Wpisy archiwalne w kategorii
trening
Dystans całkowity: | 30825.36 km (w terenie 1180.74 km; 3.83%) |
Czas w ruchu: | 1795:05 |
Średnia prędkość: | 19.55 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.20 km/h |
Suma podjazdów: | 23423 m |
Maks. tętno maksymalne: | 186 (103 %) |
Maks. tętno średnie: | 167 (91 %) |
Suma kalorii: | 108933 kcal |
Liczba aktywności: | 1173 |
Średnio na aktywność: | 32.38 km i 1h 31m |
Więcej statystyk |
a miało być 1000
Niedziela, 31 lipca 2016 Kategoria trening, ze zdjęciami
Km: | 33.62 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:09 | km/h: | 29.23 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Miałam plan, aby dziś dobić do 1000km w tym miesiącu. Brakło mi około 70 kilometrów więc wypadzik do Góry Kalwarii byłby w sam razik ;)
Po rozgrzewce i dojechaniu do Roso, zaczęłam "istotną" część treningu czyli s3. Tak, stamtąd w 45 minut dojechałam prawie do GK, Po drodze kilka razy wydawało mi się, że złapałam gumę, bo tak jakoś miękko mi było pod tyłkiem, ale opona wyglądała normalnie więc doszłam do wniosku, ze mam "schizę gumołapacza". Gdy skończyłam ten szybki odcinek i zaczęłam jechać luźniej, nagle usłyszałam dźwięczne "pym"... a potem "tyk tyk tyk tyk..."
Poszła szprycha. Demmit.
Zaplątałam ją o sąsiednie szprychy z zamiarem jechania dalej, ale koło bujało na tyle mocno, że się nie dało za bardzo jechać. Gdy oglądałam koło okazało się, że zwichrowało się, hamulec ociera i nie idzie go ustawić. Koło się nie chciało kręcić a nadciągające czarne chmury wieściły kataklizm.
Zadzwoniłam do Małża, Małż ofiarnie zadeklarował się, że przyjedzie po mnie, tylko musi Zająca obudzić. Wysłałam mu współrzędne. Nie pomyślałam, że można nie budzić Zająca tylko zapytać sąsiadów, czy by któreś z nim nie posiedziało, przyszło mi to do głowy dopiero dużo później ale wtedy Zając już dawno siedział w samochodzie z tatą ;)
Zdecydowałam, że chyba GK jest bliżej niż wsie, od strony których przyjechałam, więc zarzuciłam rower na ramię i zaczęłam marsz w kierunku GK, do której było kilka kilometrów. I tak zapewne nie zdążę przed burzą tam doczłapać ale chyba lepsze człapanie niż stanie i czekanie bez sensu... może znajdę lepsze miejsce na schowanie niż pobliże Wisły i okoliczne drzewa.
Nie zdążyłam zajść zbyt daleko, gdy zatrzymał się samochód jadący w przeciwnym kierunku. Kierowca przez szybę spytał, czy nie trzeba mi pomóc więc z nadzieją spytałam, czy może jadą do Warszawy. Pan odpowiedział, że nie, ale mogą mnie zawieźć do GK. No cóż, lepsze to niż drzewa, tam na pewno będzie się gdzie schować.
Skorzystałam z podwózki, jestem za nią bardzo wdzięczna.
Podczas tej krótkiej wspólnej jazdy okazało się, że pan kierowca też cyklista ;) Dlaczego mnie to nie zdziwiło ;)
W oczekiwaniu... foto z telefonu więc średni ostro wyszło hehe ;)

Czekałam na Małża chyba z godzinę (korek), w międzyczasie burza zdążyła nadejść więc schowałam się pod arkadami pobliskiego budynku. Lało jak z cebra więc skorzystałam i umyłam ręce z syfu, którym się upećkałam oglądając koło i hamulec. Gdy Małż przyjechał, przestało już tak strasznie lać więc nie zmokłam zbytnio wkładając rower do auta. Zając podobno na hasło "akcja ratunkowa Mama" wstał i ubrał się bardzo szybko i chętnie, bez żadnych ceregieli (zwykle zmuszenie go do tego trwa godzinami).
A w drodze powrotnej... The Bus of Doom

