Karpacz dzień 1 - z Zającem do Wang
Niedziela, 3 sierpnia 2014 Kategoria wędrówki piesze
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Wędrówka |
Pierwszy dzień po przyjeździe i trzeba było wypróbować nosidło. Tzn. sprawdzaliśmy już, czy Zając w ogóle chce w tym nosidle siedzieć, będąc na Mazurach, ale to były krótkie przechadzki. Dziś zaplanowaliśmy trasę z Nadrzecznej, gdzie mieszkaliśmy, do Świątyni Wang. A potem mieliśmy się zastanowić co dalej - zależnie od naszego zmęczenia oraz zmęczenia Zająca.
Na początku Marek niósł nosidło a ja niosłam plecak z naszymi gratami. Okazało się, że tych gratów jest całkiem dużo bo nie wiedzieliśmy ile czasu nam się zejdzie więc trzeba było wziąć dla całej trójki ciuchy na różne okoliczności przyrody oraz, przynajmniej dla Zająca - jedzenie i picie na cały dzień.
Po około godzinie wędrówki pod górę w pocie czoła (i przebytym zaledwie 1,5 km) Zając zaczął jęczeć. I nie bardzo chciał przestać więc najpierw spróbowaliśmy się zamienić i ja wzięłam Zająca na plecy. Niestety, nie pomogło więc zaczęliśmy kombinować z ustawieniem nosidła (bo może mu niewygodnie). I faktycznie, po odchyleniu nosidła do tyłu Zając przestał jęczeć. Niestety, zrobiło się (mi) niewygodnie bo 12-to kilowy odważnik wisiał teraz dużo bardziej z tyłu i się dyndał z lekka, powodując większą bezwładność przenoszonej masy ;) Szło się o wiele gorzej ale gotowa byłam to znieść, oby tylko nie jęczał.
Na szczęście więcej dziś Zając nie jęczał. Doszliśmy do Wang, pokonując ze dwa czy trzy odcinki o takim nastromieniu, że poważnie zastanawiałam się, czy na nie wlezę z Zającem na plecach oraz, czy da się na nie wjechać rowerem. Ale doszliśmy.
Tu nastąpiła przerwa na drugie śniadanie, gofry i odpoczynek oraz narada co do dalszej trasy.
Skoro Zając nie jęczał to poszliśmy dalej - od Wang ul. Strażacką do Dzikiego Wodospadu. Stąd zjechaliśmy wyciągiem kanapowym, co się Zającowi wybitnie podobało. Po kolejnej przerwie na posiłek, Marek wziął Zająca na plecy i poszliśmy dalej wzdłuż Łomnicy, minęliśmy zaporę i wróciliśmy do domu ul. Rybacką a potem Nad Łomnicą.
Na początku Marek niósł nosidło a ja niosłam plecak z naszymi gratami. Okazało się, że tych gratów jest całkiem dużo bo nie wiedzieliśmy ile czasu nam się zejdzie więc trzeba było wziąć dla całej trójki ciuchy na różne okoliczności przyrody oraz, przynajmniej dla Zająca - jedzenie i picie na cały dzień.
Po około godzinie wędrówki pod górę w pocie czoła (i przebytym zaledwie 1,5 km) Zając zaczął jęczeć. I nie bardzo chciał przestać więc najpierw spróbowaliśmy się zamienić i ja wzięłam Zająca na plecy. Niestety, nie pomogło więc zaczęliśmy kombinować z ustawieniem nosidła (bo może mu niewygodnie). I faktycznie, po odchyleniu nosidła do tyłu Zając przestał jęczeć. Niestety, zrobiło się (mi) niewygodnie bo 12-to kilowy odważnik wisiał teraz dużo bardziej z tyłu i się dyndał z lekka, powodując większą bezwładność przenoszonej masy ;) Szło się o wiele gorzej ale gotowa byłam to znieść, oby tylko nie jęczał.
Na szczęście więcej dziś Zając nie jęczał. Doszliśmy do Wang, pokonując ze dwa czy trzy odcinki o takim nastromieniu, że poważnie zastanawiałam się, czy na nie wlezę z Zającem na plecach oraz, czy da się na nie wjechać rowerem. Ale doszliśmy.
Tu nastąpiła przerwa na drugie śniadanie, gofry i odpoczynek oraz narada co do dalszej trasy.
Skoro Zając nie jęczał to poszliśmy dalej - od Wang ul. Strażacką do Dzikiego Wodospadu. Stąd zjechaliśmy wyciągiem kanapowym, co się Zającowi wybitnie podobało. Po kolejnej przerwie na posiłek, Marek wziął Zająca na plecy i poszliśmy dalej wzdłuż Łomnicy, minęliśmy zaporę i wróciliśmy do domu ul. Rybacką a potem Nad Łomnicą.
wreszcie szosa!
Piątek, 1 sierpnia 2014 Kategoria trening, >50 km
Km: | 64.81 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:20 | km/h: | 27.78 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Chwilowo w domu, pomiędzy jednym wyjazdem a drugim. Okazja, żeby odkurzyć po dwóch tygodniach kolarkę.
O MATKO JAK MI SIĘ CUDOWNIE JECHAŁO! Po dwóch tygodniach zapylania na góralu, na kolarce dzisiaj zawijałam asfalt kołami ;)
O MATKO JAK MI SIĘ CUDOWNIE JECHAŁO! Po dwóch tygodniach zapylania na góralu, na kolarce dzisiaj zawijałam asfalt kołami ;)
pożegnanie z Gimem
Środa, 30 lipca 2014 Kategoria trening, ze zdjęciami
Km: | 32.84 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:51 | km/h: | 17.75 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ostatnia rundka dziś. Przez Wrota Warmii, moją ścieżkę i stary stuletni las.
Zaliczyłam korzenisty zjazd na mojej ścieżce (wreszcie).




