Wpisy archiwalne w miesiącu
Czerwiec, 2012
Dystans całkowity: | 540.53 km (w terenie 179.94 km; 33.29%) |
Czas w ruchu: | 31:01 |
Średnia prędkość: | 18.90 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 175 (97 %) |
Maks. tętno średnie: | 160 (88 %) |
Liczba aktywności: | 29 |
Średnio na aktywność: | 21.62 km i 1h 04m |
Więcej statystyk |
Gwiazda Mazurska etap II - Jedwabno
Piątek, 8 czerwca 2012 Kategoria wyścigi, ze zdjęciami
Km: | 24.31 | Km teren: | 23.50 | Czas: | 01:01 | km/h: | 23.91 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 171171 ( 95%) | HRavg | 160( 88%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Rankiem nieco chłodno więc na wszelki wypadek biorę ze sobą również dłuższe ciuchy. Na miejscu jednak okazuje się, że nie trzeba. W nocy padało a teraz trochę wychodzi słonko i robi się parno.
Okazuje się, że na miejscu jest Tomek :) Chwila rozmowy, ale mamy trochę czasu więc robimy z Krzyśkiem i Tomkiem objazd trasy.
Początek prowadzi asfaltem a potem przez pola - tu będzie na pewno ciepło jak tylko słońce zacznie mocniej przypiekać.
Objazd trasy (zdjęcie z galerii Patnet Team)
Notuję w myślach miejsca dogodne do wyprzedzania, chociaż nie powinno być z tym problemu. Wszystkie panie startują razem (fig + mega) ale nie jest ich bardzo wiele. Stawka się pewnie rozciągnie dość wcześnie i z wyprzedzaniem raczej nie będzie kłopotów. Sądzę, że już na początku uda mi się wyjść gdzieś na początek.
Na Mega startują tylko 4 panie, co umacnia mnie w decyzji, żeby jednak jechać Fit. No bo co to za przyjemność, być na podium niezależnie od wyniku? Wśród nich jest Ula Luboińska, która jest po prostu nie do pokonania.
W sektorze wesoła atmosfera, jak przed wycieczką a nie przed wyścigiem. Zresztą faktycznie, bo co to za dystans 30 km (tyle zapowiadał p. Jerzy na wstępie) - wycieczka :)
Start jest fajny, bardzo szybki. Asfalt, szuter, łąka - korzystam z miejsc do wyprzedzania, które zauważyłam przy objeździe trasy. Już na samym początku przede mną są tylko dwie dziewczyny. Oczywiście Ula i jakaś dziewczyna z Wkręceni.pl. Obie mijam, gdy przestrzeliwują zakręt. Ula mnie zaraz znów wyprzedza ale się nią nie przejmuje, bo jedzie Mega. Ta druga zostaje z tyłu. Dogania mnie za to dziewczyna w żółtej koszulce RMF Adrenaline i jeszcze jedna, której koszulki nie rozpoznaję.
Po starcie - stawka jeszcze się nie poukładała (zdjęcie z galerii Patnet Team)
Trasa jest świetna, szybka, nieco pofałdowana, bez wertepów. Taka jak lubię. Noga podaje, mam naprawdę power dzisiaj. I żadne piachy (a jest ich sporo) mnie nie zatrzymują. Zresztą zrzucenie ostatnio trochę wagi daje się na piachach odczuć - zdecydowanie łatwiej mi się przez nie przejeżdża.
Pierwszych panów z Fit mijamy już w okolicach 1 kilometra, niektórzy naprawdę jadą sobie wycieczkowo. Około 5 kilometra wyprzedzamy Krzyśka, chyba nie za dobrze mu się jedzie.
Przez jakiś czas jedziemy we trzy, ja na prowadzeniu. Dogaduję się z RMF Adrenaline, że gubimy tą trzecią i tak się staje. Dajemy trochę gazu i trzecia zostaje z tyłu a my jedziemy już dalej tylko we dwie. W większości ja ciągnę, czasem Gosia wychodzi na koło, czasem jedziemy koło siebie. Rozmawiamy sobie. Jedzie się bardzo fajnie.
Końcówkę trasy też mam objechaną więc rozpoznaję moment, gdy jest już niedaleko do mety. Pod koniec dajemy trochę czadu i spalam się na jednym podjeździe. To jest błąd i Gosia bez problemu by mnie tam wyprzedziła, gdyby tylko chciała, ale najwyraźniej daje mi fory - może to ze względu na to, że dużą część trasy wiozła mi się na kole. A może myśli sobie "dam babci wygrać" ;) No bo jestem o dwie kategorie w górę ;) W każdym razie ewidentnie daje mi wygrać ;) Czas na mecie różni się o 1 sekundę.
