Wpisy archiwalne w miesiącu
Grudzień, 2011
Dystans całkowity: | 498.05 km (w terenie 81.00 km; 16.26%) |
Czas w ruchu: | 40:23 |
Średnia prędkość: | 18.17 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 168 (93 %) |
Maks. tętno średnie: | 140 (77 %) |
Liczba aktywności: | 38 |
Średnio na aktywność: | 20.75 km i 1h 03m |
Więcej statystyk |
Figlowisko
Czwartek, 8 grudnia 2011 Kategoria wycieczki i inne spontany
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:30 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wieczorem umówiona byłam z Justyną na łyżwy na Figlowisku.
Jak zwykle, pierwsza jazda na łyżwach w sezonie trochę dała się we znaki. Stopy bolą od napięcia mięśni podeszw ;) I zakwasy w "zawiasach" od utrzymywania równowagi.
Jestem prawdę mówiąc tragicznym łyżwiarzem ale przynajmniej umiem jechać do przodu odpychając się na przemian nogami, to wystarczy żeby się dobrze bawić ;)
Na Figlowisku dzikie tłumy, nie spodziewałam się takiej frekwencji - zwłaszcza w środku tygodnia. Nie jest to wielkie lodowisko, więc tłoczno jest prawie zawsze, ale dzisiaj było bardzo tłoczno.
Wszystko by było cacy gdyby nie kilku panów, którzy popisywali się jak to oni wspaniale nie jeżdżą, wykonując dzikie harce i slalom między pozostałymi. Dla takich niedzielnych, jak ja, jest to stresujące, bo wystarczy, że taki wyskoczy przed nosem i od razu można się wywalić. A on pojedzie sobie niefrasobliwie dalej. Grrr. Niestety, zawsze jak tam jestem to się trafi taki jeden czy dwóch pacanów.
Jak zwykle, pierwsza jazda na łyżwach w sezonie trochę dała się we znaki. Stopy bolą od napięcia mięśni podeszw ;) I zakwasy w "zawiasach" od utrzymywania równowagi.
Jestem prawdę mówiąc tragicznym łyżwiarzem ale przynajmniej umiem jechać do przodu odpychając się na przemian nogami, to wystarczy żeby się dobrze bawić ;)
Na Figlowisku dzikie tłumy, nie spodziewałam się takiej frekwencji - zwłaszcza w środku tygodnia. Nie jest to wielkie lodowisko, więc tłoczno jest prawie zawsze, ale dzisiaj było bardzo tłoczno.
Wszystko by było cacy gdyby nie kilku panów, którzy popisywali się jak to oni wspaniale nie jeżdżą, wykonując dzikie harce i slalom między pozostałymi. Dla takich niedzielnych, jak ja, jest to stresujące, bo wystarczy, że taki wyskoczy przed nosem i od razu można się wywalić. A on pojedzie sobie niefrasobliwie dalej. Grrr. Niestety, zawsze jak tam jestem to się trafi taki jeden czy dwóch pacanów.
to się wybrałam
Czwartek, 8 grudnia 2011 Kategoria dojazdy
Km: | 23.17 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:17 | km/h: | 18.05 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 162162 ( 90%) | HRavg | 133( 73%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Rano było na tyle ciemno, że z okna nie bardzo było widać, czy pogoda się nadaje do jazdy czy nie. Ot, mokry chodnik i tyle. No to wyszłam.
Pod blokiem okazało się, że pada śniegodeszcz i wieje.
Ale przecież się nie wrócę, nie?
No to pojechałam. W sumie nie było tak źle. Były dwie niedogodności. Po pierwsze - śniegodeszcz był dość zwarty i kłuł w poliki. Po drugie, na ulicy było tyle wody co zwykle po porządnym deszczu więc dojechałam do pracy z nieco mokrymi nogami. Dobrze, że ocieplacze nie przepuszczają tak bardzo wody, to nogi były tylko nieco mokre a nie całkiem mokre. No i dobrze, że miałam w pracy skarpetki na zmianę. :]
Powrót dużo przyjemniejszy bo już nic nie padało, nawierzchnia przeschła i przez większość drogi wiaterek popychający.
Pod blokiem okazało się, że pada śniegodeszcz i wieje.
Ale przecież się nie wrócę, nie?
No to pojechałam. W sumie nie było tak źle. Były dwie niedogodności. Po pierwsze - śniegodeszcz był dość zwarty i kłuł w poliki. Po drugie, na ulicy było tyle wody co zwykle po porządnym deszczu więc dojechałam do pracy z nieco mokrymi nogami. Dobrze, że ocieplacze nie przepuszczają tak bardzo wody, to nogi były tylko nieco mokre a nie całkiem mokre. No i dobrze, że miałam w pracy skarpetki na zmianę. :]
Powrót dużo przyjemniejszy bo już nic nie padało, nawierzchnia przeschła i przez większość drogi wiaterek popychający.
koniec sezonu?
Środa, 7 grudnia 2011 Kategoria bieganie, trening
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:14 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wyszłam pobiegać, chociaż strasznie, ale to strasznie mi się nie chciało. Takiego niechciejstwa to chyba dawno nie miałam. Ale zmusiłam się - w końcu jest plan to trzeba go wykonać.
