Wpisy archiwalne w miesiącu
Grudzień, 2014
Dystans całkowity: | 398.06 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 20:47 |
Średnia prędkość: | 19.15 km/h |
Liczba aktywności: | 11 |
Średnio na aktywność: | 36.19 km i 1h 53m |
Więcej statystyk |
s2
Piątek, 12 grudnia 2014 Kategoria trenażer, trening
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Trenażer | Aktywność: Jazda na rowerze |
s1
Poniedziałek, 8 grudnia 2014 Kategoria trening
Km: | 20.73 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:08 | km/h: | 18.29 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
test FTP
Niedziela, 7 grudnia 2014 Kategoria test, trenażer
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Trenażer | Aktywność: Jazda na rowerze |
Znowu przed testem stresowałam się, jak przed ważnym egzaminem. Bałam się, że spadek formy będzie znaczny i był. Trochę załamka, ale Łukasz napisał mi, że taki spadek jest normalny (moc spada ale jest ciut wyższa niż przy analogicznym teście rok wcześniej) i że mam nie użalać się nad sobą tylko zabierać się do roboty ;)
5 min: 186 Watów, 20 min: 157 Watów
5 min: 186 Watów, 20 min: 157 Watów
dlaczego gdy jest zimno, spada średnia?
Sobota, 6 grudnia 2014 Kategoria dojazdy, trening
Km: | 12.30 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:42 | km/h: | 17.57 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Zastanawialiście się kiedyś nad tym przedziwnym zjawiskiem?
Wydawałoby się, że gdy jest chłodniej, organizm się nie przegrzewa i powinien mieć większą wydajność. A tymczasem jest wręcz przeciwnie - gdy robi się zimno, na tych samych trasach i z tym samym poziomem wysiłku, średnie treningowe znacząco nam spadają.
Składa się na to kilka czynników, dotyczących zarówno nas samych, tj. naszego organizmu, jak i sprzętu.
Z powodu niższej temperatury smar w różnych komponentach roweru gęstnieje, co wytwarza większe opory pracy całego mechanizmu - łożysk, trybów, łańcucha na zębatkach itd. Dlatego warto się zastanowić nad innym smarem, takim przeznaczonym specjalnie do zastosowań zimowych. Warto też zadbać o częste czyszczenie napędu z błota i piachu - inaczej wszystko nam się zatrze.
Część z nas stosuje w zimie inne opony - bardziej przyczepne, z innej mieszanki, z bardziej agresywnym bieżnikiem. To generuje większe opory toczenia. Również wilgoć i piach sypany przez służby drogowe na szosy powoduje trudniejszą jazdę. Gdy jest mokro, zakładamy błotniki, co zwiększa nieco masę roweru.
Ubrania, jakie zakładamy są grubsze i krępują ruchy. Trudniej jest w grubych portkach albo w kilku warstwach, uzyskać tę samą kadencję i prędkość z tego powodu też spada. Większa ilość ubrań zwiększa także naszą masę. Prawdopodobnie też wiele osób ciut przybiera na wadze w okresie jesienno-zimowym. A jak wiadomo - trudniej się przepycha większy ciężar ;)
Największy problem chyba jednak leży w pracy ludzkiego organizmu. Trudniej jest się rozgrzać, a gdy już się rozgrzejemy, temperatura naszych mięśni szybko spada gdy tylko zwolnimy lub zatrzymamy się. Dlatego nogi pracują bardziej opornie i ciężko. Gdy jedziemy pod wiatr, zimne igiełki kłują nas w policzki, gile w nosie zamarzają, oczy łzawią a palce u rąk i stóp nam marzną i utrudniają manewrowanie biegami i pedałowanie. Czasem mamy na twarzy kominiarkę, co utrudnia swobodne oddychanie. Gdy zwolnimy, robi się nieco znośniej. Paradoksalnie, wolniejsza jazda w niektórych sytuacjach powoduje, że jest nam cieplej.
