Wpisy archiwalne w miesiącu
Wrzesień, 2015
Dystans całkowity: | 786.20 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 42:18 |
Średnia prędkość: | 18.59 km/h |
Liczba aktywności: | 30 |
Średnio na aktywność: | 26.21 km i 1h 24m |
Więcej statystyk |
testy lampek Mactronic Noise 02 i Moon X-Power 330
Niedziela, 20 września 2015 Kategoria recenzje, testy, trening, ze zdjęciami
Km: | 48.75 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:10 | km/h: | 22.50 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 740 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzięki uprzejmości Plus Sklep Rowerowy otrzymałam do testów dwie mocne lampy z akumulatorem. Wynikło to z mojego narzekania na posiadaną przeze mnie lampę Mactronic Pro Scream. Ma ona dość mocne światło jednak po 2-2,5h nocnego treningu, gdzie potrzebuję przez większość czasu pełnej mocy oświetlenia, aby na kolejnym treningu mieć pełną moc, muszę wymienić baterie. Zaczął mnie już w związku z tym trafiać szlag bo zaczynam wydawać masę pieniędzy na baterie.
Dostałam do testów dwie lampy: Mactronic Noise 02 o mocy 500lm oraz Moon X-Power 330 o mocy 330 lm.
"Organoleptycznie" ;)
Lampki wyglądają dość podobnie. Mają prawie identyczną konstrukcję, taką samą długość, różnią się nieco kształtem obudowy i kolorystyką. Są podobne do tego stopnia, że można je naładować za pomocą tej samej ładowarki i założyć na ten sam uchwyt na kierownicę. Mają w tym samym miejscu gniazdo ładowarki, przykryte identyczną klapką. Mają identyczny przycisk włączający i identycznie wyglądający reflektor. Przypadek? ;) W pierwszej chwili sądziłam, że obie lampki są Mactronica.
Lampa Moon jest ciut lżejsza a przycisk włączający, mimo identycznego wyglądu, chodzi o wiele lepiej, tzn. reaguje na niezbyt mocne naciśnięcie, jednak musi być ono dość precyzyjne. Im grubsza rękawiczka, tym trudniej nacisnąć.
W Mactronicu, ten przycisk jest bardzo oporny i trzeba go naprawdę mocno nadusić żeby zadziałał. Czasem, mimo wielokrotnych prób, nie reaguje wcale. W zimowej rękawicy włączenie światła może się okazać niemożliwe.
Z moich wcześniejszych doświadczeń wynika, że Mactronic ma ewidentny problem ze stykami. Miałam wcześniej dwie lampy z serii Scream i w obu lampkach po pewnym czasie pojawiło się takie zjawisko, że przy wstrząsach (np. jeździe w terenie) tryby świecenia same się przełączały. Pomaga na to wyczyszczenie i przesmarowanie nakrętki od komory zawierającej baterie, ale trzeba to robić co jakiś czas. Być może wada przycisku w lampce Noise to kwestia tego konkretnego egzemplarza ale po tym, jakie są moje doświadczenia ze Scream-ami... mam wątpliwości.
Obie lampy są mocowane na kierownicy za pomocą uchwytu z zakręcaną obejmą, przy czym lampa wsuwana jest na szynę z blokadą. Lampę można zdjąć naciskając przycisk blokady z boku szyny. Szyna jest obrotowa, tzn. można regulować kąt lampy w poziomie. Jak na mój gust, obraca się ona zbyt łatwo (łatwo ją przypadkowo przestawić np. gmerając przy liczniku umieszczonym na mostku, jak w moim przypadku). W zestawie jest też dodatkowy uchwyt na kask (na rzepy).
Warunki testu 01
Na test udałam się do Lasu Kabackiego. Pojeździłam po głównych traktach oraz przejechałam fragment singla (dla znających teren: Jagielska - wzdłuż Puławskiej - Żołny), obfitujący w zakręty oraz korzenie a także - obecnie - posiadający również część mocno zarośniętą wysokimi trawami (wyższymi ode mnie siedzącej na rowerze). Następnie udałam się na mocno korzenisty zjazd bez zakrętów (dla znających teren - od Nowoursynowskiej na przedłużeniu Przekornej do asfaltu ul. Gąsek). Potem przejechałam się asfaltem Drewny - Przyczółkowa i przejechałam się po dziurach na mega ciemnej ul. Hlonda i hopkach na równie ciemnym podjeździe Orszady.