4,35 km bieg
gimnastyka
rytmy 10x200mx200m
2 km roztruchtanie
Ciężki trening dzisiaj był ale w sumie nienajgorzej mi się biegło. Pierwszy 4km odcinek biegło mi się wręcz lekko. Niezłym tempem, ze średnią 06:16.
Z rytmami było gorzej bo za szybko zaczęłam więc przerwy między powtórzeniami były bardziej chodzone niż biegane. Poza tym ze 2 czy 3 razy coś mi przeszkodziło w wykonaniu powtórzenia (a to samochód wyjeżdżający z uliczki, a to pies skaczący koło nogawki a to znów telefon zadzwonił). Ale tempa powtórzeń niezłe .
Ostatnie 2 km to było naprawdę wolne truchtanie. Dla dobicia się postanowiłam końcowe około 500m przebiec techniką z palców więc po treningu zamiast łydek miałam dwie wielkie zbite kule. Rozciąganie jednak trochę poprawiło sytuację.
Wieczorem coś zaczęło padać. Zdaje się, że będzie coraz trudniej się ruszyć na rower, koniec sezonu w końcu nadszedł...
KOW: 6 (444)
HR 149/164
4,35 km bieg
gimnastyka
rytmy 10x200mx200m
2 km roztruchtanie
Ciężki trening dzisiaj był ale w sumie nienajgorzej mi się biegło. Pierwszy 4km odcinek biegło mi się wręcz lekko. Niezłym tempem, ze średnią 06:16.
Z rytmami było gorzej bo za szybko zaczęłam więc przerwy między powtórzeniami były bardziej chodzone niż biegane. Poza tym ze 2 czy 3 razy coś mi przeszkodziło w wykonaniu powtórzenia (a to samochód wyjeżdżający z uliczki, a to pies skaczący koło nogawki a to znów telefon zadzwonił). Ale tempa powtórzeń niezłe .
Ostatnie 2 km to było naprawdę wolne truchtanie. Dla dobicia się postanowiłam końcowe około 500m przebiec techniką z palców więc po treningu zamiast łydek miałam dwie wielkie zbite kule. Rozciąganie jednak trochę poprawiło sytuację.
Wieczorem coś zaczęło padać. Zdaje się, że będzie coraz trudniej się ruszyć na rower, koniec sezonu w końcu nadszedł...
KOW: 6 (444)
HR 149/164
ślisko!
Środa, 7 grudnia 2011 Kategoria dojazdy
Km: | 23.26 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:15 | km/h: | 18.61 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 163163 ( 90%) | HRavg | 132( 73%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Rano była ładna pogoda więc postanowiłam ruszyć rower. No i dobrze, bo jechało się bardzo przyjemnie. Po nocy chyba lekko zmrożona droga nie zdążyła się rozpuścić bo było ślisko - koło ślizgało się nawet przy lekkim dohamowaniu więc jechałam dość ostrożnie. Powrót w nieco mniej przyjemnych warunkach bo w lekkim wmordewindzie.
1000 rzymskich szkieletów
Wtorek, 6 grudnia 2011 Kategoria trenażer, trening
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:50 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 162162 ( 90%) | HRavg | 123( 68%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Trenażer | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trochę żałuję, że nie pojechałam dzisiaj rowerem do pracy bo w ciągu dnia zrobiło się nawet przyjemnie. Postanowiłam zatem przynajmniej pójść na trening w plenerze wieczorem. Jednak po obiedzie im dłużej zwlekałam z wyjściem tym mniej mi się chciało. W końcu uznałam, że pokręcę w domu.
40 min z narastającym obciążeniem + 10 min. rozjazd przy programie popularno naukowym na BBS o 1000 rzymskich szkieletów. Nie wiem o co chodziło, naprawdę.
kadencja 79/102
KOW: 6 (240)
40 min z narastającym obciążeniem + 10 min. rozjazd przy programie popularno naukowym na BBS o 1000 rzymskich szkieletów. Nie wiem o co chodziło, naprawdę.
kadencja 79/102
KOW: 6 (240)
pompujemy
Poniedziałek, 5 grudnia 2011 Kategoria trening siłowy, trening
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:20 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Lenię się strasznie. W niedzielę z pewnych względów nie mogłam pójść na trening WKK ale też nie zrobiłam żadnego treningu zastępczego. Dzisiaj dla odmiany ;) nie pojechałam rowerem do pracy bo było ohydnie. Więc chociaż odwaliłam pompki, żeby nie było że całkiem nic...
Jak zwykle, miałam poczucie, że nie dam rady zrobić wymaganej ilości pompek w ostatniej serii. Ciekawe to jest bo mam to uczucie za każdym razem. A jednak robię te pompki i to nawet z nadmiarem.
23 + 27 + 22 + 22 + 33
Jak zwykle, miałam poczucie, że nie dam rady zrobić wymaganej ilości pompek w ostatniej serii. Ciekawe to jest bo mam to uczucie za każdym razem. A jednak robię te pompki i to nawet z nadmiarem.