Mimo niefajnej aury, ja często wolę wyjść i pokręcić na dworze, niż męczyć się na trenażerze ;)
Dzisiaj jednak, po porannej jeździe na zajęcia i wieczornym powrocie z zajęć, w warunkach niepewności nawierzchni (wilgotno i temperatura koło 0 stopni), gdy jechałam spięta na maksa (bałam się wywrotki i zniszczenia laptopa, którego miałam w plecaku), zdecydowałam się "odbębnić" trening jednak w domu... ;)
Wydawałoby się, że gdy jest chłodniej, organizm się nie przegrzewa i powinien mieć większą wydajność. A tymczasem jest wręcz przeciwnie - gdy robi się zimno, na tych samych trasach i z tym samym poziomem wysiłku, średnie treningowe znacząco nam spadają.
Składa się na to kilka czynników, dotyczących zarówno nas samych, tj. naszego organizmu, jak i sprzętu.
Z powodu niższej temperatury smar w różnych komponentach roweru gęstnieje, co wytwarza większe opory pracy całego mechanizmu - łożysk, trybów, łańcucha na zębatkach itd. Dlatego warto się zastanowić nad innym smarem, takim przeznaczonym specjalnie do zastosowań zimowych. Warto też zadbać o częste czyszczenie napędu z błota i piachu - inaczej wszystko nam się zatrze.
Część z nas stosuje w zimie inne opony - bardziej przyczepne, z innej mieszanki, z bardziej agresywnym bieżnikiem. To generuje większe opory toczenia. Również wilgoć i piach sypany przez służby drogowe na szosy powoduje trudniejszą jazdę. Gdy jest mokro, zakładamy błotniki, co zwiększa nieco masę roweru.
Ubrania, jakie zakładamy są grubsze i krępują ruchy. Trudniej jest w grubych portkach albo w kilku warstwach, uzyskać tę samą kadencję i prędkość z tego powodu też spada. Większa ilość ubrań zwiększa także naszą masę. Prawdopodobnie też wiele osób ciut przybiera na wadze w okresie jesienno-zimowym. A jak wiadomo - trudniej się przepycha większy ciężar ;)
Największy problem chyba jednak leży w pracy ludzkiego organizmu. Trudniej jest się rozgrzać, a gdy już się rozgrzejemy, temperatura naszych mięśni szybko spada gdy tylko zwolnimy lub zatrzymamy się. Dlatego nogi pracują bardziej opornie i ciężko. Gdy jedziemy pod wiatr, zimne igiełki kłują nas w policzki, gile w nosie zamarzają, oczy łzawią a palce u rąk i stóp nam marzną i utrudniają manewrowanie biegami i pedałowanie. Czasem mamy na twarzy kominiarkę, co utrudnia swobodne oddychanie. Gdy zwolnimy, robi się nieco znośniej. Paradoksalnie, wolniejsza jazda w niektórych sytuacjach powoduje, że jest nam cieplej.
Mimo niefajnej aury, ja często wolę wyjść i pokręcić na dworze, niż męczyć się na trenażerze ;)
Dzisiaj jednak, po porannej jeździe na zajęcia i wieczornym powrocie z zajęć, w warunkach niepewności nawierzchni (wilgotno i temperatura koło 0 stopni), gdy jechałam spięta na maksa (bałam się wywrotki i zniszczenia laptopa, którego miałam w plecaku), zdecydowałam się "odbębnić" trening jednak w domu... ;)
s1 trenażer
Sobota, 6 grudnia 2014 Kategoria trenażer, trening
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Trenażer | Aktywność: Jazda na rowerze |
oponowy chochlik - wypędzony
Piątek, 5 grudnia 2014 Kategoria dojazdy, new gear, trening
Km: | 37.95 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:04 | km/h: | 18.36 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Odebrałam koło z Plusa koło, wydaje się, że teraz powinno być OK. Ponoć stara opaska była źle dobrana lub założona i mogła przycinać dętkę.
