kanteleblog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(19)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kantele.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2010

Dystans całkowity:26.89 km (w terenie 19.00 km; 70.66%)
Czas w ruchu:41:38
Średnia prędkość:11.61 km/h
Maksymalna prędkość:25.00 km/h
Suma podjazdów:96 m
Suma kalorii:1126 kcal
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:26.89 km i 2h 18m
Więcej statystyk

trening przeniesiony :)

Czwartek, 16 grudnia 2010 Kategoria trenażer, trening
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:00 km/h: 0.00
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Trenażer Aktywność: Jazda na rowerze
Uświadomiłam sobie, że jutro mam imprezę firmową i nie popedałuję. A zaplanowane powtórzenia. Postanowiłam zatem przenieść ten trening na dzisiaj.

Godzinka na trenażerze
3min wys. kadencji + 1 min x 10

Ponieważ poprzedni trening tego typu, gdzie odpoczynki były dłuższe (2 min) dał mi mocno w kość, postanowiłam zmniejszyć założoną kadencję i kręcić gdzieś 95-105. Udało się tym razem, bez zwolnień w powtórzeniach.

rozgrzewka 10 minut w 1 strefie
1 powt: kadencja 97/100, HR: 143/149
2 powt: kadencja 96/98, HR: 144/153
3 powt: kadencja 98/100, HR: 147/155
4 powt: kadencja 98/101, HR: 150/158
5 powt: kadencja 96/98, HR: 148/155
6 powt: kadencja 98/100, HR: 150/159
7 powt: kadencja 98/101, HR: 152/161
8 powt: kadencja 98/99, HR: 151/159
9 powt: kadencja 98/102, HR: 152/161
10 powt: kadencja 101/104, HR: 156/164
rozjazd 10 minut w 1 strefie

Kat: K
kadencja 79/104
KOW: 6
obciążenie 360

dwudziesteczka na trenażerku

Środa, 15 grudnia 2010 Kategoria trenażer, trening
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:00 km/h: 0.00
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Trenażer Aktywność: Jazda na rowerze
Spokojna jazda w 2-3 strefie tętna około 1h na trenażerku. Dzisiaj piszczenie przeszkadzało mi oglądać Pitch Black :)
Chyba mnie trochę przewiało wczoraj (jeździłam przy otwartym na oścież balkonie) i bolą mnie plecy gdzieś koło łopatki :( Przegięłam z chłodzeniem ;)

kat: E2
kadencja 84/96
HR 134/153
KOW: 6
obciążenie: 360

po tygodniu przerwy

Wtorek, 14 grudnia 2010 Kategoria trenażer, trening
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:10 km/h: 0.00
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Trenażer Aktywność: Jazda na rowerze
Pierwszy trening po przerwie na białe szaleństwo. Mam zaplanowane treningi głównie szybkościowe w tym tygodniu ze względu na delikatną kontuzję podczas wyjazdu na deskę.
Dzisiaj Marka nie było w domu, więc mogłam do woli hałasować na trenażerze. Hmmm, chyba muszę rower nasmarować, bo piszczenie przeszkadzało mi oglądać Disneyowską Królewnę Śnieżkę :)

kat: K
1:10 min
kadencja 71/111
tętno 141/173
rozgrzewka 10 minut w 2 strefie
3 min wysokiej kadencji + 2 min odpoczynku x 10
1 powt.: kadencja 107/111, HR: 155/162
2 powt.: kadencja 106/111, HR: 159/166
3 powt.: kadencja 103/104, HR: 158/166
4 powt.: kadencja 104/107, HR: 161/169
po tym powtórzeniu dopadł mnie kryzys - każde kolejne powtórzenie było już ze zwolnieniem kadencji w trakcie na około 0,5-1 min
5 powt.: kadencja 99/105, HR: 161/169
6 powt.: kadencja 98/106, HR: 161/170
7 powt.: kadencja 97/106, HR: 160/169
8 powt.: kadencja 98/106, HR: 163/173
9 powt.: kadencja 94/104, HR: 156/167
10 powt.: kadencja 98/105, HR: 158/170
rozjazd 10 minut w 2-1 strefie
Nie wyobrażam sobie ćwiczenia, które mam zaplanowane na piątek, tzn. takie same powtórzenia tylko z 1 minutowym odpoczynkiem pomiędzy... oO