Zaliczyłam korzenisty zjazd na mojej ścieżce (wreszcie).




zaplątana w łąkę
Poniedziałek, 28 lipca 2014 Kategoria trening, ze zdjęciami
Km: | 27.86 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:51 | km/h: | 15.06 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Sporo ścieżek tutaj kończy się nigdzie... najczęściej na polu lub łące. I dziś sobie taką właśnie ścieżkę zafundowałam. Zobaczyłam jednak ślady jakiegoś pojazdu i liczyłam na to, że tą łąką da się wyjechać na jakąś kolejną ścieżkę. Ślady prowadziły jednak przez trzy kolejne łąki i kończyły się na drucie kolczastym. Musiałam zawrócić.
Kilka ujęć z "mojej" ścieżki nad jeziorem





Kilka ujęć z "mojej" ścieżki nad jeziorem





czemu nie mam tu szosy?
Niedziela, 27 lipca 2014 Kategoria trening, ze zdjęciami
Km: | 35.94 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:36 | km/h: | 22.46 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś znów podjazdy na trasie do Swaderek ale tym razem zatrzymywałam się, żeby zrobić kilka fotek :) Szosy tu są cudne, żal tyłek ściska, że nie dało się zabrać obu rowerów...
Taka sytuacja...

Łyna

Taka sytuacja...