No cóż, przynajmniej trzy pozytywy są tej sytuacji, że mnie nie zlało, nie trafił mnie piorun a Zając miał wycieczkę krajoznawczą... ;)
Po rozgrzewce i dojechaniu do Roso, zaczęłam "istotną" część treningu czyli s3. Tak, stamtąd w 45 minut dojechałam prawie do GK, Po drodze kilka razy wydawało mi się, że złapałam gumę, bo tak jakoś miękko mi było pod tyłkiem, ale opona wyglądała normalnie więc doszłam do wniosku, ze mam "schizę gumołapacza". Gdy skończyłam ten szybki odcinek i zaczęłam jechać luźniej, nagle usłyszałam dźwięczne "pym"... a potem "tyk tyk tyk tyk..."
Poszła szprycha. Demmit.
Zaplątałam ją o sąsiednie szprychy z zamiarem jechania dalej, ale koło bujało na tyle mocno, że się nie dało za bardzo jechać. Gdy oglądałam koło okazało się, że zwichrowało się, hamulec ociera i nie idzie go ustawić. Koło się nie chciało kręcić a nadciągające czarne chmury wieściły kataklizm.
Zadzwoniłam do Małża, Małż ofiarnie zadeklarował się, że przyjedzie po mnie, tylko musi Zająca obudzić. Wysłałam mu współrzędne. Nie pomyślałam, że można nie budzić Zająca tylko zapytać sąsiadów, czy by któreś z nim nie posiedziało, przyszło mi to do głowy dopiero dużo później ale wtedy Zając już dawno siedział w samochodzie z tatą ;)
Zdecydowałam, że chyba GK jest bliżej niż wsie, od strony których przyjechałam, więc zarzuciłam rower na ramię i zaczęłam marsz w kierunku GK, do której było kilka kilometrów. I tak zapewne nie zdążę przed burzą tam doczłapać ale chyba lepsze człapanie niż stanie i czekanie bez sensu... może znajdę lepsze miejsce na schowanie niż pobliże Wisły i okoliczne drzewa.
Nie zdążyłam zajść zbyt daleko, gdy zatrzymał się samochód jadący w przeciwnym kierunku. Kierowca przez szybę spytał, czy nie trzeba mi pomóc więc z nadzieją spytałam, czy może jadą do Warszawy. Pan odpowiedział, że nie, ale mogą mnie zawieźć do GK. No cóż, lepsze to niż drzewa, tam na pewno będzie się gdzie schować.
Skorzystałam z podwózki, jestem za nią bardzo wdzięczna.
Podczas tej krótkiej wspólnej jazdy okazało się, że pan kierowca też cyklista ;) Dlaczego mnie to nie zdziwiło ;)
W oczekiwaniu... foto z telefonu więc średni ostro wyszło hehe ;)

Czekałam na Małża chyba z godzinę (korek), w międzyczasie burza zdążyła nadejść więc schowałam się pod arkadami pobliskiego budynku. Lało jak z cebra więc skorzystałam i umyłam ręce z syfu, którym się upećkałam oglądając koło i hamulec. Gdy Małż przyjechał, przestało już tak strasznie lać więc nie zmokłam zbytnio wkładając rower do auta. Zając podobno na hasło "akcja ratunkowa Mama" wstał i ubrał się bardzo szybko i chętnie, bez żadnych ceregieli (zwykle zmuszenie go do tego trwa godzinami).
A w drodze powrotnej... The Bus of Doom

No cóż, przynajmniej trzy pozytywy są tej sytuacji, że mnie nie zlało, nie trafił mnie piorun a Zając miał wycieczkę krajoznawczą... ;)
ulewa...
Sobota, 30 lipca 2016 Kategoria trening, ze zdjęciami
Km: | 29.95 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:40 | km/h: | 17.97 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 740 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Rano wypożyczyłam przyczepkę i udaliśmy się całą rodziną do lasu. Przejażdżka miała być treningiem ale była zbyt lekka więc po obiedzie pojechałam do lasu ponownie, sama. Niestety, 15 minut po wyjściu z domu złapała mnie mega ulewa - oczywiście zdążyłam już zjechać ze Skarpy i powrót do domu niewiele by dał bo i tak byłabym mokra i upećkana więc jechałam dalej ;)
Efekt... i tak, ta lewa skarpetka też jest tęczowa ;)
Efekt... i tak, ta lewa skarpetka też jest tęczowa ;)

zdjęciowo
Piątek, 29 lipca 2016 Kategoria trening, ze zdjęciami
Km: | 18.68 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:10 | km/h: | 16.01 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś luźna pokrętka z sesją zdjęciową ;)
Tego pana chyba nie trzeba przedstawiać

