Wpisy archiwalne w miesiącu
Lipiec, 2012
Dystans całkowity: | 399.65 km (w terenie 15.00 km; 3.75%) |
Czas w ruchu: | 21:29 |
Średnia prędkość: | 18.60 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 168 (93 %) |
Maks. tętno średnie: | 135 (75 %) |
Liczba aktywności: | 13 |
Średnio na aktywność: | 30.74 km i 1h 39m |
Więcej statystyk |
rower ma własne zdanie
Czwartek, 5 lipca 2012 Kategoria dojazdy, trening
Km: | 34.43 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:57 | km/h: | 17.66 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 152152 ( 84%) | HRavg | 119( 66%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś w planie był trening terenowy. Zastanawiałam się nad nim bo upał był niemiłosierny. Na Przyczółkowej, na słonku, termometr w liczniku doszedł do 39 stopni. W lesie trochę lepiej bo "tylko" 29.
Pojechałam na łatwiejszą część rundy z ostatniego treningu WKK, na którym byłam. Jednak rower nie życzył sobie dzisiaj jazdy w terenie. Po ostatniej regulacji przerzutek (które ciągle nie działały tak jak powinny) okazało się, że redukcja z tyłu na największą zębatkę powoduje zeskoczenie łańcucha na najmniejszą z przodu. I przeskakiwanie. Dotychczas nie było z tym problemu. Niestety, to nie było jednorazowe tylko powtarzalne. Przejechałam więc tę rundę tylko raz.
Zresztą zniechęciły mnie totalnie potworne, zmutowane komary. Zwykle nie siadają na jadącym rowerzyście, ale dzisiaj chyba były strasznie wygłodniałe bo zupełnie się nie przejmowały tym, że jadę i dziabały mnie aż do wyjechania z lasu.
Z przerzutkami skoczyłam do Plusa, bo po 3krotnej nieefektywnej regulacji w Bikemanie trzeba było pójść gdzie indziej. W Plusie poszli po rozum do głowy i dokręcili kasetę i przesmarowali linki. Poszłam na pobliską góreczkę i okazało się, że działa bez zarzutu. Wróciłam więc do Plusa i zameldowałam, że jest OK.
Pomyślałam sobie, że na tej góreczce nie ma komarów więc co prawda jakiegoś mega terenu na niej nie ma, ale można trochę poćwiczyć krótkie ostre podjazdy z wystającymi kamykami. Niestety, przy pierwszej próbie czegokolwiek... zerwał się łańcuch.
Najwyraźniej rower dał mi do zrozumienia, że jemu ten upał nie odpowiada i on się męczyć nie zamierza...
kadencja 76/112
Pojechałam na łatwiejszą część rundy z ostatniego treningu WKK, na którym byłam. Jednak rower nie życzył sobie dzisiaj jazdy w terenie. Po ostatniej regulacji przerzutek (które ciągle nie działały tak jak powinny) okazało się, że redukcja z tyłu na największą zębatkę powoduje zeskoczenie łańcucha na najmniejszą z przodu. I przeskakiwanie. Dotychczas nie było z tym problemu. Niestety, to nie było jednorazowe tylko powtarzalne. Przejechałam więc tę rundę tylko raz.
Zresztą zniechęciły mnie totalnie potworne, zmutowane komary. Zwykle nie siadają na jadącym rowerzyście, ale dzisiaj chyba były strasznie wygłodniałe bo zupełnie się nie przejmowały tym, że jadę i dziabały mnie aż do wyjechania z lasu.
Z przerzutkami skoczyłam do Plusa, bo po 3krotnej nieefektywnej regulacji w Bikemanie trzeba było pójść gdzie indziej. W Plusie poszli po rozum do głowy i dokręcili kasetę i przesmarowali linki. Poszłam na pobliską góreczkę i okazało się, że działa bez zarzutu. Wróciłam więc do Plusa i zameldowałam, że jest OK.
Pomyślałam sobie, że na tej góreczce nie ma komarów więc co prawda jakiegoś mega terenu na niej nie ma, ale można trochę poćwiczyć krótkie ostre podjazdy z wystającymi kamykami. Niestety, przy pierwszej próbie czegokolwiek... zerwał się łańcuch.
