Wpisy archiwalne w kategorii
ze zdjęciami
Dystans całkowity: | 11430.57 km (w terenie 2034.63 km; 17.80%) |
Czas w ruchu: | 707:49 |
Średnia prędkość: | 17.31 km/h |
Maksymalna prędkość: | 60.40 km/h |
Suma podjazdów: | 7583 m |
Maks. tętno maksymalne: | 181 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 166 (94 %) |
Suma kalorii: | 37753 kcal |
Liczba aktywności: | 335 |
Średnio na aktywność: | 36.29 km i 2h 06m |
Więcej statystyk |
Siekierki trip
Czwartek, 17 marca 2016 Kategoria >50 km, trening, ze zdjęciami
Km: | 70.49 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:04 | km/h: | 22.99 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś to mnie trochę wywiało. W planie były 2h ale jechało mi się tak doskonale a pogoda była tak przecudna, że przeciągnęłam do trochę powyżej trzech.
Lampa full na Przyczółkowej


Po "odbębnieniu" "zadanego" treningu, w tym zaliczeniu PR na podjeździe na Baczyńskiego oraz zaliczeniu podjazdu w Słomczynie, postanowiłam odwiedzić dawno nie widzianą przeze mnie trasę czyli wracając przez Kępę Okrzewską odbić w prawo.
Lampa full w Piaskach. Zwróćcie uwagę na dość ciekawe chmury mniej więcej centralnie, tuż za czterema pojedynczymi drzewkami. Wyglądalły jak wierzchołki gór. Zatrzymałam się, żeby zrobić zdjęcie a tymczasem nieznajomy kolarz wpakował mi się w kadr :) Pozdrawiam!

Lampa full w Kępie Oborskiej

Kierunek - Siekierki


Lampa full na Przyczółkowej


Po "odbębnieniu" "zadanego" treningu, w tym zaliczeniu PR na podjeździe na Baczyńskiego oraz zaliczeniu podjazdu w Słomczynie, postanowiłam odwiedzić dawno nie widzianą przeze mnie trasę czyli wracając przez Kępę Okrzewską odbić w prawo.
Lampa full w Piaskach. Zwróćcie uwagę na dość ciekawe chmury mniej więcej centralnie, tuż za czterema pojedynczymi drzewkami. Wyglądalły jak wierzchołki gór. Zatrzymałam się, żeby zrobić zdjęcie a tymczasem nieznajomy kolarz wpakował mi się w kadr :) Pozdrawiam!

Lampa full w Kępie Oborskiej

Kierunek - Siekierki


kto twierdzi, że 13stki są nieszczęśliwe?
Niedziela, 13 marca 2016 Kategoria trening, ze zdjęciami
Km: | 39.22 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:07 | km/h: | 12.58 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 740 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś był ten dzień. Dzień na najcudowniejszą jazdę. Idealna pogoda, idealne warunki przyczepności, wspaniałe nastawienie. Sporo dziś było XC, wybierałam tylko najtrudniejsze (dla mnie) zjazdy i wróciłam do chaty we wspaniałym nastroju po ponad trzech godzinach ;D
Na skarpie przy SGGW


Magiczny las

Lampa full!

Na Skarpie nad ul. Opieńki

Na Skarpie nad ul. Gąsek

Na Kabackim singlu
Na skarpie przy SGGW


Magiczny las

Lampa full!

Na Skarpie nad ul. Opieńki

Na Skarpie nad ul. Gąsek

Na Kabackim singlu

Spodziewałam się błota
Sobota, 12 marca 2016 Kategoria trening, ze zdjęciami
Km: | 35.63 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:28 | km/h: | 14.44 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 740 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po przedwczorajszym wieczorno-nocnym ataku zimy spodziewałam się dziś w lesie błotnej masakry. Nie zaryzykowałam dziś pojechania dookoła Parku Imielińskiego ale byłam przyjemnie zaskoczona warunkami na ścieżkach pod Skarpą i w Lesie. Błota było stosunkowo niewiele, w zasadzie nawet nie było potrzeby mycia roweru. Tylko w bieżniku zostało dużo "materiału", który zapewne się obsypie po wyschnięciu jutro jak tylko dotknę rower... hihi