Most Świętokrzyski

Most Średnicowy

Nieczynne wejście na baseny Wisła

Warszawski Manhattan ;)

Tego pana chyba nie trzeba przedstawiać

Most Świętokrzyski

Most Średnicowy

Nieczynne wejście na baseny Wisła

Warszawski Manhattan ;)

młynki
Środa, 27 lipca 2016 Kategoria trening
Km: | 37.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:39 | km/h: | 22.42 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
s1
Poniedziałek, 25 lipca 2016 Kategoria trening
Km: | 22.67 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:16 | km/h: | 17.90 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
s3
Niedziela, 24 lipca 2016 Kategoria serwis, trening
Km: | 36.56 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:54 | km/h: | 19.24 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 740 | Aktywność: Jazda na rowerze |
po wymianie suportu i przeglądzie (podst + amor, bez wymiany żadnych innych części)
test FTP
Sobota, 23 lipca 2016 Kategoria >50 km, test, trening
Km: | 62.40 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:28 | km/h: | 25.30 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
5 min: 251
20 min: 202
FTP: 192
20 min: 202
FTP: 192
nagroda za wsparcie dla Kazurki
Czwartek, 21 lipca 2016 Kategoria trening, ze zdjęciami
Km: | 14.70 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:24 | km/h: | 6.12 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 740 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kocham Kazurkę. To świetne miejsce do technicznych treningów różnego rodzaju. Może nie jest to wielka górka ale obfituje w podjazdy o różnym nastromieniu, w jej zakamarkach ukryte są strome zjazdy a ze szczytu prowadzi fantastyczny tor do 4crossu. Ukryty u podnóża, w cieniu, jest też pumptrack, który ostatnio został rozbudowany. Można tutaj uprawiać także skoki - nawet początkujący znajdą dla siebie małe stoliki, na których mogą ćwiczyć - a niedawno, przy okazji wyścigu XC, został usypany mały rock garden dla urozmaicenia trasy.
Punkt widokowy ;) Na pierwszym planie widać kilka tras do zjeżdżania. Chyba wymagają renowacji.

Problem z Kazurką jest taki, że ktoś musi o te wszystkie hopy, wybicia, muldy i stoliki dbać. Kazurka to piaszczysta górka i pogoda na ogromny wpływ na stan tras i hopek. Duży wpływ mają też od czasu do czasu pojawiające się tam quady. Więc o Kazurkę z dobroci serca i zamiłowania do kolarstwa grawitacyjnego dba grupa kilku, może kilkunastu zapaleńców, w znakomitej części składająca się z członków ekipy Dirt It More. Inicjatywę tę wspiera Airibike a jej założycielem jest mój dzisiejszy instruktor, znany u nas zawodnik, miłośnik kolarstwa grawitacyjnego - Jan "Elvis" Kiliński. Chłopaki za pomocą własnych rąk i łopat naprawiają wszystkie szkody.

