the day we made contact
Poniedziałek, 2 lutego 2015 Kategoria trening, new gear, test, ze zdjęciami
Km: | 23.03 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:34 | km/h: | 14.70 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 740 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Strasznie dużo wątków na raz mam do poruszenia w tym wpisie, więc zacznę chronologicznie. ;)
W weekend Zając miał dwie imprezy urodzinowe. Urodziny miał co prawda we środę (już drugie! ależ ten czas leci...) ale impreza proszona (z udziałem dzieci sąsiadów oraz samych sąsiadów) odbyła się w sobotę. W niedzielę była druga impreza, rodzinna, z udziałem pysznego tortu ;)
Zając z prezentem urodzinowym od Starych. W ciągu godziny zdążył złamać obcęgi i wyjąć szybkę z gogli ochronnych... ;)
Na niedzielę był zaplanowany test FTP (nie wykonałam go tydzień temu bo się rozchorowałam) a ja popełniłam przed testem tyle grzechów (świadomie), że znów zastanawiałam się, czy ten test robić. W sobotę dość późno zrobiłam trening (tuż przed wizytą sąsiadów), obżarłam się niemiłosiernie czipsami, czekoladkami, szarlotką, dipem czosnkowym. Wypiłam też półtora piwa (co jak na moje ostatnie przypadki styczności z tym trunkiem jest ilością wprost zatrważającą). Z uwagi na późny trening sobotni, test musiałam zrobić w niedzielę również po południu lub wieczorem (żeby między treningiem a testem była około doba odpoczynku) więc przed testem obżarłam się dodatkowo tortem (bo wizyta u Dziadków była z kolei w porze obiadowej). Przez te dwa dni mało piłam, w dodatku w sobotę na obiad zjadłam niesprawdzoną kupną zupę. W sobotę w nocy w efekcie obżarstwa ganiało mnie do kibla więc źle spałam i odwodniłam się nieco.
No po prostu, głupota bezdenna ;)
Mimo to, przystępując do testu w niedzielę wieczorem czułam się dobrze i pewnie. Czułam, że będzie dobrze. Podczas rozgrzewki czułam, że mam moc ;)
Test poszedł dobrze. Przy pięciominutówce pojechałam trochę zachowawczo i wzrost od poprzedniego wyniósł zaledwie 4 waty ale przy dwudziestominutówce już pojechałam na maksa i byłam lepsza o 7 watów. Zadowolona jestem chociaż zastanawiam się, czy gdyby nie te wszystkie "grzeszki" to nie byłoby jeszcze lepiej... Ale tego nie dowiem się nigdy ;)
W sobotę też dowiedziałam się, że czeka mnie nagroda za udany test... zadzwonił do mnie Czarek z Plusa i poinformował mnie, że w poniedziałek do odbioru będzie mój nowy rowerek <3
Dziś po pracy zatem popędziłam do Plusa odebrać moje cacko a wieczorem nie było opcji "nie chce mi się", po prostu musiałam iść chociaż chwilę pokręcić po lesie.
Zimno, ciemno ale do domu całkiem blisko. Obiecuję, że lepsze zdjęcie będzie wkrótce.
Na razie trudno mi jest opisać swoje wrażenia z jazdy. Na pewno jest inaczej. Tamten był na kołach 26, ten jest na 27'5. Ma inną geometrię, inny amortyzator, inne opony. Muszę go trochę do siebie "poprzesuwać", może pójść na BGFit (który nieodmiennie polecam) no i pojeździć w dzień. Bo w nocy, po oblodzonych ścieżkach, nie można się za bardzo rozbujać.
W weekend Zając miał dwie imprezy urodzinowe. Urodziny miał co prawda we środę (już drugie! ależ ten czas leci...) ale impreza proszona (z udziałem dzieci sąsiadów oraz samych sąsiadów) odbyła się w sobotę. W niedzielę była druga impreza, rodzinna, z udziałem pysznego tortu ;)
Zając z prezentem urodzinowym od Starych. W ciągu godziny zdążył złamać obcęgi i wyjąć szybkę z gogli ochronnych... ;)
Na niedzielę był zaplanowany test FTP (nie wykonałam go tydzień temu bo się rozchorowałam) a ja popełniłam przed testem tyle grzechów (świadomie), że znów zastanawiałam się, czy ten test robić. W sobotę dość późno zrobiłam trening (tuż przed wizytą sąsiadów), obżarłam się niemiłosiernie czipsami, czekoladkami, szarlotką, dipem czosnkowym. Wypiłam też półtora piwa (co jak na moje ostatnie przypadki styczności z tym trunkiem jest ilością wprost zatrważającą). Z uwagi na późny trening sobotni, test musiałam zrobić w niedzielę również po południu lub wieczorem (żeby między treningiem a testem była około doba odpoczynku) więc przed testem obżarłam się dodatkowo tortem (bo wizyta u Dziadków była z kolei w porze obiadowej). Przez te dwa dni mało piłam, w dodatku w sobotę na obiad zjadłam niesprawdzoną kupną zupę. W sobotę w nocy w efekcie obżarstwa ganiało mnie do kibla więc źle spałam i odwodniłam się nieco.
No po prostu, głupota bezdenna ;)
Mimo to, przystępując do testu w niedzielę wieczorem czułam się dobrze i pewnie. Czułam, że będzie dobrze. Podczas rozgrzewki czułam, że mam moc ;)
Test poszedł dobrze. Przy pięciominutówce pojechałam trochę zachowawczo i wzrost od poprzedniego wyniósł zaledwie 4 waty ale przy dwudziestominutówce już pojechałam na maksa i byłam lepsza o 7 watów. Zadowolona jestem chociaż zastanawiam się, czy gdyby nie te wszystkie "grzeszki" to nie byłoby jeszcze lepiej... Ale tego nie dowiem się nigdy ;)
W sobotę też dowiedziałam się, że czeka mnie nagroda za udany test... zadzwonił do mnie Czarek z Plusa i poinformował mnie, że w poniedziałek do odbioru będzie mój nowy rowerek <3
Dziś po pracy zatem popędziłam do Plusa odebrać moje cacko a wieczorem nie było opcji "nie chce mi się", po prostu musiałam iść chociaż chwilę pokręcić po lesie.
Zimno, ciemno ale do domu całkiem blisko. Obiecuję, że lepsze zdjęcie będzie wkrótce.
Na razie trudno mi jest opisać swoje wrażenia z jazdy. Na pewno jest inaczej. Tamten był na kołach 26, ten jest na 27'5. Ma inną geometrię, inny amortyzator, inne opony. Muszę go trochę do siebie "poprzesuwać", może pójść na BGFit (który nieodmiennie polecam) no i pojeździć w dzień. Bo w nocy, po oblodzonych ścieżkach, nie można się za bardzo rozbujać.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!