po myciu zawsze przychodzi deszcz
Wtorek, 22 lipca 2014 Kategoria wycieczki i inne spontany, trening
Km: | 20.91 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:25 | km/h: | 14.76 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wczoraj dotarliśmy nad jezioro Gim na Mazurach więc dziś obowiązkowo trzeba było zrobić jakiś rekonesans. Oczywiście okolica jest mi dość dobrze znana, ponieważ przyjeżdżam tu od dzieciństwa, ale raczej nie jest znana z perspektywy siodełka rowerowego.
Zrobiłam sobie spokojną rundkę dookoła jeziora. Początek leśną drogą a potem ścieżką brzegiem jeziora, potem przejazd przez kilka obozów harcerskich a potem już lasem, aż do asfaltowej drogi do Zgniłochy. I tu zaskoczył mnie dziwny deszcz.S Słońce świeciło sobie w najlepsze a z nieba leciały ogromne krople, które waliły o kask tak, że myślałam, że to grad.
Wczoraj porządnie umyłam rower po niedzielnych zawodach więc nie mogło dziś nie popadać ;) Na szczęście deszcz był niewielki, a że złapał mnie na szosie to rower się nawet jakoś szczególnie nie usyfił.
Powrót przez Nową Kaletkę, ale z drogi wyłożonej nierównymi płytami skręciłam w dawno nie odwiedzaną przeze mnie ścieżkę brzegiem jeziora. Ścieżka okropnie zarośnięta pokrzywami, które chlastały mnie po łydkach a nawet po rękach i parzyły nawet przez rękawy koszulki, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało, bo ścieżka ta spowodowała u mnie flow i przypływ szczęścia ;)
Zrobiłam sobie spokojną rundkę dookoła jeziora. Początek leśną drogą a potem ścieżką brzegiem jeziora, potem przejazd przez kilka obozów harcerskich a potem już lasem, aż do asfaltowej drogi do Zgniłochy. I tu zaskoczył mnie dziwny deszcz.S Słońce świeciło sobie w najlepsze a z nieba leciały ogromne krople, które waliły o kask tak, że myślałam, że to grad.
Wczoraj porządnie umyłam rower po niedzielnych zawodach więc nie mogło dziś nie popadać ;) Na szczęście deszcz był niewielki, a że złapał mnie na szosie to rower się nawet jakoś szczególnie nie usyfił.
Powrót przez Nową Kaletkę, ale z drogi wyłożonej nierównymi płytami skręciłam w dawno nie odwiedzaną przeze mnie ścieżkę brzegiem jeziora. Ścieżka okropnie zarośnięta pokrzywami, które chlastały mnie po łydkach a nawet po rękach i parzyły nawet przez rękawy koszulki, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało, bo ścieżka ta spowodowała u mnie flow i przypływ szczęścia ;)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!