24,31 km, czas 00:59:36
1/33 w kategorii, 1/34 w open
Jestem cholernie zadowolona :) Pierwsze moje złote podium :)
Po dwóch etapach w generalce jestem 1 w open :)
Krzysiek był dzisiaj 13 w kategorii, ze stratą do mnie 09:08 min. W generalce po tym etapie jest 10ty :)
kadencja 81/111
Okazuje się, że na miejscu jest Tomek :) Chwila rozmowy, ale mamy trochę czasu więc robimy z Krzyśkiem i Tomkiem objazd trasy.
Początek prowadzi asfaltem a potem przez pola - tu będzie na pewno ciepło jak tylko słońce zacznie mocniej przypiekać.
Objazd trasy (zdjęcie z galerii Patnet Team)
Notuję w myślach miejsca dogodne do wyprzedzania, chociaż nie powinno być z tym problemu. Wszystkie panie startują razem (fig + mega) ale nie jest ich bardzo wiele. Stawka się pewnie rozciągnie dość wcześnie i z wyprzedzaniem raczej nie będzie kłopotów. Sądzę, że już na początku uda mi się wyjść gdzieś na początek.
Na Mega startują tylko 4 panie, co umacnia mnie w decyzji, żeby jednak jechać Fit. No bo co to za przyjemność, być na podium niezależnie od wyniku? Wśród nich jest Ula Luboińska, która jest po prostu nie do pokonania.
W sektorze wesoła atmosfera, jak przed wycieczką a nie przed wyścigiem. Zresztą faktycznie, bo co to za dystans 30 km (tyle zapowiadał p. Jerzy na wstępie) - wycieczka :)
Start jest fajny, bardzo szybki. Asfalt, szuter, łąka - korzystam z miejsc do wyprzedzania, które zauważyłam przy objeździe trasy. Już na samym początku przede mną są tylko dwie dziewczyny. Oczywiście Ula i jakaś dziewczyna z Wkręceni.pl. Obie mijam, gdy przestrzeliwują zakręt. Ula mnie zaraz znów wyprzedza ale się nią nie przejmuje, bo jedzie Mega. Ta druga zostaje z tyłu. Dogania mnie za to dziewczyna w żółtej koszulce RMF Adrenaline i jeszcze jedna, której koszulki nie rozpoznaję.
Po starcie - stawka jeszcze się nie poukładała (zdjęcie z galerii Patnet Team)
Trasa jest świetna, szybka, nieco pofałdowana, bez wertepów. Taka jak lubię. Noga podaje, mam naprawdę power dzisiaj. I żadne piachy (a jest ich sporo) mnie nie zatrzymują. Zresztą zrzucenie ostatnio trochę wagi daje się na piachach odczuć - zdecydowanie łatwiej mi się przez nie przejeżdża.
Pierwszych panów z Fit mijamy już w okolicach 1 kilometra, niektórzy naprawdę jadą sobie wycieczkowo. Około 5 kilometra wyprzedzamy Krzyśka, chyba nie za dobrze mu się jedzie.
Przez jakiś czas jedziemy we trzy, ja na prowadzeniu. Dogaduję się z RMF Adrenaline, że gubimy tą trzecią i tak się staje. Dajemy trochę gazu i trzecia zostaje z tyłu a my jedziemy już dalej tylko we dwie. W większości ja ciągnę, czasem Gosia wychodzi na koło, czasem jedziemy koło siebie. Rozmawiamy sobie. Jedzie się bardzo fajnie.
Końcówkę trasy też mam objechaną więc rozpoznaję moment, gdy jest już niedaleko do mety. Pod koniec dajemy trochę czadu i spalam się na jednym podjeździe. To jest błąd i Gosia bez problemu by mnie tam wyprzedziła, gdyby tylko chciała, ale najwyraźniej daje mi fory - może to ze względu na to, że dużą część trasy wiozła mi się na kole. A może myśli sobie "dam babci wygrać" ;) No bo jestem o dwie kategorie w górę ;) W każdym razie ewidentnie daje mi wygrać ;) Czas na mecie różni się o 1 sekundę.