Wiosna, psiakrew
Piątek, 11 marca 2016 Kategoria trening, ze zdjęciami
Km: | 36.27 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:33 | km/h: | 23.40 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Naprawdę, chyba wolę się porządnie ubłocić w terenie. To, co leci z zasyfiałej szosy na rower jest stukrotnie gorsze. Jest to okropna, trąca wszystko piaskowopyłowa maź, której nijak nie idzie wymyć z napędu. Po umyciu wszystko chrzęści, trze i szoruje. Tak naprawdę trzeba by rozkręcić i wyczyścić każdy trybik z osobna...
Błoto z lasu ma cięższą konsystencję i nie włazi tak w tryby.
Błoto z lasu ma cięższą konsystencję i nie włazi tak w tryby.

Biedny lud bez asfaltu
Wtorek, 8 marca 2016 Kategoria trening, ze zdjęciami
Km: | 37.49 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:48 | km/h: | 20.83 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
A... jakoś tak mi się skręciło do Siekierek

Dawno tędy nie jechałam. Postanowiłam sprawdzić, czy okoliczny lud uciemiężony, od mojej ostatniej wizyty, wynalazł asfalt. Ale jak widać - dotychczas ich w tej materii nie olśniło. Ten kawałek trudno się jedzie nawet na góralu, co do dopiero na kolarce...

Dawno tędy nie jechałam. Postanowiłam sprawdzić, czy okoliczny lud uciemiężony, od mojej ostatniej wizyty, wynalazł asfalt. Ale jak widać - dotychczas ich w tej materii nie olśniło. Ten kawałek trudno się jedzie nawet na góralu, co do dopiero na kolarce...

dawno nie brudziłam Szkota ;)
Niedziela, 6 marca 2016 Kategoria trening, ze zdjęciami
Km: | 34.92 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:40 | km/h: | 13.10 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 740 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ponieważ rower był zdecydowanie zbyt czysty to znów odwiedziłam okolice Parku Natolińskiego. Tam można liczyć na odpowiednią dawkę błota nawet przy dobrej pogodzie ;)
A dziś, deszcz przestał padać tuż przed tym jak wyszłam na rower więc mogłam liczyć na naprawdę dużą dawkę błota ;)
Już po pierwszym odcinku wiedziałam, że czysta nie wrócę ;)

Urokliwie chaszczasto

Błoto strzelało wysoko, kamera na kierownicy nie została oszczędzona.

W Lesie Kabackim, o dziwo, dość sucho

Gdzieś mnie wywiało, w środek niczego. A ta czarna chmura z tyłu nie wygląda dobrze.
A dziś, deszcz przestał padać tuż przed tym jak wyszłam na rower więc mogłam liczyć na naprawdę dużą dawkę błota ;)
Już po pierwszym odcinku wiedziałam, że czysta nie wrócę ;)

Urokliwie chaszczasto

Błoto strzelało wysoko, kamera na kierownicy nie została oszczędzona.

W Lesie Kabackim, o dziwo, dość sucho

Gdzieś mnie wywiało, w środek niczego. A ta czarna chmura z tyłu nie wygląda dobrze.

wypadek przy pracy czyli test FTP i w lutym jak w garncu czyli rozkręcenie nogi po teście ;)
Niedziela, 21 lutego 2016 Kategoria trening, wycieczki i inne spontany, ze zdjęciami
Km: | 22.31 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:21 | km/h: | 16.53 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wczoraj robiłam test FTP, pierwszy w tym roku. Ze względu na sporą przerwę w treningach w styczniu (choroba, wyjazd, w sumie ze 2 tygodnie), nie spodziewałam się przyrostu watów a nawet spodziewałam się lekkiego spadku w porównaniu do testu grudniowego. Nie spodziewałam się jednak, że to będzie kataklizm.