Łyna

Wrota Warmii
Sobota, 26 lipca 2014 Kategoria trening, wycieczki i inne spontany
Km: | 31.83 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:47 | km/h: | 17.85 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś naprawdę lajtowa wycieczka. Towarzyszył mi Marek na rozklekotanym tutejszym rowerze. Tylne koło zwinięte w ósemkę, opony tak popękane, że wyglądały jakby miały odpaść, jeden hamulec niedziałający itp. ;)
Zaczęliśmy od Wrót Warmii - to ścieżka edukacyjna o warmińskich biskupach. Przejechaliśmy przez Butryny i Kaletkę a potem wjechaliśmy w las. Wyjechaliśmy na szosie koło Kurek, stąd było jeszcze dość daleko do domu i w dodatku po niezłych hopkach więc Markowy rower ledwo dawał radę. Ale jakoś dojechał ;)
Zaczęliśmy od Wrót Warmii - to ścieżka edukacyjna o warmińskich biskupach. Przejechaliśmy przez Butryny i Kaletkę a potem wjechaliśmy w las. Wyjechaliśmy na szosie koło Kurek, stąd było jeszcze dość daleko do domu i w dodatku po niezłych hopkach więc Markowy rower ledwo dawał radę. Ale jakoś dojechał ;)
gdzie koła poniosą
Piątek, 25 lipca 2014 Kategoria wycieczki i inne spontany, trening
Km: | 33.15 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:50 | km/h: | 18.08 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś cross w narastającym tempie. Gdzie by tu pojechać, żeby było długo a potem szybko? E tam, machnęłam ręką i postanowiłam zeksplorować tereny na wschód od jeziora. Minęłam harcerzy i pojechałam dalej drogą leśną. I tak jechałam i jechałam, aż mi się znudziło i skręciłam w prawo. Okazało się, że wparowałam w leśną przecinkę i droga robiła się coraz bardziej upiardliwa więc skwapliwie skorzystałam z możliwości wyjechania na zwykłą leśną drogę. Potem jeszcze gdzieś skręciłam, i tu po drodze minęłam bunkier. Ale się okazało, że tą drogą dojechałam do asfaltu więc musiałam zawrócić. Tak kręcąc się tu i ówdzie kilkukrotnie widziałam przez drzewa wodę. Potem na mapce sprawdziłam, że minęłam kilka jezior: Łowne Duże, Łabuny Duże, Dłużek, Czarne i jeszcze jakieś jedno, którego nazwy nie chce mi się szukać. Wyszła fajna runda dzisiaj.
krótko
Czwartek, 24 lipca 2014 Kategoria wycieczki i inne spontany, trening
Km: | 10.43 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:32 | km/h: | 19.56 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzisiaj się czułam jakoś strasznie zdechło. Nie tylko ja zresztą, bo również Marek oraz mój Tata narzekali na senność i ogólne zmęczecnie. Jakaś taka aura dziwna. Dodatkowo uda mnie bolały po wczorajszym treningu więc pojechałam tylko na krótką rundkę przez Butryny, rozkręcić nogę
podjazdy na drodze do Swaderek i dobry timing
Środa, 23 lipca 2014 Kategoria trening
Km: | 34.83 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:34 | km/h: | 22.23 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś mocniejszy trening - podjazdy "o różnej długości i nachyleniu". Przemyślawszy sprawę pojechałam asfaltem z Nowej Kaletki w kierunku Swaderek - trasa ta obfituje w podjazdy o różnej długości i nachyleniu. Nie powiem, trochę mnie palą uda po tym treningu :)
Powrót tą samą ścieżką przez pokrzywy, co wczoraj. Ścieżka jest tak fajna, że mi te pokrzywy nawet nie przeszkadzają.
No i powrót w idealnym momencie bo trafiłam akurat na grilla i zaraz potem się rozpadało ;)
Powrót tą samą ścieżką przez pokrzywy, co wczoraj. Ścieżka jest tak fajna, że mi te pokrzywy nawet nie przeszkadzają.
No i powrót w idealnym momencie bo trafiłam akurat na grilla i zaraz potem się rozpadało ;)
po myciu zawsze przychodzi deszcz
Wtorek, 22 lipca 2014 Kategoria wycieczki i inne spontany, trening
Km: | 20.91 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:25 | km/h: | 14.76 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wczoraj dotarliśmy nad jezioro Gim na Mazurach więc dziś obowiązkowo trzeba było zrobić jakiś rekonesans. Oczywiście okolica jest mi dość dobrze znana, ponieważ przyjeżdżam tu od dzieciństwa, ale raczej nie jest znana z perspektywy siodełka rowerowego.
Zrobiłam sobie spokojną rundkę dookoła jeziora. Początek leśną drogą a potem ścieżką brzegiem jeziora, potem przejazd przez kilka obozów harcerskich a potem już lasem, aż do asfaltowej drogi do Zgniłochy. I tu zaskoczył mnie dziwny deszcz.S Słońce świeciło sobie w najlepsze a z nieba leciały ogromne krople, które waliły o kask tak, że myślałam, że to grad.
Wczoraj porządnie umyłam rower po niedzielnych zawodach więc nie mogło dziś nie popadać ;) Na szczęście deszcz był niewielki, a że złapał mnie na szosie to rower się nawet jakoś szczególnie nie usyfił.
Powrót przez Nową Kaletkę, ale z drogi wyłożonej nierównymi płytami skręciłam w dawno nie odwiedzaną przeze mnie ścieżkę brzegiem jeziora. Ścieżka okropnie zarośnięta pokrzywami, które chlastały mnie po łydkach a nawet po rękach i parzyły nawet przez rękawy koszulki, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało, bo ścieżka ta spowodowała u mnie flow i przypływ szczęścia ;)
Zrobiłam sobie spokojną rundkę dookoła jeziora. Początek leśną drogą a potem ścieżką brzegiem jeziora, potem przejazd przez kilka obozów harcerskich a potem już lasem, aż do asfaltowej drogi do Zgniłochy. I tu zaskoczył mnie dziwny deszcz.S Słońce świeciło sobie w najlepsze a z nieba leciały ogromne krople, które waliły o kask tak, że myślałam, że to grad.
Wczoraj porządnie umyłam rower po niedzielnych zawodach więc nie mogło dziś nie popadać ;) Na szczęście deszcz był niewielki, a że złapał mnie na szosie to rower się nawet jakoś szczególnie nie usyfił.
Powrót przez Nową Kaletkę, ale z drogi wyłożonej nierównymi płytami skręciłam w dawno nie odwiedzaną przeze mnie ścieżkę brzegiem jeziora. Ścieżka okropnie zarośnięta pokrzywami, które chlastały mnie po łydkach a nawet po rękach i parzyły nawet przez rękawy koszulki, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało, bo ścieżka ta spowodowała u mnie flow i przypływ szczęścia ;)