24,31 km, czas 00:59:36
1/33 w kategorii, 1/34 w open
Jestem cholernie zadowolona :) Pierwsze moje złote podium :)
Po dwóch etapach w generalce jestem 1 w open :)
Krzysiek był dzisiaj 13 w kategorii, ze stratą do mnie 09:08 min. W generalce po tym etapie jest 10ty :)
kadencja 81/111
Gwiazda Mazurska etap II - objazd trasy
Piątek, 8 czerwca 2012 Kategoria trening, wycieczki i inne spontany
Km: | 5.38 | Km teren: | 4.50 | Czas: | 00:17 | km/h: | 18.99 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Gwiazda Mazurska etap I - czasówka Szczytno
Czwartek, 7 czerwca 2012 Kategoria wyścigi, ze zdjęciami
Km: | 4.73 | Km teren: | 0.20 | Czas: | 00:10 | km/h: | 28.38 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 165165 ( 91%) | HRavg | 154( 85%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wyspaliśmy się rano i bez pośpiechu ruszyliśmy do Szczytna. Starty do czasówki dopiero od godz. 16tej. Koło 14tej zapisaliśmy się i dostaliśmy numery 120 (Krzysiek) i 121 (ja). Startujemy o 16.37, Krzysiek pierwszy.
Hmmm... piszą tu, że Pasym... a przecież Pasym wyleciał z programu
Objeżdżamy trasę. Prawie całość to ścieżka rowerowa wyłożona kostką Bauma :) Jest jeden odcinek specjalny. Chyba specjalnie nie dokończyli w tym miejscu ścieżki, żeby był jakiś odcinek MTB w tym MTB.
Odcinek specjalny to ze 200 metrów, no, może 300m, utrudnienia w postaci kolejno: łachy piachu, krótkiego stromego podjazdu, wertepów (tu ktoś o niżej położonym środku suportu mógłby walić korbami).
Faktycznie, przy słabych umiejętnościach technicznych można tu stracić parę cennych sekund. Właśnie tak jak ja ;)
Przed samym startem robimy jeszcze rozgrzewkę, jeżdżąc w kółko po placu i rozciągając się.
Krzysiek startuje pierwszy, ja 30 sekund po nim. Wyraźnie zbliżam się do niego, oczywiście odcinek specjalny krzyżuje mi szyki, bo za wolno wjeżdżam w piach i nie daję rady podjechać z rozpędu. Złażę z roweru i podprowadzam. Eh, ale dupa wołowa ze mnie.
Podczas tego manewru objeżdża mnie zawodnik, który startował 30 sekund po mnie. A Krzysiek, który jest ode mnie dużo lepszy technicznie, ucieka mi.
Szybciej, szybciej...
Kompletnie spierniczony odcinek specjalny (zdjęcie z galerii Edyty Kuklińskiej)
Co za wstyd.
Na kolejnym odcinku kostki jadę z blatu ale nie jestem z siebie zadowolona. Niestety, moje umiejętności techniczne są naprawdę nędzne.
Już po czasówce - patrzymy jak idzie dzieciakom, a wielu z nim idzie lepiej niż mi poszło
A no i przez te właśnie moje nędzne umiejętności miejsce trzecie a nie drugie. Bo do drugiego miałam 1 sekundę straty. No cóż, za dupowatość się płaci.
O pierwszym nie marzyłam nawet bo Ula Luboińska wklepała mi prawie minutę ;)
dystans: 4,73, czas 09:30
miejsce K3: 3/10, open 5/44.
Krzysiek był 66 w swojej kategorii, jechał o 14 sekund dłużej ode mnie.
#
kadencja 86/118
Hmmm... piszą tu, że Pasym... a przecież Pasym wyleciał z programu
Objeżdżamy trasę. Prawie całość to ścieżka rowerowa wyłożona kostką Bauma :) Jest jeden odcinek specjalny. Chyba specjalnie nie dokończyli w tym miejscu ścieżki, żeby był jakiś odcinek MTB w tym MTB.
Odcinek specjalny to ze 200 metrów, no, może 300m, utrudnienia w postaci kolejno: łachy piachu, krótkiego stromego podjazdu, wertepów (tu ktoś o niżej położonym środku suportu mógłby walić korbami).
Faktycznie, przy słabych umiejętnościach technicznych można tu stracić parę cennych sekund. Właśnie tak jak ja ;)
Przed samym startem robimy jeszcze rozgrzewkę, jeżdżąc w kółko po placu i rozciągając się.