Najwyraźniej rower dał mi do zrozumienia, że jemu ten upał nie odpowiada i on się męczyć nie zamierza...
kadencja 76/112
przepędzona przez burzę
Środa, 4 lipca 2012 Kategoria dojazdy
Km: | 24.71 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:15 | km/h: | 19.77 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 156156 ( 86%) | HRavg | 119( 66%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś była fajna aura. Przed południem przyjemnie, nie za gorąco. A po południu równie przyjemnie i nie za gorąco - do momentu kiedy zaczęło grzmieć i trochę padać. Ten deszczyk to był nawet przyjemny ale potem zrobiła się straszna parówa. Trochę z tego powodu, a trochę też z obawy przed piorunem (bo Michał mnie ostatnio nastraszył, ze carbon ściąga pioruny a ja mam np. carbonowy widelec), skróciłam trasę do domu. Żałowałam potem, bo burza sobie szybko poszła.
niespodzianki
Wtorek, 3 lipca 2012 Kategoria dojazdy, trening
Km: | 32.58 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:41 | km/h: | 19.35 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 147147 ( 81%) | HRavg | 122( 67%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po czterech dniach spokoju, mdłości powróciły. Wczorajszy dzień był paskudny, ledwo go przetrwałam. Ale dziś rano znów nie było problemu więc zebrałam się na rower.
W planie tylko "spokojna jazda" ale wybrałam się Skociną a nie Trybanem. A to z tego powodu, że ostatnio nie mogę nosić soczewek. Moja pani alergolog zabroniła mi w czasie ciąży brać leki antyalergiczne i mam bardzo podrażnione oczy.
Nie mogę nosić soczewek a zatem też nie mam jak założyć ciemnych okularów. Gdy jadę szosówką pozycja jest bardziej pochylona i nie zakładam daszka, żeby nie musieć mocno zadzierać głowy do góry i słońce bardzo mocno razi.
A zatem banalny powód, dla którego męczę dzisiaj górala to... daszek przy kasku ;)
Jechało mi się dobrze, pomijając niespodzianki w postaci kolejnej fazy remontu torowiska na Marszałkowskiej, aż do samej pracy. Ale największą niespodzianką był zjazd do garażu pod pracą.
Ma on to do siebie, że jest wyłożony kostką, przy czym kostka jest uformowana w garby w kształcie litery V (taki system antypoślizgowy) więc przy zjeździe do garażu ostro trzęsie.
No i na tych kilku metrach wytrzęsło mnie tak, że naprawdę niewiele brakowało, a musiałabym sprzątać...
Na szczęście zgięcie się w pół i głębokie oddychanie pomogło.
Powrót standardowo okrężną trasą przez LK, bez przygód :)
Niestety, nie udało mi się jechać w 1 strefie bo przez sporą część trasy był wiatr przeciwny a straszny upał nie ułatwiał sprawy.
kadencja 81/112
W planie tylko "spokojna jazda" ale wybrałam się Skociną a nie Trybanem. A to z tego powodu, że ostatnio nie mogę nosić soczewek. Moja pani alergolog zabroniła mi w czasie ciąży brać leki antyalergiczne i mam bardzo podrażnione oczy.
Nie mogę nosić soczewek a zatem też nie mam jak założyć ciemnych okularów. Gdy jadę szosówką pozycja jest bardziej pochylona i nie zakładam daszka, żeby nie musieć mocno zadzierać głowy do góry i słońce bardzo mocno razi.
A zatem banalny powód, dla którego męczę dzisiaj górala to... daszek przy kasku ;)
Jechało mi się dobrze, pomijając niespodzianki w postaci kolejnej fazy remontu torowiska na Marszałkowskiej, aż do samej pracy. Ale największą niespodzianką był zjazd do garażu pod pracą.
Ma on to do siebie, że jest wyłożony kostką, przy czym kostka jest uformowana w garby w kształcie litery V (taki system antypoślizgowy) więc przy zjeździe do garażu ostro trzęsie.
No i na tych kilku metrach wytrzęsło mnie tak, że naprawdę niewiele brakowało, a musiałabym sprzątać...
Na szczęście zgięcie się w pół i głębokie oddychanie pomogło.
Powrót standardowo okrężną trasą przez LK, bez przygód :)
Niestety, nie udało mi się jechać w 1 strefie bo przez sporą część trasy był wiatr przeciwny a straszny upał nie ułatwiał sprawy.
kadencja 81/112