I tu dochodzimy do sedna. Co jakiś czas pojawiają się na Fejsbooku "wezwania" do pomocy przy naprawianiu istniejących i konstruowaniu nowych elementów na Kazurce. Mój klub kilka razy aktywnie w tym uczestniczył, jednak ja,choćbym nawet chciała, ze względów czasowych nie jestem w stanie fizycznie pomóc przy tej robocie. Ale jakoś chcę pomóc.
Więc jak pojawiła się akcja na Polakpotrafi, w której Dirt It More zbierało kasę na wypożyczenie koparki, żeby móc efektywnie prowadzić renowację na Kazurce, to skwapliwie wpłaciłam trochę kasy. W ramach podziękowania otrzymałam szkolenie indywidualne na Kazurce.
Elvis skontaktował się ze mną mailowo, miałam do wyboru szkolenie z nim lub z Piotrkiem Krajewskim. Ponieważ jednak to Elvis się ze mną skontaktował to z nim się umówiłam. Za pierwszym razem coś nie wyszło, Zając się rozchorował a pogoda zepsuła. Musiałam odwołać trening. Potem nie składały nam się terminy i w efekcie umówiliśmy się dopiero dzisiaj, chociaż akcja zbierania pieniędzy zakończyła się kilka miesięcy wcześniej. Należy przy tej okazji nadmienić, że Kazurka ma najwyraźniej ogromną rzeszę fanów bo zebrana kwota grubo przekroczyła 12 000 zł (potrzebne było 2500 zł)!
Po 15tej to chyba niezbyt popularna pora na Kazurkę. Poza mną ani jednego rowerzysty, jak okiem sięgnąć. Tor do 4crossu cały tylko dla mnie. Widać na pierwszym planie, jak został zniszczony przez ostatnie ulewy. I znów trzeba będzie użyć łopat.

Ze dwa razy zjechałam po torze a potem kręciłam się po pumptracku, czekając. Gdy Elvis się pojawił, rozgrzewkę miałam już załatwioną więc mogliśmy od razu przejść do sedna. Powiedziałam mu kilka słów o sobie, powiedziałam co chciałabym poćwiczyć. Najpierw kazał mi przejechać się po pumptracku. Okazało się, że zamiast pracować ciałem góra-dół, pracuję przód-tył. I już pierwsza rzecz do korekty. Na pumptracku jest to trudno ćwiczyć bo tempo jest zbyt małe, więc poszliśmy na górę, na pierwsze falki na torze. Założyłam ochraniacze na golenie, przyniesione przez Elvisa. Były trochę chyba za duże ale nie szkodzi. No i strasznie w nich gorąco.
Jechaliśmy równolegle, dość wolno. Elvis patrzył jak pracuję ciałem a potem wytłumaczył mi jak to robić lepiej. Każdy kolejny zjazd był coraz lepszy i coraz szybszy ale na jednym prawie wyrzuciło mnie z roweru ;) Uff!
https://youtu.be/Cx7Zuohu0ek
Tak czy siak, gdy Elvis uznał, że jest OK, przeszliśmy do kolejnego elementu, a był nim rock garden. To jest naprawdę malutki rock garden ale na wyścigu XC nie przejechałam go - zeszłam z roweru i przeprowadziłam.
Wspólnie podeszliśmy aby obejrzeć rock garden z bliska. Elvis pokazał mi, jak przejechać, wytłumaczył jak koło będzie się zachowywać na tym a jak na tamtym kamulcu, pokazał ścieżkę, która jest optymalna, gdzie koło nie będzie podskakiwać ani nie zatnie się między kamulcami.
Podejście pierwsze: blokada i zatrzymanie się przed rock gardenem ;)
Podejście drugie: to samo.
No dobra, więc obejrzałam te kamulce jeszcze raz i wybrałam inną ścieżkę, "ścinającą" rock garden w ten sposób, że przejeżdżam tylko jego róg, nie całą długość. Uznałam, że najpierw spróbuję w ten sposób a jak się uda to wtedy spróbuję jeszcze raz przejechać cały.
Przejechałam bez problemu.
No więc kolejne podejście do całego - do trzech razy sztuka - i tym razem się nie zatrzymałam, przejechałam, chociaż nieco spięta.
Za drugim i kolejnym razem już było luźniej i bez problemu.
https://www.youtube.com/watch?v=9hxjGFxxA6U
Powtórzyłam jeszcze kilka razy i poszliśmy na drugi fragment, który sprawił mi problem na XC - może metrowy fragment trawersu, którego nie byłam w stanie przejechać za Chiny Ludowe. Elvis stwierdził, że to dość trudny kawałek, trzeba najechać pod odpowiednim kątem i w dobrym tempie a to niełatwe bo wcześniej jest kilka małych muld, które skutecznie w tym przeszkadzają. Pokazał mi jak to przejechać ale moja próba skończyła się glebą. Kolejne dwa podejścia też były nieudane więc doszłam do wniosku, że to chyba za dużo jak na jeden trening.
Idąc znów na górę, pokazałam mu jeszcze jeden element z XC - bardzo stromy zjazd na zachodnim zboczu. Jak się okazuje, nawet stali bywalcy Kazurki nie znają wszystkich jej tajemnic ;)
Z góry zjechaliśmy nieco poniżej, żeby poćwiczyć najazd na stolik i lądowanie. To nie trwało zbyt długo bo czas treningu zbliżał się do końca. I tak chyba trening trwał grubo powyżej planowej godziny, za co bardzo dziękuję.
To był bardzo efektywny trening, zapewne przydałoby mi się jeszcze kilka takich. Ważne jest, aby ktoś pokazał gdzie, co i jak, pokazał, że się da i gdzie się robi błędy. Ważne jest też to, że patrzy i kontroluje co się dzieje. Trening indywidualny ma tę przewagę, że instruktor skupia się na jednej osobie i tylko jej poświęca uwagę.
Bardzo sobie cenię takie indywidualne treningi i choć są one sporadyczne, to sądzę, że na takich najwięcej korzystam.