Krzysiek startuje pierwszy, ja 30 sekund po nim. Wyraźnie zbliżam się do niego, oczywiście odcinek specjalny krzyżuje mi szyki, bo za wolno wjeżdżam w piach i nie daję rady podjechać z rozpędu. Złażę z roweru i podprowadzam. Eh, ale dupa wołowa ze mnie.
Podczas tego manewru objeżdża mnie zawodnik, który startował 30 sekund po mnie. A Krzysiek, który jest ode mnie dużo lepszy technicznie, ucieka mi.
Szybciej, szybciej...
Kompletnie spierniczony odcinek specjalny (zdjęcie z galerii Edyty Kuklińskiej)
Co za wstyd.
Na kolejnym odcinku kostki jadę z blatu ale nie jestem z siebie zadowolona. Niestety, moje umiejętności techniczne są naprawdę nędzne.
Już po czasówce - patrzymy jak idzie dzieciakom, a wielu z nim idzie lepiej niż mi poszło
A no i przez te właśnie moje nędzne umiejętności miejsce trzecie a nie drugie. Bo do drugiego miałam 1 sekundę straty. No cóż, za dupowatość się płaci.
O pierwszym nie marzyłam nawet bo Ula Luboińska wklepała mi prawie minutę ;)
dystans: 4,73, czas 09:30
miejsce K3: 3/10, open 5/44.
Krzysiek był 66 w swojej kategorii, jechał o 14 sekund dłużej ode mnie.
#
kadencja 86/118
Gwiazda Mazurska etap I - objazd trasy czasówki + rozjazd
Czwartek, 7 czerwca 2012 Kategoria trening, wycieczki i inne spontany
Km: | 9.55 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:36 | km/h: | 15.92 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
takie tam, po lesie
Środa, 6 czerwca 2012 Kategoria wycieczki i inne spontany, ze zdjęciami
Km: | 27.96 | Km teren: | 24.00 | Czas: | 02:00 | km/h: | 13.98 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzisiaj część dnia w podróży autem, od jutra zaczyna się Gwiazda Mazurska.
Na Gwiazdę przyjechałam z Krzyśkiem i zalogowaliśmy się w drewnianej chacie mojego Wuja, nad jeziorem Gim. Stąd stosunkowo niedaleko we wszystkie miejsca, gdzie odbywają się kolejne etapy Gwiazdy.
Po przyjeździe i rozkompresowaniu się w chacie, postanowiliśmy udać się na lekką przejażdżkę po okolicy, dla rozprostowania stawów :)
Na początku jakoś mi się ciężko jechało, chyba byłam nieco zmęczona prowadzeniem. Ale rozkręciłam się po chwili.
W spokojnym tempie objechaliśmy całe jezioro dookoła, jeszcze z naddatkiem.
Morze zieloności
Dzieło rowerowe w trakcie produkcji
Leśna droga, jakich tu wiele
Na Gwiazdę przyjechałam z Krzyśkiem i zalogowaliśmy się w drewnianej chacie mojego Wuja, nad jeziorem Gim. Stąd stosunkowo niedaleko we wszystkie miejsca, gdzie odbywają się kolejne etapy Gwiazdy.
Po przyjeździe i rozkompresowaniu się w chacie, postanowiliśmy udać się na lekką przejażdżkę po okolicy, dla rozprostowania stawów :)
Na początku jakoś mi się ciężko jechało, chyba byłam nieco zmęczona prowadzeniem. Ale rozkręciłam się po chwili.
W spokojnym tempie objechaliśmy całe jezioro dookoła, jeszcze z naddatkiem.
Morze zieloności
Dzieło rowerowe w trakcie produkcji
Leśna droga, jakich tu wiele
po deroweryzacji
Wtorek, 5 czerwca 2012 Kategoria dojazdy, trening
Km: | 32.56 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:39 | km/h: | 19.73 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 152152 ( 84%) | HRavg | 121( 67%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: b'twin Triban 3 (sprzedany) | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wczorajsza aura zniechęciła mnie skutecznie, chociaż nie padało. Dobra, no... prawie nie padało. Nieważne, nie chciało mi się i już.
