WKK z zastępstwem
Wtorek, 5 lipca 2011 Kategoria trening
Km: | 23.27 | Km teren: | 15.00 | Czas: | 02:14 | km/h: | 10.42 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzisiaj Błażej był nieobecny. Zastępował go chyba podopieczny z klubu.
W sumie to czuło się, że to zastępstwo bo jakiś taki był ten zastępca niezdecydowany. No i chyba jeździł razem z nami całą zaproponowaną przez siebie pętelkę. W związku z tym brakowało mi tego żeby ktoś stał na trasie i podpowiadał, pomagał, czasem opierdzielił.
Trening w Kabatach, długa pętelka częściowo w "wąwozie" a częściowo na dobrze już znanej trasce z niezbyt stromym pod koniec korzenistym podjazdem.
Wyrypa sztuk raz, akurat na oczach Krzycha :) W miejscu, które zwykle podjeżdżam z lekkim spięciem ale podjeżdżam. Chciałam Krzychowi pokazać lepszy tor jazdy niż ten, który on wybrał i się zdekoncetrowałam. Wyrypa wydawała się dość niegroźna, ale jak się okazało bardzo szybko wylazły mi wielkie dwa siniole na kolanie (jeszcze przed końcem treningu). Jutro będą piękne dopiero...
Na końcowym korzenistym podjeździe na ostatniej pętli pierwszy raz spróbowałam przejechać paskudny korzeń, który do tej pory mnie pokonywał psychicznie (zawsze tam schodziłam z roweru i podprowadzałam). Nie to, żeby mi się udało przejechać bo tylne koło mi zbuksowało i się zatrzymałam. Ale przynajmniej spróbowałam. Nie jest taki straszny ten korzeń, przy lepszym nastawieniu psychicznym da się przejechać. Następnym razem go przejadę na pewno.
kadencja 71/139
KOW: 5 (670)
W sumie to czuło się, że to zastępstwo bo jakiś taki był ten zastępca niezdecydowany. No i chyba jeździł razem z nami całą zaproponowaną przez siebie pętelkę. W związku z tym brakowało mi tego żeby ktoś stał na trasie i podpowiadał, pomagał, czasem opierdzielił.
Trening w Kabatach, długa pętelka częściowo w "wąwozie" a częściowo na dobrze już znanej trasce z niezbyt stromym pod koniec korzenistym podjazdem.
Wyrypa sztuk raz, akurat na oczach Krzycha :) W miejscu, które zwykle podjeżdżam z lekkim spięciem ale podjeżdżam. Chciałam Krzychowi pokazać lepszy tor jazdy niż ten, który on wybrał i się zdekoncetrowałam. Wyrypa wydawała się dość niegroźna, ale jak się okazało bardzo szybko wylazły mi wielkie dwa siniole na kolanie (jeszcze przed końcem treningu). Jutro będą piękne dopiero...
Na końcowym korzenistym podjeździe na ostatniej pętli pierwszy raz spróbowałam przejechać paskudny korzeń, który do tej pory mnie pokonywał psychicznie (zawsze tam schodziłam z roweru i podprowadzałam). Nie to, żeby mi się udało przejechać bo tylne koło mi zbuksowało i się zatrzymałam. Ale przynajmniej spróbowałam. Nie jest taki straszny ten korzeń, przy lepszym nastawieniu psychicznym da się przejechać. Następnym razem go przejadę na pewno.
kadencja 71/139
KOW: 5 (670)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!