KOW 7
obciążenie 490

Alpe di Siusi - pożegnanie

Piątek, 10 grudnia 2010 Kategoria białe szaleństwo, ze zdjęciami
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: 05:00 km/h: 0.00
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
Wczoraj wieczorem wypiliśmy parę toastów za to, aby ostatni dzień pobytu był taki, żeby nie chciało nam się wyjeżdżać. Chyba poskutkowało.
Pogoda była wymarzona. Lekki minusik, świeży śnieg z nocy, piękne słońce przez cały dzień.
Na początek zamieniłam się z Magdą na sprzęt. Ona chciała spróbować jazdy na desce, ja na nartach - numer buta ten sam... idealnie.
Okazało się, że nauczyć się "pierwszych kroków" na nartach jest o wiele łatwiej, niż na desce. Było świetnie, zaczęłam już coraz szybciej zjeżdżać. Jednak przy ostatnim zjeździe przed przerwą na knajping nabrałam w niekontrolowany sposób prędkości, nie umiałam się zatrzymać - skończyło się to oczywiście wywrotką... i dokręceniem skręconej w poniedziałek kostki, bo narta się nie wypięła. Na szczęście nic strasznego, ale wolałam jednak oddać już sprzęt Magdzie :)
Potem jeździłam już do końca na desce.






Dzisiaj 5h jeżdżenia... i naprawdę szkoda, że musimy już wracać do domu :(

Uwięzieni w zamieci

Czwartek, 9 grudnia 2010 Kategoria białe szaleństwo, ze zdjęciami
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: 04:00 km/h: 0.00
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
Wczoraj świetnie nam się zjeżdżało z Dantercepies prawie aż do samej Corvary. Studiując mapkę narciarską regionu odkryliśmy, iż aby dostać się na Dantercepies nie musimy wcale jechać autem do Corvary. Możemy też zostawić je w Wolkenstein (które dla celów roboczych przezwaliśmy Wolfenstein), gdyż stamtąd jest gondolka bezpośrednio na Dantercepies.
Rano przywitał nas taki widok z okna

To był chyba drugi raz, gdy mieliśmy okazję zobaczyć ten szczyt spoza mgły. Trochę obawialiśmy się, że dzisiaj warunki pogodowe będą gorsze niż wczoraj.
Po drodze jednak chmury się rozwiały i słonko zaczęło na nas spoglądać.
Zatrzymaliśmy auto pod pierwszą kolejką gondolkową w Wolkenstein na jaką się natknęliśmy. Gdy już w niej siedzieliśmy, okazało się, iż nie prowadzi ona wcale na Dantercepies ale na Ciampinoi.
Stamtąd były tylko dwie trasy - trudna i bardzo trudna ;) Postanowiliśmy jednak chociaż raz z jechać z tej "łatwiejszej" - przenieść się w inne miejsce zawsze można, mająć karnet na całe Dolomiti.
Jak się okazało, stok był potwornie stromy, jeszcze bardziej potwornie oblodzony i nasze skromne umiejętności nie pozwoliły nam się cieszyć tym zjazdem. Ja spędziłam chyba z 80% stoku na tyłku i z 10% na brzuchu ;) Przy czym jeden zjazd na brzuchu był naprawdę imponujący - nie mogłam się zatrzymać przez tak na oko chyba z 10 metrów!
Zrobiliśmy parę fotek i postanowiliśmy się ewakuować, chociaż było przepięknie.




Podczas robienia tych zdjęć musiałam zdjąć rękawice. Palce mi zesztywniały w kilka sekund, bo bardzo mocno wiało.

Po dokładniejszej analizie mapki, odkryliśmy, że gondolka na Dantercepies jest niewiele dalej. Na Dantercepies najpierw pokrzepiliśmy się pysznym Eier mit Speck und Pommes :) a potem rozdzieliliśmy. Marcin na nartach ruszył na poszukiwanie łatwiejszych tras, zaś my na deskach podążyliśmy wczorajszą trasą w dół do Corvary. Na początku było prawie równie trudno jak na Campinoi, wiał poza tym silny wiatr, który albo zatrzymywał w miejscu albo popychał do granic utraty kontroli. Jednak udało nam się cało dotrzeć do stacji przesiadkowej kolejnego wyciągu gondolkowego. Tutaj ja zaprotestowałam i powiedziałam, że dalej nie jadę, dla mnie było zbyt trudno. Marek z Krzychem postanowili jednak sprawdzić, czy dalsza trasa jest równie trudna.