Punkt widokowy ;) Na pierwszym planie widać kilka tras do zjeżdżania. Chyba wymagają renowacji.

Problem z Kazurką jest taki, że ktoś musi o te wszystkie hopy, wybicia, muldy i stoliki dbać. Kazurka to piaszczysta górka i pogoda na ogromny wpływ na stan tras i hopek. Duży wpływ mają też od czasu do czasu pojawiające się tam quady. Więc o Kazurkę z dobroci serca i zamiłowania do kolarstwa grawitacyjnego dba grupa kilku, może kilkunastu zapaleńców, w znakomitej części składająca się z członków ekipy Dirt It More. Inicjatywę tę wspiera Airibike a jej założycielem jest mój dzisiejszy instruktor, znany u nas zawodnik, miłośnik kolarstwa grawitacyjnego - Jan "Elvis" Kiliński. Chłopaki za pomocą własnych rąk i łopat naprawiają wszystkie szkody.

I tu dochodzimy do sedna. Co jakiś czas pojawiają się na Fejsbooku "wezwania" do pomocy przy naprawianiu istniejących i konstruowaniu nowych elementów na Kazurce. Mój klub kilka razy aktywnie w tym uczestniczył, jednak ja,choćbym nawet chciała, ze względów czasowych nie jestem w stanie fizycznie pomóc przy tej robocie. Ale jakoś chcę pomóc.
Więc jak pojawiła się akcja na Polakpotrafi, w której Dirt It More zbierało kasę na wypożyczenie koparki, żeby móc efektywnie prowadzić renowację na Kazurce, to skwapliwie wpłaciłam trochę kasy. W ramach podziękowania otrzymałam szkolenie indywidualne na Kazurce.
Elvis skontaktował się ze mną mailowo, miałam do wyboru szkolenie z nim lub z Piotrkiem Krajewskim. Ponieważ jednak to Elvis się ze mną skontaktował to z nim się umówiłam. Za pierwszym razem coś nie wyszło, Zając się rozchorował a pogoda zepsuła. Musiałam odwołać trening. Potem nie składały nam się terminy i w efekcie umówiliśmy się dopiero dzisiaj, chociaż akcja zbierania pieniędzy zakończyła się kilka miesięcy wcześniej. Należy przy tej okazji nadmienić, że Kazurka ma najwyraźniej ogromną rzeszę fanów bo zebrana kwota grubo przekroczyła 12 000 zł (potrzebne było 2500 zł)!
Po 15tej to chyba niezbyt popularna pora na Kazurkę. Poza mną ani jednego rowerzysty, jak okiem sięgnąć. Tor do 4crossu cały tylko dla mnie. Widać na pierwszym planie, jak został zniszczony przez ostatnie ulewy. I znów trzeba będzie użyć łopat.