Warunki testu 02
Drugi test przeprowadziłam na szosie (rower szosowy), gdzie założeniem była równa, szybka jazda w okolicach progu mleczanowego. Średnia prędkość z tego odcinka wyniosła 32 km/h, maksymalna około 35 km/h. Trasa wiodła nieoświetloną drogą wzdłuż wału nad wisłą, po znanej rundzie Okrzeszyn - Gassy - Ciszyca (gdzieniegdzie w przejeżdżanych miejscowościach jest oświetlenie ale wzdłuż wału jest ciemno jak w d...). Powrót tym samym ciemnym odcinkiem Hlonda/Orszady co wczoraj.
Światło
Według specyfikacji, Mactronic ma 500 lm natomiast Moon - 330 lm. To ciekawe, gdyż poświeciłam obiema lampkami w nocy z balkonu na 9 piętrze mojego bloku na trawnik i według mnie obie lampy świecą identycznie. Na wszystkich trybach. Jedyną różnicą jest nieznacznie bardziej żółty odcień światła w Moonie, jednak przy świeceniu na daleką odległość jest to zupełnie niewidoczne, zauważalne jest jedynie przy świeceniu na bliskie obiekty.W związku tym faktem oraz w związku z nędznym przyciskiem włączania w Mactronicu na test w terenie wzięłam tylko Moona, nie zawracając sobie głowy testowaniem Mactronica.
Strumień światła jest podzielony jakby na dwa obszary. Wewnętrzny, niezbyt szeroki, bardzo silny snop światła oraz zewnętrzny dość szeroki obszar nieco ciemniejszego światła. Przy maksymalnej mocy lampy wewnętrzny snop światła świeci tak mocno, że nie chciałabym iść/jechać naprzeciwko ale ponieważ jest dość wąski, więc ewentualnie oślepianie przeciwnika ;) wchodzi w grę jedynie kiedy porusza się on prawie dokładnie naprzeciwko roweru. Szerszy obszar ciemniejszego światła jest wystarczający, aby było dobrze widać co się dzieje po bokach drogi.
Szerokie leśne dukty
Można spokojnie jechać ze 40 na godzinę (jak się ma "nogę", ofkorz). Widoczność jest świetna, nawet obiekty pozbawione kompletnie elementów odblaskowych widać z bardzo daleka. Doradzam jednak skierowanie lampy nieco w dół... ;)
Wąskie ścieżki, single
Na prostej można jechać spokojnie 30tką. Przy prostej ścieżce jedzie się jak w dzień. Wszystkie przeszkadzajki, wertepy, korzenie itd. widać z daleka. Pewne kłopoty zaczynają się przy zakrętach, gdyż zewnętrzny obszar światła nie doświetla zakrętów wystarczająco i dopiero po skręceniu kierownicy widać, co czeka na nas za zakrętem. Przy wielu następujących po sobie zakrętach trzeba już nieco zwolnić ale wciąż można jechać dość szybko. Najwolniejszy fragment trasy to była wspomniana przeze mnie kręta część singla zarośnięta wysokimi trawami. Nie jestem jednak pewna czy znaczne zmniejszenie tam prędkości nie było spowodowane również niechęcią do bycia pochlastaną przez trawy ;)
Terenowy zjazd
Bez hamulców, doskonała widoczność. Można jechać jak w dzień (w tym miejscu zakochałam się w tej lampie i już wiem, że ją kupię).
Prosty asfalt, dziurawy asfalt, hopki (tzn. leżące policjanty), ciemne miejsca
Można grzać ile bogi w nogi dały. Widać wszystko jak na dłoni. A nawet można zmienić tryb świecenia na słabszy. Na kolarce bez problemu jechałam w założonym tempie, bez obawy, że wpadnę w dziurę. Sądzę, że można spokojnie jechać i 50tką jak ktoś ma nogę, bez obawy kolizji z polskm asfaltem.
