Wpisy archiwalne w miesiącu
Czerwiec, 2010
Dystans całkowity: | 429.55 km (w terenie 56.00 km; 13.04%) |
Czas w ruchu: | 21:02 |
Średnia prędkość: | 20.42 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.90 km/h |
Liczba aktywności: | 18 |
Średnio na aktywność: | 23.86 km i 1h 10m |
Więcej statystyk |
praca
Piątek, 11 czerwca 2010 Kategoria dojazdy
Km: | 20.73 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:56 | km/h: | 22.21 |
Pr. maks.: | 35.65 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
kadencja 72
praca
Czwartek, 10 czerwca 2010 Kategoria dojazdy
Km: | 20.52 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:55 | km/h: | 22.39 |
Pr. maks.: | 34.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
jeeeejku ale potworny upał! pot ciekł nawet po ramie roweru :)
kadencja 72
kadencja 72
praca
Środa, 9 czerwca 2010 Kategoria dojazdy
Km: | 21.61 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:57 | km/h: | 22.75 |
Pr. maks.: | 38.31 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
kadencja 71
praca
Wtorek, 8 czerwca 2010 Kategoria dojazdy
Km: | 21.12 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:56 | km/h: | 22.63 |
Pr. maks.: | 39.69 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
kadencja 71
Szczawnica - Przechyba (prawie) - Szczawnica
Niedziela, 6 czerwca 2010 Kategoria wycieczki i inne spontany
Km: | 19.67 | Km teren: | 18.00 | Czas: | 02:31 | km/h: | 7.82 |
Pr. maks.: | 34.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Słonko znów zaświeciło a dzień był już ostatni naszego pobytu w Szczawnicy, więc po wczorajszym dniu "łażenia" (traska z Wąwozu Homole na Palenicę) postanowiliśmy w ramach "relaksu" znów wsiąść na rowery. Po naradzie bojowej postanowiliśmy: Prehyba.
Okazało się, że to bynajmniej relaks nie był, bo trasa na Przechybę leci dość ostro pod górę (ta łatwiejsza), zaś przewyższenia wynoszą około 600m. Więc sporą część trasy pokonałam tachając rower pod górę. Marek był mocarny, większość trasy przejechał (respect). Nie dojechaliśmy do samej Przechyby bo miałam już serdecznie dość. Nawet nie tachania roweru, tylko wszędobylskich stad much. Zawróciliśmy zatem, jak potem się okazało, jakieś 1,5km przed Przechybą. Trochę szkoda, ale trudno - następnym razem.
Powrotna droga wydawała się łatwiejsza, ale w rzeczywistości chyba nie była, bo stanowiła stromy i dość kamienisty zjazd, poprzecinany strumykami. Ręce bolały od "trzęsiawki", hamulce piszczały a mięśnie ud i łydek dawały znać. No cóż, skończyło się to wywrotką i stłuczeniem kolana (na szczęście niezbyt groźnym). Poza tym po raz kolejny przygoda z SPD - tym razem urwałam kawałek zatrzasku, znowu w lewym pedale :)
Gdy wreszcie dotarliśmy do domu, odczułam głównie ulgę, ale w sumie wycieczka była dość ciekawa i emocjonująca.
Kadencja 62
Okazało się, że to bynajmniej relaks nie był, bo trasa na Przechybę leci dość ostro pod górę (ta łatwiejsza), zaś przewyższenia wynoszą około 600m. Więc sporą część trasy pokonałam tachając rower pod górę. Marek był mocarny, większość trasy przejechał (respect). Nie dojechaliśmy do samej Przechyby bo miałam już serdecznie dość. Nawet nie tachania roweru, tylko wszędobylskich stad much. Zawróciliśmy zatem, jak potem się okazało, jakieś 1,5km przed Przechybą. Trochę szkoda, ale trudno - następnym razem.
Powrotna droga wydawała się łatwiejsza, ale w rzeczywistości chyba nie była, bo stanowiła stromy i dość kamienisty zjazd, poprzecinany strumykami. Ręce bolały od "trzęsiawki", hamulce piszczały a mięśnie ud i łydek dawały znać. No cóż, skończyło się to wywrotką i stłuczeniem kolana (na szczęście niezbyt groźnym). Poza tym po raz kolejny przygoda z SPD - tym razem urwałam kawałek zatrzasku, znowu w lewym pedale :)
Gdy wreszcie dotarliśmy do domu, odczułam głównie ulgę, ale w sumie wycieczka była dość ciekawa i emocjonująca.