Ze dwa razy zjechałam po torze a potem kręciłam się po pumptracku, czekając. Gdy Elvis się pojawił, rozgrzewkę miałam już załatwioną więc mogliśmy od razu przejść do sedna. Powiedziałam mu kilka słów o sobie, powiedziałam co chciałabym poćwiczyć. Najpierw kazał mi przejechać się po pumptracku. Okazało się, że zamiast pracować ciałem góra-dół, pracuję przód-tył. I już pierwsza rzecz do korekty. Na pumptracku jest to trudno ćwiczyć bo tempo jest zbyt małe, więc poszliśmy na górę, na pierwsze falki na torze. Założyłam ochraniacze na golenie, przyniesione przez Elvisa. Były trochę chyba za duże ale nie szkodzi. No i strasznie w nich gorąco.
Jechaliśmy równolegle, dość wolno. Elvis patrzył jak pracuję ciałem a potem wytłumaczył mi jak to robić lepiej. Każdy kolejny zjazd był coraz lepszy i coraz szybszy ale na jednym prawie wyrzuciło mnie z roweru ;) Uff!
https://youtu.be/Cx7Zuohu0ek
Tak czy siak, gdy Elvis uznał, że jest OK, przeszliśmy do kolejnego elementu, a był nim rock garden. To jest naprawdę malutki rock garden ale na wyścigu XC nie przejechałam go - zeszłam z roweru i przeprowadziłam.
Wspólnie podeszliśmy aby obejrzeć rock garden z bliska. Elvis pokazał mi, jak przejechać, wytłumaczył jak koło będzie się zachowywać na tym a jak na tamtym kamulcu, pokazał ścieżkę, która jest optymalna, gdzie koło nie będzie podskakiwać ani nie zatnie się między kamulcami.
Podejście pierwsze: blokada i zatrzymanie się przed rock gardenem ;)
Podejście drugie: to samo.
No dobra, więc obejrzałam te kamulce jeszcze raz i wybrałam inną ścieżkę, "ścinającą" rock garden w ten sposób, że przejeżdżam tylko jego róg, nie całą długość. Uznałam, że najpierw spróbuję w ten sposób a jak się uda to wtedy spróbuję jeszcze raz przejechać cały.
Przejechałam bez problemu.
No więc kolejne podejście do całego - do trzech razy sztuka - i tym razem się nie zatrzymałam, przejechałam, chociaż nieco spięta.
Za drugim i kolejnym razem już było luźniej i bez problemu.
https://www.youtube.com/watch?v=9hxjGFxxA6U
Powtórzyłam jeszcze kilka razy i poszliśmy na drugi fragment, który sprawił mi problem na XC - może metrowy fragment trawersu, którego nie byłam w stanie przejechać za Chiny Ludowe. Elvis stwierdził, że to dość trudny kawałek, trzeba najechać pod odpowiednim kątem i w dobrym tempie a to niełatwe bo wcześniej jest kilka małych muld, które skutecznie w tym przeszkadzają. Pokazał mi jak to przejechać ale moja próba skończyła się glebą. Kolejne dwa podejścia też były nieudane więc doszłam do wniosku, że to chyba za dużo jak na jeden trening.
Idąc znów na górę, pokazałam mu jeszcze jeden element z XC - bardzo stromy zjazd na zachodnim zboczu. Jak się okazuje, nawet stali bywalcy Kazurki nie znają wszystkich jej tajemnic ;)
Z góry zjechaliśmy nieco poniżej, żeby poćwiczyć najazd na stolik i lądowanie. To nie trwało zbyt długo bo czas treningu zbliżał się do końca. I tak chyba trening trwał grubo powyżej planowej godziny, za co bardzo dziękuję.
To był bardzo efektywny trening, zapewne przydałoby mi się jeszcze kilka takich. Ważne jest, aby ktoś pokazał gdzie, co i jak, pokazał, że się da i gdzie się robi błędy. Ważne jest też to, że patrzy i kontroluje co się dzieje. Trening indywidualny ma tę przewagę, że instruktor skupia się na jednej osobie i tylko jej poświęca uwagę.
Bardzo sobie cenię takie indywidualne treningi i choć są one sporadyczne, to sądzę, że na takich najwięcej korzystam.

s2
Środa, 20 lipca 2016 Kategoria trening
Km: | 27.31 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:23 | km/h: | 19.74 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 740 | Aktywność: Jazda na rowerze |
s1
Poniedziałek, 18 lipca 2016 Kategoria trening
Km: | 19.83 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:15 | km/h: | 15.86 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |