oponowy chochlik - wypędzony
Piątek, 5 grudnia 2014 Kategoria dojazdy, new gear, trening
Km: | 37.95 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:04 | km/h: | 18.36 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Odebrałam koło z Plusa koło, wydaje się, że teraz powinno być OK. Ponoć stara opaska była źle dobrana lub założona i mogła przycinać dętkę.
Wieczorem miałam zajęcia a w planie jeszcze dość długi trening, dlatego, mimo bardzo nieprzyjaznej aury, zdecydowałam się pojechać na zajęcia rowerem i potem "odbębnić zadane" bezpośrednio po zajęciach. Po wczorajszej jeździe byłam już psychicznie i fizycznie przygotowana do tego, że jest diablo zimno i nieprzyjemnie. Oczywiście diablo zimno i nieprzyjemnie było gdy jechało się pod wiatr, natomiast z wiatrem było całkiem miło. W sumie zmarzłam dopiero pod koniec treningu. Tak czy owak, sezon na zamarzanie gila w nosie uważam za rozpoczęty ;)
Z izolowaniem nogi dziś poszło jakoś łatwiej niż dotychczas. Nie znaczy to, oczywiście, że było płynnie i lekko, o nie. Było tylko trochę mniej kanciasto niż wcześniej. Prawdopodobnie męczenie mnie minutowymi, powtarzanymi trzykrotnie, odcinkami, ma jakiś sens.
Przy okazji miałam jedną z niewielu okazji posłuchać swojego roweru. Kupiłam kilka dni temu czapkę pod kask z windstopperem na uszach. Wypróbowałam ją wczoraj i byłam bardzo zawiedziona bo nawiało mi w uszy tak samo jakbym miała buffa. Ale dziś postanowiłam zaeksperymentować i pojechałam bez słuchawek. I to był strzał w dziesiątkę. Czapka dziś porządnie przylegała do głowy i ściśle obejmowała uszy. Nic mi nie nawiało a uszy nie zmarzły. No i przy okazji posłuchałam roweru. A w rowerze niedawno czyściłam i smarowałam napęd, nie było okazji się nigdzie utytłać ostatnio bo było sucho, więc napęd wydawał tylko cichy szmer kulek w łożyskach. Miodzio ;)
Wieczorem miałam zajęcia a w planie jeszcze dość długi trening, dlatego, mimo bardzo nieprzyjaznej aury, zdecydowałam się pojechać na zajęcia rowerem i potem "odbębnić zadane" bezpośrednio po zajęciach. Po wczorajszej jeździe byłam już psychicznie i fizycznie przygotowana do tego, że jest diablo zimno i nieprzyjemnie. Oczywiście diablo zimno i nieprzyjemnie było gdy jechało się pod wiatr, natomiast z wiatrem było całkiem miło. W sumie zmarzłam dopiero pod koniec treningu. Tak czy owak, sezon na zamarzanie gila w nosie uważam za rozpoczęty ;)
Z izolowaniem nogi dziś poszło jakoś łatwiej niż dotychczas. Nie znaczy to, oczywiście, że było płynnie i lekko, o nie. Było tylko trochę mniej kanciasto niż wcześniej. Prawdopodobnie męczenie mnie minutowymi, powtarzanymi trzykrotnie, odcinkami, ma jakiś sens.
Przy okazji miałam jedną z niewielu okazji posłuchać swojego roweru. Kupiłam kilka dni temu czapkę pod kask z windstopperem na uszach. Wypróbowałam ją wczoraj i byłam bardzo zawiedziona bo nawiało mi w uszy tak samo jakbym miała buffa. Ale dziś postanowiłam zaeksperymentować i pojechałam bez słuchawek. I to był strzał w dziesiątkę. Czapka dziś porządnie przylegała do głowy i ściśle obejmowała uszy. Nic mi nie nawiało a uszy nie zmarzły. No i przy okazji posłuchałam roweru. A w rowerze niedawno czyściłam i smarowałam napęd, nie było okazji się nigdzie utytłać ostatnio bo było sucho, więc napęd wydawał tylko cichy szmer kulek w łożyskach. Miodzio ;)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!