Po długich minutach mojego oczekiwania chłopcy wyłonili się z gondolki i poinformowali, że dalej jest już lepiej. No to ruszyliśmy dalej.
Faktycznie, dalej było łatwiej, trochę spokojniej, mniej lodu. Dojechaliśmy do ostatniego wyciągu, którym zjeżdżało się do Corvary i tu pozwiedzaliśmy lokalne stoki. Trochę tu, trochę tam. Gdy wjeżdżaliśmy na Colfosco, wiatr był tak potężny, że co jakiś czas zatrzymywali wyciąg. Na górze, zimny wiatr całkiem zamroził mi usta - znieczulenie, jak u dentysty :)
Zjechaliśmy ostatni raz i postanowiliśmy wracać na Dantercepies a stamtąd w dół gondolką do auta. Czekała nas długa podróż wyciągami.
Niestety, okazało się, iż wyciągi powyżej zostały w międzyczasie pozamykane z powodu zamieci! Pozostało nam jedynie udać się do Corvary i stamtąd szukać transportu do Wolkenstein. Dowiedzieliśmy się także, że zamknięta została na jakiś czas przełęcz Passo Gardena i trzeba czekać do godz. 16tej żeby przez nią przejechać!
I weź tu wróć do domu!...
No cóż. Zjechaliśmy do Corvary, gdzie spotkaliśmy się z Marcinem, który już tam był. Na chwilę skoczyliśmy do kafejki żeby się rozgrzać. Było w niej pełno ludzi, widać wszyscy akurat po tych wieściach zeszli ze stoków. Ja z Markiem poszliśmy dowiedzieć się o jakiś transport. Okazało się, że jest autokar, który tam właśnie rusza - niestety... nie chciał poczekać na resztę ekipy, która została w kafejce :(
Potem poinformowano nas, że do Wolkenstein można się dostać jedynie taryfą, na którą trzeba czekać. No to czekaliśmy. Po 1,5 h, gdy przez cały czas taryfa przyjechała tylko jedna, a nikt z odjeżdżających nie chciał nas podrzucić, wkurzeni postanowiliśmy lokalnym skibusem udać się do "centrum" Corvary i tam szukać ratunku. Tu jednak również nie było pomocy. Dopiero w knajpie sympatyczny barman dał mi wizytówkę do Taxi. Udało mi się jakoś dogadać i taksówka przyjechała po nas bardzo szybko.
Wiózł nas przez otwartą już przełęcz Gardena. Na przełęczy hulał huragan, tumany śniegu waliły w każdą stronę i nie było widać nic poza światłami samochodu. Poza tym było ślisko i kręto, jak zwykle tutaj. Taryfa nie miała łańcuchów (!) Taksówkarz jednak prowadził tak, jakby nigdy nic innego nie robił tylko zasuwał w zamieci przez przełęcz. Pewnie, spokojnie, nie przejmując się uślizgującymi się od czasu do czasu kołami.
Podwiózł nas aż do naszego samochodu. Za tę wyprawę zapłaciliśmy mu 65 Euro, co uznaliśmy za bardzo niewygórowaną kwotę za ten kurs... gotowi byliśmy zapłacić dużo więcej byle być już na miejscu :)
Ale czekał nas jeszcze powrót autem. Na szczęście warunki w drodze z Wolkenstein do Castelrotto były już dużo lepsze. W Castelrotto zatrzymaliśmy się na pyszną pizzę.
To nie był koniec niespodzianek na ten dzień. Na zwykle całkiem pustej drodze z Castelrotto do St. Vigil, gdzie mieszkaliśmy, było pełno aut jadących w przeciwnym kierunku! Trzeba było ciągle ustępować, bo droga była szeroka na jedno auto. Doszliśmy do wniosku, że chyba musieli zrobić tędy jakiś objazd ze względu na złe warunki.
Dotarliśmy do domu całkiem wyczerpani i podjęliśmy gremialną decyzję, że jutro nie wystawiamy nosa dalej niż do Alpe di Siusi :)
Tylko 4h deskowania, ale ile emocji...!

Alta Badia

Środa, 8 grudnia 2010 Kategoria białe szaleństwo, ze zdjęciami
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: 06:00 km/h: 0.00
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
Wczoraj, gdy my łaziliśmy po Bolzano, reszta ekipy odwiedziła Alta Badię i zaliczyła fragment trasy narciarsko-wyciągowej Sella Ronda. Przynieśli piękne, słoneczne zdjęcia. A więc dzisiaj ruszyliśmy wszyscy w to samo miejsce.
Mapka dojazdu do miejscowości Corvara

Najciekawszy z tego jest profil wysokości. Najwyższy punkt, przez jaki przejechaliśmy autem leży na wysokości ponad 2100 m (przełęcz Passo Gardena). Było potwornie kręto, wąsko, z boku przepaść. Miejscami mocno ślisko. Średnia prędkość koło 30 km/h... Masakra :) Najgorsze jest to, że tutaj wszystkie drogi są takie...
6 h deskowania.
Rano było okropnie - deszcz padał, było ciepło i zapowiadało się, że nie będzie dzisiaj warunków do jeżdżenia. Ciuchy mieliśmy przemoczone już po wjechaniu pierwszym wyciągiem krzesełkowym... Potem było już tylko gorzej. Dotarliśmy kilkoma wyciągami na Dantercepies.

Tam też mokro, ale jakby mniej padało. Postanowiliśmy jednak pozjeżdżać.
Po południu na szczęście pogoda się nieco poprawiła. Przestało siąpić i troszkę spadła temperatura. Śnieg się zrobił mniej mokry.