Wieczorem miałam zajęcia a w planie jeszcze dość długi trening, dlatego, mimo bardzo nieprzyjaznej aury, zdecydowałam się pojechać na zajęcia rowerem i potem "odbębnić zadane" bezpośrednio po zajęciach. Po wczorajszej jeździe byłam już psychicznie i fizycznie przygotowana do tego, że jest diablo zimno i nieprzyjemnie. Oczywiście diablo zimno i nieprzyjemnie było gdy jechało się pod wiatr, natomiast z wiatrem było całkiem miło. W sumie zmarzłam dopiero pod koniec treningu. Tak czy owak, sezon na zamarzanie gila w nosie uważam za rozpoczęty ;)
Z izolowaniem nogi dziś poszło jakoś łatwiej niż dotychczas. Nie znaczy to, oczywiście, że było płynnie i lekko, o nie. Było tylko trochę mniej kanciasto niż wcześniej. Prawdopodobnie męczenie mnie minutowymi, powtarzanymi trzykrotnie, odcinkami, ma jakiś sens.
Przy okazji miałam jedną z niewielu okazji posłuchać swojego roweru. Kupiłam kilka dni temu czapkę pod kask z windstopperem na uszach. Wypróbowałam ją wczoraj i byłam bardzo zawiedziona bo nawiało mi w uszy tak samo jakbym miała buffa. Ale dziś postanowiłam zaeksperymentować i pojechałam bez słuchawek. I to był strzał w dziesiątkę. Czapka dziś porządnie przylegała do głowy i ściśle obejmowała uszy. Nic mi nie nawiało a uszy nie zmarzły. No i przy okazji posłuchałam roweru. A w rowerze niedawno czyściłam i smarowałam napęd, nie było okazji się nigdzie utytłać ostatnio bo było sucho, więc napęd wydawał tylko cichy szmer kulek w łożyskach. Miodzio ;)
Wieczorem miałam zajęcia a w planie jeszcze dość długi trening, dlatego, mimo bardzo nieprzyjaznej aury, zdecydowałam się pojechać na zajęcia rowerem i potem "odbębnić zadane" bezpośrednio po zajęciach. Po wczorajszej jeździe byłam już psychicznie i fizycznie przygotowana do tego, że jest diablo zimno i nieprzyjemnie. Oczywiście diablo zimno i nieprzyjemnie było gdy jechało się pod wiatr, natomiast z wiatrem było całkiem miło. W sumie zmarzłam dopiero pod koniec treningu. Tak czy owak, sezon na zamarzanie gila w nosie uważam za rozpoczęty ;)
Z izolowaniem nogi dziś poszło jakoś łatwiej niż dotychczas. Nie znaczy to, oczywiście, że było płynnie i lekko, o nie. Było tylko trochę mniej kanciasto niż wcześniej. Prawdopodobnie męczenie mnie minutowymi, powtarzanymi trzykrotnie, odcinkami, ma jakiś sens.
Przy okazji miałam jedną z niewielu okazji posłuchać swojego roweru. Kupiłam kilka dni temu czapkę pod kask z windstopperem na uszach. Wypróbowałam ją wczoraj i byłam bardzo zawiedziona bo nawiało mi w uszy tak samo jakbym miała buffa. Ale dziś postanowiłam zaeksperymentować i pojechałam bez słuchawek. I to był strzał w dziesiątkę. Czapka dziś porządnie przylegała do głowy i ściśle obejmowała uszy. Nic mi nie nawiało a uszy nie zmarzły. No i przy okazji posłuchałam roweru. A w rowerze niedawno czyściłam i smarowałam napęd, nie było okazji się nigdzie utytłać ostatnio bo było sucho, więc napęd wydawał tylko cichy szmer kulek w łożyskach. Miodzio ;)
o co chodzi z tą oponą?
Czwartek, 4 grudnia 2014 Kategoria trening
Km: | 44.65 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:20 | km/h: | 19.14 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś podczas drzemki Zająca wymieniłam dętkę w KTMie i napompowałam do 8 barów. Usiadłam sobie na kanapie i za kilka minut usłyszałam "JEBUT!".