Kadencja 62
Szczawnica - Czerwony Klasztor - zapora na jez. Sromowiec - Czerwony Klasztor - Szczawnica
Czwartek, 3 czerwca 2010 Kategoria wycieczki i inne spontany, ze zdjęciami
Km: | 44.00 | Km teren: | 38.00 | Czas: | 02:32 | km/h: | 17.37 |
Pr. maks.: | 53.90 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Zaraz po porannym przyjeździe do Szczawnicy postanowiliśmy nie marnować pięknej pogody (bo zapowiadali burze). Zamiast pójść odespać nocną podróż, postanowiliśmy zrobić lekką wycieczkę do Czerwonego Klasztoru.
Droga prowadziła znanym znakowanym szlakiem najpierw wzdłuż potoku Grajcarek a potem wzdłuż Dunajca.
Zarówno Dunajec jak i Grajcarek wyglądały dość groźnie po serii ulew i powodzi. Woda była wzburzona, brunatna i bardzo wysoka.
W spokojnym tempie dojechaliśmy do Czerwonego Klasztoru. Tu, na chwilę zatrzymaliśmy się przy miejscu startu spływów Dunajcem.
Stąd roztaczał się widok na Trzy Korony.
Przejechaliśmy przez Dunajec mostkiem w Czerwonym Klasztorze do Sromowców Niżnych.
Marek koniecznie chciał zobaczyć osuwisko, o którym było głośno w radiu ("Sromowce Niżne odcięte od świata"). Skierowaliśmy się więc dalej w stronę Sromowców Wyżnych. Okazało się, że faktycznie osuwisko było spore, ale droga już jest przejezdna. Ale skoro już tak daleko zajechaliśmy, to postanowiliśmy trochę wydłużyć wycieczkę. Dojechaliśmy aż do zapory w Sromowcach Wyżnych, zaliczając po drodze straszliwie długi, choć niezbyt strony podjazd o przewyższeniu około 100m. Żałuję, że nie wzięłam ze sobą pulsometru ;). Potem zaliczyliśmy za to mega zjazd, osiągając oszałamiającą prędkość 53,9 km/h (choć to nie był rekord prędkości z jaką jechałam na rowerze).
Zaporą przejechaliśmy znów na drugą stronę. Wróciliśmy po słowackiej stronie, przez Lysa, Majere i Czerwony Klasztor, po lewej mając Trzy Korony.
Tam wjechaliśmy na znaną już nam trasę rowerową, którą dojechaliśmy do Szczawnicy.
średnia kadencja 61
Droga prowadziła znanym znakowanym szlakiem najpierw wzdłuż potoku Grajcarek a potem wzdłuż Dunajca.
Zarówno Dunajec jak i Grajcarek wyglądały dość groźnie po serii ulew i powodzi. Woda była wzburzona, brunatna i bardzo wysoka.
W spokojnym tempie dojechaliśmy do Czerwonego Klasztoru. Tu, na chwilę zatrzymaliśmy się przy miejscu startu spływów Dunajcem.
Stąd roztaczał się widok na Trzy Korony.
Przejechaliśmy przez Dunajec mostkiem w Czerwonym Klasztorze do Sromowców Niżnych.
Marek koniecznie chciał zobaczyć osuwisko, o którym było głośno w radiu ("Sromowce Niżne odcięte od świata"). Skierowaliśmy się więc dalej w stronę Sromowców Wyżnych. Okazało się, że faktycznie osuwisko było spore, ale droga już jest przejezdna. Ale skoro już tak daleko zajechaliśmy, to postanowiliśmy trochę wydłużyć wycieczkę. Dojechaliśmy aż do zapory w Sromowcach Wyżnych, zaliczając po drodze straszliwie długi, choć niezbyt strony podjazd o przewyższeniu około 100m. Żałuję, że nie wzięłam ze sobą pulsometru ;). Potem zaliczyliśmy za to mega zjazd, osiągając oszałamiającą prędkość 53,9 km/h (choć to nie był rekord prędkości z jaką jechałam na rowerze).
Zaporą przejechaliśmy znów na drugą stronę. Wróciliśmy po słowackiej stronie, przez Lysa, Majere i Czerwony Klasztor, po lewej mając Trzy Korony.
Tam wjechaliśmy na znaną już nam trasę rowerową, którą dojechaliśmy do Szczawnicy.
średnia kadencja 61
praca
Środa, 2 czerwca 2010 Kategoria dojazdy
Km: | 21.74 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:58 | km/h: | 22.49 |
Pr. maks.: | 36.35 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
kadencja 75
praca
Wtorek, 1 czerwca 2010 Kategoria dojazdy
Km: | 20.89 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:52 | km/h: | 24.10 |
Pr. maks.: | 38.65 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
kadencja 76