Wady
1) Przy trybach świecenia słabszych niż najwyższe dwa, zewnętrzny krąg światła staje się dość ciemny i jest zdecydowanie mniejsza widoczność boku drogi. Na czwartym trybie w zasadzie ten zewnętrzny krąg światła jest pomijalny.
2) Szyna do mocowania lampy zbyt łatwo się obraca na boki
3) Wąski strumień światła nie doświetla wystarczająco zakrętów; przy niezbyt szybkiej jeździe to nie przeszkadza ale przy wyższych prędkościach "podcina skrzydła" na zakrętach ;)
Czego nie testowałam
Lampy dostałam na zbyt krótki czas, aby móc przetestować faktyczną długość świecenia na poszczególnych trybach, jak również szybkość ładowania. Prawdopodobnie uzupełnię te testy w zakresie lampy Moona po jej zakupieniu ale z uwagi na chwilowy brak płynności finansowej ;) zapewne nastąpi to dopiero w przyszłym miesiącu.
[Edit: Tutaj można przeczytać dalszą część testów po nabyciu przeze mnie Moona, która dotyczy długości świecenia oraz ładowania a także obsługi w zimowych rękawicach]
Dostałam do testów dwie lampy: Mactronic Noise 02 o mocy 500lm oraz Moon X-Power 330 o mocy 330 lm.
"Organoleptycznie" ;)
Lampki wyglądają dość podobnie. Mają prawie identyczną konstrukcję, taką samą długość, różnią się nieco kształtem obudowy i kolorystyką. Są podobne do tego stopnia, że można je naładować za pomocą tej samej ładowarki i założyć na ten sam uchwyt na kierownicę. Mają w tym samym miejscu gniazdo ładowarki, przykryte identyczną klapką. Mają identyczny przycisk włączający i identycznie wyglądający reflektor. Przypadek? ;) W pierwszej chwili sądziłam, że obie lampki są Mactronica.
Lampa Moon jest ciut lżejsza a przycisk włączający, mimo identycznego wyglądu, chodzi o wiele lepiej, tzn. reaguje na niezbyt mocne naciśnięcie, jednak musi być ono dość precyzyjne. Im grubsza rękawiczka, tym trudniej nacisnąć.
W Mactronicu, ten przycisk jest bardzo oporny i trzeba go naprawdę mocno nadusić żeby zadziałał. Czasem, mimo wielokrotnych prób, nie reaguje wcale. W zimowej rękawicy włączenie światła może się okazać niemożliwe.
Z moich wcześniejszych doświadczeń wynika, że Mactronic ma ewidentny problem ze stykami. Miałam wcześniej dwie lampy z serii Scream i w obu lampkach po pewnym czasie pojawiło się takie zjawisko, że przy wstrząsach (np. jeździe w terenie) tryby świecenia same się przełączały. Pomaga na to wyczyszczenie i przesmarowanie nakrętki od komory zawierającej baterie, ale trzeba to robić co jakiś czas. Być może wada przycisku w lampce Noise to kwestia tego konkretnego egzemplarza ale po tym, jakie są moje doświadczenia ze Scream-ami... mam wątpliwości.
Obie lampy są mocowane na kierownicy za pomocą uchwytu z zakręcaną obejmą, przy czym lampa wsuwana jest na szynę z blokadą. Lampę można zdjąć naciskając przycisk blokady z boku szyny. Szyna jest obrotowa, tzn. można regulować kąt lampy w poziomie. Jak na mój gust, obraca się ona zbyt łatwo (łatwo ją przypadkowo przestawić np. gmerając przy liczniku umieszczonym na mostku, jak w moim przypadku). W zestawie jest też dodatkowy uchwyt na kask (na rzepy).
Warunki testu 01
Na test udałam się do Lasu Kabackiego. Pojeździłam po głównych traktach oraz przejechałam fragment singla (dla znających teren: Jagielska - wzdłuż Puławskiej - Żołny), obfitujący w zakręty oraz korzenie a także - obecnie - posiadający również część mocno zarośniętą wysokimi trawami (wyższymi ode mnie siedzącej na rowerze). Następnie udałam się na mocno korzenisty zjazd bez zakrętów (dla znających teren - od Nowoursynowskiej na przedłużeniu Przekornej do asfaltu ul. Gąsek). Potem przejechałam się asfaltem Drewny - Przyczółkowa i przejechałam się po dziurach na mega ciemnej ul. Hlonda i hopkach na równie ciemnym podjeździe Orszady.