23 + 27 + 22 + 22 + 33
Bieg Mikołajkowy Kabaty
Sobota, 3 grudnia 2011 Kategoria bieganie, zawody biegowe
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:00 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Bieg na "około" 10 km ;)
Z Garmina wyszło 9,81. Czas 00:59:40. Czyli na dychę życiówki by nie było (ale też nie planowałam) ale też nie najgorszy biorąc pod uwagę, że od 3 kilometra do 7 kilometra przebyłam wszystkie możliwe stadia kolki.
Kolka najpierw usadowiła się po lewej stronie brzucha, potem do tego doszła druga, po prawej. Potem obie postanowiły się przemieścić. Ta z prawej powędrowała do góry, pod żebro a ta z lewej przeniosła się na prawą. Potem do nich dołączyła trzecia, znów po lewej. Potem ta po lewej znikła a te dwie po prawej postanowiły się spotkać gdzieś pośrodku i połączyć w jedną, większą.
Masakra. Wziąwszy tę okoliczność pod uwagę, wynik jest rewelacyjny ;)
W końcówce bardzo zdopingowała mnie Basia, która przebiegła swoje po czym wróciła do mnie i przebiegła ze mną ostatnie około 1 kilometra cały czas coś "nadając" :) Chyba dzięki niej mam czas poniżej godziny ;)
HR 163/173
Z Garmina wyszło 9,81. Czas 00:59:40. Czyli na dychę życiówki by nie było (ale też nie planowałam) ale też nie najgorszy biorąc pod uwagę, że od 3 kilometra do 7 kilometra przebyłam wszystkie możliwe stadia kolki.
Kolka najpierw usadowiła się po lewej stronie brzucha, potem do tego doszła druga, po prawej. Potem obie postanowiły się przemieścić. Ta z prawej powędrowała do góry, pod żebro a ta z lewej przeniosła się na prawą. Potem do nich dołączyła trzecia, znów po lewej. Potem ta po lewej znikła a te dwie po prawej postanowiły się spotkać gdzieś pośrodku i połączyć w jedną, większą.
Masakra. Wziąwszy tę okoliczność pod uwagę, wynik jest rewelacyjny ;)
W końcówce bardzo zdopingowała mnie Basia, która przebiegła swoje po czym wróciła do mnie i przebiegła ze mną ostatnie około 1 kilometra cały czas coś "nadając" :) Chyba dzięki niej mam czas poniżej godziny ;)
HR 163/173
nowa ścieżka
Piątek, 2 grudnia 2011 Kategoria dojazdy, trening
Km: | 24.93 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:24 | km/h: | 17.81 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 157157 ( 87%) | HRavg | 128( 71%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Chyba panowie na rozrytym skrzyżowaniu Sobieskiego/Sikorskiego już kończą. Nowa śmieszka jest asfaltowa. Nie wiem czy już leży na niej ostatnia warstwa ale jeśli tak to mi się podoba - asfalt jest mocno porowaty więc pewnie nie będzie na nim ślisko w czasie deszczu.
kadencja 81/114
KOW: 2 (168)
kadencja 81/114
KOW: 2 (168)
olej słonecznikowy
Czwartek, 1 grudnia 2011 Kategoria dojazdy
Km: | 23.03 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:18 | km/h: | 17.72 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 156156 ( 86%) | HRavg | 128( 71%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Mało nie oczadziałam dzisiaj, przez chwilę jadąc za transportowym mercem. Czym on do jasnej anielki pali? Śmierdziało jak zjełczały olej spożywczy ;) No podobno do niektórych aut można takie rzeczy wlewać ale to powinno być zakazane :}
Powrót znów skróconą trasą bo po wczorajszym bieganiu nogi mnie bolały i nie chciało mi się walczyć z wmordewindem. Była taka mgła, że Świątyni Opatrzności nie było w ogóle widać. A na odcinku Klimczaka od ronda przy Świątyni do Orszady było... "spooky". Prawdę mówiąc nie znam po polsku lepszego słowa oddającego takie klimaty :) Mgła snuła się dookoła wyciągając kleiste palce, jakby chciała mnie złapać za szyję i udusić. Ciemność taka, że musiałam włączyć lampę na mocniejsze światło. Dobrze, że tam jakieś auta jeżdżą to przynajmniej się człowiek nie czuje samotny w tym klimacie jak z horroru klasy C :)
Powrót znów skróconą trasą bo po wczorajszym bieganiu nogi mnie bolały i nie chciało mi się walczyć z wmordewindem. Była taka mgła, że Świątyni Opatrzności nie było w ogóle widać. A na odcinku Klimczaka od ronda przy Świątyni do Orszady było... "spooky". Prawdę mówiąc nie znam po polsku lepszego słowa oddającego takie klimaty :) Mgła snuła się dookoła wyciągając kleiste palce, jakby chciała mnie złapać za szyję i udusić. Ciemność taka, że musiałam włączyć lampę na mocniejsze światło. Dobrze, że tam jakieś auta jeżdżą to przynajmniej się człowiek nie czuje samotny w tym klimacie jak z horroru klasy C :)