonową. Niestety, nie działa mi zdalna blokada amortyzatora. Podejrzewam, że wystarczy wyczyścić lub wymienić linkę, bo jak się zagląda do wnętrza manetki to jest tam BAGNO STRASZLIWE.
Jednak stwierdziłam jeszcze jedną usterkę pomaratonową. Niestety, nie działa mi zdalna blokada amortyzatora. Podejrzewam, że wystarczy wyczyścić lub wymienić linkę, bo jak się zagląda do wnętrza manetki to jest tam BAGNO STRASZLIWE.