Warunki testu 02
Drugi test przeprowadziłam na szosie (rower szosowy), gdzie założeniem była równa, szybka jazda w okolicach progu mleczanowego. Średnia prędkość z tego odcinka wyniosła 32 km/h, maksymalna około 35 km/h. Trasa wiodła nieoświetloną drogą wzdłuż wału nad wisłą, po znanej rundzie Okrzeszyn - Gassy - Ciszyca (gdzieniegdzie w przejeżdżanych miejscowościach jest oświetlenie ale wzdłuż wału jest ciemno jak w d...). Powrót tym samym ciemnym odcinkiem Hlonda/Orszady co wczoraj.
Światło
Według specyfikacji, Mactronic ma 500 lm natomiast Moon - 330 lm. To ciekawe, gdyż poświeciłam obiema lampkami w nocy z balkonu na 9 piętrze mojego bloku na trawnik i według mnie obie lampy świecą identycznie. Na wszystkich trybach. Jedyną różnicą jest nieznacznie bardziej żółty odcień światła w Moonie, jednak przy świeceniu na daleką odległość jest to zupełnie niewidoczne, zauważalne jest jedynie przy świeceniu na bliskie obiekty.W związku tym faktem oraz w związku z nędznym przyciskiem włączania w Mactronicu na test w terenie wzięłam tylko Moona, nie zawracając sobie głowy testowaniem Mactronica.
Strumień światła jest podzielony jakby na dwa obszary. Wewnętrzny, niezbyt szeroki, bardzo silny snop światła oraz zewnętrzny dość szeroki obszar nieco ciemniejszego światła. Przy maksymalnej mocy lampy wewnętrzny snop światła świeci tak mocno, że nie chciałabym iść/jechać naprzeciwko ale ponieważ jest dość wąski, więc ewentualnie oślepianie przeciwnika ;) wchodzi w grę jedynie kiedy porusza się on prawie dokładnie naprzeciwko roweru. Szerszy obszar ciemniejszego światła jest wystarczający, aby było dobrze widać co się dzieje po bokach drogi.
Szerokie leśne dukty
Można spokojnie jechać ze 40 na godzinę (jak się ma "nogę", ofkorz). Widoczność jest świetna, nawet obiekty pozbawione kompletnie elementów odblaskowych widać z bardzo daleka. Doradzam jednak skierowanie lampy nieco w dół... ;)
Wąskie ścieżki, single
Na prostej można jechać spokojnie 30tką. Przy prostej ścieżce jedzie się jak w dzień. Wszystkie przeszkadzajki, wertepy, korzenie itd. widać z daleka. Pewne kłopoty zaczynają się przy zakrętach, gdyż zewnętrzny obszar światła nie doświetla zakrętów wystarczająco i dopiero po skręceniu kierownicy widać, co czeka na nas za zakrętem. Przy wielu następujących po sobie zakrętach trzeba już nieco zwolnić ale wciąż można jechać dość szybko. Najwolniejszy fragment trasy to była wspomniana przeze mnie kręta część singla zarośnięta wysokimi trawami. Nie jestem jednak pewna czy znaczne zmniejszenie tam prędkości nie było spowodowane również niechęcią do bycia pochlastaną przez trawy ;)
Terenowy zjazd
Bez hamulców, doskonała widoczność. Można jechać jak w dzień (w tym miejscu zakochałam się w tej lampie i już wiem, że ją kupię).
Prosty asfalt, dziurawy asfalt, hopki (tzn. leżące policjanty), ciemne miejsca
Można grzać ile bogi w nogi dały. Widać wszystko jak na dłoni. A nawet można zmienić tryb świecenia na słabszy. Na kolarce bez problemu jechałam w założonym tempie, bez obawy, że wpadnę w dziurę. Sądzę, że można spokojnie jechać i 50tką jak ktoś ma nogę, bez obawy kolizji z polskm asfaltem.