Efekt czterech dni bez roweru (piątkowego wypadu o długości 3 km nie liczę) był taki, że dzisiaj rano wyglądałam tak:
I pewnie musiałaby by nie wiem jaka ulewa nastać, żeby mnie powstrzymać ;)
kadencja 78/113
Efekt czterech dni bez roweru (piątkowego wypadu o długości 3 km nie liczę) był taki, że dzisiaj rano wyglądałam tak:
I pewnie musiałaby by nie wiem jaka ulewa nastać, żeby mnie powstrzymać ;)
kadencja 78/113
Legionowska Dycha
Niedziela, 3 czerwca 2012 Kategoria bieganie, zawody biegowe
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:59 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po wczorajszej nieudanej próbie bicia życiówki na 5 km, dzisiaj z założenia miało być lajtowo, bez napinki i bez próby bicia życiówki na dychę. Tym bardziej, że po wczorajszym trochę moje morale podupadło i dzisiaj nie miałam ochoty się ścigać ze sobą.
Chociaż przyznam, że wieczorem już snułam plany co do tempa (coś człowiek jednak takiego ma w sobie...), biorąc pod uwagę, że życiówkę mam coś powyżej 57 minut (co okazało się równie błędnym założeniem, bo oczywiście mam sklerozę galopującą, co wczorajsze założenie że życiówkę na piątkę mam 27:36).
W dodatku, jakby na podkreślenie dzisiejszych planów, zapomniałam ze sobą zabrać Garmina ;) W samochodzie zatem pozbyłam się kompletnie bezużytecznej opaski pulsometru.
Więc biegłam sobie tak, nie znając czasu, tempa, tętna. No, dystans mniej więcej był jasny bo co kilometr były oznaczenia na trasie.
Marek dzisiaj postanowił też nie bić życiówek i biegł ze mną towarzysko.
Biegliśmy spokojnie, gadając, nie wysilając się i nie martwiąc się międzyczasami.
I wiecie co? Jest to strasznie fajne :) Można cieszyć się biegiem, nie pilnować tempa, po prostu biec sobie na luzie i mieć z tego przyjemność. Machać kibicom na trasie, których w Legionowie zawsze jest wielu, rozmawiać z innymi zawodnikami i uśmiechać się (to mi się rzadko zdarza podczas biegów, zawsze mam minę cierpiętnika).
Biegło mi się bardzo przyjemnie i czułam się dobrze więc na 9 kilometrze postanowiłam nieco przyspieszyć. Na ostatniej prostej jeszcze nieco przyspieszyłam i zrobiłam jeszcze około 200metrowy finisz, próbując prześcignąć gościa z wózkiem (nie udało się, bo wyciął i uciekł, ale nie szkodzi).
Sms z czasem pokazał 00:58:30, co było tylko nieco gorzej od czasu, który wydawało mi się, że miałam jako życiówkę, więc byłam dość zadowolona z dzisiejszego biegu.
I znów, w domu sprawdziłam sobie... i okazało się, że zupełnie nie planując tego, pobiłam życiówkę. Zamiast wczoraj, to dzisiaj. Bo okazało się, że moja życiówka na dychę to nie było 57 cośtam tylko 59:46.
Szok lekki ;)
Chociaż przyznam, że wieczorem już snułam plany co do tempa (coś człowiek jednak takiego ma w sobie...), biorąc pod uwagę, że życiówkę mam coś powyżej 57 minut (co okazało się równie błędnym założeniem, bo oczywiście mam sklerozę galopującą, co wczorajsze założenie że życiówkę na piątkę mam 27:36).
W dodatku, jakby na podkreślenie dzisiejszych planów, zapomniałam ze sobą zabrać Garmina ;) W samochodzie zatem pozbyłam się kompletnie bezużytecznej opaski pulsometru.
Więc biegłam sobie tak, nie znając czasu, tempa, tętna. No, dystans mniej więcej był jasny bo co kilometr były oznaczenia na trasie.
Marek dzisiaj postanowił też nie bić życiówek i biegł ze mną towarzysko.
Biegliśmy spokojnie, gadając, nie wysilając się i nie martwiąc się międzyczasami.
I wiecie co? Jest to strasznie fajne :) Można cieszyć się biegiem, nie pilnować tempa, po prostu biec sobie na luzie i mieć z tego przyjemność. Machać kibicom na trasie, których w Legionowie zawsze jest wielu, rozmawiać z innymi zawodnikami i uśmiechać się (to mi się rzadko zdarza podczas biegów, zawsze mam minę cierpiętnika).
