Bieg Ursynowa
Sobota, 2 czerwca 2012 Kategoria bieganie, zawody biegowe
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:28 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 175175 ( 97%) | HRavg | 160( 88%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Szykowałam się dziś na życiówkę. Pogoda była dobra, choć trochę wietrzna, ale było chłodno. Trasa na Ursynowie jest płaska jak deska, więc zarówno trasa jak i pogoda sprzyjały. Rano, z ciekawości, zmierzyłam sobie tętno spoczynkowe. 51. Samopoczucie było dobre więc zapowiadało się nieźle.
Niestety, nici z planów. O ile pierwszy kilometr biegł mi się nieźle, przebiegłam go w tempie 05:22, to potem jakby nagle odjęło mi siły. Nie wiem, czy to z powodu wiatru, który przez pół trasy wiał w twarz, czy po prostu przeholowałam na tym pierwszym kilometrze... W każdym razie dalsze kilometry to była równia pochyła. 05:28, 05:33, 05:47. Zmusiłam się, żeby przyspieszyć na ostatnim kilometrze - obliczyłam sobie, że żeby przynajmniej wyrównać życiówkę to muszę go pobiec 05:20. Udało mi się to. Końcowy czas miałam 00:27:36. Jednak już w domu okazało się, że jednak życiówki nie wyrównałam, bo mi się coś pochrzaniło. Czas miałam gorszy od życiówki o 10 sekund (00:27:36).
Ogólnie, syf, kiła i mogiła, było fatalnie ale przynajmniej nie przeszłam do marszu, chociaż miałam wielką ochotę. Niezadowolona jestem strasznie.
Za to Marek dał czadu, 00:20:13... jak mu zazdroszczę tej swobody biegania :)
Niestety, nici z planów. O ile pierwszy kilometr biegł mi się nieźle, przebiegłam go w tempie 05:22, to potem jakby nagle odjęło mi siły. Nie wiem, czy to z powodu wiatru, który przez pół trasy wiał w twarz, czy po prostu przeholowałam na tym pierwszym kilometrze... W każdym razie dalsze kilometry to była równia pochyła. 05:28, 05:33, 05:47. Zmusiłam się, żeby przyspieszyć na ostatnim kilometrze - obliczyłam sobie, że żeby przynajmniej wyrównać życiówkę to muszę go pobiec 05:20. Udało mi się to. Końcowy czas miałam 00:27:36. Jednak już w domu okazało się, że jednak życiówki nie wyrównałam, bo mi się coś pochrzaniło. Czas miałam gorszy od życiówki o 10 sekund (00:27:36).
Ogólnie, syf, kiła i mogiła, było fatalnie ale przynajmniej nie przeszłam do marszu, chociaż miałam wielką ochotę. Niezadowolona jestem strasznie.
Za to Marek dał czadu, 00:20:13... jak mu zazdroszczę tej swobody biegania :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!