Wady
1) Przy trybach świecenia słabszych niż najwyższe dwa, zewnętrzny krąg światła staje się dość ciemny i jest zdecydowanie mniejsza widoczność boku drogi. Na czwartym trybie w zasadzie ten zewnętrzny krąg światła jest pomijalny.
2) Szyna do mocowania lampy zbyt łatwo się obraca na boki
3) Wąski strumień światła nie doświetla wystarczająco zakrętów; przy niezbyt szybkiej jeździe to nie przeszkadza ale przy wyższych prędkościach "podcina skrzydła" na zakrętach ;)
Czego nie testowałam
Lampy dostałam na zbyt krótki czas, aby móc przetestować faktyczną długość świecenia na poszczególnych trybach, jak również szybkość ładowania. Prawdopodobnie uzupełnię te testy w zakresie lampy Moona po jej zakupieniu ale z uwagi na chwilowy brak płynności finansowej ;) zapewne nastąpi to dopiero w przyszłym miesiącu.
[Edit: Tutaj można przeczytać dalszą część testów po nabyciu przeze mnie Moona, która dotyczy długości świecenia oraz ładowania a także obsługi w zimowych rękawicach]
nauka latania
Sobota, 19 września 2015 Kategoria trening, wycieczki i inne spontany, ze zdjęciami
Km: | 33.77 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:11 | km/h: | 10.61 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 740 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Czarek od jakiegoś czasu "odgrażał się", że chce zacząć prowadzić treningi techniki jazdy. No to złapałam go za słowo i umówiłam się z nim na Kazurce :)
Grupowe szkolenia są fajne ale z reguły to trener dyktuje co trenujemy, gdzie i jak. Szkolenia indywidualne mają tę zaletę, że możesz powiedzieć trenerowi co chcesz szkolić. I tak też zrobiłam. Chciałam nauczyć się dwóch elementów (stójki oraz bezpiecznego lądowania po nieplanowanym skoku na hopce) ale czasu starczyło tylko na jeden. Trenowałam skoki na małych hopkach koło pumptracka przy Kazurce. Towarzyszyła mi Dagmara, która właśnie skończyła swój trening z Czarkiem i postanowiła również spróbować na tych hopkach.
Czarek zrobił sobie przerwę między jej a moim treningiem więc w międzyczasie najpierw pojeździlłyśmy z Dagmarą po pumptracku. Ja już miałam okazję przekonać się, że to wcale nie jest proste i wymaga więcej wysiłku niż to wygląda, kiedy się na to patrzy z boku. Kilka razy już jeździłam po tym pumptracku i niestety, do tej pory nie udaje mi się przejechać więcej niż jedną pętlę bez dopedałowywania.
Potem przeniosłyśmy się na hopki. Tutaj, zanim Czarek dotarł do nas (bo tymczasem pomagał komuś naprawić rower) najpierw zrobiłam kilka przejazdów kontrolnych. Opór przed wyskokiem na hopce miałam tak duży, że tuż przed hopką hamowałam, żeby brońcie bogowie, nie wyrzuciło mnie czasem do góry. Po kilku razach ośmieliłam się nie naciskać hamulców, ale dusiłam kierownicę na podjeździe. Miałam odczucie lekkiego wyrzucania ale, według obserwującej mnie Dagmary, ani na milimetr koła nie odrywały się od ziemi.
Gdy wreszcie Czarek do nas dołączył, od razu przy pierwszym moim przejeździe, powiedział co jest nie tak. Wduszam rower w podłoże zbyt mocno i zbyt długo. Ustawienia mojego roweru, dobre do maratonów i XC, nie pomagają. Kierownica jest bardzo nisko i ciężar jest przesunięty trochę zbyt mocno do przodu jak na jazdę grawitacyjną.
Na start Czarek zdemontował mi rogi, chwyty przesunął maksymalnie na zewnątrz oraz kazał opuścić siodło. Operacja na kierownicy miała na celu danie mi większej przestrzeni na ugięcie łokci zaś operacja siodło - ułatwienie przeniesienia ciężkości do tyłu.