Dantercepies




Chmura wpadła do kotlinki i zatrzymała się tam :)


Z Dantercepies dało się zjechać prawie aż do samej Corvary na desce :D

Bolzano

Wtorek, 7 grudnia 2010 Kategoria wycieczki i inne spontany, ze zdjęciami, białe szaleństwo
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
Po wczorajszej kraksie musiałam dzisiaj zrobić dzień przerwy. Kostka i kolano mnie całkiem nieźle bolą :( Martwię się trochę, czy to nie koniec snowboardowania na ten wyjazd...
Oprócz mnie również Marek, Tomek i Magda postanowili zrobić sobie przerwę na leczenie zakwasów. Zdecydowaliśmy się zatem odwiedzić stolicę regionu, Bolzano. Zajrzeliśmy do Muzeum Historii Naturalnej i Muzeum Archeologicznego. Tu można obejrzeć słynną mumię lodową Ötzi (obrazek z Wikipedii bo niestety nie można było robić zdjęć)


Dojazd do Bolzano


Alpe di Siusi

Poniedziałek, 6 grudnia 2010 Kategoria białe szaleństwo
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: 06:00 km/h: 0.00
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
Zakwasy już są. To źle wróży na jutro. Jeśli zakwasy są już dzisiaj to jutro będą straszliwe ;D
Dzisiaj 6 h na desce. Pochmurno i mgliście, chyba idzie odwilż. Warunki śniegowe bardzo dobre ale widoczność kiepska. Właściwie to skupiłam się dzisiaj na jednym stoku. Przy jednym zjeździe chciałam "przyszpanować" przed dwoma uczącymi się snowboardzistami i się to źle skończyło... Lekko skręconą kostką i kolanem. Po odpoczynku poszłam dalej jeździć, ale trochę się obawiam co będzie jutro.

Alpe di Siusi

Niedziela, 5 grudnia 2010 Kategoria białe szaleństwo
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: 05:00 km/h: 0.00
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
Pierwszy dzień po przyjeździe. Trzeba się rozruszać, przyzwyczaić... a i tak będą zakwasy :D Co za cudne miejsce, ile śniegu :D Ile tras, wyciągów... cudo!
Pogoda od rana bardzo fajna, choć po południu zachmurzyło się i zaczął prószyć śnieżek. Pod koniec dnia już nie prószył tylko ostro sypał a widoczność zmalała do kilku metrów. Na szczęście i tak planowaliśmy się zbierać.
5 h na snowboardzie z przerwami na knajping ;D
Jestem okropnie zmęczona, nawet nie mam ochoty iść łazić po pobliskim miasteczku Castelrotto

test na tętno na progu mleczanowym

Piątek, 3 grudnia 2010 Kategoria trenażer, test
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: 00:25 km/h: 0.00
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Trenażer Aktywność: Jazda na rowerze
Miałam ten test zrobić w środę, ale okoliczności nie pozwoliły ;)
Dlatego zrobiłam go dzisiaj, chociaż jest dzień wyjazdowy i powinnam iść szybko spać, bo wyjeżdżamy o 3 w nocy. Ale test zrobić trzeba

Rozgrzewka 15 minut spokojnego kręcenia z przyspieszeniami kadencji do stu-kilkunastu
Temperatura w domu około 22 stopnie i jazda przy uchylonym oknie balkonowym
Test progresywny GTX wg. Friela
1 minuta - 100 Watt - KOW 2 - HR 131
2 minuta - 120 Watt - KOW 3 - HR 138
3 minuta - 140 Watt - KOW 4 - HR 148
4 minuta - 160 Watt - KOW 5 - HR 158
5 minuta - 180 Watt - KOW 6/7 - HR 164
6 minuta - 200 Watt - KOW 8/9 - HR 168
VT nie został uchwycony dokładnie, ale Marek twierdzi, że zaczęłam sapać przy KOW 6/7 :)
spadek tętna (spokojne kręcenie)
7 minuta - HR 157
8 minuta - HR 132
9 minuta - HR 115

Z testu wynika, że tętno na progu mleczanowym to około 161-162, co by się zgadzało z HR max w tabelce stref tętna u Friela

Co prawda sądzę, że przy lepszym chłodzeniu test mógłby wypaść korzystniej. Muszę go powtórzyć przy całkiem otwartych drzwiach balkonowych przy następnej okazji.

Całość zajęła około 25 minut, KOW: 5
obciążenie: 125

kategorie bloga

Moje rowery

KTM Strada 2000 24420 km
Scott Scale 740 6502 km
Scott Scale 70 18070 km
b'twin Triban 3 (sprzedany) 2423 km
Scott Scale 80 (skradziony) 507 km
Giant Rincon (sprzedany) 9408 km
Trenażer 51 km
rower z Veturilo 323 km

szukaj

archiwum