Już któryś raz mi się zdarza, że po napompowaniu do powyżej 7 barów schodzi mi powietrze z tyłu więc ta sytuacja mnie wnerwiła na tyle, że złapałam koło i poleciałam do Plusa, żeby obadali o co chodzi. Paweł przy mnie wymienił opaskę i dętkę. Po napompowaniu do 8 barów opona zaczęła się wybrzuszać i dętka wyraźnie chciała wyleźć więc chłopaki odesłali mnie do domu, żeby podumać "o co biega".
Wieczorem dostałam info, że naprawili ale już nie dałam rady odebrać koła przed zamknięcie sklepu. Dlatego dziś znów na Szkocie.
Dziś nie było tak przyjemnie jak wczoraj. Temperatura, od mojego wyjścia z domu, spadła o 3 stopnie i zrobiło się dość przenikliwie zimno bo wiaterek wiał nieprzyjemny. Izolowanie nogi szło mi jak po grudzie, chyba najgorzej od początku współpracy z Łukaszem. Poza tym zafundowałam sobie niechcący trening techniki jazdy bo skoro jestem na góralu to postanowiłam skręcić w nieobadaną wcześniej szutrówkę. Szutrówka po chwili zamieniła się w polną drogę a potem w niezłe kartoflisko. Myślałam, że tym kartofliskiem dojadę w jakieś cywilizowane miejsce ale droga prowadziła gdzie indziej niż mi się wydawało. Więc trochę czasu spędziłam w tym kartoflisku, jadąc po zamarzniętych śladach traktora, wielkich muldach, luźnych grudach zamarzniętej ziemi i lodem ukrytym w koleinach. Po ciemku. Dobrze, że mam porządną lampę ;) Gdy wyjechałam na asfalt to miałam już serdecznie dość wszystkiego.
Już któryś raz mi się zdarza, że po napompowaniu do powyżej 7 barów schodzi mi powietrze z tyłu więc ta sytuacja mnie wnerwiła na tyle, że złapałam koło i poleciałam do Plusa, żeby obadali o co chodzi. Paweł przy mnie wymienił opaskę i dętkę. Po napompowaniu do 8 barów opona zaczęła się wybrzuszać i dętka wyraźnie chciała wyleźć więc chłopaki odesłali mnie do domu, żeby podumać "o co biega".
Wieczorem dostałam info, że naprawili ale już nie dałam rady odebrać koła przed zamknięcie sklepu. Dlatego dziś znów na Szkocie.
Dziś nie było tak przyjemnie jak wczoraj. Temperatura, od mojego wyjścia z domu, spadła o 3 stopnie i zrobiło się dość przenikliwie zimno bo wiaterek wiał nieprzyjemny. Izolowanie nogi szło mi jak po grudzie, chyba najgorzej od początku współpracy z Łukaszem. Poza tym zafundowałam sobie niechcący trening techniki jazdy bo skoro jestem na góralu to postanowiłam skręcić w nieobadaną wcześniej szutrówkę. Szutrówka po chwili zamieniła się w polną drogę a potem w niezłe kartoflisko. Myślałam, że tym kartofliskiem dojadę w jakieś cywilizowane miejsce ale droga prowadziła gdzie indziej niż mi się wydawało. Więc trochę czasu spędziłam w tym kartoflisku, jadąc po zamarzniętych śladach traktora, wielkich muldach, luźnych grudach zamarzniętej ziemi i lodem ukrytym w koleinach. Po ciemku. Dobrze, że mam porządną lampę ;) Gdy wyjechałam na asfalt to miałam już serdecznie dość wszystkiego.
sama przyjemność
Środa, 3 grudnia 2014 Kategoria trening
Km: | 19.95 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:10 | km/h: | 17.10 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś przymusowo na góraku. Już po ubraniu się w zimowe barchany i po zdjęciu KTMa z haka zobaczyłam, że zeszło mi powietrze z tylnej opony. Nie chciało mi się zmieniać w pełnym rynsztunku więc pojechałam na Szkocie. Ma to tę zaletę, że można się nie przejmować dziurami w asfalcie a ponadto na Szkocie łatwiej o wysoką kadencję :)
Mrozik zelżał, wiatr też. Dziś s1 to była sama rozkosz.
Mrozik zelżał, wiatr też. Dziś s1 to była sama rozkosz.