Gdy wyjaśnił mi, w którym momencie powinnam obciążyć i potem dociążyć przód roweru, od razu zaczęło być lepiej. Dodatkowo, Czarek kazał przestać mi się nachylać tak mocno nad kierownicą. Powtarzałam przejazd wielokrotnie i pod koniec wreszcie udało mi się uzyskać coś na kształt skoku, który Czarek uwiecznił na moim telefonie. ;)
https://www.facebook.com/kantele.bikestats/videos/1626094851012719/
No cóż, trudno jest nauczyć czegoś prawie czterdziestoleniej baby, trudno jest z takiej starej baby wykorzenić złe nawyki ale lepszy rydz niż nic. I tak jest znaczna poprawa w stosunku do tego, co było dwie godziny wcześniej.
Po zakończeniu treningu wjechałam jeszcze na szczyt Kazurki i dla utrwalenia zjechałam sobie głównym trackiem. Za pierwszym razem zapomniałam wszystko, co Czarek mi wkładał przez ostatnie 1,5h do głowy i ze dwa razy przejechałam się na przednim kole po stoliku. Na szczęście Czarek jeszcze nie zdążył uciec i obserwował mój przejazd. Grzecznie przypomniał mi, co mam robić ;) i drugi przejazd już był o wiele lepszy.
No cóż, trening czyni mistrza. Żeby utrwalić to, czego się dziś nauczyłam, potrzebne będzie jeszcze wiele przejazdów ;)
Po prawie dwóch godzinach na Kazurce, czułam jakiś niedosyt ale zaczęło się ściemniać więc postanowiłam wykorzystać ten czas na test jednej z lampek, którą dostałam w piątek z Plusa. Dostałam dwie lampki przednie: Mactronic Noise 02 oraz Moon X-Power 330. Wrażenia z testów wkrótce :)
Grupowe szkolenia są fajne ale z reguły to trener dyktuje co trenujemy, gdzie i jak. Szkolenia indywidualne mają tę zaletę, że możesz powiedzieć trenerowi co chcesz szkolić. I tak też zrobiłam. Chciałam nauczyć się dwóch elementów (stójki oraz bezpiecznego lądowania po nieplanowanym skoku na hopce) ale czasu starczyło tylko na jeden. Trenowałam skoki na małych hopkach koło pumptracka przy Kazurce. Towarzyszyła mi Dagmara, która właśnie skończyła swój trening z Czarkiem i postanowiła również spróbować na tych hopkach.
Czarek zrobił sobie przerwę między jej a moim treningiem więc w międzyczasie najpierw pojeździlłyśmy z Dagmarą po pumptracku. Ja już miałam okazję przekonać się, że to wcale nie jest proste i wymaga więcej wysiłku niż to wygląda, kiedy się na to patrzy z boku. Kilka razy już jeździłam po tym pumptracku i niestety, do tej pory nie udaje mi się przejechać więcej niż jedną pętlę bez dopedałowywania.
Potem przeniosłyśmy się na hopki. Tutaj, zanim Czarek dotarł do nas (bo tymczasem pomagał komuś naprawić rower) najpierw zrobiłam kilka przejazdów kontrolnych. Opór przed wyskokiem na hopce miałam tak duży, że tuż przed hopką hamowałam, żeby brońcie bogowie, nie wyrzuciło mnie czasem do góry. Po kilku razach ośmieliłam się nie naciskać hamulców, ale dusiłam kierownicę na podjeździe. Miałam odczucie lekkiego wyrzucania ale, według obserwującej mnie Dagmary, ani na milimetr koła nie odrywały się od ziemi.
Gdy wreszcie Czarek do nas dołączył, od razu przy pierwszym moim przejeździe, powiedział co jest nie tak. Wduszam rower w podłoże zbyt mocno i zbyt długo. Ustawienia mojego roweru, dobre do maratonów i XC, nie pomagają. Kierownica jest bardzo nisko i ciężar jest przesunięty trochę zbyt mocno do przodu jak na jazdę grawitacyjną.