Poranne dziwnie niskie tętno spoczynkowe już sygnalizowało, że coś jest nie tak. Czułam się jednak dobrze i nie sądziłam, żeby był jakiś problem podczas testu. Rozgrzewka pokazała, że chyba nie będzie dobrze - moje tempo podczas jazdy w drugiej strefie tętna było o wiele niższe niż zazwyczaj.
Pięciominutówkę zaczęłam zbyt mocno - wjechałam od razu na 220 watów i chociaż zorientowałam się zaraz, że to jest za mocno i zwolniłam, pierwsze depnięcia już dały palenie mięśni. Po około minucie musiałam mocno zluzować, żeby w ogóle dokończyć tę część testu. Koniec końców ta część wyszła ze średnią 168 watów.

Przerwa dała odpocząć i myślałam, że dalej będzie lepiej ale nie było. Właściwą część testu zaczęłam od około 165 watów ale po półtorej minucie musiałam zredukować a po kolejnych dwóch - znowu. Przez resztę dwudziestominutówki udawało mi się jechać w miarę równo, ale utrzymanie w miarę równego poziomu mocy oraz kadencji powyżej 90 było dziś naprawdę trudne. Nie mogłam wrzucić na twardsze przełożenie i zacząć kręcić na niższej kadencji bo bym odpadła w tempie natychmiastowym. Męczyłam się więc przez te pozostałe minuty ale jakoś udało mi się dojechać test do końca. Średnia z tej części wyszła 138 watów.
To jest najgorszy wynik wszechczasów. Tak złego wyniku nie miałam od kiedy zaczęłam robić te testy.

Na rozjeździe tętno nie bardzo chciało spadać. Chociaż kręciłam bardzo lajtowo, przez 15 minut nie spadło do pierwszej strefy.
Mam nadzieję, że wynik tego testu to tylko "wypadek przy pracy" spowodowany jakimiś czynnikami zewnętrznymi (zmęczenie? babskie sprawy? stres? pogoda? czyhające choróbsko?) i że powtórka da bardziej zadowalający rezultat.

Dziś dla rozluźnienia przejechałam się po mieście w tempie baby z kańkami. Pogoda, choć iście marcowa, była łaskawa i wstrzeliłam się z rowerem idealnie w okienko bez opadów a nawet na moment zaświeciło słońce. Mimo silnego wiatru było bardzo przyjemnie a aura pozwoliła zrobić kilka fotek.

Poranne dziwnie niskie tętno spoczynkowe już sygnalizowało, że coś jest nie tak. Czułam się jednak dobrze i nie sądziłam, żeby był jakiś problem podczas testu. Rozgrzewka pokazała, że chyba nie będzie dobrze - moje tempo podczas jazdy w drugiej strefie tętna było o wiele niższe niż zazwyczaj.
Pięciominutówkę zaczęłam zbyt mocno - wjechałam od razu na 220 watów i chociaż zorientowałam się zaraz, że to jest za mocno i zwolniłam, pierwsze depnięcia już dały palenie mięśni. Po około minucie musiałam mocno zluzować, żeby w ogóle dokończyć tę część testu. Koniec końców ta część wyszła ze średnią 168 watów.

Przerwa dała odpocząć i myślałam, że dalej będzie lepiej ale nie było. Właściwą część testu zaczęłam od około 165 watów ale po półtorej minucie musiałam zredukować a po kolejnych dwóch - znowu. Przez resztę dwudziestominutówki udawało mi się jechać w miarę równo, ale utrzymanie w miarę równego poziomu mocy oraz kadencji powyżej 90 było dziś naprawdę trudne. Nie mogłam wrzucić na twardsze przełożenie i zacząć kręcić na niższej kadencji bo bym odpadła w tempie natychmiastowym. Męczyłam się więc przez te pozostałe minuty ale jakoś udało mi się dojechać test do końca. Średnia z tej części wyszła 138 watów.
To jest najgorszy wynik wszechczasów. Tak złego wyniku nie miałam od kiedy zaczęłam robić te testy.

Na rozjeździe tętno nie bardzo chciało spadać. Chociaż kręciłam bardzo lajtowo, przez 15 minut nie spadło do pierwszej strefy.
Mam nadzieję, że wynik tego testu to tylko "wypadek przy pracy" spowodowany jakimiś czynnikami zewnętrznymi (zmęczenie? babskie sprawy? stres? pogoda? czyhające choróbsko?) i że powtórka da bardziej zadowalający rezultat.

Dziś dla rozluźnienia przejechałam się po mieście w tempie baby z kańkami. Pogoda, choć iście marcowa, była łaskawa i wstrzeliłam się z rowerem idealnie w okienko bez opadów a nawet na moment zaświeciło słońce. Mimo silnego wiatru było bardzo przyjemnie a aura pozwoliła zrobić kilka fotek.

Walentynkowe MTB
Niedziela, 14 lutego 2016 Kategoria trening, ze zdjęciami
Km: | 28.28 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:55 | km/h: | 14.75 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 740 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ależ przewspaniała pogoda! Słonko, ciepło, wiosna po całości. W lesie ptaki śpiewają, dzięcioły nawet słychać. Cudownie :)




A potem walentynokwo umyłam Scotta... bo należało mu się już od dłuższego czasu ;)




A potem walentynokwo umyłam Scotta... bo należało mu się już od dłuższego czasu ;)
jak długo?
Niedziela, 7 lutego 2016 Kategoria trening, wycieczki i inne spontany, ze zdjęciami
Km: | 30.20 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:34 | km/h: | 11.77 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 740 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś było tak ciepło, że zaczęłam się zastanawiać, kiedy pojawią się pierwsze pączki. Oczywiście wykorzystałam aurę na pojechanie w teren. Zwiedziłam przy tym ścieżkę, którą nigdy dotąd nie jechałam. Ścieżka zaczyna się na północnym końcu Skarpy Ursynowskiej, pod płotem Parku Imielińskiego. Odbija się tam w lewo i jedzie wzdłuż ogrodzenia aż do Kabat.

Ilekroć tam mnie zawiewało, witało mnie na początkowym odcinku tej ścieżki mega błotne bajoro. Leżą sobie tam jakieś dechy i gałęzie, żeby łatwiej było przejść ale dotychczas rezygnowałam z prób przedarcia się.

Ostatnio Cygan zarzucił temat tej ścieżki i dziś postanowiłam zaryzykować. Z powodu zeszłorocznej suszy i niewielkich opadów również w zimie, bajoro było sporo mniejsze i mniej błotne niż zazwyczaj. Co oczywiście nie znaczy, że go nie było, jednak uznałam że można spróbować przedostać się i zobaczyć co jest dalej.

Ten fragment był chyba najgorszy, potem dało już się normalnie jechać bez zsiadania z roweru. Nawierzchnia było mocno błotna ale w całości przejezdna a momentami nawet sucha.
Wreszcie wyjechałam w jakieś bardziej cywilizowane okolice, których jednak nie mogłam w myślach zlokalizować. Po wjechaniu pod górę takim oto wąwozikiem, ze zdumieniem stwierdziłam, że dotarłam do ul. Rosoła.

Ponieważ już wiedziałam gdzie jestem to zjechałam na dół i dalej pojechałam kawałek ul. Gąsek skąd odbiłam do Lasu Kabackiego. Pokręciłam się po technicznych singielkach zahaczając też o "dołki".
Po długiej przerwie w kręceniu "nogi" nie ma totalnie. Po kilku podjazdach miałam dość więc jeszcze chwilę pojeździłam po głównych duktach i gdy słońce było już dość nisko, wreszcie zawinęłam do domu.

Bardzo jestem ciekawa, czy ta wiosenna aura już tak zostanie aż do prawdziwej wiosny, czy czekają nas jeszcze jakieś niespodziewane ataki zimy.

Ilekroć tam mnie zawiewało, witało mnie na początkowym odcinku tej ścieżki mega błotne bajoro. Leżą sobie tam jakieś dechy i gałęzie, żeby łatwiej było przejść ale dotychczas rezygnowałam z prób przedarcia się.

Ostatnio Cygan zarzucił temat tej ścieżki i dziś postanowiłam zaryzykować. Z powodu zeszłorocznej suszy i niewielkich opadów również w zimie, bajoro było sporo mniejsze i mniej błotne niż zazwyczaj. Co oczywiście nie znaczy, że go nie było, jednak uznałam że można spróbować przedostać się i zobaczyć co jest dalej.

Ten fragment był chyba najgorszy, potem dało już się normalnie jechać bez zsiadania z roweru. Nawierzchnia było mocno błotna ale w całości przejezdna a momentami nawet sucha.
Wreszcie wyjechałam w jakieś bardziej cywilizowane okolice, których jednak nie mogłam w myślach zlokalizować. Po wjechaniu pod górę takim oto wąwozikiem, ze zdumieniem stwierdziłam, że dotarłam do ul. Rosoła.

Ponieważ już wiedziałam gdzie jestem to zjechałam na dół i dalej pojechałam kawałek ul. Gąsek skąd odbiłam do Lasu Kabackiego. Pokręciłam się po technicznych singielkach zahaczając też o "dołki".
Po długiej przerwie w kręceniu "nogi" nie ma totalnie. Po kilku podjazdach miałam dość więc jeszcze chwilę pojeździłam po głównych duktach i gdy słońce było już dość nisko, wreszcie zawinęłam do domu.

Bardzo jestem ciekawa, czy ta wiosenna aura już tak zostanie aż do prawdziwej wiosny, czy czekają nas jeszcze jakieś niespodziewane ataki zimy.
Czy to już wiosna?
Sobota, 30 stycznia 2016 Kategoria trening, wycieczki i inne spontany, ze zdjęciami
Km: | 48.34 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:21 | km/h: | 20.57 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Przedwczoraj zaliczyłam glebę na lodzie w lesie. Wczoraj też zaliczyłam glebę, o wiele bardziej bolesną, na asfalcie. Wydawało mi się, że jest tylko wilgotno na zakręcie. Nie było. Rower uciekł mi spod tyłka jakby dostał poprzecznych kółek, nie zdążyłam nawet powiedzieć "o". Dawno tak boleśnie się nie walnęłam + jeszcze zaliczyłam lekki szlifek.
Całą pozostałą cześć dnia chłodziłam kolano ale i tak obawiałam się, czy będę mogła dziś ruszać nogą. Na szczęście chłodzenie pomogło, dziś mogłam ruszać nogą choć jakiekolwiek dotknięcie jest bolesne. Choć przesuwanie się napiętego na kolanie materiału spodni było męką, poszłam jednak dziś na rower. No bo jak tu nie pójść, kiedy full lampa i 6 stopni na termometrze?
Ptaki śpiewają, słonko przygrzewa, gdyby nie wmordewind - byłoby idealnie ;)
Chyba przez ostatnie lenistwo odzwyczaiłam się od takich dystansów, dzisiejsza jazda + silny wiatr mocno mnie zmęczyły.



Całą pozostałą cześć dnia chłodziłam kolano ale i tak obawiałam się, czy będę mogła dziś ruszać nogą. Na szczęście chłodzenie pomogło, dziś mogłam ruszać nogą choć jakiekolwiek dotknięcie jest bolesne. Choć przesuwanie się napiętego na kolanie materiału spodni było męką, poszłam jednak dziś na rower. No bo jak tu nie pójść, kiedy full lampa i 6 stopni na termometrze?
Ptaki śpiewają, słonko przygrzewa, gdyby nie wmordewind - byłoby idealnie ;)
Chyba przez ostatnie lenistwo odzwyczaiłam się od takich dystansów, dzisiejsza jazda + silny wiatr mocno mnie zmęczyły.