Biegło mi się bardzo przyjemnie i czułam się dobrze więc na 9 kilometrze postanowiłam nieco przyspieszyć. Na ostatniej prostej jeszcze nieco przyspieszyłam i zrobiłam jeszcze około 200metrowy finisz, próbując prześcignąć gościa z wózkiem (nie udało się, bo wyciął i uciekł, ale nie szkodzi).
Sms z czasem pokazał 00:58:30, co było tylko nieco gorzej od czasu, który wydawało mi się, że miałam jako życiówkę, więc byłam dość zadowolona z dzisiejszego biegu.
I znów, w domu sprawdziłam sobie... i okazało się, że zupełnie nie planując tego, pobiłam życiówkę. Zamiast wczoraj, to dzisiaj. Bo okazało się, że moja życiówka na dychę to nie było 57 cośtam tylko 59:46.
Szok lekki ;)
Bieg Ursynowa
Sobota, 2 czerwca 2012 Kategoria bieganie, zawody biegowe
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:28 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 175175 ( 97%) | HRavg | 160( 88%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Szykowałam się dziś na życiówkę. Pogoda była dobra, choć trochę wietrzna, ale było chłodno. Trasa na Ursynowie jest płaska jak deska, więc zarówno trasa jak i pogoda sprzyjały. Rano, z ciekawości, zmierzyłam sobie tętno spoczynkowe. 51. Samopoczucie było dobre więc zapowiadało się nieźle.
Niestety, nici z planów. O ile pierwszy kilometr biegł mi się nieźle, przebiegłam go w tempie 05:22, to potem jakby nagle odjęło mi siły. Nie wiem, czy to z powodu wiatru, który przez pół trasy wiał w twarz, czy po prostu przeholowałam na tym pierwszym kilometrze... W każdym razie dalsze kilometry to była równia pochyła. 05:28, 05:33, 05:47. Zmusiłam się, żeby przyspieszyć na ostatnim kilometrze - obliczyłam sobie, że żeby przynajmniej wyrównać życiówkę to muszę go pobiec 05:20. Udało mi się to. Końcowy czas miałam 00:27:36. Jednak już w domu okazało się, że jednak życiówki nie wyrównałam, bo mi się coś pochrzaniło. Czas miałam gorszy od życiówki o 10 sekund (00:27:36).
Ogólnie, syf, kiła i mogiła, było fatalnie ale przynajmniej nie przeszłam do marszu, chociaż miałam wielką ochotę. Niezadowolona jestem strasznie.
Za to Marek dał czadu, 00:20:13... jak mu zazdroszczę tej swobody biegania :)
Niestety, nici z planów. O ile pierwszy kilometr biegł mi się nieźle, przebiegłam go w tempie 05:22, to potem jakby nagle odjęło mi siły. Nie wiem, czy to z powodu wiatru, który przez pół trasy wiał w twarz, czy po prostu przeholowałam na tym pierwszym kilometrze... W każdym razie dalsze kilometry to była równia pochyła. 05:28, 05:33, 05:47. Zmusiłam się, żeby przyspieszyć na ostatnim kilometrze - obliczyłam sobie, że żeby przynajmniej wyrównać życiówkę to muszę go pobiec 05:20. Udało mi się to. Końcowy czas miałam 00:27:36. Jednak już w domu okazało się, że jednak życiówki nie wyrównałam, bo mi się coś pochrzaniło. Czas miałam gorszy od życiówki o 10 sekund (00:27:36).
Ogólnie, syf, kiła i mogiła, było fatalnie ale przynajmniej nie przeszłam do marszu, chociaż miałam wielką ochotę. Niezadowolona jestem strasznie.
Za to Marek dał czadu, 00:20:13... jak mu zazdroszczę tej swobody biegania :)
po pakiet startowy
Piątek, 1 czerwca 2012 Kategoria wycieczki i inne spontany
Km: | 2.87 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:12 | km/h: | 14.35 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: b'twin Triban 3 (sprzedany) | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzisiaj rano to się nawet ucieszyłam, że pada. Mam pretekst, żeby nie jechać rowerem. Treningu na dzisiaj nie ma więc nie muszę.
Wieczorem tylko mały wypad do Urzędu Gminy po odbiór pakietów startowych na Bieg Ursynowa. Na szczęście przestało padać i nawet trochę przeschło, więc można było przejechać suchą oponą.
Wieczorem tylko mały wypad do Urzędu Gminy po odbiór pakietów startowych na Bieg Ursynowa. Na szczęście przestało padać i nawet trochę przeschło, więc można było przejechać suchą oponą.