Na start Czarek zdemontował mi rogi, chwyty przesunął maksymalnie na zewnątrz oraz kazał opuścić siodło. Operacja na kierownicy miała na celu danie mi większej przestrzeni na ugięcie łokci zaś operacja siodło - ułatwienie przeniesienia ciężkości do tyłu.
Gdy wyjaśnił mi, w którym momencie powinnam obciążyć i potem dociążyć przód roweru, od razu zaczęło być lepiej. Dodatkowo, Czarek kazał przestać mi się nachylać tak mocno nad kierownicą. Powtarzałam przejazd wielokrotnie i pod koniec wreszcie udało mi się uzyskać coś na kształt skoku, który Czarek uwiecznił na moim telefonie. ;)
https://www.facebook.com/kantele.bikestats/videos/1626094851012719/
No cóż, trudno jest nauczyć czegoś prawie czterdziestoleniej baby, trudno jest z takiej starej baby wykorzenić złe nawyki ale lepszy rydz niż nic. I tak jest znaczna poprawa w stosunku do tego, co było dwie godziny wcześniej.
Po zakończeniu treningu wjechałam jeszcze na szczyt Kazurki i dla utrwalenia zjechałam sobie głównym trackiem. Za pierwszym razem zapomniałam wszystko, co Czarek mi wkładał przez ostatnie 1,5h do głowy i ze dwa razy przejechałam się na przednim kole po stoliku. Na szczęście Czarek jeszcze nie zdążył uciec i obserwował mój przejazd. Grzecznie przypomniał mi, co mam robić ;) i drugi przejazd już był o wiele lepszy.
No cóż, trening czyni mistrza. Żeby utrwalić to, czego się dziś nauczyłam, potrzebne będzie jeszcze wiele przejazdów ;)
Po prawie dwóch godzinach na Kazurce, czułam jakiś niedosyt ale zaczęło się ściemniać więc postanowiłam wykorzystać ten czas na test jednej z lampek, którą dostałam w piątek z Plusa. Dostałam dwie lampki przednie: Mactronic Noise 02 oraz Moon X-Power 330. Wrażenia z testów wkrótce :)
buda
Sobota, 19 września 2015 Kategoria dojazdy
Km: | 12.76 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:40 | km/h: | 19.14 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 740 | Aktywność: Jazda na rowerze |
laczek na laczku
Piątek, 18 września 2015 Kategoria dojazdy
Km: | 8.22 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:26 | km/h: | 18.97 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
No... nie...
Jestem mistrzem laczków, to nie ulega wątpliwości.
W środę, wracając po nocy z treningu ze zdychającą lampką, wpadłam w wielką dziurę, tuż przed podjazdem na Orszady. Przez chwilę obawiałam się, że dalsza jazda odbędzie się na flaku, ale nie. Dojechałam do chaty bez kłopotów a nawet - jak mi się wydawało - bez ubytku powietrza.
Czwartkowy poranek zweryfikował to spostrzeżenie. W przednim kole Strady brak powietrza. Szczęściem mam dwa rowery więc po prostu odwiesiłam Stradę na hak i wzięłam Szkota. Po południu zmieniłam dętkę ale miałam z tym pewne problemy, opona i dętka nie chciały się dobrze ułożyć, opona nie chciała wskoczyć w obręcz i musiałam poprawiać. Potem jakoś dziwnie się pompowało, opona trzeszczała.
W piątek ruszyłam na wykłady na Stradzie i po drodze złapałam gumę, dla odmiany z tyłu. Strzeliło tak, że aż ptaki się spłoszyły. Szybko ją zmieniłam, oczywiście obmacawszy oponę czy nie tkwi w niej jakieś szkło. Pojechałam dalej ale nie upłynęła minuta, gdy znów słyszę "jebut!" i flak. Drugiej dętki nie miałam ale szczęściem jebut nastąpiło koło sklepu rowerowego. Mechanik po wymienieniu dętki pokazał mi, że opona jest uszkodzona. Powiedział, że może dojadę, na niezbyt dużym ciśnieniu. Dojechałam.
Po zajęciach jednak zbyt daleko nie ujechałam bo powietrze zeszło nagle (tym razem bez "jebut") na środku ulicy, prawie w tym samym miejscu co rano. Miałam co prawda dętkę, nabytą dodatkowo rano w tym sklepie ale uznałam, że jej zmiana i ryzyko kolejnej gumy, jest kompletnie bez sensu. Wpakowałam się w zbiorkom i wróciłam do chaty. W międzyczasie rozpadało się więc już nawet nie miałam ochoty wychodzić z drugim rowerem.
W domu obejrzałam też przednią oponę i okazało się, że również jest uszkodzona. No cóż, a Czarek z Plusa mówił mi ze dwa miesiące temu, że pora wymienić opony... ;)
Niestety, chwilowo kiesa pusta więc przynajmniej do końca miesiąca muszę się przerzucić na Szkota.
Jestem mistrzem laczków, to nie ulega wątpliwości.
W środę, wracając po nocy z treningu ze zdychającą lampką, wpadłam w wielką dziurę, tuż przed podjazdem na Orszady. Przez chwilę obawiałam się, że dalsza jazda odbędzie się na flaku, ale nie. Dojechałam do chaty bez kłopotów a nawet - jak mi się wydawało - bez ubytku powietrza.
Czwartkowy poranek zweryfikował to spostrzeżenie. W przednim kole Strady brak powietrza. Szczęściem mam dwa rowery więc po prostu odwiesiłam Stradę na hak i wzięłam Szkota. Po południu zmieniłam dętkę ale miałam z tym pewne problemy, opona i dętka nie chciały się dobrze ułożyć, opona nie chciała wskoczyć w obręcz i musiałam poprawiać. Potem jakoś dziwnie się pompowało, opona trzeszczała.
W piątek ruszyłam na wykłady na Stradzie i po drodze złapałam gumę, dla odmiany z tyłu. Strzeliło tak, że aż ptaki się spłoszyły. Szybko ją zmieniłam, oczywiście obmacawszy oponę czy nie tkwi w niej jakieś szkło. Pojechałam dalej ale nie upłynęła minuta, gdy znów słyszę "jebut!" i flak. Drugiej dętki nie miałam ale szczęściem jebut nastąpiło koło sklepu rowerowego. Mechanik po wymienieniu dętki pokazał mi, że opona jest uszkodzona. Powiedział, że może dojadę, na niezbyt dużym ciśnieniu. Dojechałam.
Po zajęciach jednak zbyt daleko nie ujechałam bo powietrze zeszło nagle (tym razem bez "jebut") na środku ulicy, prawie w tym samym miejscu co rano. Miałam co prawda dętkę, nabytą dodatkowo rano w tym sklepie ale uznałam, że jej zmiana i ryzyko kolejnej gumy, jest kompletnie bez sensu. Wpakowałam się w zbiorkom i wróciłam do chaty. W międzyczasie rozpadało się więc już nawet nie miałam ochoty wychodzić z drugim rowerem.
W domu obejrzałam też przednią oponę i okazało się, że również jest uszkodzona. No cóż, a Czarek z Plusa mówił mi ze dwa miesiące temu, że pora wymienić opony... ;)
Niestety, chwilowo kiesa pusta więc przynajmniej do końca miesiąca muszę się przerzucić na Szkota.
praca
Czwartek, 17 września 2015 Kategoria dojazdy
Km: | 21.48 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:12 | km/h: | 17.90 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 740 | Aktywność: Jazda na rowerze |
s2 + młynek
Środa, 16 września 2015 Kategoria trening
Km: | 43.88 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:51 | km/h: | 23.72 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
praca
Wtorek, 15 września 2015 Kategoria dojazdy
Km: | 24.23 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:15 | km/h: | 19.38 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
s2 + młynek
Poniedziałek, 14 września 2015 Kategoria >50 km, trening
Km: | 50.64 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:19 | km/h: | 21.86 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
praca
Poniedziałek, 14 września 2015 Kategoria dojazdy
Km: | 10.34 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:36 | km/h: | 17.23 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kazurka
Niedziela, 13 września 2015 Kategoria trening, serwis
Km: | 15.26 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:40 | km/h: | 9.16 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 740 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Serwis; wymiana klocków z tyłu; przebieg roweru 1964 km